Cierpienie Matki

Od grzechu pierworodnego cierpienie splotło się nierozerwalnie z losem człowieka jako kara. Jednak od przyjścia Chrystusa cierpienie stało się najwyższym wyrazem miłości. „Cierpienie zostało głębiej wpisane w naturę kobiety niż mężczyzny. Ona nie potrafi rozwijać się inaczej niż w powiązaniu z cierpieniem i bólem. Nie rozwija się przecież inaczej niż będąc matką. Jeśli kobieta rodzi dzieci, to musi odbywać się to w bólu. Jeśli dzieci nie są jej dane, nosi w sobie swój los jak ukrytą ranę, z powodu której potajemnie cierpi, aż jej matczyna natura zostanie od tego uwolniona przez możliwość współcierpienia z innymi matkami. Dziewictwo, które z religijnych względów wyklucza macierzyństwo fizyczne, w żadnym wypadku nie jest drogą wyjścia z cierpienia; nie jest bowiem cofaniem się przed macierzyństwem. Przeciwnie, prawdziwa dziewicza dusza wybrała dla siebie tylko duchowe cierpienie związane z byciem matką, tylko troskę i poświęcenie wszystkich swych sił dla służby innym oraz zrezygnowała ze szczęścia płynącego z (własnego fizycznego) macierzyństwa; z miłości małżonka, ciepła rodzinnego domu, czułego kołysania owocu własnego łona. Nie ma dla kobiety legalnej drogi omijającej cierpienie, jedynie ślepa ścieżka obok, która prowadzi przez wypaczenie jej natury do upadku powierzonego jej dobra – rodziny.

Gdzie zamiast gotowości cierpienia wzmoże się obawa przed nim, gdzie dziewczyna lub kobieta znajdą zadowolenie lub cel w tym, by żyć we własnej ograniczoności, bezboleśnie i przyjemnie jak to tylko możliwe, tam nie może być już pełnej zgody z naturą kobiecości.(…) Być matką, znaczy cierpieć. Prawdziwa matka nie buntuje się przeciwko temu. Tak, ona jest pierwszą, która czerpiąc moc z macierzyństwa potrafi przyjąć i pokonać cierpienie. W związku z tym, że cierpienie w naturalny sposób jest jej bliskie, staje się ona dla rodziny i dla ludzkości mistrzynią sztuki przezwyciężania cierpienia. Cierpienie pokonywane jest miłością. Miłość wprowadza w cierpienie, ale też z niego wyprowadza, bo jest silniejsza niż cierpienie. Matka wie o tym, kiedy znosi dolegliwości ciążowe i bóle porodowe. Ma nadzieję na nowe życie po narodzinach, na kojące szczęście. Ta wiedza i nadzieja pozwala jej jako pierwszej przeczuć, że całe przemijające cierpienie, jeśli tylko nosi to cierpienie gorliwie i hojnie zjednoczona z cierpieniami Chrystusa i Maryi Matki Bolesnej, porównywalne jest z bólami, po których rozpocznie się nowe szczęśliwe życie. Zatem matka postrzega cierpienie jako cenę, którą trzeba zapłacić za szczęście wieczne”[1].

Ta „znajomość cierpienia” czyni matkę bardziej uzdolnioną do pocieszania innych Jeśli to dotyczy każdej prawdziwej matki, to wiemy, że każda matka tę silę otrzymała od Matki wszystkich matek, od Tej, która najbardziej cierpiała.

 

ks. Karol Stehlin FSSPX, Immaculata – Sapientia, Misericordia, Caritas, Te Deum 2014, 265-267

 


[1] O. Schneider, Vom Priestertum der Frau, Abensberg 1992, s. 68.

Ujazd

 

Ujazd - palac Krzyztopor XVII w. wpisUjazd – wieś w Polsce położona w województwie świętokrzyskim, w powiecie opatowskim, w gminie Iwaniska. Ujazd znajduje się na południowo-wschodnim krańcu Gór Świętokrzyskich. Miejscowość leży ok. 15 km na południowy zachód od Opatowa, ok. 15 km na północny zachód od Klimontowa i ok. 25 km na północny wschód od Staszowa.

