Imperatyw młodości

Jakie są cechy młodości?
Młodość charakteryzuje się radością oraz zaufaniem. Jest postrzegana jako okres zdobywania wiedzy jak i doświadczenia. Młodości wybacza się błędy, gdyż zdobywanie wiedzy wiąże się z poszukiwaniem i błądzeniem. Z młodością związana jest również zabawa. Wiele osób postrzega młodość jako czas „wyszumienia się”, okres beztroski.

Cechy istotne młodości to poczucie potencjalnych możliwości.
Antropologicznie zorientowani historycy (np. Philippe Ariès) przekonują, że wiek młodzieńczy wyodrębnił się na początku XIX stulecia w związku z powoływaniem poborowych do służby wojskowej. To wyraźny kontrast do kultury średniowiecza, w której wczesne wchodzenie w świat dorosłych było czymś naturalnym. Ariès uważa, że zachodzi czasowa i przestrzenna zbieżność miedzy wyodrębnioną klasą wieku młodzieńczego i klasą społeczną. Jedna i druga powstała na przełomie XVIII i XIX wieku w środowisku mieszczańskim. Tym zagadnieniem pasjonuje się też Ludwik Stomma, który w wielu swoich tekstach podkreślał dziecięcy wiek królów, dowódców, małżonków. Społeczności europejskie, ogólnie rzecz biorąc, bardzo długo nie znały młodości jako stanu i nie dopuszczały do jego samodzielnej kulturowej artykulacji. Zawsze podkreślało się kontekst, który deprecjonował młodość lub czynił ją niezauważalną.
Młodość w kulturze społecznej nowożytnej Europy pojawiła się dwukrotnie: na przełomie wspomnianych epok i w XIX wieku, jak pisał inny francuski historyk, Jean-Pierre Bois. W aspekcie politycznym to młodzież dokonywała przewrotów i rewolucji, zawsze zaangażowana, radykalna, gotowa do wojny w imię ideałów. W aspekcie ekspresji kulturowej, przede wszystkim w literaturze, romantyzm był ruchem młodych ceniących wolność i indywidualizm. Tenże autor, przypominając byronowską frazę młodość – „perłę czarowną” (my wskażmy mickiewiczowską Odę do młodości), wymienia w syntetycznym skrócie wypreparowane z twórczości romantyków cechy młodości: intensywne życie, miłość, twórczość, napięcie emocjonalne i szerokie możliwości realizowane czasem w gruźliczej gorączce (Shelley, Keats) lub pijaństwie (Burns). Towarzysząca tym młodym śmierć zastanawia autora, który wytłumaczenia szuka – podobnie jak Kołakowski – w swoistym syndromie zjawisk psychicznych: ucieczką przed niszczącym czasem, chorobami (gruźlica), miłością (samobójstwa), wojną czy gilotyną. Ułożona przez J.-P. Bois lista nazwisk poetów zbieżna jest z postaciami wymienianymi przez Leszka Kołakowskiego.

Maria Janion wielokrotnie przekonywała, że młodość w kulturze europejskiej przez romantycznych autorów narzuciła epoce styl obyczajowy, którego istotą była teatralizacja własnego życia. Ich pozy i maski tworzyły image jednostek nieprzeciętnych, buntowników, skłóconych z otoczeniem indywidualności. Autorka „Projektu krytyki fantazmatycznej” wyróżniła trzy główne postawy, jakie przyjmowali romantycy w życiu i twórczości.
Z amalgamatu romantycznego wyłoniła się pod koniec XIX wieku kultura popularna. Romantyzm ją współtworzył w tym sensie, że kultura popularna oswoiła wiele romantycznych fantazmatów, co doprowadziło do powstania jednego z koronnych gatunków kultury popularnej – melodramatu. A to w nim właśnie znajdziemy korespondujące z wyobrażeniami potocznymi figury myślenia o młodości, co nie zna goryczy życia, jest naiwnym szczęściem pierwszych uczuć albo czystej miłości, o młodości wolnej od szarzyzny codzienności, bo wszystko może.
We współczesnej potocznej świadomości figura młodości jest ponad miarę eksponowana – to kolejne przekształcenie postromantycznego wzorca. Kultura popularna jest całkowicie zwrócona ku młodości. Przez reklamę i sport rozpowszechnił się związany z młodością kult ciała, które musi być młode i idealne. Moda nastawiona na młodzież preferuje styl swobodny, podkreślający jej konstytutywne cechy. Propagowane postawy życiowe: zabawa, gra, sport, podróże – powinny przedłużać swoiście beztroską postawę młodości, nastawioną konsumpcyjnie i hedonistycznie.
Współczesna młodość trwa dłużej, ale jest też trudniejsza. Oferta kulturowa sposobów realizowania się w wielokulturowym, globalizującym się społeczeństwie jest bogata, a wartości – zrelatywizowane. Wyraźnie kiedyś określone role społeczne dorosłości są dzisiaj niejednoznaczne. Biologiczna dojrzałość wdziera się w świat młodości.
Stała się oto rzecz ciekawa: jeżeli to tylko możliwe, nie zamyka się rytualnie stanu młodości (niedorosłości), w podstawowych relacjach społecznych, unika się kategorycznych deklaracji. Tymczasowość, wolne związki partnerskie, rozwody, przemienność ról społecznych, dekontekstualizacja tradycji to zjawiska, w których chcą uczestniczyć i uczestniczą także dorośli. Eksperyment i teatralizacja życia, kiedyś przywilej romantycznej młodzieży, dzisiaj jest powszechnym sposobem uczestnictwa w kulturze. Młodość została więc dopuszczona do dyskursu publicznego, i w tym dyskursie autorytet dorosłych cofa się pod naporem wartości kodowanych w kategoriach młodości (wolność od struktur, szansa, sprawność, sport, seks i wiele innych). Przy tym, z drugiej strony, młodość broni swojej autonomii na wiele sposobów, odgradza się modą, językiem, muzyką, demonstracyjną „głupotą”, kultem siły, rodzajami gier społecznych, nieodpowiedzialnością. Jest to świat magicznie przyciągający tych, co są już poza nim. Próbują oni co prawda z pewnym opóźnieniem oswoić tamte skrypty i klisze, ale im bardziej to czynią, tym bardziej są w tych poczynaniach żałośni.
W tym zwrocie ku młodości przewija się też wyraźny motyw faustowski, widoczny nawet w kulturze popularnej: chęć panowania nad nieuchronnością przemijania czasu.

wybór z http://www.dekadaliteracka.pl/?id=4898

Do tych myśli warto dodać, że stan młodości jest dziś pożądany. Młodość jest przeciągana do granic absurdu (40-letni mężczyzna będący na utrzymaniu matki). Pozwala to zaoszczędzić wiele środków gdyż młodość charakteryzuje się również brakiem stabilizacji. Młodość to szkoła, studia, uczenie się i zdobywanie wiedzy. Młodość nie poszukuję stałego zajęcia, jak i stałe miejsce zamieszkania nie jest w jej priorytetach.

