Jej pocałunek, mimo, że zajęty swoimi sprawami, zauważył, że dużo się pozmieniało u jego Pani. Pan zniknął, a z nim i Jego pocałunek, w domu pojawił się pies a Pani zaczęła codziennie coś pisać. Najbardziej go bolało to, że Jego pocałunek nie uprzedził go o wyjeździe, nie przygotował na nieobecność. Powie mu cały swój żal, gdy tylko ten niewdzięcznik znów się pojawi. Teraz postanowił pożalić się Pani.
I tu spotkała go niespodzianka. Pani widzi dobre strony rozstania. Niemożliwe! Jak ona może cieszyć się, że Jego nie ma! Jego Pani postanowiła nauczyć go odnajdywania dobrych stron w smutnych lub przykrych wydarzeniach. Obiecała mu, że będzie mu dawała swoje codzienne zapiski. Jej pocałunek postanowił dołączyć je do dziennika obserwacji. To będzie kolejny materiał i kolejne dowody w sprawie „bycia parą”, którą rozpracowuje wraz z Jego pocałunkiem.
4 sierpnia
Wróciłam do domu o 12 w południe. Ścisnęło mnie za gardło, gdy zobaczyłam, że Raga odwinęła koc, którym przykryte jest moje łóżko i obleczony koc, pod którym sypiam, aby położyć się na kołdrze, na której spał jej Pan.
Włączyłam komputer, sprawdziłam czy nie było pilnych maili z pracy. Gdzie tylko nie popatrzyłam pojawiał się pies. Zaczęłam się zastanawiać co mam robić z „tym nowym” w moim domu, w mojej codzienności. Przeleciało mi przez myśl, że może trzeba do niej mówić jak do człowieka, zgadywać, co ona chce patrząc na mnie, zabawiać.
Po chwili uspokoiłam się jednak i postanowiłam traktować ją jakby zawsze była w moim domu. Pomogło.
Burza, która się przetoczyła między 14 a 15 troszkę mnie zmartwiła. Pewnie mój kochany przemókł do suchej nitki. Uspokoiłam się ufnością w opiekę Bożą nad pielgrzymami.
Przeczytałam artykuł o „ultimatum” z „Zawsze Wierni”. Lubię ten sposób pisania. Jasny, konkretny, pełen spokoju i pewności. Prowadzi czytelnika przez mroczny i gesty las informacji i faktów medialnych.
O dwudziestej usiadłam na sofie w dużym pokoju i patrząc na drzewa widoczne przez otwarte drzwi balkonu przywołałam twarz i głos Twój w myślach. Czy one były tak głośne, że Raga je usłyszała? Nie wiem, stanęła przy mnie a potem się położyła i nadstawiła się do pieszczot. Dreszcz mnie przeszedł. Skąd wiedziała, że myślę o jej Panu? Skąd wyczuła, że przypłynęła do mnie fala wspomnień wszystkich chwil czułości? Zobaczę, jak będzie jutro.
5 sierpnia
Właśnie wróciłam z zakupów, na które wybrałam się z psem. Muszę się przyzwyczaić z nią poruszać. Wyobraziłam sobie, że tak się przyzwyczajam do obecności drugiego człowieka na co dzień.
Trzeba myśleć, trzeba mówić, trzeba się troszczyć, trzeba uważać na samochody, trzeba znaleźć miejsce w rękach na smycz, poszukać bezpiecznego miejsca do postoju przed sklepem, gdy ja robię zakupy, trzeba nakarmić, trzeba wyprowadzić, trzeba zgadnąć czego oczekuje patrząc w oczy i nic nie mówiąc, trzeba pochwalić, trzeba popieścić, trzeba zrobić wyrzuty gdy potrzeba, trzeba być sprawiedliwym, trzeba być stanowczym, trzeba zaakceptować, że wypadają jej włosy i fruwają wszędzie itd. Cieszę się bardzo, że obecność Ragi tyle pozytywnych działań i odczuć wywołała we mnie. Będę teraz siebie obserwowała jak mi idzie radzenie sobie z obecnością stworzenia w moim życiu. Zawsze przecież mogę się pocieszyć, ze każdy kolejny dzień nieobecności skraca czas mieszkania z psem pod jednym dachem. Na razie nie jest mi to potrzebne. Szybko się uczę. I widzę dużo przyjemności w nowym stanie.
Próbowałam zrobić jej zdjęcie, ale odpoczywa po zakupach.
