Różne rodzaje myśli

Spośród myśli jedne wypierają, drugie natomiast są wypierane. Tak więc złe wypierają dobre, z kolei złe są wypierane przez dobre. Duch Święty bierze pod uwagę myśl najpierw wzbudzoną i na jej podstawie oskarża nas bądź pochwala.  Podajmy następujący przykład: mam pewien zamiar okazania gościnności i mam go ze względu na Pana, lecz myśl ta zostaje odsunięta, kiedy nadchodzi kusiciel podpowiadający, by okazywać gościnność ze względu na ludzką chwałę. Z kolei inny przypadek: mam zamiar okazania gościnności, żeby się ludziom okazać (Mt 6,5). Lecz i ta myśl zostaje odsunięta, kiedy nadchodzi lepsza myśl, która motyw praktykowania cnoty wiąże z naszym Panem i przynagla nas abyśmy nie czynili tych rzeczy za względu na ludzi. Jeśli więc przez swoje dzieła nadal pozostaniemy przy pierwszych myślach, gdy kuszą nas drugie, to będziemy mieli nagrodę tylko za myśli postawione na pierwszym miejscu. Dlatego że jesteśmy ludźmi i walczymy z demonami, nie możemy utrzymać myśli prawej na trwałe bez naruszania, a z kolei skoro posiadamy nasiona cnót, nie możemy zachować w sobie złej myśli bez jej zrewidowania. Gdyby jednak jakaś wypierająca myśl utrzymywała się, to zasiądzie ona w miejscu myśli wypieranej, a potem człowiek będzie działać kierując się nią.

Spostrzegliśmy po długiej obserwacji, że na tym polega różnica pomiędzy myślami anielskimi, ludzkimi i demonicznymi, iż po pierwsze: anielskie myśli badają naturę rzeczy i zgłębiają ich duchowe zasady. Badają na przykład, z jakiego powodu powstało złoto i dlaczego będąc zmieszane z piaskiem rozproszone jest w dolnych warstwach ziemi i znajduje się je z wielkim mozołem i trudem. Jakim sposobem po znalezieniu opłukuje się je wodą i kładzie do ognia, a następnie oddaje się w ręce rzemieślników, którzy wykonują świeczniki do namiotu, kadzielnicę, moździerze i czary (por. Wj 25,22-39; 27,1-3), z których nie pije już więcej, za łaską naszego Zbawcy, król babiloński (Dn 5,2.3; Jr 52,18-19) ale Kleofas, który przynosi serce pałające (Łk 24, 18.32) wskutek tych tajemnic. Myśl zaś demoniczna ani nie zna takich rzeczy, ani nie poznaje. Podpowiada zuchwale tylko to, by posiąść materialne złoto, i zapowiada uciechę i chwałę, które z tego wynikną. Natomiast myśl ludzka ani nie zabiega o posiadanie, ani nie wnika w to, czego symbolem jest złoto, lecz jedynie wprowadza do umysłu czystą kategorię złota, oddzieloną od namiętnej zachłanności. Tę samą prawdę należy powiedzieć również o innych rzeczach, trzymając się duchowo tej reguły.

 

Ewagriusz z Pontu, O różnych rodzajach złych myśli, TYNIEC Wydawnictwo Benedyktynów, Kraków 2015

O gorliwości

Po świecie krążą różne pojęcia o gorliwości: niedokładne lub zagmatwane; tymczasem jej właściwe znaczenie daje się określić w dwóch słowach: gorliwość to aktywność duchowa.

Jeżeli ta aktywność jest owocem wrażenia chwili i ogranicza się do przemijającego zapału, nie można jej nazwać stanem gorliwości; tego rodzaju gorliwości nie będziemy tu rozpatrywać.

Stan gorliwości – to aktywność ustawiczna, czyli aktywność spowodowana poważną przyczyną i wsparta odpowiednim usposobieniem.

Poważną przyczyną aktywności jest wola stanowczo zdecydowana; odpowiednie usposobienie zasadza się na usuwaniu przeszkód, a zwłaszcza wad właściwych naturze ludzkiej.

Pod wpływem łaski dusza gorliwa działa, modli się, wykonuje dobre uczynki szybko, często i z łatwością, wprowadzając w życie cechy pobożności wymienione przez św. Franciszka Salezego. Pobożność i ustawiczna gorliwość to pojęcia jednoznaczne.

Co więcej, aktywność duchowa to sam rdzeń, istota gorliwości, a nie jeden z jej przymiotów.

