Oczami Duszy

Nasze wycieczki i nasze refleksje dotyczące świata, ludzi, zdarzeń.

Oczami Duszy

Wielkie klimatyczne oszustwo

Tytuł tego artykułu zapożyczyłem z filmu dokumentalnego pod tytułem „Wielkie oszustwo globalnego ocieplenia” wyemitowanego w 2007 r przez brytyjski Channel 4.

Film choć liczy już 15 lat, to nadal najlepiej przedstawia katalog kłamstw i zwyczajnych nonsensów używanych przez klimatystów w celu szerzenia globalnej i zgubnej dla ludzi histerii, a także logicznie i jasno tłumaczy najważniejsze mechanizmy wpływające na zmiany i samo kształtowanie pogody.

Druga część filmu stara się zanalizować przyczyny, dla których prawda o klimacie i jego zmianach nie może przebić się do głównego nurtu debaty publicznej. Co ważne, w filmie udział biorą i wypowiadają się na tematy związane z tak zwanym globalnym ociepleniem najwybitniejsi światowej rangi specjaliści w takich dziedzinach jak: klimatologia, fizyka, obserwacje pogody, oceanografia, badacze Arktyki i wielu innych dziedzin. Z reguły są to obecni lub emerytowani autorzy najbardziej prestiżowych publikacji i profesorowie czołowych instytucji badawczych i uniwersytetów z całego świata. W internecie istnieje już, a może jeszcze, bardzo dużo także nowszych materiałów, które potwierdzają wszystkie główne tezy przedstawione w filmie. Z kolei głośny film znakomitego holenderskiego dokumentalisty Marijna Poelsa („Ustanowienie niepewności”), pokazuje skutki jakie klimatyzm ma na inne dziedziny życia (przede wszystkim na rolnictwo i produkcję żywności), w sieci są także liczne wystąpienia jednego z założycieli i szefów organizacji Greenpeace Patricka Moore’a (nawiasem mówiąc jedynego z nich, który miał wykształcenie w dziedzinie nauk ścisłych).

Na początek warto przyjrzeć się punkt po punkcie najważniejszym pytaniom jakie nasuwają się, gdy słyszymy o globalnym ociepleniu i groźnym ponoć dwutlenku węgla. Pierwsze z nich brzmi:

Czy temperatura na Ziemi rośnie i czy jest to efektem emisji CO2 związanej z działalnością człowieka?

Odpowiedź jakiej udzielają badacze problemu brzmi: średnie temperatury na Ziemi około 300 lat temu, od zakończenia w połowie XVIII wieku tak zwanej małej epoki lodowcowej zaczęły rzeczywiście rosnąć (warto przypomnieć, że w wieku XVII można było w zimie jeździć saniami do Skandynawii przez Bałtyk, na środku którego stawiano sezonowe karczmy, w których była możliwość posilić się i ogrzać). Jednak zmiany klimatu to zjawisko naturalne i temperatury na Ziemi nadal są niższe i to znacznie, niż były w okresie ocieplenia średniowiecznego, którego szczyt miał miejsce koło roku 1200, również w dalszej przeszłości bywały w dziejach naszej planety długie okresy gdy jej temperatury były sporo wyższe od obecnych. Profesor Ian Clark z Wydziału Nauk Ścisłych na uniwersytecie w Ottawie uspakaja jednak, że będące jedną z ikon obecnej histerii niedźwiedzie polarne znakomicie sobie z tamtymi temperaturami poradziły.

Philip Scott z wydziału biogeografii uniwersytetu londyńskiego pokazuje z kolei, że okresy ocieplenia były jednocześnie okresami prosperity dla ludzi i roślin, o czym oprócz wiedzy o biologii roślin świadczą zarówno wspaniałe gotyckie katedry jak i liczne ślady mówiące o istnieniu winnic nawet na północy Anglii. Co ciekawe, obecny wzrost temperatur miał miejsce do roku 1940 w świecie, w którym produkcja przemysłowa ograniczała się do niewielu krajów Zachodu, a masowe użycie samochodów i innych sprzętów wytwarzanych przez przemysł w skali świata dopiero raczkowało. Gwałtowny boom przemysłowy i konsumpcyjny jaki nastąpił przez około 30 lat po zakończeniu Drugiej Wojny Światowej łączył się z okresowym, trwającym mniej więcej tyle samo lat … oziębieniem, kolejna fala ocieplenia rozpoczęła się wraz z kryzysem naftowym z 1973 r. i wywołaną nim recesją, jednak od początku XX wieku wyhamowała i w ciągu ostatnich kilkunastu lat średnie temperatury przestały wyraźnie rosnąć, żyjąc wystarczająco długo mogę to potwierdzić. Wszystkie te fakty nijak nie pasują do teorii o przemożnym negatywnym wpływie człowieka, a także przemysłu i CO2 na klimat. Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że samo CO2 jest kluczowym czynnikiem wszelkiego życia na Ziemi, ale stanowi niewielki ułamek procenta mieszaniny wszystkich gazów tworzących ziemską atmosferę. Natomiast udział CO2 jaki wydziela się za sprawą człowieka jest jeszcze znacznie mniejszy. Kolejne ważne pytanie jakie powinni sobie postawić wszyscy zainteresowani tematem brzmi:

Czy mechanizm tak zwanego efektu cieplarnianego jest prawdziwy?

Teza o tzw. efekcie cieplarnianym w uproszczeniu głosi, że ciepło słoneczne odbija się od Ziemi i zamiast wydostawać się z atmosfery, zostaje w niej uwięzione przez swego rodzaju kopułę stworzoną przez nadmierne ilości CO2. Jednak zgodnie z tą teorią największe ocieplenie powinno być odnotowane właśnie w rejonach, w których ciepło w myśl tej tezy niejako uderza w warstwę CO2 w troposferze na wysokości około 10 kilometrów, tymczasem nic takiego nie ma miejsca i troposfera wcale nie ogrzewa się więcej, tylko przeciwnie; mniej niż miejsca na powierzchni, od których odbija się ciepło i na których obserwujemy wzrost temperatur.

Co decyduje o klimacie i jego zmianach?

Okazuje się, że zgodnie z tym co każdemu człowiekowi który zamiast w ekran telewizora bądź smartfona patrzy od czasu do czasu w niebo i na termometr powinno się wydać oczywiste, jest jeden czynnik po wielekroć bardziej istotny od wszystkich innych i jest nim słońce oraz to co się na nim dzieje. Brytyjski astrofizyk i prognosta pogody Piers Corbyn zasłynął swego czasu trafnością prognoz opartych o aktywność słońca – im bardziej aktywne było słońce i im więcej było tak zwanych plam na słońcu, tym na Ziemi było cieplej i na odwrót. Ta korelacja zachodzi także w dłuższych okresach czasu i co ciekawe w latach 1940-1970, gdy przemysł przeżywał okres gwałtownego wzrostu, aktywność słońca zmalała i tak samo zmalały temperatury na Ziemi, co stanowiło okresowe załamanie wspomnianego 300-letniego trendu wzrostowego. Tę zależność potwierdzają także badania w dłuższym horyzoncie czasowym.

Słońce działa na klimat bezpośrednio, ale także pośrednio poprzez wpływ na powstawanie chmur, które działają chłodząco na temperatury panujące na powierzchni Ziemi. Tworzenie chmur jest bowiem zależne m.in. od promieniowania kosmicznego, a to z kolei jest zależne od aktywności słońca – im słońce bardziej aktywne, tym mniej cząstek promieniowania kosmicznego dociera do Ziemi i tym mniej powstaje z tego powodu chmur. Długookresowe badania promieniowania kosmicznego i temperatur na Ziemi prowadzone niezależnie od siebie przez różne ośrodki badawcze wykazały po ich porównaniu uderzającą zbieżność czasową. Jak twierdzi Nigel Calder były wieloletni wydawca prestiżowego pisma New Scientist, Ziemia z uwagi na ogromny wpływ słońca jest w pewnym sensie w jego atmosferze.

Jeżeli zatem fakty przeczą tezom głoszonym przez klimatystów, a czołowi przedstawiciele świata nauki w dziedzinach zajmujących się klimatem i jego dziejami negują podstawy medialnej paniki, to dlaczego ich argumenty są w debacie publicznej pomijane?

Jeszcze w początku lat 1970 poważni uczeni obawiali się globalnego ochłodzenia, które byłoby kontynuacją trendu z lat 1940-1970, ale także znacznie dłuższych cykli, o których w jednym ze swoich wykładów mówi Patrick Moore – twórca i były szef Greenpeace. Pojawiła się nawet wtedy propozycja „ratowania klimatu” poprzez celowy wzrost emisji CO2. Jednak gdy w połowie lat 1970 trend klimatyczny na około kolejnych 30 lat się odwrócił, wtedy klimatem zajęła się jako pierwszy polityk rangi światowej Pani Margaret Thatcher. Postanowiła bowiem wykorzystać hipotezę o wpływie produkowanego przez spalanie paliw kopalnych CO2 na globalne ocieplenie do walki z brytyjskimi górnikami. Jak wspomina ówczesny członek jej gabinetów (także jako minister odpowiedzialny za energię) lord Nigel Lawson, to właśnie Thatcher przeznaczyła ogromne sumy pieniędzy na badania nad związkiem CO2 z globalnym ociepleniem i to pod jej wpływem Towarzystwo Królewskie tworzyło kolejne raporty. Jak stwierdza w filmie Lawson, on sam kiedy je zlecał, a potem studiował, był zaskoczony na jak słabych dowodach i przesłankach zaczęły opierać się prezentowane przez uczonych tezy i jak szybko zaczęły różnić się o 180 stopni od tego co głoszono niewiele lat, a nawet miesięcy wcześniej.

Drugi i mający znacznie szerszy niż krajowe rozgrywki żelaznej damy powód medialnej jednostronności tłumaczy Patrick Moore. W połowie lat 1980 większość ludzi na Zachodzie zdawała sobie sprawę, że istniejące modele wzrostu i sposób traktowania przyrody są na dłuższą metę nie do utrzymania. (w Polsce m.in. ze względów historycznych ta świadomość nadal jest bardzo ograniczona.) Geenpeace w swoim założeniu miał nie tylko chronić przyrodę, ginące gatunki takie jak niepotrzebnie i okrutnie zabijane foki czy wieloryby, ale także, a może przede wszystkim miał chronić ludzkość – jego pierwsze i także z dzisiejszego punktu widzenia najważniejsze kampanie były skierowane przeciwko próbom broni nuklearnej – jeden z operatorów filmowych współpracujący z Greenpeace został wtedy zamordowany przez francuskie służby specjalne w związku z próbami na owianym złą sławą atolu Mururoa. Jednak w końcu lat 1980 na to przekonanie nałożyło się inne ważne wydarzenie o zasięgu globalnym, jakim był upadek komunizmu w wersji radzieckiej. Ruchy postkomunistyczne i lewackie na Zachodzie musiały zacząć szukać nowych platform do głoszenia swoich ideologii i właśnie za taką uznały klimatyzm oraz traktowane instrumentalnie hasła ekologiczne, pod którymi łatwo było przemycić zadawnioną nienawiść do kapitalizmu, a de facto do całej zachodniej cywilizacji.

