Objawienia w Guadelupe

Matka Boża objawiła się azteckiemu chrześcijaninowi w 1531 roku w dniach 9-12 grudnia. Był to czas wielu znaczących wydarzeń w świecie. Minęło zaledwie 14 lat od ogłoszenia 95 tez Marcina Lutra. W tym czasie, za sprawą herezji Lutra, w Europie wystąpiło z Kościoła Katolickiego 5 milionów wiernych, jego zwolenników. Dzięki objawieniom w Guadelupe wstąpiło do Kościoła Katolickiego 10 milionów Indian, mieszkańców dwóch kontynentów amerykańskich.

Juan-DiegoMisjonarze przybyli do Meksyku w roku 1524. Byli to franciszkanie a w dwa lata później dominikanie. Mimo ciężkiej pracy ewangelizacyjnej efekty były mizerne. Natomiast w ciągu siedmiu lat po objawieniach nawróciło się osiem milinów Meksykańczyków. Matka Boża objawiła się Juanowi Diego Cuauhtlatohua – imię azteckie znaczyło „ten, który mówi jak orzeł”. Indianin imiona Juan Diego otrzymał na chrzcie świętym w roku 1524. Miał on szczególne nabożeństwo do Matki Bożej i codziennie wędrował przez góry do odległego o 15 km kościoła na Mszę św. To właśnie w drodze na maryjną mszę wotywną Juan Diego spotkał na wzgórzu Tepeyac oczekującą na niego Najświętszą Maryję Pannę. „Śliczna Pani” jak Ją nazwał Juan Diego przedstawiła mu się jako „Maryja Dziewica Matka Boga” i poleciła przekazać biskupowi przesłanie, iż pragnieniem Matki Boga jest aby na wzgórzu Tepeyac powstała świątynia ku Jej czci. Biskup Zumárraga nie potraktował posłańca poważnie sądząc, że są to rojenia pobożnego Indianina. W trakcie kolejnego spotkania 10 grudnia biskup zażądał dowodu na to, że objawienia te są prawdziwe. Wczesnym rankiem 12 grudnia Juan Diego szedł do kościoła aby przyprowadzić księdza do umierającego wuja. Matka Boża sama wyszła na jego spotkanie mimo tego, że zmienił swoją trasę wędrówki. Zapewniła go, że jego wuj jest zdrowy i nie grozi mu śmierć. Następnie poleciła wejść na wzgórze i nazrywać świeżych kwiatów, które ma zanieść do pałacu biskupiego jako dowód prawdziwości objawień. Gdy Juan Diego wysypał z wierzchniego okrycia (zwanego tilma) przyniesione kwiaty, obecni ujrzeli na płaszczu wizerunek Niewiasty o rysach Meksykanki, która wyglądała tak jak Ją wizjoner opisywał.

Już dnia 24 grudnia 1531 roku była postawiona w miejscu objawień kaplica, do której w uroczystej procesji przeniesiono wizerunek na tilmie.

Juan Diego zamieszkał w pobliżu kaplicy i do końca swojego życia posługiwał nieprzeliczonym rzeszom przybywających pielgrzymów. Zmarł w roku 1548 i został pochowany w kaplicy, o którą tak dbał.

Treść, przebieg oraz fakty i daty dotyczące objawienia zostały zachowane dla kolejnych pokoleń dzięki azteckiemu notablowi o imionach Antonio Valeriano, który będąc bratankiem Montezumy, ostatniego władcy Azteków, był przyjacielem zarówno biskupa Zumárragi jak i Juana Diego. Spisał on rozmowy jak i podstawowe okoliczności objawień w azteckim języku nahuatl.

Oprócz spisanej słowami relacji pozostał jeszcze wizerunek na tilmie. Cudowny wizerunek, „nieludzką ręką zrobiony”, jest ikoną czytelną dla Hiszpana ale również niesie wiele treści dla Azteków. MB-GuadelupeDla Meksykanów tilma to nie tylko płaszcz, okrycie konkretnego właściciela ale symbol całego indiańskiego ludu. Niebieski kolor płaszcza to symbol władzy, złożone ręce świadczą, że Osoba z wizerunku nie jest boginią, ale oddaje hołd komuś większemu. Stoi na księżycu, co oznacza, że bóstwa słońca, księżyca, gwiazd zostały zdetronizowane, a symbolika kwiatów mówi Meksykanom, że ofiary z ludzi są już niepotrzebne.

Azteckie słowo „coatlaxopeuh”, które znaczy kamienny, zdeptany wąż jest wymawiane jak „quatlasupe” i brzmi jak hiszpańskie Guadelupe. Określenie wizerunku „Święta Maryja z Guadelupe” jest odczytywane przez Indian jako „Ta, która depcze węża”. Aztekowie szybko zrozumieli, że Matka Boża jest tą, która pokonała ich straszliwego boga czczonego pod postacią upierzonego węża (quetzalcoatl), któremu składano ludzi w ofierze. „Kwiat życia” na jej tunice świadczy o nowym życiu, jakie Ona nosi w swoim łonie.

Indianie oglądający cudowny wizerunek od razu zwracali uwagę na postać anioła z rozpostartymi rękoma znajdującego się u stóp Maryi. Jest uderzające podobieństwo Juana Diego z najstarszych zachowanych portretów z obliczem anioła podtrzymujące szaty Matki Bożej z Guadelupe. Twarz tego anioła jest również podobna do twarzy Juana Diego odbijającego się w źrenicy oka na obrazie Matki Bożej z Guadelupe. Obecność jego na tym obrazie świadczy, że grzeszna przeszłość nie jest przeszkodą do nawrócenia. Osoba Juana Diego jest bardzo poważana przez jego rodaków, o czym może świadczyć błogosławieństwo matek wypowiadane nad swymi dziećmi: ”Niech Bóg potraktuję cię tak, jak potraktował Juana Diego!”.

Do czasu objawień misjonarze chrzcili przeważnie niemowlęta oraz osoby umierające. Po 12 grudnia 1531 roku każdego dnia tysiące Indian zgłaszało się z prośbą o chrzest. Są zapiski księdza, który podaje, że zdarzało się mu udzielić chrztu nawet 6 tysiącom osób dziennie. Inny podaje, że w ciągu pięciu dni ochrzcił 14200 Indian. Do chwili objawień mieszkańcy Ameryki byli niechętnie nastawieni a nawet wrodzy w stosunku do chrześcijaństwa, po roku 1531 nawrócili się masowo i spontanicznie.

W roku 1990 w Bazylice Matki Bożej z Guadelupe w Mexico City Juan Diego został ogłoszony błogosławionym Kościoła Katolickiego.

Matka Boża z Guadelupe jest patronką ruchów obrony życia. Wynika to z faktu, że objawiła się Juanowi Diego w stanie brzemiennym. Wskazówką może być wysoko zawiązana szarfa oraz lekko zaznaczone łono. Poniżej końców szarfy widoczny jest niewielki czterolistny kwiat – Kwinkunks. Jest to „kwiat słońca” który mówił Indianom, że narodziło się dla nich Słońce, że nastał czas nowego Życia.MB-Guadelupe2

 

PIERWOTNIE TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W GRUDNIU 2014 ROKU.

Święty Andrzej Apostoł – „rybak ludzi”

Św. Andrzej jest pierwszym z powołanych przez Jezusa uczniów. Był młodszym bratem św. Szymona-Piotra i tak samo jak on rybakiem na jeziorze Genezaret. Św. Jan Ewangelista tak opisuje powołanie Andrzeja: „Nazajutrz Jan znowu stał w tym miejscu wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczył przechodzącego Jezusa, rzekł: «Oto Baranek Boży». Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem. sw.AndrzejJezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: «Czego szukacie?» Oni powiedzieli do Niego: «Rabbi! – to znaczy: Nauczycielu – gdzie mieszkasz?» Odpowiedział im: «Chodźcie, a zobaczycie». Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego. Było to około godziny dziesiątej. Jednym z dwóch, którzy to usłyszeli od Jana i poszli za Nim, był Andrzej, brat Szymona Piotra. Ten spotkał najpierw swego brata i rzekł do niego: «Znaleźliśmy Mesjasza» – to znaczy: Chrystusa”(J 1 35-41). Bracia Andrzej i Szymon po tym spotkaniu powrócili do Galilei do swoich zajęć rybackich. W trakcie połowów na jeziorze Jezus ponownie ich wzywa i teraz zostają z nim na stałe. „Gdy (Jezus) przechodził obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał dwóch braci — Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. I rzekł do nich: „Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi”. Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim” (Mt 4,18—20).
Święty Andrzej jeszcze dwukrotnie wspominany jest w Ewangeliach – w trakcie cudu rozmnożenia chleba oraz jako pośrednik między Jezusem a poganami (J 12,20-22).
Po Zesłaniu Ducha Świętego apostołowie rozeszli się po świecie by głosić Dobrą Nowinę. Według Tradycji jak i przekazów Orygenesa św. Andrzej pracował w Azji Mniejszej, Grecji, Tracji i Scytii tj pomiędzy Dunajem a Donem. Uważany jest za pierwszego biskupa Konstantynopola. Według przekazów rosyjskich św. Andrzej dotarł z misją na tereny Rusi w okolice Nowogrodu Wielkiego.
Z misją przebywał w Poncie, Kapadocji, Bitynii oraz w greckiej Achai. Oprócz nauczania apostoł Andrzej czynił wiele cudów: uzdrawiał chorych, wypędzał czarty z opętanych a nawet wskrzeszał zmarłych. Źródła są zgodne, że śmierć św. Andrzeja nastąpiła w Patras w Achai gdzie został ukrzyżowany głową w dół na krzyżu w kształcie litery X. Trzy dni wisząc, wyznawał wiarę w Jezusa, nauczał obecnych jak należy wierzyć i cierpieć za wiarę. Według przekazów śmierć apostoła nastąpiła 30 listopada około 65 roku po narodzeniu Chrystusa.

Imię Andrzej wywodzi się z greckiego słowa Andreios czyli „dzielny”. W Kościele prawosławnym św. Andrzejowi został nadany przydomek „Protokleros” (pierwszy powołaniem), gdyż wraz ze św. Janem byli pierwszymi, którzy przyłączyli się do grona apostołów. W kościele wschodnim kult św. Andrzeja jest porównywalny do kultu św. Piotra w Kościele zachodnim.

relikwiarz-sw.AndrzejRelikwie św. Andrzeja w roku 356 przeniesiono z Patras do Konstantynopola i umieszczono w kościele św. Apostołów. Po czwartej wyprawie krzyżowej w roku 1202 relikwie zostały zabrane do Amalfii we Włoszech w pobliżu Neapolu. Głowa św. Andrzeja w XV wieku decyzją papieża Piusa II trafiła do Rzymu, do bazyliki św. Piotra. Papież Paweł VI we wrześniu 1964 przekazał te relikwie kościołowi w Patras.
Powstały trzy zakony pod wezwaniem św. Andrzeja:

– Córki Krzyża św. Andrzeja, posługujące chorym i ubogim, zatwierdzone w 1867 r.;
– Siostry Opatrzności od św. Andrzeja, których celem jest opieka nad chorymi;
– Zakon św. Andrzeja założony w 1249 r. w Cambrais.

Pierwszy kościół pod wezwaniem św. Andrzeja wystawiony został w Konstantynopolu w 357 roku. Jedne z najstarszych wybudowano w Rzymie i Rawennie.

W ikonografii św. Andrzej Apostoł posiada od początku indywidualne cechy. Przedstawiany jest jako starszy mężczyzna o gęstych, siwych włosach i krzaczastej, krótkiej brodzie. Jako apostoł nosi długi płaszcz. Czasami ukazywany jest jako rybak w krótkiej tunice. Powracającą sceną w sztuce religijnej jest chwila jego ukrzyżowania.

Jest patronem wielu korporacji i zgromadzeń oraz państw: Szkocji, Grecji, Rosji, Hiszpanii, Sycylii, Niemiec, Luksemburga; miast Neapolu, Pontu, Bordeaux, Hanoweru, Rawenny; małżeństw, podróżujących, rybaków, rycerzy, woziwodów, rzeźników. Św. Andrzejowi przypisywane jest uwolnienie krzyżowców z kilkutygodniowego oblężenia w Antiochii Syryjskiej w 1098 roku.

Kult świętego w Andrzeja jest bardzo żywy i dawny w Polsce, o czym może świadczyć ilość kościołów i kaplic oraz popularność występowania tego imienia. Jest w Polsce ok. 121 kościołów pod wezwaniem tego apostoła, wśród których mamy najstarszy w Krakowie, romański kościół przy ul. Grodzkiej. W Warszawie od października 2003 roku w Sanktuarium św. Andrzeja Apostoła, kościele Środowisk Twórczych są relikwie świętego apostoła, przekazane przez arcybiskupa diecezji Amalfii. Bazylika kolegiacka pod wezwaniem św. Andrzeja Apostoła w Olkuszu jest również w posiadaniu relikwii tego apostoła.
Z dniem wspomnienia świętego Andrzeja mamy związanych kilka przysłów: „Gdy św. Andrzej ze śniegiem bieży, sto dni śnieg na polu leży”, „Kiedy na Andrzeja poleje, poprószy, cały rok nie w porę rolę moczy lub suszy”. Dzień wspomnienia św. Andrzeja Apostoła 30 listopada kończy rok liturgiczny w Kościele Katolickim.

Atrybutami Świętego są: „krzyż św. Andrzeja” w kształcie litery X, księga, ryba i sieć.

 

PIERWOTNIE TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W LISTOPADZIE 2014 ROKU.

Tu i Teraz Bóg

Widzieć Boga w bliźnim to chyba najtrudniejsza rzecz. Z kilku powodów.

Trzeba odwrócić wzrok od samego siebie.

rys1Nie jest to łatwe, bo w myśl przysłowia „koszula bliższa ciału” cały czas jesteśmy skupieni na sobie. Czy dobrze wyglądam, czy dobrze wykonałem postawione mi zadanie, czy zasługuję na awans, czy będę miał korzyści, co o mnie myślą inni, ile zarobię, czym sprawię sobie przyjemność? Do tego dochodzi pośpiech, zabieganie, życie w ciągłym napięciu, bombardowanie nas ogromem informacji najczęściej nam zbędnych, powierzchowne prześlizgiwanie się po codziennych wydarzeniach i królujące wygodnictwo. Dla Boga i innych nie ma, według wielu z nas, czasu w życiu.

