Tradycja

Często nie zdajemy sobie sprawy, że jesteśmy wielkimi beneficjentami tradycji, bo to tradycja nas identyfikuje jako ludzi, jako społeczeństwo i naród.

Wielu z nas zapytanych czy zna jakąś tradycję odpowiedziałoby twierdząco. I chociaż niekoniecznie wszyscy pytani znaliby definicję tradycji, to każdy potrafiłby jakąś wymienić.  Dla jednych byłyby to tradycje narodowe, dla innych religijne, a jeszcze innych rodzinne. Każdy jednak mówiąc o tradycji przywoływałby w pamięci przeszłość, bo powszechne rozumienie tradycji wiąże ją z historią.

Procesja Bożego Ciała w małym miasteczku. Michał Elwiro Andriolli.

Można zadać pytanie, co zasługuje na to by stać się tradycją? Nie ma jednak na to prostej i jednoznacznej odpowiedzi. Może to być coś ważnego, albo coś, co wydobywane z zakamarków pamięci wywołuje uśmiech na naszej twarzy. Może to być zdarzenie, spotkanie a może to być smak czy zapach jakiejś potrawy, która przygotowywana przez kogoś nam bliskiego i podawana w określonych okolicznościach zapada w naszą pamięć. Jest to coś,  co przenosi nas w przeszłość . Jeśli nasze uczucia  towarzyszące temu zdarzeniu są silne, to pragniemy wracać do tych wrażeń starając się je odtwarzać w nowej rzeczywistości, aby przez powtarzalność nadawać im sens istnienia w naszym życiu.

Tak często sami zaczynamy tworzyć nasze własne, małe tradycje: organizujemy spotkania bliskich nam osób w konkretnym czasie, przygotowujemy specjalne potrawy tylko na te okazje, wykonujemy ozdoby mieszkania lub stołu, albo przygotowujemy niespodzianki. Okazuje się, że w tym zabieganiu, pośpiesznym życiu, nieustannym potwierdzaniu własnej wartości, w życiu pełnym zadań i rywalizacji potrzebujemy punktów odniesienia dla naszych działań, potrzebujemy wiedzy kim jesteśmy. Bez tej wiedzy wkrada się do naszego życia chaos. Potrzebujemy pielęgnowania pamięci o naszych bliskich, niejednokrotnie wielkich bohaterach, o których dowiadujemy się często bardzo późno. Potrzebujemy rodzinnych spotkań, bo to rodzinne tradycje pokazują siłę naszych rodzin. Czasem trudne koleje ich losów dają nam przykład męstwa, honoru i patriotyzmu, kształtują naszą wrażliwość i uczą mądrości.

Zwyczaje przekazywane z pokolenia na pokolenie umieszczają nas w historii zdarzeń. Podobnie też, kultywowane tradycje szkół, do których uczęszczamy wpisują się w naszą kulturę osobistą. To tradycje inicjowane przez naszych przodków uczą nas historii naszego narodu i kraju, uczą nas patriotyzmu. Często nawet nie zdajemy sobie sprawy, że jesteśmy wielkimi beneficjentami tradycji, bo to tradycja nas identyfikuje jako ludzi, jako społeczeństwo i naród. Obowiązkiem więc jest pamięć o naszych przodkach, ale też obowiązkiem jest tworzenie nowych tradycji, aby wracając do wydarzeń minionych, bliskich naszym czasom, zachowywać je dla przyszłych pokoleń. Wychowywani w różnych rodzinach czy wspólnotach przejmujemy ich sposób przeżywania świąt narodowych, regionalnych, religijnych czy rodzinnych, często te rodzinne ubogacając czymś nowym. Każde z tych świąt ma swoją tradycję, każde wprowadza do naszego życia inną atmosferę. Różnorodność  tradycji ubogaca nasze życie pod każdym względem, jest też naszą wizytówką w świecie. Niektóre też tradycje przenosimy na grunt innych krajów.  Ozdabianie choinki i budowa żłóbka dla Małego Jezusa zawędrowały za przyczyną Papieża Jana Pawła II do Rzymu i stały się we Włoszech tradycją. I chociaż Jan Paweł II odszedł wiele lat temu – tradycja jest nadal kultywowana. Mamy też przykład tradycji Orszaku Trzech Króli, który z roku na rok jest coraz bardziej popularny i z zaangażowaniem wielu ludzi i całych rodzin kultywowany. Wiele też tradycji związanych z przeżywaniem świąt religijnych wyróżnia nas jako naród na tle Europy i świata. Celebracja Wigilii w Polsce ma wyjątkowy charakter. Nigdzie w świecie nie ma takiej atmosfery Świąt Bożego Narodzenia jak w Polsce, mówią o tym nie tylko osoby wierzące, ale też obojętni religijnie. To nas wyróżnia we współczesnym świecie i jednocześnie identyfikuje w pozytywnym znaczeniu. Pamiętamy też jak trudno było nam przeżyć ostatnie Święta Zmartwychwstania Pańskiego, bez święcenia palm w Niedzielę Palmową, bez osobistego uczestnictwa w Triduum Paschalnym, bez święcenia pokarmów i rodzinnych spotkań.  Alienacja fizyczna i duchowa. Każdy kto wcześniej przeżywał duchowo  te Święta – teraz czuł pustkę i smutek. Wystarczy przywołać tamtą atmosferę, aby pojąć znaczenie i wartość tradycji, tak w życiu osobistym, religijnym jak i społecznym. Chociaż nowe technologie cyfrowe przyszły nam z pomocą transmitując w TV Msze Św. i nabożeństwa, funkcjonujące bez zarzutu media społeczne dawały możliwość kontaktów z bliskimi – to były to tylko spotkania wirtualne, bez wyczuwalnej ciepłej atmosfery, bez uścisku rąk czy pocałunku. Niby wszystko było podobnie a jednak inaczej, bo sposób kultywowania tradycji został  zmieniony – na czas pandemii. Dbajmy więc o tradycje, nie żałujmy własnego czasu i zaangażowania w jej kultywowanie, bo to jest też wyrazem naszego człowieczeństwa.

Elżbieta K.

Nadzieja

zdjęcie z forum Odkrywca

Jako mała dziewczynka lubiłam przeglądać różne rodzinne pamiątki, ale ciekawiło mnie też małe pudełeczko należące do Mamy. Przechowywała w nim swoją niewielką ilość biżuterii. Kolejny raz, gdy pozwoliła mi obejrzeć swoje skarby zaintrygował mnie mały, stary pierścionek, który w miejscu oczka miał dziwne – jak wtedy mi się wydawało – elementy : malutki krzyżyk, kotwicę i serduszko. Długi czas przyglądałam się temu pierścionkowi zanim zapytałam: co one oznaczają, a Mama spokojnie mi odpowiedziała, że to są symbole cnót Boskich: wiary , nadziei i miłości , o których się przecież uczyłam na religii. To było moje pierwsze – jako dziecka – spotkanie z taką symboliką. O ile, ze zrozumieniem symbolu krzyża i serca nie miałam problemu, o tyle tej kotwicy, jako dziecko nie umiałam jakoś przyporządkować nadziei. Zrozumiałam to dopiero później, gdy dowiedziałam się o sensie użytkowym kotwicy.

Dowiedziałam się też, że biżuteria z tymi symbolami noszona przez kobiety, szczególnie w czasach zaborów, miała wyrażać patriotyczną postawę i miłość do Boga i Ojczyzny. Głęboka wiara w Boga, nadzieja w odzyskanie wolności i miłość nadawały głęboki sens życiu tysiącom Polaków żyjących pod zaborami, jak i później, gdy wydawało się, że ustanowiony porządek, ale jakże niesprawiedliwy będzie trwał przez wieki. Jak pokazuje nasza historia, Bóg nigdy nie pozostawiał nas jako narodu bez odpowiedzi na nasze wołania. W Nim była nadzieja ratunku i ocalenia naszego istnienia i bytu. Tak też często i my w codziennych modlitwach formułujemy nasze pragnienia pomyślnej realizacji wszystkiego co nas dotyczy.

Eksponat Muzeum Warszawy – Zbiory Wydzielone

Mamy nadzieję, że nasz dobry Bóg wysłucha naszych próśb o zdrowie bliskich i własne, o dobre i pomyślne życie naszych dzieci. Mamy nadzieję, że zadba o pomyślny splot wydarzeń w naszym życiu, o uznanie innych, o naszą karierę i dostatek materialny. I te modlitwy jakże często są wysłuchiwane, bo przecież: „niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci zostają oczyszczeni, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają ” (Mt, 11,5).

Bóg pokładane w Nim nadzieje respektuje, spełnia te zanoszone w modlitwach prośby, bo Bóg jest jedynym źródłem nadziei. Ale czy my w swoim rozumieniu nadziei nie pozostajemy jednostronni? Czy rozumienie nadziei jako cnoty Boskiej a więc dotyczącej każdej sfery naszego istnienia: tego i przyszłego – wiecznego jest dobrze pojmowane, a może jest zbyt trudne? Związani tak mocno z naszą doczesnością, zazwyczaj formułując stwierdzenie: mam nadzieję, w swoim wyobrażeniu mamy pomyślność jakiegoś zdarzenia, które będzie miało miejsce teraz lub później i zakładamy, że wynik zobaczymy i to będzie już nowa rzeczywistość. Jak jednak poradzić sobie z pytaniami o nadzieję życia wiecznego? Jak mieć nadzieję na życie wieczne, gdy zobaczymy w sobie człowieka niedoskonałego, słabego i kruchego, pełnego ułomności i lęku, człowieka z wieloma błędnymi wyborami życiowymi a może takimi jak św. Piotr? Jeśli takie myśli zrodzą się w tobie to wsłuchuj się dobrze w swoje wnętrze może usłyszysz: „Czy kochasz Mnie?” i od tego co odpowiesz będzie zależało czy te słowa pięknego psalmu 23:

            Chociażbym chodził ciemną doliną,

            Zła się nie ulęknę,

            Bo Ty Jesteś ze mną.

będą towarzyszyły ci codziennie i staną się kotwicą  nadziei w twoim życiu.

Elżbieta K.

Patron Internetu

Święty Izydor z Sewilli urodził w Kartagenie mieście w Hiszpanii nad Morzem Śródziemnym, ok. 560 roku. Rodzina jego w czasie wojen uciekła do Sewilli gdzie osiadła na stałe. Ojciec jego Sewerian pochodził ze znakomitej rodziny rzymsko-hiszpańskiej blisko powiązanej z królami wizygockimi(panującymi ówcześnie na obszarze dzisiejszej Hiszpanii). Jego dwaj starsi braci Leander i Fulgencjusz oraz siostra Florentyna są również świętymi Kościoła Katolickiego.

Św. Izydor

Izydor został wcześnie osierocony i wychowaniem młodszego rodzeństwa zajął się najstarszy brat Leander który był wówczas biskupem Sewilli. Jak podaje tradycja Izydor nie przykładał się do nauki i chętnie uciekał z zajęć lekcyjnych.

W 599 roku umiera św. Leander i na stolicę biskupią zostaje wybrany Izydor.

Wspierając brata w zarządzaniu biskupstwem poznał jej potrzeby i dlatego też jedną z najważniejszych rzeczy jaką pozostawił po sobie, jest uporządkowanie spraw kościelnych. Zwracał uwagę na dyscyplinę wśród duchowieństwa, dopracował przepisy liturgiczne, i dbał o poziom wykształceni kleru i ludzi świeckich – starał się aby w każdej diecezji powstała szkoła przykatedralna(były to pierwowzory dzisiejszych seminariów duchowych jak również uniwersytetów).

Był inicjatorem i kierował dwoma synodami w Sewilli w 619 roku oraz w Toledo w 633 roku. Przyjęto na nich ułożony symbol wiary odmawiany w całej Hiszpanii oraz ujednolicono liturgię.