Chciałam to zdjęcie wysłać przyjaciółce w Anglii. Zrobię to innym razem. Nadeszła też podpowiedź w sprawie prezentu na ślub Agatki -łyżeczki do kawy i widelczyki do ciast pod nazwą Rapsodia. Pomyślałam, że będę z Rafałem dostarczycielem prezentu, który kojarzy się ze słodkościami, chwilami rozkoszy i aromatu. To chyba dobrze? Mnie się to podoba. A Tobie kochany?
Dziś też napisałam odpowiedź do Kasi, która chce przyjechać z narzeczonym Dawidem do mnie na ostatnie dni sierpnia. Prosiłam Rafała, aby wspólnie ze mną przyjął tę parę. Zgodził się, więc zaproponowałam jej, że w sobotę ja z Rafałem ich gdzieś zabierzemy a w niedzielę ona będzie przewodnikiem dla swojego chłopaka (od kilku lat spędzała u mnie wakacyjny tydzień wraz z siostrą). Rafał się zgodził, że służąc innym też można się radować własnym szczęściem i świętować rocznicę poznania. 31 sierpnia jest ostatnim dniem pierwszego roku naszej znajomości, w którym tak dużo się wydarzyło i tak dużo zmieniło w moim życiu.
1 września zacznie się drugi rok naszej znajomości. Był pomysł na wymyślenie obchodów tej rocznicy 31 sierpnia. Właściwie nic nie stoi na przeszkodzie połączyć jedno z drugim.
Ciekawa jestem, co On wymyśli. Lubię niespodzianki. Są namacalnymi dowodami myślenia o kimś lub o czymś. Znaki niewidzialnych myśli, to bardzo ciekawa sprawa. Ja też bym chciała coś oryginalnego wymyślić. Może uda mi się napisać specjalną bajkę dla Niego. Jest taka jedna o tytule „Miłość jak muzyka”. Napisałam ją dzisiaj, ale jeszcze nie wiem czy to będzie moja niespodzianka. Tym bardziej, że jest osnuta na bazie jednego z maili do Niego. A poza tym czy jemu się podobają bajki? To poważny mężczyzna.
Dziś raniutko dokończyłam trzecią bajeczkę Jej pocałunku. O „byciu parą”.
Jak widzisz, co siądę do komputera, to słowa same cisną się na klawisze i muszę je zapisywać. Najpierw dyktował mi je Mój pocałunek a teraz i Ja zaczęłam zapisywać swoje myśli i przeżycia. Epidemia doprawdy. Ciekawa jestem, co Ty na to powiesz.
Przygotowuję się na środowe spotkanie z Tobą. Piekę drożdżowe bułeczki z wisienkami, które niedawno zrobiłam. Nie lękam się, że mi nie wyjdą. Dzięki twojej historii o pieczeniu ciast przez twoją mamę, wiem, że będziesz wyrozumiały, gdy nie wyrosną lub wyjdzie zakalec. Dziękuję ci, że mi opowiedziałeś to wspomnienie. Dodaje mi otuchy.
6 sierpnia
A oto radosne, rumiane bułeczki z kropelką czerwonej słodyczy wiśni we wnętrzu. Dziś rano je sfotografowałam. Już są przygotowane do podróży na pielgrzymkę. Umieściłam mały znaczek-to smok, który nadzorował pieczenie bułeczek. Też jest zadowolony ze swojego dzieła. Starsza pani, która wczoraj wieczorem mnie odwiedziła też dostała kilka. Niech wszyscy się cieszą.
Długo mnie dziś nie było w domu. Pojechałam na Stadion po pelerynę i płaszcz przeciwdeszczowy. Dla Niego. Lubię te długie jazdy autobusami (pod warunkiem, że mam miejsce siedzące). Rozmyślam wtedy do woli a czasem nawet modlę się. Pomyślałam, że pewnie dlatego nie odczuwam zmęczenia i zdenerwowania długimi podróżami po mieście miejską komunikacją.
Pierwszy raz Raga została tak długo w moim domu. Zastałam rozgrzebane łóżko w miejscu mojej poduszki i sierść na kocu. To w tym miejscu piesek uspokajał swój niepokój, że został opuszczony i porzucony. Pomyślałam – do czego ja się przytulę podczas 10 dni nieobecności? Czy można przytulić się do myśli?
Wyprawa na miejsce noclegu Pielgrzymki Tradycji była czasem radosnego oczekiwania mimo zapomnienia komórki, korka pewnie 30 kilometrowego z powodu marszu do Tarczyna pielgrzymkowej „17” i szukania wśród lasów i plątaniny dróg małej wioski. Zabrałam psa mimo niechęci Zbuja (samochód pełen sierści). Niech i stworzenie ma swoją radość.
