Stanowczość w wychowaniu

Należy wychowywać dzieci w pewnym rygorze i trzeba umieć poskramiać tę naturę, która zawsze przejawia skłonność do realizacji swoich upodobań, zamiast wypełniać obowiązki. W drobnych sprawach dnia codziennego można ocenić, do jakiego stopnia dziecko panuje nad sobą. Z drugiej strony, w wychowaniu też nie chodzi o to, żeby zrobić z dziecka ascetę czy spartanina, i nie w tym rzecz, żeby tresować dzieci jak zwierzęta. Otóż trzeba postępować w taki sposób, aby pomóc im należeć do Pana Jezusa, co pozwoli im powiedzieć Bogu „tak”, kiedy ich o coś poprosi, o jakieś wyrzeczenie, bo będą przyzwyczajone do okazywania Mu uległości.

Niestety zbyt często współczesne wychowanie jest godne pożałowania. Zaczęto przyzwyczajać dzieci do postaw egoistycznych, ponieważ rodzice za bardzo oddają się im na służbę i nie przyzwyczajają ich do poświęceń, nie zachęcają wystarczająco do myślenia o rodzeństwie, do myślenia o innych. Rodzice dzieciom pobłażają, są u nich na służbie, wypytują o to, czego pragną. Dziecko chce jeść, dostaje jeść. Chce pić dostaje pić. Chce wyjść na spacer, rodzice z nim wychodzą. Bez przerwy im usługują. Takie wychowanie jest absolutnie godne pożałowania. Rodzicom nie przychodzi do głowy, żeby dziecku powiedzieć: „Zrezygnuj z tego, powinieneś sobie tego odmówić”. Jeśli tylko dziecko czegoś chce, od razu to dostaje. Dzieci wychowane w ten sposób mają w życiu dorosłym wielkie problemy z myśleniem o innych ludziach, którzy są wokół nich. Myślą tylko o sobie. Nie przyjdzie im do głowy, żeby zająć się sąsiadem, kiedy na przykład jest chory, ponieważ nie nauczono ich myślenia o innych, zanim pomyślą o sobie. Dlatego dzisiaj tak wielu młodych ludzi ma poważne problemy z poświęceniem się dla innych. Nie nauczono ich odmawiania sobie czegokolwiek.

Rodzice powinni trzymać w ryzach swoje dzieci już w wieku dwóch, trzech, czterech pięciu lat. Jako chrześcijanie muszą oni wiedzieć, że ich dzieci są zranione. Noszą w sobie rany, jak każdy człowiek, pozostawione przez grzech pierworodny, tak że od razu widać kiełkujące w nich wady, egoizm, słabość.

A zatem rodzie nie powinni pobłażać wadom swoich dzieci. Nie powinni sprzyjać ich zachciankom, egoizmowi, pierwszym przejawom pychy. Nie powinni mówić o taki dziecku na przykład w ten oto sposób: „Och, jaki on zabawny, popatrzcie tylko, jaki żywy, jaki dziarski”. Tak, dziarski, bo nosi w sobie pierwsze oznaki pychy. Niedługo powiedzą, że to zaleta. Pobłażacie dziecku, pobłażacie tej wadzie, a później jego pycha stanie się jeszcze większa. Nie mówcie o nim: „Ach! ten malutki, będzie z niego rozrabiaka, zobaczycie”. Tak, piękny rozrabiaka! Być może jeszcze będziecie płakać z jego powodu, kiedy utrwali swoje złe przyzwyczajenia i złe skłonności. Należy kochać w swych dzieciach to, co pochodzi od Boga, a nie od diabła, nie od grzechu, nie to, w czym przejawiają się ich złe skłonności.

 

Życie duchowe; abp Marcel Lefebvre; Wyd. Te Deum Warszawa 2020

 

Włodawa

DSC01831 Wlodawa miasto 3 religii i kulturWłodawa to niewielkie miasteczko położone w północno-wschodniej części województwa lubelskiego. Leży na wysokim brzegu rzeki Bug stanowiącej granicę z Białorusią. Przez miasto płynie też rzeczka Włodawka. Dzięki położeniu nad rzeką Bug miasto rozwijało się jako ośrodek handlu i tranzytu.
Włodawa zwana jest miastem trzech kultur: Polaków, Rusinów i Żydów, również miastem trzech religii.
Z pewnością odwiedzający to miasto mogą podziwiać trzy świątynie: barokowy kościół św. Ludwika z klasztorem paulinów, cerkiew dawniej unicką teraz prawosławną Narodzenia NMP oraz dwie synagogi – Wielką i Małą oraz budynek dawnego kahału – siedziby gminy żydowskiej.
Zachowało się sporo domów drewnianych, tak rzadko już spotykanych w zabudowie miejskiej.
Zapraszamy do galerii.

Nieposłuszny wyrostek

Cztery znaczenia wyrazu „ojciec”

Trzeci stopień nadużycia to młodzieniec nieposłuszny, przez co świat schodzi z drogi wskazanego przez rozum porządku. Jakże bowiem może liczyć na służebność dla siebie w podeszłym wieku ktoś, kto w młodości gardził okazywaniem posłuszeństwa wobec starszych.

Weszło to nawet w starożytne przysłowie, że nie będzie umiał rządzić taki, co przedtem odmówił komuś służebności. Dlatego to i Pan Jezus w czasie swego życia ziemskiego, gdy jeszcze nie doszedł do wymaganego prawem wieku nauczyciela, posłusznie spełniał polecenia rodziców (Łk 2,51). Zatem, jak od starców wymaga się trzeźwości i dojrzałości moralnej, tak od młodzieży słusznie wymaga się usłużności, podległości i posłuszeństwa. Dlatego to i w przykazaniach Prawa jako pierwszy obowiązek nakazana jest cześć ojca i matki (Wj 20, 12). Chociaż bowiem własny ojciec albo nie żyje, albo jest niegodny, to jednak jest dowiedzione, że aż do osiągnięcia dojrzałego i godnego wieku, synowie powinni darzyć ojcowską czcią jakiegoś żyjącego i jej godnego ojca.

Pismo św. mówi o ojcach w poczwórnym znaczeniu: ze względu na zrodzenie, ród, upominanie i wiek. O ojcu rodzonym mówi Jakub do Labana: „gdyby bojaźń ojca mego Izaaka nie była przy mnie, zabrałbyś wszystko, co moje” (Rdz 31, 4,2). Mówi się o ojcach rodu np. gdy Pan mówił z krzewu gorejącego do Mojżesza: „Jam jest Bóg ojców twoich, Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba”(Wj 3,6). O ojcostwie ze względu na upominanie i wiek mówił Mojżesz: „spytaj ojca swego, a oznajmi tobie; starszych twoich, a powiedzą ci” (Pp 32, 7).

Jeśli więc rodzony ojciec albo nie żyje, albo jest niegodziwy, wyrostek powinien być posłuszny upominaniem kogoś starszego. Bo jakże osiągnie cześć w starości, kto nie wytrzymał trudu dyscypliny w młodości? A nad czym człowiek pracuje, to będzie i zbierał. „Wszelkie karcenie na razie nie wydaje się przyjemne, ale smutne, potem jednak przynosi tym, którzy go doświadczyli, błogi plon sprawiedliwości” (Hbr 12,11). Jak więc nie będzie owoców na drzewie, na którym nie było pączków i kwiatu, tak i nie może osiągnąć w starości powinnej czci człowiek, który w młodości nie pracował nad zdobyciem jakowejś dyscypliny. A jakże można zdobyć dyscyplinę bez posłuszeństwa? Tak więc wyrostek bez posłuszeństwa jest zarazem wyrostkiem bez dyscypliny: ponieważ i samo posłuszeństwo, które jest matką wszystkich dyscyplin, wymaga wielkiego wysiłku, a miarę tego bierze od Chrystusa Pana, który z posłuszeństwa dla Ojca aż do śmierci, podjął się dobrowolnie zniewagi krzyża (Flp 2,8).

Krótkie moralia chrześcijańskie, redakcja naukowa Artur Andrzejuk, Warszawa-Londyn 2000

 

Boże Narodzenie i Nowy 2016 Rok

Śpiewajmy Panu z weselem,BN-2015

Jezus naszym przyjacielem,

Dziś na ziemię przychodzi,

Z Panny czystej się rodzi.

Złóżmy Mu ukłon głęboki,

Szanujmy Jego wyroki;

Bóg nieograniczony

Człowiekiem dziś zrodzony.

