Ludobójstwo wołyńskie a Boże Miłosierdzie

Miłosierdzie Boże nie może stać w sprzeczności ani w żadnej opozycji do Bożej Sprawiedliwości, gdyż w Bogu nie ma żadnej sprzeczności. Boże Miłosierdzie objawia się po wyznaniu grzechów – to grzesznik jest stroną inicjującą. To w odpowiedzi na inicjatywę grzesznika, Boże Miłosierdzie obejmuje skruszonego grzesznika.

Przebaczenie i prośba o przebaczenie w odniesieniu do ludobójstwa na Wołyniu jest obecnie nadużyciem cnoty Miłosierdzia Bożego. Aby prosić o przebaczenie na początku należy jasno określić, za jakie działania, za jakie czyny przepraszamy i prosimy o przebaczenie. Gdy to nie jest określone, gdy pozostawiamy tu niedomówienie cierpi Boża Sprawiedliwość.

Przebaczenie nie może powodować zapominania krzywd (krzywdy wyrządzone przez Niemcy hitlerowskie opisywane są do dnia dzisiejszego a miejsc upamiętniających to ludobójstwo jest wiele, mimo orędzia biskupów polskich ze znamiennym zdaniem „udzielamy wybaczenia i prosimy o nie”). Wtedy nikt nie miał wątpliwości kto jest ofiarą a kto sprawcą zła.

Przebaczenie sprawcom nie może powodować, że ofiary są usuwane z pamięci. Dzisiaj każda nawet próba upamiętnienia ofiar ludobójstwa na Wołyniu wywołuje głosy o Miłosierdziu.

Zanim zaczniemy mówić o przebaczeniu dla zbrodniarzy, najpierw musi być oddany szacunek i hołd ofiarom. Przebaczenie nie może wyprzedzać pamięci o ofiarach. Jeśli ofiary nie są uczczone jako pierwsze, to tak naprawdę akceptujemy i przyzwalamy na zbrodnicze czyny.

Ofiarom należy się szacunek i pamięć a sprawcom można okazać miłosierdzie. Miłosierdzie nie może zastępować pamięci o ofiarach, o ich męce, o ich tragedii.

Nie o zemstę, lecz o pamięć wołają ofiary” – Najpierw upamiętnienie ofiar w później można mówić o przebaczeniu. Nie może być przebaczenia bez hołdu i pamięci dla niewinnych ofiar ludobójstwa.

Niereligijny starzec

O dwóch rzeczach niestarzejących się w człowieku

Drugi stopień nadużycia to bezreligijny starzec, w którym członki człowieka zewnętrznego starzeją się, natomiast siły ducha: to jest członki człowieka wewnętrznego nie nabierają większej siły. Wypada bowiem, by ludzie starzy byli bardziej zainteresowani sprawą religii; bo przeżyty wiek kwiecisty mają już za sobą. Jak bowiem wśród drzew to nadaje się do odrzucenia, które po obfitym kwitnieniu nie daje ogrodnikowi dobrych owoców; tak i wśród ludzi ten bywa odrzucony, kto młodzieńczy wiek kwitnięcia ma już za sobą, a nie jest w stanie dać dojrzałych owoców dobrych uczynków w okresie zestarzenia się ciała. Cóż bowiem może być bardziej niedorzeczne niż umysł, który nie wysila się w dążeniu do doskonałości: gdy wszystkie zdolności cielesne zużyte starością zmierzają ku zamarciu – gdy wzrok ciemnieje, uszy z trudnością słyszą, włosy wypadają, twarz blednieje, ilość zębów wypadaniem zmniejsza się, skóra staje się sucha, oddech nieprzyjemny, pierś ogarnia duszność, kaszel staje się głośny i nagły, kolana drżą, a nogi i stopy puchną. Wszystko to przygniata.

Wszystkie te objawy wskazują na szybko zbliżającą się ruinę domu ciała. Cóż więc pozostaje staremu człowiekowi, jak pomyślenie o przygotowaniu się do bliskiego już życia przyszłego? Dla ludzi młodych koniec obecnego życia jest niepewny, dla starych świadomość odejścia z tego świata jest dojrzalsza.

Niechże więc człowiek czuwa nad dwiema częściami, które razem z ciałem nie starzeją się i całego człowieka ciągną ze sobą do grzechu, mianowicie serce i język. Serce niezmordowanie wymyśla nowe knowania i intrygi, zaś język niestrudzenie gada o tym, co wymyśliło serce. Niechże więc starzec strzeże się, by owe odmładzające się części nie wprowadziły zamieszania w całą jego harmonię i nie naraziły na śmieszność powagi reszty jego ciała sprawami bezsensownymi. Każdy bowiem człowiek powinien zważać na to, co jest godne dostojnemu wiekowi, by czynił to, co jego życia, jego wieku i jego stanowiska nie naraża na lekceważenie.

 

Krótkie moralia chrześcijańskie, redakcja naukowa Artur Andrzejuk, Warszawa-Londyn 2000

 

O prawdziwym Kościele Chrystusowym

O tym, że zbory ewangelików dzisiejszych, luteran, kalwinów, anabaptystów i innych sekciarzy, nie są Kościołami Chrystusowymi ale bożnicami, szatańskimi.

Co dawny chrześcijański doktor Tertulian wyrzekł i pięknie napisał o heretyku Marcjonie, to my też możemy prawdziwie powiedzieć o dzisiejszych ewangelikach, to jest o Lutrze i o jego uczniach. Iż jako osy i szerszenie plastry czynią, tak też czynią kościoły i marcjoniści, i luteranie i kalwini. Mają oni swoje kościoły, ale swoje, tak nowe, jak i cudzołożne. Jeśli poszukasz ich źródła i początku, rychlej znajdziesz go w apostazji (to jest w oderwaniu się albo odszczepieństwie) niźli w ustanowieniu apostolskim. Bo zaczęły się albo od Marcjona (a dziś od Marcina Lutra), albo od któregoś z grona zwolenników Marcjona, a dziś Lutra. W których słowach tego to doktora, mamy kilka znaków kościoła kacerskiego. Albowiem najpierw przyrównał prawdziwy Kościół Chrystusowy do pszczół, a kościół kacerski do os albo szerszeni. Osy i szerszenie są bowiem podobne pszczołom, ale nie są pszczołami, i owszem są dla pszczół szkodliwe i im przeciwne, tak też i heretycy, chociaż wydają i nazywają się chrześcijanami, ale nimi nie są: i owszem są srogimi nieprzyjaciółmi prawych chrześcijan. A jak osy wypędziwszy pszczoły, posiadają ich ule, i trawią ich miody, które wytrawiwszy, także czynią plastry, ale zamiast miodu, jakąś gorzkość znoszą do ula. Tak i heretycy, wypędziwszy gdzie mogli katolików, ich kościoły, dochody i nadania przodków przywłaszczyli sobie, a wytrawiwszy i wyniszczywszy to wszystko, co tylko było dobrego w kościele, sami zamiast miodu czystego słowa Bożego, głoszą zwiedzionym ludziom sam tylko jad i gorzkość bluźnierstw i błędów kacerskich. A to jest znak pierwszy. Drugi znak, że kościoły chrześcijańskie są pierwsze, kacerskie późniejsze, które nie były dawniej nigdzie na świecie, a później powstały i niedawno nastały, wyszedłszy z nas i uczyniwszy oderwanie a następnie od Kościoła chrześcijańskiego powszechnego. Nie były zawsze i wszędzie, i przeto nie są ani nie mogą być prawdziwym Kościołem Chrystusowym, który jest powszechny, który zawsze był i szerzył się po całym świecie. Trzeci znak, że prawdziwy Kościół Chrystusowy jest wierną oblubienicą Chrystusową, która nigdy od oblubieńca swego odstąpić, i żadnym cudzołóstwem zmazana być nie może. A kościoły kacerskie są cudzołożne. Bo odstąpiwszy swego pierwszego oblubieńca Chrystusa Pana, i oderwawszy się od Jego ciała, które jest Jego Kościołem, naśladują cudzołożników i bluźnierców kacerskich, obierają ich sobie za mistrzów i przystają do ich nauk obłędnych, przeklętych i szatańskich, i tak wstrętne z nimi cudzołóstwo płodzą, że już nie od Chrystusa są zwani chrześcijanami, ale od Lutra luteranami, od Kalwina kalwinami, i także od innych, których niemalże jak Boga samego chwalą, mają ich słowa za szczere słowo Boże. Czwarty znak, iż Kościół Chrystusowy jest prawdziwym Kościołem apostolskim, że swe pochodzenie wywodzi od apostołów, porządną i nieprzerwaną sukcesją, tak nauki apostolskiej, jak i nauczycieli, biskupów i namiestników apostolskich. Rzymski Kościół ukazuje swoje źródło i swój początek od świętego Piotra apostoła, przez porządne następstwo biskupów rzymskich, namiestników apostolskich, aż do naszych czasów. Lecz kościoły kacerskie, nie są ani być nie mogą kościołem apostolskim, bo nie mogą pokazać źródła i swego początku od apostołów aż do nas. Ale są to kościoły apostaskie, odstępnicze albo odszczepieńcze. Bo kościoły luterskie, które nie istniały pierwej na świecie, zaczęły się od Lutra apostaty, naszego odstępcy i odszczepieńca, który wyszedł z Kościoła Rzymskiego. A także kościoły zwingliańskie od Zwingliego, kalwińskie od Kalwina, i drugie od innych z nurtu Lutra. Bo ci wszyscy wyszli z jego szkoły…

