Potępienie liberalizmu i socjalizmu

„Ten położon jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu
I na znak, któremu sprzeciwiać się będą ”(Łk 2,34).

Z powodu Pana Jezusa świat na dwa podzielił się obozy: na tych, którzy stoją przy Nim, i tych, którzy przeciw Niemu walczą; tak jest teraz i tak też będzie aż do skończenia świata, a raczej aż do dni Antychrysta, który za dopuszczeniem Bożym poruszy ziemię i piekło całe, żeby zawojować Kościół święty, czyli królestwo Boże na ziemi.

Walka ta zapowiedziana była już w raju: „Położę nieprzyjaźń między tobą a między niewiastą; i między nasieniem twym a nasieniem jej; ona zetrze głowę twoją, a ty czyhać będziesz na piętę jej.” O tej walce często mówi Pismo Święte Starego Zakonu, ilekroć np. wspomina o synach Bożych a synach Belialowych. Walkę tę zaciętą i nieustającą, w której chodzi o chwałę Bożą, a zarazem o zbawienie nasze, bardzo wyraźnie przepowiada sam Pan Jezus, kiedy ostrzega uczniów swoich, że prześladowanie cierpieć będą dla Imienia Jego i kiedy im mówi: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, iż będziecie płakać i lamentować wy, a świat się będzie weselił”. Apostołowie też często wspominają o tej walce, jaka wre między światem, ciałem i czartem, z jednej strony, a między tymi wszystkimi, którzy „chcą pobożnie żyć w Jezusie Chrystusie”.

Walka ta toczy się na zewnątrz i wewnątrz każdego z nas; a ktokolwiek jej nie doznaje, najczęściej bywa znakiem, że już poddał się wrogom Chrystusowym i że mało, albo wcale nie dba o chwałę Bożą i własne zbawienie.

Na zewnątrz była taka walka od czasów apostołów przez trzysta lat aż do dni cesarza Konstantyna Wielkiego, kiedy to usiłowano Kościół święty i wiarę Chrystusową utopić we krwi jej wyznawców. W tym czasie więcej niż jedenaście milionów chrześcijan życie za Boga i wiarę położyło. Potem nastały herezje i schizmy rozmaite, którymi możni tego świata posługiwali się ku ujarzmieniu Kościoła świętego , i starali się dopuścić, żeby na Boga więcej się oglądano, aniżeli na nich.

Ta walka z herezją nie ustała po dni nasze, ale trwać będzie aż do skończenia świata. Było tak, jest i będzie, że wciąż znajdować się będą ludzie, którzy wymysły swoje przedkładają nad słowo Boże, i wbrew owemu słowu Pisma Świętego, że „nie jest pod niebem inne imię dane ludziom, w którym byśmy mieli być zbawieni”, zwodzą drugich płonnymi obiecankami, byle ich odwieść od Pana Jezusa i Oblubienicy Jego, świętego Kościoła katolickiego. Takimi wymysłami są oprócz innych herezji jawnych, które z dawnych czasów dotrwały, nowsze, jako to liberalizm i socjalizm. Są one gorsze od dawnych, bo obłudnie wmawiają, w ludzi nieopatrznych i wiarę świętą nie dość znających, że można być liberałem, nawet socjalistą, a zarazem pozostać katolikiem. Wierutne to kłamstwo, bo Kościół święty wielokrotnie potępił główne zasady tak liberalizmu, jak i socjalizmu, i ktokolwiek tych zasad się trzyma, ten odstąpił Boga, i prawdy Jego. Bo jak jeden tylko jest Bóg, tak też jedna tylko jest prawda Jego.

Wewnątrz nas zaś odbywa się ta walka w trojakim głównie kierunku, o którym mówi św. Jan: „Nie miłujcie świata, ani tego, co jest na świecie; jeśli kto miłuje świat, nie masz w nim ojcowskiej miłości. Albowiem wszystko, co jest na świecie, jest pożądliwością ciała i pożądliwością oczu i pycha żywota”. Ktokolwiek ceni sobie dobrobyt więcej niż spokój sumienia, kto rozkosze i przyjemności połączone z używaniem stwia ponad przykazania Boże i kościelne, kto wreszcie szuka chwały i wziętości u ludzi więcej niż chwały u Boga – taki niechaj wie, że do niego stosuje się owo straszne słowo Pana Jezusa: „Kto ni jest ze Mną, przeciw Mnie jest; a kto nie zgromadza ze Mną, rozprasza”. Wglądnijże każdy w siebie, czy z zasad i z życia swego należysz do obozu Chrystusowego, czy też raczej do obozu szatana?

 

Ks. Henryk Jackowski SI

 

Socjalizm i komunizm potępiony przez papieży – Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu, Sandomierz 2009

 

Zapiski więzienne – fragment

6.I.1954

Dziwna to sprawa z tymi Herodami. Gdy przesadzają w swej nienawiści stają się apostołami sprawy, którą zwalczają. Herod pierwszy uwierzył w „Króla Żydowskiego”. Zrobił Mu potężną propagandę w całej Jerozolimie. Wysłał do Betlejem naprzód Mędrców. epa_wyszynski550Zasadził do Ksiąg Proroczych uczonych w Piśmie, aby zbadali dobrze, gdzie miał narodzić się Chrystus. Potwierdzili oni nowinę Mędrców. Świat stanął na nogi. Jeszcze Jezus „niemowlęciem”, a już świat herodiański drży. Co to będzie, gdy Chrystus urośnie!