Miejscowość słynie z ruin gigantycznego manierystycznego pałacu Krzyżtopór. W latach 1631-1644 Krzysztof Ossoliński wzniósł w Ujeździe wielki pałac w stylu włoskim, na szczycie wzgórza otoczonego z trzech stron głębokimi jarami. Według przekazów Krzyżtopór miał cztery baszty reprezentujące pory roku, 12 wielkich sal reprezentujących miesiące, 52 pokoje (liczba tygodni w roku) i 365 okien. Nad jedną z komnat miał się znajdować szklany dach, nad którym umieszczono zbiornik wodny ze złotymi rybkami a w stajniach konie miały złote żłoby i ściany opatrzone lustrami.
Zapraszamy do galerii zdjęć ruin pałacu Ossolińskich Krzyżtopór w Ujeździe.

Przyczyny zniechęcenia

Jakie są przyczyny zniechęcenia? Czasem jest to nawiedzenie Pańskie, czego i sami święci doświadczali. Czasem – pokusy szatańskie, zwłaszcza wtenczas, gdy to zniechęcenie przychodzi niespodziewanie i objawia się tylko w rzeczach duchowych. Czasem są to cierpienia fizyczne lub moralne, np. bolesne zawody, ciężkie zmartwienia i smutki. Czasem jest ono karą za poprzednie grzechy, skutkiem próżnego lęku o przyszłość, lub owocem ukrytej pychy, która od razu chciałaby wedrzeć się na szczyty, a gdy to się nie udaje, niepokoi się i smuci. Najczęściej my sami sprowadzamy podobny stan naszym rozproszeniem, naszym niedbalstwem w obowiązkach i praktykach duchowych, naszym tchórzostwem w walce duchowej , naszą zniewieściałością co do umartwień i naszą niewiernością w wypełnianiu obowiązków czy praktyk pobożnych. Bywa też, że wpływają na nas szkodliwie złe przykłady albo lenistwo tych, którym Bóg powierzył straż nad duszami.

Jeżeli chcesz uniknąć tego zniechęcenia, przede wszystkim nie bądź pobłażliwy dla siebie ani zbyt troskliwy o swoją cześć czy też o swoją pociechę lub korzyść ziemską, czy o swoje zdrowie. Zgadzaj się we wszystkim z wolą Bożą i chodź wiernie drogą Pańską, aby nie przekroczyć żadnego przykazania, nie zaniedbać żadnego obowiązku, nie zmarnować żadnej łaski. Działaj zawsze spokojnie, bez gorączki i pośpiechu, pamiętając, że nie w jednym dniu stajemy się świętymi. Pamiętaj również, że Pan jest twoim wspomożycielem i obrońcą, a więc Jemu zaufaj całkowicie. Wszakże On to sam dodawał ducha św. Teresie wśród jej walk i udręczeń: ”Nie smuć się; w tym życiu dusza nie może być zawsze w jednym stanie; jednego dnia będziesz pałała gorliwością, drugiego będziesz się czuła oschłą i oziębłą; dziś będziesz się ciszyła pokojem wewnętrznym i pogodą duszy, jutro przyjdą na ciebie trwogi i pokusy; ale ufaj Mi i nie bój się niczego[1]”.

Św. Feliks z Kantalicjo

Słusznie zatem zachęca nas autor księgi O naśladowaniu Chrystusa: ”Hajże, bracia, idźmy naprzód razem, Jezus będzie z nami! Dla Jezusa podjęliśmy ten krzyż, dla Jezusa wytrwamy na krzyżu. Wspomożycielem naszym będzie ten który jest naszym Wodzem i Przewodnikiem. Oto przez nami idzie nasz Król, który walczyć będzie za nas. Idźmy za Nim mężnie, niech się nikt nie trwoży, bądźmy gotowi mężnie umrzeć w boju, a nie ubliżajmy naszej sławie ucieczką przed krzyżem”[2]. Pamiętaj wreszcie, że życie duchowe to splot ustawicznych prac i licznych przykrości. Niech cię zatem nie zraża ani ta walka bez wytchnienia, ani ciągłe czuwanie, ani opór natury, ani krzyż umartwień, ani ta nieprzerwana jednostajność, ani powolny postęp, ani próby Boże. Św. Feliks z Kantalicjo przez czterdzieści lat chodził z torbą na plecach, pełniąc w Zakonie Kapucynów obowiązek kwestarza. Gdy go kardynał protektor zapytał, czy z racji podeszłego wieku nie chciałby być uwolniony od tak wielkiego trudu, święty odrzekł wesoło: „Eminencjo, dobry żołnierz powinien umrzeć z pałaszem w ręku”.[3] Obyś i ty był takim dobrym żołnierzem.