Przez współczesnym uznawany był za „najbardziej uczonego człowieka swoich czasów”. Uczeń jego, święty Braulion wymienia dwadzieścia dzieł napisanych przez biskupa Sewilli. Wśród nich są wykłady wiary, zwalczanie arianizmu, opisana historia Gotów i Wandalów którzy wówczas panowali w Hiszpanii. Do najważniejszego jego dzieła należą „Etymologii, czyli początków, ksiąg dwadzieścia”, De ordinare creatorum, i De natura rerum(tytuły są w języku łacińskim, gdyż na język polski dzieła te nie zostały przetłumaczone)– jest to, mówiąc dzisiejszym językiem encyklopedia wiedzy o świecie. Zebrane i uporządkowane informację których źródłami byli Ojcowie Kościoła, autorzy antyczni, oraz podręczniki z różnych dziedzin wiedzy. Są tam cytaty autorów starożytnych i wczesnochrześcijańskich, których dzieła i poglądy często znane są jedynie z tego opracowania. Etymologie zawierały w sobie informację z dziedziny siedmiu sztuk wyzwolonych jak również z wiele naukowych i para-naukowych faktów i teorii, zaczynając od Pisma Świętego poprzez przyrodoznawstwo, medycynę aż po architekturę, rolnictwo, sztukę wojenną i nawigację. Przez całe średniowiecze był to podstawowy podręcznik szkolny. Nawet w okresie Renesansu był używany i można znaleźć odwołania do jego informacji. Dzięki Izydorowi utrwaliło się przekonanie o encyklopedycznym charakterze wiedzy ludzkiej, która kumuluje się dzięki pracy poprzednich pokoleń.

Kolejnym dziełem pozostawionym przez świętego biskupa z Hiszpanii jest kronika dziejów świata doprowadzona do czasów jemu współczesnych.

Innymi utworami są zbiory sentencji oraz pisma dydaktyczne. Niestety nie zachowały się żadne kazania świętego Izydora, natomiast korespondencja przetrwała w okrojonym kształcie.

Przez cały czas swoje go urzędowania miał szeroko otwarte serce dla biednych i pokrzywdzonych. Pod koniec jego życia trudno było dostać się do jego domu w Sewilli gdyż tłumy biednych, kalek i żebraków stale przebywały w jego posiadłości.

Jednym z zadań któremu poświęcił się ze szczególną uwagą było pragnienie nawrócenia na katolicyzm ariańskich Gotów żyjących na półwyspie Iberyjskim. Dokonał przeredagowania ksiąg liturgicznych znanych dzisiaj jako ryt mozarabski.

Był fundatorem wielu klasztorów, kościołów, szkół i bibliotek.

Okoliczności śmierci były równie niezwykła jak i życie o dorobek świętego biskupa. Mając świadomość zbliżającej się śmierci, kazał zanieść się do katedry, gdzie w obecności swoich biskupów pomocniczych, kapłanów i ludu zdjął szaty biskupie i założył wór pokutny, głowę posypał popiołem i odbył spowiedź publiczną. Błagał o odpuszczeni win i zaniedbań oraz prosił o modlitwę w swojej intencji. Przyjął Komunię Świętą pod dwiema postaciami, pożegnał się ze wszystkimi pocałunkiem pokoju i kazał zanieść się do swojego pokoju. Zmarł po 4 dniach – 4 kwietnia 636 roku w Sewilli.

Pochowany został obok św. Leandera i św. Florentyny – swojego rodzeństwa. W 1063 roku szczątki jego przeniesiono do Leonu gdzie spoczywają do dnia dzisiejszego.

Kanonizacja dokonana została formalnie 1598 roku. W roku 1722 papież Innocenty XIII ogłosił świętego Izydora Doktorem Kościoła.

Św. Izydor uznawany jest za patrona programistów i internautów, gdyż, jak się uważa, stworzył pierwszą w dziejach bazę danych, ponieważ najbardziej znane dzieło świętego – Etymologiarum libri XX seu Origines – uporządkowany zbiór wiadomości z różnych dziedzin wiedzy i życia oraz umiejętności praktycznych, ułożony został podobnie, jak współczesne bazy danych.

 

Modlitwa przed użyciem internetu

Wszechmocny i wieczny Boże, Który stworzyłeś nas na Twoje podobieństwo i poleciłeś nam szukać, przede wszystkim, tego co dobre, prawdziwe i piękne, szczególnie w Boskiej Osobie Twego Jednorodzonego Syna, Pana naszego Jezusa Chrystusa, pomóż nam, błagamy Ciebie, przez wstawiennictwo św. Izydora, biskupa i doktora, abyśmy podczas naszych wędrówek w internecie kierowali nasze ręce i oczy tylko na to, co podoba się Tobie i traktowali z miłością i cierpliwością wszystkie te osoby, które spotkamy, przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

Święty Izydorze, módl się za nami!

 

TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W kwietniu 2020 ROKU.

Arabski doktor Kościoła

Jan Mansur urodził się ok 750 roku w chrześcijańskiej rodzinie arabskiej żyjącej w Damaszku. Ojciec jego Sergiusz był, jak podają jedne źródła ministrem finansów, czy też według innych, cywilnym szefem ludności chrześcijańskiej na terenach podległych władzy kalifa Abd al-Malika w Syrii. Dzięki negocjacjom dziadka Jana, Mansura ibn Sarjuna, chrześcijanie w Damaszku nie byli prześladowani i mogli swobodnie głosić wiarę w Chrystusa.

Jan był wychowany w duchu chrześcijańskim – ojciec jego kupił na targu niewolników mnicha, noszącego imię Kosma, któremu powierzył kształcenie swoich synów. Mnich ten musiał posiadać bardzo dobre wykształcenie gdyż chłopcy uczyli się gramatyki, dialektyki, muzyki a także geometrii, matematyki i astronomii.

Po śmierci ojca Jan objął w państwie kalifa jego obowiązki. Niezależnie od pełnionych obowiązków pisał traktaty w których bronił czystości wiary. Najbardziej znanym jego utworem jest „Źródło wiedzy”.

Okres w którym żył Jan z Damaszku, toczył się spór o oddawanie czci obrazom. Jan brał znaczący udział w tych dyskusjach. W jednym z dzieł przyszły Doktor Kościoła tak pisał: „Ponieważ mamy podwójną naturę, będąc złożeni z duszy i ciała, nie możemy dotrzeć do rzeczy duchowych w oderwaniu od cielesnych. W ten sposób poprzez kontemplację cielesną dochodzimy do kontemplacji duchowej”.

Cesarz bizantyjski Leon III zapoczątkował walkę z obrazami w Kościele katolickim, to jest ikonoklazm – niszczono wszelkie obrazy przedstawiające Chrystusa, Jego Matkę oraz świętych katolickich. Z uwagi na to, że Damaszek w którym żył i tworzył Jan nie należał do państwa bizantyjskiego, cesarz postanowił pozbyć się obrońcy kultu obrazów podstępem i fałszem. Swojemu sekretarzowi polecił przygotować list napisany charakterem podobnych do Janowego, w którym zawarte było wezwanie do cesarza greckiego by najechał i zdobył słabo broniony Damaszek. Kalif porównawszy otrzymany list z posiadanymi rękopisami Jana, stwierdził podobieństwa i jako karę skazał go na obcięcie prawej ręki i wystawienie jej na widok publiczny. Wieczorem pozwolono Janowi zabrać odciętą rękę i ją pogrzebać. Jan pobiegł z nią do kaplicy domowej i padłszy na kolana przed obrazem Matki Boskiej modlił się gorąco: „Matko Boża! Matko moja! W obronie Twoich i Twego Syna obrazów straciłem moją prawicę! Uzdrów ją! Będę nią nadal bronił świętej sprawy!”. Znużony i zmęczony zasnął przed obrazem, gdy rano się obudził prawica jego była cała i zdrowa, jedynie czerwony pasek w miejscu rany został na całe życie, jako ślad tego wydarzenia. Gdy Kalif dowiedział się o tym cudzie, przekonał się o niewinności Jana i chciał go obdarzyć godnościami w swoim państwie. Jan nie przyjął proponowanych nagród, zrezygnował z majątku który podzielił między biednych i udał się  do Jerozolimy, gdzie wstąpił do zakonu świętego Saby Jerozolimskiego. Młodzi zakonnicy byli pod opieką starszych stażem braci, ale dla tak wykształconego i obytego w świecie nowicjusza, ciężko było znaleźć opiekuna. W końcu zgodził się jeden z nich, najsurowszy w swoich wymaganiach. Na początek zabronił Janowi zajmować się jakąkolwiek działalnością pisarską. Jan na prośbę jednego ze współbraci napisał hymn na śmierć jego rodzonego brata. Za to wykroczenie spotkała go kara – miał stale czyścić toalety. Starzec, który wyznaczył mu karę miał w nocy sen – ukazał się w nim Matka Boża i zadała mu pytanie: „Czemu zamykasz usta, które miały mnie chwalić?” Od tej pory działalność pisarska Jana nie napotykała żadnych przeszkód.

Święty Jan z Damaszku jest autorem licznych traktatów teologicznych, pism polemicznych, hymnów i pieśni.

Jest uważany za ostatniego Ojca Kościoła Wschodniego. Jego zasługą jest napisanie syntezy nauki Ojców Kościoła. Przed nim próbowano to uczynić ale ich prace były niekompletne, zbyt zwięzłe lub zawierało błędy. Podejście do badań arabskiego doktora, jego metodologia, wykorzystanie filozofii Arystotelesa było wzorem przez następne stulecia i było źródłem dla świętego Tomasza z Akwinu. Był on dla Akwinaty uznanym autorytetem, gdyż nie jeden artykuł jego Summy zaczyna się słowami: „Damasceńczyk powiada, że…”. Dzieło Jana „O herezjach” jest najpełniejszym na owe czasy katalogiem herezji gdzie omówiona jest herezja izmaelitów czyli muzułmanów.

Wiele z jego tekstów używane są do dnia dzisiejszego w Kościołach Wschodnich.

Jan z Damaszku w 740 roku, na polecenie patriarchy Jerozolimskiego przyjął świecenia kapłańskie. Opuścił celę klasztorną i na terenie Syrii oraz Palestyny głosił naukę chrześcijańską, stawał w obronie Kościoła i potępiał błędy i herezje.

Zmarł w klasztorze św. Saby w 750 roku(według nielicznych źródeł był to rok 780), w 1890 roku został ogłoszony, przez papieża Leona XIII, doktorem Kościoła. Jest patronem farmaceutów i malarzy, wspiera naukę śpiewu cerkiewnego, poprawnego i duchowego czytania pism religijnych oraz jest orędownikiem osób z paraliżem rąk.

Wspomnienie jego w Kościele ulegało zmianie na przestrzeni lat, były to: 27 marzec, 11 maja oraz 4 grudnia.

W ikonografii zachodniej przedstawiany jest w chwili, kiedy anioł uzdrawia go, przykładając odciętą rękę. Atrybutami jego są święta księga oraz pióro. Na niektórych przedstawieniach pokazywany jest z turbanem na głowie(chyba jako jedyny święty Kościoła Katolickiego).

Jan jest świętym łączącym Wschodni i Zachodni Kościół – Arab ale chrześcijanin, wychowany na terenach islamskich, ale myślący w sposób wybitnie katolicki, syn wysokiego urzędnika państwowego, który został mnichem oraz mnich, który jest wybitnym intelektualistą.

 

TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W marcu 2020 ROKU.

Sługa Miłosierdzia Bożego

Michał Sopoćko urodził się w ubogiej rodzinie szlacheckiej na Wileńszczyźnie w Juszewszczyźnie (znanej również jako Nowosady) w powiecie oszmiańskim dnia 1 listopada 1888 roku. Mimo skromnych warunków życia rodzice zadbali o wykształcenie religijne oraz patriotyczne syna. Wychowanie rodzinne, wspólna modlitwa, regularne uczestnictwo we Mszy świętej zaowocowało powołaniem kapłańskim.

W 1910 roku po ukończeniu szkoły miejskiej w Oszmianie rozpoczyna studia w seminarium duchownym w Wilnie. Święcenia kapłańskie przyjmuje w 1914 roku i jego pierwsza parafią są Taboryszki koło Wilna. W czasie I wojny światowej zgłasza się na ochotnika do duszpasterstwa wojskowego. Posługuje w szpitalu polowym oraz wśród walczących żołnierzy na froncie, mimo problemów ze zdrowiem. Prowadzi szkolenia religijno-etyczne dla żołnierzy i oficerów pobudzając ducha patriotyzmu oraz przyczyniając się do budowania postaw obywatelskich. Wydane po wojnie drukiem pt. „Obowiązki względem Ojczyzny” służyły jako model takiej edukacji.

W 1919 roku rozpoczyna studia z teologii moralnej na Uniwersytecie Warszawskim i w 1926 roku uzyskuje doktorat z teologii. W tym czasie również studiował w Wyższym Instytucie Pedagogicznym.