Jednak nie trzeba wyrzekać się tych apostołów nienawiści, którzy szukają Boga z nienawiścią w sercu i wszystkim głoszą swoją nienawiść. W nienawiści jest wiara, jest lęk, jest uznanie mocy, jest obawa przed wpływami. Przyjdą ludzie, którzy odrzucą nienawiść i zrozumieją nienawidzonego Boga. Prześladowcy Boga pracują dla Jego chwały.

Niewiara ma swój sens: nie tylko w tym, że ujawnia słabsze mózgi o nędznej pojemności, niezdolne ogarnąć Boga, ale przede wszystkim w tym, że jest zachętą do wysiłku myślowego, do szukania Prawdy, do wnikliwości, niepokoju.

 

Stefan Kardynał Wyszyński; Zapiski więzienne; Editions du Dialogue Paris 1982.

 

 

W 62 rocznicę uwięzienia Prymasa Polski, Stefana kard. Wyszyńskiego.

Błogosławiony Ładysław z Gielniowa

bl-ladyslawUrodził się w Gielniowie k. Przysuchy w 1440 roku, zmarł w Warszawie 4 lub 5 maja 1505 roku. Na chrzcie św. otrzymał imiona Marcin Jan. O początkach jego życia niewiele można powiedzieć gdyż nie zachowały się informacja z tego okresu. Wiadomo, że uczył się w Uniwersytecie Jagiellońskim. Działalność nowego zakonu bernardynów w Krakowie prawdopodobnie spowodowała, że przerwał studia i wstąpił do tego zgromadzenia przyjmując imię Władysława (spotyka się również formę Ładysław). Brak jest również informacji o pierwszych latach w zakonie jak i kiedy otrzymał święcenia kapłańskie. Wiadomo na pewno, że w latach 1486-1487 przebywał w Krakowie gdzie pełnił funkcję egzaminatora w sprawie cudów, jakie miały miejsce za przyczyną bł. Szymona z Lipnicy. W latach 1487-1490 oraz 1496-1499 sprawował urząd wikariusza prowincji oraz prowincjała. Za jego rządów polska prowincja bernardynów powiększyła się o lokalizację w Skępem i Połocku.

Po zakończeniu nauki Ładysław został skierowany do klasztoru w Warszawie i objął obowiązki kaznodziei. Na tym stanowisku okrył się Gielniowczyk sławą najznakomitszego kaznodziei bernardyńskiego XV wieku. Przez współczesnych sobie określany był „Kaznodzieją płomiennym”, gdyż głosił Słowo Boże z wielkim zapałem i pasją a język jego był prosty i obrazowy. Żaden kościół nie był w stanie pomieścić wiernych chętnych słuchania jego nauk. Niejednokrotnie w trakcie kazania wpadał w ekstazę. Był również mistrzem i znawcą dusz oraz wybornym ich lekarzem i przewodnikiem. Znany był z umartwiania swego ciała i zmysłów.

Energicznie i nad wyraz skutecznie poprowadził istniejące bractwa kościelne oraz założył Bractwo św. Anny. Uczestnictwo w Bractwie związane było z obowiązkiem codziennego odmawiana: Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, Wierzę w Boga, oraz Dziesięciu przykazań Bożych. Poza tym należało żyć zgodnie z nakazami zawartymi w tych modlitwach oraz unikać pijaństwa, zgorszenia i obmowy, starać się być użytecznymi dla wszystkich, postępować szczerze i otwarcie, nie wynosić się dumą a w nieszczęściu nie upadać na duchu. Propagowanie przez bractwa życia według powyższych zasad dało podwaliny pod społeczne odrodzenie.

Ładysław był autorem wielu modlitw jak i pieśni religijnych w języku polskim. Poświęcone były one głownie Męce Pana Jezusa oraz osobie Matki Bożej. Był tłumaczem na język polski z łaciny godzinek o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny i o św. Annie.

Przez wielu literaturoznawców Ładysław z Gielniowa określany jest pierwszym poetą piszącym w języku polskim. Do znanych jego utworów należy „Żołtarz (Psałterz) Jezusów czyli piętnaście rozmyślań o Bożym umęczeniu”:

Jezusa Judasz przedał za pieniądze nędzne,
Bog Ociec Syna wydal na zbawienie duszne.
Jezus kiedy wieczerzał, swe ciało rozdawał,
Apostoły swe smętne swoją krwią napawał.

Jezus w ogrodek wstąpił <z> swymi miłosniki,
Trzykroć się Oćcu modlił za wszytki grzeszniki;
Krwawy pot s niego płynął dla boju silnego.
Duszo miła, oględaj miłosnika twego!

Wprowadzenie pieśni polskich na użytek kościelny było podstawą rozwoju języka polskiego.