Widziałam tylko Jego w gromadzie pielgrzymowiczów. Podeszłam i dotknęłam od tyłu ramienia, jego imię zginęło w gwarze kolacyjnie rozochoconych głosów. Nie poczuł i nie zareagował, odeszłam więc aby mu nie przeszkadzać. Ksiądz Karol zaśmiał się, że On niczego nie widzi ani nie słyszy. Poznał mnie Jasiek. Potem było już lepiej choć myślałam, że się mnie wstydzi.
Był trochę inny. W znacznej mierze nieobecny tu i teraz, chodził przecież ścieżkami Pana i wsłuchiwał się w Jego głos. Nie chciałam go wyrywać z tego skupienia, to było takie piękne, poważne i mistyczne. Wystarczyło mi, że trzymał mnie za rękę. Powiedział jednak coś w taki sposób, że zasmuciłam się ogromnie. Tym stwierdzeniem, zawisłym w głosie pytaniem a raczej sceptycyzmem sprawił, że zabolało mnie to bardzo. To wątpienie w moje istnienie, w moje uczucia do niego, w ich prawdziwość. Myślami widziałam jego oczekiwanie, że za moment pojawi się zła, samolubna, pełna roszczeń i żądań kobieta, że uśmiech zniknie z jej twarzy, że skończy się ta gra czy zabawa w miłość.
Znów natarczywie przypłynęły słowa wiersza „Pukam do drzwi kamienia…”.
Postanowiłam cieszyć się chwilą, która jest i przegoniłam smutne myśli.
W czasie powrotu spoglądałam na zapadającą noc. Jak to pięknie się dzieje-to przejście od jasności do ciemności. Wyobraziłam sobie, że jestem w szklance z wodą, do której ktoś wlewa gęsty, ciemny sok owocowy. Na początku woda i sok są w szklance osobno, walczą trochę ze sobą, sok próbuje znaleźć dla siebie miejsce, rozepchnąć wodę. A potem zawiera jakieś przymierze, przytula się do wody rozchodząc się w niej coraz bardziej i bardziej. I wtedy zapada ciemność.
Widziałam też na tle jaśniejącego jeszcze zachodem słońca nieba betonowe podpory pod nieistniejącą jeszcze drogę. Mrok otulił ich krawędzie, zaokrąglił je, wyszlachetnił szarość betonu i spowodował, że wyobraziłam sobie zalaną oceanem Atlantydę. Mogła tak wyglądać.
Pędzące jeden za drugim z naprzeciwka tiry kojarzyły się z wyobrażeniami dementorów z Harrego Pottera J. Rowling lub nazguli- Czarnych Jeźdźców, upiorów Pierścienia z Władcy Pierścieni J,R.R. Tolkiena.
Moje opowieści zostały jednak skomentowane przez Zbuja jako fakt kompletnego „zaczadzenia” po spotkaniu z Nim, wymagającego leczenia farmakologicznego. Dobrze, że ta diagnoza została wypowiedziana z miłością i zrozumieniem w głosie i nie musiałam chować swoich myśli i wyobrażeń głęboko w sobie.
7 sierpnia
Dziś rano po przebudzeniu pomyślałam z czułością, niech Go Matka Boża okrywa swoim płaszczem opieki w czasie pielgrzymowania. Niech się umacnia, rośnie w siłę Bożą mocą, oczyszcza się z pyłu dnia codziennego, wykuwa swoją radość życia, miłość do świata i ludzi.
Znów jednak wrócił wiersz Wisławy Szymborskiej (kiedyś już mnie prześladował na początku naszej znajomości):
Pukam do drzwi kamienia.
– to ja wpuść mnie.
Chcę wejść do twojego wnętrza,
Rozejrzeć się dokoła,
Nabrać ciebie jak tchu.
– odejdź- mówi kamień.-
jestem szczelnie zamknięty.
i potem
-nie mam drzwi- mówi kamień.
Łzy wymykają mi się z kącików oczu.
To nie o Nim ten wiersz. Czasem otwiera swoje drzwi, czasem je uchyla, a ja widzę smugę światła i bijące, zapraszające ciepło. Będę cierpliwie czekała na przyjęcie, na zaproszenie, na miejsce dla siebie.
Jaka szkoda, że nie jestem niematerialna, jak myśl czy wyobrażenie. Mogłabym być – nie zajmując miejsca.