W 1927 roku zostaje mianowanym ojcem duchowym i w następnym wykładowcą w Seminarium Duchownym i na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie. W swojej służbie wobec wychowanków przypisywał wielką wagę do pokory. Pisał we „Wspomnieniach”: Ona to, przebija niebiosa i ściągnie na ojca duchownego światło i łaski Boże, których mu tak bardzo potrzeba. Pokora uczyni go kochanym przez przełożonych i alumnów, utworzy z niego męża o spiżowych zasadach.

O przymiotach ojca duchowego tak pisał: Ojciec duchowny winien być dobrym kapłanem, mężem wypróbowanej cnoty i uczciwości, poważnym, roztropnym i ozdobionym wszelakiego rodzaju cnotami, – człowiekiem, który by był zdolny przez swój przykład zachęcić alumnów do pobożności i cnoty oraz słowem i przykładem przewodniczyć im pod każdym względem. Przede wszystkim ma odznaczać się miłością, by ukochać swych wychowanków w Bogu, darzyć ich szacunkiem i zaufaniem, a w ten sposób zjednać ich zaufanie ku sobie, bez którego oddziaływanie wychowawcze jest prawie niemożliwe. Miłość serdeczna alumnów jest najlepszym środkiem wychowawczym. Wymagania te, według byłych alumnów Seminarium Wileńskiego, ksiądz Michał Sopoćko spełniał w swoim życiu i posłudze. W Seminarium był moderatorem Sodalicji Mariańskiej, Koła Eucharystycznego, Trzeciego Zakonu św. Franciszka, Koła kleryków Związku Misyjnego Kleryków oraz Koła Homilitycznego. Pragnąc uwrażliwić alumnów na zagrożenie alkoholizmem założył w roku akademickim 1927/28 Koło Alumnów Abstynentów w Seminarium wileńskim.

Od 1932 roku pracuje głównie naukowo, zaczyna uczyć się języków: niemieckiego, angielskiego i francuskiego. Również w tym roku zostaje spowiednikiem sióstr ze Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. W maju następnego roku poznaje siostrę Faustynę Kowalską i zostaje jej spowiednikiem.

Święta Faustyna Kowalska znalazła w księdzu Sopoćko mądrego i oddanego spowiednika który był inspiratorem powstania „Dzienniczka Duchowego” i był pierwszym czcicielem Miłosierdzia Bożego oraz opracował podstawy teologiczne tego kultu.

Dzięki jego staraniom w 1934 roku malarz wileński Eugeniusz Kazimirowski namalował, według wskazań s. Faustyny, pierwszy wizerunek Jezusa Miłosiernego. Ksiądz Michał pisał wiele o Miłosierdziu Bożym – wydane w czterotomowej publikacji „Miłosierdzie Boga w dziełach Jego”. Pisał w 1938 roku w swoim Dzienniku: „Są prawdy, które się zna i często o nich się słyszy i mówi, ale się nie rozumie. Tak było ze mną co do prawdy miłosierdzia Bożego. Tyle razy wspominałem o tej prawdzie w kazaniach, powtarzałem w modlitwach kościelnych – szczególnie w psalmach – ale nie rozumiałem znaczenia tej prawdy, ani też nie wnikałem w jej treść, że jest najwyższym przymiotem działalności Boga na zewnątrz. Dopiero trzeba było prostej zakonnicy S. Faustyny ze Zgromadzenia Opieki Matki Bożej (Magdalenek), która intuicją wiedziona powiedziała mi o niej, krótko i często to powtarzała, pobudzając mnie do badania, studiowania i częstego o tej prawdzie myślenia. Nie mogę tu powtarzać, a raczej ujmować szczegółów naszej rozmowy, a tylko ogólnie zaznaczę, że z początku nie wiedziałem dobrze o co chodzi, słuchałem, nie dowierzałem, zastanawiałem się, badałem radziłem się innych – dopiero po kilku latach zrozumiałem doniosłość tego dzieła, wielkość tej idei i przekonałem się sam o skuteczności tego starego wprawdzie, ale zaniedbanego i domagającego się w naszych czasach odnowienia, wielkiego życiodajnego kultu. (…) Ufność w Miłosierdzie Boże, szerzenie kultu tego miłosierdzia wśród innych i bezgraniczne poświęcenie mu wszystkich swoich myśli, słów i uczynków bez cienia szukania siebie będzie naczelną zasadą mego dalszego życia przy pomocy tegoż niezmierzonego miłosierdzia”. I tak też się stało.

W roku 1938 powołał Komitet Budowy kościoła Miłosierdzia Bożego w Wilnie. Niestety wybuch wojny uniemożliwił realizację podjętej inicjatywy. Ksiądz Sopoćko również w czasie II wojny światowej szerzył kult miłosierdzia. Od 1942 roku był zmuszony do ukrywania się jako drwal przed władzami okupacyjnymi.

W czasie II wojny pisze konstytucje dla nowego zgromadzenia zakonnego, mającego zgodnie z objawieniami s. Faustyny, służyć Miłosierdziu Bożemu. Po wojnie uczestniczył w ukonstytuowaniu się zgromadzenie Sióstr Jezusa Miłosiernego.

Ksiądz Michał Sopoćko zmarł w opinii świętości dnia 15 lutego 1975 roku, w dzień wspomnienia świętego Faustyna, patrona świętej Faustyny Kowalskiej. Ksiądz Michał jest patronem miasta Białystok.

 

TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W Lutym 2020 ROKU.

Święty Hilary – doktor Kościoła

Urodził się we Francji, w Poitiers ok. 310 roku jako syn w znaczącej, pogańskiej rodzinie patrycjuszów. Rodzice zadbali o jego staranne wykształcenie. Z upodobaniem studiował Pismo Święte. Zafascynowało go szczególnie imię boskie ze Starego Testamentu – „Jestem, Który Jestem”. Uważna lektura Ewangelii według św. Mateusza i według św. Jana zaowocowała nawróceniem i przyjęciem chrztu świętego w 345 roku. Był już wtedy żonaty i miał córkę Abrę (w późniejszym czasie została świętą Kościoła Katolickiego). Gorliwość jego została zauważona i w roku 350 (podawane są również daty 353 jak i 354) zostaje obranym biskupem rodzinnego miasta które wówczas nazywało się Pictavium. Prawdopodobnie był on pierwszym biskupem Pictavium.

W 356 roku uczestniczy, jako biskup, w synodzie w Beziers na południu Francji. Synod ten został nazwany „synodem fałszywych apostołów” gdyż był on zdominowany przez biskupów będących pod wpływem ariańskiej herezji. Ci „apostołowie” zażądali od cesarza Konstancjusza potępienia i wygnania biskupa Hilarego gdyż nie popierał nauki Ariuszowej.

Ariusz był prezbiterem Kościoła w Aleksandrii w Egipcie. W swoim nauczaniu odrzucał on doktrynę o Trójcy Świętej. Według niego syn Boży poddany jest Bogu, został stworzony przez Boga co jednoznacznie mówi, że „był czas, kiedy nie było Syna”. Dotyczy to czasu przed Wcieleniem. Stąd też Duch Święty, pochodzący od Ojca i Syna, nie istniał od wieków.

Hilary otrzymuje sakrę biskupią – Ilustracja z XIV-wiecznego manuskryptu

Jednym z argumentów wykazującym fałszywość poglądu Ariusza jest nakaz misyjny Jezusa w którym dane jest polecenie udzielania chrztu „w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”. Święty Atanazy, biskup walczący z arianizmem pokazywał, że jeżeli uznać argumenty arian to wtedy chrzest polecany byłby Stwórcy i dwóm stworzeniom.

Biskup Hilary z Poitiers udał się na wygnanie do Frygii na terenie dzisiejszej Turcji. Przebywał tam parę lat. Okres ten poświęcił na poznanie dzieł teologicznych Wschodu. Bogactwo tych myśli, ich subtelność i precyzję pojęć starał się po powrocie przekazać swoim wierny. Mimo wygnania prowadził czynne życie i utrzymywał listowne kontakty z Kościołem w Galii. Nauczanie jego i walka z ariańską herezją przysporzyła mu miano „Atanazego Zachodu”. Przebywając na wygnaniu napisał słynne dzieło De Trinitate (O Trójcy) w którym na podstawie ksiąg Starego i Nowego Testamentu dowodzi bóstwa Pana Jezusa. Pokazuje, że Ojciec i Syn mają tę samą naturę. Jeśli nawet jakieś fragmenty Nowego Testamentu mogą sugerować, że Syn jest mniejszy od Ojca, to galijski biskup pokazuje nam precyzyjnie reguły do interpretacji pozwalającej uniknąć błędu: niektóre teksty mówią o bóstwie Jezusa, inne natomiast podkreślają Jego człowieczeństwo. Są fragmenty odwołujące się do Jego prabycia u Ojca, inne pokazują Jego uniżenie aż do śmierci, jeszcze inne kontemplują Go w chwale zmartwychwstania.

Biskup z Poitiers jest autorem komentarza do Ewangelii według świętego Mateusza. Jest to najstarsza, zachowany ciągły komentarz do tej Ewangelii i można w nim znaleźć ślady nauk wcześniej odebranych oraz lektury pism wcześniejszych autorów.

W 360 roku powraca z wygnania i zwołuje synod do Paryża. Na tym synodzie zatwierdzono dekrety Soboru Nicejskiego z 325 roku potępiające błędy ariańskie. Do dziś wyznajemy we Mszy św.: „Bóg z Boga, światłość ze światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego, zrodzony, a nie stworzony, współistotny Ojcu” – są to słowa odrzucające herezję ariańską. Sednem są słowa „współistotny Ojcu” gdzie wyrażamy prawdę, że Ojciec i Syn mają tę samą istotę, naturę – czyli Syn jest Bogiem, jedną osób Trójcy Świętej.

Według słów papieża Benedykta XVI z katechezy o tym świętym: „Niektórzy dawni autorzy uważają, że ten antyariański zwrot episkopatu Galii był w dużej mierze zasługą męstwa i łagodnego usposobienia biskupa z Poitiers. Był to właśnie jego dar: połączenie siły w wierze i łagodności w stosunkach międzyludzkich”.

Biskup Hilary był przewodnikiem duchowym późniejszego świętego biskupa z Tours – Marcina.

Biskup Hilary umiera w swoim mieście w 367 roku. Pochowany został w bazylice cmentarnej w Poitiers, która obecnie nosi jego imię. Niestety, wojujący heretycy w 1562 roku dużą jej część zniszczyli. Ocalała tylko ta część jego relikwii, która była umieszczona w kościele św. Dionizego w Paryżu i druga znaczniejsza podarowana do kościoła św. Jerzego w Le Puy. Te drugie z nich sprowadzono do Poitiers w 1698 roku i są otoczone szczególną czcią wiernych.

Święty Hilary przedstawiany jest w szatach biskupich, z książkami, przepędzający węże, jako pogromca smoków, wskrzeszający martwo narodzone dziecko.

Jest patronem miast: Poitiers, La Rochelle i Lucon, oraz słabowitych dzieci i ukąszonych przez węże.

Wspomnienie jego w Kościele katolickim obchodzimy 14 stycznia – w Poitiers czczony jest natomiast 26 czerwca.

Należy do pierwszych wyznawców, którym w Kościele na Zachodzie zaczęto oddawać publicznie liturgiczną cześć. Wcześniej było to zarezerwowane dla męczenników.

Święty Hilary z Poitiers był wybitnym teologiem i dopiero św. Augustyn swoim nauczaniem potrafił go przyćmić. Jego wkład w rozwój nauki o Trójcy Świętej został doceniony i 13 maja 1851 roku papież bł. Pius IX zaliczył go do grona doktorów Kościoła.

 

„O, Panie – podaje św. Hilary – spraw, abym zawsze zachowywał wiarę w to, co wyznałem w symbolu mojego odrodzenia, gdy zostałem ochrzczony w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Abym wielbił Ciebie, naszego Ojca, a razem z Tobą Twojego Syna; abym zasłużył na Twojego Ducha Świętego, który pochodzi od Ciebie, przez Twojego Jednorodzonego. Amen” („De Trinitate” 12, 57).

 

TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W styczniu 2020 ROKU.