 

Kolęda ze zbioru „Pieśni nabożnych katolickich do użytku kościelnego i domowego”, reprint wydania z roku 1886

 

Bożych łask na święta oraz cały 2016 rok

dla nas wszystkich,

by razem z narodzeniem Jezusa,

rodziła się w nas wiara wytrwała,

silna i prowadząca do zbawienia.

                                                                                  życzą Grażyna i Rafał

 

 

Niepokalana Początkiem Zbawienia

NiepokalanaNa samym początku Adwentu mamy święto Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Święto to upamiętnia wydarzenie, które stoi na samym początku historii Zbawienia. Jest ono początkiem „duchowym”, podczas gdy Boże Narodzenie jest początkiem „fizycznym”, materialnym tego wydarzenia. Poprzez Niepokalane Poczęcie Bóg chciał przygotować drogę, jaką miał przyjść Jego Syn na ziemię. Niepokalanie Poczęta jest też zakończeniem oczekiwania na Zbawiciela przez lud wybrany. Cała historia Izraela w Starym Testamencie jest obrazem tego wyglądania. Rozmyślając o Święcie Niepokalanego Poczęcia dochodzimy do początków rodzaju ludzkiego. Najświętsza Maryja Panna była niepokalana tak jak jej pramatka Ewa. Pierwsi rodzice byli stworzeni bez grzechu oraz obdarzeni wielkimi łaskami. Posiadali rozum zdolny do poznawania dokładnie wszelkich rzeczy i uległy Bogu. Ich wola była posłuszna rozumowi i nie czuła pożądania złego, tylko skłonność do dobrego. Ciało nie podlegało żadnym cierpieniom, słabościom ani śmierci. Nie mieli żadnych trosk ani trudności. Wszelkie zwierzęta były im poddane i posłuszne. Gdyby pierwsi rodzice wytrwali w posłuszeństwie Bogu wszystkie wymienione dary i łaski byłyby naszym udziałem. Niestety pierwsi rodzice ulegli pokusie i przez grzech nieposłuszeństwa stracili je.

Wypędzając pierwszych rodziców z raju Bóg dał im nadzieję – „Położę nieprzyjaźń między tobą, a między niewiastą, między nasieniem twoim a nasieniem jej: ona zetrze głowę twoją” (Rdz 3,15). Bóg zapowiedział niewiastę, która będzie poskromicielką kusiciela.

„Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy: Bóg z nami” (Mt 1,22-23). Tak jak jutrzenka zwiastuje narodziny słońca tak Najświętsza Maryja Panna jest zapowiedzią przyjścia Zbawiciela. Tak jak Ewa przez swój grzech nieposłuszeństwa była przyczyną upadku ludzkości tak Maryja poprzez swoje posłuszeństwo ma naprawić zło. Została Ona uchroniona od grzechu pierworodnego, jej poczęcie było bez zmazy. Jako zapowiedź zasług Jej Syna, Jego Męki i Śmierci, jest uchroniona od grzechu. Bóg stworzył Ją w stanie pierwotnej niewinności. Będąc bez grzechu była Matka Boża również uchroniona od jakichkolwiek żądz, które to są skutkami grzechu pierworodnego. Skutkiem grzechu pierworodnego jest również śmierć. Najświętsza Maryja Panna nie podlegała śmierci, została wziętą do nieba razem z ciałem i duszą po zakończeniu Swojego ziemskiego życia.

Dogmat o Niepokalanym Poczęciu został ogłoszony 8 grudnia 1854 roku.

Definicja dogmatu o Niepokalanym Poczęciu NMP z bulli Ibeffabilis Deus(1854):

„…na chwałę Świętej i Niepodzielnej Trójcy, na cześć i uwielbienie Bogurodzicy Dziewicy, dla wywyższenia wiary katolickiej i rozkrzewienia religii chrześcijańskiej, powagą Pana naszego Jezusa Chrystusa, świętych Apostołów Piotra i Pawła oraz naszą ogłaszamy, orzekamy i określamy, że nauka, która utrzymuje, iż Najświętsza Maryja Panna od pierwszej chwili swojego poczęcia – mocą szczególnej łaski i przywileju wszechmogącego Boga oraz ze względu na przewidywane zasługi Jezusa Chrystusa, Zbawiciela rodzaju ludzkiego – została zachowana wolna od wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego, jest prawdą przez Boga objawioną i dlatego wszyscy wierni powinni w nią wytrwale i bez wahania wierzyć”.

Dzień 8 grudnia był wybrany nieprzypadkowo – już od kilku stuleci ten dzień uroczyście poświęcano Niepokalanemu Poczęciu NMP. Tego też dnia 1661 roku papież Aleksander VII podpisał bullę, w której znajduje się streszczenie dziejów kultu, a w 1708 roku papież Klemens XI ustanowił święto obowiązujące w całym Kościele.

W cztery lata po ogłoszeniu dogmatu Matka Boża potwierdza tę prawdę wiary w objawieniu w Lourdes. Tam na pytanie Bernadetty Soubirous, kim jest, odpowiedziała: Ja jestem Niepokalane Poczęcie!

Jednym z najbardziej znanych przejawów kultu maryjnego w Polsce są „Godzinki o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny”. Nabożeństwo to przywołuje zawarte w Starym Testamencie zapowiedzi i proroctwa związane z narodzeniem Niepokalanej oraz opisuje jej cnoty i przymioty. Pierwszy polski przekład został wydrukowany w roku 1482 w modlitewniku z pieśniami autorstwa bł. Władysława z Gielniowa. Obecny tekst Godzinek został prawdopodobnie ułożony przez tłumacza Pisma św. jezuitę ks. Jakuba Wujka.

Jest Niepokalane Poczęcie początkiem zbawienia, jest również zakończeniem okresu wyczekiwania przez naród wybrany na przyjście Zbawiciela. MB z aniolkamiNarodzenie Maryi Niepokalanie Poczętej to duchowe zakończenie oczekiwania. Nielicznym zostało to objawione. Należy do nich starzec Symeon, który otrzymał od Boga obietnicę, że przed swoją śmiercią ujrzy Zbawiciela. Rozpoznał Go przyniesionego przez Maryję i Józefa do świątyni wraz z darem w postaci gołębicy (Łk 2,25-35).

Poprzez Maryję przyszedł na świat Zbawiciel, dzięki Niej otworzyły się na powrót bramy niebios dla ludzi. I poprzez Nią przyjdzie Zbawiciel kolejny raz na ziemię, jak zapowiada św. Jan w Apokalipsie – ostatniej księdze Nowego Testamentu.

Módlmy się za św. Maksymilianem Kolbe słowami:

O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy, i za wszystkimi, którzy się do Ciebie nie uciekają, a szczególnie za masonami i poleconymi Tobie.

 

Tekst pierwotnie ukazał się w miesięczniku „Misericordia” Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim w GRUDNIU 2013 roku

Spotkałam Miłość

Doświadczenie Bożej Miłości otworzyło mnie na wiarę, stało się jej źródłem, a także początkiem nowego życia. Świat i wszystko to co do tej pory zdawało się mieć tak wielkie znaczenie, zastąpił zachwyt nad przenikającą wszystko Miłością, którą jest Bóg. Zanim jednak otrzymałam tą wielką łaskę, przez bardzo wiele lat poszukiwałam Boga. Syn-marnotrawnyTak się złożyło, że nie otrzymałam prawdziwego chrześcijańskiego wychowania, a jedynie jakiś rodzaj światła, który był tylko wstępem do prawdziwej wiary. Będąc małą dziewczynką byłam kilka razy w Kościele z kimś z rodziny, babcia nauczyła mnie pacierza, przystąpiłam do Pierwszej Komunii, ale mimo to w mojej rodzinie Bóg był tylko jakimś dodatkiem do życia, gdzieś na dalszym planie. We mnie jednak ciągle rodziła się przynaglająca potrzeba odkrycia Boga, wypływająca z jakiegoś rodzaju niepokoju i wewnętrznej pustki. Chciałam naprawdę Go poznać, zrozumieć Kim jest, a przede wszystkim uwierzyć w Jego istnienie. Niestety lata mijały a ja wciąż byłam osobą bardziej poszukującą, niż wierzącą. Obrzędy kościelne, lekcje religii, oddziaływały na mnie tylko w niewielkim stopniu. Bywały jakieś poruszenia serca na Oazie czy na pielgrzymce, ale one nie wypełniły mnie wiarą, Bóg nadal wydawał mi się tylko teoretycznym pojęciem.