Aby nie stracić otuchy, myśl tylko o dzisiejszym, a nie troszcz się o przyszłość. Często bowiem zły duch podsuwa duszom podobną pokusę, aby je odwieść od drogi doskonałości: „Na rzeczy wielki zuchwale się porywasz, bo czy potrafisz przez całe życie czuwać nad sobą, poskramiać złe skłonności i zachować się bez skazy? Nie! To nad moje siły”. Lecz ty zawstydź szatana i staraj się tylko dzisiaj dzień przeżyć doskonale, resztę zaś poleć opiece Bożej, bo dosyć ma dzień swojej biedy (Mt 6, 34). A nawet – jak radzi św. Ignacy – czyń postanowienia tylko na połowę dnia; w ten sposób to, co wydaje się trudne, stanie się łatwiejsze. Czytamy w żywotach ojców pustyni, że pewien pustelnik był bardzo dręczony pokusą obżarstwa. Gdy rano wstawał na modlitwę, czuł głód tak gwałtowny, iż prawie opadał z sił i ledwie mógł wymówić słowo. Aby jednak nie złamać zwyczajnego postu zakonników, którzy dopiero o trzeciej po południu spożywali skromny pokarm, tak mówił do siebie: Jeść ci się chce, to prawda, ale poczekaj jeszcze trzy godziny, przecież wytrzymasz. Po upływie trzech godzin znowu odwlekał trzy godziny, po czym przez trzy godziny moczył chleb w wodzie, a tymczasem nadchodziła wyznaczona pora. Tym sposobem zwyciężał pokusę. W życiu duchowym trzeba używać często podobnych podstępów.

 

Św. J.S. Pelczar Życie duchowe, t2.

 


[1] Św. Teresa od Jezusa, Życie, 40, 18.
[2] O Naśladowaniu Chrystusa, ks. III, rozdz. LVI,6
[3] Słyszałem współczesną wersję odpowiedzi na taką propozycję: „Nie zwalnia się biegu u mety”.

Święta Agnieszka

Świętych kobiet i dziewcząt o tym imieniu znamy kilka w Kościele. Przybliżę postać najstarszej z nich – Agnieszki Rzymianki, która żyła w Rzymie na przełomie III i IV wieku po narodzeniu Chrystusa.

agnesUrodziła się najprawdopodobniej w 291 roku w zacnej i zamożnej rodzinie. Wychowana została bardzo pobożnie i w 10 roku życia złożyła ślub czystości oraz poświęcenia życia dla Chrystusa. Jej nieprzeciętna uroda jak również zalety charakteru dosyć wcześnie zwróciły uwagę otoczenia i skłoniły synów znamienitych rodów rzymskich o pozyskanie jej serca i zdobycie ręki. Syn starosty rzymskiego Semproniusza posłał jej bogate dary w postaci szat, klejnotów i pieniędzy z prośbą by zechciała zostać jego małżonką. Agnieszka darów nie przyjęła a w odpowiedzi oświadczyła, że jest już zaręczona z bardziej zacnym Oblubieńcem i nie może złamać danego słowa; „Odstąp ode mnie, pobudko grzechu, potrawo śmierci wiecznej! Jestem już zaręczona takiemu, którego życie jest nieśmiertelne, którego szlachectwo najstarsze, którego piękność najśliczniejsza, którego miłość najczulsza, którego łaska najdobrotliwsza, w którego objęciach dziewictwo zatrzymam i którego jedynie, niewypowiedzianie, wiecznie miłuję”.