Władysław głosił kazania do samej śmierci. Ostatnim było kazanie wielkopiątkowe w 1505, które wywarło niezapomniane wrażenie na mieszkańcach Warszawy. W trakcie nauki na temat Męki Pańskiej zakonnik wpadł w ekstazę i na oczach zgromadzonego tłumu uniósł się w górę ponad ambonę i zaczął wołać „Jezu, Jezu”. Wycieńczonego księdza zaniesiono do infirmerii, ale nie odzyskał już sił i zmarł 4 maja.

Kult jego rozpoczął się zaraz po jego śmierci. Opinia o jego świętości była powszechna. W roku 1522, gdy w mieście wybuchła zaraza mieszkańcy spontanicznie nawiedzili jego grób i modlili się o jego wstawiennictwo w tym ciężkim czasie. Drugi raz miasto zostało uratowane od zarazy w 1705 roku. Dnia 15 czerwca 1604 roku senat miasta Warszawy z wdzięczności za opiekę na stolicą ogłosił Ładysława z Gielniowa patronem i szczególnym opiekunem Warszawy.

W roku 1627 rozpoczęto proces beatyfikacyjny i w roku 1650 papież Benedykt XIV wydał dekret zaliczający Ładysława w poczet błogosławionych Kościoła Katolickiego. W roku 1759 papież Klemens XIII ogłosił go patronem Królestwa Polskiego i Litwy. W roku 1962 papież Jan XXIII ogłosił go patronem Warszawy. Obecnie bł. Ładysław jest patronem drugorzędnym, a główną Patronką Warszawy jest Najświętsza Maryja Panna Łaskawa.

Głównym miejscem jego kultu jest kościół św. Anny w Warszawie gdzie znajdują się relikwie bł. Ładysława oraz kaplica jemu poświęcona. Drugim miejscem kultu jest Gielniów, miejsce jego urodzenia. W roku 1988 została utworzona na warszawskim Ursynowie parafia pod wezwaniem bł. Władysława z Gielniowa.

W ikonografii przedstawiany jest w pobliżu słupa biczowania oraz z biczem w ręku (sam siebie biczował).

Wspomnienie bł. Ładysława z Gielniowa przypada na dzień 25 września.

 

 

PIERWOTNIE TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM WE WRZEŚNIU 2014 ROKU.

Spotkałam Miłość

Doświadczenie Bożej Miłości otworzyło mnie na wiarę, stało się jej źródłem, a także początkiem nowego życia. Świat i wszystko to co do tej pory zdawało się mieć tak wielkie znaczenie, zastąpił zachwyt nad przenikającą wszystko Miłością, którą jest Bóg. Zanim jednak otrzymałam tą wielką łaskę, przez bardzo wiele lat poszukiwałam Boga. Syn-marnotrawnyTak się złożyło, że nie otrzymałam prawdziwego chrześcijańskiego wychowania, a jedynie jakiś rodzaj światła, który był tylko wstępem do prawdziwej wiary. Będąc małą dziewczynką byłam kilka razy w Kościele z kimś z rodziny, babcia nauczyła mnie pacierza, przystąpiłam do Pierwszej Komunii, ale mimo to w mojej rodzinie Bóg był tylko jakimś dodatkiem do życia, gdzieś na dalszym planie. We mnie jednak ciągle rodziła się przynaglająca potrzeba odkrycia Boga, wypływająca z jakiegoś rodzaju niepokoju i wewnętrznej pustki. Chciałam naprawdę Go poznać, zrozumieć Kim jest, a przede wszystkim uwierzyć w Jego istnienie. Niestety lata mijały a ja wciąż byłam osobą bardziej poszukującą, niż wierzącą. Obrzędy kościelne, lekcje religii, oddziaływały na mnie tylko w niewielkim stopniu. Bywały jakieś poruszenia serca na Oazie czy na pielgrzymce, ale one nie wypełniły mnie wiarą, Bóg nadal wydawał mi się tylko teoretycznym pojęciem.

Przyszedł czas kiedy założyłam własną rodzinę, wyszłam za mąż, urodziłam dzieci. Wciąż jednak błądziłam, wpadałam w pewien rodzaj skrajności. Po intensywnych praktykach religijnych, których głębi pomimo starań nie umiałam odkryć, przechodziłam do postawy typowej dla osoby „wierzącej – nie praktykującej”. Byłam letnią chrześcijanką, czasem latami nie praktykującą wiary.

Nastąpił jednak czas wielkiej próby…Kiedy miałam niewiele ponad trzydzieści lat, a mój najmłodszy syn zaledwie dziewięć miesięcy, zdiagnozowano u mnie nowotwór. MagdalenaStanęłam w obliczu czegoś co zdecydowanie mnie przerosło. Uświadomiłam sobie, że mogę umrzeć w każdej chwili… bardzo, bardzo się bałam…byłam przepełniona lękiem i rozpaczą. W myśl starego mądrego powiedzenia, że „jak trwoga to do Boga” zaczęłam intensywnie się modlić, chodzić do Kościoła i błagać Boga o życie i wewnętrzny pokój. Niestety wciąż nie było we mnie prawdziwej wiary. Gdzieś w głębi serca coś się tliło, ale nie przekładało się to na moją relację do Boga, On nadal jakby nie istniał. Przyszedł dzień, w którym poczułam wielki żal, że przez całe życie Go szukam, że tak bardzo go teraz potrzebuję, a On zdaje się milczeć. Pytałam w rozpaczy, czemu inni przychodzą do Kościoła, modlą się i czynią to z wiarą? A ja tak nie potrafię. Wielki ból i lęk budziła we mnie myśl, że stoję w obliczu śmierci, a tam po drugiej stronie nie ma nic, tylko pustka. Dziwne więc były te moje pretensje do Kogoś w Kogo istnienie miałam dopiero nadzieję uwierzyć.