Przyszedł czas kiedy założyłam własną rodzinę, wyszłam za mąż, urodziłam dzieci. Wciąż jednak błądziłam, wpadałam w pewien rodzaj skrajności. Po intensywnych praktykach religijnych, których głębi pomimo starań nie umiałam odkryć, przechodziłam do postawy typowej dla osoby „wierzącej – nie praktykującej”. Byłam letnią chrześcijanką, czasem latami nie praktykującą wiary.

Nastąpił jednak czas wielkiej próby…Kiedy miałam niewiele ponad trzydzieści lat, a mój najmłodszy syn zaledwie dziewięć miesięcy, zdiagnozowano u mnie nowotwór. MagdalenaStanęłam w obliczu czegoś co zdecydowanie mnie przerosło. Uświadomiłam sobie, że mogę umrzeć w każdej chwili… bardzo, bardzo się bałam…byłam przepełniona lękiem i rozpaczą. W myśl starego mądrego powiedzenia, że „jak trwoga to do Boga” zaczęłam intensywnie się modlić, chodzić do Kościoła i błagać Boga o życie i wewnętrzny pokój. Niestety wciąż nie było we mnie prawdziwej wiary. Gdzieś w głębi serca coś się tliło, ale nie przekładało się to na moją relację do Boga, On nadal jakby nie istniał. Przyszedł dzień, w którym poczułam wielki żal, że przez całe życie Go szukam, że tak bardzo go teraz potrzebuję, a On zdaje się milczeć. Pytałam w rozpaczy, czemu inni przychodzą do Kościoła, modlą się i czynią to z wiarą? A ja tak nie potrafię. Wielki ból i lęk budziła we mnie myśl, że stoję w obliczu śmierci, a tam po drugiej stronie nie ma nic, tylko pustka. Dziwne więc były te moje pretensje do Kogoś w Kogo istnienie miałam dopiero nadzieję uwierzyć.

Minęły dwa dni, był piątek, zdążyłam już zapomnieć o mojej pełnej skargi i żalu rozmowie z Bogiem. Wieczorem, jak co dzień uklękłam do różańca. Kiedy odmawiałam czwartą bądź trzecią Tajemnicę Bolesną nagle znalazłam się w Miłości, nie było to uczucie, ale stan przebywania w Niej. Miłość ta była potężna a zarazem subtelna i delikatna. Majestatyczna a zarazem pokorna, otaczała mnie i przenikała. Niemożliwa do opisania, byłam w Niej maleńkim pyłkiem, który Ona nieskończenie miłuje. Czas nie istniał, była tylko Miłość, w której przebywałam, trwałam. Nie wiem czy znajdowałam się wtedy w swoim ciele. Przepełniała mnie trwoga a zarazem głębokie szczęście. Kiedy powróciłam, jakby wyrwana z tej nieskończenie wielkiej Mocy, nie mogłam pojąć co właściwie się wydarzyło. Byłam zdumiona jakby oszołomiona tym doświadczeniem, przypomniałam sobie jednak, że kiedyś słyszałam, że to Bóg jest Miłością, uświadomiłam więc sobie, że to w Nim przebywałam. Wkroczyłam w stan nieustającego zachwytu, wielkiego pragnienia przebywania w tej Miłości nieustannie. Nie umiałam i nie chciałam, żyć bez Boga, to życie tu na ziemi stało się tęsknotą za Nim. Wszystko było inne, miłość, którą do tej pory czułam do bliskich zdawała się tylko zwyczajną troską, śmierć przestała przerażać, stała się bramą do przebywania w Miłości. Chciałam tylko wypełniać Wolę Boga, odpowiedzieć swoim życiem na ten dar, jaki otrzymałam. Przyszedł jednak czas kiedy musiałam zejść z mojej Góry Tabor, zmierzyć się z prawdą o sobie… Stopniowo uświadamiałam sobie jak wielka praca przede mną. Okazywało się, że Pan Bóg uchylając przede mną zasłonę z niczego mnie nie zwolnił. To był dopiero początek mojej drogi nawrócenia zbudowanej na wierze wypływającej z tego Spotkania. Krok po kroku odsłaniało się wszystko to co oddzielało mnie od Boga, co wymagało przemiany i uzdrowienia. Intensywność wspomnienia tamtego doświadczenia zacierała się, a życie stopniowo weryfikowało to co naprawdę jest na dnie mojego serca. Czemu Pan Bóg postanowił obdarzyć mnie łaską, której czuję się tak niegodna? Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Ale żyję nadzieją, że ostatecznie wypełnię Jego Wolę. Wciąż jestem na drodze nawrócenia, wciąż uczę się przyjmować cierpienie, rozumieć jego sens, oddawać wszystko Bogu, zmagać się ze swoimi słabościami i upadkami. Tym bardziej, że po dziesięciu latach od tego zdarzenia, znów zachorowałam na nowotwór, znów przeszłam trudne leczenie. Tamto doświadczenie pozostaje jednak moją siłą, celem, do którego zmierzam i nadzieją, że nie zmarnuję tej łaski, którą mnie Bóg obdarzył.

 

 

PIERWOTNIE TEKST  ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W MAJU 2014 ROKU.

Wielkanocne symbole pełne głębi

W najbliższym czasie będziemy obchodzić Święta Wielkiej Nocy. Nie tak dawno w rozmowach o przygotowaniach do nich usłyszałam: „Od jakichś trzech lat nie święcimy święconki, nie malujemy pisanek, nie…,
Podczas Niedzieli Wielkanocnej tylko podzieliliśmy się jajkiem, po czym każdy poszedł robić, co chce,
Jeśli nie będę chciała się oczyścić z „grzechu”, zmienić postępowania, to nie skłoni mnie do tego ani Wielkanoc, ani wszelkie postanowienia czy inne związane z tym obrzędy. Ja muszę chcieć,
Ja tam mam swoje własne układy z Bogiem i nie potrzebuję do tego obrządków”.

Czyżby dla niektórych nic nie pozostało z istoty okresu Wielkiego Postu, Wielkiego Tygodnia i Niedzieli Wielkanocnej?

Wielu z nas skupia się w tym okresie jedynie na zewnętrznych symbolach: pisankach, palmach, zajączkach, baziach, kurczaczkach i lukrowanych babkach. Stwarza się atmosferę krainy bezkresnej szczęśliwości.

A co z głębią tego Święta? Czy będziemy jej szukać?

ChrystusDla każdego prawdziwego katolika najważniejsze Święto w kościele to Wielkanoc.
Dzieje się tak, gdyż Święta te najpełniej wyrażają istotę naszej wiary, istotę chrześcijaństwa. Stawiają w centrum Jezusa i wydarzenia zbawcze jego męki, śmierci i zmartwychwstania. To Jezus, nasz Pan, zaprasza nas do wejścia w świat misterium paschalnego. Chrystus swoją męką i zmartwychwstaniem wysłużył nam „nowy akt stworzenia”, staliśmy się w nim dziećmi Boga, wolnymi od grzechu pierworodnego, z otwartą drogą do szczęścia wiecznego, ze świadomością, że przez Jezusa zwyciężony został szatan, grzech i śmierć.

Przygotowujemy się długo do przeżywania tych Świąt:

pościmy 40 dni w Wielkim Poście, czynimy różne postanowienia dotyczące zmiany naszego życia czy postępowania. Czasem nasze ofiary, pokutę i jałmużnę ofiarowujemy za innych – tych, których kochamy a oni potrzebują pomocy, duszom zmarłych, które czekają na nasze modlitwy i umartwienia,
– w Środę Popielcową od IV wieku głowy wiernych posypywane są popiołem ze spalonych zeszłorocznych palm wielkanocnych,
– w Niedzielę Palmową poprzedzającą Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego zanosimy do kościoła palmy do poświęcenia, aby te symbole zmartwychwstania i nieśmiertelności duszy chroniły nasz dom i żyjących w nim od chorób i wszelkiego zła,
– w zadumie i skupieniu staramy się uczestniczyć w Świętym Triduum Męki i Zmartwychwstania Pańskiego,
adorujemy krzyż, który jest znakiem naszego zbawienia,
święcimy w Wielką Sobotę jajko, będące dla nas symbolem nowego życia,
stawiamy wielkanocnego baranka na świątecznych stolach, gdyż jest on symbolem ofiary, którą za nas złożył Jezus Chrystus, ale też symbolem zwycięstwa Zmartwychwstałego nad śmiercią, złem i grzechem,
– w Niedzielę Wielkanocną dzielimy się w domach poświęconym jajkiem składając sobie życzenia.