Trzeba patrzeć na drugiego człowieka tak jak Bóg patrzy na swoje stworzenia.

rys2Tu warto przytoczyć świadectwo z książki redemptorysty T. Forresta i Jose H. Prado Flores „Jezus Chrystus uzdrowiciel mojej osoby”. Kobieta prowadząca ewangelizację na Karaibach miała spotkać się z grupą około 40 prostytutek. Nie wiedziała co im powiedzieć, jak powstrzymać w sobie niechęć i dezaprobatę. Żarliwie modliła się o sprostanie spotkaniu z tymi kobietami. Zwróciła się do nich ze słowami, że są dla Boga jak białe lilie. Takie określenie otrzymała od Boga i przekazała prostytutkom. Tak właśnie je widział Bóg w swojej miłości do każdego, nawet grzesznego człowieka. To patrzenie na wartość osoby, na jej serce ponad jej grzechami. Doświadczenie miłości Boga zmobilizowało kobiety do przemiany i nawrócenia.

 

Trzeba mowę miłości stosować w swojej codzienności.

rys3To okazuje się bardzo trudne. Wymaga samokontroli, wspaniałomyślności, pokory a czasem i heroiczności. A przede wszystkim wymaga uporządkowania swojego wnętrza, oczyszczenia duszy, uwolnienia myśli. Warto obdarowywać innych uśmiechem, sprawiać domownikom przyjemności – takie drobne, codzienne jak udekorowany stół, przygotowany obiad, zrobiony deser, wspólny spacer, szczera rozmowa. Być życzliwym w pracy dla interesantów, dobrze im doradzać, służyć pomocą innym, nie zadzierać nosa, nie wywyższać się z racji swojego pochodzenia, pozycji, wykształcenia czy majętności.

 

A najważniejsze, że trzeba to wszystko robić TU i TERAZ i że nie można niczego odłożyć na później. A my żyjemy albo przeszłością albo roimy plany na przyszłość. Na teraźniejszość, a szczególnie część poświęconą innym, według nas, nie mamy czasu. Ofiarowanie innym: swej obecności, swojego czasu, swoich pieniędzy, swojej troski i współczucia, swojej miłości i zaufania wciąż odkładamy na później. A to później nie istnieje. Bo Bóg jest TU i TERAZ. I czeka na mnie, na mój gest, na mój czyn. Czeka w zniedołężniałym sąsiedzie, w starej ciotce, w zagubionej kobiecie w urzędzie, w zdezorientowanym obcym przybyszu, w moich rodzicach, rodzeństwie, mężu i żonie, moich dzieciach, koleżankach i kolegach z pracy – po prostu w innych, w bliźnich spotykanych codziennie na swojej drodze.

Ogrom MIŁOŚCI BOGA jest nie do opisania ludzką miarą. Człowiek powinien chcieć ją widzieć TU i TERAZ, czyli WSZĘDZIE i ZAWSZE i zanurzając się w niej oddawać innym, to co otrzymał. A każdy z nas wiele otrzymuje przez całe swoje życie. Czasem są to zdolności, talenty, pieniądze, dobra rodzina, troskliwe dzieci, pozycja w społeczeństwie, a czasem cierpienie i dobroć, wyrozumiałość i zdolność przebaczania, zdolność i chęć modlitwy za innych, mocna wiara, współodczuwanie, zrozumienie.

Ewangelista Mateusz opisał wizję Sądu Ostatecznego:

„Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!

Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść;
byłem spragniony, a daliście Mi pić;
byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie;
byłem nagi, a przyodzialiście Mnie;
byłem chory, a odwiedziliście Mnie;
byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie”.

Wówczas zapytają sprawiedliwi: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? Spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? Lub nagim i przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?” A Król im odpowie: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,34-40).

 

PIERWOTNIE TEKST  ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W MAJU 2014 ROKU

Święty Stanisław Kostka herbu Dąbrowa

Urodził się w Rostowie ok. 4 km od Przasnysza na Mazowszu w końcu grudnia 1550 roku, zmarł 15 sierpnia 1568 roku w Rzymie. Dokładny dzień jego urodzin jest nieznany. Ojcem jego był Jan, kasztelan zakroczymski. Krewny jego ojca, również Jan Kostka, był kasztelanem gdańskim oraz w dwóch pierwszych wolnych elekcjach był wśród kandydatów do objęcia korony. Św. Stanisław miał trzech braci i dwie siostry.St.Kostka

Pierwsze nauki pobierał w domu rodzinnym gdzie jego nauczycielem był Jan Biliński, który uczył go także później w Wiedniu. Do 14 roku życia przebywał w domu, dalsza nauka miała odbywać się za granicą. Wybrano Wiedeń – stolicę cesarstwa gdzie mieściły się szkoły jezuitów cieszące się sławą i renomą. Na naukę wysłany został Stanisław razem ze swoim starszym bratem Pawłem. Bracia Kostkowie dotarli do Wiednia 24 lipca 1564 roku w dniu śmierci cesarza Ferdynanda. Przyszły święty wraz ze swoim bratem, wychowawcą Bilińskim, sługą, kuzynem również Stanisławem oraz Bernardem Maciejowski późniejszym kardynałem i prymasem Polski zamieszkali na stancji u protestanckiego gospodarza. Początkowo nauka sprawiała Stanisławowi trudności gdyż miał pewne zaległości, w drugim roku nauki należał do najlepszych uczniów. Zawdzięczał to wielkim zdolnościom jak również pracowitości, pilności i sumienności. Wyróżniał się pobożnością, skromnością i umiarkowaniem. Często pozostawał w kościele lub kaplicy na adoracji Najświętszego Sakramentu. Odznaczał się szczególnym nabożeństwem do Matki Bożej. Jego mottem i dewizą były znamienne słowa: „Do wyższych rzeczy jestem stworzony i dla nich winienem żyć”.

W grudniu roku 1565 bardzo ciężko zachorował. Nie mógł liczyć na pomoc swojego brata, gdyż ten dokuczał Stanisławowi w sposób rubaszny a nawet ordynarny, chcąc go nakłonić do bardziej światowego życia. Modląc się do św. Barbary, orędowniczki dobrej śmierci, miał wizję, w której święta, z dwoma aniołami przyniosła mu komunię. W drugiej wizji Matka Boża z Dzieciątkiem Jezus pochyla się nad nim i daje mu w ramiona Dzieciątko. Następnego dnia Stanisław wstaje zupełnie zdrowy. W trakcie tych wizji usłyszał polecenie Najświętszej Maryi Panny, że ma wstąpić do Towarzystwa Jezusowego. Realizacja tego polecenia nie była łatwa. Ojciec św. Stanisława nie zgadzał się, aby syn został mnichem. Jezuici, znając ród Kostków, nie byli skłonni do przyjęcia do zakonu młodzieńca jeszcze niepełnoletniego i wbrew stanowisku rodziny.

Święty Stanisław Kostka opuszcza Wiedeń i udaje się do Augsburga do przełożonego zakonu Jezuitów obszaru niemieckojęzycznego by prosić go o przyjęcie do zgromadzenia. Ojciec Piotr Kanizjusz, późniejszy święty przekonawszy się o wielkiej głębi powołania Stanisława poradził, aby udał się do Rzymu do Generała zakonu i wystawiając wspaniałą opinię napisał: „Spodziewam się po nim rzeczy przedziwnych”.

Po przybyciu do Rzymu i spotkaniu z Generałem zakonu o. Franciszkiem Borgiaszem, zostaje przyjęty do nowicjatu 28 października 1567 roku. Daje się poznać jako pokorny, sumienny i pobożny nowicjusz, oddany Matce Bożej oraz Panu Jezusowi. Sumienność, wesołość jednały mu powszechną przychylność i życzliwość.

Nie opuszcza go myśl o rychłej śmierci. W połowie lipca powiedział: „Spodziewam się za łaską Bożą obchodzić w Niebie najbliższe święto Wniebowzięcia Matki Boskiej”. Dnia 10 sierpnia poczuł się bardzo źle, a 13 gorączka była już bardzo wysoka i został przeniesiony do infirmerii (sala chorych w klasztorze). Następnego dnia przyjął sakramenty święte i wraz z innymi nowicjuszami odmawiał modlitwy za konających. Dnia 15 sierpnia 1568 roku o brzasku zmarł w osiemnastym roku życia.Sancte Stanislaus Kostka

Wieść o jego śmierci szybko rozeszła się po Rzymie. Wbrew dotychczasowemu zwyczajowi ciało jego ustrojono kwiatami. Na polecenie Generała zakonu, magister nowicjatu napisał krótkie wspomnienie o św. Stanisławie, które następnie zostało rozesłane do wszystkich domów Towarzystwa Jezusowego. O. Stanisław Warszewicki, współnowicjusz opracował pierwszą biografię przyszłego świętego.

W roku 1602 Stanisław Kostka został ogłoszony błogosławionym Kościoła Katolickiego. Był to pierwszy błogosławiony z Towarzystwa Jezusowego. Uroczystości beatyfikacyjne odbyły się w Rzymie a następnie w Polsce. W roku 1674 papież Klemens X ustanowił bł. Stanisława Kostkę jednym z głównym patronów Korony Polskiej i Wielkiego Księstwa Litwy. Dekret kanonizacyjny wydany został w roku 1714, ale uroczysty obrzęd kanonizacji dokonał dopiero Benedykt XIII w ostatni dzień 1726 roku.

W wiedeńskim domu gdzie mieszkał na stancji jest teraz kaplica św. Stanisława, również jego pokój w dawnym nowicjacie w Rzymie został zamieniony na kaplicę. W Rzymie przy kościele św. Andrzeja znajduje się pokój, w którym zmarł. Nad wejściem umieszczono napis w języku łacińskim: „Rzymski nowicjat Towarzystwa Jezusowego, założony przez św. Franciszka Borgiasza. W tej części domu swojego życia dokonał św. Stanisław Kostka, a po śmierci okrył je chwałą”. W środku pomieszczenia jest pomnik z białego marmuru przedstawiający świętego na łożu śmierci, nad nim umieszczono obraz Matki Bożej, która rzuca na „śpiącego” kleryka z nieba róże.

Wstawiennictwu św. Stanisława przypisuje się zwycięstwo wojsk Rzeczpospolitej w bitwie z Turkami pod Chocimiem w 1621 roku. Świadczy o tym widzenie ojca M. Oborskiego jezuity z Kalisza, w którym ujrzał św. Stanisława na obłokach błagającego Najświętszą Maryję Pannę o zwycięstwo wojsk Rzeczpospolitej. Z kolei według objawienia o. Juliusza Mancinellego to Stanisławowi Kostce zawdzięczamy łaskę, że Najświętsza Maryja Panna pragnie być nazywana Królową Polski.

Św. Stanisław Kostka jest patronem wielu kościołów i kaplic w Polsce. Do tych najbardziej znanych należy archikatedra w Łodzi, kościół w Warszawie. Jest patronem dzieci i młodzieży polskiej, ministrantów oraz jednym z patronów Polski. Jego atrybutami są anioł podający mu Komunię, Dziecię Jezus na ręku, różaniec, laska pielgrzymia. Ustanowienie wspomnienia liturgicznego na dzień 13 listopada związane jest z rokiem 1670 kiedy to Klemens X zezwolił na odprawianie Mszy Św. i brewiarza o Św. Stanisławie.

 

 

PIERWOTNIE TEKST  ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W PAŹDZIERNIKU 2014 ROKU.