Jest to okres życia który najłatwiej podlega manipulacji. Młodość z jednej strony posiada wiedzę teoretyczną a brak jej doświadczenia. Kontestując doświadczenia rodziców łatwo wpada w pułapki manipulacji mediów.

Trzydziestolatkowie najpierw zatrzymali się w pół drogi między dzieciństwem a dorosłością. Teraz robią w tył zwrot. Wracają do mamy i taty – donosi „Newsweek”.
Tygodnik odnosi się do danych, z których wynika, że aż 34 proc. osób w wieku 26-30 lat prosi rodziców o wsparcie finansowe. „Wśród tych do 35. roku życia jest niewiele lepiej: rękę po pieniądze wyciąga co czwarty” – podaje tygodnik powołując się na dane najnowszego raportu przygotowanego przez instytut badawczy Millward Brown na zlecenie Krajowego Rejestru Długów.
(…)
Jak komentuje dr Marcin Sińczuch, socjolog młodzieży z UW, w dawnym, uporządkowanym świecie 30-latek uważany był za człowieka na progu wieku średniego, kogoś, kto ma już pracę, małżonka, potomstwo. – Dzisiaj takie osoby zatrzymały się w pół drogi między dzieciństwem a dorosłością – puentuje.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Wspolczesni-trzydziestolatkowie-wracaja-do-mamy-i-taty,wid,16459175,wiadomosc.html?ticaid=112579&_ticrsn=3

Wpadliśmy w pułapkę młodości.

Dwór – świadek historii

Świadek historii

dworOzarowDwór w Ożarowie Mazowieckim, choć ukryty za wysokim płotem i otoczony gęstwiną drzew przemawia do nas swą ponad 150.letnią historią. I jest to historia nie tylko lokalna, ale dotycząca całej Polski, w szczególności Warszawy.

Wybudowany w połowie XIX wieku dla rodziny Deskurów, został sprzedany w 1880 roku Wł. Kronenbergowi a następnie kupiła go wraz z pięknym parkiem rodzina Reicherów, warszawskich przemysłowców, całkowicie zasymilowanych żydów. W rękach Reicherów pozostawał do 1969 roku. Rodzina Reicherów zapisała się chlubnie w historii Polski. Ostatni jej przedstawiciele zamieszkujący dwór ożarowski to rodzeństwo Kazimierz i Aniela. Ich brat Michał Reicher to słynny anatom i antropolog, profesor zwyczajny dr nauk biologicznych. Współautor (wraz z prof. dr Adamem Bochenkiem) podręcznika „Anatomia Człowieka”. Twórca działającego do dziś wileńskiego Collegium Anatomicum oraz jeden ze współtwórców Akademii Lekarskiej w Gdańsku, żołnierz AK, odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami. Swoją przedwojenną pracą naukową przyczynił się do ocalenia przed zagładą ludu Karaimów, których hitlerowcy niesłusznie uznali za Żydów i skazali na eksterminację. Kazimierz Reicher, współwłaściciel dworu był żołnierzem AK ps. „Pomian” i „Gryf”, członkiem sztabu VII obwodu ZWZ-AK „Obroża” Rejonu „Jaworzyn”, udostępnił dwór na magazyn broni i tajną radiostację, został wydany w ręce gestapo i zamordowany w 1944 r. Jego siostra Aniela mieszkająca w ożarowskim dworze ożeniona z warszawskim adwokatem i działaczem ludowym, obrońcą w procesie brzeskim Stefanem Urbanowiczem, straciła męża w obozie koncentracyjnym w Oranienburgu a 18-letnią córkę Ewę zamordowano w Oświęcimiu za działalność w organizacji harcerskiej „Wawer” zajmującej się propagandą antyhitlerowską w Warszawie. Aniela Urbanowicz wraz z drugą córką Haliną były uczestniczkami pracy konspiracyjnej i żołnierzami Powstania Warszawskiego.

Przed wojną dwór Reicherów w Ożarowie był miejscem spotkań elit przemysłowych, politycznych i kulturalnych Warszawy. Gośćmi bywali poeci i pisarze: Leopold Staff, Julian Tuwim, Kazimierz Wierzyński czy Antoni Słonimski. W 1936 roku kręcono w nim film „Trędowata”.

5 sierpnia 1944 roku dwór został zajęty na kwaterę generała SS Ericha von dem Bach – Zelewskiego, który sam zgłosił Reichsfuehrerowi SS Heinrichowi Himmlerowi gotowość tłumienia Powstania Warszawskiego i został powołany dowódcą oddziałów wykonujących rozkaz Hitlera i Himmlera z dnia 1 sierpnia 1944 roku: „Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców, Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy”.

Przez 63 dni powstańcy toczyli zacięte i krwawe boje o każdy skrawek stolicy. Walczyli samotnie i mimo iż potęga militarna Niemiec chyliła się ku upadkowi, musieli ulec wobec braku amunicji i żywności. W dniu 30 września 1944 r. parlamentariusze Komendy Głównej AK płk Wachnowski i por. Ścibor przekroczyli front u zbiegu ulicy Żelaznej z Alejami Jerozolimskimi i zostali przez Niemców dowiezieni do kwatery generała von dem Bacha w zabytkowym dworku należącym do rodziny Reicherów w Ożarowie. Był to początek pertraktacji kapitulacyjnych.NAC-podpisPWW dniu 2 października 1944 r. został zawarty w Ożarowie układ o zaprzestaniu działań wojennych w Warszawie. Ze strony niemieckiej do stołu negocjacyjnego zasiadł generał SS Erich von dem Bach-Zelewski, zaś ze strony polskiej upoważnieni przez dowódcę AK gen. dywizji Tadeusza Bora-Komorowskiego: płk Kazimierz Wincenty Iranek Osmecki (vel Kazimierz Jarecki, vel Włodzimierz Ronczewski) i płk Zygmunt Dobrowolski „Zyndram”. Żołnierze Armii Krajowej zostali uznani przez Niemców za jeńców wojennych, przyznanie zostały im prawa kombatanckie, ludność cywilna miała być natomiast chroniona i traktowana zgodnie z konwencjami wojennymi. Były to niektóre z warunków kapitulacji powstańców. Warunki w sprawie ludności cywilnej zostały przez Niemców złamane, gdyż osadzeni w obozie w Pruszkowie cywile, byli masowo wywożeni do obozów koncentracyjnych i na roboty przymusowe. Dwór w Ożarowie Mazowieckim był świadkiem napływu z Warszawy zarówno ludności cywilnej jak i żołnierzy Powstania. Już 3 października 1944 r. na terenie fabryki „Kabel” w Ożarowie został utworzony przez Niemców obóz przejściowy dla jeńców wojennych, przez który przeszło ponad 11 tysięcy żołnierzy Powstania. Część żołnierzy AK nie zdecydowała się na pójście do niewoli, nie ujawniła się i wyszła z ludnością cywilną do obozu w Pruszkowie.