Niech Zmartwychwstanie Pańskie, które przynosi odkupienie, trwa w nas i naszych rodzinach, niech przenika naszą codzienność i otwiera nas na działanie Bożej Miłości.
To jest dobry czas na odrodzenie naszego rodzinnego życia.
Spróbujmy wybaczać sobie, okazywać szacunek i miłość, zdobyć się na większą troskę o naszych chorych czy starych bliskich, poszukać wspólnego języka z dziećmi, poprawić sposób traktowania siebie nawzajem.Baranek

Wielkanocny baranek obecny na świątecznych stołach, w zdobieniach szat liturgicznych, w tabernakulach i antepediach ołtarzowych jest dla katolików symbolem ofiary, którą za nas złożył Jezus Chrystus, ale też symbolem zwycięstwa Zmartwychwstałego nad śmiercią, złem i grzechem.

Przez cały rok każda niedziela uobecnia nam radość ze Zmartwychwstania Jezusa, radość nowego życia w Nim a każdy piątek przywołuje wydarzenia męki i śmierci naszego Pana.

W Kościele nie ma rzeczy przypadkowych. Wszystkie obrzędy, znaki, gesty, kolory, ceremonie, wydarzenia mają swój głęboki sens i są zakorzenione w Piśmie Świętym i w Tradycji.
Z radością i dumą opowiadajmy historię i znaczenie Zmartwychwstania Pańskiego słowami pieśni:

Zwycięzca śmierci, piekła i szatana,
Wychodzi z grobu dnia trzeciego z rana
Naród niewierny trwoży się, przestrasza
Na cud Jonasza. Alleluja!
Ustąpcie od nas smutki, troski, żale,
Gdy Pan Zbawiciel tryumfuje w chwale;
Ojcu swojemu już uczynił zadość,
Nam niesie radość. Alleluja![1]

Starajmy się poszukiwać i odnaleźć w okresie Świat Wielkanocnych znaczenie i głębię obrzędów, przygotowań, symboli. Nie pozwólmy, aby pozbawione treści stały się pustymi znakami tego okresu, trwającymi tylko chwilę, ale nie przynoszącymi żadnych owoców.
Mnie osobiście ze Świętami Zmartwychwstania Pańskiego kojarzy się słowo alleluja.
„Alleluja to po prostu radość, która samą siebie śpiewa, radość, pragnąca wyrazić to, czego słowa nie mogą wyrazić. Czyż naprawdę w tym dniu Zmartwychwstania Pańskiego nie potrafimy choć raz zapomnieć o wszystkim, co nędzne i małe, wobec tej ogromnej, wspaniałej szansy naszego Jutra, szansy danej nam już dziś?”[2].

 

 

 

[1] Tekst i melodia ks. Michał Marcin Mioduszewski (1837 r.)

[2] Kardynał Joseph Ratzinger, późniejszy papież Benedykt XVI, 1979 r.

Cierpienie Matki

Od grzechu pierworodnego cierpienie splotło się nierozerwalnie z losem człowieka jako kara. Jednak od przyjścia Chrystusa cierpienie stało się najwyższym wyrazem miłości. „Cierpienie zostało głębiej wpisane w naturę kobiety niż mężczyzny. Ona nie potrafi rozwijać się inaczej niż w powiązaniu z cierpieniem i bólem. Nie rozwija się przecież inaczej niż będąc matką. Jeśli kobieta rodzi dzieci, to musi odbywać się to w bólu. Jeśli dzieci nie są jej dane, nosi w sobie swój los jak ukrytą ranę, z powodu której potajemnie cierpi, aż jej matczyna natura zostanie od tego uwolniona przez możliwość współcierpienia z innymi matkami. Dziewictwo, które z religijnych względów wyklucza macierzyństwo fizyczne, w żadnym wypadku nie jest drogą wyjścia z cierpienia; nie jest bowiem cofaniem się przed macierzyństwem. Przeciwnie, prawdziwa dziewicza dusza wybrała dla siebie tylko duchowe cierpienie związane z byciem matką, tylko troskę i poświęcenie wszystkich swych sił dla służby innym oraz zrezygnowała ze szczęścia płynącego z (własnego fizycznego) macierzyństwa; z miłości małżonka, ciepła rodzinnego domu, czułego kołysania owocu własnego łona. Nie ma dla kobiety legalnej drogi omijającej cierpienie, jedynie ślepa ścieżka obok, która prowadzi przez wypaczenie jej natury do upadku powierzonego jej dobra – rodziny.

Gdzie zamiast gotowości cierpienia wzmoże się obawa przed nim, gdzie dziewczyna lub kobieta znajdą zadowolenie lub cel w tym, by żyć we własnej ograniczoności, bezboleśnie i przyjemnie jak to tylko możliwe, tam nie może być już pełnej zgody z naturą kobiecości.(…) Być matką, znaczy cierpieć. Prawdziwa matka nie buntuje się przeciwko temu. Tak, ona jest pierwszą, która czerpiąc moc z macierzyństwa potrafi przyjąć i pokonać cierpienie. W związku z tym, że cierpienie w naturalny sposób jest jej bliskie, staje się ona dla rodziny i dla ludzkości mistrzynią sztuki przezwyciężania cierpienia. Cierpienie pokonywane jest miłością. Miłość wprowadza w cierpienie, ale też z niego wyprowadza, bo jest silniejsza niż cierpienie. Matka wie o tym, kiedy znosi dolegliwości ciążowe i bóle porodowe. Ma nadzieję na nowe życie po narodzinach, na kojące szczęście. Ta wiedza i nadzieja pozwala jej jako pierwszej przeczuć, że całe przemijające cierpienie, jeśli tylko nosi to cierpienie gorliwie i hojnie zjednoczona z cierpieniami Chrystusa i Maryi Matki Bolesnej, porównywalne jest z bólami, po których rozpocznie się nowe szczęśliwe życie. Zatem matka postrzega cierpienie jako cenę, którą trzeba zapłacić za szczęście wieczne”[1].

Ta „znajomość cierpienia” czyni matkę bardziej uzdolnioną do pocieszania innych Jeśli to dotyczy każdej prawdziwej matki, to wiemy, że każda matka tę silę otrzymała od Matki wszystkich matek, od Tej, która najbardziej cierpiała.

 

ks. Karol Stehlin FSSPX, Immaculata – Sapientia, Misericordia, Caritas, Te Deum 2014, 265-267

 


[1] O. Schneider, Vom Priestertum der Frau, Abensberg 1992, s. 68.

Katastrofa rodziny

Daję się zauważyć, że część rodziców zaniedbuje kształtowania charakteru u swoich dzieci. Widać w miejscu pracy, w naszym otoczeniu, w mediach ludzi dwudziestoletnich jak i starszych którzy są niedojrzali i chwiejni, słabi i nieodpowiedzialni, niepewni samych siebie i swej przyszłości.

Posiadają uzdolnienia techniczne i wykonują przyzwoicie płatną pracę jednak ich życie osobiste i rodzinne jest smutne i przygnębiające. Bardzo często zachowują się jak nastolatkowe, łącząc zdolności ludzi dorosłych z dziecięcą nieodpowiedzialnością. Jeśli są nawet wolni od wyniszczających nałogów(narkomania, uzależnienie od gier, komputerów) to postrzegają pracę zawodową jedynie jako sposób na zaspokojenie własnego ja, czy też ciężka praca służy „wydawaniu pieniędzy”.

Wielu z nich zachowuje się jak nieczuli na los innych narcyzi, nie troszcząc się o swych rodziców czy dzieci, o ile się na nie zdecydowali. Nie wyrośli z wielu postaw i nawyków wieku dziecięcego, z jakiegoś powodu nigdy nie wydorośleli.

Spora grupa ludzi wpadających w te problemy pochodzi z tzw normalnych rodzin. Wygląda na to, że różnica pomiędzy normalną a dysfunkcyjną rodziną ulega zatarciu. Wiele złych i niepokojących zjawisk zaczyna występować w typowych rodzinach. Dzieci dorastają w rodzinach gdzie rodzice są zapracowani, żyją razem, wygodnie i bezpiecznie a wszyscy korzystają z przyjemności i uroków życia.