Ekologia, jak mówi Moore, z ruchu opartego na nauce, wiedzy i humanizmie przekształciła się pod ich wpływem w posługującą się przede wszystkim manipulacją emocjami fanatyczną ideologię przypominającą w działaniu religijne sekty nie dopuszczające żadnych herezji czy nawet wątpliwości. Doszło wtedy do paradoksalnego sojuszu reprezentującej interesy korporacji stojących za energetyką atomową M. Thatcher z najbardziej radykalnymi wrogami Zachodu, przemysłu, kapitalizmu, ale także coraz wyraźniej wrogami ludzkości. Bardzo szybko do tej koalicji dołączył prezydent Bush senior, który zwiększył nakłady na badania nad klimatem ponad 10-krotnie. To właśnie M. Thatcher poprzez finansowanie badań nad wpływem człowieka na klimat dała impuls do powstania owianego wątpliwą sławą IPCC (Międzynarodowego Panelu do badania Zmian Klimatu) w 1988 r. Jest on agendą ONZ i Światowej Organizacji Meteorologicznej, a jego raporty są zatwierdzane przez 195 państw.

Jak tłumaczy wspomniany N. Calder, uczeni na całym świecie konkurują dzisiaj o pieniądze w systemie grantowym i nawet jeżeli, jak mówi; twoje badanie dotyczy np. życia wiewiórek w Sussex, to pieniądze na nie dostaniesz tylko wtedy, jeżeli w aplikacji napiszesz, że badanie będzie dokonane w kontekście zmian klimatycznych. Osobnym problemem jest opieranie się w badaniach na modelach komputerowych i sugerowanie, że są one czymś z natury obiektywnym, bo przecież komputer nie ma interesów czy uprzedzeń. Tymczasem odpowiedź na pytanie ile warte są modele komputerowe do przewidywania przyszłości klimatu, jak wskazuje dr Roy Spencer – jeden uczonych z kierujących badaniami pogody w NASA, są warte dokładnie tyle, ile warte są założenia jakie się przyjmie przy ich tworzeniu, a tych założeń są setki. Tymczasem wszystkie modele przedstawiane w mediach zakładają, że głównym czynnikiem zmian jest wywoływany działalnością człowieka CO2, ignorując jednocześnie wpływ słońca czy mechanizmy tworzenia chmur. Jak twierdzi profesor klimatologii z Uniwersytetu w Winnipeg Tim Ball przypomina to badanie złego działania samochodu z pominięciem silnika, układu napędowego, a skupianie uwagi tylko na kołach.

Profesor Ian Clark dodaje, że znając matematykę można wymodelować dowolny rezultat. Nawiasem mówiąc, to też wiedza każdego studenta polskiej politechniki uczęszczającego na tak zwane laboratoria, gdzie należy osiągnąć wyniki przewidziane przez prowadzącego, by uzyskać zaliczenie. Dodatkowo jak wskazał profesor oceanografii Carl Wunsch nakłada się na to chęć, by wynik funkcjonowania danego modelu był „interesujący”, a nie prawdziwy, gdyż wtedy jest większa szansa, że zostanie opublikowany, a także, że zainteresuje media i skromny, bezbarwny naukowiec stanie się z dnia na dzień celebrytą. Przechył w tę stronę jest także widoczny wewnątrz samej społeczności naukowej. Powstała również sprzęgnięta ze światem nauki cała generacja tak zwanych ekodziennikarzy, którzy są zainteresowani w podkręcaniu wyników, tak by ich opis działał na emocje odbiorców. Sławne jest obecne na YT nagranie tłumaczące stanowisko BBC z roku 2018 w którym stacja ogłosiła, że nie będzie już zapraszać do debaty o zmianach klimatu tak zwanych negacjonistów klimatycznych (to też zabieg słowno-propagandowy, nikt nie neguje zmian klimatu, ale jedynie ich przyczyny i rozmiar), ponieważ zdaniem BBC dowody na (nie wiadomo dokładnie czy na zmianę klimatu w ogóle, czy na powodowane przez człowieka gwałtowne i groźne ocieplenie) są „przeważające”. W nagraniu uzasadniającym takie stanowisko uważanej za wzorzec obiektywnego dziennikarstwa brytyjskiej stacji, jedynym pokazanym przykładem „negacjonisty” jest…Donald Trump.

Czy zmiany klimatu mają wpływ na zwiększenie liczby kataklizmów pogodowych?

Okazuje się, że chociaż media bombardują nas codziennie informacjami o meteorologicznych kataklizmach z jawną lub sugerowaną tezą, że są one efektem ocieplania klimatu, chociaż mapy telewizyjnych prognoz pogody zmieniły barwy z zielonych na przypominające rozżarzone pustynie czerwono pomarańczowe, to odpowiedź jakiej w filmie udziela Profesor Richard Lindzen z Massachusetts Institute of Technology brzmi: „To czysta propaganda”, w cieplejszym klimacie kataklizmów, które wynikają przede wszystkim z różnic temperatur pomiędzy biegunami, a tropikami jest mniej, a nie więcej i mówi o tym każdy podręcznik meteorologii.

Kolejne dramatyczne doniesienia dotyczą bardzo często topnienia lodowców i sugerują, że walące się z łoskotem w fale oceanu góry lodowe doprowadzą do potopu np. na Żuławach czy w okolicach Dębek, o czym mogliśmy wielokrotnie czytać w polskich mediach od kilkunastu lat. Znam przykłady, gdy ludzie rezygnowali z tego powodu z zakupu nieruchomości nad morzem.

Tymczasem jak tłumaczy Dyrektor Międzynarodowego Centrum Badań nad Arktyką profesor Syun–Ichi Akasofu pokazywane w mediach w apokaliptycznym sosie zapadanie się do oceanu wielkich gór lodowych w rejonie Arktyki jest zjawiskiem tak samo naturalnym jak opadanie liści jesienią, w ich miejsce powstaje nowy lód, a poziom oceanów w skali świata (w odróżnieniu od zmian lokalnych wywołanych np. ruchami ziemi) ulega cyklicznym zmianom w tempie praktycznie niezauważalnym dla nawet kliku pokoleń. Kolejne pytanie jakie zadają autorzy filmu brzmi:

Czy z powodu ocieplenia klimatu grozi nam malaria w krajach północy?

Profesor Paul Reiter z paryskiego Instytutu Pasteura odpowiada jednoznacznie: Nie, jedna z największych epidemii malarii, która pochłonęła około 600 tysięcy ofiar miała miejsce w XX wieku w ZSRR na obszarach gdzie zimą panowały siarczyste mrozy i straszenie przeniesieniem malarii na północ określa jako „wynalazek bractwa globalnego ocieplenia”.

Dlaczego więc uczeni, ale także dziennikarze, politycy tak masowo poddają się presji klimatystów?

Czasem informacje o ich zgodzie na dogmaty klimatyzmu są po prostu fałszowane. Profesor Reiter opisuje swoją własną historię, kiedy nie godząc się na podrasowywanie przez tę instytucję raportów postanowił wycofać się z IPCC (warto dodać, że ten panel z zasady bada tylko zmiany klimatu wywołane przez człowieka, z pominięciem innych czynników), a mimo to instytucja ta uporczywie umieszczała jego nazwisko pod swoimi publikacjami, poskutkowało dopiero zagrożenie przez uczonego wejściem na drogę sądową. Jak twierdzi, zna wiele podobnych sytuacji. Z drugiej strony wielu członków IPCC nie jest poważnymi uczonymi. Z kolei Frederick Seitz podaje przykłady, gdy negatywne recenzje były z dokumentów IPCC po prostu usuwane na skutek presji polityków, lobbystów i NGO.

Wielu naukowców po prostu boi się zabrać głos publicznie, gdyż oznacza to utratę funduszy na badania, w bardziej drastycznych sytuacjach pracy, niektórzy otrzymują nawet pogróżki odebrania życia. To samo dotyczy niezależnych dokumentalistów. Holenderski dziennikarz i niezależny dokumentalista Marijn Poels opisuje, że jego wstrząsający film „Ustanowiona niepewność” pokazujący jak tak zwane odnawialne źródła energii niszczą rolnictwo i prowadzą z jednej strony do likwidacji upraw przeznaczonych na żywność, z drugiej do monopolu międzynarodowych korporacji handlujących żywnością, nie mógł pokazywać swojego filmu w mediach, a jedynie na pokazach w kinie, gdzie był znieważany przez klimatystów, otrzymywał także liczne groźby. Z drugiej strony istnieje już dzisiaj cała armia ludzi żyjących z klimatyzmu. Dla przykładu na zjazd klimatystów w Nairobi przybyło swego czasu odrzutowcami 6 tysięcy ludzi z całego świata, by debatować tam 10 dni na przykład nad związkiem globalnego ocieplenia z seksizmem. W brytyjskich urzędach są już specjalne posady tak zwanych oficerów klimatycznych, a każdy kto wykazuje zdrowy rozsądek jest poddany ostracyzmowi i porównywany do negacjonistów holocaustu.

Jaki wpływ na kraje trzeciego świata i nie tylko ma klimatyzm?

Tamtejsi politycy odpowiadają jasno; Chodzi o uniemożliwienie tym krajom uprzemysłowienia i związanego z tym podniesienia długości i standardu życia. Zamiast tradycyjnych źródeł energii proponuje się zawodne wiatraki i panele, które sprawiają, że mieszkańcy mają wybór: albo światło albo lodówka. Chaty nadal opalane są ogniskami, a mieszkańcy, w tym dzieci, umierają na związane z tym choroby płuc, to samo dotyczy żywności, której nie można trzymać w lodówkach, nie ma szans na produkcję stali, wyprodukowanie szyn i ułatwienie transportu. Jeszcze głębiej opisuje to dokument wspomnianego M. Poelsa, w którym pokazuje upadek tradycyjnego rolnictwa w Europie.

Z jednej strony rolnicy produkujący żywność są niszczeni coraz to nowymi regulacjami i rosnącymi gwałtownie cenami energii, z drugiej zachęcani do zamieniania pól uprawnych roślin jadalnych albo w monokultury do produkcji biogazu albo w cmentarne pustynie paneli słonecznych czy podobnie upiorne i dewastujące przyrodę oraz krajobraz farmy wiatraków. W zakończeniu Poels przedstawia także fascynująca hipotezę prof V. Kucherova, według której gaz oraz ropa tworzone i tłoczone są do swoich dostępnych dla człowieka pokładów z wnętrza Ziemi i w pewnej mierze odnawialne.

Wymienione w tekście filmy wywołały oczywiście tak zwane kontrowersje i protesty. W takiej atmosferze Profesor Wunsch chciał nawet wycofać swój udział. Obszerny i w swoim duchu jednostronny materiał na ten temat zamieściła Wikipedia. Jednak zasadniczych argumentów występujących w nim światowych sław w swoich dziedzinach nikt nie był w stanie podważyć, również instytucje odwoławcze uznały, że merytoryczne wypowiedzi domagającego się ich wycofania profesora Wunscha nie zostały przeinaczone.

To co na pewno uderza, to niemal identyczny schemat działania klimatystów i obserwowany w czasie mniemanej pandemii modus operandi sanitarystów. W obu przypadkach wykorzystano naturalne zjawiska, które zachodzą w przyrodzie, obudowując je sztucznie stworzoną atmosferą grozy. W Polsce mamy genialny opis tego starego jak świat socjotechnicznego chwytu dokonany przez B. Prusa w powieści „Faraon”, w której zamiast wirusa i zmian klimatu posłużono się zaćmieniem słońca. W obu sytuacjach stosowano cenzurę, szykany i zastraszanie uczciwych uczonych

Jednak jest jeszcze jeden czynnik, o którym wspomina P. Moore; zachodnia cywilizacja i jej model rozwoju przechodzi autentyczny kryzys i być może nie do końca świadome poczucie tego jest powszechnie obecne w ludzkiej podświadomości. Obserwowany upadek etosów uczonych, polityków, kapłanów, lekarzy, dziennikarzy, prawników, czy szerzej ujmując zanik przestrzegania i wiary w podstawowe normy i wartości leżące u podstaw naszej cywilizacji takie jak dążenie do prawdy czy godność osoby ludzkiej są faktem. To, że okazało się, iż antropogeniczna emisja CO2 nie ma szczęśliwie wpływu na klimat też jest faktem, ale prawdą jest także to, że wymuszany przez system bankowy i polityczny stały wzrost konsumpcji, coraz szybsze zużywanie coraz większej liczby produkowanych na tę okoliczność coraz mniej trwałych gadżetów jest z jednej strony niemożliwe do utrzymania ze względu na prawa fizyki, a z drugiej nie zaspokaja najbardziej głębokich ludzkich potrzeb. W paradoksalny sposób współgra to ze słynną wypowiedź polskiego premiera o szczęściu osiąganym przez kopanie i zasypywanie rowów za miskę ryżu. Tak samo poddanie się bezsensownemu i szkodliwemu pod każdym względem sanitaryzmowi miało swoje żyzne podglebie w czymś co nazwać można zdrowizmem.