 zolnierzePW

wygnancyPWDwór ożarowski przetrwał ten tragiczny dla losów Polaków czas a jego właścicielka Aniela Urbanowicz wróciła do Ożarowa po kilkuletnim pobycie w Słupsku, gdzie kierowała Domem Matki i Dziecka składającym się z 5 lub 6 dużych, dwu- i trzypiętrowych budynków mieszkalnych w centrum miasta (pomagając w ten sposób księdzu Janowi Zieji). Była współzałożycielką warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej, którego zebrania odbywały się od 1959 roku w ożarowskim dworku Reicherów. W tych zebraniach brali udział m.in.: Konstanty Łubieński, Janusz Zabłocki, Andrzej Micewski, Leopold Staff, Tadeusz Mazowiecki, Stanisław Stomma, Stefan Kisielewski, Jerzy Turowicz, Jerzy Zawiejski. Aniela Urbanowicz już w latach pięćdziesiątych odkryła i popularyzowała w Polsce wspólnotę Taizé. Zmarła w 2010 roku córka pani Anieli prof. Halina Urbanowicz – Woyke, harcerka Szarych Szeregów, łączniczka w Powstaniu Warszawskim, była wieloletnim pracownikiem naukowym SGGW, dyrektorem w Instytucie Sadownictwa w Skierniewicach, propagatorką pszczelarstwa i darczyńcą wielu organizacji społecznych.

Warto byłoby mieć możliwość bliższego poznania i zwiedzania tego miejsca tak bogatego w historię.Dwór jest w prywatnych rękach i nie jest udostępniany do zwiedzania.

Pierwotnie tekst ukazał się w miesięczniku „Misericordia” Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim w Październiku 2012 roku

Łyżka dziegciu, kropla trucizny

Jest rzeczą oczywistą, że dodanie jednego małego muchomora do garnka pełnego jedzenia powoduje, że jest to trujące danie. Efektem jest zatruta cała potrawa znajdująca się a tym garnku. Wiedząc o tym nie bawimy się w odzyskiwanie możliwych smaczniejszych kąsków. Nie usuwamy zatrutego grzyba aby resztę spożyć. Nie mamy tu żadnych wątpliwości, całość należy wyrzucić w takie miejsce aby osoby postronne nie miały nawet przypadkowego dostępu. Staramy się aby nie zaszkodzić tym jedzeniem innym, przypadkowym osobom.

Muchomor

Takie podejście do zatrutej strawy jest tak oczywiste, że może pojawić się pytanie dlaczego o tym pisać, dlaczego zajmować sobie tym czas. Podejście takie dotyczy nie tylko pokarmów materialnych, strawy fizycznej. Odnosi się to również do nauczania i strawy duchowej. Też wydawałoby się, że jest to oczywiste, ale tak nie jest. W tym drugim przypadku mamy całe spektrum podejść do zatrutego pokarmu. Są ziarna prawdy w całym bagnie twierdzeń (ateizm, protestantyzm) i to ma być podstawą do ich rozpatrywania. Mówiąc wprost: mamy cały garnek muchomorów i w nim wrzucone parę kęsów dobrego jedzenia. Dla wielu współczesnych osób jest to wystarczające aby taką strawą się pożywiać. Jakieś drobne dobra są wystarczające aby zaakceptować całą furę kłamstw i fałszerstw. Przecież wystarczy jeden muchomorek herezji aby całą doktrynę uczynić fałszywą i prowadzącą do śmierci duchowej i wiecznego potępienia. Jeden fałsz, zaprzeczenie jednemu tylko dogmatowi powoduje potępienie, wieczne cierpienia.
Chrystus jest Prawdą. Kościół został założony przez Chrystusa aby przekazywać Jego naukę. Kto odrzuca naukę Kościoła odrzuca Chrystusa. Nie może być prawdy w odrzucaniu Chrystusa czy też w nieznajomości Jego Objawienia.
Nawet zasady logiki pokazują, że wystarczy jeden błąd, jeden fałsz aby całe dowodzenie, całe zdanie było fałszywe. Nie ma znaczenia jak wspaniałe, prawdziwe, niezwykłe i piękne były pozostałe fakty, twierdzenia, dowodzenia – logika bez litości i konsekwentnie wykazuje że jest to fałsz, nieprawda.

List do pewnej zakonnicy

Wielebna i czcigodna Matko,

Nie mówi mi Matka niczego nowego, nie tylko Matkę niepokoją myśli! Nasz umysł jest niezwykle niestały, ale ponieważ to wola jest panią wszystkich naszych sił, przeto powinna go przywoływać i kierować ku Bogu jako ostatecznemu celowi.

Jeśli umysł, który nie był początkowo poddany dyscyplinie, nabył jakichś złych nawyków błąkania się i rozpraszania, stają się one trudne do przezwyciężenia i zazwyczaj pociągają nas wbrew nam samym ku sprawom ziemskim.

Myślę, że lekarstwem na to jest wyznanie naszych win i upokorzenie się przez Bogiem. Nie radzę Matce, aby dużo rozprawiała na modlitwie, ponieważ długie rozprawianie często jest okazją do roztargnienia. Proszę pozostawać przed Bogiem jak ubogi niemowa i jak paralityk u drzwi bogacza. Proszę starać się utrzymywać umysł w obecności Pana. Jeśli niekiedy się rozproszy i oddali, proszę się nie niepokoić, wzburzenie umysłu sprzyja raczej jego roztargnieniu aniżeli przywołaniu; trzeba, aby wola spokojnie przywołała go do porządku. Jeśli Matka będzie wytrwała, Bóg się nad Matką zlituje.

Aby łatwiej przywołać umysł do porządku w czasie modlitwy i utrzymać go w spoczynku, nie należy pozwalać mu w ciągu dnia na nadmierne błąkanie. Trzeba go wiernie utrzymywać w obecności Bożej: gdy przyzwyczai się Matka do pamiętania o niej od czasu do czasu, łatwo zachowa spokój podczas modlitw, a przynajmniej z łatwością będzie mogła przywołać umysł do porządku, gdy się rozproszy.

W innych listach mówiłem Matce obszerniej o korzyściach, jakie można czerpać z praktyki obecności Bożej. Zaangażujmy się w nią poważnie i módlmy się wzajemnie za siebie. Polecam się również modlitwom siostry N. oraz czcigodnej matki N. i pozostaję pokornie oddany Wam w Panu.

 

 

Pisma i rozmowy o praktyce obecności Bożej; Brat Wawrzyniec od Zmartwychwstania; Wydawnictwo Flos Carmeli Poznań – Kraków 2012; str 118 – 119

Święta Inkwizycja

Jedenasty rozdział książki Romana Konika „W obronie Świętej Inkwizycji”.