Już więc, mój miły chrześcijaninie, pamiętaj te nauki, które słyszałeś. A najpierw, iż jako katolicy są podobni pszczołom, tak heretycy osom i szerszeniom, których kościoły są marne i cudzołożne, i nie apostolskie, ale apostatyczne albo odszczepieńcze. Druga, iż nie mogą być Kościołem powszechnym, przeto iż przed Lutrem nigdzie na świecie nie byli, bo ani kościołów, ani biskupów, ani żadnych znaków i pamiątek swojej religii nie mogą pokazać. I Luter ich przodek wyszedłszy do nas, nie udał się do któregoś już istniejącego kościoła, ale zbudował sobie nowy. Trzecia, gdyby wiar luterańska i kalwińska dawno była na świecie przed Lutrem, więc nie dopiero teraz, ale dawno kościoły papieskie byłyby spustoszone, ołtarze i obrazy wyrzucone, i Msze wyniszczone. Czego iż nie było, tedy to znak pewny, że wiara luterańska i kalwińska nigdy przedtem na świecie nie była. Czwarta, choćby ewangelicy dawno przed tym byli gdzieś na świecie: tedy jednak, iż się przez tak długi czas w jamach i jaskiniach kryli i taili, a wiary swej dla bojaźni wyznać nie śmieli, i przez Kościół Rzymski byli stłumieni, potępieni, i zwyciężeni, nie mogą być prawymi wyznawcami i prawdziwym Kościołem Chrystusowym. Piąta, sami się wydają być heretykami, iż Chrystusa Pana i Jego kościół, (który się nigdy zaćmić ani zataić nie może) prze całe tysiąc lat pokazują w ukryciu i w zamknięciu. A na próżno odwołują się do Husa, Hieronima z Pragi, Wiklefa i Berengariusza, bo ci wszyscy w wielu rzeczach i artykułach wiary, są zgoła przeciwni dzisiejszym ewangelikom.

Panie Boże, Ojcze miłosierdzia, racz sam usposobić i oświecić serca chrześcijańskie, które raczyłeś obrać do żywota wiecznego, aby opamiętawszy się zwodziciele i fałszerze, którzy tak wiele dusz odkupionych krwią Twego miłego Syna posyłają do piekła, co najdalej od nich uciekali; a stojąc statecznie i żyjąc pobożnie, sprawiedliwie w prawdziwym a powszechnym Kościele apostolskim, do Ciebie się po śmierci dostali, który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen

Ks. Jakub Wujek SI

 

„Protestantyzm potępiony przez papieży”; Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu; Sandomierz 2012

Dola umierającego

Ciężka jest dola umierającego. Widzi on przed sobą otwarty grób, musi niebawem opuścić tę ziemię, a żal mu rozstać się z tym wszystkim, co tak gorąco ukochał. Widzi łzy i cierpienie drogich osób, które musi zostawić w smutnym sieroctwie, i nie może ich pocieszyć. On sam przygnieciony smutkiem, targany cierpieniem, ogląda się za jakąś ochłodą i ulgą. Ludzie go pocieszają, ale słowo ich jest zimne i słabe. W opuszczeniu swoim ma już powiedzieć: Boże mój, czyś i Ty mnie opuścił!? Wtem słychać głos dzwonka, już zbliża się kapłan z Panem Jezusem, za chwilę staje w domu. I nagle podnosi się chory, łzy radości cisną się do oczu, serce bije swobodniej, usta wołają z ufnością: „Jezusie, Synu Dawida, zmiłuj się nade mną”. A Pan Jezus zaraz odpowiada: „Czemu się lękasz śmierci? Czy nie wiesz, że kto wierzy we Mnie, nie umrze na wieki, bo Ja jestem zmartwychwstanie i życie. Żal ci opuszczać ziemię? Lecz cóż ci ziemia dała prócz trosk i utrapień? Pamiętaj, że ty jesteś dzieckiem moim i dzieckiem nieba, za chwilę masz tam zająć tron, przygotowany ci od wieków. Troszczysz się o zostającą na ziemi rodzinę? A przecież Ja jestem ojcem opuszczonych i sierot, Ja sam będę miał pieczę nad nimi. Dokuczają ci cierpienia? Poczekaj tylko chwilę, a zamienią się w radość wieczną”. I dźwiga się chory, już nie żałuje życia, nie lęka się śmierci, nie narzeka na cierpienia. On nawet wzdycha za połączeniem się z Bogiem i Zbawicielem swoim i woła za św. Hieronimem: „O śmierci, jakżeś ty miła dla mnie! Ty nie jesteś straszna, chyba dla bezbożnych. Dusza moja brzydzi się światem, tęskni za oglądaniem ciebie, o niebieska Jerozolimo, o najdroższa ojczyzno, zwraca się i ulatuje do ciebie”.
Ciężka jest dola umierającego. Przez całe życie szatan czyha na duszę, jak zażarty wilk na bezbronne jagnię, lecz w chwili zgonu, podwaja swą wściekłość i chytrość. Wtenczas najsilniej naciera na duszę, wiedząc, że to jest ostatni bój, od którego zależy cała wieczność. I drży biedna dusza wobec tak złośliwego wroga, i miesza się, i trwoży, lecz oto zbliża się Pan Jezus i jak niegdyś, tak teraz rozkazuje: „Wyjdźcie, duchy nieczyste”, a szatani zaraz uciekają. Potem wchodzi do serca chorego jako „Chleb mocny” i dodaje mu cudownych sił, tak że pokrzepiony chory podnosi wzrok w niebo i woła: Panie, chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną. (Ps 23,4). Kiedy błogosławiony Arnold umierał, przyszła do niego wielka bojaźń. Wił się na łóżku, przekrzywiał usta, drżał na całym ciele. Widać, że staczał ciężką walkę z szatanem, szeptał bowiem po cichu: Prawda, że to zrobiłem, ale za to pokutowałem kilka lat”, i znowu: „I to uczyniłem, ale za to płakałem całe życie”. Dopiero gdy przyniesiono Najświętszy Wiatyk, a chory przyjął Go z wielką pobożnością, wrócił do jego serca pokój, tak że wznosząc ręce i oczy w niebo, zawołał: „Już idę do Ciebie, Matko Maryjo” – i zasnął na wieki.
Ciężka jest dola umierającego. Widzi on, że już nadszedł dla niego wieczór życia, kiedy ma wziąć zapłatę od Boga, a on tymczasem przespał gnuśnie cały dzień i nic lub mało co zrobił. Widzi, że wkrótce ma stanąć przed sprawiedliwym sądem, gdzie wszystkie jego myśli, słowa i uczynki będą ważone jakby na wadze, a on tam niesie ciężkie brzemię grzechów, niewiele zaś dobrych uczynków. On chciałby żyć jeszcze cały wiek, aby pokutować za grzechy i lepiej pracować dla nieba, a tu tymczasem Pan woła: „Pójdź, sługo, zdaj rachunek z twego włodarstwa”. I trwoży się nieszczęsny, i już ma wpaść w rozpacz. Wtem staje Pan Jezus przy łóżku i budzi w nim nadzieję. „Nie rozpaczaj, czy nie wiesz, że Ja jestem Bogiem miłosierdzia, który na to przyszedłem na ziemię, aby odszukać zagubione owce i życie swe za nie położyć? Jeżeli cię trwoży mnóstwo twoich grzechów, wspomnij, że Ja łotrowi na krzyżu przebaczyłem, gdy ze skruchą do Mnie zawołał, a czemu bym tobie nie miał przebaczyć? Maria_EgipcjankaA więc przyjmij Mnie z ufnością, z gdy za chwilę staniesz przed moim sądem, jak mogę zatracić tego , któremu oddałem siebie samego na pokarm duszy?”. I podnosi się chory i z żywą wiarą przyjmuje Zbawiciela, ufny w Jego obietnicę, że kto Go godnie spożywa, żyć będzie na wieki. Maria Egipcjanka przeczuwając bliską śmierć, prosiła pustelnika Zozyma, aby jej w Wielki Czwartek przyniósł na pustynię Komunię świętą. Zozym spełnił tę prośbę, a gdy święta pokutnica ujrzała swego Zbawiciela pod osłoną sakramentu, wyciągnęła ku Niemu ręce i w zachwyceniu powtórzyła słowa Symeona: „Teraz, o Panie pozwól odejść swojej służebnicy w pokoju, bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie”. Niedługo potem zamknęła powieki, mając tę ufność, że ten Pan Jezus, który przyszedł do jej serca jak litościwy lekarz, będzie też dla niej litościwym sędzią.

 

Za św. J. S. Pelczar „Życie duchowe”, t.2

Piekło istnieje naprawdę

Istnienie piekła jest dogmatem wiary. Negowanie czy też wątpienie w jego istnienie jest grzechem. Jest to negowaniem Bożego ładu w porządku stworzenia. Prawda o wiecznej karze potępionych jest ściśle powiązana z innymi prawdami wiary takimi jak upadek człowieka, Wcielenie i Odkupienie. Jaki byłby cel przyjścia Zbawiciela na ziemię gdyby nie było piekła? Po co cierpienie i ofiara na Krzyżu? Brak wiecznego piekła oznacza, że możemy sami, swoimi zasługami dostąpić zbawienie, że możemy w jakimś tam czasie skończonym to osiągnąć. Zanegowanie piekła prowadzi do odrzucenia Boga-Człowieka i Jego misji a w konsekwencji do odrzucenia Objawienia i samego Boga.pieklo

Jeśli nie ma piekła nie ma ładu moralnego.