Święta Helena

swhelenaŚw. Helena jest cesarzową, matką cesarza rzymskiego Konstantyna, której po śmierci nadano tytuł „równa apostołom”.
Dokładna data jej urodzenia nie jest znana, było to ok. roku 255 w Drepanum w Bitynii w dzisiejszej Turcji. Jej rodzina pochodziła z niższych warstw społeczeństwa, rodzice jej prowadzili zajazd dla podróżnych. Pracując w rodzinnej firmie poznała goszczącego u nich młodego oficera armii rzymskiej imieniem Konstancjusz. Helena opuszcza dom rodzinny z młodym żołnierzem. Jej wybranek pnie się w hierarchii wojskowej i w roku 281 zostaje mianowany namiestnikiem Dalmacji. W międzyczasie rodzi się ich syn Konstantyn, który przeszedł do historii z przydomkiem Wielki. W roku 293 Konstancjusz zostaje wyniesiony do godności cesarskiej i zostaje jednym z czterech władców cesarstwa rzymskiego. Wiąże się z tym oddalenie Heleny oraz małżeństwo z Teodorą pasierbicą cesarza Maksymiana. W roku 306 cesarz Konstancjusz Chlorus ginie w wyprawie przeciwko Piktom i Szkotom a jego legiony ogłaszają Konstantyna cesarzem.
Od samego początku rządów Konstantyn postanowił wynagrodzić rozłąkę swojej ukochanej matce, obsypując ją zaszczytami oraz ogłaszając cesarzową. Helena rozpoczęła działalność charytatywną mając nieograniczony dostęp do skarbca cesarskiego. Prawdopodobnie między rokiem 311 a 315 przyjęła wiarę chrześcijańską i jej działania nabrały większego rozmachu – rozdawała jałmużnę ubogim, uwalniała więźniów, pomagała banitom w powrocie do ojczyzny. W zachowanych dokumentach pojawiają się określenia: najpobożniejsza, czcigodna, czy też najłaskawsza.
Konstantyn chrzest przyjął dopiero na łożu śmierci w roku 337, ale wprowadzone przez niego zmiany wynikały z nauczania chrześcijańskiego. Wprowadzono zakaz wykonywania kary śmierci przez ukrzyżowanie, ustanowiono niedzielę, jako dzień świąteczny, wolny od pracy dla chrześcijan, zwolniono kapłanów chrześcijańskich z podatków i służby wojskowej, zatwierdzono nowe prawo małżeńskie, które ograniczało możliwość rozwodu, ustanawiało karę śmierci dla cudzołożników, zakazywało trzymania konkubin, jak też otaczało opieką sieroty i wdowy. Poza tym inne uregulowania zabraniały znęcania się nad niewolnikami, czy organizowania walk gladiatorów, a sądownictwo chrześcijan, nawet jeśli chodziło o sprawy czysto świeckie, oddano w ręce biskupów.
Cesarz Konstantyn wraz ze swoim współwładcą Licyniuszem ogłosili wspólnie w 313 roku edykt pozwalający swobodnie wyznawać religię chrześcijańską, od miejsca ich spotkania zwany mediolańskim. W tym roku mija 1700 lat od jego podpisania. Na mocy tego edyktu zaprzestano prześladowania chrześcijan, zwrócono majątki Kościołowi i zezwolono na swobodne wyznawanie religii, przyznano chrześcijanom prawo piastowania urzędów państwowych. Pojawiła się mocna chęć i potrzeba odszukania krzyża, oraz miejsc, gdzie umarł i zmartwychwstał Nauczyciel.
W roku 326 cesarzowa Helena wyruszyła na pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Pomimo zniszczenia Jerozolimy w czasie I powstania żydowskiego w 70 roku aż do upadku drugiego powstania żydowskiego w 135 roku gmina chrześcijańska była obecna w Jerozolimie. Z powodu wygnania Żydów z Jerozolimy chrześcijanie musieli również opuścić to miejsce. Na gruzach miasta Rzymianie założyli zupełnie nowe miasto. Na rozkaz cezara Hadriana na wzniesieniu Golgoty zbudowano Forum i Kapitol z posągami bóstw – w miejscu Grobu Chrystusa stanął posąg Jowisza, a na Golgocie statua Wenery.
Cesarzowa Helena po przybyciu do Jerozolimy kazała usunąć stojące tam posągi, oczyścić teren. W trakcie prac znaleziono trzy krzyże oraz tabliczkę Piłata z inskrypcją w różnych językach, że ukrzyżowany Chrystus był królem żydowskim. A ponieważ nie było pewności, co do tego, który ze znalezionych krzyży jest poszukiwanym Krzyżem, nie byle jakie zmartwienie przeżywała matka cesarza. Wkrótce jednak usuwa powody smutku biskup Jerozolimy, noszący imię Makary. Rozprasza on wątpliwości, idąc za światłem wiary. Prosi bowiem Boga o znak i otrzymuje go. A znak ten był taki: pewna kobieta, jedna z mieszczanek Konstantynopola, od dawna ciężką złożona chorobą, bliska już była śmierci. Rozkazał tedy biskup, by do łoża umierającej przyniesiono kolejno każdy z trzech krzyży: wierzył on niezłomnie, że kobieta wyzdrowieje, jeśli dotknie świętego Krzyża. I nie zawiódł się w swej nadziei. Kiedy bowiem przynoszono jeden po drugim krzyże, nie będące drzewem Męki Pańskiej, kobieta w dalszym ciągu bliska była śmierci, tak jak i poprzednio. Skoro jednak wniesiono trzeci krzyż, ten prawdziwy, umierająca natychmiast nabrała sił i całkowicie wróciła do zdrowia. W ten sposób odnalezione zostało drzewo Krzyża Świętego”. (Sokrates Scholastyk, 1986, „Historia Kościoła 1”, 17, tłum. S. Kazikowski, IW PAX, s. 109-110) Wzmianki o tym zdarzeniu zawarte są w pismach św. Ambrożego, św. Jana Chryzostoma, św. Paulina z Noli i innych.
Odnaleziona relikwia została podzielona na trzy części, aby ofiarować je trzem głównym ośrodkom chrześcijańskim w ówczesnym świecie: Jerozolimie, Konstantynopolowi oraz Rzymowi. Dzięki św. Helenie odnaleziono również gwoździe, którymi był przybity Jezus, oraz przywieziono do Rzymu Święte Schody – liczące 28 stopni schody, które zgodnie z przekazami pochodzą z pałacu Poncjusza Piłata. Jezus Chrystus miał po nich być prowadzony na sąd.sarkofag-sw-heleny
Dzięki jej staraniom, w miejscu znalezienia świętego Krzyża postawiono wspaniałą świątynię Męczenników, później nazwaną bazyliką Świętego Krzyża, kościół na Golgocie (Anastasis, czyli Zmartwychwstania Pańskiego) i przy Grocie Betlejemskiej (bazylika Narodzenia Pańskiego), kościół wzniesiony na Górze Oliwnej (Wniebowstąpienia Pańskiego). Według niektórych przekazów ufundowała nawet trzydzieści kościołów w miejscowościach Imperium. Zmarła w Nikomedii między 327 a 330 rokiem. Ciało jej przewieziono do Rzymu, gdzie pochowano je w mauzoleum wybudowanym dla niej przez Konstantyna przy via Lavicana,. Porfirowy sarkofag, który zachował się z tego mauzoleum, znajduje się obecnie w Muzeum Watykańskim.
Helena to imię pochodzenia greckiego, od słów hele (blask), helane (pochodnia) lub selene (księżyc). Nazwą helene określano również kosz trzcinowy niesiony w procesji podczas święta zwanego helenoforiami.

 

Tekst pierwotnie ukazał się w miesięczniku „Misericordia” Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim w kwietniu 2013 roku

Święty Antoni Padewski

Jest jednym z najbardziej popularnych świętych i jednym z najczęściej wzywanych do pomocy w poszukiwaniu zgubionych rzeczy.
Urodził się w Lizbonie najprawdopodobniej 15 sierpnia 1195 r., czyli w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Rodzicami jego byli zamożni portugalscy mieszczanie. Na chrzcie świętym otrzymał imię Ferdynand. Przez ukończeniem 20.roku życia wstąpił do zakonu Kanoników Regularnych Św. Augustyna na przedmieściach Lizbony. Po przeniesieniu się do klasztoru w Coimbrze był świadkiem pogrzebu, jaki ówczesna stolica Portugalii wyprawiła pięciu franciszkanom, zamordowanym przez mahometan w Maroku. Wtedy to zapoznał się z nauczaniem św. Franciszka i wstąpił do jego zgromadzenia. Przyjął imię Antoni na cześć św. Antoniego Pustelnika, przy którego kościele franciszkanie mieli swoją siedzibę. Mając zamiar oddać życie za Chrystusa, wyjechał do Afryki. Zamiary Boże były inne – święty po zapadnięciu na ciężką chorobę zostaje odesłany do Portugalii. W trakcie powrotu statek ląduje w czasie burzy we Włoszech, gdzie Antoni pozostaje aż do śmierci. Poznaje w Asyżu św. Franciszka i zostaje kapelanem w pobliżu Forli we Włoszech. Dał się poznać, jako wybitny kaznodzieja mówiący prosto, zrozumiale, jasnym językiem i silnym czystym głosem. Zadziwiał ilością przytaczanych z pamięci cytatów z Biblii oraz pism Ojców Kościoła. Papież Grzegorz IX słysząc jego kazania nawał go Arką Testamentu z powodu jego biegłości w Piśmie Świętym. Był jednym z najbardziej cenionych kaznodziei XIII wieku.
Jest w życiorysie św. Franciszka kazanie do ptaków a u św. Antoniego kazanie dla ryb. Było to prawdopodobnie w Rimini, gdzie władze miejskie zakazały słuchanie jego kazań. Nasz święty nie znajdując chętnych do słuchania, będąc na brzegu morza zwraca się w jego kierunku i nawołuje: „Przybądźcie o ryby, słuchać słowa Bożego, ponieważ ludzie nie są tego godni”. Ciekawość ludu okazała się silniejsza niż zakazy władzy i wkrótce tłumy słuchały jego nauk.
Antoni został wysłany do prowadzenie misji wśród katarów, gdzie dzięki swej pobożności, błyskotliwemu umysłowi i ascetycznemu życiu nawrócił wielu heretyków. Znane jest i przytaczane wydarzenie z osłem i heretykiem. W trakcie dyskusji na temat realnej obecności Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie oponentowi św. Antoniego zabrakło już argumentów i uciekł się do wybiegu mówiąc, że uwierzy jego nauce, jeśli jego osioł głodzony przez trzy dni i postawiony przed heretykiem z owsem z jednej strony, a katolickim kapłanem z Hostią z drugiej, odejdzie od paszy i odda hołd Panu. Po trzech dniach głodzenia osła przystąpiono do realizacji zakładu. Przyprowadzony osioł podszedł najpierw do owsa, lecz gdy święty wezwał go do oddania czci prawdziwemu Bogu ukrytemu pod postacią Chleba, zwierzę zostawiło paszę i z wielki zawstydzeniem dla heretyków a radością dla katolików uklękło przed Hostią. Św. Antoniego zwano za życia „młotem na heretyków”.

Był Antoni również wykładowcą w Montpellier gdzie miało wydarzenie, które stało się podstawą do uznania świętego za szczególnie pomocnego w odnajdywaniu rzeczy zagubionych. Gdy jeden z nowicjuszy ukradł świętemu notatki potrzebne do prowadzenia wykładu, zmartwiony św. pogrążył się w modlitwie i w imię Chrystusa nakazał szatanowi oddać papiery. Jak mówi przekaz diabeł zwrócił zapiski po odebrani ich od złodziejaszka.
Św. Antoni w latach 1227-1229 napisał zbiór kazań niedzielnych zatytułowanych „Sermones Dominicales” oraz kazania na uroczystości świętych – „Sermones Sanctorium”.
W roku 1227 zostaje mianowany prowincjałem zakonu franciszkanów regionu Emilia-Romania w północnych Włoszech oraz Lombardii i Wenecji. Po trzech latach za zgodą papieża zrzeka się tych urzędów i zamieszkuje w Padwie gdzie oddaje się pracy naukowej i kaznodziejskiej. Po krótkiej chorobie umiera 13 czerwca 1231 r, w 36 roku życia. Pogrzeb jego zgromadził ogromne tłumy a w ciągu następnych paru tygodni odnotowano dziesiątki cudów u jego grobu. Papież Grzegorz IX znający osobiście Antoniego dokonuje 30 maja 1232 roku najszybszej w dziejach Kościoła kanonizacji. W trakcie kanonizacji odczytano opis 53 cudów dokonanych za wstawiennictwem Antoniego.
Kult św. Antoniego bardzo szybko rozprzestrzenił się w świecie chrześcijańskim, w Padwie praktykowano czczenie w każdy piątek pamiątki śmierci świętego a we wtorek jego pogrzebu. Wtorkowa praktyka rozszerzyła się w całym świecie. W 1722 roku ustanowiono w Hiszpanii i hiszpańskojęzycznych krajach Ameryki Południowej święto narodowe w dniu 13 czerwca.
W roku 1946 papież Pius XII ogłosił św. Antoniego Doktorem Kościoła nazywając go Doktorem Ewangelicznym.
W Polsce imię świętego należy do najpopularniejszych i jest ono nadawane również kobietom. Jego ołtarz lub figura znajduje się prawie w każdym kościele w Polsce i jest on patronem ok. 250 parafii. W Radecznicy niedaleko Zamościa jest sanktuarium św. Antoniego gdzie on sam objawił się w roku 1664 Szymonowi Tkaczowi, mieszkańcowi tej miejscowości.
Święty Antoni jest patronem wielu miast, bractw, górników, małżeństw i narzeczonych, ubogich podróżnych, rzeczy zagubionych i osób zagubionych.
W wierszu „Litania do Świętego Antoniego” Roman Brandstaetter wskazuje, że Święty może być pomocny w odnajdywaniu rzeczy duchowych.
„święty Antoni.SwAntoni
Zgubiliśmy sens życia,
Wiarę,
Nadzieję
Miarą wszelkich wartości
I samych siebie.
Jak mamy siebie odnaleźć,
święty Antoni?
Jak?
Gdzie?
Szukamy się w złocie,
W brylantach,
W książeczkach oszczędnościowych,
Na giełdach przypominających domy obłąkanych,
W sejfach bankowych,
W zagraconych szufladach,
W pełnych spiżarniach,
W ciemnych piwnicach naszych pożądań,
W narkotykach,
W wódce,
W porywaniu ludzi,
W mordowaniu ludzi,
W biurokracji,
W przybijaniu bezwartościowych pieczątek,
W upajaniu się władzą.
święty Antoni,
święty znalazco igły w stogu siana,
Naucz nas odnaleźć sumienie nasze,
Które zgubiliśmy,
Nic nawet o tym nie wiedząc”.

 

Tekst pierwotnie ukazał się w miesięczniku „Misericordia” Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim w CZERWCU 2013 roku

Wiara nie jest prywatną sprawą

Kolejne Boże Ciało przed nami. Uroczystość najświętszego Ciała i Krwi Pana naszego, Jezusa Chrystusa, triumfalny pochód żywego Jezusa z wiernymi sobie.
Jak co roku wyruszymy ulicami naszego miasta w procesji do 4 ołtarzy, przy każdym z nich modląc się w najważniejszych dla nas, wiernych, intencjach. Na zakończenie tych modlitw uleci w niebo błagalna pieśń starej suplikacji „święty Boże, święty, mocny, …”.
My, wierzący w Boga, mieszkańcy miast i wsi, dołączą w tym roku do procesji, które przemierzały w uroczystość Bożego Ciała ulice polskich miejscowości nieprzerwanie od 1320 roku.
Procesja-2mRóżne grupy i stany przygotują ołtarze, a my przy każdym z nich z nabożeństwem będziemy oczekiwali na błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem.
To jest publiczne wyznanie wiary powtarzane rokrocznie od 690 lat. Pozwala nam pokazać radość i dumę z bycia katolikami, przypomina, tym, którzy nie wierzą lub pogubili się o możliwości życia w świecie wartości niezmienionych od 2 tysięcy lat.
Kolejnym publicznym wyznawaniem wiary są nasze pielgrzymki, te coroczne do Łagiewnik i na Jasną Górę, jak i do odległych sanktuariów jak Lourdes czy Fatima.
W trakcie pielgrzymowania modlimy się wspólnie i indywidualnie, śpiewamy Godzinki, pieśni religijne, odmawiamy różaniec. Wspomagamy się w trudach wędrówki.
Uczestnicząc w niedzielnej Mszy Świętej wyznajemy głośno w powszechnej modlitwie Credo „ wierzę w Boga, Ojca Wszechmogącego… i w Jezusa Chrystusa…”.
Ile tych wyznań złożył każdy z nas? Niektórzy może tyle, ile dni liczy ich dorosłe życie.Procesja-3Naszym udziałem są też inne publiczne wyznania wiary: chrzty, pierwsze komunie, bierzmowania, śluby czy katolickie pogrzeby.
Nie zastanawiamy się nad tym. Jest to oczywiste ze względu na nasze wychowanie i tradycję. Nie wszyscy traktują swój udział w tych uroczystościach jako publiczne wyznanie wiary, nie widzą w tym nic nadzwyczajnego, nie przygotowują się specjalnie. Idą za swoim Pasterzem, który oddał za nich życie i pozostał z nimi w Najświętszym Sakramencie.