Skąd się biorą te problemy?

W rodzinie skupionej na sobie samej, konsumpcyjnej, rodzice świadomie nie kształtują charakteru swoich dzieci. Życie rodzinne traktowane jest jak piknik, jako pasmo biernego oddawania się przyjemnościom co często powoduje później różnego rodzaju problemy. Skupienie się na sobie samym powoduje, że rodzice nie rozwijają cnót ani u siebie ani u dzieci.

Życie dorosłych jak i dzieci w takiej rodzinie koncentruje się na przyjemnościach – uprawianiu różnego rodzaju sportów, oglądaniu filmów i programów telewizyjnych, grach komputerowych, słuchaniu muzyki, przyjęciach i zakupach. Ma się wrażenie, że głównym ich wrogiem w życiu jest nuda, której starają się unikać za wszelką cenę. Dzieci są angażowane w różnego rodzaju przyjemne aktywności. Kontrola rodzicielska dotyczy ograniczania i zażegnywania kłótni i sprzeczek oraz by dzieci nie zrobiły sobie krzywdy czy też nie zniszczyły domu.

Jest to wychowanie konsumpcyjne, dni całe upływają na zabawie, rozrywce i zakupach. Trudno się dziwić, że wychowując się w takiej atmosferze w dorosłym życiu pracuje się tylko dla wydawania pieniędzy. Pracujemy wtedy by wydawać, produkujemy by konsumować. Oczywiście z czasem dziecinne piknikowe zabawy przestają być atrakcją i następuje przejście do coraz to ponętniejszych zabaw. W rodzinach konsumpcyjnych znaczna liczba dzieci w wieku szkolnym szybko się nudzi dotychczasowymi rozrywkami i zaczyna sięgać do silniejszych doznań: alkohol, narkotyki, seks, wandalizm, sporty ekstremalne, hazard. Życie ich skoncentrowane jest na rzeczach dlatego też bardziej cenią rzeczy niż ludzi i relacje z innymi. Innych ludzi traktują przedmiotowo, jako narzędzia do fajnej zabawy; stąd bierze się akceptacja prostytucji, obsceniczności i wyuzdania, niechcianych ciąż, życia bez ślubu.

Konsumpcyjni rodzice – prowadzą podwójne życie, w pracy są producentami, a w domu konsumentami. Stąd w dzieciach jest przekonanie, że pracuje się po to by konsumować. W domu nie ma miejsca na obowiązki, za to wypełniony jest on coraz to nowszymi gadżetami, przeznaczonymi do rozrywki, relaksu, zabawy. Dzieci widzą jedynie to i jest to dla nich wzorzec: wartością życia jest przyjemność. Konsumpcyjne życie jest skupione na teraźniejszości, bardzo rzadko myśli się o przyszłości, kim będą nasze dzieci, na kogo wyrosną, czym będą zajmowały się w dorosłym życiu, jak będą żyć. Rodzice konsumpcyjni wydają się spokojnie oczekiwać, że ich dzieci w naturalny sposób dorosną, że sumienie, zdrowy osąd, zrozumienie wraz z dojrzewaniem fizycznym pojawi się jak zarost u dojrzewającego młodzieńca. Charakter według ich mniemania należy zachować a nie kształtować.

konsumpcja

Konsumpcja – Mitch Griffiths

Rodzice w swoim wychowaniu zniżają się do poziomu swoich dzieci co jest zrozumiałe, ale niestety na tym poziomie pozostają. Nie starają się na pokazanie dzieciom wyższych szczebli do dorosłego życia. Niewiele robią, aby przygotować dzieci do odpowiedzialności w dorosłym życiu. Dzieci nie mają pojęcia na czym polega dorosłość – poza tym co zobaczą w kinie lub telewizji. Rodzice konsumpcyjni zdają się zapominać, że mają do wykonania pracę polegającą na formowaniu umysłu, serca i woli u dziecka jak i ukształtowaniu sumienia i charakteru. Rodzice ci dosyć łatwo ulegają różnego rodzaju zachciankom dzieci, nawet jeśli uważają to za błąd. Często w życiu rodzinnym akceptują zachowanie które publicznie negują. Uśmiech i zadowolenie dziecka jest ważniejsze niż prawdziwe dobro. Przyzwyczaja się dzieci, że kaprysy i zachcianki są ważniejsze niż głos sumienia. W przyszłości ich dzieci będą kierować się emocjami a nie rozumem. W takiej rodzinie ojciec nie jest autorytetem gdyż nie uczy on odróżniania dobra od zła jednoznacznie i zdecydowanie. Sprawy moralności pozostawione są kobiecie. Ojciec traktowany jest jako ktoś, może nawet sympatyczny, choć jest trochę nudny. Czasami traktowany jest przez dzieci jak starszy brat. W domu widują go zajmującego się rozrywką(czytanie książek, gazet, oglądanie TV, pielęgnacja hobby, uprawianie sportu) i drobnymi naprawami. Dzieci nie mają okazji zobaczyć jak ojciec zarabia na życie(dzieci często nie rozumieją tego pojęcia), nie widzą jak pracuje. Ojciec w takiej rodzinie rzadko okazuje szacunek i wdzięczność żonie.

W rodzinie praktyki religijne ograniczone są do niezbędnego minimum. Uczestnictwo w nabożeństwach wynika raczej z rutyny i przyzwyczajenia. W życiu rodzinnym brak jest miejsca na codzienną modlitwę. Bóg jest słowem a nie osobą z którą należy się liczyć. W oczach dziecka rodzice nie wydają się być odpowiedzialni przed kimkolwiek jedynie przed napiętymi terminami.

Rodzice oglądając telewizje bezkrytycznie, nawet z programami „dla dorosłych” dają do zrozumienia, że to co dla dzieci jest złe dla dorosłych jest dobre. Kwestia tego co jest dobre a co złe zależy wtedy od wieku, dojrzałości.

Dzieci z rodzin konsumpcyjnych wydają się nie mieć żadnych problemów, są miłe, schludne i uśmiechnięte, aktywne w działaniach które lubią. Przyzwyczajone są do przyjemnych doznań, chcą być lubiane bez względu na to co czynią. Przyzwyczajenie do traktowania na równi z dorosłymi powoduje, że brak im dobrych manier. Wydają się być beztroskie.

Dzieci z rodzin konsumpcyjnych mają niską tolerancję dla trudności czy też drobnych niedogodności. Mały ból a nawet tylko jego groźba, wprowadza je w przerażenie . Starają się unikać wszelkiego rodzaju nieprzyjemnych obowiązków i „kłopotów” – wywiązywania się z obietnic, umów, odrabiania lekcji, prac domowych, dotrzymywania terminów. Podchodzą, że wszystko można obrócić w żart, nie ma znaczenia, że może to być dla drugiej osoby krzywdzące. Ich prawo do zabawy jest ważniejsze od praw i uczuć innych. Podejście do życia mają stałe: przede wszystkim ja, wszystko inne nie ma znaczenia.

imagesDzieci takie okazują mało szacunku, jeśli w ogóle, dla osób spoza rodzimy: gości, przyjaciół rodziców, nauczycieli, sprzedawców, sąsiadów, Rzadko kiedy okazują dobre maniery w miejscu publicznym, prawie w ogóle nie używają słów „proszę”, „dziękuję” i „przepraszam”. W czasie świąt i urodzin z zapałem rozpakowują prezenty, zapominając podziękować za nie i nie widzą w tym żadnego problemu.