Święty z Libanu

Jeśli umrzesz, zanim umrzesz, to nie umrzesz, kiedy umrzesz

 

Józef Antoni Machluf urodził się 8 maja 1828 we wsi Bika Kafra położonej w górach północnego Libanu. Wychowany został razem ze swoim starszym rodzeństwem, dwiema siostrami i dwoma braćmi w katolickiej rodzinie obrządku maronickiego. W wieku trzech lat umiera ojciec; matka ponownie wychodzi za mąż za człowieka uczciwego i pobożnego, który był diakonem w Kościele maronickim.

Kościół obrządku maronickiego jest jednym z Kościołów Wschodnich i pozostaje cały czas w unii z Rzymem. Początki tego Kościoła sięgają IV wieku i wiążą się ze świętym Maronem, pustelnikiem żyjącym w górach Taurus. Jego ascetyczne życie zaowocowało tym, że wokół niego zgromadziło się wielu naśladowców oraz wiernych. Broniąc się przed najazdem muzułmanów uciekli oni w góry Libanu gdzie ukrywali się w trudno dostępnych dolinach. Ukrycie było na tyle skuteczne, że reszta Kościoła była przekonana, iż zostali całkowicie wyniszczeni. Dopiero pierwsza wyprawa krzyżowa w roku 1099 odkryła Kościół maronicki dla świata zewnętrznego. W celu zaprzeczenia poglądom, że wyznają herezje monoteletyzmu(pogląd, że Chrystus w swej boskiej i ludzkiej naturze kierował się jedną wolą) składają przysięgę katolickiemu patriarsze Antiochii – Aimerowi z Limogenes.

Józef Antoni w wieku lat 14 odczuwa powołanie do życia zakonnego. W wieku 23 lat zgłasza się do klasztoru w Maifug. Odbywa postulat i pierwszy rok nowicjatu, po którym dostaje przeniesienie do klasztoru w miejscowości Annaya. W klasztorze przybiera imię Szarbel – na pamiątkę męczennika z 107 roku. W 1859 roku kończy studia w klasztorze w Kafifan i otrzymuje święcenia kapłańskie. Przez następne 16 lat przebywa w swoim klasztorze w Annaya. W roku 1875, za pozwoleniem swoich przełożonych udaje się do górskiej samotni, gdzie spędza 23 lata życia, wypełnione pracą, umartwieniami ciała, milczeniem oraz kontemplacją Najświętszego Sakramentu. Cela w której mieszkał miała 6 metrów kwadratowych, o. Szarbel nosił zawsze włosiennice, spał pięć godzin na dobę, jadł raz dziennie bardzo skromne potrawy bezmięsne. Łóżkiem jego był tylko siennik wypełniony dębowymi liśćmi pokryty kozią skórą, za „poduszkę” służył mu kawałek drewna owinięty postrzępioną sutanną. Często kładł się na gołej ziemi. Samotnia w której przebywał św. Szarbel była położona w górach na wysokości 1300 m npm.

16 grudnia 1898 roku dostaje udaru mózgu w trakcie odprawiania Mszy świętej. Umiera w wigilię Bożego Narodzenia tego samego roku.

Jego współbracia zakonni już za jego życia uważali go za świętego. Jego modlitwa miała bardzo dużą skuteczność. W 1885 roku uprawy okolicznych rolników niszczyła plaga szarańczy, modlitwa zakonnika, i pokropienie święconą wodą, sprawiło, że owady odleciały a plony zostały ocalone.

Oznaki wybraństwa nastąpiły zaraz po jego śmierci. Następnego dnia po pogrzebie, grób jego był, przez 45 dni otoczony tajemniczym światłem widocznym w najbliższej okolicy. Kiedy po paru miesiącach otwarto grób, okazało się, że jego ciało nie uległo najmniejszemu rozkładowi, zachowując plastyczność żywego człowieka. Oprócz tego ciało wydzielało swoistą, tajemniczą ciecz. Substancja ta nazywana jest „olejem św. Szarbela” i wraz z modlitwą i żywą wiarą uzdrawia z nieuleczalnych chorób i przypadłości. W 1927 roku ciało jego zostało poddane drobiazgowemu badaniu przez komisję kościelną na czele której stało dwóch lekarzy z Francuskiego Instytutu Medycyny. Następnie ciało zostało umieszczone w nowej metolowej trumnie i zamurowane w grobowcu w niszy kaplicy. W 1950 roku stwierdzono, że tajemnicza ciecz wydobywa się z kamiennego grobowca. Po otwarciu grobowca stwierdzono, że ciało nadal zachowuje elastyczność i temperaturę ciała osoby żyjącej.

Dnia 5 grudnia1965 roku, ojciec święty Paweł VI beatyfikował ojca Szarbela Machlufa, a 9 października 1977 roku został kanonizowany. Od tego czasu ustało wydzielanie się tajemniczej cieczy, a ciało świętego zaczęło ulegać rozkładowi. Szacowane jest, że z ciała maronickiego zakonnika uwolniło się ok. 100 litrów tajemniczej cieczy.

Nikt nie sfotografował o. Szarbela, i nie namalował jego portretu. 8 maja 1950 roku kilku misjonarzy maronitów zrobiło sobie grupowe zdjęcie przed grobem świętego pustelnika. Po wywołaniu fotografii, okazało się, że jest na niej jeszcze jedna postać – tajemniczy mnich. Starsi maroniccy zakonnicy rozpoznali w tej postaci o. Szarbela. Na podstawie tej fotografii malowane są portrety świętego pustelnika.

W miejscowości Ananya znajduje się sanktuarium św. Szarbela a w nim jest obfita dokumentacja zawierająca opisy ponad sześciu tysięcy cudownych uzdrowień za przyczyną świętego z Libanu. Wśród nich znajdują się nie tylko maronici czy katolicy ale są również muzułmanie jak i Żydzi. Libanka, Malake Michel-Malek urodziła się w 1950 roku ze zniekształconymi nogami. Poruszała się tylko za pomocą kul i specjalistycznego aparatu ortopedycznego. Leczenie oraz wielokrotne operację nie przyniosły żadnego skutku. Latem 2004 roku spędziła trzy dni w klasztorze Anani przy grobie świętego, poszcząc i modląc się. Po powrocie do domu została całkowicie uleczone – nogi jej stały się normalne i mogła swobodnie chodzić. Natychmiast wyruszyła do grobu zakonnika by podziękować za cudowne uzdrowienie.

Nouhad Al.-Chami, sparaliżowana Libanka, której jedynie skomplikowana operacja tętnicy szyjnej mogła pomóc, została cudownie uleczona przez świętego Szarbela. Ślady po tym wydarzeni pozostały na jej szyi i są bardzo widoczne każdego 22 dnia miesiąca, kiedy to ma zlecone dawanie świadectwa o swoim uleczeniu.

Ten maronicki święty do końca XX wieku był bardzo mało znany. Obecnie, Polacy stanowią drugą co do liczebności grupę pątników odwiedzających grób jego w Annaya.

Wspomnienie świętego Szarbela Machlufa obchodzimy 28 lipca.

 

TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W grudniu 2019 ROKU.

Jałmużnik Warszawy

Błogosławiony Adalbert (Wojciech) Kopliński urodził się 30 lipca 1875 roku w Debrznie, które wtedy należało do Cesarstwa Niemieckiego a dziś jest w województwie pomorskim. Jego ojciec Lorenz (czyli Wawrzyniec) Koplin był zgermanizowanym Mazurem wyznania katolickiego, natomiast matka była protestantką. Miał jedenaścioro rodzeństwa. W Debrznie ukończył gimnazjum i wstąpił do zakonu. W dzieciństwie poważnie zachorował i ślubował, że jeżeli wyzdrowieje to wstąpi do zakonu. Wybór jego padł na zakon Braci Mniejszych Kapucynów. W roku 1893 wyjechał do Alzacji gdyż wtedy, w Prusach, wszystkie klasztory kapucyńskie zostały zlikwidowane. W zakonie przyjmuje imię Anicet (Niezwyciężony) i w roku 1900, w dzień Wniebowzięcia NMP otrzymuje święcenia kapłańskie. Następnie przebywa w Nadrenii i Westfalii gdzie ma styczność z Polakami tam pracującymi. Był doskonałym kaznodzieją, ze znajomością oraz lekkością wyjaśniał zawiłe prawdy wiary. Kochał poezję i pisał wiersze. Posiadał rozległą wiedzę historyczną i pisał wiele tekstów na temat dziejów Kościoła. Szczyt jego twórczości to I wojna światowa, lata 1914-1918.

W 1918 roku Polska odzyskuje niepodległość i pojawia się konieczność budowania struktur państwa jak i Kościoła i zakonów. Ojciec Anicet zostaje w marcu 1918 roku wysłany w celu reorganizacji zakonu w Warszawie. Tak opisuje swoje przybycie: Przy wejściu do starej polskiej rezydencji królewskiej ogarnęło mnie miłe ciepło łagodnych promieni słonecznych budzącej się właśnie w tym kraju młodej wiosny, przyjacielski zwiastun owego uszczęśliwiającego światła słonecznego, które uśmiechnęło się do mnie z oczu Ojca Komisarza Kazimierza przy wejściu do nowego domu zakonnego. Uściskał mnie z prawdziwie polską serdecznością i franciszkańską braterskością, a okazywał miłość najczulszej i najtroskliwszej matki.

W Warszawie był znanym spowiednikiem – spowiadali się u niego m.in.: kard. Aleksander Kakowski, bp Stanisław Gall jak również nuncjusze papiescy w Polsce: Achille Ratti (przyszły papież Pius XI), kard. Lorenzo Lauri, kard. Francesco Marmagii, abp Filippo Cortesi oraz liczne duchowieństwo. Przyszły błogosławiony zajmował się przede wszystkim działalnością na rzecz ubogich, dla nich kwestował, pomagał w nauce i znajdował pracę. Stąd nazywany był „jałmużnikiem Warszawy”, „św. Franciszkiem z Warszawy” oraz opiekunem ubogich. Wiele osób pamięta z tamtego czasu jego postać z piuską na głowie i wyciągniętą ręką proszącego po łacinie „Pro pauperibus” czyli dla ubogich. Na ówczesnych obrzeżach miasta – Woli, Kole, Powązkach i Żoliborzu żyło się w ciężkich warunkach. Zakonnik znany był również na warszawskim Annopolu gdzie przebywali bezdomni – w 113 barakach żyło ok. 11 tys. ubogich. Zakon kapucynów uruchomił tam kuchnię wydającą posiłki dla potrzebujących. Był znany najbiedniejszym jak i najbogatszym mieszkańcom Warszawy, gdyż jednych wspierał a do drugich zgłaszał się z prośbą o wsparcie. O biednych i potrzebujących pamiętał nawet w czasie spowiadania dostojników Kościoła. Ponoć, jako pokutę, kardynałowi Kakowskiemu nakazał dostarczenia wózka z węglem dla ubogich.

Żebranie na rzecz ubogich było jego codziennym zajęciem – znosił cierpliwie wszelkiego rodzaju przykrości, upokorzenia i zniewagi jakie go spotykały w związku z prowadzonym dziełem. W potrzebie potrafił nawet zdjąć własne buty i oddać je potrzebującemu. Ale również widział chciwość i bierność osób ubogich. Nieraz z jego ust słyszano naganę: „Siostro, wzięłabyś się do pracy, umyła dzieci, wyszorowała podłogę. Bieda nie musi śmierdzieć brudem!” Bogatych i możnych prosił o chleb dla biednych, a biednych zachęcał do modlitwy za nich samych i za bogatych gdyż przed Bogiem odpowiadamy jeden za drugiego. Dla pozyskania większej hojności wykorzystywał również swój talent poetycki. Układał okolicznościowe wiersze po łacinie i deklamował je w tak aktorski sposób, że nawet nie znający łaciny mogli pojąć prezentowaną treść.

Polszczyzna jego niestety była niedoskonała i dlatego nie głosił kazań. Mimo to został uznany przez Warszawę za rodaka i on sam czuł się Polakiem. W latach 30 przyjął obywatelstwo polskie i zmienił nazwisko na Kopliński (dodając polską końcówkę -ski). Był życzliwie przyjmowany przez właścicieli barów, kawiarń, restauracji, hoteli, sklepików czy też piekarzy, którzy wspierali działalność kapucyńskiego zakonnika. Wspomina Mirosław Kukowski: „Znałem innych ojców i braci kapucynów z ulicy Miodowej. Ten spośród nich wybijał się na plan pierwszy i to wbrew jego woli. Późną jesienią, inni już w trzewikach, on w sandałach na bosych stopach. Oni w nowiutkich, czystych habitach, on zagoniony, zatroskany innych troskami i nędzą, zawsze najgorzej odziany, wprost zaniedbany”.