Inkwizycja w liczbach – podsumowanie

Współczesne mass-media, pisząc o Inkwizycji, niejednokrotnie podają „dokładną”  liczbę ofiar, jakie za sobą rzekomo pociągnęła ta „zbrodnicza i okrutna instytucja kościelna”. Na wstępie już podejrzenia budzi fakt, że te „dokładne dane historyczne”…  diametralnie różnią się między sobą. Każdy „specjalista” czy „ekspert” podaje zupełnie różne liczby rzekomych ofiar. Podawane są często absurdalne liczby od setek milionów począwszy (sic!)[1], po „zaledwie” setki tysięcy niewinnie spalonych na stosach przez przedstawicieli Kościoła Katolickiego. Podstawowy błąd polega tu na tym, że mówiąc o płonących stosach nie wspomina się o protestantach czy o chorobliwych antysemitach luterańskich, nienawidzących i tępiących Żydów: liczba stosów niekatolickich znacznie przewyższa ofiary Świętego Oficjum. Błąd drugi polega na pewnym uproszczeniu i niedbalstwie intelektualnym historyków, którzy niejednokrotnie uznawali, że wyrok skazujący oznaczał niechybnie stos, a wszak w wielu przypadkach była to przecież tylko kara kanoniczna (np. cztery psalmy pokutne do odmówienia codziennie przez skazanego). W wieku XIX wielu historyków (również polskich np. L. Rogalski) pisząc o Inkwizycji powoływało się na rozpowszechnioną wówczas protestancką encyklopedię kościelną Herzoga[2]. Encyklopedia ta podawała liczby ofiar procesów inkwizycyjnych „po dokładnym obliczeniu” na 341021 osób. Podobne liczby (prawdopodobnie wzorujące się na innych, równie „dokładnych obliczeniach” protestantów lub znanej wówczas książce J.A. Llorente zatytułowanej Historie critique l’inquisition d’Espagne) podaje Nussbaum w swojej książce Historia Żydów[3]. Nierzetelność tych danych jest wieloraka. Podstawowym błędem jest wyżej wspomniany błąd utożsamiania kar kanonicznych ze śmiercią (przykład procesu z Toledo z 12 lutego 1486 roku, gdzie źródła protestanckie piszą o 750 osobach skazanych w jednym tylko procesie inkwizycyjnym; owszem, byli oni skazani, ale na kary kanoniczne, które nie miały nic wspólnego z karami cielesnymi, a tym bardziej ze śmiercią!). Te badania historyczne rażą wręcz nieścisłością i licznymi uproszczeniami (podaje się np. dokładne liczby ofiar, miejsca, daty i nazwiska inkwizytorów, którzy wydawali wyroki śmierci, tymczasem po bliższym zbadaniu okazuje się, że w tym czasie owi inkwizytorzy jeszcze nie działali w trybunałach, a nawet czasem… jeszcze się nie narodzili).
Częstym zarzutem stawianym Trybunałom Inkwizycyjnym jest zarzut natury personalnej, jakoby inkwizytorzy byli ludźmi o skłonnościach sadystycznych i pałających żądzą władzy. W wyobraźni zbiorowej wpisał się na stałe obraz inkwizytorów jako ponurych starców, grzejących się wieczorami przy stosach palonych heretyków i czarownic (najlepszym przykładem jest skarykaturowana postać Bernarda Gui, inkwizytora Toledo, którego opisał w swojej powieści Imię róży znany włoski pisarz Humberto Eco). Ta współczesna tendencja pokazywania inkwizytorów jako sadystycznych sędziów wspaniale wpisuje się w nurt kreowania Inkwizycji jako najbardziej krwawej instytucji wszechczasów. To nie takie postacie jak Konrad z Magdeburga, Robert le Bougre, Henryk Kramer czy Józef Sprenger ukształtowały w wyobraźni zbiorowej ciemną stronę Inkwizycji, lecz literatura i sztuka. Jak pisze Waldemar Łysiak w Malarstwie białego człowieka, to właśnie Inkwizycję „zmitologizowała jako symbol bestialstwa wroga katolicyzmowi reformacja tudzież historiografia protestancka bądź historiografia ślepo powielająca kłamstwa protestantów. Współczesne badania źródłowe dowodzą, że Inkwizycja była dużo bardziej humanitarna od sądów cywilnych, (gminnych, miejskich, państwowych), że tortury stosowała nader rzadko i w formie nader ograniczonej, a więźniowie cywilnych lochów z premedytacją rzucali bluźnierstwa, aby dać sobie szanse przenosin do jurysdykcji inkwizycyjnej. Klinicznym przykładem manipulacji, to płótno w muzeum Narodowym Budapesztu, długo tytułowane (katalogi, przewodniki, albumy itp.): „Inkwizycja”, mimo, że obraz ukazuje ewidentnie scenę torturowania przez sądy świeckie! Dopiero ostatnio zmieniono tytuł na: „Izba tortur”[4]. Pierwszymi zwiastunami karykaturalnej wizji