Jak zauważył kiedyś Kurt Vonnegut, przekonanie, że sprzątaczka dostająca się do pracy rakietą będzie szczęśliwsza, jest złudne. Pojawili się więc Jüngerowscy „szatańscy adwokaci słusznych spraw”. Jak bardzo wypaczyli pierwotne idee ruchu ochrony przyrody i immanentnie z nią związane chronienie piękna (pisali o tym choćby Ruskin, Pawlikowski, Scruton) przed nadmierną inwazją przemysłu i szpetoty pokazuje sam zwrot „ochrona klimatu”, który oznacza ni mniej ni więcej podniesione do entej potęgi wywyższenie człowieka ponad prawa przyrody, tym razem w skali kosmicznej, podczas gdy podstawową ideą ruchu ekologicznego była zawsze pokora wobec natury, chronienie jej dla niej samej dlatego, że jest to potrzebne zdrowiu ludzkiego ciała, ale także duszy.

Z takim samym odwróceniem wszystkich wartości mieliśmy do czynienia podczas tak zwanej pandemii, kiedy to politycy i aktywiści podający się za „zielonych” obrońców tego co naturalne, stali w awangardzie tego co sztuczne, szpetne, fałszywe, a politycznie i ideowo odrażające. Jednak grunt pod ich działania był już przygotowany. Na wzniosłe hasła przepełnionych nienawiścią do gatunku ludzkiego zbawców planety czekali ich wdzięczni odbiorcy – „ludzie biologiczni”, o których Barbara Toporska pisała, że uwierzą we wszystko.

Olaf Swolkień

Autor był w latach 1993-2003 publicystą i kampanierem ekologicznym, uczestnikiem wielu akcji w obronie przyrody (obrona parku krajobrazowego na G. Św. Anny), w obronie tradycyjnego rolnictwa bez GMO, działał także na rzecz utrzymania dobrego planowania przestrzennego, ratowania polskich kolei, ochrony starych drzew i ułatwień dla ruchu rowerowego, z których do dzisiaj na co dzień korzysta)

Myśl Polska, nr 27-28 (2-9.07.2023)

'https://myslpolska.info/2023/07/02/swolkien-wielkie-klimatyczne-oszustwo/

Ci, którzy zdradzili

Problem polega na tym, że „robienie właściwych rzeczy” nie było oparte na żadnych moralnych podstawach wolności myśli, słowa, wyboru czy cielesnej suwerenności. Zamiast tego robienie właściwych rzeczy polegało na podążaniu za stadem.

Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org

O zdradzie ze strony instytucji, współpracowników i członków rodziny „przejętych i kontrolowanych przez strach, wstyd, pychę i chciwość”.

„Rozumiem, że wielu uważało, że postępują słusznie, nie tylko pozwalając na wstrzyknięcie sobie niesprawdzonej eksperymentalnej technologii genetycznej, ale także zmuszając, zawstydzając, zastraszając i dyskryminując tych, którzy tego nie zrobili.

Problem polega na tym, że „robienie właściwych rzeczy” nie było oparte na żadnych moralnych podstawach wolności myśli, słowa, wyboru czy cielesnej suwerenności. Zamiast tego robienie właściwych rzeczy polegało na podążaniu za stadem”.

W zeszły piątek miałem przyjemność uczestniczyć w prezentacji dr Jordana Petersona. Dr Peterson obszernie mówił o swoich 12 Zasadach Życia, traktacie, który zachęca i pomaga nam być lepszymi istotami ludzkimi. W całej jego prezentacji jedno słowo przykuło moją uwagę. Słowo – zdrada. To słowo głęboko we mnie rezonowało i przemawiało do źródła mojego gniewu, urazy i niepokoju o przyszłość. Zastanawiając się nad ostatnimi trzema latami, stało się dla mnie jasne ilu zdrad doświadczyliśmy:

– Nasze rządy i wybrani przedstawiciele nas zdradzili.

– Zdradzili nas nasi sędziowie i ci, którzy stoją na straży praworządności i naszej Karty Praw i Wolności.

– Nasza policja, wojsko, prokuratorzy generalni i wszyscy, którzy przysięgali nas bronić, zdradzili nas.

– Zdradzili nas nasi lekarze, pielęgniarki, urzędnicy służby zdrowia i farmaceuci.

– Nasze agencje regulacyjne, które są odpowiedzialne za przestrzeganie etycznych praktyk medycznych, zdradziły nas.

– Nasze media głównego nurtu, które rzekomo są niezależne i poszukują prawdy, zdradziły nas.

– Nasze instytucje akademickie, które twierdzą, że są źródłem szkolnictwa wyższego, zdradziły nas.

– Nasi przywódcy religijni, którzy zamknęli miejsca kultu, zdradzili nas.

– Zdradziły nas nasze instytucje finansowe, które obiecały chronić nasze oszczędności.

– Nasza rodzina, przyjaciele i współpracownicy, którzy włączyli się w przymus, zawstydzanie i dyskryminację niezaszczepionych, zdradzili nas.

– A ci, którzy godzili się na przymus, bo chcieli podróżować, grać w hokeja, czy iść do pubu, zdradzili własną suwerenność cielesną oraz indywidualne prawa i godność.

Problem ze zdradą polega na tym, że trudno jest odzyskać zaufanie raz zdradzone. Niechętnie powierzam swoje bezpieczeństwo tym instytucjom, agentom, profesjonalistom, współpracownikom i członkom rodziny. Pokazali mi, że można ich przejąć i kontrolować przy pomocy strachu, wstydu, pychy i chciwości.

Rozumiem, że wielu uważało, że postępują słusznie, nie tylko pozwalając na wstrzyknięcie sobie niesprawdzonej eksperymentalnej technologii genetycznej, ale także zmuszając, zawstydzając, zastraszając i dyskryminując tych, którzy tego nie zrobili. Problem polega na tym, że „robienie właściwych rzeczy” nie było oparte na żadnych moralnych podstawach wolności myśli, słowa, wyboru czy cielesnej suwerenności. Zamiast tego robienie właściwych rzeczy polegało na podążaniu za stadem.

Sugeruję, że nasze społeczeństwo łatwo wpadło w stan systemowej zdrady właśnie dlatego, że utraciło swój moralny fundament. Zaufanie nie zostanie łatwo przywrócone do czasu, gdy wspólnie obronimy, a następnie będziemy żyć zgodnie z systemem wartości, który szanuje indywidualne prawa i wolność oraz godność tego ciała danego przez Boga. Do tego czasu należy mieć się na baczności.

Zdradzili wszyscy czyli o utracie fundamentu moralnego

 

Papolatria

Papolatria jest fałszywą lojalnością wobec Stolicy Apostolskiej, postawą, która, nie widzi w panującym papieżu jednego z 265 następców Piotra, ale uważa go za nowego Chrystusa na ziemi, mogącego dowolnie reinterpretować, przerabiać lub odrzucać magisterium swoich poprzedników, rzekomo rozszerzając i udoskonalając w ten sposób naukę Zbawiciela.

Roberto de Mattei

Papolatria, poza faktem, że jest błędem teologicznym, jest także stanowiskiem wypaczonym pod względem psychologicznym i moralnym. Jej wyznawcami są zazwyczaj konserwatyści lub osoby z natury ugodowe, ulegające iluzji o możliwości osiągnięcia w życiu czegokolwiek wartościowego bez konieczności walki czy wysiłku. Regułą ich życia jest dostosowanie się do każdej sytuacji, podkreślanie jedynie jej plusów. Zwykli powtarzać, że wszystko jest w porządku, że nie ma potrzeby niczym się martwić. Rzeczywistość nie ma dla nich nigdy cech dramatu. Tacy ludzie nie chcą, aby ich życie przypominało dramat, bowiem to zmuszałoby ich do wzięcia na siebie odpowiedzialności, na co wcale nie mają ochoty. Ponieważ życie nierzadko obfituje w różnego rodzaju dramaty, stopniowo tracą poczucie rzeczywistości, aż po całkowite od niej oderwanie. W obliczu obecnego kryzysu w Kościele ludzie o skłonnościach ugodowych instynktownie go negują. A najskuteczniejszym sposobem na uspokojenie własnego sumienia jest twierdzenie, że papież ma zawsze rację, nawet wtedy, gdy jego wypowiedzi są sprzeczne z nauczaniem jego poprzedników czy też wewnętrznie niespójne. W tym momencie błąd w nieunikniony sposób przechodzi z poziomu psychologicznego na poziom doktrynalny i zmienia się w papolatrię, czyli postawę, zgodnie z którą papieżowi zawsze należy okazywać posłuszeństwo, niezależnie od tego, co mówi czy robi, ponieważ jest on jedynym i nieomylnym prawem wiary katolickiej.[…]

W rzeczywistości posłuszeństwo Kościołowi oznacza dla podwładnego obowiązek wypełniania nie woli przełożonego, ale woli Boga. Z tego właśnie powodu posłuszeństwo nie jest nigdy ślepe i bezwarunkowe. Posiada ograniczenia narzucane przez prawo naturalne i prawo Boże oraz Tradycję Kościoła, których papież nie jest twórcą, ale jedynie strażnikiem.

Dla wyznawców papolatrii papież nie jest wikariuszem Chrystusa na ziemi, którego obowiązkiem jest przekazywanie doktryny pozostawionej mu przez jego poprzedników, ale następcą Chrystusa, udoskonalającym doktrynę swych poprzedników i dostosowującym ją do zmieniających się czasów. Interpretacja Ewangelii podlega w ten sposób nieustannej ewolucji, ponieważ dostosowuje się do nauczania aktualnego papieża. „Żywe” Magisterium, w postaci zmieniającego się z dnia na dzień nauczania duszpasterskiego, zastępuje Magisterium odwieczne, i ma swą regula fidei w podmiocie władzy, nie zaś w przekazywanej prawdzie.

Konsekwencją papolatrii jest dążenie do kanonizowania wszystkich uprzednich papieży, tak aby w retrospekcji wszystkie ich słowa i akty rządzenia zostały uznane za „nieomylne”. Co charakterystyczne, dotyczy to jednak jedynie papieży rządzących Kościołem po Vaticanum II, a nie tych, których pontyfikaty przepadały przez nim.

 

Miłość do papiestwa a synowski opór wobec papieża w historii Kościoła; Roberto de Mattei – Wydawnictwo Key4.pl; Warszawa 2020; str: 173-175

Życie ludzkie nie jest już najważniejsze?

Podczas trwania pandemii na całym świecie zamykano kościoły i ograniczano dostęp do sakramentów, bo przecież „życie jest najważniejsze”. Obawiano się, że spotkania modlitewne przyczynią się do większej liczby zgonów na covid. Tymczasem teraz w obliczu wojny ukraińscy biskupi nie rezygnują z nabożeństw i podkreślają, że życie nie jest najważniejsze.