Młodzieniec nie zrozumiał do końca odpowiedzi Agnieszki i dlatego ojciec jego udał się do niej z prośbą by nie odpychała jego syna. Agnieszka była nieugięta w swojej decyzji. Starosta Semproniusz chciał poznać tajemniczego oblubieńca przyszłej świętej i wtedy dowiedział się, że jest chrześcijanką. Wydawało się, że z obawy srogich kar będzie chciała zmienić swoją decyzję wobec młodego Rzymianina. Starosta zaczął nakłaniać Agnieszkę do oddania pokłonu i złożenia ofiary bałwanom. Wobec odmowy zaczął jej grozić: „Upór twój – rzekł surowo – zasługuje wprawdzie na najboleśniejszą śmierć, będę jednak miał litość nad twą młodością, jeśli pokłonisz się bogom”. Niezrażona Agnieszka odpowiedziała radośnie: „Nie lituj się nad moją młodością, gdyż wcale tego od ciebie nie żądam. Wiara nie polega bowiem na latach, lecz na przeświadczeniu. Bóg wszechmogący nie patrzy na wiek, lecz na uczucia. Czyń przeto, jak ci się podoba”.

Starosta nakazał rozniecić ogień i pokazać jej narzędzia tortur, jakimi będzie męczona. Przyglądała się temu z niewzruszonym spokojem. Następnie została wtrącona do domu publicznego, ale jej czystość, spokój i opieka Boska stanowiły tarczę, która pozwoliła zachować czystość. Mężczyzna, który próbował ją skrzywdzić padł na ziemię rażony ślepotą.

Dla złamania jej wstydliwości rzucono ją nagą na arenę stadionu Domicjana. Ta próba również się nie powiodła gdyż cudownym sposobem została wówczas zakryta płaszczem z własnych, długich włosów.

Postanowiono spalić ją stosie – jak podaje Tradycja to również nie przyniosło efektu, gdyż drzewo nie chciało się zapalić. Ostatecznie została ścięta mieczem. Śmierć poniosła w wieku lat trzynastu 21 stycznia 304 roku po narodzeniu Chrystusa. Rodzice pochowali ją i płacząc czuwali nad jej grobem. Ukazał im się córka w otoczeniu wielu dziewic mówiąc: „Nie opłakujcie mnie, jako straconej – rzekła – lecz się weselcie, że teraz w nieskończonej szczęśliwości, z Tym jestem zaślubioną, którego tu na ziemi kochałam z całego serca”.

Córka Konstantyna Wielkiego, Konstancja, odzyskała zdrowie po ciężkiej chorobie dzięki modlitwom nad grobem św. Agnieszki. Cesarz w dowód wdzięczności polecił wznieść w tym miejscu świątynię a jego córka przy niej powołała do życia klasztor.

agnes-2O. Prokop pisząc żywoty świętych tak pisał o niej: „Cały świat chrześcijański przejęty jest uwielbieniem dla tej Świętej, albowiem zaledwie lat trzynaście licząc, ozdobiła skronie swoje dwojakim wieńcem, jednym z lilii niewinności, drugim z róż męczeństwa”. Kult jej był bardzo rozpowszechniony wśród chrześcijan w starożytności. Świadczyć o tym może popularność jej imienia zarówno w Kościele Katolickim jak i prawosławnym oraz informacje zawarte w pismach św. Ambrożego, św. Hieronima, papieża św. Damazego, papieża św. Grzegorza I Wielkiego.

W dzień jej wspomnienia 21 stycznia poświęca się baranki hodowane przez trapistów i przekazuje je siostrom z klasztoru przy kościele św. Cecylii na Zatybrzu w Rzymie. Z wełny tych baranków zakonnice wyrabiają paliusze, które papież nakłada świeżo mianowanym metropolitom 29 czerwca.

Imię Agnieszka (po łacinie Agnes) nawiązuje do słowa agnus co znaczy baranek i pochodzi od greckiego słowa hagne oznaczającego: czysta, dziewicza, święta.

W przedstawieniach ukazywana jest w szatach żółtych mimo męczeńskiej śmierci, z barankiem mającym nimb, z dwiema koronami – dziewictwa i męczeństwa, niekiedy obok niej jest stos, na którym miała być spalona.

Jej atrybutami są gałązka palmowa, kość słoniowa, lampka oliwna, lilia, miecz, zwój.

Święta Agnieszka z Rzymu patronuje ogrodnikom, dzieciom, zaręczonym, młodym parom, ofiarom gwałtu, dziewicom i harcerkom.

W Polsce najbardziej znanymi kościołami pod jej wezwaniem są: kościół w Lublinie oraz parafialny kościół garnizonowy w Krakowie.