Podstawą i fundamentem ładu moralnego jest rozróżnienie dobra i zła. Różnią się one między sobą co do celów jakie sobie stawiają jak i różne są ich konsekwencje. Jeśli usuniemy karę wiecznego cierpienia to w ostatecznym rozrachunku występki, podłości jak i cnoty czy zasługi będą prowadzić do tego samego celu. Okaże się wtedy, że każdy, postępujący w dowolny sposób, czy był narzędziem zła, czy też był siewcą dobra, osiągnie zbawienie.
W dniu dzisiejszym popularnym jest twierdzenie, że piekło istnieje, ale jest puste. Jest to tylko pewna odmiana zaprzeczenia istnienia piekła. Jeżeli piekło miałoby być puste, to znaczy, że nie ma znaczenia jak człowiek postępuje w życiu doczesnym gdyż kara wieczna go ominie. Miłosierdzie Boże samo przez się nie ratuje z każdego grzechu i nie znosi kar piekielnych. Mający wolną wolę człowiek musi się do niego odwołać.
Piekło jest dalszym ciągiem grzechu śmiertelnego. Jest przeniesieniem tego grzechu przez próg śmierci do wieczności. Grzech ciężki, śmiertelny jest dobrowolnym i świadomym odwróceniem się od Boga jako celu ostatecznego i postawieniem dóbr materialnych jako celu życia. Do momentu śmierci zawsze możemy zawrócić z błędnej drogi. Umierając z ciężkim grzechem na sumieniu odrzucamy Boga na całą wieczność. Stan naszej duszy w chwili śmierci jest wyznacznikiem naszej wieczności. Po śmierci nie ma możliwości nawrócenia się, zmiany postępowania, odrzucenia grzechu. Dla grzesznika, po śmierci Bóg jawi się jako wróg i dlatego pała on ku Niemu nienawiścią. Jedynym jego pragnieniem jest zwalczać Boga na wszelkie sposoby. Grzesznik woli przebywać w piekle gdyż nie ma tam Boga, nie musi Go znosić. Jednak świadomość Jego istnienia, jak i utraty na wieczność przygotowanego miejsca w niebie, jest źródłem kolejnych mąk.
Grzesząc, człowiek postępuje przeciwko przykazaniom jak również wbrew rozumowi i naturze. Bóg jest naszym celem, oglądanie Go w wieczności jest szczęściem wiecznym. Grzech powoduje, że cel ten staję się nieosiągalny gdyż jedną z kar piekielnych jest brak nadziei na zbawienie, jest to pewność, że Boga już nigdy nie zobaczymy. Natura ludzka wszelkimi siłami dąży do szczęścia, pragnie ładu a w piekle dusze wiedzą, że tego nie będzie nigdy i w żadnym przypadku. Grzech ciężki jest czynem fizycznie skończonym, ale moralnie nieskończonym, jest winą nieskończoną, ponieważ jest obrazą nieskończonego Majestatu Bożego; dlatego też kara jest nieskończona – nie pod względem intensywności – ale jest wieczna pod względem trwania.
pieklo2Najbardziej znaną karą dla dusz potępionych jest ogień piekielny, ogień wieczny. Kara ta nie jest żadną przenośnią ani metaforą: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!” (Mt 25, 41). Natury tego ognia nie znamy ale opierając się na objawieniu możemy powiedzieć, że jest on podobny do ognia ziemskiego. Ogień ziemski trawi i niszczy materię, ogień wieczny trawi duszę ale jej nie niszczy. Dusza jest nim palona przez całą wieczność ale nie jest niszczona. Grzechy są dla tego ognia jakby paliwem, tym co daje intensywność jego palącemu działaniu. Dusze, które za życia nie chciały poddać się Bogu a poddały się zmysłom czyli materii teraz muszą cierpieć również na sposób podobny do cierpień materialnych.
To nie Bóg „wymyślił” ogień piekielny. Należałoby powiedzieć, że ogień ten jest dziełem samego grzesznika gdyż jest on naturalnym wynikiem grzechu, przez który człowiek duszę swoją poddaje pod panowanie zmysłów i materii.
Grzechy są naszym balastem duchowym, jeśli ich nie „zostawimy” na ziemi, nie uwolnimy się od nich w życiu doczesnym to pociągną nas na wieczność w otchłań piekła.
Z chwilą śmierci kończy się czas, dusza przechodzi od „zanurzenia” w czasie do wieczności. Trudno jest nam sobie wyobrazić świat bez czasu, czyli wieczne „teraz”, gdy nie ma wczoraj ani jutro, gdzie zawsze jest teraz. Gdy jest „teraz” to nie ma możliwości zmiany naszego życia gdyż do tego potrzebny jest czas, dlatego chwila śmierci jest tym momentem, w którym wchodzimy do wieczności i ta chwila określa, jest podstawą naszego życia duchowego. Boże Miłosierdzie nie ma tu już zastosowania, gdyż nie ma możliwości zmiany naszego „punktu wejścia” czyli chwili śmierci i tego jak byliśmy do niej przygotowani. pieklo3Przebaczenie i okazanie miłosierdzia duszom potępionym byłoby zaprzeczeniem Bożych darów, gdyż posiadamy wolną wolę i decyzją grzesznika jest wybór piekła i odwrócenie się od Boga.
Jest nauką wiary, że kary potępionych są różne i odpowiadają ciężkości winy. Im bardziej człowiek za życia odwrócił się od Boga, im większa jest jego zatwardziałość w złym, im większa nienawiść do Boga, tym bardziej przeżywana jest utrata Boga.

Tak jak sprawiedliwego czeka szczęście i życie wieczne tak przeznaczeniem grzesznika jest wieczna męka i potępienie.

„I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego” (Mt 25 46).

 

PIERWOTNIE TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W LISTOPADZIE 2014 ROKU.

Polskie cmentarze za granicami kraju

Cały miesiąc, nie tylko jego pierwsze dni poświęcony jest modlitwie za dusze zmarłych. Jest już tradycją, że 1 listopada nawiedzamy cmentarze i tam modlimy się nad grobami naszych najbliższych. Nawiedzenie cmentarza i modlitwa w intencji zmarłych opatrzone są wieloma odpustami przez cały listopad, dlatego staramy się nawiedzać je przez ten czas. Często jest tak, że groby są daleko poza granicami kraju. Chciałbym o kilku takich miejscach, gdzie są groby naszych rodaków, napisać, abyśmy również mieli ich w naszych modlitwach listopadowych.

gromNa dalekiej północy położony jest Narwik. W dniach 13-24 maja 1940 roku toczyła się tu bitwa, w której brali udział żołnierze Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich pod dowództwem gen. Zygmunta Szyszko-Bohusza. Poległo w niej 97 polskich żołnierzy. Zostali pochowali obok 59 marynarzy z zatopionego 4 maja 1940 r. niszczyciela „Grom”.

W Narwiku postawiono pomnik, na placu imienia Gromu, upamiętniający marynarzy z zatopionego okrętu.

W roku 1941 na terenie Rosji sowieckiej rozpoczęło się formowanie armii pod dowództwem gen. Władysława Andersa. Dołączyli do niej Polacy z łagrów, dla których była to jedyna możliwość powrotu do ojczyzny. Po ewakuacji armii do Iranu było w niej ponad 115 tys. Polaków – żołnierzy, cywilów oraz ok. 13 tys. dzieci. Nie wszyscy byli w stanie walczyć czy też dalej emigrować. Wielu z nich zmarło i są pochowani na cmentarzu w Teheranie – prawie 2 tys. osób w tym ok. 400 żołnierzy. Pierwszym miastem, do którego przybyli żołnierze gen. Andersa było Pahlevi – tu na miejscowym cmentarzu ormiańskim wydzielono kwaterę polską dla prawie 640 zmarłych. Jest tu tablica z napisem: „Pamięci żołnierzy polskich, kobiet, mężczyzn i dzieci do kraju ojczystego zdążających, na ziemi obcej zgasłych i tu pochowanych w roku 1942”.
Osoby cywilne, które zostały ewakuowane z armią gen. Andersa zostały rozesłane w różne części świata. Około 20 tys. Polaków przesiedlono do Afryki: do Tanzanii, Ugandy i Kenii. Były to głównie kobiety i dzieci oraz w małej liczbie mężczyźni niezdolni do służby wojskowej. W sumie powstały 22 osiedla na terenie Afryki Wschodniej i Południowo-Wschodniej. W roku 1946 przebywało tam jeszcze 18 tys. Polaków. Po wojnie wyemigrowali do różnych krajów, w Afryce pozostały cmentarze. W Tengeru w Tanzanii w Koji i Masindii w Ugandzie.
Indie były pierwszym krajem, który udzielił pomocy Polakom i polskim dzieciom. W latach 1942-48 w Indiach było kilka polskich ośrodków, w których schronienie znalazły kobiety z dziećmi oraz osierocone dzieci. Były to głównie osiedla w Vilavade i Balachadi, ośrodek kuracyjny w Panchagani oraz ośrodki, w których kształciła się młodzież: w Karaczi, Mount Abu i Mumbaju. Istniały też dwa miejsca tymczasowe dla ewakuowanych drogą lądową w Bandrze i Quercie. W Kolhapur powstało największe w Indiach osiedle, które stało się centrum polskiego uchodźstwa w tym dalekim kraju i liczyło ponad 5 tysięcy ludności: dzieci, młodzieży i kobiet. Na cmentarzu w Kolhapur znalazło się miejsce dla 77 Polaków.
W Warszawie na Ochocie znajduje się skwer imienia Dobrego Maharadży ku czci władcy północno-zachodniego indyjskiego księstwa Nawanagar, który przyczynił się w dużym stopniu do przyjęcia polskich uciekinierów w Indiach.