Przekonanie o tym jest niesłychanie ważne; w nim znajduje się odpowiedź na niepokoje tych dusz, które sądzą, że nie mają gorliwości, bo nie czują w sobie zapału. Oziębłość, chłód, gorzkość, pokusy mogą spotykać zarówno duszę gorliwą, jak i oziębłą – tylko aktywność duchowa jest wyłącznym przywilejem gorliwości, cechą, po której można rozpoznać gorliwość.

Zastanówmy się głębiej nad tą różnicą. Gorliwość nie oznacza koniecznie gorliwości uczucia; ta ostatnia jest tylko jedną z jej odmian.

Może być gorliwość stanowcza, która wypełnia wszystko, czego Bóg żąda, mimo, że nie znajduje w tym zadowolenia; może być gorliwość uczucia, która czyni to samo z zadowoleniem i upodobaniem.

Gorliwość stanowcza – to zapał woli; gorliwość uczucia – to połączony zapał woli i uczucia. W gruncie rzeczy gorliwość ma swoje siedlisko jedynie w woli, istotą jej jest aktywność duchowa.

A jednak, czy moja dusza naprawdę nie jest oziębła, skoro nie ma żadnego pociągu do rzeczy Boskich? Wszystko stało mi się obojętne, uciążliwe, nawet nudne; w modlitwie nic nie umiem powiedzieć, o niczym myśleć, a gdy trzeba mówić o Bogu, robię to bez zapału.

Prawda, że cechy te mogą być objawem oziębłości; jednak gorliwość też ich nie wyklucza – rozróżnić to bardzo łatwo.

Czy chcesz szczerze wszystkiego, czego Bóg od ciebie żąda? Innymi słowy, czy, ogólnie rzecz biorąc, wiernie wypełniasz obowiązki stanu, swoje postanowienia? Jeżeli tak, to znaczy, że mimo przeciwstawnych pozorów dusza twoja jest gorliwa, bo napisano: Nie każdy, który mówi: Panie, Panie wnijdzie do Królestwa Niebieskiego, ale który czyni wolę Ojca Mego, który jest w niebiesiech (Mt 7, 21).

Twój stan to próba. Próbę tę niekiedy Bóg zsyła bezpośrednio, najczęściej jednak wprowadza tu w grę czynniki drugorzędne: nadmiar zajęć, znużenie fizyczne lub moralne, ciężkie zmartwienia. Czy można wymagać od kogoś chorego, dotkniętego smutkiem, żeby miał zapał i ochoczość? I to dużo, gdy ma dobrą wolę! Jeśli niektóre będące w podobnym usposobieniu dusze mogą myśleć, modlić się, działać, odczuwać to samo jak przedtem, to trzeba w tym widzieć szczególny przywilej natury lub łaski, przywilej bardzo rzadki, i nie można czynić sobie wyrzutów za to, że się go nie ma. Bez wątpienia Bóg mógłby zrobić dla ciebie ten niewielki cud, ale On woli zostawić rzeczy w naturalnemu biegowi, żeby cię zahartować w walce, uświęcić w upokorzeniu i cierpieniu.

 

 

Wg „Spowiedź Przygotowanie do Sakramentu Pokuty”, Warszawa 2005

 

Brak fundamentów

Najważniejszym współczesnym problemem jest brak odpowiednich fundamentów położonych w dzieciństwie i latach młodzieńczych. Niestety, jesteśmy w większości owocem dość przypadkowego szkolnego wychowania oraz bardzo wybrakowanego wychowania, jakie był nam w stanie zapewnić Kościół pogrążony w kryzysie. W efekcie władze naszej duszy nie zostały odpowiednio uformowane i nie nauczyły się zajmować należnego im miejsca. Nasz rozum przeważnie jest słaby – niezdolny do logicznego badania słyszanych zdań i do ich dokładnej analizy – a co za tym idzie tylko czasem i w sposób dosyć wadliwy jest w stanie pełnić swoją główną funkcję, czyli rozpoznawać prawdę. Nasza wola przeważnie nie została odpowiednio uformowana i wzmocniona – niećwiczona stale w okresie młodości poprzez umartwienia i panowanie nad instynktami, przeważnie ulega emocjom zamiast podążać za rozumem. Z kolei nieopanowane emocje buzują w nas i popychają do zupełnie nierozumnych działań. Tak przedstawia się obraz przeciętnego człowieka naszych czasów.