Cieszę się, że to napisałam. Wypiję jeszcze herbatę i będę mogła pracować.
Pies lubi stukot klawiszy, leży koło mnie i zasypia ukołysany ich dźwiękiem.
Toczy się dzień po spotkaniu na pielgrzymkowym szlaku.
Pół godziny z Tobą szło mi opornie, byłam rozbita i nie mogłam się skupić. Postanowiłam zamienić spotkanie na modlitwę i to mnie uspokoiło.
Dziś wieczorem Raga była na randce z Cobim –ślicznym shitsu. Dołączył jeszcze jeden kawaler. Cobi zabawnie podskubywał ją. Takie psie zaczepki i zaproszenie do zabawy.
Raga jest bardzo rozważna. Nie pobiegła z Cobim sprawdzać czy można się pobawić z jeżem.
Postanowiłam pobyć dziś w szponach nałogu i uruchomiłam mahjonga. Układałam kostki i wciąż chciałam osiągnąć lepszy wynik. Tak się zmęczyłam, że zasnęłam w oka mgnieniu. I o to chodziło.
8 sierpnia
Doszłam do równowagi. Czasem wydaje mi się, że słyszę Twój głos i czuję Twoją obecność. Pewnie powiesz-to imaginacja…
Dziś przed 9 powędrowałam z Ragą do Eli. Ja podlewałam kwiaty na tarasie a Raga zwiedzała ogródek lub leżała w trawie. Wyglądała jak sfinks, tyle, że nie na piachu a w zieloniutkiej trawie.
Po powrocie od razu poczułam przypływ weny i napisałam uwagi do opakowania śniadaniówki a potem otworzyłam dziennik. Te minuty rozmowy z Tobą poprzez to pisanie napełniają mnie radością. Przez głowę przelatują różne pomysły na teraz i do realizacji w bliskiej i dalszej przyszłości.
Zapragnęłam nagle zrobić porządek w szafie. Zastanawiam się – dlaczego teraz mi to przychodzi do głowy. Domyślam się- trzeba zrobić miejsce dla Ciebie.
A może to wyrzuty sumienia, że mam bałagan i wiele niepotrzebnych rzeczy.
Zadzwonił Andrzej z prośbą o twoje nazwisko. Będziesz miał swoją wizytówkę przy weselnym stole.
9 sierpnia
Rano Raga przyszła do mojego łóżka na czochranie. Od razu pomyślałam o Tobie. Czy Ty też ją czochrasz po przebudzeniu? Zapytam cię o to, gdy wreszcie się spotkamy.
Po wczorajszym wieczornym spotkaniu z tobą powiedziałam ci sms’em dobranoc z radością, która mi zawsze w związku z Tobą towarzyszy. Wszystko inne powiem Ci, gdy się spotkamy.
Dziś goście. Odkurzamy, odkurzamy, bo dzieci lubią bawić się na podłodze. Mała Julia też. Napiszę ci jak się udało „spontaniczne” sugerowanie imienia dla synka Michała i Joasi, który ma się urodzić w grudniu.
Oczywiście, że się udało. Nie jest wykluczone, że będzie Michał T. czyli Michał Tomasz.
Lubię imię Tomasz, i nie tylko dlatego, że to imię mojego brata. Jest w tym imieniu coś niekonwencjonalnego, jest ciepłe, ale i dojrzałe, poważne. Było miło tylko smucą mnie ogromne straty w smokach. Jula uczyła smoki latać. Stłoczone w kapeluszu, miotane porywami wiatru smoki potraciły nóżki i rączki. Nie zauważyliśmy, że potrząsa smokami w kapeluszu. Trudno, może część uda się wyleczyć. Będzie to dla mnie trudne, bo brakuje mi cierpliwości. Jak widać oprócz przytuliska smoki potrzebują jeszcze lecznicy –chirurgii plastycznej.
Obejrzałam słynne zdjęcia z latania w Turcji. Wygląda to super. Na tym zdjęciu Michał Junior też jest, choć niewidoczny. Dorosły facet natomiast nie jest Michałem tylko jego bratem Piotrkiem. Michał za dużo ważył w komplecie z żoną i dziećmi. Poleciał z żoną Piotrka. Dobrze, że tylko w czasie latania ta zamiana.