Zastanowiłam się, jak wygląda dawanie świadectwa swojej mojej wierze na co dzień.

Jak moja ona wiara przekłada się na każdy dzień mojego życia, na podejmowane decyzje, sposoby osiągnięcia wymarzonych celów, na traktowanie moich bliskich, współpracowników , przyjaciół i znajomych.
Czy niedzielna msza święta nie przegrywa czasem z wyjazdem weekendowym na działkę czy wycieczką?
A może odkryłam, że niedaleko tej działki jest też jakiś kościół.
Czy nieprzestrzeganie piątkowego postu zawsze wytłumaczę „byciem w podróży” (oczywiście do pracy i z pracy), brakiem czasu na przygotowanie postnych potraw czy zbyt dużą ilością spraw, o których muszę każdego dnia pamiętać?
Dlaczego długo zastanawiam się, jakiej organizacji charytatywnej przekazać 1% swojego podatku a nie zauważam na co dzień będących w potrzebie sąsiadów czy znajomych?
Czy pomyślałam wybierając gwiazdkę czy aniołka przed świętami Bożego Narodzenia do przygotowania paczki dla dzieci w naszej parafii, że ich bytowe potrzeby mogą nie być zaspokajane przez cały rok i że znam te dzieci z widzenia?
A ty, policz czasem ile godzin w wybranym tygodniu poświęciłeś na oglądanie telewizji a szczególnie seriali, które choć wciągają, to jednak pokazują życie, jakie nie istnieje?
Policz również ile czasu w tym samym tygodniu poświęciłeś swoim rodzicom, dzieciom, samotnej sąsiadce.
modlitwaPrzypomnij sobie ile razy wątpiłeś w swoje możliwości, wyrzekałeś na trudności, bałeś się odpowiedzialności i konsekwencji swoich działań. Czy nie zapomniałeś o miłosiernym Jezusie czekającym na ciebie w ożarowskim Sanktuarium, wspierającym tych, którzy wzdychają „Jezu, ufam Tobie”.
Zawsze myślałam, że najtrudniejszymi słowami są: „przepraszam, dziękuję i proszę”. Coraz częściej myślę, że są to jednak słowa „jestem wierzący”. Malutkie publiczne wyznanie wiary a jednak najtrudniejsze do wypowiedzenia. Ja czasem ćwiczę w samotności. Nie jest to łatwe, nawet przed samym sobą.
Wyrośliśmy w świecie, gdzie udział w procesji Bożego Ciała jest czymś oczywistym. Czy tak będzie za kilka, kilkanaście lat?
Coraz częściej słyszy się opinię, że wiara jest naszą prywatną sprawą. Nic bardziej mylnego!
Wiara powinna przenikać nasze życie (staramy się przecież jak najlepiej żyć, poprawiamy błędy, żałujemy grzechów). Wiara wyznacza nasze zachowanie, reakcje na innych i otaczający nas świat, wymaga postaw z nią zgodnych i czynów ją potwierdzających. Ma wiec wymiar społeczny.
Żyjemy w jednym świecie, mamy jedno życie, zdecydowaliśmy, że jesteśmy katolikami. Wiara nie jest zatem naszą prywatną sprawą, bo ona określa nasze codzienne postawy i zaangażowania w stosunku do innych, a Jej prywatny wymiar dotyczy jedynie naszej osobistej rozmowy z Bogiem.
Żyjemy w jednym świecie, mamy jedno życie, zdecydowaliśmy, że jesteśmy katolikami.

Przeżyjmy zatem nasze życie jak najpiękniej, prowadzeni, jak w procesji Bożego Ciała, przez Jezusa.

 

 

Pierwotnie tekst ukazał się w miesięczniku „Misericordia” Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim w CZERWCU 2010 roku

 

Dusza w grzechu

Znam osobę, której było dane oglądać w widzeniu duszę w stanie grzechu śmiertelnego[1]. Widziała tę nieszczęsną duszę, pogrążoną jakby w ciemnym lochu, związaną za ręce i nogi, ślepą i niezdolną uczynić nic dobrego, co by miało zasługę przed Bogiem. Słusznie więc powinniśmy się litować nad niedolą grzeszników, nie zapominając przy tym, że był czas, kiedy i my sami w podobnym stanie żyliśmy i że nad nimi także może Pan jeszcze okazać swoje miłosierdzie, jak je okazał nad nami.

teresaO to Go ustawicznie błagajmy i niech ten będzie główny cel i przedmiot naszych modlitw. Modlić się za dusze leżące w grzechu śmiertelnym, prawdziwie to wielka jałmużna i uczynek w najwyższym stopniu miłosierny. Przedstawmy sobie człowieka, zakutego w ciężkie kajdany, przywiązanego za ręce do słupa, umierającego z głodu, nie iżby mu brakło pożywienia, owszem, ma je tuż pod bokiem i wyborne, ale mając ręce związane, sięgnąć po nie i do ust go podnieść nie może. I tak mdlejąc od nieznośnego głodu, już kona, już prawie umiera. Czy nie byłoby to okrucieństwem patrzeć na niego z założonymi rękami, a nie podać mu strawy, którą by się posilił? Ale co znaczy cała niedola tego człowieka w porównaniu z tysiąckroć gorszym, okropnym stanem grzesznej duszy, która skuta kajdanami, spętana więzami grzechu, pozbawiona łaski, która jest pokarmem i jej życiem, umiera śmiercią nie jak tamten doczesną, ale śmiercią wieczną! Czy nie widzicie, jakie by to było szczęście i dla niej, i dla was, gdybyście modlitwą waszą skruszyli jej kajdany? A więc na miłość Boga proszę was, nigdy w waszych modlitwach nie zapominajcie o tych nieszczęsnych duszach

 

Twierdza wewnętrzna; św. Teresa od Jezusa

 

 


[1] Tą osobą była ona sama czyli św. Teresa.

Błogosławiony Stanisław Kostka Starowieyski

Bł. Stanisław Kostka Starowieyski

Zwykłe życie dziecka, młodzieńca, ucznia, studenta, żołnierza I wojny światowej i wojny polsko-bolszewickiej, męża, ojca sześciorga dzieci, gospodarza, sąsiada, propagatora Akcji Katolickiej, ziemianina, Polaka, patrioty poprowadziło Stanisława Starowieyskiego do świętości.
Urodził się 11 maja 1895 roku w Ustrobnej koło Krosna a wychowywał w Bratkówce położonej na wysokim brzegu Wisłoka w parafii Odrzykoń.
Rodzice pieczętowali się herbem Biberstein pochodzącym od szwajcarskiego rycerza z XIV wieku, który brał udział w bitwie pod Płowcami w czasie wojny prowadzonej przez króla Władysława Łokietka z Krzyżakami i pozostał w Polsce.
Ojciec był szambelanem Leona XIII, doktorem praw, właścicielem ziemskim, posłem do parlamentu austriackiego, redaktorem dziennika „Ruch Katolicki” we Lwowie, z którym współpracował m.in. kanonizowany abp Józef Bilczewski a matka była organizatorką Sodalicji Mariańskiej Pań Ziemi Sanockiej, wydawczynią pism dla kobiet i dziewcząt wiejskich „Niewiasta katolicka” i „Gwiazdka”, organizatorką czytelni „Postęp”. Atmosfera domu rodzinnego, przykład zaangażowania rodziców w służbę Kościołowi, w pracę oświatową, w działalność społeczną ukształtowały jego charakter.
Stanisław uczył się w domu a potem w Kolegium Jezuitów w Chyrowie, gdzie też wstąpił do Sodalicji Mariańskiej. Rozpoczęte studia prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim przerwał wybuch I wojny światowej. Stanisław Starowieyski walczył jako żołnierz armii austriackiej najpierw na froncie wschodnim a potem we Włoszech. Po powrocie z Włoch jako oficer zaangażował się w tworzenie wojska polskiego i miał swój udział w odzyskaniu przez Polskę niepodległości po 123 latach niewoli, brał też udział w obronie Lwowa i Przemyśla przed Ukraińcami a potem w wojnie polsko-rosyjskiej 1920 roku.

Ślub St. Kostki Starowiejskiego

Został odznaczony przez gen. Władysława Sikorskiego orderem Virtuti Militari V klasy oraz Krzyżem Walecznych. W wolnej ojczyźnie w roku 1921 poślubił w Łabuniach koło Zamościa Marię Szeptycką. Była ona prawnuczką Aleksandra Fredy, a on prawnukiem rodzonej siostry komediopisarza. Stanisław z żoną zamieszkali w Łaszczowie w majątku teścia Aleksandra Marii Szeptyckiego. Łaszczów i majątek żony w Zimnie były w ruinie a małżonkowie mieszkali w pomieszczeniach dla służby. Stanisław okazał się wspaniałym gospodarzem. Wkrótce oba majątki (ok. 1000 ha) stały się wzorowymi gospodarstwami. Stanisław Starowieyski żył tak jak był wychowany: służąc Bogu, Ojczyźnie, rodzinie, sąsiadom. Codziennie z żoną uczestniczył we mszy św., pomagał jej w prowadzeniu kuchni dla ubogich, założeniu ochronki dla dzieci pracowników swoich majątków. Dobrze wynagradzał pracujących w majątkach, otaczał ich opieką zdrowotną wraz z rodzinami, odwiedzał najuboższych w ich domach, wspomagał duchowo i materialnie (zboże, drewno, pieniądze), wspierał materialnie uczące się dzieci i młodzież z biednych rodzin. Pomagał wszystkim: Ukraińcom, Żydom, Rusinom, Polakom.
Teść Stanisława Starowieyskiego przekazał pałac w Łabuniach w 1922 roku Siostrom Franciszkankom Misjonarkom Maryi. Tam oraz w swoim pałacu w Łaszczowie (przystosował parter na sale spotkań religijnych) Stanisław Starowieyski organizował rekolekcje dla ziemiaństwa, nauczycieli, młodzieży, inteligencji. Prowadzili je znani kaznodzieje jak: ks. Jan Piwowarczyk, dominikanin o. Jacek Woroniecki czy jezuita o. Jan Rostworowski. Zakładał Koła Inteligencji Katolickiej, i urządził w Łaszczowie Salę Teatralną dla Kółka Miłośników Sceny. Starał się jak najlepiej realizować papieskie zalecenia aby Kościół był wspierany przez katolików świeckich, którzy pod kierunkiem hierarchii kościelnej będą wprowadzali w życie indywidualne i zbiorowe wartości ewangeliczne i zasady nauki społecznej Kościoła.
Dzieci Stanisława Kostki Starowieyskiego wspominają, niezwykłą pobożność rodziców: codzienne msze, medytacje, długie modlitwy. Błogosławiony krzewił wśród ziemiaństwa idee Sodalicji Mariańskiej, organizował pielgrzymki. Ukoronowaniem tej pracy była ogólnopolska pielgrzymka ziemiaństwa na Jasną Górę w 1937 roku. Gdy na ziemiach polskich w 1930 roku rozpoczęła działalność Akcja Katolicka, włączył się w jej organizację i działalność na terenie diecezji lubelskiej. Wygłaszał referaty, organizował rekolekcje, pielgrzymki, zjazdy i szkolenia, był prezesem Diecezjalnego Instytutu Akcji Katolickiej w Lublinie. Na własny koszt zorganizował w 1938 roku wyjazd zarządu DIAK na Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny w Budapeszcie. Rok wcześniej wziął udział w Międzynarodowym Kongresie ku czci Chrystusa Króla w Poznaniu. Papież Pius XI za działalność katolicką i pracę w Akcji Katolickiej mianował go swoim tajnym szambelanem. W zachowanych notatkach można przeczytać: „Czegoż nie warto zrobić i poświęcić, by tyle dusz ginących ratować, o Panie Jezu! Choć sam godny potępienia, proszę Cię, Panie, za siebie i innych […]. Zmiłuj się, Panie, i mnie tonącemu pozwól innych z toni ratować”.

Ogród przy pałacu w Łabuniach

Ogród przy pałacu w Łabuniach

Wybuch II wojny światowej przerwał aktywną działalność Stanisława Starowieyskiego. Majątki zajęli Niemcy ale oddali je na mocy tajnych porozumień Rosjanom, którzy dokonali grabieży a Stanisława i jego brata Mariana aresztowali jako „krwiopijców” i wieźli na rozstrzelanie. Braciom udało się uciec. Wkrótce Marian Starowieyski (ojciec zmarłego w 2009 roku Franciszka Starowieyskiego malarza i ks. Marka Starowieyskiego znawcy chrześcijaństwa antycznego i patrologa) został ponownie aresztowany i wywieziony w głąb Rosji skąd już nie powrócił.
W wyniku kolejnych porozumień niemiecko-rosyjskich Lubelszczyzna i Zamojszczyzna (a więc i majątek Starowieyskich) zostały zajęte przez niemieckiego okupanta. 19 czerwca 1940 roku Gestapo aresztowało Stanisława Kostkę Starowieyskiego, jego teścia Aleksandra Marię Szeptyckiego oraz księdza Dominika Maja proboszcza z Łaszczowa. Przewieziono ich do wiezienia w Rotundzie w Zamościu gdzie zamęczono teścia Stanisława, a potem do więzienia na zamku w Lublinie, skąd zostali przewiezieni do obozu w Sachsenhausen a we wrześniu 1940 roku do obozu w Dachau. Jedynym powodem aresztowania i prześladowania w obozie było to, że Stanisław Starowieyski był ziemianinem i działaczem katolickim. Ksiądz D. Maj zaświadczał: „Swoją niezwykłą pogodą ducha i męstwem umacniał innych. Wokół niego skupiało się wszystko, co mogło uchronić od rozpaczy i podtrzymać siły. Był apostołem i w obozie. Iluż ludziom ułatwił spowiedź […]. I nie tylko był ośrodkiem samopomocy duchowej, ale wielu z nas zaświadczyć może, jak organizował i pomoc materialną, wielkodusznie dzieląc się z najbardziej potrzebującymi”. Nieludzkie warunki, ciężka praca, tortury spowodowały nawrót wojennej choroby – otwarły się żyły w nogach. W Wielki Piątek 1941 roku skatowany w szpitalu obozowym przez sadystycznego austriackiego kapo Jozefa Heidena, po spowiedzi u księdza Maja i Komunii św. zmarł w nocy z Wielkiej Soboty na Niedzielę Wielkanocną 13 kwietnia 1941 roku w wieku 46 lat.