Minęły dwa dni, był piątek, zdążyłam już zapomnieć o mojej pełnej skargi i żalu rozmowie z Bogiem. Wieczorem, jak co dzień uklękłam do różańca. Kiedy odmawiałam czwartą bądź trzecią Tajemnicę Bolesną nagle znalazłam się w Miłości, nie było to uczucie, ale stan przebywania w Niej. Miłość ta była potężna a zarazem subtelna i delikatna. Majestatyczna a zarazem pokorna, otaczała mnie i przenikała. Niemożliwa do opisania, byłam w Niej maleńkim pyłkiem, który Ona nieskończenie miłuje. Czas nie istniał, była tylko Miłość, w której przebywałam, trwałam. Nie wiem czy znajdowałam się wtedy w swoim ciele. Przepełniała mnie trwoga a zarazem głębokie szczęście. Kiedy powróciłam, jakby wyrwana z tej nieskończenie wielkiej Mocy, nie mogłam pojąć co właściwie się wydarzyło. Byłam zdumiona jakby oszołomiona tym doświadczeniem, przypomniałam sobie jednak, że kiedyś słyszałam, że to Bóg jest Miłością, uświadomiłam więc sobie, że to w Nim przebywałam. Wkroczyłam w stan nieustającego zachwytu, wielkiego pragnienia przebywania w tej Miłości nieustannie. Nie umiałam i nie chciałam, żyć bez Boga, to życie tu na ziemi stało się tęsknotą za Nim. Wszystko było inne, miłość, którą do tej pory czułam do bliskich zdawała się tylko zwyczajną troską, śmierć przestała przerażać, stała się bramą do przebywania w Miłości. Chciałam tylko wypełniać Wolę Boga, odpowiedzieć swoim życiem na ten dar, jaki otrzymałam. Przyszedł jednak czas kiedy musiałam zejść z mojej Góry Tabor, zmierzyć się z prawdą o sobie… Stopniowo uświadamiałam sobie jak wielka praca przede mną. Okazywało się, że Pan Bóg uchylając przede mną zasłonę z niczego mnie nie zwolnił. To był dopiero początek mojej drogi nawrócenia zbudowanej na wierze wypływającej z tego Spotkania. Krok po kroku odsłaniało się wszystko to co oddzielało mnie od Boga, co wymagało przemiany i uzdrowienia. Intensywność wspomnienia tamtego doświadczenia zacierała się, a życie stopniowo weryfikowało to co naprawdę jest na dnie mojego serca. Czemu Pan Bóg postanowił obdarzyć mnie łaską, której czuję się tak niegodna? Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Ale żyję nadzieją, że ostatecznie wypełnię Jego Wolę. Wciąż jestem na drodze nawrócenia, wciąż uczę się przyjmować cierpienie, rozumieć jego sens, oddawać wszystko Bogu, zmagać się ze swoimi słabościami i upadkami. Tym bardziej, że po dziesięciu latach od tego zdarzenia, znów zachorowałam na nowotwór, znów przeszłam trudne leczenie. Tamto doświadczenie pozostaje jednak moją siłą, celem, do którego zmierzam i nadzieją, że nie zmarnuję tej łaski, którą mnie Bóg obdarzył.

 

 

PIERWOTNIE TEKST  ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W MAJU 2014 ROKU.

Święty Stanisław Kostka herbu Dąbrowa

Urodził się w Rostowie ok. 4 km od Przasnysza na Mazowszu w końcu grudnia 1550 roku, zmarł 15 sierpnia 1568 roku w Rzymie. Dokładny dzień jego urodzin jest nieznany. Ojcem jego był Jan, kasztelan zakroczymski. Krewny jego ojca, również Jan Kostka, był kasztelanem gdańskim oraz w dwóch pierwszych wolnych elekcjach był wśród kandydatów do objęcia korony. Św. Stanisław miał trzech braci i dwie siostry.St.Kostka