Biskup Honczaruk już po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji oświadczył: Jestem biskupem wyznaczonym na diecezję charkowsko-zaporoską i to jest moje miejsce. Jeśli mam oddać życie – nie boję się, niech zabiorą. To nie jest moja największa wartość. Moją największą wartością jest bycie w jedności z Bogiem. Oświadczam jasno i świadomie, że się tego nie boję. Chociaż istnieje wewnętrzny strach i chcę żyć. Ale w razie potrzeby jestem na to gotowy i proszę Boga o siłę i moc na ten moment. Dlatego tu zostaję. Będę tu do końca, na ile pozwoli mi Bóg. Jestem również gotów służyć Sakramentami wszystkim, którzy tego potrzebują. Jeśli trzeba się wyspowiadać, wyspowiadam każdego, kto przyjdzie.

To jest oczywiście prawdziwie katolicka postawa, ale mogliśmy się od niej odzwyczaić przez covid, postawę naszych pasterzy, także w Polsce i przez papieża Franciszka. Odmawianie sakramentów ciężko chorym i umierającym, nietowarzyszenie w pogrzebach, ograniczanie dostępu do kultu katolikom to była codzienność także nad Wisłą. Sam znam wypadek, kiedy ksiądz wziął pieniądze za pogrzeb, a następnie nie przyszedł na cmentarz, bo się przestraszył. Kobieta zmarła bowiem na covid i chociaż była w zamkniętej trumnie, nie chciał ryzykować.

Jak zupełnie inna jest postawa biskupów i zwykłych kapłanów, także misjonarzy, którzy zostali na Ukrainie ze swoimi wiernymi. 1 marca poranną Mszę w katedrze Wniebowzięcia NMP w Charkowie przerwał rosyjski ostrzał rakietowy. Czy kierując się logiką ostatnich dwóch lat, nie należałoby powiedzieć, że ksiądz, który odprawiał Mszę, był skrajnie nieodpowiedzialny, narażając życie swoich i swoich wiernych? Trzeba na to stanowczo odpowiedzieć, że nie. Jak powiedział bowiem biskup Honczaruk, najważniejsza jest jedność z Bogiem, a nie utrzymanie się przy życiu za wszelką cenę.

W tym kontekście jednak postępowanie hierarchów na Zachodzie w obliczu „pandemii” wygląda na zdradę Boga, tchórzostwo i kierowanie się jedynie względem na decyzje władz państwowych i własną wygodę. Nic nie usprawiedliwia pozostawienie wiernych samym sobie. Ukraińscy wierni mówią, że wojna to próba, z którą wyjdą silniejsi. Niestety, taką próbą był też covid, który obnażył, jak wielu wiernych i kapłanów nie wierzy już w Boga i Jego łaskę. Wszechobecny był płyn do dezynfekcji rąk w kościołach, ale tylko w nielicznych świątyniach postawiono dozowniki z wodą święconą.

Wojna na Ukrainie to także lekcja dla polskich katolików, pokazująca, że to, co nam wmawiano od dwóch lat, a mianowicie, że życie jest najważniejsze, jest kłamstwem. Są wartości, dla których życie można i trzeba narażać. Jest przede wszystkim Bóg, dla którego życie warto poświęcić. Gdyby życie było najważniejsze, Jezus nie umarłby na krzyżu, ale w porę by uciekł. Biskup Honczaruk mówi, że wyspowiada każdego, kto przyjdzie. Na Zachodzie, w takich krajach jak Włochy, kościoły były otwarte, ale nie było w nich kapłanów. Często spowiedź była niemożliwa. A przecież tam ryzyko śmierci było wielokrotnie mniejsze niż w przypadku wojny na Ukrainie. Jeśli nawet uznamy, że istniało, to przecież kapłan powinien je wziąć na siebie, tak jak bierze je na siebie lekarz, idąc do chorych (choć wiemy, że w Polsce lekarze ogłosili, że nie będą przyjmować chorych na kowid, co jest złamaniem przysięgi Hipokratesa).

Dobrze by było, gdybyśmy nie zapomnieli, kto zafundował nam piekło obostrzeń i restrykcji. Warto jednak także podsumować to, co działo się w kościołach, którzy pasterze byli z wiernymi, a którzy ich pozostawili jak najemnicy w obliczu nacierających wilków i to powiedzmy sobie szczerze, wilków zupełnie bezzębnych.

Źródło

 

Dziedzictwo rewolucji francuskiej

Tym co najbardziej wszystkich interesuje, gdy chodzi o rewolucję francuską, jest jej wkład do kultury nie tylko swojego kraju, ale i europejskiej, a nawet do kultury powszechnej; to więc co można nazwać „dziedzictwem” czy też „spadkiem” pozostawionym przyszłości. Rewolucja, która był wielkim wydarzeniem historycznym jednego kraju, zapoczątkowała, według swych głównych protagonistów, radykalny proces zmian, rozprzestrzeniając się na cały świat. Przyczyną tego był fakt, że idee rewolucji były mesjanistyczne i uniwersalne.

Czym jest to „dziedzictwo” i co w sobie zawiera?

Większość historyków rewolucji francuskiej, mówi głównie o:

  1. Całkowitym zniszczeniu resztek ustroju korporacyjnego i feudalnego.
  2. Świadomej dechrystianizacji całej kultury i wszystkich obyczajów.
  3. Umieszczenie człowieka na miejscu Boga, a więc o radykalnej zmianie w światopoglądzie (przejście od biblijnego teocentryzmu do pogańskiego antropocentryzmu, a następnie do antropocentryzmu bezbożnego, absolutnego i samowystarczającego).
  4. Na skutek takiej zasadniczej zmiany, pojawia się „kult człowieka” i Deklaracja Praw Człowieka.
  5. Wprowadzeniu pojęcie umowy społecznej jako podstawy życia społeczeństwa, łącznie z przyjęciem ówczesnych ideologii, zwłaszcza liberalizmu i indywidualizmu, zastosowanych do wszystkich aspektów życia społecznego, gospodarczego, politycznego i kulturalnego a zwłaszcza ładu prawnego.
  6. Przyjęciu demokracji Jana Jakuba Rousseau jako ustroju politycznego, w którym suwerenność umieszczona jest nie w panującym, ale w „ludzie” jako podmiocie „woli ogólnej”. System ten degeneruje poprzez absolutyzm, tyranię i despotyzm. Rodzi on cztery następujące po sobie komunistyczne kierunki rewolucyjne, a mianowicie: pierwszy komunistyczny kierunek rewolucyjny zastosowany do kultury przez Rabauta Saint-Etienne (1789), (był protagonistą i prekursorem Antonio Gramsciego); drugi kierunek komunizmu rewolucyjnego, oparty na tzw materializmie ekonomicznym wypracowanym prze Antoine’a Barnave’a (1792), który był uważany za poprzednika Karola Marksa; trzeci kierunek komunizmu rewolucyjnego, znany jako „wściekły” (les Enrages), a więc mętów społecznych, bardzo radykalnych, w którym niektórzy dopatrują się przyszłych trockistów (1793) oraz czwarty komunistyczny kierunek rewolucyjny i najbardziej radykalny, gdyż oparty na absolutnej „równości”, wypracowany przez Babeufa (1796), który uważany jest za poprzednika Lenina. Wszystkie te cztery kierunki komunizmu rewolucyjnego mają charakter totalitarny.
  7. Całkowitej sekularyzacji społeczeństwa i kultury, urzeczywistnionej pod porywającym hasłem – wziętym z Ewangelii – Wolności Równości i Braterstwa.
  8. Zamiarze pełnym pychy zarozumiałości ze zbudowania społeczeństwa całkowicie laickiego, absolutnie samowystarczalnego, czyli bez Boga, a nawet przeciwko Bogu, czyli ogólnoświatowej Civitas mundi, unowocześnionej przez kult nowoczesnych bożków: Rozumu, Nauki, Technologii, Dobrobytu itp., jednego Państwa Światowego, całkowicie ziemskiego, materialistycznego, immanentnego, które czci tylko siebie, istniejąc tylko dla siebie, a dochodząc do komunizmu osiąga szczyt swego rozwoju i pełnie swej doskonałości.
  9. Chodzi więc o „dziedzictwo” o charakterze dynamicznym, gdyż jest ono pojęte raczej jako zamiar, jako zadania, które ma być urzeczywistnione w dalekiej przyszłości przez przyszłe pokolenia, a sama rewolucja francuska dzieło to tylko zaczyna, pozostawiając jego ukończenie wszystkim krajom i ludom, deklarując się rewolucją permanentną, światową i uniwersalną.

 

Co do punktu pierwszego to rewolucja francuska zniosła dawne cechy przez tzw Prawo Chapeliera(14 czerwca 1791 r.), pozostawiając robotników bez ochrony prawnej i wystawiając ich na wyzysk nowych przedsiębiorców – kapitalistów, Tak więc, w imię Wolności, zniesione zostały różne „wolności” takie jak wolność zrzeszania się organizowania w obronie swych praw. Spowodowało to „walkę klas”, nienawiść społeczną i przyczyniło się do zmiany tradycyjnego ustroju.

Punkt drugi  – warto pamiętać, że rewolucja francuska wykonała program dechrystianizacji Francji w sposób niesłychanie brutalny, a jednocześnie z całą hipokryzją. Brutalnie, gdyż uciekła się od początku do gwałtu, terroru, rozstrzeliwania, mordowania, gilotynowania; z całą hipokryzją, gdyż deklarując, że broni Wolności, Braterstwa i Równości, deptała przez cały okres swego trwania wszystkie zasady, które głosiła i które wprowadzała do swoich Konstytucji.

 

Michał Poradowski, Dziedzictwo rewolucji francuskiej, Wydawnictwo NORTOM, Wrocław 2018

 

Brak fundamentów

Najważniejszym współczesnym problemem jest brak odpowiednich fundamentów położonych w dzieciństwie i latach młodzieńczych. Niestety, jesteśmy w większości owocem dość przypadkowego szkolnego wychowania oraz bardzo wybrakowanego wychowania, jakie był nam w stanie zapewnić Kościół pogrążony w kryzysie. W efekcie władze naszej duszy nie zostały odpowiednio uformowane i nie nauczyły się zajmować należnego im miejsca. Nasz rozum przeważnie jest słaby – niezdolny do logicznego badania słyszanych zdań i do ich dokładnej analizy – a co za tym idzie tylko czasem i w sposób dosyć wadliwy jest w stanie pełnić swoją główną funkcję, czyli rozpoznawać prawdę. Nasza wola przeważnie nie została odpowiednio uformowana i wzmocniona – niećwiczona stale w okresie młodości poprzez umartwienia i panowanie nad instynktami, przeważnie ulega emocjom zamiast podążać za rozumem. Z kolei nieopanowane emocje buzują w nas i popychają do zupełnie nierozumnych działań. Tak przedstawia się obraz przeciętnego człowieka naszych czasów.