St.Starowiejski-grob

Grób St. Kostki Starowiejskiego

Nawrócony dzięki Stanisławowi nauczyciel z Chełma, współwięzień Adam Sarbinowski wspomina ostatnie słowa błogosławionego „Już umieram, nie zobaczę swojej rodziny ani Ojczyzny na tym świecie. Jeśli wyjdziesz z obozu, odwiedź moją rodzinę w Łaszczowie i powiedz, żem zmarł w tym dniu świętym, w którym zmarł Chrystus…”. Ciało spalono w obozowym krematorium a urnę z prochami wysłano z obozu zwykłą pocztą do rodziny. Złożono ją na maleńkim cmentarzyku znajdującym się w parku przypałacowym w Łabuniach, w miejscu gdzie kończą się dawne parkowe aleje, gdzie mija się mogiłę powstańców z 1863 roku a park przechodzi w zdziczały las. Wśród drzew stoi drewniany krzyż otoczony wianuszkiem skromnych płyt grobowych członków rodu Szeptyckich. Wśród nich jest i płyta Błogosławionego Stanisława Kostki Starowieyskiego. Za tym kręgiem rodzinnej nekropolii znajdują się groby sióstr franciszkanek mieszkających od 1922 roku w pałacu Szeptyckich.
Błogosławiony Stanisław Kostka Starowieyski jest patronem ziemiaństwa i Akcji Katolickiej. Wspomnienie obchodzimy 13 kwietnia.

 

Pierwotnie tekst był opublikowany w miesięczniku „MIsericordia” Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim w marcu 2014 roku.

Zdjęcia pokazują współczesny widok pałacu i zabudowań gospodarczych w Łabuniach. Pałac został wybudowany przez Jana Jakuba Zamoyskiego w XVIII w a od 1901 roku był własnością, teścia błogosławionego Stanisława Kostki Starowieyskiego. Pałac został podarowany Siostrom Franciszkankom Misjonarkom Maryi, które do dziś prowadzą w nim Dom Rekolekcyjny. Zdjęcia pokazują pałac od frontu i od strony parku i ogrodu. Na skraju rozległego parku przypałacowego jest kurhan poległych w Powstaniu Styczniowym 1864-5 roku. Park przechodzi w las, gdzie wokół drewnianego krzyża koliście znajduje się niezwykle skromna nekropolia rodziny Szeptyckich. Wśród płyt i płyta nagrobna Stanisława Kostki Starowieyskiego. Na zewnątrz kręgu znajdują się groby sióstr franciszkanek. W gablocie można przeczytać życiorys błogosławionego i modlitwę za jego wstawiennictwem.

IMG_0225

IMG_0052(1)IMG_0083
IMG_0076IMG_0065
IMG_0059IMG_0064
IMG_0226IMG_0228 kurhan w Labuniach
IMG_0241 w kregu rodzinnym na cmentarzuIMG_0233 plyta nagrobna bl. St.Starowiejskiego
IMG_0230IMG_0231
IMG_0234IMG_0235
IMG_0236<IMG_0237
IMG_0238IMG_0239
IMG_0242
IMG_0243IMG_0244

IMG_0245

Święty papież Leon Wielki

„Sprawiedliwy jako lew śmiały, bez bojaźni będzie” (Przyp. 28,1)

LeonW

św. Leon Wielki papież

Imię Leon oznacza w języku greckim i łacińskim „lwa” i odpowiada zadaniom, z jakimi musiał się zmierzyć wybrany w 440 roku na papieża Leon. Kościół katolicki był w stanie chaosu, nękany i zagrożony licznymi herezjami. Rysowało się wciąż niebezpieczeństwo schizmy Kościoła Bizantyjskiego. Zagrożone było na koniec zachodnie chrześcijaństwo wskutek najazdów barbarzyńców w czasach wędrówki ludów. Trwał proces kształtowania się liturgii i dogmatyki.
Nowowybrany papież sprawował swój urząd przez 21 lat i dał się poznać, jako niestrudzony obrońca wiary, wytrwały kaznodzieja, kodyfikator, twórca chrystologii, teolog, budowniczy prestiżu i autorytetu Stolicy Piotrowej, ceniony dyplomata i negocjator.
Urodził się około 400 roku w Toskanii i otrzymał bardzo staranne wykształcenie. Był nieprzeciętnie zdolny. Postanowił poświęcić się Bogu i Kościołowi przyjmując świecenia diakonatu. Papież Celestyn I nadał mu godność archidiakona rzymskiego. Pełnił funkcję doradcy papieży Celestyna I i Sykstusa III. Cieszył się dużym autorytetem w Kościele. Z racji swoich zdolności dyplomatycznych i negocjacyjnych był wysyłany w różnych poufnych misjach. Był wysłany do św. Augustyna biskupa Hippony w północnej Afryce, kontaktował się listownie ze św. Cyrylem Aleksandryjskim. Właśnie w trakcie takiej misji do Galii, gdzie jako legat papieski łagodził spór miedzy rzymskimi wodzami: Aecjuszem i senatorem Albinusem, następuje śmierć w Rzymie papieża Sykstusa III i Leon zostaje zaocznie wybrany papieżem. Świadczy to o jego ogromnym autorytecie i mądrości. Po powrocie z misji otrzymał dopiero święcenia kapłańskie i biskupie i objął Stolicę Piotrową. Zmagał się z licznymi herezjami, które wstrząsały kościołem chrześcijańskim i wciąż groziły rozpadem. Ks. Stanisław Hołodom w opracowaniu dotyczącym św. Leona wymienił wszystkie herezje, które zwalczał papież.
„Papież zwalczał naukę manichejczyków (sekta religijna głosząca równorzędne istnienie i działanie w świecie potęgi dobra i zła, wędrówkę dusz, brak wolności woli, odgórne zdecydowanie o losie człowieka), pelagian (nazwa herezji – od mnicha angielskiego Pelagiusza, według którego o własnych siłach i bez Bożej łaski można dojść do doskonałości moralnej i osiągnąć zbawienie, bowiem człowiek przychodzi na świat bez skażenia grzechem pierworodnym), nestorian (patriarcha Konstantynopola Nestoriusz uważał, że w Chrystusie są dwie natury: Boska i ludzka, a także dwie osoby, odmawiał więc Maryi bycie Matką Boga, a tylko człowieka), monofizytów (przełożony klasztoru w Konstantynopolu Eutyches głosił, że w Chrystusie jest tylko jedna natura Boska)”.
Święty Leon zwołał w 451 roku sobór powszechny do Chalcedonu w Bitynii (dzisiejsza Turcja). Na tym soborze ojcowie Kościoła ułożyli wyznanie wiary zwane chalcedońskim. Papież skierował do obradujących list, w którym jasno tłumaczył, zgodnie z Bożym Objawieniem i Tradycją tajemnicę boskiej i ludzkiej natury w Osobie Jezusa Chrystusa. Zachowane dokumenty Soboru mówią, że po odczytaniu tego listu zebrani na Soborze zakrzyknęli jednym głosem „Oto wiara ojców, oto wiara Apostołów! Wierzymy w to wszystko! Niech będzie wyklęty, kto by wierzył inaczej! Piotr przemówił przez usta Leona!”. Sobór przyjął dogmat o istnieniu w jednej osobie Jezusa Chrystusa dwu natur: Boskiej i ludzkiej, obu niezmiennych i nierozdzielnych.
Papież umacniał wiarę, że kolejni papieże są następcami św. Piotra Apostoła a biskup Rzymu ma specjalny dar prymatu papieskiego.
Chcąc zapobiec odłączeniu się Kościoła Wschodniego ustanowił nuncjusza papieskiego w Konstantynopolu do kontaktów z cesarzem i duchowieństwem oraz wiernymi.
Papież pozostawił po sobie około 200 listów, traktaty religijne i 100 kazań wygłoszonych w Rzymie z różnych okazji (na Boże Narodzenie, Wielkanoc, Wniebowstąpienie Pańskie, w okresie Adwentu, Wielkiego Postu i inne). Najważniejsze listy św. Leona to List do Flawiana (patriarchy Konstantynopola), List do Teodozjusza, List do cesarza Leona i List do mnichów Palestyny. Wykładał wiedzę teologiczna jasno i zwięźle, był wspaniałym stylistą.

Kancelarią papieską kierował przyjaciel św. Augustyna Prosper z Akwitanii. Ściśle współpracował z papieżem redagując ważniejsze pisma.
Za czasów papieża św. Leona powstały pierwsze redakcje zbiorów oficjalnych modlitw liturgicznych w języku łacińskim.
Papież podejmował interwencje w sprawach kościelnych w Hiszpanii, Galii, północnej Afryce i na Bliskim Wschodzie. Święty był nie tylko obrońcą wiary, ale i obrońcą ludu Italii w czasie barbarzyńskich najazdów.
negocjacjeLeonaWNa fresku namalowanym przez Rafaela widzimy papieża rozmawiającego z wodzem Hunów Attylą, który najechał Italię w 452 roku. Papież negocjując w okolicach Mantui z najeźdźcą skłonił go do odwrotu i zaniechania podboju Półwyspu Apenińskiego. Attyla wycofał się po wzięciu okupu na tereny Panonii (obecnie Węgry), gdzie wkrótce zmarł. Legenda głosi, że przestraszył się dwóch białych postaci z ognistymi mieczami stojących za papieżem (św. Piotra i św. Pawła). Kilka lat później papież stanął przed kolejnym barbarzyńskim najeźdźcą – wodzem Wandalów królem Genzerykiem. Uratował Rzym przed rzezią, choć nie przed grabieżą i niszczeniem kościołów.
Święty Leon otrzymał w uznaniu swoich zasług przydomek Wielki. Zmarł 10 listopada 461 roku i jako pierwszy papież został pochowany w portyku bazyliki św. Piotra, blisko grobu św. Piotra Apostoła.
W roku 1754 Benedykt XIV ogłosił go doktorem Kościoła. Jest patronem muzyków i śpiewaków.
W ikonografii św. Leon Wielki przedstawiany jest w szatach papieskich i w tiarze, czasami w szatach liturgicznych rytu wschodniego lub jako papież piszący. Jego atrybutami są: księga Ewangelii, kielich oraz orszak z półksiężycem, któremu zastępuje drogę. Czasami na jego obrazach umieszcza się smoka dla przypomnienia spotkania papieża z wodzem Hunów Attylą. Po śmierci doznawał wielkiej czci wiernych, którzy pielgrzymowali do jego grobu. Przez wieki dzień wspomnienia św. Leona obchodzono 11 kwietnia dla uczczenia pierwszego przeniesienia jego relikwii. Według nowego kalendarza Kościół przypomina postać wielkiego papieża 10 listopada. Papież Benedykt XVI podczas katechezy poświeconej świętemu powiedział: „Leon Wielki nauczył swoich wiernych – a słowa jego aktualne są dziś także dla nas – że liturgia chrześcijańska nie jest wspomnieniem minionych zdarzeń, lecz uobecnieniem niewidzialnej rzeczywistości, która dokonuje się w życiu każdego z nas”.
W Polsce są dwie parafie, których patronem jest św. Leon Wielki: Parafia Św. Leona w Gołdapi i Parafia Św. Leona Wielkiego w Wejherowie.

 

Pierwotnie tekst ukazał się w miesięczniku „Misericordia” Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim w KWIETNIU 2014 roku.

Zakazana spowiedź furtkowa

Tak zwana spowiedź furtkowa może prowadzić do poważnej szkody psychicznej i duchowej penitenta – napisali członkowie Komisji Wydziału Teologicznego KUL. O jakie dokładnie niebezpieczeństwa chodzi? Publikujemy cały dokument wydany przez Komisję.

 

 

  1. W ostatnim czasie jesteśmy świadkami pojawienia się nowej formy sprawowania sakramentu pokuty w postaci tzw. spowiedzi furtkowej. Jej geneza nie jest do końca jasna. Zwykle wskazuje się na założony w 2006 r. Krąg Miłosierdzia Kapłanów, skupiający księży żyjących charyzmatem Wspólnoty Sióstr Służebnic Bożego Miłosierdzia w Rybnie koło Sochaczewa. Jak dotąd nie ma też jasno sprecyzowanej definicji „spowiedzi furtkowej”. Już sama nazwa jest niejasna i tajemnicza. Niektórzy mówią tu o spowiedzi generalnej połączonej z modlitwą o uwolnienie. Takie określenie jest jednak mylące i może wprowadzać w błąd. Jak wynika z dostarczonych komisji materiałów, istota tej spowiedzi polega na zamykaniu „furtek” (stąd nazwa „furtkowa”), które grzech (osobisty lub „pokoleniowy”) otwarł przed szatanem, dając mu w ten sposób pewną władzę nad człowiekiem. Cechą charakterystyczną „spowiedzi furtkowej” jest wysoce rozbudowany, aczkolwiek ograniczony do pierwszego przykazania Dekalogu (stąd nie jest to spowiedź generalna) rachunek sumienia oraz modlitwa o uwolnienie, czasem przybierająca formę uroczystego egzorcyzmu. Tego rodzaju praktyka domaga się pogłębionej refleksji oraz oceny teologicznej i pastoralnej.