Pierwsze nauki pobierał w domu rodzinnym gdzie jego nauczycielem był Jan Biliński, który uczył go także później w Wiedniu. Do 14 roku życia przebywał w domu, dalsza nauka miała odbywać się za granicą. Wybrano Wiedeń – stolicę cesarstwa gdzie mieściły się szkoły jezuitów cieszące się sławą i renomą. Na naukę wysłany został Stanisław razem ze swoim starszym bratem Pawłem. Bracia Kostkowie dotarli do Wiednia 24 lipca 1564 roku w dniu śmierci cesarza Ferdynanda. Przyszły święty wraz ze swoim bratem, wychowawcą Bilińskim, sługą, kuzynem również Stanisławem oraz Bernardem Maciejowski późniejszym kardynałem i prymasem Polski zamieszkali na stancji u protestanckiego gospodarza. Początkowo nauka sprawiała Stanisławowi trudności gdyż miał pewne zaległości, w drugim roku nauki należał do najlepszych uczniów. Zawdzięczał to wielkim zdolnościom jak również pracowitości, pilności i sumienności. Wyróżniał się pobożnością, skromnością i umiarkowaniem. Często pozostawał w kościele lub kaplicy na adoracji Najświętszego Sakramentu. Odznaczał się szczególnym nabożeństwem do Matki Bożej. Jego mottem i dewizą były znamienne słowa: „Do wyższych rzeczy jestem stworzony i dla nich winienem żyć”.

W grudniu roku 1565 bardzo ciężko zachorował. Nie mógł liczyć na pomoc swojego brata, gdyż ten dokuczał Stanisławowi w sposób rubaszny a nawet ordynarny, chcąc go nakłonić do bardziej światowego życia. Modląc się do św. Barbary, orędowniczki dobrej śmierci, miał wizję, w której święta, z dwoma aniołami przyniosła mu komunię. W drugiej wizji Matka Boża z Dzieciątkiem Jezus pochyla się nad nim i daje mu w ramiona Dzieciątko. Następnego dnia Stanisław wstaje zupełnie zdrowy. W trakcie tych wizji usłyszał polecenie Najświętszej Maryi Panny, że ma wstąpić do Towarzystwa Jezusowego. Realizacja tego polecenia nie była łatwa. Ojciec św. Stanisława nie zgadzał się, aby syn został mnichem. Jezuici, znając ród Kostków, nie byli skłonni do przyjęcia do zakonu młodzieńca jeszcze niepełnoletniego i wbrew stanowisku rodziny.

Święty Stanisław Kostka opuszcza Wiedeń i udaje się do Augsburga do przełożonego zakonu Jezuitów obszaru niemieckojęzycznego by prosić go o przyjęcie do zgromadzenia. Ojciec Piotr Kanizjusz, późniejszy święty przekonawszy się o wielkiej głębi powołania Stanisława poradził, aby udał się do Rzymu do Generała zakonu i wystawiając wspaniałą opinię napisał: „Spodziewam się po nim rzeczy przedziwnych”.

Po przybyciu do Rzymu i spotkaniu z Generałem zakonu o. Franciszkiem Borgiaszem, zostaje przyjęty do nowicjatu 28 października 1567 roku. Daje się poznać jako pokorny, sumienny i pobożny nowicjusz, oddany Matce Bożej oraz Panu Jezusowi. Sumienność, wesołość jednały mu powszechną przychylność i życzliwość.

Nie opuszcza go myśl o rychłej śmierci. W połowie lipca powiedział: „Spodziewam się za łaską Bożą obchodzić w Niebie najbliższe święto Wniebowzięcia Matki Boskiej”. Dnia 10 sierpnia poczuł się bardzo źle, a 13 gorączka była już bardzo wysoka i został przeniesiony do infirmerii (sala chorych w klasztorze). Następnego dnia przyjął sakramenty święte i wraz z innymi nowicjuszami odmawiał modlitwy za konających. Dnia 15 sierpnia 1568 roku o brzasku zmarł w osiemnastym roku życia.Sancte Stanislaus Kostka

Wieść o jego śmierci szybko rozeszła się po Rzymie. Wbrew dotychczasowemu zwyczajowi ciało jego ustrojono kwiatami. Na polecenie Generała zakonu, magister nowicjatu napisał krótkie wspomnienie o św. Stanisławie, które następnie zostało rozesłane do wszystkich domów Towarzystwa Jezusowego. O. Stanisław Warszewicki, współnowicjusz opracował pierwszą biografię przyszłego świętego.

W roku 1602 Stanisław Kostka został ogłoszony błogosławionym Kościoła Katolickiego. Był to pierwszy błogosławiony z Towarzystwa Jezusowego. Uroczystości beatyfikacyjne odbyły się w Rzymie a następnie w Polsce. W roku 1674 papież Klemens X ustanowił bł. Stanisława Kostkę jednym z głównym patronów Korony Polskiej i Wielkiego Księstwa Litwy. Dekret kanonizacyjny wydany został w roku 1714, ale uroczysty obrzęd kanonizacji dokonał dopiero Benedykt XIII w ostatni dzień 1726 roku.

W wiedeńskim domu gdzie mieszkał na stancji jest teraz kaplica św. Stanisława, również jego pokój w dawnym nowicjacie w Rzymie został zamieniony na kaplicę. W Rzymie przy kościele św. Andrzeja znajduje się pokój, w którym zmarł. Nad wejściem umieszczono napis w języku łacińskim: „Rzymski nowicjat Towarzystwa Jezusowego, założony przez św. Franciszka Borgiasza. W tej części domu swojego życia dokonał św. Stanisław Kostka, a po śmierci okrył je chwałą”. W środku pomieszczenia jest pomnik z białego marmuru przedstawiający świętego na łożu śmierci, nad nim umieszczono obraz Matki Bożej, która rzuca na „śpiącego” kleryka z nieba róże.