Pomimo tego, że rodzice tworzą im atmosferę by dobrze się czuły traktują ich bez szacunku. W słowach i deklaracjach nawet „lubią tatę i mamę”, ale nie postrzegają rodziców jako osoby godne naśladowania. Autorytetami są dla nich gwiazdy przemysłu rozrywkowego, komicy, muzycy, postacie fikcyjne z filmów. Wiedzą o ich życiu prawie wszystko, nie znając historii swojej rodziny, nie wiedzą absolutnie nic o swych dziadkach, dalsi przodkowie to już prehistoria. Zupełnie nie przejmą się tym, że sprawiają wstyd swojej rodzinie poprzez swoje zachowanie lub ubiór. Często nawet nie rozumieją tego gdyż nikt im nie wytłumaczył jakie zachowanie jest gorszące. Dzieci takie często skarżą się na sytuacje na które nie mają wpływu jak:, pogoda, uzasadnione opóźnienia, dyskomfort fizyczny, różnicę charakterów. Życiem ich zarządzali dorośli dlatego też nie nauczyli się rozwiązywać problemów. Z doświadczenia wiedzą, że wystarczy poczekać a problem zostanie przez rodziców rozwiązany; nauczeni są uciekania a nie rozwiązywania problemów. Dzieci z takich rodzin raczej nie mają swoich zainteresowań poza oglądaniem telewizji, grami komputerowymi, przeglądaniem Internetu i słuchaniem muzyki(często hałaśliwej i ogłuszającej). Wydają się całkowicie uzależnieni od gadżetów elektronicznych i bez nich nie potrafią poradzić sobie w życiu. Znają na pamięć teksty dziesiątków piosenek, reklam i dialogów z filmów ale nauczenie się dziesięciorga przykazań jest ponad ich siły.

Najczęściej nie potrafią dostrzec kłamstwa w reklamie, sloganach czy też hasłach politycznych. Ślepo podążają za większością. Wiedzą, że coś jest fajne ale nie potrafią powiedzieć dlaczego. Rzadko zadają sobie to pytanie „dlaczego” chyba, że chcą przeciwstawić się rodzicom lub innemu autorytetowi. Wykazują małe zainteresowanie tym co dzieje poza ich domem szkołą i boiskiem do zabawy. Nie potrafią czerpać zadowolenia z dobrze wykonanej pracy, z wypełnienia obowiązku, służby innym. Zadowolenie daje im tylko rozrywka, a jeśli zadanie nie jest „zabawne” to nie są nim zainteresowane.

Z powodu tego, że prawie nigdy nie muszą czekać na realizację swoich pragnień mają słabe wyczucie czasu. Nie potrafią ocenić ile czasu zajmie im realizacja konkretnego zadania. Najczęściej niewłaściwie to szacują co powoduje że przekładają na później poważne prace a małe obowiązki przytłaczają je. Nie mają pojęcia czym jest termin jak również czym jest systematyczna praca w narzuconych sobie ramach czasowych. Wydają się być uwięzieni w teraźniejszości i niestety ten stan zachowują w wieku dojrzałym i w życiu dorosłym.

Koniec studiów jest dla wielu z takich ludzi końcem beztroskiego życia, a nie zakończeniem przygotowania do życia dorosłego. Teraz czekają na nich tylko praca, codzienne obowiązki ograniczona swoboda i niski standard życia.

 

Za artykułem „Rodziny na drodze ku katastrofie” w Zawsze Wierni nr6(175)

 

Wiele z rzeczy tu przedstawionych spotykam obok siebie, w rodzinie, wśród znajomych. Zastanawiając się nad problemem „wychowania bezstresowego” pytałem siebie skąd jest bierze się przyzwolenie dorosłych na takie wychowanie. Artykuł ten daje, w sporym zakresie, odpowiedź na te pytania.

 

 

Święta Zofia Rzymianka

 

Wspomnienie 15 maja

Żyła najprawdopodobniej w II wieku po narodzeniu Chrystusa w czasach cesarza Hadriana. Była wdową pochodzącą ze wschodnich terenów Cesarstwa Rzymskiego. zofiaPrzybyła do Rzymu z trzema córkami: Pistis (Wiara), Elpis (Nadzieja) oraz Agape (Miłość), po łacinie Fides, Spes i Caritas.
W Rzymie poznały naukę Jezusa Chrystusa i pomimo trwających w mieście prześladowań przyjęły wiarę chrześcijańską. Swoją postawą i żarliwością były wzorem i przykładem dla współwyznawców. Informacja o Zofii i jej córkach szybko dotarła do władz. Zostały uwięzione gdyż nie chciały zaprzeć się wiary w Chrystusa. Po bezskutecznych próbach przekonania ich do porzucenia wiary, zostały poddane torturom. Najpierw nieletnie córki (Pistis miała 12 lat, Elpis 10 lat a Agape 9 lat), którym matka słowem dodawała otuchy a na końcu umęczono ich matkę.
Zofia znaczy z języka greckiego „mądrość”. W historii męczeństwa świętej Zofii i jej córek widać, na czym polega prawdziwa mądrość. Jest to poznanie Chrystusa, przyjęcie tego, co głosi i naucza oraz trwanie w wierze mimo męczeństwa i tortur. Mądrością jest odnoszenie wszystkiego, co nas spotyka do Boga. Tak jak dała nam przykład święta Zofia, Bóg jest naszą ostoją i żadne doczesne tragedie nie powinny oddalać nas od Niego.
Święta Zofia jest opiekunką wdów, jest wzywana w niedoli i w przypadku szkód wyrządzonych przez przymrozki.
Imiona córek Zofii są bardzo popularne na całym świecie: w Rosji i Bułgarii (Wiera, Nadzieżda i Lubow), jak również w krajach anglojęzycznych (Faith, Hope i Charity). W Polsce spotyka się jedynie imię Nadzieja.
Również imię Zofia cieszy się nie malejącą popularności. W Polsce jest znane od średniowiecza. To imię (Sonka) nosiła królowa polska od 1424 r., czwarta żona Władysława Jagiełły, matka Władysława III Warneńczyka i Kazimierza IV Jagiellończyka.
Najstarsze przedstawienia św. Zofii w Polsce pochodzą z XV w.
Najbardziej znaną świątynią poświęconą św. Zofii jest Hagia Sophia w Konstantynopolu, wystawiona w IV wieku przez cesarza Konstantyna Wielkiego, który edyktem mediolańskim w 313 r. zapewnił swobodę wyznania chrześcijanom.
W Polsce kościoły pod wezwaniem świętej Zofii nie są popularne. Jednym z najstarszych jest świątynia w Tarnogórze (woj. lubelskie) z połowy XVI wieku. W 1980 roku, po 50 latach zawieszenia działalności odrodziło się istniejące od 1410 roku, bractwo świętej Zofii przy kościele św. Marka Ewangelisty w Krakowie.
Święta Zofia była czczona od wieków w małopolskiej miejscowości Bobowa. Już w XIV wieku istniał tam kościół pod jej wezwaniem. Postać świętej była też w pieczęci miasta aż do utraty praw miejskich w 1924 r. Kilka lat temu obrano świętą Zofię patronką Bobowej.
Imię Zofia przeszło do przysłów ludowych: Święta Zofija kłosy rozwija, Święta Zofija kwiaty rozwija, Za świętą Zofiją pola w kłos wybiją, Na świętą Zofiję deszcz po polach bije, Dla świętej Zosi kłos się podnosi. Od imienia Zofia pochodzą nazwy wielu miejscowości w Polsce.

Aklamacja do św. Zofii:
„Sławna Święta Zofio
Tyś jest Bogu miła.
Z Twemi Trzema córkami
Racz się modlić za nami, Alleluja!”

Modlitwa
Boże, któryś świętą Zofię przedziwnym męstwem matki chrześcijanki obdarzył, a święte jej córki Wiarę, Nadzieję i Miłość cnotami, których imiona nosiły, w najwyższym stopniu wzbogacił, daj nam za ich wstawieniem się nie z imienia tylko, lecz z uczynków i z wiernej Tobie służby być chrześcijanami. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który żyje i króluje w Niebie i na ziemi. Amen.

 

PIERWOTNIE TEKST ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W MAJU 2012 ROKU.