 

  1. Różne opisy „spowiedzi furtkowej” sugerują, że mamy tu do czynienia z pewnego rodzaju synkretyzmem, polegającym na łączeniu sakramentu pokuty z elementami psychoterapii i egzorcyzmu. Te trzy elementy należy wyraźnie od siebie oddzielić, gdyż stanowią one trzy różne płaszczyzny niesienia pomocy człowiekowi. Ich przekraczanie jest w większości przypadków przekraczaniem granic własnych kompetencji, co może prowadzić do poważnej szkody psychicznej i duchowej penitenta. W tym aspekcie „spowiedź furtkowa” jawi się jako prawdziwe zagrożenie duchowe. Trzeba ponadto zauważyć, że przyzwolenie na wprowadzenie nowej formy sakramentu pokuty, i to bez zgody kompetentnych władz kościelnych (!), może uruchomić lawinę kolejnych pomysłów na „ulepszanie” tego sakramentu. Przykładem tego może być praktykowana już spowiedź połączoną z uzdrawianiem obrazu ojca. Taka sytuacja grozi chaosem, a ostatecznie rozbiciem jednego Sakramentu Pokuty i Pojednania. W pogoni za nadzwyczajnością wierni mogą nie chcieć „zwykłej” spowiedzi jako w ich przekonaniu bezwartościowej. Grozi to pojawieniem się księży-specjalistów, namaszczonych lub samozwańczych „guru”, dysponujących monopolem na sprawowanie takiej czy innej formy sakramentu pokuty.

 

  1. Istotną kwestią w praktykowaniu tzw. spowiedzi furtkowej jest badanie poprzez bardzo obszerny zestaw pytań, aż na trzech poziomach (penitent, rodzina, przodkowie), czy w przeszłości popełnione grzechy nie są nadal otwartymi „furtkami” dla złego dycha, które należy zamknąć. W takim rozumowaniu sugeruje się, że potomstwo ponosi konsekwencje za grzechy przodków, co byłoby nawiązaniem do przekonania Starego Testamentu o odpowiedzialności zbiorowej. Potwierdza go powiedzenie w formie przysłowia: „Ojcowie jedli zielone winogrona, a zęby ścierpły synom” (Jr 31,29; Ez 18,2). Cytujący go prorocy Jeremiasz i Ezechiel jednomyślnie twierdzą, że zasada odpowiedzialności zbiorowej jest jednak błędna i nie należy się nią posługiwać (Jr 31,30; Ez 18,3-4). Nikt nie ponosi odpowiedzialności za winy przodków. Wprawdzie historia ludzi, całego narodu, jest historią grzechu, ale o śmierci czy życiu duchowym rozstrzyga postawa każdego człowieka w danej sytuacji (por. Pwt 24,16). W duchu odpowiedzialności indywidualnej każdy osobiście odpowiada za swoje postępowanie przed Bogiem. W całej pełni potwierdza to Nowy Testament, w którym nie spotykamy się z jakimś przypadkiem odwoływania się do grzesznej przeszłości przodków, aby w ten sposób uzasadnić aktualną obecność demonicznych związań.

 

  1. Poważnym nadużyciem jest wprowadzanie w ryt sakramentu pokuty modlitwy o uwolnienie, której tekst przyjmuje czasem formę uroczystego egzorcyzmu. Dodatkowa modlitwa o uwolnienie podważa skuteczność wcześniej udzielonego sakramentalnego rozgrzeszenia. Należy pamiętać, że sama spowiedź jest już egzorcyzmem, a uwolnienie od winy jest owocem doświadczenia absolutnego usprawiedliwienia, jakie otrzymuje się w rozgrzeszeniu. To samo dotyczy innych elementów „spowiedzi furtkowej”, których nie przewidują Obrzędy pokuty. Trzeba stanowczo podkreślić, że sakramenty są dobrem Kościoła i żaden kapłan nie ma prawa samowolnego wprowadzania nowych elementów do rytu sakramentalnego ustalonego przez kompetentną władzę kościelną. Wszelkie innowacje w tym zakresie, czynione bez wiedzy i zgody odpowiednich instancji, są nadużyciem.

 

  1. Groźne jest również szukanie nowych spowiedników, by zlokalizować „furtkę” i ją zamknąć ostatecznie. Wiąże się z tym wielokrotne powtarzanie tej samej spowiedzi aż do skutku. Tego rodzaju praktyka może doprowadzić do skrupułów oraz osłabienia wiary w nieograniczoną moc Bożego miłosierdzia. Ponadto zakłada ona, że jakiś grzech niewyznany bez winy penitenta (np. wskutek zapomnienia) pozostaje nieodpuszczony i nadal może stanowić „furtkę” dla złego ducha. Jest to niezgodne z nauką Kościoła, wedle której do ważności spowiedzi wymagana jest zawsze i koniecznie zupełność formalna wyznania grzechów, niekoniecznie zaś materialna.

 

  1. Nieuzasadnione jest także przekonanie, że tylko określone wykroczenia otwierają „furtkę” dla złego ducha. W konsekwencji rachunek sumienia w „spowiedzi furtkowej” ogranicza się do jednego (zwykle pierwszego) przykazania, co poważnie narusza integralność tego sakramentu. Do tego dochodzi spowiadanie się z cudzych grzechów (tzw. grzechów pokoleniowych). Kościół nie zna takiej praktyki. Wręcz przeciwnie, zgodnie z nauczaniem kościelnym wszystkie przykazania Dekalogu stanowią integralną całość, w związku z czym przekroczenie jednego z nich jest także naruszeniem pozostałych (por. Jk 2,10-11; KKK 2069). Katechizm Kościoła Katolickiego idąc za Soborem Trydenckim stwierdza wyraźnie, że podczas spowiedzi winno się wyznać wszystkie grzechy śmiertelne, „chociaż byłyby najbardziej skryte i popełnione przeciw dwu ostatnim przykazaniom Dekalogu, ponieważ niekiedy ciężej one ranią duszę i są bardziej niebezpieczne niż te popełnione jawnie” (KKK 1456).

 

  1. Zastrzeżenia budzi również sposób, w jaki przy okazji „spowiedzi furtkowej” przeprowadzany jest rachunek sumienia. Spowiednik nie może zapominać, że podstawą sakramentu pokuty jest wolność penitenta i świadomość jego sumienia. Przygotowując się do spowiedzi, penitent sam powinien dokonać aktu samooceny, a następnie wyrazić żal za swoje grzechy i postanowienie poprawy. Spowiednik nie może więc zastępować go w szukaniu prawdy o własnym życiu. Robienie z penitentem monstrualnie rozbudowanego rachunku sumienia, i to wyłącznie pod kątem grzechów, które miałyby otworzyć „furtki” dla szatana, jest koncentrowaniem się na nim jako głównym sprawcy zła, a nie na pełnej prawdzie o człowieku. Sama spowiedź to nie pora na robienie rachunku sumienia z penitentem. Dodatkowe pytania mają służyć między innymi uściśleniu materii grzechu, wyjaśnieniu kwestii wątpliwych, niejasno czy zdawkowo sformułowanych. Nie należy więc w trakcie spowiedzi czynić notatek (np. dotyczących grzechów, nazw demonów itp.), zagrażających naruszeniem tajemnicy spowiedzi.

 

  1. Miejscem uwrażliwiania wiernych na różnego rodzaju zagrożenia duchowe jest szeroko rozumiane nauczanie kościelne. Dobrym miejscem ku temu jest wspólnotowe słuchanie słowa Bożego w obrzędzie pojednania wielu penitentów z indywidualną spowiedzią czy też nabożeństwa pokutne w ramach dalszego przygotowania wiernych do sakramentu pojednania. Przed indywidualną spowiedzią, w homilii lub kierowanym przez celebransa rachunku sumienia, jest stosowny moment, by uwrażliwiać wiernych na niebezpieczeństwa różnych zniewoleń. Wierni świadomi owych zagrożeń, pouczeni jak przygotowywać się do spowiedzi i w jaki sposób wyznawać grzechy, będą się dobrze i owocnie spowiadać.

 

  1. W przypadku spraw trudnych i patologicznych ich rozwiązanie nie jest możliwe w konfesjonale. Istnieją też problemy życiowe, które nadają się na dłuższą rozmowę poza konfesjonałem, czy może wymagałyby kierownictwa duchowego. W samej spowiedzi zamiast tracić czas na szukanie szatańskich „furtek” należy otwierać wiernych na słowo Boże, na zaufanie w moc Bożej łaski, na przemianę w myśleniu, by żyć Ewangelią w realiach swego życia i powołania. W takiej perspektywie „spowiedź furtkowa” jawi się nawet jako szatańska prowokacja. Sakrament pokuty zamiast stać się miejscem spotkania człowieka z miłosierną miłością Boga, która uzdrawia i leczy, staje się napawającą lękiem konfrontacją z siłami zła. Dlatego zamiast zamykać „furtki” przed szatanem, należy jeszcze bardziej otwierać penitenta na Chrystusa, a w Nim na nowość życia chrześcijańskiego, by trwało w nim „nasienie Boże” (słowo Boże, łaska, Duch Święty), bo tylko taki człowiek nie może grzeszyć (por. 1 J 3,9).

 

  1. „Spowiedź furtkowa” budzi również szereg zastrzeżeń o charakterze dogmatycznym i religiologicznym. Z punktu widzenia duszpasterskiego warto zapytać, na czym polega jej „sukces”? Dlaczego wierni chcą się w ten sposób spowiadać? Wydaje się, iż głównym motywem jest tutaj doświadczenie zniewolenia jakimś konkretnym złem. Człowiek ma poczucie, że nie panuje nad swoim życiem; wydaje mu się, że jakaś mroczna siła trzyma go na uwięzi i ściąga w dół. W takiej perspektywie „spowiedź furtkowa” jawi się jako konkretna oferta wyzwolenia. Trzeba jednak zauważyć, iż źródła zniewolenia człowieka mogą być bardzo różne. Niekoniecznie mają one charakter demoniczny, o czym zdają się zapominać zwolennicy „spowiedzi furtkowej”. Zgodnie ze świadectwem biblijnym, pierwszym i podstawowym źródłem zniewolenia jest grzech (hamartía). Nie jest on tylko aktem nieposłuszeństwa względem Boga, ale także mocą, która bierze człowieka w niewolę i nim zawłada: „każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu” (J 8,34; por Ga 4,3). Tej zniewalającej mocy grzechu nie należy identyfikować z mocą złego ducha. Biblia ukazuje wprawdzie związek między nim a grzechem, jednak nie ma on charakteru koniecznościowego (jeśli w rycie chrzcielnym jest mowa o szatanie, „który jest głównym sprawcą grzechu”, to sformułowanie to odnosi się do faktycznego porządku zbawienia). Człowiek mógł był zgrzeszyć także bez pomocy szatana. Właściwe źródło grzechu nie leży więc poza człowiekiem, ale w nim samym. Jest nim wolność – jedyna „furtka”, przez którą zło ma do niego przystęp: „[…] grzech leży u wrót i czyha na ciebie, a przecież ty masz nad nim panować” (Rdz 4,7). Błędne jest zatem nazywanie grzechu „furtką”, przez która szatan niepostrzeżenie wkrada się w życie człowieka i staje się jego cichym reżyserem. Wizja taka może stać się niebezpieczną strategią spychania winy na innych, a nawet postrzegania siebie w kategoriach ofiary: „Wąż mnie zwiódł i zjadłam” (Rdz 3,23). W konsekwencji demonizowanie rzeczywistości może prowadzić do wymawiania się od odpowiedzialności za zło, u którego początku stoją nasze osobiste decyzje i czyny. W Sakramencie Pokuty i Pojednania człowiek otrzymuje szansę stanięcia w prawdzie i doświadczenia wyzwalającej mocy Bożego miłosierdzia. Wciąż jednak pozostaje w nim „zarzewie grzechu” (fomes peccati), które Sobór Trydencki nazywa także „pożądliwością” (concupiscentia). Określenia te wskazują na pewną skłonność ludzkiej woli do zła. Jest ona skutkiem grzechu pierworodnego i pozostaje także w człowieku usprawiedliwionym przez Chrystusa – a więc po chrzcie świętym. Do tego dochodzą różne skłonności naturalne, których źródła tkwią w konkretnych uwarunkowaniach biologicznych, społecznych i kulturowych. Swoją rolę mogą odgrywać także różnego rodzaju zranienia w sferze psychicznej i duchowej, sięgające nieraz głębokich pokładów ludzkiej osobowości. W takiej perspektywie staje się jasne, że sakramentu pokuty nie można traktować w sposób magiczny. Uzdrowienie/wyzwolenie, które rzeczywiście się w nim dokonuje, jest procesem, gdyż ma ono zawsze na uwadze ludzką wolność i respektuje całą złożoną strukturę ludzkiej osoby. Niestety, przy okazji „spowiedzi furtkowej” element ten niemal wcale nie dochodzi do głosu. W konsekwencji zachodzi niebezpieczeństwo składania penitentowi nierealnych obietnic, których niespełnienie spotęguje w nim tylko poczucie rozczarowania i frustracji. W życiu duchowym nie ma automatyzmu. Nie można w jednym momencie przekreślić dwudziestu lat życia w nałogu lub zmagania się z jakimś bolesnym problemem i zacząć wszystko od nowa. Nie taka jest biblijna wizja człowieka i zbawienia. Łaska Boża nie jest jakimś „dobrym fatum”, które niejako za plecami człowieka wszystko prowadzi ku dobremu. Gratia supponit naturam. Bóg nie łamie natury, ale respektuje prawa, które sam jej nadał.