Wstawiennictwu św. Stanisława przypisuje się zwycięstwo wojsk Rzeczpospolitej w bitwie z Turkami pod Chocimiem w 1621 roku. Świadczy o tym widzenie ojca M. Oborskiego jezuity z Kalisza, w którym ujrzał św. Stanisława na obłokach błagającego Najświętszą Maryję Pannę o zwycięstwo wojsk Rzeczpospolitej. Z kolei według objawienia o. Juliusza Mancinellego to Stanisławowi Kostce zawdzięczamy łaskę, że Najświętsza Maryja Panna pragnie być nazywana Królową Polski.

Św. Stanisław Kostka jest patronem wielu kościołów i kaplic w Polsce. Do tych najbardziej znanych należy archikatedra w Łodzi, kościół w Warszawie. Jest patronem dzieci i młodzieży polskiej, ministrantów oraz jednym z patronów Polski. Jego atrybutami są anioł podający mu Komunię, Dziecię Jezus na ręku, różaniec, laska pielgrzymia. Ustanowienie wspomnienia liturgicznego na dzień 13 listopada związane jest z rokiem 1670 kiedy to Klemens X zezwolił na odprawianie Mszy Św. i brewiarza o Św. Stanisławie.

 

 

PIERWOTNIE TEKST  ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W PAŹDZIERNIKU 2014 ROKU.

Walka z ociepleniem klimatu

Przeszukując internet lub też czytając prasę spotykamy się z informacjami jakie to mogą być skutki ocieplenie klimatu. Po tych przewidywaniach podawane są środki jakie należy przedsięwziąć aby zapobiec tym (wyimaginowanym?) efektom. Jest wiele sposobów i metod jakie zostały na przestrzeni ostatnich lat wdrożone do przeciwdziałania ociepleniu klimatu. Nie znalazłem natomiast nigdzie informacji o efektach wprowadzonych zmian. Nie ma informacji jakie są dotychczas owoce walki z ociepleniem klimatu. Czy rezygnacja z freonu w lodówkach spowodowała zmniejszenie się dziury ozonowej i w jakiej skali?

max_dziura_ozonowa

Zasięg dziury ozonowej w ostatnim 10-leciu:

2005 – 27,26 mln km km.

2006 – 29,62 mln km km.

2007 – 25,19 mln km km.

2008 – 26,97 mln km km.

2009 – 24,40 mln km km.

2010 – 22,60 mln km km.

2011 – 26,07 mln km km.

2012 – 21,12 mln km km.

2013 – 24,01 mln km km.

2014 – 24,06 mln km km.

Źródło: http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/114777,dziura-ozonowa-calkowicie-znikla-co-sie-z-nia-stalo

 

Za dziury ozonowe nad Antarktydą i Arktyką(ciekawe że właśnie tam są te dziury, chociaż freonu tam nikt nie emitował)odpowiada-wodór! Wokół ziemskich biegunów magnetycznych, ochrona przed promieniowaniem kosmicznym jest bardzo mała więc promieniowanie to przenikając przez kilkuset metrową warstwę lodu powoduje wybicie z cząstek zamrożonej wody pojedynczych atomów wodoru. A ten, ma tak małe wymiary że przelatuje przez lód jak woda przez siatkę, i mknie do góry bo jest lżejszy od powietrza .A na pewnej wysokości spotyka trójatomową, silnie aktywną chemicznie, cząsteczkę tlenu i łączy się z nią, i ta cząsteczka trójatomowa przestaje być ozonem.

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/40-lecie-przelomowego-artykulu-od-tamtego-momentu-wiemy-ze-freon-szkodzi,143664,1,1.html

 

Wyeliminowanie freonu z użytku nie spowodowało by tzw dziura ozonowa miała zniknąć.

 

Czy z owocami walki z ociepleniem klimatu jest podobnie? Na ile wprowadzane ograniczenia i obostrzenia zmniejszyły efekt cieplarniany? Czy jest to podobne do zysków z wprowadzaniem czasu letniego w gospodarce? http://oczamiduszy.pl/zmiana-czasu/

Jeśli ktoś z czytelników jest w stanie udzielić odpowiedzi na podane pytania to proszę o podzielenie się posiadanymi informacjami.