średniowiecznej Inkwizycji w literaturze były zarzuty Diderota i Woltera, a później Dostojewskiego. Jego Wielki Inkwizytor z „Braci Karamazow” bardziej niż źródła historyczne ukształtował w umyśle przeciętnego człowieka upiorną wizję Inkwizycji. Właśnie pióro czy pędzel najbardziej przyczyniły się do tego rodzaju skojarzeń. Wszelkiego rodzaju okrucieństwa Kościoła katolickiego czynione oczywiście ad maiorem Dei gloriam były i są nadal jednym z ulubionych tematów literackich. Obok takich pozycji jak „Imię róży” Eco należy dodać też niechlubny wkład literatury polskiej. Pozycja J. Andrzejewskiego „Ciemności kryją ziemię” jest podobno powieścią wzorowaną na hiszpańskiej kronice z 1485 roku, a w rzeczywistości – przejawem chorobliwej nienawiści autora do Kościoła katolickiego. Drugą niechlubną pozycją jest książka pióra lewicowego guru, nieświętej pamięci Andrzeja Szczypiorskiego, zatytułowana „Msza za miasto Arras”. Powieść ta bazuje „na prawdzie historycznej” XV wiecznego miasta Arras, gdzie miało miejsce „na niespotykaną dotąd skalę” prześladowanie Żydów, heretyków i czarownic. Obie te książki łączy pewna wspólna konstrukcja: oto grupa podstarzałych zakonników o skłonnościach sadystycznych ciemięży i piętnuje przejaw wolnej myśli u najbardziej postępowych przedstawicieli społeczeństwa. Inną niechlubną kartą są tu prace polskich „historyków” w rodzaju E. Potkowskiego (Heretycy i inkwizytorzy), w których aż roi się cytatów w rodzaju: „z reguły jednak Trybunałami Inkwizycyjnymi kierowali dominikanie i franciszkanie. Jacy to byli ludzie? Zwykle fanatycy, niekiedy chorzy psychicznie”.
Żaden z autorów tzw. powieści historycznych nie zadał sobie trudu, by sprawdzić, że działanie sądów inkwizycyjnych wyróżniało się in plus na tle sądów świeckich. W ten nurt „literatury historyczno-moralnej” wpisali się mistrzowie pióra tacy jak Orwell czy Lawrance. Zjawisko to, w porównaniu z oświeceniowym wizerunkiem Inkwizycji nie jest czymś zupełnie nowym. A wystarczy przyjrzeć się XIX-wiecznym opisom nawet niechętnych katolicyzmowi historyków by dostrzec, że było zupełnie inaczej. „Co zaś do (…) okrucieństwa Inkwizycji, tj. co do krwiożerczego charakteru inkwizytorów, pokrótce zauważymy ze znakomitym i przez akatolików Zachodu wysoko cenionym (…) historykiem Hergenrätherem, że inkwizytorzy byli to przeważnie mężowie nieskazitelni i obowiązkom swym wierni. Nawet najzawziętsi nieprzyjaciele Inkwizycji z uznaniem odzywają się o wielkiej czystości zamiarów i nieposzlakowanym życiu inkwizytorów (…). Buckle, w tym razie wcale nie podejrzany świadek oraz Llorente, historyk Inkwizycji i najzagorzalszy jej nieprzyjaciel, jako były jej sekretarz, mający przystęp do jej archiwów, stwierdzają niezłomną i nieposzlakowaną uczciwość inkwizytorów. Nawet Towsend, duchowny anglikańskiego wyznania, nie może się zdobyć na potępienie inkwizytorów i owszem nawet mówiąc o Inkwizycji w Barcelonie, wyznaje, że wszyscy jej członkowie byli ludźmi czci i najwyższego poważania godnymi, a w swej większości byli mężami, pełnymi wyjątkowej miłości bliźniego”[5].
Obraz Inkwizycji, propagowany przez „literackich mistrzów pióra”, rzekomo oparty jest na faktach historycznych, przeobraża się w pewien łatwo kojarzony schemat. Słowo „inkwizycja”, w dużej mierze dzięki literaturze, stało się hasłem, który skupia w sobie wszelkie zło w Kościele, a nawet więcej – jest symbolem nietolerancji i ograniczania wolności, nie tylko religijnej. To właśnie literatura przyczyniła się do tego, że na bazie rzekomej historii powstała legenda, utwierdzona i wzmocniona piórem. Mit Inkwizycji ma swoją historię, w małym stopniu zbieżną z prawdziwą historią Inkwizycji.
Trudno nam dzisiaj w świetle medialnej wiedzy zaakceptować tezę, że Inkwizycja w średniowieczu stanowiła swoiście rozumiany postęp. Postęp, który polegał na przeszkodzeniu odruchowym, emocjonalnym mordowaniu heretyków zarówno przez samosądy w wielu miejscach Europy, jak i przez władze świeckie, które stosując sądy państwowe dalekie były od rzetelności w ocenie i osądzaniu kacerzy. Postęp ten polegał też na tym, że w momencie wprowadzenie Inkwizycji zmalała drastycznie liczba skazywanych na śmierć za herezję.