TobrukTobruk w Afryce Północnej, dzisiaj na terenie Libii, tu Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich dowodzona przez gen. Kopańskiego straciła 127 żołnierzy w trakcie obrony oblężonego miasta. Pochowani są na cmentarzu wojskowym pod Tobrukiem.
Newark w środkowej Anglii jest największym cmentarzem polskich lotników. Oprócz ponad 300 pilotów i weteranów Polskich Sił Powietrznych spoczywa tu 57 spadochroniarzy 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej, a także żołnierze innych formacji. Są też groby trzech prezydentów RP na uchodźstwie – Władysława Raczkiewicza, Augusta Zaleskiego i Stanisława Ostrowskiego.
W 1943 roku w Newark pochowany został gen. Władysław Sikorski. Spoczywał tu do września 1993 roku, kiedy to jego szczątki sprowadzone zostały do Polski i spoczęły na Wawelu.
W Edynburgu na cmentarzu Mount Vernon znajduje się polska kwatera zwana „Mogiłą samotnych Polaków”, a w Glasgow – mogiła Józefa Gomoszyńskiego, uczestnika powstania listopadowego, który zmarł tutaj w 1845 roku. We Wrexham w Walii wśród 1600 polskich grobów znajduje się mogiła gen. Waleriana Czumy, dowódcy obrony Warszawy we wrześniu 1939 roku.
Za utrzymanie porządku na tych cmentarzach odpowiedzialne są polskie konsulaty w danym kraju lub też z sąsiednich krajów. W przypadku wielu z nich a zwłaszcza tych z krajów Afryki wygląda to różnie. Na opiekę nad cmentarzem w Tanzanii nie zawsze znajdują się środki finansowe a nie jest to wygórowana kwota.
W dniu dzisiejszym, gdy tak wielu Polaków wyjeżdża z Polski za granicę do pracy warto w tych nowych miejscach, często kilkuletniego pobytu, rozejrzeć się wokół siebie. Często można znaleźć opuszczone groby (nie tylko wojskowe) naszych rodaków. Opieka nad nimi będzie wyrazem naszego patriotyzmu.

Otoczmy ich wszystkich oraz tych spoczywających na innych cmentarzach w różnych krajach modlitwą – szczególnie w listopadzie. Niech nasza modlitwa wyprasza im u miłosiernego Boga skrócenie mąk czyśćcowych.

 

PIERWOTNIE TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W LISTOPADZIE 2014 ROKU.

Skutki grzechu

  1. Panie mój, Tyś jest nieskończenie miłosiernym Bogiem. Kochasz wszystkie rzeczy, które stworzyłeś. Jesteś miłośnikiem dusz. Jakże więc to wytłumaczyć, Panie, że przebywam w świecie tak nieszczęsnym jak ten, który mnie otacza? Czy możliwe, żeby to był świat, który Ty stworzyłeś – tak pełen bólu i cierpienia? Któż spośród synów Adama może bez cierpienia przebyć drogę od urodzenia do śmierci? Jak wiele uciążliwych słabości i chorób! Jak wiele przeraźliwych wydarzeń! Jak wiele udręk straszliwych! Jak depcze ludzi i łamie ból, niedola, zamęt namiętności i nieustanny lęk! Jak okropne klęski ciągle szaleją na ziemi: wojna, głód, zaraza! Dlaczego tak jest mój Boże? Dlaczego tak jest, moja duszo? Zatrzymaj się nad tym i zapytaj siebie samą: Dlaczego tak jest? Czyżby Bóg zmienił swoją naturę? Bo jednak niedobra stała się ziemia!
  2. Boże mój, wiem bardzo dobrze, dlaczego istnieją wszystkie te niedole. Ty natury swej nie zmieniłeś, ale człowiek zniszczył swoją naturę. Zgrzeszyliśmy, Panie, i dlatego nastąpiła ta zmiana. Wszystkie niedole, które widzę i w których uczestniczę, są owocem grzechu. Nie byłoby ich, gdybyśmy nie zgrzeszyli. Są one tylko pierwszą częścią kary za grzech. Są niedoskonałym i zamglonym obrazem tego, czym jest grzech. Grzech jest czymś nieskończenie gorszym niż głód, niż wojna, niż zaraza. Pomyślmy nawet o najohydniejszej z chorób, takiej, w której ciało marnieje i rozkłada się, krew jest zatruta, głowa, serce, płuca, wszystkie organy rozprzężone, nerwy rozstrojone, niepokój, maligna – wszystko to jest niczym w porównaniu ze straszliwą chorobą duszy, którą nazywamy grzechem. Wszystko to są tylko jego skutki, wszystko to są jego cienie, nic więcej. Sama przyczyna jest innego rodzaju, jej nikczemność jest czymś bardzo odmiennym i znacznie większym niż te wszystkie niedole. Boże mój, poucz mnie o tym! Pozwól mi zrozumieć ogrom tego zła, które mnie gnębi, a ja nie wiem o tym. Poucz mnie, czym jest grzech.
  3. Wszystkie te okropne bóle ciała i duszy są owocem grzechu, ale są niczym w porównaniu z karą, jaką trzeba będzie ponieść za grzech w życiu przyszłym. Najostrzejsze, najbardziej przenikliwe bóle cielesne niczym są w porównaniu płomieniami piekła; najpotworniejsza groza czy udręka niczym jest w porównaniu z nigdy nie umierającym robakiem sumienia; najgorsze odarcie, utrata majątku, opuszczenie przez przyjaciół, zupełna samotność na ziemi niczym jest w porównaniu z utratą Bożego oblicza. Wiekuista kara jest dopiero prawdziwą miarą zła grzechu. Boże mój, poucz mnie o tym. Otwórz oczy moje i serce – usilnie o to Cię błagam – i spraw, abym rozumiał, w jak okropnym lesie śmierci jestem zabłąkany. I nie tylko poucz mnie o tym, ale prze miłosierdzie Twoje i łaskę wyprowadź mnie z niego.

 

Rozmyślania i modlitw; John Henry Newman; IW PAX 1967.

Wiara i męczeństwo

Kiedy cesarz Walens przybył do Antiochi, całkowicie pousuwał z tamtejszych kościołów i za świątyń w okolicznych miastach wszystkich wiernych, którzy podzielali poglądy soboru w Nicei[1], i zaczął ich nękać wszelkiego rodzaju represjami, posunął się tak daleko, że niektórzy zapewniają, jakoby wielu spośród ortodoksów miał zgładzić uciekając się do różnych sposobów, a między innymi kazał ich topić w nurtach Orontu.

walens-i-wrozby

Cesarz Walens obserwuje wróżby przed wyprawą wojenną, rycina Matthaeusa Meriana, XVII w.

Otrzymawszy zaś wiadomość, że w Edessie znajduje się sławna katedra pod wezwaniem św. Tomasza Apostoła, przybył, by ją zwiedzić. Ponieważ jednak i tam odebrano ortodoksom świątynie, podobno ujrzawszy na równinie pod miastem zgromadzonych na nabożeństwo wyznawców powszechnego Kościoła, obelgami obsypał prefekta i pięścią uderzył go w szczękę za to, że wbrew cesarskiemu poleceniu pozwolił na organizowanie tego rodzaju zgromadzeń.

Tymczasem Modest – tak bowiem miał na imię ów prefekt – jakkolwiek był innowiercą, potajemnie dał znać Edesseńczykom, by się mieli na baczności i nie schodzili się nazajutrz przybywając na zwykła miejsce w celu odprawienia modłów. Otrzymał bowiem od cesarza kategoryczny rozkaz ukarania wszystkich, których uda mu się schwytać. Oczywiście prefekt rzucił tę pogróżkę, w nadziei, że albo bardzo niewielu, albo zgoła nikt nie zechce ryzykować, a on sam będzie usprawiedliwiony, okazując tę gorliwość z uwagi na gniew ujawniony przez władcę.

Jednakże Edesseńczycy, nic nie robiąc sobie z groźby, z tym większym jeszcze zapałem niż dotychczas, od samego świtu zaczęli gromadnie napływać i tłum wypełnił zwykłe miejsce modłów. A Modest, gdy mu o tym oznajmiono, zupełnie nie wiedział, co ma począć; ale choć bezradny wobec takiej sytuacji, poszedł mimo wszystko na równinę. I oto jakaś niewiasta ciągnąca ze sobą za rękę chłopczyka z płaszczem niedbale zarzuconym na siebie, całkiem wbrew porządkowi, jaki przystoi kobiecie, jak gdyby spiesząc się do pilnego przypadku rozerwała poprzedzający prefekta szereg żołnierzy. Spostrzegłszy to Modest rozkazał ją zatrzymać. A gdy ją wezwał do siebie, zażądał, by mu wyjawiła przyczynę, która zmusza ją do biegu. Skoro powiedziała, że spieszy po to, aby szybciej dostać się na pole, gdzie się schodzą wyznawcy powszechnego Kościoła, rzecze jej Modest:
– „A więc tylko ty jedna nie wiesz o tym, że natychmiast ma tam przybyć prefekt i kogo tylko zastanie na tym miejscu, wszystkich pozabija?”
-„Tak, owszem, słyszałam – powiada niewiasta – i dlatego właśnie muszę biec i to szybko, abym się nie spóźniła i nie utraciła okazji do ofiarowania mego życia na świadectwo Bożej sprawy”.
-„W takim razie po co wiedziesz ze sobą to dziecko?” – spytał znowu prefekt.
-„Aby również i ono – odpowie kobieta – miało udział we wspólnym cierpieniu i godnym uznane zostało tych samych zaszczytów co inni.”