Tak rozregulowany człowiek, będzie oczywiście działał nierozumnie i nieskładnie, nawet jak mu się uda dotrzeć do prawdy w jakiejś dziedzinie, to przeważnie nie wykorzysta prawie wcale tej wiedzy, gdyż jego buzujące emocje, słaby rozum i wola nie pozwolą mu na celowe i wytrwałe działanie, a sprawią, że co rusz będzie się gubił w działaniach niepotrzebnych, niespokojnych i nierozumnych. Taki człowiek, nawet gdy pozna prawdę o Bogu i człowieku, nawet gdy zrozumie Boży majestat i nasze wobec niego zobowiązania, nie pójdzie prostą drogą do celu, a będzie błądził po mglistych manowcach pokrytych oparami różnorakich namiętności i emocji, będzie widział tam, gdzie go nie ma, a nie będzie dostrzegał faktycznego niebezpieczeństwa. Drodzy Czytelnicy – wszyscy właśnie tacy jesteśmy. (…)

Co możemy z tym zrobić? Możemy starać się pracować nad sobą. Jak to zrobić? Przede wszystkim poznając jak działa nasz ludzka natura, poznając czym są i jak działają władze naszej duszy. Gdy już poznamy jak powinna działać nasza natura, musimy oczywiście walczyć o to, aby ją ukształtować. Wielce zasłużył się w tej materii o. Jacek Woroniecki OP – ujął w systematyczny, prosty i zrozumiały sposób naukę o naszej naturze i pracy wychowawczej.

 

Współczesne zagrożenia na drodze do świętości; Ks. Szymon Bańka w Zawsze Wierni nr 4(209)

 

Przedstawiony przez autora brak fundamentów dotyczy nie tylko życia katolickiego, czy też osób pragnących kroczyć na drodze do świętości. Dotyczy to każdego z nas. Kościół, nauczając w ten sposób daje nam środki pomocne również do życia i poruszania się w  świeckiej rzeczywistości. Tu możemy zobaczyć dlaczego tak łatwo jest nami manipulować i dlaczego tak łatwo ulegamy manipulacji mediów. Jest to jedna z przyczyn dlaczego współczesny świat walczy z Kościołem, i dlaczego walczy się z tradycją.

 

Ściąganie w nauce

Ściąganie w procesie nauczania jest rzeczą bardzo częstą. Jakie są skutki ściągania oprócz tych podanych w zalinkowanej stronie? Efektem ściągania przez uczniów i studentów jest brak wiary w posiadaną wiedzę. Często dochodzi do przekonania, że jeśli odpowiedź na pytanie sprawdzę z tym co mam na ściągawce, to jestem pewien, że udzieliłem prawidłowej odpowiedzi. Jestem pewien, że jest to prawda. Prowadzi to w życiu już dorosłym, do sytuacji, że dopiero weryfikacja przez kogoś z zewnątrz mojego zdania utwierdza mnie w nim. Prowadzi to do braku swobodnego, niezależnego myślenia, do nieumiejętności wyciągania wniosków z dostępnych informacji.
Niestety widać to wśród całej kadry naukowej. Jest dosłownie paru naukowców, którzy myślą niezależnie i jako naukowcy nie boją się zaprezentować swojego zdania na forum publicznym. Cała reszta nie chcę się „wychylać”, woli iść za większością, nie ma podejścia krytycznego do zastanych autorytetów i obiegowych(jak i narzucanych) opinii. Widząc nawet błędy nie chcą o nich mówić, nie chcą ich potępiać, nie dążą do prawdy, do weryfikacji w imię powiększania wiedzy o świecie i społeczeństwie.
Zezwolenie, jak i brak zdecydowanego wyeliminowania ściągania w szkole i na uczelniach przyczynia się do tego, że elity nasze są miałkie, bez charakteru, uległe, brak im wytrwałości w dążeniu do celu oraz podejścia, iż każdy środek jest dobry jeśli prowadzi do celu. To również pokazuje uczniom i studentom, że działania niezgodne z prawem (ściąganie) może przynieść spory zysk(zaliczenie egzaminu), jeśli nauczyciel/wykładowca nie zauważy. A nawet jeśli zauważy, to ewentualna kara jest do przyjęcia wobec zysku. Uczymy takiej postawy osoby mające być naszymi elitami, przyszłych nauczycieli, przyszłych naukowców i profesorów.

Niewystarczające poświęcenie Rosji

Abyśmy mogli zrozumieć, o co dokładnie prosi Maryja, porównajmy Jej prośbę z Tuy ze słowami jakie wypowiedziała w lipcu 1917 roku. 13 lipca 1917 roku Matka Boża oznajmiła: „Przybędę, aby prosić o poświęcenie Rosji memu Niepokalanemu Sercu i o Komunię świętą wynagradzającą w pierwsze soboty miesiąca. Jeżeli Moje życzenia zostaną spełnione, Rosja nawróci się i zapanuje pokój.” Niepokalana nie powiedziała „Moje życzenie”, ale „Moje życzenia”, a zatem chodzi o wypełnienie ich obu.

13 czerwca 1929 roku w Tuy Matka Boża podała cztery warunku poświęcenia Rosji, pragnąc, aby Ojciec Święty:

  1. W jedności „z wszystkimi biskupami świata”
  2. Dokonał poświęcenia
  3. Rosji
  4. Niepokalanemu Sercu Maryi.

13 maja 1930 roku s. Łucja wyjaśniła wolę niebios i podała dwa kolejne warunki:

  1. „uroczysty akt wynagrodzenia i poświęcenia Rosji Najświętszym Sercom Jezusa i Maryi”;
  2. „obietnica, że po zakończeniu prześladowania Kościoła (przez tych, którzy idą śladami błędów Rosji) zatwierdzi on i poleci praktykowanie nabożeństwa wynagradzającego”.

 

W 1942 roku s. Łucja ujawniła drugą część tajemnicy wraz z prośbą o poświęcenie Rosji. Od tego momentu różni papieże dokonywali aktów konsekracji, które – choć częściowo odpowiadały prośbie Matki Bożej – to jednak nie spełniały dokładnie Jej życzeń. W tabelce pokazano stopień w jakim, akty poświęcenia dokonane przez Piusa XII, Pawła VI i Jana Pawła II odnoszą się do sześciu wymogów, wymienionych powyżej.

Synteza poświęcenia Rosji przez papieży

 

Data
Papież
W jedności z wszystkimi biskupami
Poświęcenie
Rosji
Niepokalanemu Sercu Maryi
Publiczne wynagrodzenie
Zatwierdzenie nabożeństwa wynagradzającego
Październik 1942Pius XIINIETAKNIE(3)TAKNIENIE
Grudzień 1942Pius XIINIETAKNIE(3)TAKNIENIE
Czerwiec 1952Pius XIINIETAKTAKTAKNIENIE
Listopad 1964Paweł VINIE(1)NIE(2)NIENIENIENIE
Czerwiec 1981Jan Paweł IINIENIE(2)NIENIENIENIE
Grudzień 1981Jan Paweł IINIENIE(2)NIENIENIENIE
Maj 1982Jan Paweł IINIE(1)TAKNIE(3)NIENIENIE
Marzec 1984Jan Paweł IITAKTAKNIE(3)NIENIENIE

 

Uwagi do tabelki:

  1. Paweł VI nie wydał żadnego polecenia biskupom. Jan Paweł II jedynie ogłosił, że akt konsekracji został dokonany w „duchowej łączności” z biskupami,
  2. Podczas tych aktów używano słów „zawierzyć”, a nie „poświęcić”.
  3. Formuła użyta przez Piusa XII brzmiała „[…] przede wszystkim tym, którzy okazują szczególne nabożeństwo do Ciebie, i w których krajach nie ma domu, gdzie nie czczono by Twej świętej ikony”. Jan Paweł II użył następujących wyrażeń: „W szczególny sposób zawierzamy Ci i poświęcamy tych ludzi i te narody, które tego zawierzenia i poświęcenia najbardziej potrzebują” oraz „zwłaszcza te narody, których konsekracji i zawierzenia od nas oczekujesz”.

 

Te wszystkie próby poświęcenia Rosji łączy fakt, że żadna z nich nie była związana z publicznym aktem wynagrodzenia, a żaden z papieży nie zatwierdził komunii wynagradzającej w pierwsze soboty miesiąca. Z ośmiu wymienionych aktów tylko w pięciu przypadkach użyto prawidłowego słowa „poświęcenie” (consecratio), jedynie konsekracja dokonana przez Piusa XII została skierowana do Niepokalanego Serca Maryi, natomiast Jan Paweł II był jedynym papieżem, który zrobił co w jego mocy, żeby zaangażować biskupów. Rosja została wymieniona tylko raz – w 1952 roku; w siedmiu innych przypadkach ten kraj został wcale zapomniany bądź wzmiankowano o nim ogólnikowo.

Podsumowując, że chociaż wymienione konsekracje świata przyniosły pewne owoce, to jednak poświęcenie Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi nie zostało jeszcze dokonane w taki sposób, w jaki prosiła o to Matka Boża. Dwa fakty potwierdzają ten wniosek. Po pierwsze, 25 lat po ostatniej konsekracji nadal nie doszło do zapowiedzianego w Fatimie nawrócenia Rosji. Po drugie, s. Łucja – pomimo wielu głosów mówiących co innego – aż do 1989 roku konsekwentnie twierdziła, że dokonane do tamtej pory akty poświęcenia nie są zgodne z życzeniem Matki Bożej.

Potwierdzenie ze strony s. Łucji?

W watykańskim dokumencie z 2001 roku dotyczącym Fatimy kard. Bertone tak się wyraził na temat aktu poświęcenia dokonanego 25 marca 1984 r. przez Jana Pawła II: „Siostra Łucja osobiście potwierdziła, że taki uroczysty i powszechny akt odpowiadał temu, czego żądała Matka Boża”. Kardynał powołał się na list karmelitanki z 8 listopada 1989 r. Do 1989 roku s. Łucja wyraźnie stała na stanowisku – które jest podane wyżej – że doszło jedynie do poświęcenia świata, bez wspomnienia Rosji i z pominięciem aktu wynagrodzenia.

Z listem cytowanym przez kard. Bertone wiąże się kilka poważnych problemów:

  1. Skoro akt poświęcenia z 1984 r. był zgodny z prośbami Matki Bożej, to dlaczego s. Łucja potwierdziła ten fakt dopiero pięć lat później?
  2. Dlaczego aż do 1988 roku s. Łucja była innego zdania, twierdząc, że konsekracja nie została jeszcze dokonana?
  3. W listach pisanych przed 1982 r. s. Łucja podaje argumenty, które potwierdzają, że dokonane do tamtej pory akty poświęcenia były niewystarczające: nie pojawiło się w nich słowo „Rosja”; konsekracje były dokonywane jedynie przez papieża bez udziału wszystkich biskupów; nie użyto w nich kluczowych terminów, takich jak „poświęcenie Rosji” i „Niepokalane Serce Maryi”. Na jakiej podstawie s. Łucja miałaby później twierdzić, że akt poświęcenia dokonany w 1984 był zadowalający? Przecież argumenty, których karmelitanka używała do wykazania, że poprzednie próby konsekracji nie były wystarczające, można zastosować również i w tym przypadku.
  4. Dlaczego s. Łucji nie pozwolono na publiczną wypowiedź w tej kwestii? Czy nie powinien dziwić nas fakt, że zdecydowano się na formę listowną? Czy nie byłoby lepiej usłyszeć, jak wizjonerka z Fatimy osobiście potwierdza akt poświęcenia Rosji?
  5. Dokument opublikowany przez Watykan zawiera jedynie kopię jednego zdania z listu s. Łucji. Nie podano adresata listu. W kontekście pojawiających się pytań o przyczynę tak radykalnej zmiany w postawie s. Łucji dotyczącej poświęcenia Rosji zadziwia fakt, że Watykan podał jedynie mały fragment tak ważnego dokumentu.
  6. Kardynał powołuje się tylko na jeden list z lat 1989-2000, jednak czy po 1989 r. s. Łucja nie pisała innych listów, np. do swoich bliskich, w których potwierdzałaby, że poświęcenie Rosji zostało dokonane zgodnie z prośbami Matki Bożej? Jeśli po 1988 r. zmieniał zdanie, to z pewnością starałaby się poinformować o tym każdego, komu wcześniej mówiła, że konsekracja nie została dokonana.
  7. 13 maja 1991 r. papież Jan Paweł II spotkał się z s. Łucją. Dlaczego wtedy nie potwierdziła ona swej aprobaty dla dokonanej przez niego konsekracji?
  8. W okresie od 1989 r. do 1990 r. napisano na komputerze pięć listów, na których rzekomo widnieje podpis s. Łucji. Według tych listów konsekracja Rosji została dokonana i to właśnie jeden z tych listów był cytowany przez kard. Bertone. Jednak s. Łucja nie potrafiła korzystać z komputera: wszystkie dokumenty, jakie po sobie zostawiła, są pisane odręcznie. Dlaczego w wieku 82 lat do pisania listów miałaby nagle zacząć używać komputer? Jeśli nawet tak było, to dlaczego użyła takiej formy jedynie pięć razy?
  9. List cytowany przez kardynała zawiera poważne błędy. Wspomniano w nim o tym, że papież Paweł VI poświęcił Rosję podczas swojej pielgrzymki do Fatimy. Jednak w tamtym czasie Paweł VI nie dokonał żadnego aktu poświęcenia. Kardynał twierdził, że konsekracje dokonane przez 1984 rokiem były niewystarczające ze względu na brak jedności wszystkich biskupów, jednak s. Łucja podkreśliła, że w konsekracji dokonanej w 1982 r. zabrakło wzmianki o Rosji, jak również w akcie z 1984 r. Rosja nie została wymieniona.
  10. Dlaczego kard. Bertone nie otrzymał od s. Łucji listu potwierdzającego jego słowa podczas wizyty w Fatimie w kwietniu 2000 r.?
  11. Dlaczego w Watykanie nie mówiono wcześniej o tym „dowodzie s. Łucji”? List pojawił się znienacka i miał być ostatecznym argumentem w debacie, którą kard. Bertone podsumował następująco: „Z tego powodu wszystkie dyskusje i jakiekolwiek nowe wnioski są bezpodstawne”.

Komentarz

Zdaje się, że kwestia poświęcenia Rosji poruszyła serca papieży pomimo ich krytycznego podejścia do pism s. Łucji. Dołożono wszelkich starań, aby stworzyć pozory, że wypełniono prośby Matki Bożej, nie zważając na obiektywne dowody jasno wskazujące, że warunki poświęcenia Rosji nie zostały zachowane. Dlaczego dokonano tych aktów konsekracji, przy jednoczesnym pominięciu ich warunków? Ponieważ były one nie do zaakceptowania przez tych, którzy przylgnęli do „ducha soboru”’ ponieważ były im one solą w oku, stojąc w sprzeczności z ich zasadami.

 
Karol Stehlin; Gwiazda przewodnia czasów ostatecznych, część III.
 

Salome XXI wieku

Najbardziej znana Salome, to ta opisana w Nowym Testamencie – była córką Herodiady, żony króla Galilei i Perery, Heroda Antypasa. Matka jej bardzo chciała uciszyć św. Jana Chrzciciela, który głośno i publiczne piętnował związek Herodiady z królem. Nie mogąc nakłonić męża do pozbycia się proroka, spowodowała, że na uczcie wydanej przez króla, zatańczyła Salome. Król oczarowany jej tańcem obiecał spełnić jej życzenia. Za podpowiedzią matki poprosiła o głowę proroka Jana Chrzciciela. I dostała ją na złotej tacy.

Kim jawi się w tej przypowieści Salome? To tylko dziecko, które tak naprawdę nie zdawało sobie sprawy z toczących się wokół niej zdarzeń. Zaufała dorosłym, a w tym przypadku swojej matce. Została potraktowana przedmiotowo. Została wykorzystana, przez rodzoną matkę, do walki politycznej. Do zmuszenia władcy by dokonał rzeczy, co do której nie był przekonany i miał świadomość, że nie jest to działanie za które poddani będą go chwalić. Salome zaś była zadowolona, że mogła spełnić życzenie swojej matki – nie patrząc na to, że dokonało się to przez śmierć człowieka, a w tym przypadku proroka.

W naszych czasach pojawiły się również sytuację, że dzieci są wykorzystywanych przez dorosłych do osiągnięcia jakichś celów – czy to politycznych czy też ideowych. Za tymi dziećmi również stoją ich rodzice czy też opiekunowie. Mają oni również zaufanie tychże dzieci i tak naprawdę traktują je przedmiotowo. Jeśli nastolatek wypowiada się na tematy, co do których naukowcy (którzy kończyli nie jedną uczelnię) nie mają wyrobionego zdania, to od razu rodzi się pytanie – kto podpowiada takiej młodej osobie, kto nią kieruje? Młodym ludziom wydaje się, że już uczestniczą w życiu dorosły, wydaje się im, że już zmieniają świat. A tak naprawdę są tylko narzędziem w innych rękach, są manipulowani przez dorosłych.

 

 

Zagubiony Sakrament

Przez prawie dwa tysiące lat Kościół Katolicki w szczególny sposób przygotowywał swoich wyznawców do ostatnich chwil życia doczesnego i początków życia w wieczności. Moment śmierci niesie za sobą wielki lęk któremu podlegał również Jezus Chrystus w Ogrójcu. Zbawiciel został pokrzepiony przez anioła by podołać tej ostatecznej przeprawie. Kościół Katolicki również chce nas pokrzepić, przygotować do tej wielkiej chwili naszego życia czyli do wieczności i otworzyć bramy nieba czyli do śmierci i dlatego ustanowiony został specjalny sakrament: Ostatnie Namaszczenie.

Na początku lat 70 XX wieku został wydany dokument papieża Pawła VI wprowadzający nie tylko nową nazwę – Sakrament chorych, ale również zmianę formy, materii, podmiotu jak i skutku istniejącego Sakramentu.

Według tradycyjnego nauczania zawartego w katechizmie kard. Gaspariego skutki wywierane przez ten Sakrament są następujące:

  1. Pomnaża łaskę uświęcającą;
  2. Podnosi chorego na duszy i pomaga mu w walce z pokusami, zwłaszcza w chwili zgonu;
  3. Gładzi pozostałości grzechów i odpuszcza grzechy powszednie, a nawet śmiertelne, gdy chory niemający świadomości ich, ma przynajmniej żal niedoskonały za nie, a już nie może się spowiadać;
  4. Czasem odwraca chorobę, jeżeli to jest a korzyścią dla duszy chorego.

Każdy z Sakramentów Kościoła Katolickiego został ustanowiony ze względu na jeden skutek, natomiast przyjęcie Sakramentu przez wiernego może powodować również dodatkowe skutki. Jak wyjaśnia św. Tomasz z Akwinu głównym skutkiem Ostatniego Namaszczenia jest leczenie z choroby grzechu, wzmocnienia osłabionej duszy gdy już brak sił potrzebnych do uczynków życia łaski lub chwały. Sakrament ma pomóc w usunięciu pozostałości grzechu – słabości duchowej tkwiącej w umyśle która łatwo może skłaniać do grzechu.

Drugorzędne skutki to zmniejszenie kary doczesnej jak również według nauczania Soboru Trydenckiego – „usuwanie winy, jeśli są jeszcze do odpokutowania, oraz pozostałości grzechu”. Aby przyjęcie Ostatniego Namaszczenia było w pełni owocne należy je przyjąć po spowiedzi lub przynajmniej po wzbudzeniu doskonałego aktu żalu. Jeśli jest to dla zbawienia grzesznika korzystne może nastąpić poprawa zdrowia cielesnego przyjmujące Sakrament Ostatniego Namaszczenia.

 

Według przyjętego po Soborze Watykańskim II nauczania przyjęcie określenia „sakrament chorych” ma znaczenie większe niż tylko słownikowe. Sakrament, używając poświęconego oleju ma dać przede wszystkim zdrowie i uzdrowić chorego. Działanie Sakramentu, według posoborowego nauczania,  przejawia się przede wszystkim w skutkach doczesnych, materialnych w  zdrowiu fizycznym. Sakrament udzielany jest osobom nie będącym w niebezpieczeństwie śmierci.

Zmiany te powodują, że wiele osób przyjmujących Sakrament Chorych przyjmuje go nieważnie.

W instrukcji Episkopatu Polski podane jest:

4.f) Sakramentu chorych można udzielić tym, którzy utracili przytomność, jeżeli roztropnie przypuszcza się, że w stanie świadomości prosiliby o ten sakrament.
Wolno też udzielić namaszczenia warunkowo wkrótce po zgonie.

Słowo biskupów do duchowieństwa z okazji nowej księgi Liturgicznej: Sakramenty Chorych (Instrukcja)
Warszawa, dnia 14 grudnia 1979 roku.
171 Konferencja Plenarna Episkopatu Polski

https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TA/TAL/kkbids/instrukcja_sakrament_chorych.html

Święty Piotr Inkwizytor

Słysząc określenie inkwizytor wielu z nas ma przed oczami obraz inkwizytora jaki przedstawiony został w filmie „Imię Róży”. Jak jest to fałszywy obraz pokazuje nam życie świętego Piotra z Werony, jednego z pierwszych inkwizytorów, który poniósł śmierć męczeńską z powodu wyznawanej wiary a przede wszystkim z powodu pełnienia funkcji inkwizytora. Przyszły męczennik zakonu dominikanów urodził się między 1203 a 1205 rokiem w Weronie. Rodzice należeli do heretyckiej sekty katarów. Katarzy zwani również albigensami byli bardzo liczni w XII i XIII wieku. Uznawali dwóch bogów – dobrego i złego – pierwszy był stworzycielem świata duchowego drugi zaś utożsamiany z szatanem – stworzycielem świata materialnego. W wyniku kryzysu w Kościele, upadku moralnego kleru i zbytniego przywiązania do dóbr materialnych hierarchii kościelnej zyskali katarzy dużo wyznawców. Żyli w ubóstwie, we wspólnotach gdzie kapłanem mógł być każdy, również kobiety, majątek był również wspólny. Wspólnoty ich były podzielone na „doskonałych” i „niedoskonałych” a głoszona pogarda dla świata i ciała ludzkiego prowadziła do zalecenia i pochwały aborcji oraz do rytualnej śmierci głodowej mającej oczyścić ciało. „Doskonali” katarzy wyznaczali osoby do takiego rytuału.

Piotr z Werony otrzymał katolickie wychowanie. W latach 1216-1219 przebywał w Bolonii, gdzie miał możliwość słuchania kazań św. Dominika. Było to inspiracją do własnych poszukiwań i decyzji o przystąpieniu do Zakonu Kaznodziejskiego. Było to prawdopodobnie w czerwcu 1221 roku a dwa miesiące później był na pogrzebie św. Dominika. Powszechność katarów zwłaszcza we Francji skłoniła świętego Dominika do prowadzenie wśród nich misji nauczania doktryny Kościoła Katolickiego, żyjąc w ubóstwie jako wędrowny kaznodzieja. W chwili śmierci Dominika jego zakon był prężny oraz miał dobre rezultaty w walce o czystość wiary katolickiej.