 


Jest to rozdział książki pokazującej obraz Inkwizycji w rzeczywistości i współczesną jej karykaturę. Można dodać, że Kościół Katolicki był tą instytucją która odnowiła i wprowadziła prawo rzymskie. Proces inkwizycyjny z ustanowioną instytucją obrońcy z urzędu był jednym z elementów przywracania tego prawa.

 


[1] – Tak twierdzi Bogdan Motyl w swych publikacjach internetowych na temat Świętej Inkwizycji.
[2]Realencyklopädie F. Prot. Theol. U. Kirche, Inkwizycja, t. VI s.679-711.
[3] – L.Nussbaum, Historia Żydów, Warszawa 1889.
[4] – W. Łysiak, Malarstwo białego człowieka, Warszawa-Chicago 1999, t.6, s. 204
[5]Słownik apologetyczny wiary katolickiej, t. II s. 76.

Święto Podwyższenia Krzyża Pańskiego

krzyswiety14 września obchodzimy w Kościele Święto Podwyższenia Krzyża Pańskiego. Zastanawiałam się czasami, dlaczego „podwyższenia”. Bardziej pasowało mi określenie „wywyższenia”. Sytuacja się zmieniła, gdy wakacyjne wędrówki zaprowadziły mnie na Warmii do Chwalęcina- Sanktuarium Podwyższenia Krzyża. Polichromia w kościele opowiadała historię znalezienia Krzyża, na którym skonał Jezus Chrystus. Choć odnalezienia Krzyża Świętego nie można udokumentować w naukowym tego słowa znaczeniu, to o samym fakcie pisała w IV wieku chrześcijańska pątniczka Egeria nawiedzająca święte miejsca a potem w VIII-IX wieku Teofanes Wyznawca i Nicefor patriarcha Konstantynopola.
Pierwsze wieki chrześcijaństwa spłynęły krwią wyznawców Chrystusa, którzy byli prześladowani przez 300 lat. Przełom nastąpił w 326 roku, gdy Helena, matka cesarza Konstantyna Wielkiego wyruszyła z pielgrzymką do Ziemi Świętej i gdzie z jej polecenia poszukiwano na wzgórzu Golgoty szczątków krzyża. Znaleziono w starej cysternie na wodę pozostałości 3 krzyży, gwoździe i tabliczkę. Cudowna moc uzdrawiania chorych wskazała krzyż Jezusa.
Drzewo Krzyża Pańskiego zostało podzielone na trzy główne relikwie. Największa część została w Jerozolimie w wybudowanej przez syna św. Heleny Konstantyna Bazylice Grobu Pańskiego i Zmartwychwstania (obiekt obejmuje grób i Golgotę). Drugą wysłano do Rzymu i umieszczono potem w bazylice Santa Croce del Gerusalemme, ufundowanej przez papieża Sylwestra I a trzecią przekazano do Konstantynopola, gdzie ostatecznie w 537 r. spoczęła w pięknej świątyni Hagia Sophia ufundowanej przez cesarza Justyniana Wielkiego.
Persowie zrabowali relikwię w Jerozolimie, ale została ona „odbita” przez cesarza Herakliusza i triumfalnie, choć z pokorą (władca zrzucił insygnia władzy i wkraczał do miasta boso z relikwią Krzyża na ramieniu) została zwrócona Jerozolimie. Działo się to 14 września i potem przez wiele stuleci na pamiątkę tego wydarzenia była otwierana Złota Brama w Jerozolimie (otwierano ją jeszcze tylko w Niedzielę Palmową).
W czasie uroczystości w bazylice Grobu Pańskiego upamiętniających zdarzenia odnalezienia (3 maja) i powrotu relikwii do Jerozolimy (14 września) odprawiano obrzęd hypsosis, co oznacza po grecku wyniesienie, podwyższenie. Relikwie Drzewa Krzyża były podnoszone w czterech miejscach świątyni dla adoracji przez zebranych wiernych.
Reforma liturgiczna w 1969 roku połączyła oba święta pod datą 14 września.
Burzliwe były losy relikwii Drzewa Świętego. Ten sam Herakliusz uciekając przed kolejnym najazdem wywiózł relikwię jerozolimską do Konstantynopola gdzie spoczęła w Hagia Sophia obok relikwii bizantyjskiej. W X wieku relikwia jerozolimska została przekazana księciu Rusi Kijowskiej Włodzimierzowi, który przyjął wiarę katolicką i ochrzcił się w Chersonezie Taurydzkim, dawnej greckiej kolonii na Krymie. Jego syn, Jarosław Mądry zbudował w Kijowie sobór Mądrości Bożej, „matkę wszystkich cerkwi na Rusi”, wzorowaną na Hagia Sophia i w niej umieścił drogocenną relikwię Krzyża Świętego. W XIII wieku relikwia bizantyjska została przekazana do Cortony w Toskanii, do klasztoru franciszkańskiego.Procesja
Czas i sposób dotarcia jednej z głównych relikwii Krzyża do Polski jest trudny do udowodnienia. Relikwie były cenne, stanowiły o randze i ważności zgromadzenia czy władcy, który je posiadał. W celu podniesienia ważności zakonu, posuwano się nawet do niezgodnych z faktami zapisów w kronikach. Ostatnie badania zdają się wskazywać, że do Polski dotarła relikwia jerozolimska. Przywiózł ją w 1420 roku dominikanin, biskup Andrzej, (którego istnienie kwestionowano aż do znalezienia w 1995 roku jego pochówku w dominikańskiej bazylice w Lublinie). Słynące licznymi cudami Drzewo Krzyża Pańskiego z bazyliki Dominikanów w Lublinie zostało skradzione w 1991 roku i do dziś nie odnaleziono sprawców. Zapisane w annałach największe cuda za przyczyną tychże relikwii, to ochrona przed morowym powietrzem w 1592 roku, ocalenie miasta w 1649 roku przed najazdem Bohdana Chmielnickiego, klęskę w 1651 roku wojsk kozackich pod dowództwem pułkownika Daniela Neczaja, opanowanie pożaru miasta w 1719 roku, wygaśniecie epidemii cholery w 1853 roku i wiele innych cudownych interwencji.
Oprócz tych trzech głównych relikwii, były i mniejsze. Jedna z nich dotarła na ziemie polskie najprawdopodobniej już w XII wieku. Otrzymali ją benedyktyni budujący ufundowany przez króla Bolesława Krzywoustego klasztor na górze o nazwie Łysiec w paśmie Łysogór. swietykrzyzJest to najstarsze polskie sanktuarium narodowe (pierwotnie Świętej Trójcy a od XV w. Krzyża Świętego). Góra została nazwana po prostu Świętym Krzyżem, pasmo – Górami Świętokrzyskimi a szlak – Królewskim z racji pielgrzymek naszych władców w ważnych chwilach dziejowych ich panowania i modlitw zawierzających Krzyżowi losy państwa polskiego i narodu (Władysław Łokietek, Władysław Jagiełło, Kazimierz Jagiellończyk, Zygmunt Stary z żoną Boną i dziećmi, Zygmunt August).
Ślady kultu i symboliki relikwii Drzewa Krzyża Świętego odnajdziemy w postaci podwójnego złotego krzyża w herbie benedyktynów, jak i w godle Węgier czy Słowacji. Krzyż patriarchalny był też w herbie Bizancjum ze stolicą w Konstantynopolu.
Istotę czci i miłości, jaką wierni przenieśli przez stulecia dobitnie wyrażają słowa proboszcza powstałego w stanie wojennym kościoła pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego w Kłodzku.
„Wobec Krzyża, który prawie 2000 lat temu został wpisany w dzieje ludzkości, nie można przejść obojętnie. To Chrystus, przyjmując jego ciężar, ból i śmierć na nim zmienił kwalifikację jego wartości ze znaku hańby na znak odkupieńczej miłości Boga względem człowieka. Dzisiaj człowiek przez wiarę i miłość do Boga opowiadając się za znakiem Krzyża, włącza siebie i ludzkość w dzieło zbawienia. Delikatne zaproszenie:, „Kto chce iść za mną, niech weźmie swój Krzyż…” honoruje ludzką wolność, ale też czyni każdego z nas odpowiedzialnym za swoje zbawienie. Od Krzyża nie można uciec, bo albo zatraci się całą nadzieję i sens życia – odrzucając go albo uczyni się z niego bramę do zrozumienia przebaczającej miłości Pana Boga – przyjmując go. Dlatego zawołanie: „Ave crux. spes unica” – Witaj Krzyżu, Jedyna Nadziejo – jest najgłębszym zrozumieniem Krzyża, jako znaku zbawienia, nadziei i miłości” (ks. Ryszard Dominik).