Ojciec Anicet przed pójściem spać, po wieczornych modlitwach, regularnie ćwiczył podnoszenie ciężarów. W Warszawie znana była przygoda jednego nieopanowanego policjanta, który niezbyt dobrze traktował żonę i dzieci. Pewnego razu, po spowiedzi, ojciec kapucyn, zaprowadził go do zakrystii chwycił za pas u spodni i podniósł ponad głowę, wykrzykując: „Widzisz, co mogę z tobą zrobić? A co zrobi z tobą Pan Bóg, gdy będziesz dalej takim gwałtownikiem?” Lekcja okazała się skuteczna.

Wybuch II wojny światowej nie zmienił jego postępowania w żaden sposób. Pomagał nie tylko biednym, ale również pomagał Żydom i osobom zaangażowanym w ich ratowanie. W nocy z 26 na 27 czerwca 1941 roku został aresztowany wraz z 21 współbraćmi. Pomimo torturowania, ośmieszania i poniżania nie wahał się powiedzieć na przesłuchaniu: „Wstydzę się, że jestem Niemcem”. We wrześniu 1941 roku został przewieziony do niemieckiego obozy w Auschwitz gdzie zmarł 16 października 1941 roku.

Dnia 13 czerwca 1999 roku na Mszy świętej w Warszawie został beatyfikowany wśród 108 męczenników II wojny światowej.

 

TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W listopadzie 2019 ROKU.

Jeśli umrzesz, zanim umrzesz, to nie umrzesz, kiedy umrzesz

Józef Antoni Machluf urodził się 8 maja 1828 we wsi Bika Kafra położonej w górach północnego Libanu. Wychowany został razem ze swoim starszym rodzeństwem, dwiema siostrami i dwoma braćmi w katolickiej rodzinie obrządku maronickiego. W wieku trzech lat umiera ojciec; matka ponownie wychodzi za mąż za człowieka uczciwego i pobożnego, który był diakonem w Kościele maronickim.

Kościół obrządku maronickiego jest jednym z Kościołów Wschodnich i pozostaje cały czas w unii z Rzymem. Początki tego Kościoła sięgają IV wieku i wiążą się ze świętym Maronem, pustelnikiem żyjącym w górach Taurus. Jego ascetyczne życie zaowocowało tym, że wokół niego zgromadziło się wielu naśladowców oraz wiernych. Broniąc się przed najazdem muzułmanów uciekli oni w góry Libanu gdzie ukrywali się w trudno dostępnych dolinach. Ukrycie było na tyle skuteczne, że reszta Kościoła była przekonana, iż zostali całkowicie wyniszczeni. Dopiero pierwsza wyprawa krzyżówa w roku 1099 odkryła Kościół maronicki dla świata zewnętrznego. W celu zaprzeczenia poglądom, że wyznają herezje monoteletyzmu (pogląd, że Chrystus w swej boskiej i ludzkiej naturze kierował się jedną wolą) składają przysięgę katolickiemu patriarsze Antiochii – Aimerowi z Limogenes.

Józef Antoni w wieku lat 14 odczuwa powołanie do życia zakonnego. W wieku 23 lat zgłasza się do klasztoru w Maifug. Odbywa postulat i pierwszy rok nowicjatu, po którym dostaje przeniesienie do klasztoru w miejscowości Annaya. W klasztorze przybiera imię Szarbel – na pamiątkę męczennika z 107 roku. W 1859 roku kończy studia w klasztorze w Kafifan i otrzymuje święcenia kapłańskie. Przez następne 16 lat przebywa w swoim klasztorze w Annaya. W roku 1875, za pozwoleniem swoich przełożonych udaje się do górskiej samotni, gdzie spędza 23 lata życia, wypełnione pracą, umartwieniami ciała, milczeniem oraz kontemplacją Najświętszego Sakramentu. Cela, w której mieszkał miała 6 metrów kwadratowych, o. Szarbel nosił zawsze włosiennicę, spał pięć godzin na dobę, jadł raz dziennie bardzo skromne potrawy bezmięsne. Łóżkiem jego był tylko siennik wypełniony dębowymi liśćmi pokryty kozią skórą, za „poduszkę” służył mu kawałek drewna owinięty postrzępioną sutanną. Często kładł się na gołej ziemi. Samotnia, w której przebywał św. Szarbel była położona w górach na wysokości 1300 m npm.

16 grudnia 1898 roku dostaje udaru mózgu w trakcie odprawiania Mszy świętej. Umiera w wigilię Bożego Narodzenia tego samego roku.

Jego współbracia zakonni już za jego życia uważali go za świętego. Jego modlitwa miała bardzo dużą skuteczność. W 1885 roku uprawy okolicznych rolników niszczyła plaga szarańczy, modlitwa zakonnika, i pokropienie święconą wodą, sprawiło, że owady odleciały a plony zostały ocalone.

Oznaki wybraństwa nastąpiły zaraz po jego śmierci. Następnego dnia po pogrzebie, grób jego był, przez 45 dni otoczony tajemniczym światłem widocznym w najbliższej okolicy. Kiedy po paru miesiącach otwarto grób, okazało się, że jego ciało nie uległo najmniejszemu rozkładowi, zachowując plastyczność żywego człowieka. Oprócz tego ciało wydzielało swoistą, tajemniczą ciecz. Substancja ta nazywana jest „olejem św. Szarbela” i wraz z modlitwą i żywą wiarą uzdrawia z nieuleczalnych chorób i przypadłości. W 1927 roku ciało jego zostało poddane drobiazgowemu badaniu przez komisję kościelną, na czele której stało dwóch lekarzy z Francuskiego Instytutu Medycyny. Następnie ciało zostało umieszczone w nowej metolowej trumnie i zamurowane w grobowcu w niszy kaplicy. W 1950 roku stwierdzono, że tajemnicza ciecz wydobywa się z kamiennego grobowca. Po otwarciu grobowca stwierdzono, że ciało nadal zachowuje elastyczność i temperaturę ciała osoby żyjącej.

Dnia 5 grudnia 1965 roku, ojciec święty Paweł VI beatyfikował ojca Szarbela Machlufa, a 9 października 1977 roku został on kanonizowany. Od tego czasu ustało wydzielanie się tajemniczej cieczy, a ciało świętego zaczęło ulegać rozkładowi. Szacowane jest, że z ciała maronickiego zakonnika uwolniło się ok. 100 litrów tajemniczej cieczy.

Nikt nie sfotografował o. Szarbela, i nie namalował jego portretu. 8 maja 1950 roku kilku misjonarzy maronitów zrobiło sobie grupowe zdjęcie przed grobem świętego pustelnika. Po wywołaniu fotografii, okazało się, że jest na niej jeszcze jedna postać – tajemniczy mnich. Starsi maroniccy zakonnicy rozpoznali w tej postaci o. Szarbela. Na podstawie tej fotografii malowane są portrety świętego pustelnika.

W miejscowości Ananya znajduje się sanktuarium św. Szarbela a w nim jest obfita dokumentacja zawierająca opisy ponad sześciu tysięcy cudownych uzdrowień za przyczyną świętego z Libanu. Wśród nich znajdują się nie tylko maronici czy katolicy ale są również muzułmanie jak i Żydzi. Libanka, Malake Michel-Malek urodziła się w 1950 roku ze zniekształconymi nogami. Poruszała się tylko za pomocą kul i specjalistycznego aparatu ortopedycznego. Leczenie oraz wielokrotne operację nie przyniosły żadnego skutku. Latem 2004 roku spędziła trzy dni w klasztorze Annayi przy grobie świętego, poszcząc i modląc się. Po powrocie do domu została całkowicie uleczone – nogi jej stały się normalne i mogła swobodnie chodzić. Natychmiast wyruszyła do grobu zakonnika by podziękować za cudowne uzdrowienie.

Nouhad Al.-Chami, sparaliżowana Libanka, której jedynie skomplikowana operacja tętnicy szyjnej mogła pomóc, została cudownie uleczona przez świętego Szarbela. Ślady po tym wydarzeni pozostały na jej szyi i są bardzo widoczne każdego 22 dnia miesiąca, kiedy to ma zlecone dawanie świadectwa o swoim uleczeniu.

Ten maronicki święty do końca XX wieku był bardzo mało znany. Obecnie, Polacy stanowią drugą co do liczebności grupę pątników odwiedzających grób jego w Annaya.

Wspomnienie świętego Szarbela Machlufa obchodzimy 28 lipca.

 

TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W grudniu 2019 ROKU.

Święty Alojzy Gonzaga

Luigi Gonzaga należał do znamienitego rodu władców miasta Mantui we Włoszech. Był pierworodnym synem margrabiego Ferdynanda rządzącego w Castigliano. Matką jego była Laura de Gonzaga, dama dworu królowej Hiszpanii. Urodził się 9 marca 1568 roku w Castiglione della Stievere w księstwie Mantui. Był bardzo wątłym dzieckiem a jego matce groziła śmierć przy porodzie. Rodzice złożyli przyrzeczenie odbycia pielgrzymki do Loreto aby uprosić szczęśliwe narodziny syna i zdrowie dla matki. Co też zostało zrealizowane po szczęśliwym porodzie. Przyszły święty został ochrzczony będąc jeszcze w łonie matki – z powodu zagrożenia życia.

Ojciec marzył o karierze rycerskiej dla swojego syna. W 1571 roku miała miejsce sławetna bitwa pod Lepanto, w której flota chrześcijańska pokonała armię muzułmańską – ojciec Alojzego brał w niej udział. Po zwycięstwie ubrał trzyletniego syna w strój rycerski i zabierał go na ćwiczenia wojskowe, by się przyglądał i uczył przyszłego zawodu. W 1573 roku ojciec Alojzego podąża na wyprawę wojenną do Tunisu a opiekę nad małym Alojzym przejmuje matka.

W wieku siedmiu lat doznaje on niechęci do świata i odczuwa wielką tęsknotę do Boga. Jak sam to później określił – doznał „nawrócenia”. Oddaje się modlitwie i pokucie. Oprócz normalnych pacierzy rano i wieczorem odmawiał również siedem psalmów pokutnych oraz oficjum do Matki Bożej. Tak wspomina jeden ze służących rodziny tego chłopca: „uciekał od zabaw, widowisk i uroczystości. Gdy wyrażaliśmy się niezbyt czystym językiem, wzywał nas i napominał z wielką grzecznością i łagodnością”.

Ojciec Alojzego nie był z tego zadowolony i postanawia umieścić syna na dworze księcia Francesco de Medici we Florencji. Młodzieniec znajduje dla siebie miejsce w sanktuarium Annuntiaty i tam przed ołtarzem Matki Bożej składa ślub dozgonnej czystości. Jak podają jego biografie w nagrodę otrzymał przywilej braku pokus przeciwko anielskiej cnocie czystości.

W 1579 roku udaje się razem z ojcem do Monferrato w Piemoncie gdzie jego ojciec został mianowany gubernatorem. W następnym roku wizytację kanoniczną odbył arcybiskup Mediolanu kardynał, święty Karol Boromeusz. Wtedy to Alojzy Gonzaga przyjmuje od świętego hierarchy pierwszą komunię świętą.

Jesienią 1580 roku rodzice jego przenoszą się do Madrytu i tam na dworze królewskim spędzają dwa lata. Pomimo tak niespokojnego trybu życia Alojzy rozwija życie duchowe. Podczas pobytu w Hiszpanii rozczytuje się w „Ćwiczeniach duchowych” Ignacego Loyoli oraz pismach św. Piotra Kanizjusza. Obok lektury była również modlitwa, na którą poświęcał nawet do pięciu godzin dziennie.

Alojzy Gonzaga postanawia wstąpić do zakonu jezuitów. Mimo gniewu ojca trwa przy swojej decyzji. W wieku siedemnastu lat zrzeka się prawa do dziedzictwa na korzyść swego brata Rudolfa i udaje się do Rzymu.

Jest 25 listopada 1585 roku gdy zostaje przyjęty do nowicjatu jezuitów w Rzymie. Jak sam podaje, praktyki pokutne obowiązujące w zakonie były znacznie lżejsze od tych, które sam sobie nakładał. Zakon dawał mu również możliwość ćwiczenia się w różnych innych cnotach.