Pełen podziwu dla niewiasty Modest zawrócił do rezydencji cesarskiej. I podzieliwszy się z Walensem spostrzeżeniami na temat owej niewiasty przekonał władcę, że lepiej zaniechać przyjętego planu; udowodnił całą szpetotę i szkodliwość tego przedsięwzięcia.

 

Historia Kościoła; Hermiasz Sozomen IW PAX 1980

 

[1] Cesarz rzymski Walens (ur. 328, zm. 9 sierpnia 378) sprawował rządy we wschodniej części cesarstwa. Ingerował w wewnętrzne spory Kościołów na rzecz arianizmu, którego był wyznawcą.

Baranek Boży

Z Wielkanocą kojarzy się nam nieodłącznie, święconka, w której, można znaleźć pisanki, baranka a od niedawna kurczaczka, zajączka czy kaczuszkę. Wielkanoc jest świętem Baranka i to On powinien być przede wszystkim w naszym koszyczku, na kartach wielkanocnych i świątecznym stole. Symbol Baranka swoim początkiem sięga opisanego w Starym Testamencie przygotowania Żydów do ucieczki z Egiptu. ofiaraBóg nakazał Izraelitom spożycie baranka w zamkniętym domu i naznaczenie jego krwią drzwi aby uchronić się od Anioła Śmierci. Spożywany miał być na stojąco i w stroju podróżnym.

Drugim miejscem w Starym Testamencie gdzie przywołany jest obraz baranka w skardze proroka Jeremiasza. „Ja zaś, jak baranek oswojony, którego prowadzą na rzeź, nie wiedziałem, że powzięli przeciw mnie zgubne plany” (Jr 11,19). W księdze proroka Izajasza jest kilka odniesień do baranka Jeremiaszowego. Przytaczany obraz baranka ma dwie charakterystyczne cechy: jest cichy i łagodny oraz daje się łatwo prowadzić na zabicie. Widzimy, że prorok dobrowolnie, bez sprzeciwu poddaje się cierpieniu, które ofiaruje w intencji zbawienia dla innych. Ofiara Baranka staje się wzorem dla tych, którzy są szczególnie powołani przez Boga.

Stary Testament w Księdze Rodzaju opisuje gotowość Abrahama, wezwanego przez Boga, do złożenia na górze Moria swojego jedynego syna w ofierze. Z woli Boga ofiarą w ostateczności stał się baranek.

ofiara barankaOpisywane w Starym Testamencie ofiary z baranka były zapowiedzią i symbolem ofiary Jezusa Chrystusa w Nowym Testamencie. Św. Jan Chrzciciel przed chrztem Jezusa tak Go określił: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata” (J 1, 29). Wskazał tymi słowami na przyszłą ofiarę Jezusa, który, jak baranek zapowiadany przez Jeremiasza, będzie cichy i pokorny oraz zostanie uśmiercony. Zapowiada, że śmierć ma być dobrowolna i przyjęta z łagodnością i spokojem. Będzie to również ofiara, jak ofiara baranka Paschalnego. Tak jak w Starym Testamencie w czasie ucieczki z niewoli egipskiej ofiara baranka pozwoliła Żydom na uchronienie się przed śmiercią, tak teraz ofiara Baranka Bożego daje nam życie wieczne. W przytoczonej zapowiedzi św. Jana Chrzciciela jest również podany cel i owoce ofiary Baranka Bożego. Ma to być zgładzenie naszych grzechów. Tak jak krwią baranka paschalnego zostali Żydzi odkupieni w Starym Testamencie, tak krew Jezusa, będzie odkupieniem dla wszystkich wierzących. Ostatnia Wieczerza jest również nawiązaniem do ofiary baranka gdyż odbyła się w żydowskie święto Paschy.

Do śmierci Jezusa Chrystusa w jerozolimskiej świątyni rano i wieczorem składano Bogu ofiarę z baranka. Ofiara Jezusa na Krzyżu, Jego śmierć zakończyła krwawą ofiarę ze zwierząt. Odtąd składana jest ofiara bezkrwawa, z Chleba i Wina, która ma zadośćuczynić i zapłacić Bogu za grzechy tych, co mu zawierzą.

Figura baranka jest obrazem Odkupiciela jak to przedstawia św. Piotr w liście: „Wiecie bowiem, że z waszego, odziedziczonego po przodkach, złego postępowania zostaliście wykupieni nie czymś przemijającym, srebrem lub złotem, ale drogocenną krwią Chrystusa jako Baranka niepokalanego i bez zmazy. On był wprawdzie przewidziany przed stworzeniem świata, dopiero jednak w ostatnich czasach się objawił ze względu na was. Wyście przez Niego uwierzyli w Boga, który wzbudził go z martwych i udzielił mu chwały, tak, że wiara wasza i nadzieja są skierowane ku Bogu” (1 P 1,18-21).

 

Tekst pierwotnie ukazał się w miesięczniku „Misericordia” Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim w kwietniu 2013 roku.

Wandea – w obronie Boga i króla

Francja drugiej połowy XVIII wieku była mocarstwem – silnym, bogatym, uprzemysłowionym i zaludnionym. Jak w każdym państwie, bez względu na okres historyczny, były problemy społeczne nie w pełni rozwiązywane przez rządzących. Rosnące niezadowolenie społeczne było podsycane przez pisarzy encyklopedystów, filozofów i myślicieli. Zwalczano i wyszydzano Kościół i wiarę katolicką, honor, szlachetność i rycerskość. Szerzyła się niewiara, bezbożność nawet wśród księży. Objawem słabości duchowej był kryzys moralny. Na tronie Francji zasiadał Ludwik XVI – człowiek słaby, chwiejny, bez własnego zdania. Zdecydowana i konsekwentna postawa władcy w wielu przypadkach mogła powstrzymać narastającą falę rewolucji. Niestety, król Francji nie był zdolny do takich działań.
Początki rewolucji we Francji wydawały się być łagodne, ale dosyć szybko objawiło się jej antykościelne oblicze – plądrowanie i burzenie kościołów, podpalanie klasztorów w ramach niszczenia bazy materialnej, aż do delegalizacji Kościoła i zakazu wyznawania wiary w Boga. W niedługim czasie zaczęto posyłać księży na śmierć z użyciem gilotyny. Dnia 21 stycznia 1793 roku w Paryżu został ścięty król Francuzów, Ludwik XVI. Hasłem rewolucji było: Wolność, Równość, Braterstwo albo Śmierć – często zapomina się o ostatnim członie hasła. Ten, kto nie popierał rewolucji, kto się przeciwstawiał bestialstwu i zbrodni, był niszczony jak Wandea, jeden z departamentów Francji, gdzie zamieszki rewolucyjne nie znalazły poparcia. Był to teren, na którym ok. 100 lat wcześniej, wśród wiosek, miast i parafii, misje i rekolekcje prowadził św. Ludwik Maria Grignon de Montfort. Święty wznosił tam kalwarie, szerzył nabożeństwo do Najświętszego Serca Jezusa, zakładał bractwa różańcowe i podejmował wiele innych pobożnych dzieł.