 

  1. W ostatnim czasie spotykamy się z przesadnym podkreślaniem roli szatana w życiu jednostek i całych społeczności. Mówi się nawet o „złu pokoleniowym”, którego destruktywna moc może przetrwać nawet wody chrztu świętego. Nietrudno dostrzec w tym pewne tendencje dualistyczne, które nie znajdują żadnego uzasadnienia w chrześcijańskiej wizji Boga, świata i człowieka. Kościół od samego początku głosił, że całe stworzenie jest dobre, gdyż ma swoje źródło w Bogu, który jest dobrem absolutnym (por. Rdz 1,18; Mdr 1,14; Dz 11,5-10). Nie ma zatem jakiejś złej energii (duchowej lub materialnej), która przenikałaby rzeczywistość, i którą można by wykorzystać w dobrym bądź złym celu (np. przy pomocy magicznych zaklęć, radiestezji itd.). Także szatan jest ontologicznie dobry, a zło, które czyni, wynika z wolności jego decyzji. Zło jest brakiem należnego dobra (privatio boni), w związku z czym nie może być ani bytem substancjalnym, ani żadnym pozytywnym stanem rzeczy (wszystko co jest, jest dobre: ens et bonum convertuntur). W przeciwnym razie należałoby przyjąć istnienie dwóch pryncypiów, będących źródłem dobra i zła, co jednak pozostaje w głębokiej sprzeczności z chrześcijańską nauką o stworzeniu. Jeśli mówi się czasem o „złu metafizycznym” (Leibniz), to akcentuje się jedynie egzystencjalną i istotową ograniczoność bytu na tle bytu absolutnego. Teologia chrześcijańska nie wyklucza wprawdzie działań szatańskich i demonicznych, jednak ich nie eksponuje. Chrześcijanin żyje świadomością, że Chrystus pokonał moce szatańskie, i że to Jego zwycięstwo ma charakter ostateczny i nieodwołalny (por. J 12,31; Ef 1,20-22; Kol 2,15; Ap 12,9). Szatan w żadnym wypadku nie jest równym przeciwnikiem Boga. Nie przysługuje mu też żadna władza nad człowiekiem. Dzięki zwycięstwu Chrystusa na krzyżu człowiek odzyskał utraconą wolność i może stać się uczestnikiem królestwa Bożego. To wyzwolenie człowieka jest wyzwoleniem „od”, a jednocześnie wyzwoleniem „ku”; wyzwoleniem, umożliwiającym podejmowanie czynów prowadzących do zbawczego zjednoczenia z Bogiem i ukazujących w świecie Chrystusowe zwycięstwo na krzyżu. W kontekście „spowiedzi furtkowej” oznacza to: samo zamykanie „furtek” nie wystarczy; o wiele bardziej trzeba otwierać człowieka na Boga i Jego zbawcze słowo (por. Mt 12,43-45; Łk 11,24-26).

 

  1. Charakterystyczne dla zwolenników „spowiedzi furtkowej” demonizowanie rzeczywistości wiąże się ze zdecydowanie negatywną oceną religii niechrześcijańskich, zwłaszcza religii Wschodu. Należy stanowczo stwierdzić, iż nie jest to stanowisko Kościoła katolickiego. Sobór Watykański II stwierdza wyraźnie: „Kościół katolicki nic nie odrzuca z tego, co w religiach owych prawdziwe jest i święte. Ze szczerym szacunkiem odnosi się do owych sposobów działania i życia, do owych nakazów i doktryn, które chociaż w wielu wypadkach różnią się od zasad przez niego wyznawanych i głoszonych, nierzadko odbijają promień owej Prawdy, która oświeca wszystkich ludzi” (DRN 2).

 

  1. Mając na uwadze wszystkie poczynione uwagi, postuluje się, by władza kościelna oficjalnie zakazała praktyki tzw. spowiedzi furtkowej. Jej potrzebę dobrze spełnia wypróbowana i przyjęta w Kościele praktyka spowiedzi generalnej, którą dla uniknięcia nieporozumień należy nazywać „generalną”, a nie „furtkową” czy jakąkolwiek inną. Warto również zachęcać wiernych do korzystania z kierownictwa duchowego oraz różnego rodzaju rekolekcji. Tam, gdzie zachodzi uzasadniona konieczność, należy zachęcać do skorzystania z pomocy psychoterapeuty lub diecezjalnego egzorcysty.

 

Lublin, 28.01.2015 r.

 

http://www.pch24.pl/spowiedz-furtkowa-to-zagrozenie-duchowe-,34648,i.html

 

decyzja-KEP

Rzadko do tej pory zgadzałem się ze stanowiskiem KUL zwłaszcza w sprawach duchowych. Tu jasne i jednoznaczne – co prawda punkt 12 jest dyskusyjny, w nawiązaniu do dogmatu poza Kościołem nie ma zbawienia obowiązującego każdego katolika, również teologów.

Natomiast cieszę się, że Konferencja Episkopatu Polski podjęła taką decyzję.

 

 

 

Św. Józef – opiekun Boga

Z kart Ewangelii niewiele dowiadujemy się na temat św. Józefa. Jemu samemu poświęcono zaledwie 26 wierszy w Piśmie Świętym. Wiele informacji o nim przekazanych jest przez Tradycję. Wiadomo, że był z rodu Dawida. Różnice w rodowodzie podawanym u św. Mateusza i św. Łukasza większość badaczy tłumaczy tym, że św. Józef był rzeczywistym synem Jakuba potomka Salomona, a legalnym synem Helego potomka Natana.
Pomimo pochodzenia z królewskiego rodu żył skromnie i zarabiał na życie pracą fizyczną jako cieśla. To Bóg wybrał go na męża dla Dziewicy. Wszyscy niezamężni mężczyźni z rodu Dawida mieli w oznaczonym dniu złożyć w świątyni laski.

sw.Jozef-2Tylko laska Józefa zakwitła i na niej usiadła gołębica symbolizująca Ducha Świętego. Z przekazów Tradycji Józef jak i Maryja złożyli śluby czystości i przyszłość swoją zgodnie widzieli jako białe małżeństwo. Ogromnym ciosem i tragedią dla Józefa było odkrycie, że jego żona, tak cnotliwa, pełna miłości, dobroci i bez skazy jest w stanie błogosławionym. Było to dla niego tak niezrozumiałe i trudne, że postanowił opuścić Maryję by w samotności poświęcić się Bogu. „Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie” (Mt 1,19). Powstrzymuje go interwencja we śnie anioła, który wyjawia mu tajemnicę poczęcia Zbawiciela.
Święty Józef przyjmuje i w pełni akceptuje misję jaką mu powierza Bóg. Jego postawa pełna jest ufności i wiary. Przed samym rozwiązaniem Maryi przychodzi nakaz udania się do miejsca rodowego. Związane to było ze spisem ludności Imperium Rzymskiego i koniecznością zapisania się w księgach rodowych. Dla Józefa i Maryi oznaczało to podróż z Nazaretu do Betlejem czyli przebycie pieszo ok. 150 km. W ówczesnych czasach dystans taki pokonywało się w czasie 10 dni. Św. Józef jako opiekun Maryi oraz mającego się narodzić dziecka jest odpowiedzialny za nich. Niemożliwe jest znalezienie noclegu i w ostateczności godzą się na zatrzymanie w stajni. Mimo tych trudności, Józef nie traci zaufania do Boga i Jego poleceń.
Pojawiają się kolejne znaki potwierdzające wyjątkowość misji narodzonego w Betlejem Syna– pokłon pasterzy oraz przybycie mędrców przedstawianych jako Trzej Królowie. To stanowi kolejny dowód dla Józefa, że inni ludzie też posiadają wiedzę o Dziecku i jego przyszłym królestwie.
Dzięki zaufaniu Bogu unika Józef ze swoją rodziną tragedii – zazdrosny o władzę Herod pragnie pozbyć się przyszłego króla żydowskiego. „Oto anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: «Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić». On wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu” (Mt 2,13-14).
Czytając powyższy fragment nie zawsze uświadamiamy sobie co to oznaczało w praktyce. Wstać i z noworodkiem oraz żoną wyemigrować do Egiptu przemierzając ok. 600 km pieszo. Każdy z nas potrzebuje spakować się, zrobić zaopatrzenie w żywność i wodę, przemyśleć trasę podróży. Św. Józef musi natychmiast uciekać z Maryją i Nowonarodzonym pod osłoną nocy. Gotowość do spełnienia woli Boga dodaje mu sił i nie wywołuje strachu przed nieznaną drogą.
Według opisów wędrówki Świętej Rodziny po Egipcie Teofila Patriarchy Aleksandryjskiego z IV wieku przemierzyli oni łącznie trasę ok. 2 tys. km w okresie 3 lat.

sw.Jozef-3Nie jest wykluczone, że przemieszczanie się po dalekim Egipcie było związane z ukrywaniem się przed wysłannikami Heroda.
Po śmierci Heroda Józef zostaje poinformowany we śnie przez anioła, że może wracać do ziemi izraelskiej. Z niezachwiana ufnością Józef zostawił wszystko i wyruszył z rodziną w drogę powrotną.
Kierując się wskazówkami anioła Święta Rodzina osiedla się w Nazarecie.
Ostatni raz św. Józef jest wspomniany w Nowym Testamencie w momencie odnalezienia dwunastoletniego Jezusa w świątyni.
Przez następne lata Jezus żył, mieszkał i pracował z rodziną w Nazarecie. Uczył się zawodu ciesielskiego od Józefa i był posłuszny rodzicom. W chwili rozpoczęcia publicznej działalności przez Jezusa, jego ziemski opiekun najprawdopodobniej już nie żył. Jego śmierć i pogrzeb były wyjątkowe ze względu na obecność przy nim Jezusa Chrystusa i Najświętszej Maryi Panny. Każdy katolik pragnąłby mieć te Osoby przy swojej śmierci.
Św. Józef jest patronem rodziny. Wybrany został na opiekuna Maryi oraz Jezusa na ziemi. Daje nam przykład jaki powinien być ojciec, jakie ma posiadać cechy, czym ma się kierować w życiu. Ojcowie Kościoła i pisarze zaznaczają niezwykłość cnót św. Józefa gdyż zadania mu powierzone wymagały całkowitego zawierzenia Bogu. Zapewne z tego powodu jest on również patronem dobrej śmierci.
Święty Józef jest patronem czystości gdyż sam żył w czystości i miał pod swoją opieką dziewictwo Najświętszej Maryi Panny. Jest patronem i obrońcą dziewic.
8 grudnia 1870 roku św. Józef został ogłoszony patronem Kościoła Powszechnego. Jako opiekun młodocianego Jezusa w jego ziemskim życiu wydaje się być przeznaczonym do opieki nad Mistycznym Ciałem. Tak jak dbał o rozwój Dziecka, o jego potrzeby i chronił Je, tak proszony jest o opiekę nad Ciałem Kościoła czyli jego wiernymi.
Święty Józef patronuje wielu świątyniom, parafiom, krajom, miastom i diecezjom. W Polsce jest patronem Krakowa, Kalisza, Swarzędza oraz diecezji kujawsko-kaliskiej. W Kaliszu znajduje się narodowe sanktuarium św. Józefa. W roku 1670 za sprawą św. Józefa został tu uleczony chłop, mieszkaniec wsi Szulec. W ramach wdzięczności ufundował on obraz Świętej Rodziny umieszczony dziś w kaliskiej bazylice kolegiackiej Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.
Kult świętego Józefa wzmaga się z każdym rokiem a uczelnie rozwijają naukę zwaną józefologią.
W ikonografii przedstawiany jest z narzędziami ciesielskimi lub lilią – symbolem czystości a jego święto obchodzimy 19 marca.

 

PIERWOTNIE TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W MARCU 2014 ROKU.

Różne oblicza postu

Przeczytałam: „Odnowa w dwa dni-Poświęć weekend na specjalną dietę, która sprawi, że zyskasz lekkość, dobry humor i poczujesz przypływ energii”.post

Zabrzmiało jak najlepsza rada oddanej przyjaciółki, jak przykazanie czy cudowna recepta.
Próbuję wybrać coś dla siebie z tej oferty: Dieta Diamondów, Dieta Montignaca, Dieta France Aubry – francuska wersja głodu, Dieta optymalna (dr Kwaśniewskiego), Dieta zgodna z grupą krwi, Dieta Atkinsa czyli tłuszczem w tłuszcz itd. Trudno się zdecydować. Szukam dalej niestrudzenie czegoś wyjątkowego dla siebie. Trafiam na przepis pod przyciągającym tytułem: „Jak być szczupłym bez wysiłku?”.
I od razu pojawia się odpowiedź w punktach: Nie stosować diet, pilnować wagi, nie rozwiązywać problemów przy pomocy jedzenia, przestawać jeść, gdy czujemy się najedzeni, jeść śniadanie, nie opuszczać posiłków.
Tyle energii poświęciłam na poszukiwania, a tu całkiem zwyczajne rady, sugerujące jak powinna wyglądać codzienność.
To było impulsem do głębszych rozważań. Zaczął się okres Wielkiego Postu i myśl poszybowała w tym kierunku.
Dla uporządkowania wiedzy sprawdzam zasady obowiązujące katolików:

Post w Kościele katolickim

W Piśmie Świętym na określenie postu występują dwa hebrajskie słowa: ’anah’ oznaczające „bycie nisko, uniżenie się, upokorzenie” oraz ’tsuwm’ oznaczające „ustanie cielesnych funkcji”, czyli np. zanik przyjmowania pokarmu.
W Starym Testamencie post opisywany jest w kontekście narodowych nieszczęść, np. wojny, suszy, epidemii, plagi szarańczy itd. Podjęcie postu oznaczało zwrócenie się do Boga w postawie całkowitego zaufania przed podjęciem jakiegoś trudnego zadania lub żeby uprosić dla siebie przebaczenie jakiegoś grzechu, oddalić od siebie jakąś klęskę czy przygotować się na spotkanie z Bogiem. Prorocy Starego Testamentu traktowali post jako łaskę i łączyli go zawsze z modlitwą i uczynkami miłosiernymi.
W Nowym Testamencie post jest rozumiany jako otwarcie się na działanie Boga w naszym życiu, zaproszenie Go do siebie, zaakceptowanie Jego woli w naszym postępowaniu.

Post reguluje Prawo Kanoniczne w kanonach 1249 — 1253 i określa jako formę pokutną.