Już chcą się umawiać na kolejne spotkanie aby poznać Ciebie. Bardzo byli oboje zainteresowani gdzie Cię poznałam. Generalnie wszyscy uważają, że to ściema z tym poznaniem w lesie. Musiałam to opowiedzieć detalicznie. No i pokazać Cię-na tapecie w komputerze. Bardzo by mi się przydała jakaś mała sesja fotograficzna. Nawet taka malutka, tyciunia. Proszę Cię-zgódź się!
Michał zajął się robieniem panoram. Ma program, który składa panoramę z serii zdjęć wyszukując wspólne fragmenty. To bardzo ciekawe. Tyle ciekawych rzeczy można robić! Wystarczy aby wszystkich ludzi obdzielić. Samo oglądanie cudzych dzieł, to ogromna przyjemność.
Jutro niedziela. Bez ciebie, bez mszy.
Postanowiłam pójść na powitanie nowego proboszcza. Ostatecznie trzeba wiedzieć, kto został gospodarzem parafii.
Dobranoc Radości. Dobranoc. Dobranoc.
10 sierpnia
Piszę dopiero wieczorem. Dzień pełen wrażeń. Wprowadzenie nowego proboszcza bardzo piękne. Proboszcz bardzo dobrze, konkretnie i dobitnie mówił. Już wiem, dlaczego dziś musiałam być w kościele w Ożarowie. W Ewangelii z tej i poprzedniej niedzieli i w kazaniach padły słowa i była zawarta argumentacja pasująca do odpowiedzi na twoje powracające pytanie dlaczego obdarzam Cię uczuciem. Aż podskakiwałam wewnętrznie, gdy tego słuchałam. Jaka szkoda, że nie zapamiętałam wszystkiego. Postaram się napisać to, co jest najważniejsze i na co naprowadziły mnie słuchane teksty. Przede wszystkim słowa Chrystusa „dajcie, co posiadacie”. Zrozumiałam, że chciałabym abyś dawał mi, obdarowywał mnie tym, co posiadasz – swoją zwyczajnością (i niezwyczajnością też), swoimi niedoskonałościami, swoimi grzechami, swoimi słabościami – po prostu sobą. Nie obdarzam uczuciem swoich wyobrażeń ale człowieka, którego wciąż poznaję i takiego jaki jest.
Ma on dobrego Przewodnika, który prowadzi go, jak Chrystus Piotra po wodzie Jeziora Galilejskiego (o tym też dziś było).
Moja Radości, tyle było dziś wrażeń, że ich opisanie przełożę na jutro. Dziś sporządziłam tylko listę tematów:
– 1 Nordic Walking
– 2 Hoja x 11 + 3 w drodze
– 3 Mapa
– 4 Strzelanie z wiatrówki
– 5 Podarunek spod choinki
Powiedziałam Ci dobranoc i przesłałam pocałunek sms’em.
Ad 1
To nie ja tylko malutka Madzia, której czwarte urodziny świętowaliśmy. Jedna z cioć miała ze sobą kijki do spacerowania. Po krótkiej lekcji Nordic Walking udzielonej i mnie z zapałem podobnym do zapału Madzi przemierzałam trawnik przed domem Michała. Fajne ćwiczenia. Podobno teraz bardzo modne. Michał już się szykuje do kupienia kijków dla mnie w prezencie.
Ad 2
To niesamowite. Po raz trzeci w tym roku zakwita hoja. Kolejne razy są coraz intensywniejsze. Wieczorem pokój spowity jest zapachem. Nasze wieczorne spotkania odbywają się w powietrzu przesyconym słodką wonią. Napełnia ona moje nozdrza, drażni wargi, łaskocze policzki i osiada na rzęsach. Jest 11 kwiatostanów. Trzy kolejne szykują się do kwitnienia. Usiądziemy wieczorem w piątek razem na kanapce gdzie się ostatnio z Tobą spotykałam w myślach i pooddychamy wonnym powietrzem. Będzie cudownie, bo razem i blisko Ciebie. O dwudziestej za oknem zapada pomału zmierzch. Niebo jest fiołkowo-różowo-niebieskie. Powietrze z ciepłego robi się porcelanowe-chłodne i dźwięczące. W piątek nie będę sama i napełnię się tym błogim uczuciem wieczornego spokoju. Ty-to moje ukochane miejsce-bezpieczne i pełne łagodności.