Św. Agnieszko, ozdobo dziewiczej czystości, módl się także za nami, abyśmy za Twą przyczyną wszelkie przeszkody zwyciężywszy, sukienkę niewinności nienaruszoną i niepokalaną przed święte oblicze Boga zanieść mogli. Amen.

PIERWOTNIE TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W STYCZNIU 2014 ROKU.

Teoria i praktyka

Jasna, z życia wysnuta, dobrze uzasadniona i przemyślana teoria jest rzeczą najpraktyczniejszą, jaką człowiek mieć może. Oto daje ona zrozumienie tych głębokich, niedostępnych dla powierzchownej obserwacji wiązadeł życia moralnego i pozwala mocno oprzeć na nich działalność praktyczną. Dzięki niej umysł nabiera pewnej sprężystości, elastyczności, czyli innymi słowy, zdolności przystosowania sztywnych ram oderwanych zasad moralnych do różnorodnych potrzeb życia, i rozstrzygania w świetle jakiejś jednej ogólnej zasady całego szeregu zagadnień, należących do jego zakresu.

Zdrowa, obiektywna teoria, wysnuta z życia, rozjaśnia w głowie, a mieć jasno w głowie, to najpraktyczniejsza rzecz na świecie.

Człowiek z taką dobrze przemyślaną żywą teorią w głowie jest w swej dziedzinie jak ten, co ma klucz passe-partout, otwierający wszystkie drzwi, choćby były różnymi zamkami zaopatrzone. Natomiast tak zwany praktyk bez teorii jest jak ten, co nosi pęk kluczy i dobiera je przy każdych drzwiach, natrafiając, jak zwykle, dopiero na końcu na ten właściwy, który otwiera.

(…)

Kto pozna analitycznie jakąś zasadę moralną, ten w jej świetle rozwiąże wszystkie zagadnienia praktyczne, należące do jej zakresu, choćby w najodrębniejszych się przejawiały okolicznościach. Kto natomiast zasady nie pojmie, choćby przerobił sto kazusów, nie rozwiąże sto pierwszego, gdy ten pojawi się w nieco innej formie. Raz jeszcze: ogólne wykształcenie spekulatywne jest życiowo praktyczniejsze od tzw. praktycznego, nie dającego głębszego poznania wewnętrznych więzadeł naszego życia moralnego.

O.Jacek Woroniecki OP – „Tyle ma każdy cnoty, ile ma inteligencji”; artykuł zamieszony w „Przeglądzie Teologicznym”, t.8 (1928) – fragment

Tajemnica szybszego uświęcenia się

Z konferencji św. Maksymiliana Marii Kolbego.

 

Św. Bernard mówi, żeby zawsze wzywać imię Maryja we wszystkich trudnościach, niebezpieczeństwach, utrapieniach wewnętrznych, i to jest prawda. My tak powinniśmy czynić, jak dziecko względem swej matki; gdy widzi zbliżające się niebezpieczeństwo, to krzyczy : mamo, mamo, a schowawszy się pod fartuszek, jest spokojne, że mu się nic złego nie stanie. Matka ziemska nie może od wszystkich niebezpieczeństw uwolnić, ale Matka Najświętsza może i zawsze uratuje, bylebyśmy Ją tylko wzywali na pomoc. Można prawie tak powiedzieć, że to jest tajemnica szybszego uświęcenia się.

A także z powodu upadków, żeby się nie smucić, ale wszystko oddać Niepokalanej i ten upadek też Jej oddać na własność, niech Ona sama to naprawi.

Myśmy się oddali Jej i staramy się o Jej chwałę, a przez Nią o Jezusa, a Ona niech się troszczy o nas i o nasze zbawienie. Jak myśmy Jej, to tam będziemy w niebie, gdzie Ona, a Ona gdzie jest?… Wyżej od Aniołów, od Serafinów, Cherubinów, daleko, daleko wyżej; tu już się w głowie mąci, Matka Boża… Słowo „matka” to jeszcze zrozumiałe, ale „Matka Boża”?…

 

Mugenzai no Sono, sobota 14.01.1933.