Jeszcze w tym samym roku bierze udział w dyspucie filozoficznej w Kolegium Rzymskim. Wystąpienie jego olśniło słuchaczy subtelnością z jednej strony i siłą argumentacji z drugiej strony.

W niedługim czasie składa śluby zakonne i otrzymuje niższe święcenia i zostaje skierowany na studia teologiczne.

W 1579 roku przełożonym Kolegium Rzymskiego zostaje mianowany św. Robert Bellarmin. Był on również spowiednikiem Alojzego Gonzagi. Wysłał on młodego kleryka do Castiglione aby pojednał swojego brata z ojcem, który chciał wydziedziczyć syna za popełniony mezalians (poślubił osobę z niższego stanu). Młodemu zakonnikowi udaje się misja i wraca do Rzymu na czwarty rok studiów.

O pokorze Alojzego pisze jego kolega z Kolegium Rzymskiego o. Cepari:  „Alojzy pragnął jak najniższe i najpodlejsze odprawiać posługi. Cieszył się niewymownie, gdy mu kazano pomywać talerze i miski, zamiatać, lampy czyścić. Każdy rozkaz przełożonych spełniał tak wiernie, jakby to sam Bóg był rozkazał, albowiem wierzył, że przez przełożonych Bóg objawia wolę swoją. Rozmowy, które nie miały Boga na celu były mu przykre, prosił przeto, żeby i w czasie przeznaczonym na rozrywkę wolno mu było rozmawiać o rzeczach Boskich. Na rok przed śmiercią wszystkie pisma, które był ułożył, oddał przełożonemu, a gdy go ten pytał, czemu się własnego pisania pozbawia, rzekł, iż czyni to dlatego, że one są jedyną jeszcze jego uciechą na świecie, więc i tej chce się wyrzec”.

W latach 1590-1591 szaleje w Rzymie epidemia dżumy. Na usilną prośbę Alojzego przełożeni zgadzają się aby młody kleryk pielęgnował chorych w szpitalach. Udaje się na ochotnika, z innymi klerykami, do szpitala św. Sykstusa oraz do szpitala Matki Bożej Pocieszenia. Wyczerpany studiami i umartwieniami również on sam zapada na tę chorobę. 21 czerwca 1591 roku chorego kleryka odwiedza ojciec prowincjał i pyta go: „Cóż porabiamy, bracie Alojzy?”, na co chory odpowiedział: „Idziemy, ojcze” – „A dokąd?”, spytał zdziwiony nieco prowincjał – „Do Nieba” – brzmiała odpowiedź świętego młodzieńca, po czym dodał: „Mam nadzieję w miłosierdziu Boskim, iż dziś tam jeszcze będę”. I tak się stało. Alojzy Gonzaga nie doczekał się święceń kapłańskich, zmarł w 23 roku życia. Już w 1605 roku został ogłoszony błogosławionym. Natomiast kanonizacja nastąpiła wraz ze Stanisławem Kostką w 1726 roku. Jest patronem młodzieży, szczególnie studiującej. Przedstawiany jest w białej komży a jego atrybutami są krzyż, białe lilie, mitra książęca i trupia czaszka.

 

TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W czerwcu 2019 ROKU.

Święty Jan Nepomucen

Urodził ok. 1350 roku w miejscowości Pomuk która obecnie nazywa się Nepomuk i jest położona w Czechach niedaleko Pilzna. Ojciec jego Velfi był urzędnikiem miejskim. Z 1370 roku pochodzą wiadomości o kleryku Janie, który był równocześnie notariuszem przy arcybiskupie w Pradze czeskiej. Jan odbył studia w Pradze oraz Padwie i Bolonii. W roku 1380 został wyświęcony na kapłana. Po powrocie ze studiów został mianowany przez arcybiskupa wikariuszem generalnym i kanonikiem przy praskiej katedrze. Jan był faktycznie drugą osobą w archidiecezji po arcybiskupie.

W owym czasie władcą Czech oraz Niemiec był król Wacław IV Luksemburczyk. Był osobą impulsywną, prowadzącą hulaszczy tryb życia. Wacław IV popierał antypapieża Klemensa VII i było to powodem konfliktu z arcybiskupem praskim Janem z Jenstejnu. Jan Nepomucen bywał na dworze królewskim jako kaznodzieja i był spowiednikiem królowej Zofii. Król, podejrzewając żonę o zdradę, pragnął potwierdzenia u Jana swoich przypuszczeń. Jan Nepomucen popadł w niełaskę królewską i w 1393 roku został uwięziony. Według zachowanych relacji był torturowany i w umęczeniu brał udział sam król Wacław IV. Na wpół żywy Jan został w nocy 20 marca 1393 roku zrzucony z mostu do Wełtawy. Przekazy podają, że kapłan miał uwiązany do szyi młyński kamień, który się urwał. Ciało męczennika zostało odnalezione 17 kwietnia dzięki pięciu gwiazdom wskazującym jego położenie. Pochowany został w kościele Świętego Krzyża w pobliżu rzeki a następnie w grobowcu pod katedrą, na którym umieszczono napis Johannes de Pamuk.

Po śmierci króla Wacława IV Luksemburczyka w 1419 roku kult Nepomucena spontanicznie szerzył się nie tylko w Czechach.

W 1683 roku na moście Karola w Pradze, w miejscu, z którego wrzucono Jana Nepomucena do rzeki, postawiona została figura przyszłego świętego. W postumencie wmurowane zostały płyty ze scenami z jego życia. W 1719 roku otwarto trumnę ze zwłokami męczennika. Ciało było zupełnie spróchniałe, natomiast kości zachowały się dobrze a język nie tylko nie uległ rozkładowi lecz zachował pewną świeżość. 31 maja 1721 roku Innocenty XIII ogłosił Jana błogosławionym a 19 marca 1729 roku Benedykt XIII kanonizował heroicznego spowiednika.

Święty Jan Nepomucen jest jednym z najbardziej uwiecznianych oraz zapracowanych świętych. Z uwagi na sposób swojej śmierci jest patronem żywiołu wodnego. Ma pod swoją opieką rzeki, strumienie, jeziora i stawy. Pilnuje mostów, grobli, fos, brodów i przepraw promowych. Dlatego też w ich pobliżu można spotkać – w całej Polsce, Litwie, w Niemczech, Czechach, Austrii, na Węgrzech aż po same Włochy – figury tego świętego. Doczekały się one nawet swojej odrębnej nazwy – są to nepomuki. Mają one, w zdecydowanej większości, wzór wzięty z figury tego świętego z mostu Karola w Pradze. W serwisie internetowym nepomuki.pl opisano 9842 nepomuków z czego 5746 znajduje się na terenie Polski. Podane jest jak rozpoznać nepomuka oraz, że możemy spotkać pseudonepomuki (np. figura św. Jana Sarkandra, Franciszka Ksawerego, Stanisława Kostki i paru innych).

Święty Jan Nepomucen przedstawiany jest w stroju kapłańskim, w sutannie, rokiecie (rodzaj komży noszonej na sutannie) i birecie. Trzyma palmę męczeńską w ręku, krucyfiks, niekiedy palec trzymany na ustach, symbolizujący dochowanie tajemnicy spowiedzi. Atrybutami jego są klucz, książka, kłódka, krzyż w ręku, zapieczętowany list, most, pieczęć, aureola z pięcioma gwiazdami (jedyny święty, obok Najświętszej Maryi Panny przedstawiany z gwiazdami wokół głowy), wieniec z gwiazd mający w środku napis TACUI – „milczałem”, woda, zamek. Jest patronem zakonu jezuitów, Pragi, królestwa Czech i języka czeskiego (mimo tego, że zapewne nie mówił w tym języku), spowiedników, szczerej spowiedzi, dobrej sławy, tonących i wsparciem w trakcie powodzi. Patronuje mostom oraz studniom i źródłom a w dniu dzisiejszym  wodociągom. Według tradycji chronił nie tylko przed powodziami ale również przed suszą. Z tej przyczyny figury i kapliczki jemu poświęcone można spotkać w okolicach mostów, rzek ale również na placach publicznych czy też na skrzyżowaniach dróg. Portugalscy i hiszpańscy żeglarze przyozdabiali dzioby swoich statków rzeźbami świętego Jana Nepomucena. Do niego orędują ludzie związani zawodowo z żywiołem wodnym – marynarze, flisacy, rybacy, płetwonurkowie, wioślarze, żeglarze, ratownicy wodni.

Na jednym z postumentów z figurą św. Jana Nepomucena na Dolnym Śląsku jest łacińska inskrypcja:

„Co często nieżyczliwość, nienawiść i zazdrość wymyśli nagannego, a oprócz tego trucizna złych języków wyrządzi złośliwą szkodę naszej godności – odwróć przez swe wstawiennictwo. Spraw, aby ich złośliwe poczynania nie miały Twojego błogosławieństwa. Kto złośliwości zmyśla, przez nieprzyzwoite plotkarstwo poniża godność bliźniego. Spraw przez swoje wstawiennictwo i uwolnij nas od grzechu oraz występku, ponieważ życie w grzechu jest największym wstydem przed Bogiem”.

Święty Jan Nepomucen uważany jest za pierwszego męczennika tajemnicy spowiedzi.

 

Modlitwa do św. Jana Nepomucena

Boże, któryś przez śmierć świętego Jana, dla nieprzezwyciężonego milczenia sakramentalnego, Kościół Twój nową męczeństwa koroną przyozdobił, daj za jego przyczyną i przykładem przezorną w języku ostrożność, abyśmy raczej wszystko złe, niźli uszkodzenie duszy na tym świecie ponosili. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.

Święty Janie Nepomucenie, módl się za nami!

 

TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W maju 2019 ROKU.

Święta Katarzyna ze Sieny

Przedstawiając jej życiorys na początku można zadać przewrotne pytanie: czy analfabeta może zostać doktorem Kościoła? W jej przypadku będzie to odpowiedź twierdząca.

Urodziła się 25 marca 1347 roku w Sienie (Włochy) jako jedna z bliźniaczek w rodzinie bardzo wielodzietnej – były jako 23 i 24 dzieci swych rodziców Jakuba Benincasy i Monny Lapy Piangenti. Jej bliźniaczka Joanna zmarła w dzieciństwie – natomiast wdzięk, urok i rezolutność małej Kasi zachwycały nie tylko rodziców ale i krewnych oraz sąsiadów.

Była pobożnym dzieckiem i już w wieku siedmiu lat złożyła Bogu w ofierze swoje dziewictwo. Jej matka chciała by prowadziła życie jak inne dziewczynki w jej wieku – natomiast ona sama chciała wieść życie pokutne. Nie mogąc w domu rodzicielskim urządzić pustelni – własne serce zamieniła w celę zakonną. Z miłości do Chrystusa pracowała nad swoim charakterem, między innymi upatrując w woli rodziców wolę Zbawiciela. Pomimo sprzeciwów w 1363 roku wstępuje do zakonu tercjarskiego dominikanek w Sienie. Tam prowadziła surowe życie zakonne. Jadła skąpo, bardzo mało spała, spędzała dużo czasu na modlitwie i często biczowała się do krwi.

W 1367 roku pod koniec karnawału zostaje w mistyczny sposób zaślubiona Chrystusowi – jako znak tego pojawił się ślad obrączki na jej palcu. Była również obdarzona śladami męki Chrystusa – stygmatami i koroną cierniową.

W tym samym czasie dostała polecenie wyjścia z samotni do rodziny i do tych co jej potrzebują.

Jej działania były nietypowe, miała cięty, ostry język, raczej brak ogłady, porywczy charakter oraz mówiła prawdę prosto w oczy. Mimo tego była orędowniczką pokoju jak i skutecznym mediatorem w sporach.

Katarzyna zaczęła nie tylko przemawiać ale również wysyłała listy do kapłanów, biskupów a nawet samego papieża. Listy były przez nią dyktowane skrybom i według relacji jej spowiednika, była w stanie dyktować nawet cztery listy jednocześnie, nie myląc wątków, nie mieszając faktów, nie tracąc nic z głębi przekazu. Jej nauczanie zostało sprawdzone przez trybunał świętej inkwizycji jako wolne od błędów herezji i zgodne z nauką Kościoła.