Tak rozregulowany człowiek, będzie oczywiście działał nierozumnie i nieskładnie, nawet jak mu się uda dotrzeć do prawdy w jakiejś dziedzinie, to przeważnie nie wykorzysta prawie wcale tej wiedzy, gdyż jego buzujące emocje, słaby rozum i wola nie pozwolą mu na celowe i wytrwałe działanie, a sprawią, że co rusz będzie się gubił w działaniach niepotrzebnych, niespokojnych i nierozumnych. Taki człowiek, nawet gdy pozna prawdę o Bogu i człowieku, nawet gdy zrozumie Boży majestat i nasze wobec niego zobowiązania, nie pójdzie prostą drogą do celu, a będzie błądził po mglistych manowcach pokrytych oparami różnorakich namiętności i emocji, będzie widział tam, gdzie go nie ma, a nie będzie dostrzegał faktycznego niebezpieczeństwa. Drodzy Czytelnicy – wszyscy właśnie tacy jesteśmy. (…)

Co możemy z tym zrobić? Możemy starać się pracować nad sobą. Jak to zrobić? Przede wszystkim poznając jak działa nasz ludzka natura, poznając czym są i jak działają władze naszej duszy. Gdy już poznamy jak powinna działać nasza natura, musimy oczywiście walczyć o to, aby ją ukształtować. Wielce zasłużył się w tej materii o. Jacek Woroniecki OP – ujął w systematyczny, prosty i zrozumiały sposób naukę o naszej naturze i pracy wychowawczej.

 

Współczesne zagrożenia na drodze do świętości; Ks. Szymon Bańka w Zawsze Wierni nr 4(209)

 

Przedstawiony przez autora brak fundamentów dotyczy nie tylko życia katolickiego, czy też osób pragnących kroczyć na drodze do świętości. Dotyczy to każdego z nas. Kościół, nauczając w ten sposób daje nam środki pomocne również do życia i poruszania się w  świeckiej rzeczywistości. Tu możemy zobaczyć dlaczego tak łatwo jest nami manipulować i dlaczego tak łatwo ulegamy manipulacji mediów. Jest to jedna z przyczyn dlaczego współczesny świat walczy z Kościołem, i dlaczego walczy się z tradycją.

 

Znacząca cecha samozakłamania

Istnieje jeszcze jedna cecha samozakłamania, którą da się wyprowadzić z obserwacji wszystkich pozostałych. Otóż samozakłamanie wyróżnia się szczególnym antagonizmem wobec Boga. Bóg prawda absolutna – samozakłamanie to najpodlejszy fałsz. Bóg to prostota – samozakłamanie to myląca zawiłość. Bóg to światło – samozakłamanie to ciemność. Bóg to przebaczenie – samozakłamanie to brak litości. Ono przynależy do nas jako do stworzeń nie przemienionych jeszcze na obraz Boga. Ono stanowi wielce skomplikowany skutek grzechu. Samozakłamanie działa przeciw Bogu – pod ziemią i nad nią, w każdej duszy, na każdym kroku. Ono sprawia, że natura może skazić łaskę. Ono poucza grzech, jak uniknąć pokuty. Jego praca apostolska polega na odciąganiu nas od doskonałości. Skręca ono fałszywie ster naszego życia, by naszą łódź osadzić na skałach lub na piachu. Jest ono niemal zawsze źródłem zbaczania w życiu z właściwego kierunku, jemu więc w niemałym stopniu można przypisać winę za tragiczny los życiowych rozbitków.

Samozakłamanie zrywa świeże pąki z krzewu Bożej chwały, bo jego samego ukraść nie może.

Co więcej, jest ono naszym wrogiem wewnętrznym, którego za naszego życia nigdy nie zdołamy uśmiercić, a którego – pośród wszelkich innych prób – mamy trzymać w ciężkiej i dokuczliwej niewoli. Samozakłamanie żywi się wszystkim. Trucizna jest mu odżywką. Umartwienia je umacniają. Tuczy się na modlitwie. Tryska zdrowiem i zadowoleniem dzięki sakramentom. Istnieje jeden jedyny sposób, w jaki można sobie z nim poradzić – można wziąć je głodem. Kłopot tylko na tym, że głodząc samozakłamanie, zagłodzimy na śmierć także własne dusze. Równie dobrze możemy tęsknić za dziecięcą prostotą i najwyższą prawdą. Bóg jest prawdą, a każdy człowiek – kłamcą. Mimo wszystko istnieje nadzieja pocieszenia. Oto bowiem jeszcze jedna cecha samozakłamania: wyliczyliśmy ich tu już piętnaście, ta będzie szesnasta. Otóż polega ona na tym, że istnieje jedna, jedyna rzecz, do której – jak się wydaje – samozakłamanie prawie zupełnie nie pasuje i nie może przywrzeć, a jeśli nawet to robi, zostaje dogłębnie osłabione. Rzeczą tą jest wytrwały żal za grzechy, cudowna łaska skruchy.