wandeaDnia 12 marca 1793 roku rząd rewolucyjny ogłosił pobór do wojska. Na listach poborowych nie umieszczono jednak zwolenników rewolucji, którzy nawoływali: „Do broni, Obywatele!”. Było to bezpośrednią przyczyną wybuchu gniewu. Chłopi nie wiedzieli, jak mają dalej postępować. Poprosili znanego z prawości i głębokiej wiary Jakuba Cathelineau o przewodzenie. Stał się on twórcą armii wandejskiej i jej religijnego ducha. Jego pobożność stała się źródłem nadania mu przydomka „święty z Andegawenii”. Opór Wandejczyków był protestem o podłożu na wskroś religijnym. Stanowił spontaniczny sprzeciw wobec rewolucji, był obroną Boga i króla, religii katolickiej i księży. Armia wandejska szła do boju parafiami, w marszu odmawiając różaniec lub śpiewając pieśni religijne. Wandejczyków rozpoznawano po modlitwie, rewolucjonistów po przekleństwach i bluźnierstwach.
Dnia 19 marca 1793 roku w pierwszej bitwie pod Saint-Vincent-Sterlanges odniesiono zwycięstwo, 11 kwietnia zwyciężono pod Chemille, 5 maja zdobyto Thouars, a 18 czerwca zajęto Angers. 14 lipca podczas próby zdobycia Nantes ginie ukochany wódz Wandejczyków, Jakub Cathelineau. Katolicka armia wandejska wycofuje się z oblegania miasta.
W odpowiedzi na zwycięstwa Wandejczyków rewolucyjna Republika postanawia zniszczyć Wandeę. „Zniszczcie Wandeę, a uratujecie Ojczyznę. Trzeba wyniszczyć doszczętnie tę buntowniczą rasę, podpalić ich lasy, ściąć zbiory, porwać ich stada. Niech terror będzie na porządku dziennym”. Tak nawołują rewolucjoniści w Paryżu. Rząd Francji wydaje dekret o eksterminacji Wandei – wszystko ma być spalone, a buntownicy wyniszczeni. Do pacyfikacji niepokornego departamentu wysłany został gen. F. J. Westermann, dowódca bardzo dobry, ale bez moralności i bez litości, okrutny dla przeciwników. Nazwany został Rzeźnikiem Wandei i tak jest znany w historii. Jego żołnierze palą i niszczą wszystko – stodoły, domy, zbiory, masakrują ludzi i zwierzęta. Dzieci i starcy wrzucani są żywcem do pieca. Jest to przykład ludobójstwa, pierwszej takiej zbrodni w nowoczesnym świecie. Do tej pory nie walczono bezpośrednio z ludnością cywilną, wojny były prowadzone między armiami. Pacyfikacja Wandei została przeprowadzona w bezprzykładnie bestialski sposób. Generał Grignon, dowódca pierwszej kolumny, zachęcał swych żołnierzy takimi słowami: „Towarzysze, wkraczamy do kraju ogarniętego powstaniem. Rozkazuję wam zatem palić wszystko, co nadaje się do spalenia, i brać pod bagnety każdego mieszkańca, którego spotkacie na swej drodze. Wiem, że mogą być jacyś patrioci w tym kraju; wszystko jedno, musimy poświęcić wszystkich”.
Dowódca dywizji, Caffin, pisze do generała Turreau: „Dla dobra Republiki – nie ma już mieszkańców Echaubrognes; nie pozostał nawet jeden dom. Nic nie umknęło narodowej zemście”.
Oficer policji, Gannet, w raporcie pisze: „Amey (dowódca jednej z dywizji) każe rozpalić w piecach i, gdy są już dobrze rozpalone, wrzuca tam kobiety i dzieci”.
Chirurg Thomas pisze: „Widziałem palone żywcem kobiety i mężczyzn. Widziałem (…) czternasto- i piętnastoletnie dziewczęta, które masakrowano, przerzucano z bagnetu na bagnet maleńkie dzieci, pozostawiając je obok martwych matek na bruku”.
„Napisawszy własną ręką w nagłówku dokumentu dewizę: „Wolność, Braterstwo, Równość albo Śmierć”, generał L. M. Turreau (organizator tzw. kolumn piekielnych) wysyła następującą instrukcję swym porucznikom: „Wszyscy bandyci, którzy zostaną znalezieni z bronią w ręku lub będzie im to dowiedzione, mają pójść pod bagnety. W ten sam sposób traktujcie kobiety, dziewczęta i dzieci. (…) Osoby tylko podejrzane również mają nie być oszczędzane. Wszystkie wioski, miasteczka, (…) wszystko, co może być spalone, ma być wydane na pastwę płomieni”.
wandea2Armia wandejska walczyła pod znakiem Najświętszego Serca Jezusa z wyrastającym z niego krzyżem. Do dowódców wojsk wandejskich należeli: Karol de Bonchamps, człowiek o niezwykłych talentach wojskowych, młodziutki Henryk de la Rochjacquelein – nieprawdopodobnie odważny i rycerski, Maurycy d’Elbee – opanowany odważny i rozumny, Mikołaj Stofflet – szorstki, surowy, ale znakomity dowódca, Ludwik de Lescure – głęboko pobożny, Antoni de la Tremoille – szlachetny i pełen brawury oraz Franciszek Atanazy de Charette – pełen odwagi, fantazji i uporu, ten, który walczył najdłużej. Jego dewizą było: „Walczyć – często, dać się pobić – czasami, dać się zniszczyć – nigdy!”.

Wszyscy ci dowódcy zginęli, walcząc za wiarę katolicką, w obronie kościołów oraz wolności modlitwy i oddawania czci Bogu. Ostatni z nich, A. de Charette, rozstrzelany został 29 marca 1796 roku w Nantes na placu Viarme. Wszyscy podążyli drogą męczeństwa za wiarę – zrealizowali najkrótszy i najtrudniejszy przepis na niebo.

PIERWOTNIE TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W MARCU 2014 ROKU.

Czy cierpienie to dar Boga?

W oparciu o Księgę Mądrości Przedwiecznej bł. Henryka Suzo1.

Świat traktuje cierpienie ze wstrętem, uważa je za porażkę ludzkości. W oczach zaś Chrystusa ma ono wartość i godność niezmierną. Udręka człowieka uśmierza gniew Boga i zjednuje Jego łaski. Cierpienie czyni człowieka podobnym do Chrystusa. Jest to zakryte dobro, którego nie można nabyć za żadną cenę. Z człowieka ziemskiego czyni ono człowieka niebiańskiego. Cierpienie wyobcowuje z tego świata, a za to daje przyjaźń z Chrystusem, z samym Bogiem. Pomniejsza liczbę przyjaciół, a łaskę powiększa. Ten, kogo Chrystus dopuszcza do przyjaźni ze sobą, musi najpierw zaprzeć się całego świata. Kto poznałby dobrze wartość cierpienia, przyjmowałby je od Boga jak najwspanialszy dar.cierpienie1

Jest bardzo wielu ludzi, którzy byli otumanieni grzechem i żyli jakby w głębokim śnie. Dopiero cierpienie ich obudziło i wezwało do dobrego życia. Iluż jest ludzi podobnych do dzikich zwierząt i ptaków zamkniętych w klatce – cierpienie czyni z człowieka więźnia, który podobnie jak zwierzę chętnie wyrwałby się z tej niewoli przy pierwszej okazji i w ten sposób uciekł od swego wiecznego szczęścia. Cierpienie chroni od ciężkich upadków, zmusza człowieka do poznania siebie, czyni go bardziej skupionym i ufniejszym względem bliźnich. Utrzymuje duszę w pokorze. Uczy cierpliwości. Cierpliwość zaś stoi na straży czystości i gotuje wieniec wiecznej szczęśliwości.

Każdy chory jest przekonany, że właśnie jego spotkało największe nieszczęście. Każdy żebrak, że jest on najbiedniejszym ze wszystkich. Gdyby spotkało nas inne cierpienie, skarżylibyśmy się tak samo. Nie ma człowieka, który by cierpieniu nie zawdzięczał jakiegoś dobra, niezależnie od tego czy żyje jeszcze w grzechu, czy zalicza się już do początkujących dążących do doskonałości lub jest już blisko doskonałości. Tak jak ogień oczyszcza żelazo, uszlachetnia złoto i przydaje piękna klejnotom, tak cierpienie działa na duszę człowieka. Gładzi grzech, skraca czyściec, oddala pokusy, usuwa winy, odnawia ducha, rodzi prawdziwą ufność, sumienie czyste, wielką i stałą odwagę. Ono karci skazane na obumarcie ciało, karmi też szlachetną duszę, przeznaczoną do życia wiecznego. Przywraca świeżość duszy, tak jak łagodna majowa rosa odświeża piękne róże. Cierpienie daje duchowi mądrość, a człowiekowi – doświadczenie.

Cóż wie człowiek, który nie cierpiał? Cierpienie jest rózgą chłoszczącą z miłością i ojcowskim napomnieniem przeznaczonym dla wybranych. Tego, kogo Bóg wybrał, naznacza cierpieniem. Jest ono drogą do Boga. W cierpieniu sprawdzają się wszystkie cnoty. Wtedy możemy zobaczyć jak postąpiliśmy w cnotach, w zaufaniu dla woli Boga. Przyozdabia ono człowieka, buduje bliźniego, przynosi chwałę Bogu. Cierpliwość w cierpieniu jest żywą ofiarą, jest słodką wonią szlachetnego balsamu przed Boskim obliczem, jest przedmiotem podziwu dla wszystkich niebiańskich zastępów. Patrzą one z podziwem i uznaniem dla cierpiących, gdyż sami nie mogą dostąpić tej chwały.

Tomasz a Kempis w Naśladowaniu Chrystusa pisze:

O czym mówisz, synu? Przestań się skarżyć, pomyśl o mojej męce i męce świętych. Jeszcze nie musiałeś trwać aż do krwi. Jakże to mało, co cierpiałeś, w porównaniu do tych, którzy tyle przeszli i tak strasznie byli kuszeni, tak ciężko udręczeni, tak nieustannie doświadczani i ćwiczeni. Trzeba więc, żebyś pamiętał o tych wielkich ciężarach, jakie ponoszą inni, aby lżej ci było dźwigać własne, małe. A jeśli nie wydają ci się małe, popatrz, czy nie czyni ich takimi twoja niecierpliwość. A zresztą czy małe, czy wielkie, staraj się znosić wszystkie równie cierpliwie.cierpienie2
Im lepiej przygotujesz się do cierpienia, tym mądrzej uczynisz i tym większą zdobędziesz zasługę; łatwiej ci będzie znosić ból, jeśli duchem i ćwiczeniem nastawisz się na dzielne jego przyjęcie. Nie mów: Nie zdołam tego znieść od takiego człowieka i nie powinienem nawet czegoś podobnego doświadczać. Wyrządził mi ciężką krzywdę i zarzuca mi takie rzeczy, jakie mi nigdy w głowie nie postały; od kogoś innego chętnie zniosę cierpienie wiedząc, że znieść je powinienem. Jakże niemądre to słowa, bo nie zważają na samą cierpliwość jako dobro ani na tego, kto ją nagradza, ale raczej na osobę i krzywdy przez nią zadane.

Nie jest cierpliwy naprawdę ten, kto nie chce cierpieć więcej, niż to mu się wydaje stosowne, i woli cierpieć z powodu tego, kto mu jest miły. Człowiek rzeczywiście cierpliwy nie zważa na to, kto go doświadcza cierpieniem, czy przełożony, czy równy mu, czy niższy od niego, czy dobry i święty, czy też przewrotny i zły. Lecz niezależnie od człowieka, od tego, co i ile mu się zdarzy, wszystko przyjmuje z wdzięcznością z ręki Boga i widzi w tym wielką korzyść dla siebie, bo w oczach Bożych nawet najmniejszy ból przecierpiany dla Boga nie może pozostać bez zasługi.