 

 

Słowa a uczynki nasze

Ten jest jedyny i nieomylny znak łask i widzeń, prawdziwie od Boga pochodzących. Bo co mi to pomoże, choćbym na samotnej modlitwie najgłębiej była skupiona i najgorętsze do Pana zasyłała akty miłości i cuda Mu przyrzekała czynić w służbie Jego, jeślibym potem, wyszedłszy z modlitwy, za pierwszą, jaka mi w drogę wejdzie, okazją czyniła wręcz przeciwnie? Ale źle powiedziałam: co mi to pomoże? Bardzo pomaga, owszem, i wielki pożytek przynosi każda chwila spędzona z Bogiem, a i to postanowienie, choć dla naszej nieudolności pozostaje potem bez skutku, boska Jego łaskawość czasem dopomaga nam spełnić.

http://www.easyart.com/art-prints/Heinrich-Hofmann/Christ-And-The-Rich-Young-Ruler-10730.html

Heinrich Hofmann – Chrystus i bogaty młodzieniec

Może kiedy ześle nam tę swoją pomoc w sposób zrazu dla nas nieprzyjemny, jak to nieraz czyni z duszą nazbyt małoduszną, że zsyła na nią wielkie jakie, wstrętne dla niej, utrapienia, z którego potem zwycięsko ją wyprowadzi. I dusza, poznawszy w tym przejściu skuteczność Jego łaski, łatwiej pozbywa się strachów, które ją wstrzymywały, i ochotniejszym sercem ofiaruje siebie Panu na spełnienie wszelkiej Jego woli. Chciałam więc tylko powiedzieć, że z samych uczuć, aktów i postanowień czynionych na modlitwie, mały jest pożytek w porównaniu z tym wielkim, jaki dusza odnosi, gdy z aktami i słowami zgadzają się uczynki. Choć nie każda zdoła wykonać od razu wszystko, co sobie postanawia, niech stopniowo zdąża do celu, wciąż na nowo pobudzając ku temu swoją wolę. Niech jednak pamięta, że bez tego naginania woli, do którego w tym zakątku klasztornym obfitą co dzień znajdzie sposobność, modlitwa, chociażby tego pragnęła, nie przyniesie jej wielkiego pożytku.

Twierdza wewnętrzna; św. Teresa od Jezusa

Krótka droga do doskonałości

Powiadają święci ludzie, że jeśli pragniemy być doskonali, powinniśmy tylko wykonywać porządnie nasze codzienne obowiązki. Krótka droga do doskonałości – krótka nie dlatego, że łatwa, ale dlatego, że odpowiednia i zrozumiała. Nie ma krótkich dróg do doskonałości, są tylko drogi pewne.

kard-NewmanMyślę, że to pouczenie może być dla takich ludzi jak my bardzo użyteczne. Łatwo jest snuć mgliste rozważania o istocie doskonałości, na których kanwie można rozprawiać wymownie, ale które ku niczemu konkretnemu nie prowadzą. Jeżeli jednak ktoś rzeczywiście pragnie doskonałości i stara się ją naprawdę osiągnąć, cenne jest dla niego tylko to, co dotykalne i jasne, to, co stanowi konkretną wskazówkę działania.

Musimy pamiętać, co oznacza doskonałość. Nie oznacza ona jakiejś niezwykłej służby, nie oznacza niczego nadzwyczajnego, niczego szczególnie heroicznego – bynajmniej nie chodzi tu o okazję do heroicznych czynów, do cierpienia – oznacza ona to, co się potocznie rozumie przez słowo „doskonałość”. Jako doskonałe określamy to, co jest bez skazy, co jest pełne, co jest konsekwentne, co jest zdrowe – to wszystko, co jest przeciwieństwem ułomności, niedoskonałości. Skoro wiemy, czym jest niedoskonałość w praktykach religijnych, wiemy również – przez kontrast – co oznacza doskonałość.

Ten więc jest doskonały, kto swą pracę codzienną doskonale wypełnia; nigdzie dalej nie potrzebujemy szukać doskonałości. Nie musimy wychodzić poza krąg dnia.

Kładę na to nacisk, ponieważ myślę, że uprości to nasze poglądy i skieruje nasze wysiłki ku określonemu celowi. Jeśli zapytasz mnie, co masz czynić, aby być doskonałym, odpowiem: Nie leż w łóżku dłużej, niż wymaga tego czas odpoczynku, pierwsze myśli kieruj ku Bogu, pobożnie nawiedzaj Najświętszy Sakrament, odmawiaj w skupieniu Anioł Pański, jedz i pij na chwałę Bożą, dobrze odmawiaj różaniec, bądź skupiony, wystrzegaj się złych myśli, należycie odbywaj wieczorną medytację, codziennie rób rachunek sumienia, kładź się spać w odpowiednim czasie – i już jesteś doskonały.

 

Z: J.H.Newman, Rozmyślania i modlitwy, IW PAX Warszawa 1967

Tradycyjni kapucyni

Tradycyjni kapucyni jako wspólnota założona została w 1972 roku przez Ojca Eugeniusza z Villeurbanne (1904-1990), kapucyna z prowincji lyońskiej, cenionego kaznodzieję z misji parafialnych i rekolekcji, byłego misjonarz w Afryce. Pragnął on pozostać wierny habitowi otrzymanemu w nowicjacie jak i Regule, którą w dniu swojej profesji, przyrzekł zachować; również i Mszy Św. którą celebrował podczas swoich święceń. Klasztor tradycyjnych kapucynów znajduje się w Morgon, 50 km na północ od Lyonu.

Jak wygląda życie codzienne w klasztorze?