Czas, w którym żyła był okresem, w którym papież urzędował w Awinionie. To dzięki napomnieniem, namowom, prośbom i modlitwom Katarzyny Sieneńskiej jak również jej pobycie w tej rezydencji, papież Grzegorz XI w 1377 roku przeniósł z powrotem swoją siedzibę do Rzymu.

Owocami jej działań były liczne nawrócenia ludzi z różnych warstw społecznych. Tak samo martwiła się o duszę biednego rozbójnika jak i błądzącego kardynała. To były dla niej dusze potrzebujące ratunku.

W czasie trwającej dżumy w mieście poświęciła się posłudze chorym i potrzebującym z heroicznym oddaniem. Za kolejnego papieża Urbana VI w Kościele doszło do tzw. wielkiej schizmy zachodniej. Część kardynałów nie zgadza się z wyborem papieża i wybierają spomiędzy siebie antypapieża który przyjmuje imię Klemensa VII. Katarzyna pisze listy do kapłanów i kardynałów, którzy nie uznają prawowitego papieża. Napomina ich i nakłania do jedności z władcą Rzymu. Adresatami jej listów są również królowie i władcy ówczesnej Europy. Jednocześnie pociesza i umacnia papieża Urbana oraz zanosi w jego intencji wiele modlitw.

Oprócz listów perłą mistyki katolickiej jest jej „Dialog o Bożej opatrzności”. Zawarte w nim są zapisy jej rozmów mistycznych z Panem Bogiem. Dialogi te spisywane były na bieżąco przez dominikanów. Powstały najprawdopodobniej między 1377 a 1378 rokiem.

Jej życie duchowe znane jest nam z relacji zatytułowanej „Żywot świętej Katarzyny ze Sieny” autorstwa bł. Rajmunda z Kapui, który był jej spowiednikiem i przewodnikiem duchowym.

„Sam niejednokrotnie byłem świadkiem, jak tłum tysiąca i więcej ludzi, zwołany przez jakąś niewidzialną trąbę, zbiegał się z gór i innych okolic Sieny, aby zobaczyć Katarzynę i jej słuchać. Nawet jej słów nie potrzeba było, sam jej widok wystarczał, aby ludzie kruszyli się ze swoich zbrodni. Płakali i żałowali za swoje grzechy, i biegli do spowiedników (wśród których i ja byłem). Spowiadali się zaś z taką skruchą, że nie było wątpliwości, iż wielka obfitość łaski została wylana z góry w ich serca. Zdarzało się to nie jeden czy dwa razy, ale bardzo często.

Z tego względu świętej pamięci papież Grzegorz XI, uradowany i szczęśliwy z takiego pożytku dusz, upoważnił mnie oraz dwóch moich towarzyszy do odpuszczania takich grzechów, które rozwiązać mogą tylko biskupi. Ten, co jest Prawdą, która nie oszukuje i nie da się oszukać, wie, jak wielu zbrodniarzy i obciążonych wielkimi grzechami przychodziło wówczas do nas.

Przychodzili tacy, którzy nigdy jeszcze się nie spowiadali, oraz tacy, którzy nigdy jeszcze ważnie nie przyjęli sakramentu pokuty. Często na czczo staliśmy aż do samego wieczora i nie byliśmy w stanie wysłuchać wszystkich, którzy chcieli się spowiadać.

Żeby zaś wyznać własną niedoskonałość oraz płodność tej świętej dziewicy, tak się cisnęli ludzie do spowiedzi, że wielokrotnie byłem zmęczony i prawie nieprzytomny od tej pracy ponad siłę. Ona zaś nieustannie się modliła i jak zwyciężczyni zagarniając łup, tym bardziej radowała się w Panu. Pozostałym zaś synom i córkom nakazywała, aby usługiwali nam, pracującym przy sieciach, które ona zarzuciła.”

Katarzyna Benincasa zmarła z wycieńczenia 29 kwietnia 1380 roku mając 33 lata. Uroczyście beatyfikowana przez papieża Piusa II 26 czerwca 1461 roku w bazylice św. Piotra. W 1866 roku ogłoszona została patronką Rzymu. Papież Paweł VI w 1970 roku ogłosił ją Doktorem Kościoła. Jest patronką Europy, Włoch, Rzymu, Sieny oraz pielęgniarek, strażników i strażaków, osób cierpiących oraz kobiet, które poroniły. Jej atrybutami w ikonografii są: lilia, książka, krzyż, korona cierniowa, biało-czarny habit dominikański, stygmaty na dłoniach, serce gorejące. Wspomnienie jej obchodzimy w dzień jej śmierci – 29 kwietnia.

 

TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W kwietniu 2019 ROKU.

Święty Jan Kapistran

Przyszły kaznodzieja Europy urodził się 24 czerwca 1386 roku w Capestrano koło Neapolu. Według średniowiecznych zwyczajów nazwa miejsca urodzenia była używana jako nazwisko. Rodzice jego byli bogatą szlachtą niemiecką, którą było stać na staranne wykształcenie syna. Studiował prawo kanoniczne i cywilne na uniwersytecie w Perugii, gdzie otrzymał tytuł doktora praw. Władysław, król Neapolu mianował go w 1413 roku sędzią w mieście Perugia. W 1415 roku wybucha wojna domowa i Jan zostaje uwięziony. Spędza w więziennym osamotnieniu długie miesiące, poświęcając się żarliwej modlitwie. Według jego własnej relacji doznaje objawienia św. Franciszka z Asyżu, który zachęcał go do wstąpienia w szeregi jego uczniów.

„Kazanie Jana Kapistrana w Bambergu” autor nieznany, XV w.

Po złożeniu okupu zostaje zwolniony i postanawia wypełnić otrzymane polecenie. Według niektórych informacji był już żonaty z córką bogatego mieszczanina z Perugii – Kościół udzielił mu dyspensy, gdyż małżeństwo nie zostało dopełnione.

W 1416 roku wstępuje do zakonu franciszkanów i w trakcie studiów teologicznych poznaje św. Bernardyna ze Sieny, który przeprowadził odnowienie zakonu i doprowadził do powstania nowej gałęzi franciszkanów – obserwantów, zwanych w Polsce bernardynami. Wspólnie odbywają wyprawy kaznodziejskie, które są szkołą krasomówstwa dla Jana. W niedługim czasie Kapistran zasłynął jako złotousty misjonarz, którego kazania przyciągały ogromne tłumy wiernych. Kazania jego poparte były żarliwą wiarą oraz praktykami pokutnymi – nosił na ciele włosienicę, wszędzie chodził pieszo, nie nosił obuwia, spał od dwóch do czterech godzin na dobę. Według przekazów kazania odbywały się na wolnym powietrzu gdyż mogły zgromadzić nawet do 100 tysięcy słuchaczy. Nawoływał do nawrócenia, odrzucenia próżnych rozrywek i przedmiotów zbytku, które odciągały uwagę ludzi od tego co najważniejsze w życiu. Słuchacze porwani jego słowami często rozpalali stos na którym spalano rzeczy kuszące i do złego prowadzące jak karty i kości do gry, maski karnawałowe, itp.

Sława działalności Kapistrana dotarła do Rzymu, i papież Marcin V w 1426 roku mianuje go inkwizytorem na całe Włochy z zadaniem zwalczania ruchów heretyckich.

Jan Kapistran okazał się również bardzo dobrym mediatorem w sporach i był wykorzystywany w takiej roli przez papieża Marcina V i Eugeniusza IV. W latach 1435-36 służył jako rozjemca w sporze o następstwo tronu neapolitańskiego, a w okresie 1440-42 łagodził spór między Mediolanem z Bazyleą i w dwa lata później podobnie działał na Sycylii.

W 1451 roku cesarz Fryderyk III wysłał do papieża Mikołaja V prośbę o ogłoszenie krucjaty przeciw Turkom oraz husytom czeskim. Według papieża Jan Kapistran najlepiej nadawał się do takiego zadania. Został mianowany legatem papieskim z potrzebnymi pełnomocnictwami oraz inkwizytorem. Udaje się przez Karyntię i Styrię do Wiednia, a następnie na pogranicze Czech i Moraw. Kolejnymi regionami są Bawaria, Turyngia, Saksonia i Śląsk.

Informacja o dziełach Kapistrana dociera również do Polski – w sierpniu 1451 roku kardynał Oleśnicki wysyła zaproszenie do kaznodziei na misję w swej diecezji. Prośbę ponawia król Kazimierz Jagiellończyk.

Jan Kapistran przybywa do Krakowa w 1453 roku. Według Jana Długosza, który miał możliwość oglądać go osobiście, był on łysy, niskiego wzrostu i „suchego ciała”. Miał długą brodę oraz sięgające kolan ręce. Trudno było uwierzyć aby człowiek o tak wątłej posturze pociągnął za sobą tłumy.

Charyzmatyczny kaznodzieja przemawiał z beczki ustawionej na rynku w pobliżu kościoła św. Wojciecha. Gdy głosił kazanie zamierało życie w mieście. Duchowym efektem jego pobytu była deklaracja około 100 osób wstąpienia do obserwanckiej gałęzi zakonu franciszkanów. Pod Wawelem powstał klasztor i kościół pod wezwaniem św. Bernardyna z Sieny, stąd powszechna nazwa tego zgromadzenia – bernardyni.

Dnia 10 lutego Jan Kapistran udzielił sakramentu małżeństwa królowi Kazimierzowi Jagiellończykowi z Elżbietą Rakuszanką.

Giovanni di Bartolomeo d’Aquila „Sceny z życia św. Jana Kapistrana”

Jan Kapistran znany jest nie tylko jako kaznodzieja ale również jako autor traktatów teologicznych przeciwko współczesnym mu herezjom. Głosił idee Trzeciego Zakonu na terenie Polski i Czech. Wzorem swojego nauczyciela św. Bernarda był głosicielem kultu Najświętszego Imienia Jezus i uzyskał papieskie zatwierdzenie dla jego propagowania.

We wtorek 29 maja 1453 roku wojska Imperium Osmańskiego zdobywają Konstantynopol. Sułtan Mehmed II zamierza zdobyć Wiedeń i Rzym. Papież wysyła Jana aby zorganizował krucjatę przeciwko muzułmanom. Idee walki z islamem podejmują Węgrzy, którzy już częściowo byli podbici przez Turcję. Dnia 6 sierpnia 1456 roku doszło do przełamania tureckiego oblężenia miasta Belgrad. Węgierski wódz Jan Hunyadi odniósł wspaniałe zwycięstwa którego ojcem i duchowym sprawcą był Jan Kapistran. Aby upamiętnić ten dzień, papież Kalikst III nakazał, aby w dniu 6 sierpnia, corocznie święcić uroczystość Przemienia Pańskiego.

Wyczerpany ogromnym wysiłkiem Kapistran zmarł w mieście Uliak 23 października 1456 roku i tam został pochowany.

Nazywano go „apostołem zjednoczonej (po schizmie) Europy”. Papież Leon X w 1514 roku zezwolił na lokalne obchodzenie jego dorocznego święta. W 1622 roku papież Grzegorz XV rozszerzył ten przywilej na cały Kościół. Uroczysta kanonizacja nastąpiła dopiero w 1690 roku i dokonał jej papież Aleksander VII.

W ikonografii święty Jan Kapistran przedstawiany jest w habicie zakonu franciszkanów. Jego atrybutami są: gwiazda koło głowy, księga, monstrancja w ręku, noga depcząca turecki turban, sztandar z krzyżem. Jest patronem prawników oraz kapelanów wojskowych. Wspomnienie Jana Kapistrana obchodzono dnia 28 marca, od 1969 roku przeniesione jest na dzień 23 października.

 

TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W Marcu 2019 ROKU.

Błogosławiona mistyczna i stygmatyczka

Anna Katarzyna Emmerich urodziła się 8 września 1774 roku w diecezji Műnster w Westfalii, w północno-wschodnich Niemczech. Rodzice jej, Bernard i Anna, byli ubogimi rolnikami, Katarzyna była ich piątym dzieckiem i miała ośmioro rodzeństwa. Była słabego zdrowia, mimo to pomagała w pracach domowych, opiekowała się młodszym rodzeństwem i w wieku dwunastu lat zaczęła pracować u swych krewnych jako służąca.

Po wielu trudnościach i początkowym sprzeciwie rodziny w 1802 roku wstępuje do klasztoru sióstr Augustianek w Dűlmen i w rok później składa śluby nowicjatu.