 

 

Tauler i żebrak

Uczony i pobożny Jan Tauler przez długi czas, bo przez osiem lat, gorąco modlił się, aby mu Bóg zesłał mistrza biegłego w życiu duchowym. Pewnego poranka słyszy głos wewnętrzny: Idź do kościoła, a znajdziesz tego, kogo szukasz. Tauler pospieszył natychmiast do kościoła i spostrzegł u bramy żebraka w łachmanach. „Dzień dobry, przyjacielu” – rzecze do niego. „Nie przypominam sobie, mój mistrzu – odrzekł żebrak – abym miał kiedy dzień zły”. „A więc szczęść ci Boże”. „Dziękuję za dobre życzenie, lecz ja nie byłem nigdy nieszczęśliwy”. „Niech cię Bóg błogosławi, mój drogi, lecz mów, proszę, nieco jaśniej, bo ja cię nie rozumiem”. „Bardzo chętnie – odrzekł żebrak – Powiedziałeś mi najpierw: dzień dobry, a ja odrzekłam, iż nie miałem nigdy złego dnia. I słusznie, bo gdy głód cierpię, chwalę Boga; gdy mi zimno, chwalę Boga; gdy słońce świeci lub burza wyje, chwalę Boga; gdy mi dadzą jałmużnę lub za drzwi mnie wyrzucą, zawsze chwalę Boga. Życzyłeś mi dalej szczęścia, a ja powiedziałem, że nie byłem nigdy nieszczęśliwy. I znowu słusznie, bo przyzwyczaiłem się pragnąć tego tylko, czego Bóg pragnie. Dlatego cokolwiek mi się zdarza, czy miłe, czy przykre, przyjmuję z radością, jako dar najlepszy, który mi ręka Boża podaje”. „Dobrze mój przyjacielu – odrzekł Tauler – a cóż by się stało z twoim pokojem, gdyby Bóg chciał cię potępić?” „Gdyby mnie Pan chciał potępić, mam dwa ramiona, aby się Go uchwycić. Ramieniem lewym, a tym jest pokora, objąłbym Jego człowieczeństwo; ramieniem prawym, a tym jest miłość, objąłbym Jego Bóstwo, i trzymałbym się tak silnie, że gdyby mnie chciał do piekła wtrącić, musiałby razem ze mną tam zstąpić. Wtenczas zaś byłoby dla mnie stokroć większym szczęściem być w piekle z Panem aniżeli w niebie bez Niego”. „Skąd ty idziesz?” – pyta teolog zdziwiony. „Idę od Boga”. „Gdzie Go znalazłeś?” „Tam, gdzie zgubiłem siebie i stworzenie”.” Gdzie jest Bóg?” „W sercach czystych i ludziach dobrej woli”.”Kto ty jesteś?” – pyta dalej Tauler.”Ja jestem królem”.”Gdzie jest twoje królestwo?” „W mojej duszy, w której nad żądzami panuje rozum, nad rozumem Bóg”. „Skąd nabyłeś takiej mądrości?” „Z milczenia – milczałem wobec ludzi, ale za to rozmawiałem często z Bogiem”. „Skąd nabyłeś takiego szczęścia i pokoju?” „Stąd, iż nie mogąc znaleźć szczęścia w stworzeniach, szukałem go w Bogu i znalazłem”.

Za św. J. S. Pelczar „Życie duchowe”, t.2

Szprotawa

IMG_0558 Szprotawa ratuszSzprotawa (niem. Sprottau) to miasto w woj. lubuskim, w powiecie żagańskim, położone nad rzekami Bobrem i Szprotawą.
Przywilej lokacyjny otrzymała Szprotawa ok. 1260 roku. Gród leżał na skrzyżowaniu szlaków komunikacyjnych, co sprzyjało szybkiemu rozwojowi osady, w 1407 zyskał prawo bicia własnej monety.
Pierwsza historyczna informacja o terenie dzisiejszej Szprotawy, a właściwie grodzie Ilua – Iława pochodzi z Kroniki biskupa niemieckiego Thietmara, który towarzyszył cesarzowi niemieckiemu Ottonowi III w pielgrzymce do grobu św. Wojciecha w Gnieźnie. W grodzie Ilua – Iława cesarz spotkał się z Bolesławem Chrobrym w roku 1000.
Nadanie praw miejskich Szprotawa zawdzięcza Konradowi I, księciu głogowskiemu, wnukowi Henryka I Brodatego. Dokument lokacyjny Szprotawy nie zachował się, lecz inne źródła podają rok 1260, jako najbardziej prawdopodobną datę. Szprotawa lokowana została na wzór Żagania.