Piotr z Werony do ok. roku 1228 był w konwencie dominikanów w Bolonii, gdzie przyjął święcenia kapłańskie. W roku 1232 papież Grzegorz IX posyła Piotra do miasta Sant Eustorgio z zadaniem zwalczania herezji. Niektórzy przypuszczają, że już wtedy został mianowany inkwizytorem ale nie ma na to żadnego potwierdzenia. W latach 30 i 40 XIII stulecia głosił kazania i skutecznie nawracał heretyków w całych północnych Włoszech. Z dostępnych źródeł wiadomo, że przebywał w Wenecji, Mantui, Vercelli, Bolonii i Rzymie. Znając dobrze heretyckie nauki potrafił z nimi walczyć, obnażać ich fałsz i błądzących prowadzić do poznania Prawdy. Obdarzony był łaską poznania dusz. Jeden z katarów chciał go ośmieszyć i będąc zupełnie zdrowym zgłosił się do Piotra z prośbą o uleczenie z bardzo bolesnej choroby. Dominikanin, posiadając dar prorocki, oznajmił, że jeżeli jest faktycznie chory to prosi Boga o jego uleczenie, jeśli zaś nie jest chory, to prosi Go o zesłanie na tego człowieka choroby którą sobie przypisał. I tak się stało – heretyk rozchorował się. Po kilki dniach walki z chorobą, skruszony zgłosił się do Piotra z prośbą o pomoc. Po uzdrowieniu, nawrócił się i stał się wiernym i gorliwym katolikiem.

Święty Piotr z Werony jest autorem dzieła „Summa contra hereticos” gdzie w formie dialogu Katolika z Katarem pokazane są błędy ówczesnych heretyków. Dla umocnienia owoców swojej działalności powołał do życia trzy stowarzyszenia: Stowarzyszenie Wiary miało za zadanie obronę fizyczną gdyż w czasie sporów dochodziło do regularnych bitew między ich uczestnikami. Stowarzyszenie Marii Dziewicy miało zadanie modlić się w intencji nawrócenia heretyków. Stanowiło ono dodatkowe wsparcie gdyż katarzy poddawali w wątpliwość Boskie Macierzyństwo Maryi. Trzecim była Szkoła Wiernych, tu uczono ludzi świeckich prawd wiary katolickiej by mogli samodzielnie bronić się przed herezją oraz tłumaczyć dogmaty błądzącym sąsiadom.

Dnia 13 czerwca 1251 roku Piotr z Werony zostaje mianowany inkwizytorem Lombardii. Jest to pierwszy znany dokument określający go inkwizytorem. W Niedzielę Palmową roku 1252 ogłasza w Mediolanie dwutygodniowy czas łaski. Heretyccy mieszkańcy miasta postanawiają usunąć zagrożenie dla swoich błędów i dwóch katarów Stefano Confalonieri, Manfredo da Giussano oraz Piotr Carino z Balsamo, który był kryminalistą wynajętym za pieniądze, przygotowują zamach na dominikańskiego zakonnika. Piotr i podróżujący z nim zakonnik o imieniu Domenico zostali napadnięci w trakcie pieszej wędrówki z Como do Mediolanu. Carino zadał Piotrowi kilka ciosów nożem w głowę i zaatakował brata Domenico. Umierający Piotr wypowiedział słowa: „w Twoje ręce Panie oddaję ducha mojego” i zaczął pisać na ziemi „Credo in Unum Deum” – wtedy Carino zadał ostateczny cios który był śmiertelny. Sprawcy uciekli a zwłoki Piotra znaleźli pracujący w pobliżu rolnicy. Brat Domenico zmarł pięć dni później składając zeznanie o przebiegu zbrodni. Ci, co znaleźli ciało zakonnika, złapali również mordercę i oddali go w ręce podesty (w średniowiecznych miastach włoskich najwyższy urzędnik o uprawnieniach sądowniczych i wojskowych). Zeznania Carina doprowadziły do ujawnienia spisku. Nikt ze sprawców nie został skazany na śmierć. Carino da Balsamo niedługo po aresztowaniu uciekł z więzienia i ostatecznie wstąpił do zakonu dominikanów. Zmarł po 40 latach ok. 1293 roku, wiodąc życie pokutnika i został ogłoszony błogosławionym.

Święty Piotr z Werony zginął śmiercią męczeńską 6 kwietnia 1252 roku. Niecały rok po śmierci papież Innocenty IV ogłosił go świętym. Jest patronem Lombardii, włoskich miast: Como, Cremona, Modena oraz matek, piwowarów, cierpiących na bóle głowy oraz inkwizytorów. W Kościele wspomnienie obchodzone jest 29 kwietnia natomiast u dominikanów 6 kwietnia i 4 czerwca. W ikonografii przedstawiany jest z raną w głowie lub mieczem wbitym w głowę. Nóż którym dokonano zabójstwa przechowywany jest jako relikwia w Seveso w kościele jemu poświęconym.

 

Św. Piotrze Inkwizytorze, wspomagaj nas i ucz wiary prawdziwej.

Nie pozwalaj nam wsłuchiwać się w obce i błędne nauki, nie pozwalaj zagubić się na drogach życia i zapomnieć, że nie ma wyższej wartości dla człowieka niż ratowanie własnej duszy.

Uproś nam u Chrystusa wierność i miłość do świętej Matki Kościoła i wstawiaj się za heretykami, by mogli i oni powrócić na łono Kościoła i osiągnąć zbawienie przez Chrystusa Pana naszego. Amen

Sąd Piłata

Piłat, gdy Jezus powiedział, że On jest Prawdą, Nauczycielem Prawdy, nie miał chęci zaprzeczenia, ale wziąwszy to na swój rozumek płytki a próżny, ściągnął ramiona i pół litując się, rzekł do Jezusa: A co to jest prawda? I natychmiast, jakby rzecz najmędrszą, najważniejszą, najniezbitszą powiedział, obraca się, odchodzi od Prawdy, którą ma przecie przed sobą, zostawia ją, myśląc, że zostawia Chrystusa pod mniemanym wrażeniem swej głębokiej filozofii, wychodzi do Żydów i mówi: Ja w Nim żadnej nie znajduje winy. I tym chętniej, tym bardziej teraz chce Go z ich rąk uwolnić, im bardziej jest przekonany, że Go zadziwił swoim rozumem, że w nim znalazł podziwiacza.

O, Piłacie! Jakże ty ciągle żyjesz w potomkach twoich! O, jakże wszyscy próżni mędrkowie i mędrkujący próżnisie materialni, cieleśni, żywy twój portret w sobie noszą. Taki sowizdrzał nauką i rozumem spotka się z prawdą Bożą, z nauką Kościoła, zajrzy jej w oczy: A co to jest? – powie, obróci się i idzie dalej, i goni za fraszką, goni za marnostką, za fałszywym ideałem, za fałszywym szczęściem, za cackiem, za lalką, a prawdzie Bożej jako raz tył podał, tak się więcej nie obróci. Prawda woła za nim; jej poważne głosy przez rozmaite osoby dochodzą uszu jego, ale on na każdy głos taki odpowiada swoim: A co to jest? Jeśli mu mówi Kościele, on: Albo to jest Kościół? Jeśli mu mówi o Chrystusie: Albo to jest Chrystus? Jeśli mu mówi o wierze: Albo to jest wiara? Jeśli mu mówią o Bogu: Albo to jest Bóg? I za każdą odpowiedzią, za każdym co to jest, przyniesie ci jakiś argumencik, wygłosi ci jakąś cytację przestarzałą, przegniłą, którą już tysiąc razy zbito, tysiąc razy w niwecz obrócono, on ci to przynosi jako rzecz nową i wykłada z upodobaniem, tak że ci się na sercu aż litościwo robi, że może w głowie człowieka powstać niedorzeczność taka – on ci ją roztacza jak paw swoje pióra, a potem obraca się jak Piłat i z zadowoleniem odchodzi. O, Piłacie, Piłacie! Jakiś był za czasów twoich, takiś sam i dzisiaj, taki sam podobno będziesz zawsze!

 
Piotr Semenenko CR; Kazania o męce i śmierci Pana Jezusa; Oficyna Wydawnicza Viator, Warszawa 2001

 

 

Schizmatyk i heretyk

Jakiś czas temu trafiła w moje ręce książka p. Marie-Anne Vanier „Bóg Ojciec Tajemnica Miłosierdzia; Ojcowie Kościoła o Bogu Ojcu”. Przekładu dokonali i przygotowali dla polskiego czytelnika księża: Marek Starowiejski oraz Józef Naumowicz. Przeglądam spis treści i autorów których teksty zostały zamieszczone, jest tu: Filon z Aleksandrii, św. Ireneusz, św. Atanazy, św. Bazyli Wielki, św. Cyryl, św. Ambroży, św. Augustyn, św. Grzegorz z Nazjanzu, Tertulian. I z pewnym zaskoczeniem czytam, raz i drugi – Marcin Luter z tekstem „Zrozumieć Boga, naszego Ojca”.

Parę dni temu kupiłem w księgarni dwie książki  z serii Klasyka Duchowości Wydawnictwa M, zacnego i którego pozycję wydawnicze są mi dobrze znane. Znalazłem w Internecie autorów zamieszczonych w tej serii: Tomasz a Kempis, dwie pozycje, św. Franciszek i św. Klara, św. Ludwik Grignon de Montfort oraz Jan z Kronsztadu(!).

Zaciekawiła mnie osoba tego ostatniego gdyż dotychczas o kimś takim nie słyszałem.

wikipedii: rosyjski duchowny prawosławny i działacz społeczny. W Kronsztadzie prowadził szeroko zakrojoną działalność charytatywną i duszpasterską, wspierając materialnie najuboższych mieszkańców miasta i głosząc wśród nich zasady prawosławnej moralności. Zorganizował dom pracy, w którym bezrobotni i bezdomni mieszkańcy Kronsztadu mogli znaleźć zatrudnienie i zakwaterowanie. Z czasem jego sława obrońcy najuboższych i charyzmatycznego kaznodziei rozprzestrzeniła się na cały kraj. Janowi Kronsztadzkiemu przypisywano dary leczenia siłą samej modlitwy i przepowiadania przyszłości. Na jego adres wpływały dary finansowe od osób prywatnych, które następnie przeznaczał na wsparcie dzieł dobroczynności, cerkwi i monasterów. Jego wystąpienia publiczne gromadziły tysiące wiernych. W 1894 został zaproszony do umierającego cara Aleksandra III.

Reprezentował skrajnie konserwatywne, nacjonalistyczne poglądy polityczne, w swoich kazaniach wielokrotnie poruszał tematy związane z bieżącą sytuacją Rosji. Sprzeciwiał się wszelkim reformom w państwie, twierdząc, że Rosja powinna pozostać monarchią absolutną, z prawosławiem jako jedyną panującą religią. Imperium Rosyjskie utożsamiał ze Świętą Rusią i królestwem Boga na ziemi, zapowiadając równocześnie jego upadek, o ile w kraju nadal będą szerzyły się idee liberalne, w tym równouprawnienie różnych wyznań. W ostatnich latach życia był związany z Czarną Sotnią.

Jest autorem wydanego pośmiertnie dziennika Moje życie w Chrystusie, w którym opisywał swoje dążenia do doskonalenia duchowego, pisał o walce z grzesznymi myślami i działaniami, notował modlitwy. Wiernych wzywał do konsekwentnego doskonalenia się w duchu ewangelicznym, oparcia swojego życia na miłości bliźniego, miłosierdziu i współczuciu, łagodności, posłuszeństwie, czystości i gotowości do wyrzeczeń.

Został kanonizowany w 1964 przez Rosyjski Kościół Prawosławny poza granicami Rosji, 14 czerwca 1990 również przez Rosyjski Kościół Prawosławny.

 

Wielce zastanawiające jest traktowanie przez księży katolickich Marcina Lutraherezjarchy na równi z Ojcami Kościoła. Autorzy przekładu w przedmowie narzekają, że wydawcy katoliccy bardzo zwlekali z wydanie jakiejś poprzedniej pozycji tej autorki. Jak widać sami wydawcy mają lepsze rozeznanie niż księża z profesorskimi tytułami.