 

 

O samozakłamaniu; Frederick Wiliam Faber; Warszawa 2016

 

Czym jest łaska?

Pełne i całkowite znaczenie łaski możemy opisać następująco: „jest to Boska obecność i działanie Boga Ducha Świętego w duszy człowieka”. Gdzie działa, tam jest. Nie wolno nam, gdy mówimy o Jego działaniu, zapominać p Jego obecności, tak jak nie wolno nam redukować tego działania do jakiejś czynności przejściowej, jakiegoś wpływu zewnętrznego czy jakiejś, jak mówią nasi niewierzący, „siły”.

Są dwa rodzaje łaski: jest stworzona i łaska niestworzona. Łaska stworzona to wlana do duszy cecha nadprzyrodzona. Taką łaską jest wiara, jest nadzieja, jest miłość. Są to cechy nadprzyrodzone wlane do naszych serc. Ale niestworzona łaska Boża to Bóg Sam, mieszkający w duszy, Źródło i Zdrój wszelkich innych darów. To dlatego, każdy chrześcijanin znajduje się w stanie nadprzyrodzonym – chyba, rzecz jasna, że jest odrzucony, że jest w grzechu śmiertelnym, bo wtedy Duch Święty w nim nie mieszka. Kto jakimkolwiek grzechem śmiertelnym, czy to cielesnym czy duchowym, wygnał Ducha Świętego ze swojego serca, ten bez wątpienia w stanie łaski nie jest; a mimo to i tak jeszcze pozostaje w stanie łaski nadprzyrodzonym. Narodził się duchowo na Chrzcie, jest zatem odrodzony, jest synem Bożym – i synem Bożym, tyle że odrzuconym, będzie i pozostanie na wieki wieków, choćby w ciemnościach zewnętrznych. Tak więc i duchowo umarły jest jeszcze w stanie nadprzyrodzonym, bo nadal ma w sobie wiarę i nadzieję; ponieważ jednak nie ma w sobie miłości – a więc nie ma też łaski uświęcającej Ducha Świętego – jest duchowo umarły.

Ci jednak, którzy znajdują się w stanie nadprzyrodzonym żyją życiem łaski, są świątynią Ducha Świętego i przedmiotem Jego szczególnej miłości. Duch Święty bezustannie przenika ich umysł światłem wiary, ich serce działaniem miłości, a ich wolę Swoim własnym natchnieniem; i stąd bierze się wzrost i dojrzewanie tej wiary, nadziei i miłości, którą każdy chrześcijanin otrzymuje na Chrzcie.

Takie jest pełne i całkowite znaczenie słowa łaska; i w takim znaczeniu powinniśmy go używać, tym bardziej, że jest to wyraz pospolity i techniczny, którego pełna jest cała teologia katolicka, i który często spotykamy także na kartach Nowego Testamentu.

Należy przy tym jednak ściśle rozróżniać różne rodzaje łask ujęte w tym jednym terminie. Według teologii katolickiej, łaska, czyli działanie Ducha Świętego, dzieli się na trzy następujące rodzaje.

Po pierwsze, jest łaska tzw uprzedzająca. Znaczy to, że Bóg Swoim działaniem idzie przed nami w każdym dobrym uczynku, jaki spełniamy. Jak przewodnik, który idzie przodem ze światłem, pokazując drogę tym, których prowadzi, tak samo Duch Boży oświeca nas i prowadzi po drodze życia.

Po drugie jednak, mało byłoby tego, że nas prowadzi, gdyby nas także nie wspomagał, byśmy za Jego światłością szli. Tych, których prowadzi, także umacnia. Idzie z nimi i daje im towarzyszące wsparcie Swojej własnej mocy. I to jest Jego łaska współdziałająca.

I wreszcie, po trzecie, Sam dokonuje tego, co Sam rozpoczął. Jak mówi Apostoł: Mamy ufność w tym właśnie, że Ten który rozpoczął w was dobre dzieło, wykona je do dnia Jezusa Chrystusa.

Jest więc łaska trojaka: uprzedzająca, która idzie przed nami; towarzysząca, czyli współdziałająca, która wspiera nas w drodze; i dopełniająca, która dzieło Boże w nas spełnia i wieńczy. Jednak te trzy rodzaje są tylko trojaką formą jednego działania obecnej w nas Boskiej Osoby Ducha Świętego.

 

 

Przewodnik życia w Duchu Świętym; Henry Kard. Manning.