W 1811 roku władze państwowe, realizując politykę przymusowej laicyzacji, zamykają klasztor. Zakonnice zostają zmuszone do opuszczenia klasztoru. Anna Katarzyna ciężko zachorowała, tak że wszyscy sądzili, iż wkrótce umrze. W następnym roku przenosi się do domu wdowy Roters w tym samym mieście.

W 1812 roku pojawiły się na jej rękach i nogach wyraźne znaki ran Chrystusa oraz na boku obficie krwawiąca rana w kształcie krzyża. Tak to opisuje: „Było to trzy dni przed Nowym Rokiem, mniej więcej o godzinie trzeciej po południu. Rozważałam właśnie Mękę Pańską, prosząc Pana Jezusa, by mi pozwolił uczestniczyć w tych strasznych cierpieniach, a potem zmówiłam pięć Ojcze nasz na cześć pięciu świętych ran… Nagle ogarnęła mnie światłość. Widziałam Ciało Ukrzyżowanego, żywe, świetliste, z rozkrzyżowanymi ramionami, lecz bez krzyża. Rany jaśniały jeszcze silniejszym blaskiem niż reszta Ciała. W sercu czułam coraz większe pragnienie ran Jezusowych. Wtedy najpierw z Jego rąk, a potem z boku i nóg wyszły czerwone promienie, które niczym strzały przeszyły moje ręce, bok i nogi”.

Jeszcze przed wstąpieniem do klasztoru na jej głowie pojawiły się znamiona korony cierniowej. Ukrywała je pod stale noszoną opaską na głowie.

W roku 1813 przenosi się do domu piekarza i piwowara Limberga, brata jej spowiednika. Od tego roku jest chorą leżącą stale w łóżku oraz do końca jej życia jedynym pokarmem jest Komunia Święta.

Proboszcz miejscowej parafii, dwaj lekarze oraz jej spowiednik przeprowadzili badania Anny Katarzyny. Zostało ono powtórzone w obecności wikariusza generalnego. Oba badania stwierdziły prawdziwość stygmatów i ich nadprzyrodzony charakter. Władze świeckie chcąc zdemaskować oszustwo zarządziły własne badania. Stwierdzono, że rany nie mogły powstać w naturalny sposób. Rany były świeże, mimo ich opatrywania nie goiły się w żaden sposób. Krwawienie z nich nasilało się znacznie już w czwartek wieczorem jak również w wielkim poście a szczególnie w Wielkim Tygodniu. Mimo tego, że stygmatyczka leżała w łóżku, krew z ran spływała według Ukrzyżowanego Ciała Chrystusowego.

Od dzieciństwa Anna Katarzyna miała wizje mistyczne. Sądziła, że wszyscy mają takie wizje i swobodnie i nich mówiła w szkole oraz w domu. Dopiero surowe upomnienie nauczyciela uświadomiło jej, że dana jest jej specjalna łaska. W wizjach poznała całe dzieje odkupienia – od upadku aniołów, stworzenia świata i raju, Adama i Ewy oraz ich upadku – do Zmartwychwstania, życie i działalności świętych oraz zdarzeń przyszłych.

Początkowo samo próbowała spisywać wizje które ją nawiedzały, ale stwierdziła, że przerasta to jej możliwości.

W 1818 roku pojawia się u niej Klemens Brentano – poeta okresu romantyzmu, i to on spisuje wizję stygmatyczki. Prawie codziennie wysłuchiwał i notował jej słowa, aż do śmierci przyszłej błogosławionej w 1824 roku i opublikował je w 1833 roku. „Wiem, że gdyby nie ten pielgrzym – mawiała Anna Katarzyna o Klemensie Brentano – już dawno bym umarła. Jednak najpierw on musi wszystko spisać, bo moje wizje są darem Boga dla ludzi”. Z kolei Brentano tak wspominał te spotkania: „Nie widziałem w jej twarzy czy spojrzeniu cienia wzburzenia czy egzaltacji. Wszystko, co mówiła, było zwięzłe, proste i spójne, a zarazem pełne życia i miłości”.

Jeszcze w XIX wieku książka z jej wizjami została przetłumaczona na język polski. To według jej wizji został nakręcony film „Pasja” Mela Gibsona.

Kierując się wizjami błogosławionej Emmerich w 1891 roku księża z Izmiru zorganizowali wyprawę archeologiczną i odnaleźli w Efezie ruiny domu gdzie w latach 37-45 mieszkała Najświętsza Maryja Panna.

Anna Katarzyna Emmerich zmarła 9 lutego 1824 roku w Dülmen. Klemens Brentano podaje, że mimo cierpienia „modliła się przede wszystkim za Kościół i za wszystkich umierających.” A jej spowiednik wspominał: „tego dnia bardzo pragnęła śmierci i często wzdychała <Przyjdź już, Panie Jezu!>”.

Proces beatyfikacyjny rozpoczęty został pod koniec XIX wieku. Wznowienie jego nastąpiła za pontyfikatu Pawła VI. W 2004 roku w czasie uroczystej Mszy św. na Watykanie papież Jan Paweł II zaliczył Annę Katarzynę Emmerich w poczet błogosławionych Kościoła Katolickiego.

Z wizji bł. Anny Katarzyny Emmerich: „Ujrzałam straszne skutki działań wielkich propagatorów „światła” wszędzie tam, gdzie dochodzili oni do władzy i przejmowali wpływy albo dla obalenia kultu Bożego oraz wszelkich praktyk i pobożnych ćwiczeń, albo dla uczynienia z nich czegoś równie próżnego jak używane przez nich słowa: światło, miłość, duch. Usiłowali pod nimi ukryć przed sobą i innymi opłakaną pustkę swych przedsięwzięć, w których Bóg był niczym.”

 

 

 

TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W lutym 2019 ROKU.

Bł. Marcelina Darowska

Marcelina Darowska z d. Kotowicz urodziła się 16 stycznia 1827 roku w Szulakach, posiadłości rodziców Jana i Maksymiliany z Jastrzębskich, w pobliżu Kamieńca Podolskiego. Ojciec jej był dobrym gospodarzem i sąsiedzi wybrali go marszałkiem szlachty. W wieku 12 lat została wysłana na pensję dla dziewcząt do Odessy. W roku 1842 powraca do rodzinnego domu i pomaga ojcu w zarządzaniu majątkiem (była sekretarką i prowadziła kancelarię) oraz pracowała na rzecz ubogich i cierpiących. W 1849 roku wyszła za mąż za Karola Weryhę Darowskiego któremu trzykrotnie odmawiała ręki. W rok później urodził się syn Józef a w 1852 roku córka Karolina.

Rok 1852 jest tragiczny dla Marceliny, umiera na tyfus mąż Karol a w styczniu 1853 na błonicę syn.

Doświadczenia te odbijają się na zdrowiu młodej wdowy i za namową rodziny i przyjaciół wyjeżdża na leczenie trwające cztery miesiąca.

Następnie wyjeżdża do Paryża gdzie krewni chcą ją zabawić pokazując uroki światowej stolicy mody i kultury.

Przełomem w jej życiu jest poznanie o. Aleksandra Jełowieckiego przełożonego zakonu zmartwychwstańców. Po odbyciu spowiedzi generalnej rozpoczęła regularne życie sakramentalne. Za namową zakonnika udaje się do Rzymu. Tu spotyka się z założycielem zgromadzenia zmartwychwstańców ojcem Hieronimem Kajsiewiczem.

Ojciec Kajsiewicz wraz z Józefą Karską byli w trakcie tworzenia nowej żeńskiej wspólnoty zakonnej nakierowanej na pracę w Polsce.

W maju 1854 roku Marcelina Darowska składa ślub posłuszeństwa i dozgonnej czystości które mają doprowadzić do wstąpienia do klasztoru, co było jej pragnieniem po śmierci syna.

W 1859 roku odbyły się obłóczyny i pierwsze śluby wieczyste nowego zgromadzenia zakonnego – Zgromadzenia Sióstr Niepokalanego Poczęcia NMP. Pierwszą przełożoną zostało s. Józefa Karska która w niecały rok później, chorująca na gruźlicę płuc, zmarła. Na swoją następczynie wyznaczyła s. Marcelinę Darowską.

Już w czasie nauki na pensji przejawiały się w matce Darowskiej spore talenty dydaktyczne jak również zdolności organizacyjno-przywódcze. W 1861 roku zostaje przełożoną generalna zgromadzenia i w dwa lata później postanawia przenieść dom generalny z Rzymu do Jazłowca na Ukrainie.

Zgromadzenie nakierowane było na wychowanie młodzieży żeńskiej. Matka Marcelina w swoim programie nauczania odrzuciła zasadę tzw „ślepego posłuszeństwa” na rzecz indywidualizacji nauczania. W nauczaniu uwzględniono przedmioty dotyczące Polski tzn, nauka języka, historii, literatury. Nie tylko uczono dziewczęta ale i kształtowano aby mogły stać się dojrzałymi kobietami, żonami, matkami, zaangażowanymi w sprawy narodu i Kościoła. Była przekonana, że kobieta jest duchem rodziny i że to one ucząc nowe pokolenia przyczynią się do odrodzenia całego społeczeństwa. System jej opierał się na czterech punktach:

  1. Nauczyć dzieci żyć Bogiem.
  2. Nauczyć, żeby były dobrymi Polakami.
  3. Nauczyć, by kochały obowiązek.
  4. Nauczyć dzieci myśleć.

W niedługim czasie powstają kolejne domy niepokalanek w Jarosławiu, Niżniowie, Nowym Sączu, Słonimie i Szymanowie pod Warszawą. Było to możliwie dzięki licznym powołaniom zakonnym – w ciągu 10 lat do zakonu zostało przyjętych 60 osób. Szkoły prowadzone przez siostry niepokalanki działają do dnia dzisiejszego. Warto tu wspomnieć, że w 2008 roku Minister Obrony Narodowej przyznał siostrom niepokalankom z Szymanowa medal Pro Memoria za podtrzymywanie tradycji 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich, opiekę duchową nad kombatantami, oraz wybitne osiągnięcia w pracy wychowawczej młodego pokolenia.

Wydarzeniem w życiu szkoły sióstr w Jazłowcu, była wizytacja abp Zygmunta Felińskiego oraz poświęcenie w 1883 roku figury Matki Boskiej ufundowana przez arcybiskupa, która była zamówiona u polskiego rzeźbiarza i zesłańca Oskara Sosnowskiego. W lipcu 1939 roku figura została uroczyście ukoronowana i znana jest jako „Figura Matki Boskiej Jazłowieckiej”. Po drugiej wojnie światowej została przeniesiona do siedziby sióstr w Szymanowie pod Warszawą gdzie nawiedzana jest przez liczne pielgrzymki.
W czerwcu 1907 roku matka Darowska miała wypadek, skutkiem czego doznała złamania szyjki kości udowej. W 1908 roku, mimo podeszłego wieku(81 lat) kapituła generalna Zgromadzenia wybrała ją na kolejną kadencję.

W połowie października 1910 roku doznała udaru mózgu i została sparaliżowana. Zmarła 5 stycznia 1911 roku w Jazłowcu w otoczeniu sióstr i swojej rodziny, córki Karoliny wnuków i prawnuków.

Mając porywczy i ostry charakter matka Darowska wypracowała w sobie cierpliwość i determinację. Przywiązywała szczególną wagę do relacji osobistych czego przykładem jest zachowane w Zgromadzeniu ponad 11 tys. jej listów. W archiwum Zgromadzenia znajdują się jeszcze nie opublikowane jej m.in. Pamiętniki, Memoriał o nauce i wychowaniu.

Błogosławiona Marcelina Darowska była nie tylko osobą czynną w działalności zewnętrznej. Należy ona również do polskich mistyczek XIX wieku. Dzięki jej obszernej korespondencji między innymi z kierownikiem duchowym o. Kajsiewiczem, wiemy o jej przeżyciach i doznaniach.

W roku 1900 miała wizję, że umierać będzie w wielkim cierpieniu, co spełniło w 11 lat później. Pogrzeb jej odbył się 9 stycznia 1911 roku w Jazłowcu, któremu przewodniczył arcybiskup obrządku ormiańskiego Józef Teodorowicz.

6 października 1996 roku w Rzymie została beatyfikowana przez papieża Jana Pawła II. Jest patronką wielu placówek oświatowych prowadzonych przez siostry niepokalanki.

 

TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W styczniu 2019 ROKU.