Wydawnictwo M za to, ma problem z prymatem papieskim. Z jednej strony wydawane jest nauczanie Jana Pawła II, Biblia z komentarzem tego papieża, a z drugiej strony w klasyce duchowości jest autor kompletnie negujący prymat papieża w chrześcijaństwie. Promowany jest autor prawosławny, wyświecony przez Cerkiew rosyjską w czasach komunizmu, gdy Cerkiew była przybudówką rządzącej partii na odcinku „opium dla ludu”, a jej zwierzchnik był współpracownikiem i wykonawcą działań służb specjalnych państwa ateistycznego.

Krzepiący cholesterol!

Dietą, sposobem odżywiana zainteresowany jest prawie każdy z nas. Z biegiem czasu zainteresowanie to wzrasta i osoby w starszym wieku są specjalistami w tym zakresie.

cholesterolJedną z ciekawszych pozycji książkowych o współczesnej diecie, o zasadach odżywiania i zdrowiu każdego z nas, jak również działaniach koncernów farmaceutycznych jest wydawnictwo Uffe Ravnskov’a „Cholesterol naukowe kłamstwo” w podtytule jest informacja: Szeroko i przekonująco udowodnione stwierdzenie, że poziom cholesterolu nie ma wpływu na powstawanie i rozwój chorób serca i miażdżycy, jak to powszechnie propaguje medycyna i środki przekazu.

Kim jest autor? To lekarz z wykształcenia, pracował w szpitalach w Danii i Szwecji na oddziałach chirurgii, neurologii, pediatrii i rentgenologii. Jest autorem ponad 160 publikacji. Opublikował, w najwyżej cenionych publikacjach medycznych na świecie, ponad 40 artykułów krytycznych dotyczących związku cholesterolu z choroba wieńcową serca. Autor pokazuje karygodne błędy, niedbalstwo, tendencyjność i wręcz kłamstwo, jakie są używane, by osiągnąć zamierzony cel. Demaskowane jest połączenie finansowe między firmami farmaceutycznymi a autorami wielu badań naukowych. Przedstawiane zarzuty poparte są obszerną bibliografią. Do każdego rozdziału jest podana bogata bibliografia zawierająca od 20 do ponad 70 pozycji.

Oprócz wstępu książka zawiera 12 rozdziałów:

  1. „Dieta-serce” – trudna do zwalczenia hipoteza
  2. Dobroczynne tłuszcze nasycone
  3. Wysoki poziom cholesterolu nie powoduje chorób serca
  4. Wysoki poziom cholesterolu nie powoduje miażdżycy
  5. Eksperymenty na królikach są niemiarodajne
  6. Korzyści z rodzinnej hipercholesterolemii
  7. Eksperymenty na ludziach
  8. Statyny – zagrożenie dla życia człowieka
  9. Jak to szaleństwo się zaczęło?
  10. Przeciwnicy koncepcji „Dieta-serce”
  11. Zalety wysokiego poziomu cholesterolu
  12. Prawdziwa przyczyna

 

Przybliżę tu treść 11 rozdziału traktującego o zaletach dla zdrowia wysokiego poziomu cholesterolu we krwi. Już tytuł pierwszego podrozdziału jest zaskakujący: Starsi ludzie mający wysoki poziom cholesterolu żyją dłużej. Autor przytacza nie jedno a kilka badań które dają takie wyniki (15). Lekarz z Uniwersytetu w Yale zauważył, że starsze osoby z niskim poziomem cholesterolu umierały dwa razy częściej na zawał serca niż te z wysokim poziomem. Ignorowane są te dane lub też wrzucany jest do bardzo wygodnego worka – wyjątek potwierdzający regułę. Tylko, że nie jest to wyjątek a raczej reguła zaobserwowana w wielu innych badaniach. 11 badań potwierdziło tę zależność, poza tym należy pamiętać, że wysoki poziom cholesterolu nie jest czynnikiem ryzyka u kobiet.

Wysoki poziom cholesterolu zapobiega infekcjom – już w XX wieku opublikowano wyniki badań, że niski poziom cholesterolu jest czynnikiem ryzyka śmierci z powodu chorób przewodu pokarmowego i chorób układu oddechowego. Przez 15 lat naukowcy obserwowali ponad 100 tys. zdrowych ludzi w regionie San Francisco. Okazało się, że pacjenci mający niski poziom cholesterolu byli częściej przyjmowani do szpitali z powodu problemów z infekcjami układu oddechowego lub innymi infekcji.

Cholesterol oprócz tego, że przyjmowany jest w diecie, jest również produkowany przez nasz organizm. „Człowiek, jak inne ssaki, produkuje cholesterol przez całą dobę. Kiedy spożywamy dużo cholesterolu, produkcja naszego własnego cholesterolu automatycznie zmniejsza się. Jeśli spożywamy go bardzo mało, nasz organizm produkuje go znacznie więcej. Ten mechanizm utrzymuje cholesterol na stałym poziomie i jest to powodem tego, dlaczego tak trudno obniżyć poziom cholesterolu za pomocą diety”. Mechanizm produkcji cholesterolu może być uszkodzony co określane jest syndromem Smith-Lemli-Opitza. Dzieci z taką przypadłością mają od urodzenia bardzo niski poziom cholesterolu. W większości przypadków rodzą się one martwe lub umierają wkrótce po urodzeniu z powodu poważnych wad mózgu.

Naukowcy z Niemiec prowadzili badania nad alfa toksynami, są to substancje produkowane przez gronkowca złocistego. Okazało się, że tzw zły cholesterol LDL osłabiał szkodliwość alfa toksyny przez zahamowanie hemolizy (rozpadu) czerwonych krwinek. Czysty LDL całkowicie zatrzymywał hemolizę, a natomiast HDL („dobry” cholesterol) takich właściwości nie posiadał.

Można powiedzieć, że własności LDL wspierają działanie systemu odpornościowego człowieka.

Paru innych naukowców zauważyło, że alergie u dzieci związane są z niskim poziomem cholesterolu w ich organizmach. W szpitalu w Helsinkach obserwowano 200 dzieci od chwili narodzin do wieku 20 lat. Dzieci z zaburzeniami alergicznymi miały znacznie niższy poziom cholesterolu całkowitego jak i LDL od pozostałych.

Z badań wynika, że wysoki poziom cholesterolu nie ma żadnego wpływu na zdrowie kobiet, a wręcz przeciwnie – niski poziom cholesterolu jest przyczyną krótszego życia. W przypadku mężczyzn badania pokazują, że po 47 roku życia wysoki poziom cholesterolu nie stanowi żadnego czynnika ryzyka.

Sto lat temu panowało przekonanie, że choroba wieńcowa jest skutkiem infekcji. Hipoteza ta odeszła w zapomnienie, ale ostatnimi czasy zaczyna się jej odrodzenie. Opublikowano dużą ilość prac badawczych (ponad 100 prac) dotyczących bakterii TWAR podejrzanej o powodowanie powstawania choroby wieńcowej.

 

Ilość opozycji w opozycji

Grzech pierworodny Okrągłego Stołu, Magdalenki i „grubej kreski” w znacznym stopniu zdeterminował losy Polski po 1989 r. „Kręgosłup zdrady” stanowiła grupa, która w różnych konfiguracjach wciąż przewija się u steru władzy od wielu lat. Zawsze wymyślano nową hybrydę polityczną, by tylko mieć dostęp do sukna Rzeczpospolitej, wystarczy prześledzić jak przemieniały się jedne ugrupowania w inne, ale personalnie skład ich był podobny. Gdy pojawiły się partie, które mogły zagrozić hegemonii „grupy trzymającej władzę”, takie jak LPR czy Samoobrona, pojawiły się w mediach głośne tzw. Newsy i były szeroko nagłaśniane (wykreowane nierzadko) afery, które miały je kompromitować na przykład(tzw. Seks afera, czy tzw. Afera gruntowa) i przypinano im łatkę oszołomów i ekstremistów. A przecież to, co mówił Lepper o Klewkach i lądujących talibach, z czego zrobiono pośmiewisko, okazało się prawdą, tak jak to, co mówił o udziale Kaczyńskich w zmowie okrągłostołowej Zygmunt Wrzodak. Obu przypięto łatki oszołomów. Gdy po nich pojawili się narodowcy, zaczęto im zarzucać (np. w GP) pro-rosyjskość (skądinąd czas pokazał, że sympatie, które zarzucano niektórym osobom z ruchu narodowego nie tylko nie są prorosyjskie, ale wręcz antyrosyjskie). Byle tylko nie dopuścić do powstania realnej opozycji do układu zawartego z Kiszczakiem.

LK MagdalenkaGrupa trzymająca od dziesiątków lat władzę w Polsce, opracowuje scenariusze z wyprzedzeniem nawet kilkunastu lat. Przygotowuje koncesjonowaną opozycję, która stanie się zaczątkiem nowej władzy, gdy utrata władzy przez obecnie ją sprawującą stanie się nieuchronna, bo straci poparcie społeczne, a więc na tzw, podorędziu musi być opozycja, gotowa do przejęcia władzy. Wszczyna się spory, kłótnie między dotąd bliskimi sobie ideowo ludźmi, politykami, którzy wytykają sobie różne rzeczy, obwiniają się o to i tamto, jedni kierują się na lewo, drudzy na prawo. To nawet nie tak trudno zaobserwować, trzeba tylko wydostać się z kokonu narzucanej nam przez media i polityków „prawdy”, oglądu rzeczywistości. Czasem grupy te nawet szczerze wręcz zażarcie się kłócą o dostęp do władzy i pieniędzy, dzięki temu mamy więcej informacji na temat każdej ze skłóconych grup, bo w tej szarpaninie o polskie sukno zdradzają trochę szczegółów o kolegach-przeciwnikach. Ale chodzi tylko o dostęp do władzy i pieniędzy, nigdy natomiast – i to jest wyznacznikiem ich intencji i to m.in. pozwala ich zidentyfikować – nigdy o wymierne (nie zaś deklaratywne)wzmacnianie polskiego katolicyzmu.

Wszystkie partię obecne w parlamencie (zarówno lewica jak i prawica) mają ten sam program polityczny w kwestiach dotyczących najważniejszych problemów naszego kraju. Jeśli się przyjrzy fundamentalnym decyzjom w sprawie przyszłości Polski jak np.: udział obecnych elit w zmowie „okrągłego stołu”, zmowa z Magdalenki, zgoda na tzw. „plan Balcerowicza”, poparcie do wyjątkowo szkodliwej umowy stowarzyszeniowej z UE, poparcie dla wejścia Polski do UE na nierównych prawach, poparcie tzw. Konstytucji UE(Traktatu Lizbońskiego), zgoda na udział polskich żołnierzy w napaści na suwerenne kraje jak Irak czy Afganistan, wyrażenie zgody by na terytorium Polski były rozmieszczone obce wojska na zasadach eksterytorialności, aktywny udział w ekonomicznym rozbiorze Polski, współodpowiedzialność za „księżycowy” dług publiczny, poparcie dla sprowadzania do Polski żywności i nasion genetycznie zmodyfikowanych, udział w wielkich aferach prywatyzacyjnych ludzi z wszystkich partii rządzących i opozycyjnych, itd. Wszystkie partie w tych kluczowych decyzjach są zadziwiająco jednomyślne, także – podkreślam – PiS, który aktywnie przyczynił się do demontażu naszego państwa, wbrew głoszonym hasłom – podkreśla poseł IV i V kadencji Zygmunt Wrzodak.

 

Z książki: „PRAWICOWE DZIECI CZYLI BLEF IV RPLeszka Misiaka.

Str.210-211