Ad 3
Przy komputerze leży plan pielgrzymki, który dostałam od Niego. Sprawdzam wieczorem w programie przebieg codziennej marszruty, patrzę czy idą przez las czy w otwartym terenie. Wiem, że obiecał mnie nieść w kieszonce na trasie pielgrzymki ale mógł przecież zapomnieć o mnie i zostawić w bagażu. Zabezpieczam się przynajmniej w ten sposób. Gdy wróci opowie mi jak wędrował, jak się modlił, jak rozmawiał. Bardzo chciałabym, aby mi opowiedział…
Ad 4
Maciek ma nowe hobby-strzelanie z wiatrówki. Przez to strzelanie spóźniliśmy się na urodziny Madzi. Postanowiliśmy się zabawić w Wilhelma Tella. Na zdjęciu nasze cele. Oczywiście żartuję. Dał mi postrzelać. Od liceum nie miałam broni w ręku. Wiał silny wiatr i lufa poruszała się uniemożliwiając wycelowanie. No może trochę emocje były za duże. Dobrze, ze trafiłam w tarczę (były na desce 4 małe tarcze, celowałam w prawą dolną, trafiłam w lewą górną). Dzięki temu uniknęłam naśmiewań Maćka, który lubi wytykać niepowodzenia. Pięć kolejnych strzałów oddałam siedząc w kucki i opierając lufę o poręcz krzesła. Dwie 10, 9, 8 i 7 zostały trafione- już we właściwej tarczy-prawej dolnej.
Ad 5
9 sierpnia dotarł do mnie prezent spod choinki z poprzedniego roku. Odbył długą drogę. Jest dowodem ciepłych uczuć i na szczęście dotarł do ich adresata. Wiele razy zdarza się, że nie zdążymy z wyrazami naszych uczuć, sympatii, życzliwości czy pamięci. Mam w pamięci dwie takie historie i bardzo mnie one bolą. Staram się mówić więc ludziom co do nich czuje, doceniać ich, dziękować im za dobro, którego od nich doświadczam.
11 sierpnia
Dziś sennie, mży deszczyk, cichutko pluszcze po listkach rosnących pod blokiem lip, leciutko puka w blaszane parapety za oknami. Zdążyłam wrócić z Ragą z podlewania kwiatów na tarasie u Eli zanim wypełnił całą przestrzeń miedzy niebem a ziemią kropelkami wody.
A ty mokniesz, pomalutku przemakasz. A ja zasypiam przy komputerku, zasypiam.
Od pewnego czasu myślałam dlaczego pies nie wpadł na pomysł siedzenia w kuchni na narożnikowej kanapce. Niepotrzebnie się zastanawiałam. On tam od dawna siadywał, a nawet sypiał, tylko troszkę po kryjomu. Wczoraj zamknęłam sypialnie…i zastałam psa na kanapce w kuchni. Na noc też się tam ułożył. Ma tyle już „swoich” miejsc w mieszkaniu a szuka nowych.
Przyzwyczajam ją do czesania. Lubi to, ale używam do tego „ludzkiej” szczotki do włosów. Taka specjalna dla psiej sierści może nie być taka przyjemna w użyciu.
Prezent ślubny kupiłam. Oksydowanie wykonają na środę. 6 zł od jednej sztuki kosztuje.
Od południa świeci słońce, więc pewnie wyschłeś w drodze. To głupie takie wyobrażanie sobie. W drodze możesz mieć zupełnie inna pogodę niż ja tutaj. Ale jak myślę, to jesteś blisko mnie- ot tak- na odległość myśli.
Raga towarzyszyła mi znów w czasie naszego wieczornego spotkania.
12 sierpnia
Nie jest wykluczone, że spotkasz się w czwartek ze Zbujem, który wybiera się do Częstochowy i powiedział, że modlitwa to tylko z wami.
Dziś porozmawiałam z moją przyjaciółką Małgosią, która przyjechała do mamy i na ślub bratanka. To ta sama, z którą planowałam nasze spotkanie w kwietniu. Dziś mogłam o Tobie jej opowiadać. Jaka to przyjemność móc mówić o bliskiej osobie. Jest tak jakby ona stała obok i uśmiechała się. Choć Ty zapewne byś mruczał zaprzeczając moim słowom. Będę je tak długo powtarzała, aż przestaniesz mruczeć.
Zaczyna się czas powrotów. Jutro wraca Ela z pielgrzymki, w piątek wracasz Ty. Właściwie żyję oczekiwaniem Twego powrotu. To też przyjemne uczucie. Źródło Radości.