Pierwotnie tekst ukazał się w miesięczniku „Misericordia” Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim we wrześniu 2012 roku

Jan III Sobieski – król, mąż, wyznawca

król Jan III SobieskiMija 331 lat od dnia, który zmienił historię Europy. 12 września 1683 roku król Polski Jan III Sobieski stoczył zwycięską bitwę z kilkakrotnie liczniejszą armią turecką pod Wiedniem.
Któż nie zna jego słów: ”Venimus, vidimus et Deus vicit (Przybyliśmy, zobaczyliśmy i Bóg zwyciężył)” napisanych w noc po wiktorii wiedeńskiej do papieża Innocentego XI oraz tych, które napisał do swojej żony Marysieńki „Bóg i Pan nasz na wieki błogosławiony dał zwycięstwo i sławę narodowi naszemu, o jakiej wieki przeszłe nigdy nie słyszały”.
Jan Sobieski pochodził z rodu Sobieskich z Sobieszyna (obecnie województwo lubelskie). Jego ojciec, Jakub Sobieski, pod koniec życia był kasztelanem krakowskim. Był prawnukiem hetmana wielkiego koronnego Stanisława Żółkiewskiego (spokrewniony z Żółkiewskimi po matce Zofii Teofili z Daniłowiczów). Dzieciństwo spędził w rezydencji pradziada w Żółkwi (obecnie na Ukrainie).
Po odebraniu starannego wykształcenia w Polsce i za granicą (studiował filozofię, znał język łaciński, francuski, niemiecki, włoski) wraz z bratem Markiem powrócił do Polski w 1648 roku na wieść o wybuchu powstania Chmielnickiego. Obaj zaciągnęli się do wojska i jako rotmistrze, na czele własnych chorągwi husarskiej i kozackiej rozpoczęli swoją wieloletnią karierę wojskową i polityczną. Sławę w świecie i koronę Rzeczypospolitej przyniosła Janowi Sobieskiemu wyprawa na czambuły tatarskie, kiedy to używając swej trzytysięcznej jazdy pokonał kilkudziesięciotysięczne wojska tatarskie uwalniając 44 000 ludzi z jasyru oraz brawurowe zwycięstwo w 1673 nad 30 000. armią turecką pod Chocimiem, zaledwie rok po pokonaniu Tatarów.
Jan III Sobieski panował 22 lata. Był zręcznym politykiem, dyplomatą a przede wszystkim dbał o polską rację stanu.
Wykorzystując swoje wielkie doświadczenie wojenne Sobieski zreformował wojska Rzeczypospolitej, zmieniając ich organizację i wyposażenie. Zwiększyło się znaczenie artylerii i dragonii, w ataku ciężkozbrojna husaria pozostawała główną siłą. Pod koniec swojego panowania Sobieski zlecił budowę potężnych, nowoczesnych umocnień na granicy z Portą – Okopów Św. Trójcy i Szańców Panny Maryi.
W polityce zagranicznej starał się chronić Rzeczpospolitą przed wykrwawiającymi wojnami z Turcją a poprzez polityczne sojusze odebrać Brandenburgii Prusy Książęce a Habsburgom Śląsk. Zwycięzca spod Chocimia jako pierwszy widział zagrożenie dla ojczyzny ze strony Rosji i ówczesnej Brandenburgii (późniejsze Królestwo Prus). Miał też król plany reform wewnętrznych: zniesienie liberum veto, usprawnienie sejmu, wzmocnienie władzy królewskiej, 100-tysieczne wojsko zaciężne, dziedziczność tronu lub przynajmniej zasada vivente rege.
Nie zrealizował ich gdyż jak to bywa w polityce wrogowie stali się sojusznikami (elektor Brandenburgii i król Francji Ludwik XIV) a i opozycja wewnętrzna magnaterii była bardzo silna.
Od 1665 był żonaty z Marią Kazimierą d’Arquien, zwaną Marysieńką, córką francuskiego markiza Henryka d’Arquien, wdową po wojewodzie sandomierskim, Janie Sobiepanie Zamoyskim.
Ród_SobieskichKról Jan III Sobieski był też mecenasem kultury: opiekował się znanymi architektami (Tylmanem z Gameren, Augustynem Loccim i innymi), humanistami (Wespazjanem Kochowskim, Joachimem Pastoriusem), matematykami i astronomami (Janem Heweliuszem, Adamem Kochańskim). Wielu nobilitował. Był honorowym członkiem pierwszego na świecie towarzystwa geograficznego Accademia cosmografica degli argonauti, założonego przez weneckiego franciszkanina Vincenza Marię Coronelliego. Zgromadził dużą bibliotekę. Wybudował pałac w Wilanowie, ufundował kościół kapucynów (jako wotum za wiktorię wiedeńską, gdzie spoczywa jego serce) i kościół św. Kazimierza (sakramentek) na Nowym Mieście w Warszawie (kolejne wotum) oraz Kaplicę Królewską w Gdańsku. Przebudował również jedną z kamienic na lwowskim rynku. Historię panowania, opis króla, jako człowieka i męża, niuanse polityki królewskiej opisał w książce „The History of Poland” wydanej w 1698 roku w Londynie, wieloletni lekarz, opiekun i powiernik króla, Irlandczyk Bernard O’ Connor.
Król Jan III Sobieski ruszył pod Wiedeń bronić Europy przed zalaniem przez turecką potęgę realizując zapis sojuszu, jakim był związany. Uważał, że musi tak postąpić, aby Turcja nie opanowała południa Europy i tak urosła w siłę, że stałaby się nie do pokonania. Oznaczałoby to koniec cywilizacji łacińskiej – koniec ówczesnego świata. Była więc i polską racją stanu obrona kultury chrześcijańskiej wyrosłej na fundamencie prawa rzymskiego, czyli obrona Krzyża.
Na pamiątkę zwycięstwa nad armią Imperium Osmańskiego papież Innocenty XI ustanowił dzień 12 września świętem Imienia Najświętszej Maryi Panny. Liczne znaki wdzięczności są świadectwem, że mocą Boga i Jej Imienia osiągnięto zwycięstwo. W Rzymie przy Forum Trajana zbudowano kościół Imienia Najświętszej Maryi Panny z obrazem Matki Bożej Zwycięskiej. Papież Innocenty XI polecił wybić medal na cześć polskiego króla i nadał mu tytuł Obrońcy Wiary (Defensor Fidei) a w swoim rodowym herbie Odescalchich dokonał zmiany czarnego orła na białego w koronie.
W Warszawie nieduża figura Matki Boskiej Passawskiej na Krakowskim Przedmieściu w pobliżu kościoła św. Anny upamiętnia wiktorię wiedeńską Jana III Sobieskiego.
Wielu czytających różne relacje i opisy wyprawy wiedeńskiej może zadziwić codzienne uczestnictwo we mszy świętej, nawiedzanie kościołów w drodze pod Wiedeń a w drodze powrotnej pozostawianie w nich wotów dziękczynnych. A przecież Jan II Sobieski był członkiem Sodalicji Mariańskiej a przez to przede wszystkim rycerzem Maryi. Przed bitwą i w czasie niej duchowym przewodnikiem króla i żołnierzy był włoski kapucyn Marek z Aviano (beatyfikowany w 2003 roku), ustanowiony legatem papieskim i misjonarzem Stolicy Apostolskiej pod Wiedniem. To dzięki jego zabiegom dyplomatycznym Jan III Sobieski został głównodowodzącym wojsk sprzymierzonych.
W sam dzień bitwy, o świcie, o. Marek odprawił w zrujnowanej kaplicy klasztoru kamedułów Mszę św. dla króla i dowódców. Jan III z synem Jakubem służyli do Mszy. Wszyscy obecni w kaplicy przyjęli Komunię św. Po Mszy o. Marek odmówił specjalną modlitwę. Był też obecny na polu walki pośród walczących, dodawał otuchy i z uniesionym krzyżem odmawiał słowa egzorcyzmu „Ecce crux Domini, fugite partes adversae – Oto krzyż Pana, uciekajcie wrogie siły”.
Po zwycięstwie król napisał do żony Marii Kazimiery oczekującej na Wawelu wraz z dworem i nuncjuszem papieskim wieści z pola bitwy: „Padre z Aviano, który mnie nacałować nie mógł, powiada, że widział gołębicę białą nad wojskami się naszemi przelatującą”.
To właśnie o. Marek z Aviano powiedział królowi, że „Bóg dał nam victorię, a męstwo Waszej Królewskiej Mości ją wywalczyło” a w liście do papieża Innocentego XI stwierdził, że wyzwolenie Wiednia nastąpiło „w sposób cudowny”.
W roku 2012 w czasie rocznicowych uroczystości kardynał K. Nycz wzywał do obrony europejskiej tożsamości. Opierając się na słowach św. Jana Pawła II o dziedzictwie Europy opartym na trzech wzgórzach: Akropolu, Kapitolu i Golgocie, wzywał „Nie wolno nam się tych filarów wyrzec”.

Pierwotnie tekst był opublikowany w miesięczniku „Misericordia” Sanktuarium
Bożego Miłosierdzia w Ożarowie Mazowieckim we wrześniu 2013 roku

Wieczna lampka

Wchodząc do kościoła zawsze się rozglądam, gdzie jest wieczna lampka, gdzie jest tabernakulum. Niedawno w pewnym kościele zauważyłem, że była ona zgaszona. Po pewnym czasie, przygotowując kościół do Mszy św. przyszedł zakrystianin i pozapalał światła w tym również wieczną lampkę przed tabernakulum. Takie gaszenie i zapalanie światła lampki niweczy jej sens i celowość jak i szacunek dla Boga, gdyż jest On obecny stale i niezmienne w kościele. To, że tabernakulum często „schowane” jest gdzieś w bocznym ołtarzu, nie jest czymś dziwnym lub zaskakującym. Natomiast z wyłączaniem wiecznej lampki spotkałem się po raz pierwszy i mam nadzieję, że nie jest to normą.