W praktyce wyróżnia się trzy główne rodzaje postów:

  1. Post ścisły – obowiązuje w całym Kościele katolickim w Środę Popielcową oraz w Wielki Piątek. Polega na powstrzymaniu się od spożywania mięsa i ograniczeniu posiłków. Obowiązuje wszystkich pełnoletnich do ukończenia 60 roku życia. Konferencje Episkopatu i ordynariusze mają prawo przez własne zarządzenia określać szczegóły zachowania postu. W Polsce post ścisły oznacza spożycie w ciągu dnia wyłącznie jednego posiłku do syta i dwóch niepełnych.
  2. Wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych – polega na powstrzymaniu się od spożycia pokarmów mięsnych w każdy piątek roku liturgicznego z wyjątkiem uroczystości, czyli dni liturgicznych najwyższej rangi, dla wszystkich w wieku powyżej 14 roku życia do końca życia. Z przestrzegania postu zwolnione są osoby chore oraz te, które nie mają możliwości wyboru pokarmu (dotyczy punktów zbiorowego żywienia), bądź odbywają podróż. Wyjątek ten nie dotyczy postu ilościowego w Środę Popielcową i Wielki Piątek. W szczególnych przypadkach, ze słusznych powodów, dyspensy od zachowania postu może udzielić proboszcz własny bądź miejsca poszczególnym wiernym, rodzinom lub grupom wiernych, nakładając wówczas formę zadośćuczynienia do wypełnienia przez wiernych, np. jałmużnę albo modlitwę w intencjach Kościoła.
  3. Post Eucharystyczny – powstrzymanie się od spożycia pokarmów na godzinę przed przyjęciem Komunii Świętej. Obowiązuje wszystkich przystępujących do Komunii świętej, z wyjątkiem chorych i ich opiekunów oraz kapłanów, którzy celebrują lub koncelebrują Mszę po raz kolejny w danym dniu.

Postem nazywa się również dobrowolnie podejmowane przez wiernych postanowienia odmawiania sobie określonych przyjemności, czy też pewnych rodzajów jedzenia albo ograniczania jego ilości.

popiolPrzestrzeganie powyższych zasad jest obowiązkiem każdego katolika. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby ukształtować nasze cotygodniowe menu zgodnie z zapisami postu jakościowego opisanymi w punkcie drugim, wzbogacić go dobrowolnymi postanowieniami i mamy dietę, która zdyscyplinuje nasze odżywianie i z pewnością zbuduje też naszą duszę.
Zastanawiałam się, dlaczego człowiek tak chętnie poddaje się różnym rodzajom diet, cierpi przeróżne wyrzeczenia licząc na piękny wygląd, większe powodzenie, dbając o rzeczy przemijające, nie najważniejsze w życiu. Dlaczego unikamy dbania o duchową stronę naszej osoby, nie zależy nam na naszym wszechstronnym rozwoju, nie myślimy o spotkaniu z Bogiem.
Jakiś czas temu moje zdziwienie i zdumienie wywołała informacja przeczytana na jednym z portali, że internetowa strona klubowa wyrzuciła ze swojego grona około 5 tysięcy członków (z tego 510 osób z Polski) za to, że przybrali na wadze w sezonie świątecznym. Ludzie ci, aby wrócić do społeczności „pięknych ludzi” musieli publicznie przejść po raz kolejny fazę akceptacji przez pozostałych członów wspomnianego klubu. Pomyślałam o upokorzeniu, jakie musieli znieść wyrzuceni ludzie.
Zastanowiło mnie, jakich partnerów życiowych szukają ludzie w takich społecznościach. Dlaczego ludzie piękni charakterem, sercem, wiedzą, kulturą, wrażliwością przegrywają z osobami o pięknym wyglądzie, który biorąc pod uwagę długość życia człowieka trwa stosunkowo krótko?
Zatem poświećmy okres Wielkiego Postu na uczynienie się pięknymi w oczach Boga, bliźnich i siebie?

Ja próbuję się do tego dobrze przygotować, pójść w ślady innych.
Pierwsi chrześcijanie jedli jeden posiłek w ciągu dnia, wieczorem, a to, co udawało im się dzięki temu zaoszczędzić, oddawali biednym. I taki był dla nich sens jałmużny wielkopostnej.konf-postny
Pokarm jest niezbędny człowiekowi do życia, ale gdy odmawiamy sobie pokarmu lub ograniczamy go, i równocześnie dziękujemy za dar pokarmu Bogu poszcząc, to nasz post przestaje być tylko powstrzymywaniem się od jedzenia.
Jeśli zgadzamy się z wolą Bożą i mówimy jak Rejent w Zemście Aleksandra Fredry „Niech się dzieje wola Nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba”, musimy się dobrze przygotować na spotkanie z Bogiem, tak jak przygotowywali się Mojżesz, Eliasz czy Jan Chrzciciel.
Postem możemy okazać skruchę za popełnione grzechy, post możemy ofiarować w intencji innych osób, postem wyrażamy naszą wiarę.
Jezus mówił do nas „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelie” (Ewangelia Mk 1,12-15). To pokazuje nam kierunek naszych działań. W naszym życiu powinniśmy wciąż się nawracać do Jezusa.
A więc przeżywając Wielki Post warto zastanowić się, zapytać samego siebie, w jakich sferach mojego życia nie ma Boga, kiedy o Nim zapominam, kiedy od Niego się oddalam.
I zrobić wszystko, aby otworzyć dla niego te miejsca swojej duszy, w których Go nie ma lub jest Go za mało.

 

Pierwotnie tekst ukazał się w miesięczniku „Misericordia” Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim w maRCU 2010 roku

Bł. Jan z Fiesole

aniol2Właściwie nazywał się Guido di Pietro da Mugello, urodził się ok. 1387 roku w Vicchio w rejonie Mugello na terenie dzisiejszych Włoch. Znany jest całemu światu pod imieniem Brata Anielskiego, czyli Fra Angelico. Przydomek ten związany jest z tym, że jego obrazy były tak piękne jakby przez anioły malowane, drugie wytłumaczenie jest takie, że nikt inny nie potrafił tak wspaniale przedstawiać tych bytów duchowych. Wstępując do zakonu dominikanów Guido miał 20 lat i był już wykształconym malarzem. W życiu zakonnym odznaczał się wyjątkową pobożnością, przestrzeganiem reguł życia wspólnotowego oraz medytacją mistyczną. Zanim rozpoczął jakąkolwiek pracę malarską zawsze odmawiał modlitwę.

Fra Angelico swoimi obrazami wpisuję się w regułę i powołanie dominikanów, jako zakonu kaznodziejskiego. FraAngelicoPobożność i sumienność prowadzą do tego, że zostają mu powierzane coraz bardziej odpowiedzialne zadania w zakonie. Kolejno pełni obowiązki administratora, wikariusza, wreszcie przeora w klasztorze św. Dominika w Fiesole. W roku 1434 władzę we Florencji obejmuje Kosma Medyceusz i doprowadza do przekazania dominikanom z Fiesole zaniedbanego kościoła i klasztoru San Marco we Florencji. Stan klasztoru wymaga natychmiastowego remontu i odnowienia. Zgodnie z wymogami św. Dominika wnętrze klasztoru zostaje podzielone na osobne cele, które mają dawać odpowiednie warunki do modlitwy, do studiów i medytacji w odosobnieniu. staticflickr.comPrzełożeni będąc przekonani, że takiemu celowi przysłuży się również malarstwo, powierzają bratu Fra Angelico wykonanie fresków na ścianach wszystkich cel. Nigdy wcześniej nie wykonano czegoś takiego – co prawda przyszły błogosławiony ma pomocników w tym zadaniu ale mimo to udekorowanie czterdziestu cel zajmuje dwanaście lat od ok. 1438 do 1450 roku. Freski przedstawiają Narodziny, Mękę i Śmierć oraz Zmartwychwstanie – wciąż zachwycają zwiedzających klasztor, będący obecnie muzeum św. Marka. Oprócz fresków Fra Angelico w zbiorach muzeum są obrazy tablicowe Fra Bartolomeo. W klasztorze mieszkał również pod koniec XV wieku kaznodzieja Girolamo Savonarola.

scianaW roku 1445 na prośbę papieża Eugeniusza IV przybywa do Rzymu by podjąć pracę w katedrze w Orvieto i w Watykanie gdzie na zlecenie kolejnego papieża Mikołaja V wykonuje freski w Pałacu Laterańskim a następnie w prywatnej kaplicy papieskiej w Watykanie.

Z okresu pobytu Fra Angelico w Rzymie pochodzi historia papieskiej propozycji – Ojciec święty zachwycony jego malarstwem wezwał go do siebie i stwierdził: „Artysta, który maluje takie obrazy, na pewno jest dobrym człowiekiem i zawsze robi jak najlepiej wszystko, czego się podejmie. Czy chcesz zatem wykonać dla mnie inną pracę i zostać arcybiskupem Florencji?zwiastowanie

Malarz przeraził się.

– Nie umiem nauczać, głosić kazań ani rządzić ludźmi – odpowiedział. – Potrafię tylko używać swego malarskiego talentu na chwałę Bożą. Pozwól mi zatem zostać tam, gdzie jestem, bo bezpieczniej jest słuchać niż rozkazywać”. Choć sam nie przyjął zaszczytu to powiedział papieżowi o swoim przyjacielu bardzo uczonym, pełnym bojaźni Bożej i skromnym bracie Antonim. Papież przychylił się do tej sugestii i powołał Antonina Pierozzi na biskupa Florencji, a papież Hadrian VI zaliczył go w poczet świętych w 1523 roku.

Fra Angelico obok obrazów, fresków tworzył również miniatury malarskie.

miniaturaMistrzostwo Fra Angelico widać w jasności i dojrzałym wyczuciu formy, subtelnych, przejrzystych kolorach, którymi potrafi wyrazić piękno Madonny i pobożność świętych. Kompozycje wykorzystują wprawdzie perspektywiczno-przestrzenny dorobek współczesności, ale czerpią także z dziedzictwa poprzednich malarzy oraz malarstwa miniaturowego XIV wieku. W prostocie kompozycji, rezygnacji z ornamentalnych detali oraz w subtelności postaci wyrażają się istotne cechy jego malarstwa. Ok. 1440 roku średniowieczne złote tło w jego obrazach ustąpiło miejsca krajobrazowi, co pozwoliło wzmocnić poczucie przestrzeni, nie zawsze charakteryzujące dzieła anielskiego mistrza.

Jan z Fiesole został beatyfikowany przez papieża bł. Jana Pawła II w roku 1982. Dwa lata później w 1984 roku Jan Paweł II ogłosił Fra Angelico patronem artystów wypowiadając słowa: „Był prorokiem świętych obrazów: potrafił osiągnąć szczyty, czerpiąc natchnienie z tajemnic wiary. Sztuka staje się w nim modlitwą”. Wspomnienie jego obchodzimy 18 lutego.

 

 

PIERWOTNIE TEKST ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W LUTYM 2013 ROKU.

Przepis na Nowy Rok

aomegaPierwszego stycznia przybywa nam lat, ale też z ciekawością otwieramy pustą kartę Nowego Roku naszego życia. To, co było już się nie powtórzy. Planujemy czas nowego roku od nowa. Marzymy o podróżach, o modnych ubraniach, o remoncie domu, o nowej pracy, o podwyżce. Szukamy miejsc, gdzie jeszcze nie byliśmy, wrażeń i przeżyć, które nie były jeszcze naszym udziałem. Nowy Rok jest okazją do postanowień i życzeń. Staramy się patrzeć z optymizmem w przyszłość, wierząc, że wszystko, co postanowiliśmy spełni się.
To emocjonalne podejście odnawia, odświeża nasze myślenie i zmysły. Gotowi nawet jesteśmy na podjęcie pewnych wyrzeczeń.
Nasze ludzkie doświadczenie, lata naszego życia, które minęły i ten rok, który się zakończył, podpowiadają nam jednak, że łatwo wypalamy się, że codzienne obowiązki temperują nasze zapędy, że życiowa zmienność zaskakuje nas nieprzewidywalnymi zwrotami. Wielu z nas będzie towarzyszyło poczucie zagrożenia, brak pewności, co do materialnych środków na życie. Choroby trwają, problemy nie znikają z końcem minionego roku, kredyty trzeba spłacać, obowiązków przybywa. Dla wielu z nas Nowy Rok jest dalszym ciągiem trudnej egzystencji. Wyobraźnia karmiona jest codziennie informacjami o nieszczęściach i globalnych zagrożeniach, które i w nas wywołują lęk i niepewność jutra.
W cichości jednak wszyscy marzymy, aby nasze życie było jak słynna maszyna perpetuum mobile-napędzane samoodtwarzającą się energią, napełniane niezniszczalną siłą witalną, zawsze w doskonałej kondycji fizycznej i psychicznej, pełne urody, zawsze młode i barwne.
Nauka w chwili obecnej mówi nam, że nie jest możliwa konstrukcja perpetuum mobile. Współczesny świat zaprzecza nieśmiertelności. Wciąż ogłaszane złudne recepty obiecujące wieczną młodość i zdrowie, nie zapewniają ich.
Wiara katolicka mówi nam natomiast, że jest życie wieczne, że dusza jest nieśmiertelna, że nadprzyrodzona rzeczywistość może być naszym udziałem.
Trzeba spróbować w zalewie tanich informacji dostrzec, że Miłość Boga proponuje nam życie pełne szczęścia pomimo codziennych trudności i cierpień. W świetle Bożej Miłości odkrywamy, że życie ma swoją niezwykłą wartość i godność, że człowiek nosi w sobie zdolność do rozwoju i przekraczania siebie, że może być darem dla drugiego człowieka. Jezus, Syn Boży, stał się człowiekiem, uniżył samego siebie, aby nas odkupić i otworzyć nam drogę do zbawienia.
Dostaliśmy drogowskaz, nie tylko na Nowy Rok, ale na całe nasze życie.JChrystus
Jam jest Drogą, Prawdą i Życiem” powiedział do uczniów Pan Jezus (J14,6). Oznacza to dla każdego przyjmującego tę propozycję, że Bóg jest dla nas źródłem siły tak potrzebnej nam w życiu „tu i teraz”.
Ufność i pokora są niezbędnymi postawami w naszej ziemskiej drodze z Jezusem ku pełni naszego życia w wieczności.

 

 

Pierwotnie tekst był opublikowany w miesięczniku „Misericordia” Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim w styczniu 2011 roku.