Od wczoraj marzę sobie, że będzie taki moment, kiedy poprosisz mnie abym coś dla Ciebie zrobiła. Nie wiem, co to będzie, ale bardzo czekam na ten moment. Wyobrażam sobie, jak mówisz do mnie ugotuj mi zupę pomidorową z lanymi kluseczkami lub zjadłbym kotlety, które kiedyś smażyłaś a może upiecz sernik- taką mam na niego ochotę. Takie proste życzenia. A ja poczuję się jak wróżka i je spełnię machając różdżką i rozsiewając złoty pył.
Pozwól mi spełnić jakieś swoje marzenie!
Dziś dowiedziałam się, dlaczego tak lubię pieszczoty i przytulanie. Otóż przeczytałam w Internecie:
Hormony miłości
Skąd się biorą irracjonalne zachowania zakochanych? Z biologicznego punktu widzenia to sprawka ”hormonu przytulania”, czyli oksytocyny.
W czasie odbieranych jako przyjemne kontaktów cielesnych, jak pieszczoty i czułości, zwiększa się jego wydzielanie.
Hormon ten wzmaga zdolność wczuwania się w sytuację innego człowieka, wzmacnia zdolność współodczuwania.
Oksytocyna wprawdzie nie uzdrawia, ale w sytuacjach socjalnych zmniejsza poziom strachu i stresu.
Osoby, którym podano oksytocynę stały się bardziej ufne w stosunku do obcych. Natomiast w magazynie ”Neuron” przeczytamy o tym, że pod wpływem tej substancji badani nawet po utracie zaufania nie tracą wiary w innych.
Wysoki poziom oksytocyny wpływa też na wysoki poziom wierności.
Koniec wieści z Internetu.
Wczoraj wieczorem Zbuj zarzucił na mnie przynętę w postaci linku do strony Bractwa z planem pielgrzymkowym na dzień 14 i 15 sierpnia. Powiedział też, aby wzmocnić działanie przynęty, że wybiera się samochodem w czwartek do Częstochowy. Pokusa była dla mnie ogromna. Zdusiłam ją jednak i postanowiłam czekać w domu na Ciebie, przygotować dom na powitanie, poczekać aż mi wszystko opowiesz, dać ci odpocząć i samemu przeżywać do końca Pielgrzymkę. Nie odpisałam więc.
Zbuj dziś nie wytrzymał i zadzwonił, mówiąc wprost jaki był jego zamysł. I wychodzi na to, że on będzie dobrym Zbujem, który Cię powita w Częstochowie, zobaczy cię, wyjdzie ci na spotkanie, będzie rozmawiał i wspólnie z wami się modlił. A ja jestem niedobra…
Serce każe mi co innego a rozsądek coś przeciwnego. Na razie decyzji nie zmieniam. Czekam w domu. Na jutro zaplanowałam pieczenie sernika a tu właśnie jutro ma nie być ciepłej wody z powodu konserwacji pieca. Piekę rano, co prawda dziś zabrakło w sklepie sera na sernik ale obiecują na jutro dostawę.
Zauważyłam, że Raga wyciąga mnie na spacerki. Nie przewidziałam jej sprytu. Nieprawda, że między blokami nie leżą patyczki, które ja mam rzucać a ona przynosić. Znalazła taki i zabawa się rozpoczęła. Nie mam siły tak daleko i pięknie rzucać jak Ty ale się starałam. Dołączył piękny coli. Raga była zainteresowana patykiem, on Ragą. Ona biegła po patyk a on za nią. Niestety rzucałam patyk na mało używanym parkingu za blokami i patyk poleciał nie tam gdzie trzeba. Raga kompletnie ignorowała coli. A on nie chciał się rozstać. Odprowadził nas aż pod drzwi. Raga nareszcie była szczęśliwa. Niedawno zaczęła skakać do góry, gdy z nią wychodzę. Bardzo zabawnie wygląda.
W najbliższą niedzielę podobno jest u Benona ślub pary z forum Frondy. Ciekawa jestem czy zechcesz się wybrać?
Dziś rozmawiając ze Zbujem pomyślałam, że powinien się znaleźć na obchodach rocznicy naszej znajomości. Ojca tej znajomości nie zaprosić, to byłoby karygodne!
Nie mam jeszcze pomysłu ale może mnie oświeci. Pierwsze skojarzenie, to spacer po Kampinosie w rocznicę tego pierwszego lub wypad do Szymanowa na różaniec, bo obraz Ciebie z różańcem mam wciąż pod powiekami.