Święty Michał Archanioł

michal-aniolIstnienie aniołów jest prawdą wiary. Pismo święte w wielu miejscach mówi o nich, zarówno w Starym jak i Nowym Testamencie. Według Pisma znamy imiona trzech archaniołów: Rafał, Gabriel oraz Michał. Zgodnie z tradycją wodzem zastępów anielskich jest archanioł Michał, którego imię znaczy „Któż jak Bóg”. Wynika to z faktu, że w trakcie buntu aniołów, gdy najwspanialszy z nich Lucyfer czyli „Niosący Światło” zakrzyknął „Nie będę służył”, pierwszy odpowiedział właśnie archanioł Michał. Z hasłem „Któż jak Bóg?” stanął do walki i pokonał buntowników. Św. Michał według św. Tomasza z Akwinu „Jest tchnieniem Ducha Odkupiciela, który przy końcu świata podejmie walkę i pokona Antychrysta, tak jak na początku uczynił to z Lucyferem”. „I nastąpiła walka na niebie: Michał i jego aniołowie mieli walczyć ze Smokiem. I wystąpił do walki Smok i jego aniołowie, ale nie przemógł, i już się miejsce dla nich w niebie nie znalazło. I został strącony wielki Smok, Wąż starodawny, który się zwie diabeł i szatan, zwodzący całą zamieszkałą ziemię, został strącony na ziemię, a z nim strąceni zostali jego aniołowie”(Ap 12, 7-9).

W pismach wczesnego chrześcijaństwa jest on przedstawiany jako Książę Aniołów; archanioł który wstawia się do Boga za ludźmi. Jest towarzyszem w chwili śmierci a następnie asystuje w drodze do wieczności. Jego pomoc w godzinie śmierci jest szczególnie ważna i potrzebna, gdyż szatan w tym momencie ze zdwojoną siłą usiłuje pociągnąć duszę do piekła. Jest aniołem sądu i Bożych kar, ale również aniołem Bożego miłosierdzia. Św. Michał Archanioł jest obrońcą Kościoła Katolickiego i wszystkich wierzących gdyż jest pierwszym egzorcystą, pierwszym, który pokonał szatana.
Archanioł Michał wymieniany jest często w Starym Testamencie, nie zawsze pod swoim imieniem. On pouczył Noego, kiedy i jak ma zbudować arkę. On w imieniu Boga przemawiał do Mojżesza na Górze Horeb oraz prowadził przez 40 lat lud wybrany przez pustynię. Jest Michał Archanioł obecny również w Nowym Testamencie – wzywa pasterzy na Narodzenie Pańskie, jest na usługi Pana Jezusa podczas Jego 40-dniowego postu. Jest tym, który odwalił kamień do Grobu Pańskiego i zwiastował niewiastom Dobrą Nowinę.
Święty Michał Archanioł jest Aniołem Stróżem Pana Jezusa. Był obecny i wspiera Go w modlitwie w Ogrójcu oraz jest strażnikiem Jezusa utajonego w Najświętszym Sakramencie.
Kult Świętego Michał Archanioła sięga początkami końcówki wieku V i ma swoje odbicie we wszystkich regionach Europy. Objawienia Michała Archanioła znane są z Włoch, Francji, Hiszpanii, Portugalii oraz Polski. Najstarszym jest to z Góry Gargano we Włoszech gdzie znajduje się najsłynniejsze Sanktuarium Św. Michała. Pewnemu bogatemu gospodarzowi z Siponto doniesiono o zaginięciu najpiękniejszego byka z jego stada. Po długich poszukiwaniach właściciel znalazł zwierzę stojące na szczycie góry u wejścia do groty. W gniewnej zapalczywości napiął łuk i wystrzelił strzałę by ubić zwierzę, które przysporzyło tyle trudu. Strzała zamiast ugodzić byka w niewytłumaczalny sposób zawróciła i zraniła strzelającego. Wstrząśnięty właściciel udał się do biskupa by mu opowiedzieć o tym niezwykłym wydarzeniu. Biskup zarządził trzydniowe modlitwy i pokutę by poznać wolę Boga. Kiedy trzeci dzień dobiegał końca, biskupowi ukazał się święty Michał Archanioł i oznajmił, że górę Gargano i grotę w niej obrał na miejsce sobie poświęcone, gdzie będą przebaczane grzechy ludzkie, a modlitwy zanoszone do Boga zostaną wysłuchane. Grota nosi nazwę Niebiańskiej Bazyliki gdyż, jako jedyna świątynia na świecie została wyświęcona przez anioła.
13 października 1884 roku Ojciec Święty Leon XIII doznał wizji ekstatycznej po odprawieniu Mszy w prywatnej kaplicy. Stał nieruchomo ze zmienioną twarzą. Po pewnym czasie pospiesznie, bez zdejmowania szat liturgicznych, udał się do swojego prywatnego gabinetu i ułożył modlitwę do św. Michała Archanioła: Święty Michale Archaniele! Wspomagaj nas w walce, a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną. Oby go Bóg pogromić raczył, pokornie o to prosimy, a Ty, Wodzu niebieskich zastępów, Szatana i inne duchy złe, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą, mocą Bożą strąć do piekła. Amen. Jak później opowiedział, w wizji usłyszał jakby rozmowę szatana z Panem Jezusem. Dotyczyła ona chęci zniszczenia przez szatana Kościoła.

Spróbuj tego dokonać – powiedział Jezus.
– Potrzebuję na to czasu. Wybieram wiek XX, potrzebuję na to 70, a może 100 lat.
Pan Jezus wyraził zgodę na tę próbę, by trwała sto lat, i dodał:
– Dam swoim wiernym siłę i moc do wytrwania.michal-archaniol

Papież Leon XIII nakazał odmawianie tej modlitwy w całym Kościele po każdej cichej Mszy świętej, a wszystkim, którzy ją odmówią, udzielił odpustu. Z czasem zaniechano odmawiania tej modlitwy, a obecnie biskupi ponownie nakazali jej odmawianie po Mszy świętej.
W Polsce święty ten jest bardzo popularny, o czym świadczyć może niesłabnąca popularność imienia nadawanego również w żeńskiej formie. Jest ponad 300 kościołów pod wezwaniem św. Michała Archanioła, wśród nich bazylika katedralna warszawsko-praska. Oprócz tego jest ponad 200 miejscowości, które swoją nazwę wywodzą od imienia św. Michała.

Na początku XX wieku polski ksiądz bł. Bronisław Markiewicz założył Zgromadzenie Św. Michała Archanioła zwane popularnie michalitami. W tym roku w parafiach zgromadzenia peregrynuje kopia cudownej figury św. Michała Archanioła z Gargano.

Święty Michał jest przyzywany przez wiernych w chwilach walki z siłami zła. Jest obrońcą Izraela jak i Kościoła Katolickiego oraz patronem żołnierzy, policjantów, szermierzy, złotników, mierniczych, radiologów i małych dzieci. Jest dawcą cierpliwości jak i szczęścia. Jest św. Michał Archanioł patronem dobrej śmierci.
Przedstawiany jest, jako wojownik z orężem w dłoni, w scenie strącania nogami Lucyfera do piekła. Atrybutami jego są: globus, krzyż, lanca, miecz, oszczep, tarcza z napisem „Quis ut Deus” – „Któż jak Bóg”.

 

PIERWOTNIE TEKST ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM WE WRZEŚNIU 2013 ROKU.