Szykuj się więc do walki, jeśli chcesz odnieść zwycięstwo. Bez walki nie zdołasz zdobyć nagrody cierpliwości. Nie chcesz cierpieć, więc odmawiasz nagrody. Lecz jeśli pragniesz osiągnąć nagrodę, walcz dzielnie, znoś wszystko cierpliwie. Bez trudu nie ma odpoczynku, tak samo bez walki nie ma zwycięstwa”.

Cierpienie w życiu ziemskim jest zawsze skończone, zawsze ma kres, chociażby z chwilą śmierci. Nagroda za cierpienie jest wieczna, nie ma granic.

Cierpiących świat nazywa nieszczęśliwymi, tragicznymi, godnymi pożałowania.

Chrystus jednak nazywa ich błogosławionymi, bo są Jego wybrańcami.


1 Bł. Henryk Suzo (1295-1366) – mistyk, teolog, dominikanin
 
 

 

PIERWOTNIE TEKST  ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W KWIETNIU 2014 ROKU.

Święta Agata Sycylijska

Agata jest jedną z czterech wielkich męczennic Kościoła Katolickiego, których wspomnienia obchodzimy w kolejnych zimowych miesiącach: Cecylia (22 XI), Łucja „świetlana” (13 XII), Agnieszka „czysta” (21 I) i Agata „dobra” (5.II).

Imię Agata znaczy „dobrze urodzona, ze szlachetnego rodu, dobra”. Rzeczywiście urodziła się ok. 231r. w Katanii na Sycylii w arystokratycznej rodzinie. Z przekazów wiemy, że po przyjęciu chrztu postanowiła żyć w czystości i dziewictwie. Odznaczała się wielką urodą i przez to została zauważona przez konsula lub jak podają inne źródła namiestnika Kwincjana. agataPragnął on pojąć ją za żonę, jak wielu innych starających się konkurentów. Agata odprawiała ich wszystkich gdyż życie, ciało i duszę poświęciła bez reszty Jezusowi. Kwincjan, nie mogąc pogodzić się z odmową postanowił zemścić się na pannie. Okazją był dekret cesarza Decjusza, nakazujący wszystkim obywatelom Imperium złożenie ofiar bogom rzymskim. Edykt ten zapoczątkował jedne z najokrutniejszych prześladowań chrześcijan w starożytnym Rzymie, które objęły obszar całego cesarstwa.

Namiestnik Kwincjan kazał pojmać Agatę i postawić ją przed sobą. Wiedział o tym, że była ona chrześcijanką i pragnął to wykorzystać do zmiany jej decyzji. Żadne jednak namowy ani groźby nie były w stanie zmienić jej postanowienia. Chcąc ją zniesławić oddał ją do domu publicznego zarządzanego przez Afrodyzję. Po trzydziestu dniach pobytu, jej nadzorczyni oznajmiła Kwincyjanowi, że stałości Agaty nic nie zdoła złamać.

Niedoszły narzeczony postanowił przeprowadzić z nią rozmową i nakazał przyprowadzenie jej przed swoje oblicze. Przesłuchanie rozpoczął od pytania o jej ród.

Jestem szlachcianką – odrzekła Święta – i pochodzę ze znakomitego rodu, jak o tym świadczy cały szereg moich przodków”. ”Dlaczego – zapytał znowu sędzia – poniżasz się do tego stopnia, że zostałaś chrześcijanką?: „Gdyż prawdziwego szlachectwa – odrzeka Agata – nabywa się przez wyznanie Jezusa Chrystusa, którego mianuję się sługą”. „A więc my, – rzecze znowu Kwincjan – gardząc twoim Ukrzyżowanym, tracimy nasze szlachectwo”? „Tak jest – odpowiedziała Święta – tracisz prawdziwą szlachetność, skoro stajesz się niewolnikiem szatana, i to do tego stopnia, że aby mu cześć oddać, kłaniasz się bryłom kamieni”. „Nie bluźnij naszym bogom! – krzyknął groźnie Kwincjan. – Złóż im zaraz ofiarę w przeciwnym razie tortury nauczą się rozumu”! „Dziwię się, jak rozsądny człowiek może wymagać takich rzeczy! – odrzekła Agata. Sam wstydzisz się swych bogów, a mimo to mnie każesz się im kłaniać”.

Po tym przesłuchaniu święta została poddana biczowaniu, przypalaniu rozpalonym żelazem oraz rozdzieraniu ostrymi nożami. Na koniec Kwincjan polecił odciąć jej piersi. W takim stanie została wrzucona do celi. Przebywającym współwięźniom zakazano udzielania jej jakiejkolwiek pomocy. W nocy pojawiła się światłość w jej celi a do niej samej przybył św. Piotr z aniołem, aby uleczyć jej rany. Została cudownie uzdrowiona a jej więzy i zamknięcia stanęły otworem. Inni więźniowie skorzystali z okazji i uciekli z więzienia. Agata zaś została wyjaśniając: „Nie daj Boże, abym miała stracić bliską koronę, a zarazem straż narazić na karę, której by niezawodnie nie uszła”.

Namiestnik Kwincjan zawezwał ją do siebie i ponownie zażądał złożenia ofiary bogom. „Jak nierozsądnym jest twój rozkaz – rzecze mu na to Agata – abym zaparła się Tego, który mi rany przez ciebie zadane uleczył”!

Z rozkazu namiestnika została rzucona na stos żarzących się węgli i żywcem spalona. Podczas tych męczarni nastąpiło trzęsienie ziemi i ludność zaczęła stanowczo domagać się zaprzestania kaźni. Wystraszony namiestnik uciekł a zgromadzeni wokół zdjęli Agatę z ognia. Zdołała tylko podziękować Bogu za łaski i zmarła 5 lutego roku Pańskiego 251.

Legenda mówi, że na jej pogrzebie pojawił się jakiś nieznany młodzieniec w otoczeniu stu ślicznie ubranych pacholąt i położył na trumnę Agaty tabliczkę z napisem w języku łacińskim: „Myśl święta, cześć Bogu dobrowolna i ojczyzny wybawienie”.
Próbowano odnaleźć tego młodzieńca lub kogoś z jego świty, niestety nie udało się to nikomu.agata2

Okrutny namiestnik Kwincjan próbował zawładnąć majątkiem Męczennicy i udał się konno do jej rodzinnego miasta. W trakcie przeprawy promem przez rzekę, koń zrzucił go i stratował a jego ciało stoczyło się do rzeki i zatonęło.

Kult Świętej Agaty zapoczątkował wybuch wulkanu Etny w rok po jej śmierci. Jej rodzinnemu miastu groziła zagłada, wówczas to wyszła na ulice procesja z welonem wydobytym z grobu świętej. Sprawiło to, że potoki lawy zatrzymały się tuż przed murami miejskimi.

Od tego czasu mieszkańcy Katanii obwożą relikwiarz na rydwanie w procesji po mieście. Relikwie jej były przechowywane w Konstantynopolu od 1040 do 1126 roku z uwagi na zagrożenie napadami Saracenów. Uroczystości z procesją trwają trzy dni i są bardziej okazałe i widowiskowe od zabaw sylwestrowych czy karnawałowych.

W dzień 5 lutego w Polsce błogosławi się sól, chleb i wodę. Istniało przekonanie, że taka sól wrzucona w ogień jest w stanie go stłumić.

Święta Agata jest patronką zawodów związanych z ogniem: kominiarzy, ludwisarzy, odlewników jak i pielęgniarek i osób z chorobami piersi, również matek karmiących piersią oraz kobiet po mastektomii. Ma ona pod swoją opieką Sycylię i miasto Katania, San Marino i Palermo. Do niej uciekamy się z prośbą o ratunek w przypadku wybuchu wulkanów, burzy, pożaru oraz innych klęsk żywiołowych (powodzi, nawałnic).

Modlitwa przez wstawiennictwo świętej Agaty

Wszechmogący Boże, niech nam wyprosi Twoje miłosierdzie święta Agata, dziewica i męczennica, która podobała się Tobie, dzięki męczeństwu i poświęconej Tobie czystości. Przez zasługi świętej Agaty, naszej patronki, błagamy Cię Boże, umacniaj nas, abyśmy nie zrażali się nigdy trudnościami i bólem, lecz by nasza miłość hartowana w cierpieniu jak w ogniu rozgrzewała serca innych i wiodła nas do Ciebie. Wszechmogący Boże, niech święta Agata wstawia się za nami i naszymi bliskimi, wyjednuje nam potrzebne łaski, opiekuje się nami i chroni od wszelkich niebezpieczeństw.

Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

W oparciu o Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku – Katowice/Mikołów 1937r.

PIERWOTNIE TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W LUTYM 2014 ROKU.

Święta Agnieszka

Świętych kobiet i dziewcząt o tym imieniu znamy kilka w Kościele. Przybliżę postać najstarszej z nich – Agnieszki Rzymianki, która żyła w Rzymie na przełomie III i IV wieku po narodzeniu Chrystusa.

agnesUrodziła się najprawdopodobniej w 291 roku w zacnej i zamożnej rodzinie. Wychowana została bardzo pobożnie i w 10 roku życia złożyła ślub czystości oraz poświęcenia życia dla Chrystusa. Jej nieprzeciętna uroda jak również zalety charakteru dosyć wcześnie zwróciły uwagę otoczenia i skłoniły synów znamienitych rodów rzymskich o pozyskanie jej serca i zdobycie ręki. Syn starosty rzymskiego Semproniusza posłał jej bogate dary w postaci szat, klejnotów i pieniędzy z prośbą by zechciała zostać jego małżonką. Agnieszka darów nie przyjęła a w odpowiedzi oświadczyła, że jest już zaręczona z bardziej zacnym Oblubieńcem i nie może złamać danego słowa; „Odstąp ode mnie, pobudko grzechu, potrawo śmierci wiecznej! Jestem już zaręczona takiemu, którego życie jest nieśmiertelne, którego szlachectwo najstarsze, którego piękność najśliczniejsza, którego miłość najczulsza, którego łaska najdobrotliwsza, w którego objęciach dziewictwo zatrzymam i którego jedynie, niewypowiedzianie, wiecznie miłuję”.