Drobne pokusy

FrSalezy

Św. Franciszek Salezy

Wielkie pokusy są potężne za to małe pokusy są bardzo liczne i swoją ilością powodują, że pokonanie ich jest porównywalne do zwalczenia tych dużych.
Wilki i niedźwiedzie są bez wątpienia bardziej drapieżne od much, a jednak nie tak bardzo nam dokuczają i nie w tym stopniu doświadczają naszej cierpliwości.
Nietrudno powstrzymać się od zabójstwa, trudno natomiast uniknąć drobnego zagniewania, do którego powód przydarza się co chwila. Nietrudno mężowi lub żonie nie dopuścić się cudzołóstwa, ale nie tak łatwo powstrzymać się od niedobrych spojrzeń, od zachceń cudzego serca, od mówienia lub słuchania pieszczotliwych słówek i od przyjmowania podejrzanych grzeczności. Nietrudno dochować mężowi lub żonie wierności co do ciała, ale niełatwo w pełni zachować im wierność co do serca. Nietrudno nie pokalać łoża małżeńskiego, ale nie łatwo nie zmącić miłości małżeńskiej. Nietrudno nie kraść cudzego dobra, ale nie łatwo go nie pożądać. Nietrudno nie mówić fałszywego świadectwa przed sądem, ale nie łatwo nie kłamać w rozmowie. Nietrudno nie upijać się, ale niełatwo być wstrzemięźliwym. Nietrudno nie pragnąć czyjejś śmierci, ale niełatwo nie życzyć zła nieprzyjacielowi. Nie trudno nie osławiać bliźniego, ale niełatwo nim nie pogardzać.
Jednym słowem, te drobne pokusy gniewu, podejrzenia, zazdrości, zalotności, miłostek, płochości, próżności, fałszywości, wybiegów i nieczystych myśli, to pokusy ciągłe, dokuczając nawet tym, którzy są pobożniejsi i mężniejsi w dobrych postanowieniach.
Ile odniesiemy zwycięstw nad tymi drobnymi nieprzyjaciółmi, tyle drogich kamieni ozdobi koronę chwały, którą gotuje nam w niebie nasz Ojciec.
Zanim przyjdzie czas dobrego i zwycięskiego walczenia przeciw pokusom wielkim, trzeba się nam dobrze i pilnie bronić przeciw pokusom słabym i malutkim.

Co do tych pokus drobnych: próżności, podejrzenia, posępności, zazdrości, zachciewań, chęci podobania się i tym podobnych złudzeń, które jak muchy i komary snują się nam przed oczyma i policzkują nas swoim kąsaniem – a od których natarczywości nie sposób się w pełni uwolnić – najskuteczniejszym przeciw nim lekarstwem jest nie trwożyć się nimi. Bo wszystkie te pokusy, aczkolwiek uprzykrzone, nie mogą nam szkodzić, bylebyśmy trwali w postanowieniu służenia Bogu.
Gardź więc tymi drobnymi natarczywościami i nie racz się nawet nad nimi zastanawiać. Niech sobie brzęczą wkoło twoich uszu, ile chcą i niech się wokół ciebie kręcą jak muchy – ty nie zwracaj na nie uwagi. A gdy cię kąsają, to skoro wiesz, że nie dochodząc do twego serca, po prostu je odpędzaj, jakbyś odpędzał muchy, nie uganiając się za nimi i z nimi nie walcząc, to jest, nie rozprawiaj i nie spieraj się z tymi pokusami, ale wzbudzaj akty miłości Bożej. I radzę ci nie wytężać myśli na wyszukiwanie cnót przeciwnych tym pokusom, bo byłby to spieraniem się z nimi. Natomiast jeśli łatwo rozeznałeś pokusę, to po wzbudzeniu aktu jej przeciwnego, jak najspokojniej zwróć swoje serce do Jezusa ukrzyżowanego i aktem miłości ku Niemu, ucałuj Przenajświętsze Rany Jego nóg.
Jest to najlepszy sposób zwyciężenia nieprzyjaciela tak w drobnych, jak i wielkich pokusach, bo miłość Boża, zawierając w sobie wszystkie doskonałości wszystkich cnót – i to w stopniu wyższym niż same te cnoty – jest też najpotężniejszym lekarstwem przeciwko wszelkim wadom. A gdy twój umysł przywyknie uciekać się we wszystkich pokusach do samego źródła i ogniska wszystkich cnót, nie będzie już nawet potrzebował przyglądać się i zastanawiać, jakie to pokusy mu dokuczają, ale gdy tylko poczuje niepokój, ukoi się tym wielkim lekarstwem, które jest zarazem tak straszne dla szatana, że ten, gdy tylko ujrzy, że jego pokusy pobudzają nas do aktów miłości Bożej, przestaje nas kusić.