Demografia

Zapaść demograficzna

Nowy rok skłania nas do planowania i podejmowania zobowiązań. Te nasze działania opierają się na przewidywaniu przyszłości, tej osobistej, naszych rodzin, kraju a nawet całego świata. W planowaniu korzystamy z naszych wyobrażeń i wiedzy, ale też wspomagamy się przepowiedniami, prognozami i analizami. Zapowiadany koniec świata nie nastąpił, kalendarz Majów odszedł do historii a my mamy żyć dalej. I patrząc na nasze życie codzienne nie zawsze zauważamy, że jest nas Polaków coraz mniej. Każdy zaraz powie, że tak jest, bo zna nie jedną osobę, która wyjechała w poszukiwaniu lepszego życia za granicą. Ale jest to tylko jeden z powodów. Innym, i to znacznie ważniejszym, jest niski współczynnik dzietności. To określenie, choć brzmi jak z komedii Stanisława Barei, po bliższym poznaniu i analizie powinno nas przerazić i zakłócić najczęściej optymistyczne wizje przyszłości. Współczynnik ten określa liczbę urodzonych dzieci przypadających na jedną kobietę w wieku od 15 do 49 lat. Przyjmuje się, iż współczynnik dzietności między 2,10 a 2,15 jest poziomem zapewniającym zastępowalność pokoleń.
W roku 2012, według informacji „Dziennika Gazeta Prawna”, w Polsce wskaźnik ten wynosi 1,3 i na 228 krajów na świecie nasz kraj zajmuje 208 miejsce. Oglądając się wokół siebie nie jesteśmy zdziwieni wielkością tego wskaźnika. Coraz więcej rodzin ma tylko jedno dziecko lub wcale. Rodziny z większą ilością dzieci to rzadkość.
Wielu może zapytać, jakie to zjawisko może mieć skutki dla nas i naszego życia? Do czego w życiu codziennym potrzebna jest zastępowalność pokoleń?
Oznacza to, że osób starszych będzie więcej niż młodzieży. W konsekwencji prowadzi to do sytuacji, że jest coraz więcej osób na emeryturze a zmniejsza się liczba osób pracujących. Żłobki i przedszkola będziemy zamieniali na domy dla starców. Koniecznym stało się już dziś przesunięcie czasu przejścia na emeryturę. Dzisiejszy 67 rok życia do przejścia na emeryturę jest skutkiem zapaści demograficznej.demografia Można powiedzieć, że dzisiejsi emeryci doprowadzili do konieczności wprowadzenia takich rozwiązań. Nie możemy się łudzić czy oszukiwać – będzie coraz trudniej. Coraz mniejsza liczba Polaków będzie powodować, że emerytury w przyszłości będą coraz mniejsze. Będą powstawały domy opieki dla osób starszych, tylko nie wiadomo, kto będzie w nich pracował. Jak sami widzimy jest część młodzieży, która chce dorabiać się poza granicami Polski. To powoduje, że ci, którzy pozostają muszą podjąć się większych obowiązków.
Wskaźnik dzietności na poziomie 1,3 sprawia, że Polacy jako naród wymierają. Już od roku 1990 ludność w Polsce przestała wzrastać, a niedługo wejdziemy w fazę zmniejszania się liczebności narodu.
Rozmawiając o tym zjawisku wiele osób twierdzi, że nie stać nas na posiadanie dzieci. Słyszy się głosy, że wychowanie dziecka jest kosztowne i nie stać nas na posiadanie więcej niż jednego, no może dwójki dzieci. Patrząc na zamieszczony wykres możemy zastanowić się nad taką opinią. Wynikałoby, że przez cały okres PRL’u byliśmy bardzo bogaci, gdyż był przyrost ludności. Widać, że dopiero po 1989 roku zatrzymaliśmy się w naszym przyroście liczebnym. Okazuje się, że to nie tylko polski problem. Niemal wszystkie kraje europejskie mają podobne wskaźniki i zdążają do zapaści w mniejszym lub większym tempie. Twierdzenie, że bieda w Polsce jest przyczyną zastoju przyrostu ludności jest błędem. Z problemem demografii próbują od dawna uporać się Niemcy, Austriacy, Węgrzy, Szwedzi, Holendrzy, Rosjanie, Ukraińcy. Niemal wszystkie kraje europejskie. Z wyjątkiem Francji i Anglii, ale tylko dlatego, że w tych krajach jest spora mniejszość z krajów muzułmańskich i to te społeczności zawyżają wyniki demograficzne.
Przyczyną zapaści demograficznej w Polsce, jak i całej Europie, jest promowany styl życia. Jest to nastawienie na konsumpcję, na życie poświęcone zaspokajaniu rozdmuchanych przez media potrzeb i skupienie na własnych przyjemnościach i rozrywkach. Przy takim rozumieniu życia zaczyna brakować miejsca nawet na jedno dziecko lub postrzegane jest ono, jako istotna przeszkoda w karierze i realizacji siebie. Większe rodziny są już bardzo rzadko spotykane. Okazuje się, że partie rządzące i opozycyjne nie są zainteresowane rozwiązywaniem problemów demograficznych, gdyż skutki działań w zakresie podniesienia dzietności i lansowania wielodzietnego modelu rodziny będą widoczne za 15 czy 20 lat, gdyż w demografii o takich przedziałach czasu mówimy. Dla polityków najważniejsze jest zwycięstwo w najbliższych wyborach a to ogranicza perspektywę do 4 lub 6 lat.rodzina
Poddawanie się współczesnej modzie w tym zakresie jest ignorowaniem Bożego polecenia: „Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi”(Rdz 1,28).
Często pojawia się pytanie, dlaczego ludzie cierpią, dlaczego spotyka nas nieszczęście, a nie widzi się, że sami na siebie je sprowadzamy przez ignorowanie Bożych poleceń i nakazów. Bóg oczekuje wykonania swojej woli a cała historia przedstawiona w Starym Testamencie uczy, że za swoje grzechy naród musi odpokutować lub ponieść karę.

 

PIERWOTNIE TEKST  ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W STYCZNIU 2013 ROKU.

Święta Rodzina wzorem dla nas

           rodzina

„…i był im posłuszny”

W niedzielę oktawy Bożego Narodzenia obchodzimy święto Świętej Rodziny.
Tym samym Kościół przedstawia nam wzór do naśladowania w naszych rodzinach.rodzina
Po przygotowaniach do narodzenia Pana Jezusa w ziemskiej rodzinie i radości z przyjścia na świat Zbawiciela zaczyna się codzienność; dla rodziny Jezusa i dla każdej ludzkiej rodziny.
Pan Jezus wzrastał w swojej ziemskiej rodzinie właśnie w codzienności. Składały się na nią zwykłe rodzinne życie, praca codzienna, nakazane przepisami prawa obowiązki i modlitwy. I tak przez ponad trzydzieści lat.
Święta Rodzina spełniała wolę Boga Ojca w małych, codziennych sprawach. Pan Jezus dojrzewał bez cudownych przemian, niezwykłych zdarzeń, bogatego, dostatniego życia, niezwykłych przygód, podróży czy nadzwyczajnych praktyk religijnych. Święta Rodzina doświadczyła braku dachu nad głową, gdy Jezus miał przyjść na świat, lęku i zagrożenia życia, gdy musiała uciekać przed prześladowaniem Heroda, emigracji i problemu wyobcowania po powrocie z niej w związku z ucieczką i pobytem w Egipcie, przerażenia i zatrwożenia wynikającego ze świadomości misji jaką miał Jezus do wykonania na świecie, ciężkiej pracy świętego Józefa i potem Jezusa dla utrzymania całej rodziny.
Okres ten opisują słowa z ewangelii świętego Łukasza: „I poszedł z nimi, i przybył do Nazaretu, i był im posłuszny… Jezus zaś wzrastał w mądrości i w latach, i w łasce u Boga i u ludzi.” (Łk2,51-52), a charakteryzują słowa „i był im posłuszny”.
Było to posłuszeństwo doskonałe, skoro trwało tyle lat.
Dotyczyło i pozostaje dla nas wzorem podporządkowania się przede wszystkim Bogu, ale również, prawowitej władzy i drugiemu człowiekowi.
Może tak być, gdy posłuszeństwo jest realizowane w atmosferze wzajemnego zaufania, miłości, oddania sobie, szacunku i harmonii w rodzinie. Zwyczajna codzienność uczyniła z Jezusa silnego mężczyznę, wrażliwego na przeżycia innych, na ich wiarę, sprawiedliwego i wytrzymałego i pozwoliła mu, gdy nadszedł Jego czas, rozpocząć działalność nauczycielską.