Młodzieniec nie zrozumiał do końca odpowiedzi Agnieszki i dlatego ojciec jego udał się do niej z prośbą by nie odpychała jego syna. Agnieszka była nieugięta w swojej decyzji. Starosta Semproniusz chciał poznać tajemniczego oblubieńca przyszłej świętej i wtedy dowiedział się, że jest chrześcijanką. Wydawało się, że z obawy srogich kar będzie chciała zmienić swoją decyzję wobec młodego Rzymianina. Starosta zaczął nakłaniać Agnieszkę do oddania pokłonu i złożenia ofiary bałwanom. Wobec odmowy zaczął jej grozić: „Upór twój – rzekł surowo – zasługuje wprawdzie na najboleśniejszą śmierć, będę jednak miał litość nad twą młodością, jeśli pokłonisz się bogom”. Niezrażona Agnieszka odpowiedziała radośnie: „Nie lituj się nad moją młodością, gdyż wcale tego od ciebie nie żądam. Wiara nie polega bowiem na latach, lecz na przeświadczeniu. Bóg wszechmogący nie patrzy na wiek, lecz na uczucia. Czyń przeto, jak ci się podoba”.

Starosta nakazał rozniecić ogień i pokazać jej narzędzia tortur, jakimi będzie męczona. Przyglądała się temu z niewzruszonym spokojem. Następnie została wtrącona do domu publicznego, ale jej czystość, spokój i opieka Boska stanowiły tarczę, która pozwoliła zachować czystość. Mężczyzna, który próbował ją skrzywdzić padł na ziemię rażony ślepotą.

Dla złamania jej wstydliwości rzucono ją nagą na arenę stadionu Domicjana. Ta próba również się nie powiodła gdyż cudownym sposobem została wówczas zakryta płaszczem z własnych, długich włosów.

Postanowiono spalić ją stosie – jak podaje Tradycja to również nie przyniosło efektu, gdyż drzewo nie chciało się zapalić. Ostatecznie została ścięta mieczem. Śmierć poniosła w wieku lat trzynastu 21 stycznia 304 roku po narodzeniu Chrystusa. Rodzice pochowali ją i płacząc czuwali nad jej grobem. Ukazał im się córka w otoczeniu wielu dziewic mówiąc: „Nie opłakujcie mnie, jako straconej – rzekła – lecz się weselcie, że teraz w nieskończonej szczęśliwości, z Tym jestem zaślubioną, którego tu na ziemi kochałam z całego serca”.

Córka Konstantyna Wielkiego, Konstancja, odzyskała zdrowie po ciężkiej chorobie dzięki modlitwom nad grobem św. Agnieszki. Cesarz w dowód wdzięczności polecił wznieść w tym miejscu świątynię a jego córka przy niej powołała do życia klasztor.

agnes-2O. Prokop pisząc żywoty świętych tak pisał o niej: „Cały świat chrześcijański przejęty jest uwielbieniem dla tej Świętej, albowiem zaledwie lat trzynaście licząc, ozdobiła skronie swoje dwojakim wieńcem, jednym z lilii niewinności, drugim z róż męczeństwa”. Kult jej był bardzo rozpowszechniony wśród chrześcijan w starożytności. Świadczyć o tym może popularność jej imienia zarówno w Kościele Katolickim jak i prawosławnym oraz informacje zawarte w pismach św. Ambrożego, św. Hieronima, papieża św. Damazego, papieża św. Grzegorza I Wielkiego.

W dzień jej wspomnienia 21 stycznia poświęca się baranki hodowane przez trapistów i przekazuje je siostrom z klasztoru przy kościele św. Cecylii na Zatybrzu w Rzymie. Z wełny tych baranków zakonnice wyrabiają paliusze, które papież nakłada świeżo mianowanym metropolitom 29 czerwca.

Imię Agnieszka (po łacinie Agnes) nawiązuje do słowa agnus co znaczy baranek i pochodzi od greckiego słowa hagne oznaczającego: czysta, dziewicza, święta.

W przedstawieniach ukazywana jest w szatach żółtych mimo męczeńskiej śmierci, z barankiem mającym nimb, z dwiema koronami – dziewictwa i męczeństwa, niekiedy obok niej jest stos, na którym miała być spalona.

Jej atrybutami są gałązka palmowa, kość słoniowa, lampka oliwna, lilia, miecz, zwój.

Święta Agnieszka z Rzymu patronuje ogrodnikom, dzieciom, zaręczonym, młodym parom, ofiarom gwałtu, dziewicom i harcerkom.

W Polsce najbardziej znanymi kościołami pod jej wezwaniem są: kościół w Lublinie oraz parafialny kościół garnizonowy w Krakowie.

Św. Agnieszko, ozdobo dziewiczej czystości, módl się także za nami, abyśmy za Twą przyczyną wszelkie przeszkody zwyciężywszy, sukienkę niewinności nienaruszoną i niepokalaną przed święte oblicze Boga zanieść mogli. Amen.

PIERWOTNIE TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W STYCZNIU 2014 ROKU.

Pobudki naszych działań

Jeden świątobliwy pustelnik rozmyślał długo w nocy nad tym ostrzeżeniem Pisma Świętego, że wszystkie nasze uczynki będą ważone na wadze. Gdy wreszcie znużony zasnął, miał następujący sen. Zdawało mu się, że widzi Sędziego, Chrystusa, siedzącego na tronie, przed którym stał anioł z wagą w ręku. Co chwila przychodzili na sąd zmarli, a każdy z nich miał dwa brzemiona: jedno dobrych uczynków, drugie grzechów. Anioł kładł te brzemiona na wagę, po czym następował Archaniol Michal z waga 2wyrok zbawienia, jeżeli dusza zeszła z tego świata w stanie łaski i po dokonanej pokucie, albo potępienia, jeżeli w chwili śmierci plamił ją choćby tylko jeden grzech ciężki. Właśnie zbliżała się jakaś staruszka niosąca wielkie brzemię dobrych uczynków, lecz jakież było zdziwienie pustelnika, gdy anioł je zważył i przeważyło brzemię grzechów! „I któż się zatem zbawi – zawołał ze strachem – jeżeli ta niewiasta, mająca tyle dobrych uczynków, została odrzucona!”. Na te słowa zbliżył się do niego anioł i rozwinął przed nim owo brzemię, a w nim było wiele mniejszych brzemion, z napisami: modlitwy, posty, jałmużny, Komunie św. itd. I jeszcze bardziej pustelnik zdziwił się, jak tyle dobrych uczynków może ważyć tak mało. Wtedy anioł rzekł: „Otwórz te brzemiona”. Pustelnik otworzył je i spostrzegł, że były próżne. „Widzisz – rzecze mu dalej – wszystkie te uczynki mają wartość tylko w oczach ludzkich, lecz nic nie znaczą wobec Boga, bo były wykonane z pragnienia własnej chwały i z miłości własnej, szukającej zawsze swej pociechy lub korzyści. Oto się sprawdziły na tej niewieście słowa proroka, że niektórzy zasnęli, myśląc, że są bogaci, a obudzili się z próżnymi rękami. Zasnęła ona snem śmierci sądząc, że jest bogata w dobre uczynki, a teraz obudziła się, mając puste ręce”. Po tych słowach starzec przebudził się i wziął je sobie do serca.

 

Dwie najważniejsze chwile

W doczesnym życiu człowieka liczą się tak naprawdę tylko dwa momenty. Dwa zdarzenia są ważne: narodzenie i śmierć. I jak na ironię są to wydarzenia na które nie mamy żadnego wpływu. Wydaje się nam, że jesteśmy panami swojego losu, że kierujemy swoim życiem. A tak naprawdę, to nie wiemy po co przyszliśmy na ten świat, nie wiemy dlaczego teraz a nie 50 lat wcześniej czy 100 lat później. Nie podejmowaliśmy decyzji, że mamy urodzić się tu i teraz. Nie my wybieraliśmy sobie rodziców, ojczyznę. Jakby postawić tezę, że może jednak nie – dokonaliśmy wyboru, ale w chwili narodzenia wiedza ta została nam odebrana. Mogło tak być – ale to by świadczyło, że były i są przyczyny, że żyjemy tu i teraz. A brak wiedzy o tym świadczyć może tylko o jednym – nie jest to nam w życiu doczesnym potrzebne. Życie jest nam dane jako zadanie do wykonania, a jeśli tak, to na pewno będzie podlegało rozliczeniu.

Wydaje się nam, że możemy decydować o swojej śmierci. O skróceniu swojego życia zawsze możemy się postarać. Skrócenie swojego życia też nie zawsze jest naszą decyzją, często wydaje się nam, że to co mówimy, robimy to jest naszą suwerenną decyzją. A tak nie jest – na nasze decyzje ma ogromny wpływ otoczenie, media oraz duchy dobre jak i złe. Skrócenie sobie życia jest poddaniem się rozpaczy, jest rezygnacją z możliwej nagrody życia wiecznego.Wydłużenie jest już trudniejsze. Tak naprawdę to nie mamy takiej możliwości. Nie wiemy co jest nam dane i dlatego nie znamy dnia swojej śmierci.