Św. Franciszek Salezy; Filotea cz. IV, rozdz. VIII i IX

Przepis na Nowy Rok

aomegaPierwszego stycznia przybywa nam lat, ale też z ciekawością otwieramy pustą kartę Nowego Roku naszego życia. To, co było już się nie powtórzy. Planujemy czas nowego roku od nowa. Marzymy o podróżach, o modnych ubraniach, o remoncie domu, o nowej pracy, o podwyżce. Szukamy miejsc, gdzie jeszcze nie byliśmy, wrażeń i przeżyć, które nie były jeszcze naszym udziałem. Nowy Rok jest okazją do postanowień i życzeń. Staramy się patrzeć z optymizmem w przyszłość, wierząc, że wszystko, co postanowiliśmy spełni się.
To emocjonalne podejście odnawia, odświeża nasze myślenie i zmysły. Gotowi nawet jesteśmy na podjęcie pewnych wyrzeczeń.
Nasze ludzkie doświadczenie, lata naszego życia, które minęły i ten rok, który się zakończył, podpowiadają nam jednak, że łatwo wypalamy się, że codzienne obowiązki temperują nasze zapędy, że życiowa zmienność zaskakuje nas nieprzewidywalnymi zwrotami. Wielu z nas będzie towarzyszyło poczucie zagrożenia, brak pewności, co do materialnych środków na życie. Choroby trwają, problemy nie znikają z końcem minionego roku, kredyty trzeba spłacać, obowiązków przybywa. Dla wielu z nas Nowy Rok jest dalszym ciągiem trudnej egzystencji. Wyobraźnia karmiona jest codziennie informacjami o nieszczęściach i globalnych zagrożeniach, które i w nas wywołują lęk i niepewność jutra.
W cichości jednak wszyscy marzymy, aby nasze życie było jak słynna maszyna perpetuum mobile-napędzane samoodtwarzającą się energią, napełniane niezniszczalną siłą witalną, zawsze w doskonałej kondycji fizycznej i psychicznej, pełne urody, zawsze młode i barwne.
Nauka w chwili obecnej mówi nam, że nie jest możliwa konstrukcja perpetuum mobile. Współczesny świat zaprzecza nieśmiertelności. Wciąż ogłaszane złudne recepty obiecujące wieczną młodość i zdrowie, nie zapewniają ich.
Wiara katolicka mówi nam natomiast, że jest życie wieczne, że dusza jest nieśmiertelna, że nadprzyrodzona rzeczywistość może być naszym udziałem.
Trzeba spróbować w zalewie tanich informacji dostrzec, że Miłość Boga proponuje nam życie pełne szczęścia pomimo codziennych trudności i cierpień. W świetle Bożej Miłości odkrywamy, że życie ma swoją niezwykłą wartość i godność, że człowiek nosi w sobie zdolność do rozwoju i przekraczania siebie, że może być darem dla drugiego człowieka. Jezus, Syn Boży, stał się człowiekiem, uniżył samego siebie, aby nas odkupić i otworzyć nam drogę do zbawienia.
Dostaliśmy drogowskaz, nie tylko na Nowy Rok, ale na całe nasze życie.JChrystus
Jam jest Drogą, Prawdą i Życiem” powiedział do uczniów Pan Jezus (J14,6). Oznacza to dla każdego przyjmującego tę propozycję, że Bóg jest dla nas źródłem siły tak potrzebnej nam w życiu „tu i teraz”.
Ufność i pokora są niezbędnymi postawami w naszej ziemskiej drodze z Jezusem ku pełni naszego życia w wieczności.

 

 

Pierwotnie tekst był opublikowany w miesięczniku „Misericordia” Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim w styczniu 2011 roku.