13 sierpnia
Upiekłam rano sernik (raczej skończył się piec po dwunastej w południe). Chciałam ci zrobić przyjemność. Prezent ślubny przywiozłam z Warszawy. Oksydowanie bardzo uszlachetniło widelczyki i łopatkę. Taka patyna dająca skojarzenia z tradycją, domem od pokoleń, pamiątkami rodzinnymi, słowem „od zawsze”. I pomału wpadam w panikę – tradycyjną kobiecą panikę- w co się ubrać?
Jestem zmęczona. Dziś tylko w myślach udało mi się w czasie naszego spotkania powtarzać Twoje imię, i to w czasie rozmowy z gościem.
Wróciłam przed 18. Przygotowałam kolację dla mnie (raczej obiad) i dla Ewy, która zapowiedziała się z wizytą. Zadzwonił Oli, ze chciałby z Teresą zrobić sobie przerwę w drodze na urlop nad Jeziorak w poniedziałek 18 sierpnia i zanocować u mnie. Zadzwoniła Małgosia (mieszkająca na stałe w Stanach) aby pożegnać się przed powrotem do domu. Już drugi raz nie wystarcza czasu aby się z nią spotkać.
Miał jeszcze przyjść pan Krzysio sprawdzić kran nad wanną. Na szczęście nie przyszedł.
Oczywiście byłam jeszcze na spacerze z psem. I zrobiłam pikantne pikle.
A przed snem studiowałam rozkłady jazdy pociągów, busów do Łodzi i z powrotem oraz plan miasta aby zlokalizować dworzec Łódź Fabryczna, ulicę Sienkiewicza, ulicę Piotrkowska, Pałac Poznańskich i Manufakturę. Na szczęście wszystko jest w miarę blisko. Rozbawiła mnie informacja, że w związku ze 175 rocznicą urodzin Izraela Poznańskiego w niedziele 24 sierpnia wstęp do jego Pałacu (muzeum- a jego fabryka to Centrum Manufaktura) jest bezpłatny. Sam widzisz jakie nas atrakcje czekają w Łodzi. Z imprezy na imprezę.
Msza w Łodzi jest o godzinie 17.
Dobranoc Kochany. Jutro wkraczasz do Częstochowy. Próbuję sobie wyobrazić jaka to radość, jakie przeżycie. Smutno mi, że nie jadę. Nawet pani Halina jutro rano rusza, podobno też ze Straży jadą jutro 2 autokary.
14 sierpnia
Dzień dobry Kochanie.
Skupiam się od rana na Twojej radości z osiągnięcia celu Pielgrzymki.
Od rana na dworze panuje słoneczna cisza. Malutki wiaterek jest za słaby aby odganiać promienie słoneczne. Mam wrażenie jakby powietrze było wypełnione gorącą watą.
Zrobię tylko jeden projekt z pracy i zabiorę się za zupę. Przypomniało mi się, że kiedy moja siostra zdecydowała się na wstąpienie do zakonu prześladowała mnie scena spotkania Jezusa z Martą i Marią i jego słowa: ”Ty Marto krzątasz się … a Maria wybrała to, co właściwe” Tak to mniej więcej brzmi. Trudno mi powiedzieć czy była to zazdrość o wybór zakonnej drogi, czy poczucie mniejszej wartości. Teraz też mi się to przypomniało. Pewnie w związku z tym, że zamiast wszystko rzucić, nie martwić się o psa, o obiad, o sprzątanie i zakupy, i pojechać ze Zbujem do Częstochowy, ja to wszystko robię. Staram się tłumaczyć sobie to faktem różnych ról, jakie mamy do spełnienia w życiu. Wszystkie one są przecież potrzebne.
Chciałabym abyś zaakceptował to, że jestem Martą. Troszkę obawiam się, że pomyślisz, że nie mam żadnych przeżyć religijnych, że moja wiara jest płytka.
Już się martwię, że będzie mi brakowało Ragi. Może zostawisz mi ją do poniedziałku?
Zadzwoniłeś! Twój głos poruszył mnie do głębi, napełnił ciepłą muzyką. Wkrótce będziemy razem. Radość nadchodzi.
Dobranoc Najdroższy.
15 sierpnia
Byłam na mszy. Przygotowałam dla nas obiad. Wyjęłam sernik. Umyłam owoce.
I czekam. Jestem cała czekaniem.
Na zakończenie dziennika nieobecności chcę Ci powiedzieć, że jestem z Ciebie dumna.
Dziękuje Ci też, że dałeś mi sposobność przeżywania tej Pielgrzymki razem z Tobą. To była też moja Pielgrzymka. Dzięki Tobie, mój kochany.
Koniec dziennika nieobecności.