Pierwsza pobudka jest o 1.00 w nocy na Jutrznię, trwającą w zależności od dnia od 30 minut do 1 godziny; druga pobudka – o godz. 4.25 – na Laudes, po których następuje modlitwa myślna (medytacja Męki Pańskiej), a po niej o 5.45 jest lektura Pisma św. w celach. O godz. 6.35 odbywa się Pryma i Tercja, o godz. 7.00 jest Msza św. konwentualna. Śniadanie zaczyna się o godz. 8.00 (podczas postu zastąpione jest przez frustulum). Kapucyni tradycyjni poszczą również w każdy piątek jednak nie praktykują całkowitej abstynencji od mięsa – jest ona ograniczona do środy, piątku i soboty.

Wielka Cisza obowiązuję do godz. 9.10 dlatego też po śniadaniu każdy z zakonników udaje się bądź do swojej celi, bądź do świetlicy na lekturę czy też studia. Pozostały czas przedpołudniowy do godz. 11.35, kiedy to jest Seksta i Nona, wypełniony jest pracą naukową (klerycy), przygotowaniem apostolatu jak i pracą fizyczną (bracia zakonni).

Obiad poprzedza Kapituła Przewinień (polega ona na oskarżaniu się z wykroczeń przeciw konstytucjom zakonnym i poleceniom przełożonych oraz przyjmowaniu nałożonej przez przełożonego pokuty). Pod koniec posiłku sprzątanie stołów, odmawianie dziękczynienia i recytując psalm Miserere zakonnicy udają się przed Najświętszy Sakrament i modlą się za dobroczyńców. Następnie jest rekreacja i spacer po okolicach klasztoru.

O godz. 13.30 jest koniec rekreacji i następuję druga Wielka Cisza w czasie której dozwolona jest sjesta lub inne dowolne zajęcia – jest to czas wolny. O godz. 14.00 zaczyna się recytacja Nieszporów a następnie odmawianie Różańca. Popołudnie to czas pracy (poza czwartkiem, wtedy to jest długi spacer). Od godz. 17.00 to czas lektury duchowej lub też poświęcany jest wybranemu indywidualnie nabożeństwu. Kompleta recytowana jest o godz. 17.30 po niej następuje medytacja wieczorna, której koniec wypada na 18.45 kiedy to zaczyna się kolacja. Po posiłku jest czas na rekreację i o godz. 19.45 zaczynają się wieczorne modlitwy w chórze. Zazwyczaj o godz. 20.30 zakonnicy kładą się spać.

Kapucyni z Morgon prowadzą zamknięte rekolekcje dla tercjarzy, udzielają posługi sakramentalnej w hospicjum dla chorych w starszym wieku, są kierownikami duchowymi dla sióstr klarysek jak i harcerek oraz wybranych szkół w swoim regionie. Zajęcia te oraz prace klasztorne takie jak spowiedź, kierownictwo duchowe, korespondencja, prowadzenie nowicjatu i studiów dla kleryków wypełniają w całości plan dnia.

Chcąc zostać kapucynem tradycyjnej obserwancji należy posiadać maturę oraz zdolność do przyswojenia sobie programu studiów eklezjastycznych (język łaciński i filozofia tomistyczna w szczególności). Postula trwa od miesiąca do pół roku, nowicjat od roku do półtora roku. Po pierwszych ślubach symplicznych (czasowych) rozpoczynają się 3 letnie studia filozofii, a następnie 4 letnie studia teologii wg św. Tomasza z Akwinu. Profesja wieczysta zazwyczaj jak i pierwsze stopnie wyższych święceń odbywają się na drugim roku teologii a święcenia kapłańskie na trzecim.

Bracia zakonni odbywają sześć miesięcy postulatu i minimum rok nowicjatu. Zajmują się pracami fizycznymi (uprawa ogrodu, prowadzenie kuchni, naprawy, obsługa pralni, wytwarzanie sandałów, krawiectwo, itp) oraz funkcjami wewnątrz-klasztornymi (opieka nad chorymi, obsługa portierni, sekretariatu oraz zakrystii).

Z radością i pokojem, prostotą i miłością bliźniego, z oczami utkwionymi w Krzyż Chrystusa, biedni w nowoczesnym świecie pędzącym za bogactwem, szukający pokory w czasach pychy i posłuszeństwa w czasach Rewolucji, prości w społeczeństwie zniewolonym przez obłudę, radośni w szarym świecie brudnych rozrywek, pragną kontynuować wielkie dzieło, które wzięło swój początek przed 800 laty w Asyżu dzięki męczennikowi Miłości, „ukrzyżowanemu” na górze Alwerno.

Wg ulotki „Bracia Mniejsi Kapucyni Tradycyjnej Obserwancji”

Zakonników obowiązuje tonsura, ubogi, pokutny habit oraz chodzą w sandałach na bosych stopach.

Kontakt:

Zakon Braci Mniejszych Kapucynów (tradycyjnej obserwancji):
Couvent Saint-François, Morgon, F-69910 Villie Morgon, Francja

Trzeci Zakon Św. Franciszka: adres do korespondencji: jak adres klasztoru kapucynów

Zakon Sióstr Klarysek Kapucynek (tradycyjnej obserwancji):
Morgon, F-69910 Villie Morgon, Francja