Gdy zastanowimy się nad naszą codziennością w rodzinach możemy zauważyć, że największym problemem jest nieposłuszeństwo, czasem przekora, uzasadniane ograniczaniem wolności. Tymczasem wolność nie jest tożsama z samowolą. Jest nieodłącznie związana z odpowiedzialnością i trzeba się uczyć jej używania przez codzienne sytuacje w rodzinnym życiu. Rodzice w dzisiejszych rodzinach nie zawsze o tym pamiętają i nie zawsze potrafią wychować dziecko do odpowiedzialności, czyli do odpowiedzialnego wykonywania swoich życiowych zadań.
Czasem rodzice zapominają, że w procesie wychowania powinni przekazywać dzieciom wartości. Często też dają sami przykład i przekazują fałszywy obraz życia sugerując, że życie może być łatwe i przyjemne. Zapominają dodać, że w świecie istnieje dobro i zło, że podlegamy skutkom grzechu pierworodnego i stajemy się niewolnikami grzechu. Nie przygotowują swoich dzieci do trudów życia, do porażek, do ciężkiej pracy jednocześnie nie mówiąc o tym, że osiągnięcie czegoś wartościowego w życiu daje poczucie satysfakcji i własnej wartości, daje wiele radości i poczucie spełnienia.
Dobrze wiec uczyć, że warto zadawać sobie pytanie czy to, co chcę zrobić uczyni mnie lepszym człowiekiem. Czy to, co chcę uczynić jest zgodne z przykazaniami Bożymi i kościelnymi, czy moje postępowanie nie przyniesie szkody drugiemu człowiekowi?
Każdy człowiek ma zakodowane pragnienie bycia dobrym, pragnienie bycia szczęśliwym, pragnienie harmonii z drugim człowiekiem i ze światem. Nie osiągniemy tego odrzucając w swoim życiu Boga, nie szanując rodziców, nie zauważając potrzeby okazywania miłości naszym dzieciom.

Obraz Świętej Rodziny z Sanktuarium w Kaliszu ilustruje nam przenikanie się tego, co Kalisz Sanktuarium św.Józefaziemskie z boską rzeczywistością. Te dwa światy przenikają się w znaku krzyża. To Bóg Ojciec poprzez Ducha Świętego i Jezusa Chrystusa Odkupiciela zsyła na ludzi, na ziemskie rodziny łaski i dary pozwalające śmiało realizować przez każdego z nas Boży plan jemu przeznaczony. Jednocześnie rodzina wyobrażona na obrazie pokazuje kierunek i cel drogi człowieka.
Rodzice, trzymając dziecko za ręce, bezpiecznie prowadzą je po ścieżkach życia a ono z ufnością się temu poddaje. Wszyscy troje zaś prowadzeni są przez łaski płynące od Boga.
A jakie są nasze rodziny? Czy panuje w nich miłość i wzajemny szacunek? Czy w codziennym zabieganiu znajdujemy dla siebie czas? Jak może funkcjonować rodzina, której członkowie mijają się w pośpiechu i codziennym zabieganiu? Niestety, wspólne oglądanie telewizji nie zastąpi rodzinnych wycieczek, spacerów, zabaw i rozmów. Podobnie spędzanie wolnego czasu w soboty i niedziele w centrach handlowych nie służy pogłębianiu więzi rodzinnych i nie jest tym samym, co spotkanie z rodziną czy przyjaciółmi. Wyprawa do restauracji nie przewyższa obiadu przygotowanego i zjedzonego wspólnie w domu.
Niedawno minął czas świątecznych prezentów i próśb do Świętego Mikołaja o nie. współczesna rodzinaPrzeczytałam w Internecie listę dziecięcych życzeń. Z jednej strony prośby o laptopa, motorynkę, MP3, komórkę, wyjazd za granicę na wakacje, a z drugiej strony prośba o spacer z rodzicami, o miłość rodziców, o czas im poświęcony. Jedno i drugie napawa smutkiem.
Uciekamy często sami przed sobą. Rezygnujemy z lepszego poznania siebie. Sami w naszych rodzinach fundujemy sobie samotność. Włączamy dziecku telewizor lub kupujemy komputer, najnowocześniejszą komórkę, najnowszą grę komputerową i nie zauważamy jak w ciszy i spokoju oddalamy się od siebie nawzajem. Więzi buduje się w codzienności, w małych, drobnych sprawach, we wspólnym przeżywaniu życia. Wspólne pokonywanie życiowych trudności i przeciwności, rozwiązywanie problemów rodziny scala ją i czyni odporną na życiowe niespodzianki. Odwołując się do Boga, możemy mieć gwarancję szczęśliwego przeżycia swojego ziemskiego życia.

Tekst był opublikowany w miesięczniku „Misericordia” Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim w styczniu 2012 roku

Boże Narodzenie 2013

 ikona

Nie było miejsca dla Ciebie,
W Betlejem, w żadnej gospodzie
i narodziłeś się Jezu
w stajni, w ubóstwie i chłodzie.

Aby z łatwością każdy znalazł miejsce dla Narodzonej Miłości w swoim sercu i rodzinie
w czas Bożego Narodzenia i każdego dnia Nowego 2014 Roku
życzą Grażyna i Rafał

 

Sto lat …miłości do Ojczyzny

1 i 2 listopada – cała Polska mmilosc ojczyznyobilizuje się w tych dniach. Ludzie jadą z jednego krańca kraju na drugi, aby odwiedzić groby swoich bliskich. Dobrze, że pamiętamy o rodzinnych grobach, dobrze, że mobilizujemy się do sprzątania i modlitwy przy nich czy uczestnictwa we mszach świętych odprawianych na cmentarzach. Często zamawiamy też msze święte za zmarłych ze swoich rodzin.
Ale z roku na rok przybywa tych, którzy tłumacząc się zapracowaniem, zapalą wirtualne świeczki na wirtualnych cmentarzach za całkiem rzeczywiste pieniądze. I na tym poprzestaną.
Coraz więcej dziedzin życia podlega wirtualizacji. Stoimy u progu ogromnych zmian w tym zakresie.
Wzrasta mobilność ludzi, poszukują oni pracy w dużych miastach, za granicą, budują w nowych miejscach domy za uzyskane kredyty. Często młodzi ludzie są wykorzenieni ze swoich środowisk, z rodziny, z ojczyzny. Bardzo często budują wirtualny świat, który nie pomaga im odnaleźć się ani w rodzinie, którą zakładają, ani w środowisku pracy ani na koniec w społeczeństwie –w swojej ojczyźnie. Pojawiają się groźne zjawiska: zapamiętania niewolniczego w pracy, pożądania wciąż nowych dóbr, niezdrowa rywalizacja w posiadaniu przedmiotów, rozwody, brak cierpliwości i poszanowania dla inności drugiego człowieka, brak czasu dla własnych dzieci. Trauma, depresja, psychoterapie- o tym słyszymy coraz częściej. Czujemy się zagubieni w świecie, gdzie coraz trudniej spotkać życzliwego, uśmiechniętego człowieka, który znajdzie czas, aby nas wysłuchać.
Warto może w tych dniach zadumy przy grobach swoich bliskich pomyśleć, jak możemy się bronić przed złym wpływem tych zjawisk.. Moim zdaniem pielęgnowanie pamięci o zmarłych może nas chronić przed problemami wynikającymi z wirtualizacji życia.
Przede wszystkim znajomość losów swojej rodziny pozwala na budowanie silnej tożsamości, szczególnie młodego pokolenia. Z historii życia członków naszych rodzin, którzy już odeszli z tego świata możemy uczyć się historii, możemy czerpać wzory sumiennej pracy zawodowej, zaangażowania w sprawy lokalnej społeczności czy oddania swojej rodzinie. Każda historia jest niepowtarzalna, każda może mieć wartość dla tych, którzy zostali. Zbierajmy wspomnienia o tych, którzy odeszli, powtarzajmy anegdoty z ich życia, podpiszmy zdjęcia, które pozostały, opowiadajmy dzieciom o ich rodzicach, dziadkach czy protoplastach ich rodziny. Jeśli pamięć będzie żywa i intensywna, będą wciąż blisko nas wypełniając pustkę, która czasem się pojawia, poczucie osamotnienia będzie mniej dokuczliwe a czasem będą też źródłem rady w różnych życiowych sytuacjach.
Poczucie ciągłości, znajomość swoich korzeni jest dobrym lekarstwem na wyalienowanie ludzi we współczesnym świecie.
Możemy zachęcić dzieci do stworzenia przy pomocy dostępnych programów drzewa genealogicznego ich rodziny, prezentacji multimedialnej ze zdjęciami i nagranymi głosami członków rodziny czy albumów zdjęciowych.
Takie właśnie refleksje przyszły mi do głowy, gdy patrzyłam na pomnik rodziny Jabłońskich na cmentarzu w Zamościu. Ojciec –powstaniec styczniowy, więzień Cytadeli i zesłaniec na Sybir, syn zamordowany w Katyniu. Ten pomnik „opowiada” nam w prostych słowach i datach historię patriotyzmu tej rodziny.

Tekst został pierwotnie opublikowany w miesięczniku „Misericordia” Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim w listopadzie 2011 roku