500 lat herezji

m-luter-pomnik-bielskPowstań, Panie, i osądź sprawę swoją, miej w pamięci karę dla tych, którzy nieustannie pełni są głupoty. Wysłuchaj, Panie, nasze modlitwy, bo lisy już pustoszą winnicę, której prasy sam jedynie wytłaczasz.

Panie, przed Twoim wniebowstąpieniem do Twego Ojca powierzyłeś troskę, kierownictwo i zarząd nad nią św. Piotrowi (który jest jej głową i Twoim wikariuszem), i jego następcom, bo ona jest obrazem Kościoła triumfującego. Dzik leśny niszczy ją, i wszelka dzika bestia żywi się w niej.

Powstań, św. Piotrze, i wypełniaj wspomniany wyżej urząd pasterski, który został ci przekazany od Boga, zważaj na sprawę świętego Kościoła Rzymskiego, który jest matką wszystkich kościołów i nauczycielką wiary, na sprawę Kościoła, który uświęciłeś swoją krwią z Bożego polecenia.

 

Panie Jezu, Zbawicielu nasz, ustanawiając sakramenty święte wskazałeś nam drogę i dałeś środki do osiągnięcia życia wiecznego, Ty ustanowiłeś Piotra i jego następców pasterzem Kościoła Twojego, swoim życiem pokazałeś nam wypełniać przykazania Boże i kochać bliźniego.

W rocznicę tak bolesnych i tragicznych wyborów, pragnę:

  • błagać o Miłosierdzie dla błądzących w oparach błędu i kłamstwa,
  • złożyć dobrowolne zadośćuczynienie za porzucenie sakramentów kapłaństwa, małżeństwa oraz Ofiary Mszy Świętej,
  • głosić Wszechpośrednictwo Łask Najświętszej Maryi Panny oddając hołd i cześć Jej Niepokalanemu Sercu.

 

Panno przemożna, która wyniszczyłaś wszystkie herezje całego świata, wyzwól świat chrześcijański z sideł szatańskich i wejrzyj łaskawie na dusze, zdradą szatańską zwiedzione, aby porzuciwszy wszelką przewrotność heretycką serca błądzących upamiętały się i do jedności prawdy katolickiej wróciły, za Twoim wstawieniem się do Pana naszego Jezusa Chrystusa Syna Bożego, który z Bogiem Ojcem żyje i króluje w jedności Ducha Świętego Bóg po wszystkie wieki wieków. Amen.

 

Módlmy się za heretyków, aby Bóg i Pan nasz wyrwał ich ze wszystkich błędów i raczył ich przywieść do świętej Matki, katolickiego i apostolskiego Kościoła.

Wszechmogący, wieczny Boże, Ty zbawiasz wszystkich, a nie chcesz niczyjej zguby, wejrzyj na dusze podstępem szatana uwiedzione, by wyrzekłszy się wszystkich heretyckich błędów i z mylnej drogi w skrusze serca do jedności Twej wiary powróciły.

 

 

Sieniawa w złocie jesieni

dsc07657-sieniawa-parkW małym miasteczku Sieniawa położonym nad Sanem w województwie podkarpackim znajduje się pałac z rozległym parkiem. Zapraszamy do odwiedzin w piękny jesienny dzień.

Dwie tablice usytuowane w pobliżu pałacu i stojącej nieopodal w parku oficyny eksponują dwa wydarzenia, które z pewnością przykują uwagę przeciętnego turysty.

Jedna z nich przywołuje niezwykłe imieniny. Dzień 28 października, który jest dniem wspomnienia jednego z 12 apostołów – św. Judy Tadeusza, w 1792 roku obchodził sam Tadeusz Kościuszko. Huczne imieniny urządziła dla niego księżna Izabela Czartoryska. Jej córka Anna tak zauroczyła tego wieczoru solenizanta, że kazał na kamiennej ławeczce wyryć napis „Na pamiątkę dni szczęśliwych w Sieniawie”.

Druga tablica odwołuje się do wydarzeń prawie 150 lat późniejszych. Właściciele pałacu, rodzina książąt Czartoryskich zamurowali w skrytce 3 najcenniejsze obrazy ze swojej znanej w Europie kolekcji. Była to tzw. Wielka Trójka:

Dama z łasiczką Leonarda da Vinci, Pejzaż z miłosiernym Samarytaninem Rembrandta van Rijn oraz Portret młodzieńca Rafaela Santi.

Zapraszamy do Galerii.

Zaginiony cmentarz

W latach rewolucji kulturalnej w Chinach (1966-1976) ofiarą niszczycielskiej kampanii hunwejbinów (komunistyczna organizacja młodzieżowa Czerwona Gwardia) padł cmentarz w Harbinie gdzie spoczywali również Polacy.

harbinCzytając tą informację pojawia się pytanie – co to byli za Polacy, którzy zostali pochowani w jakimś chińskim mieście odległym od Polski ponad 9 tysięcy kilometrów.

Aglomeracja Harbin licząca obecnie prawie 10 milionów mieszkańców jest stolicą dawnej Mandżurii. Miasto rozwinęło się od osady założonej w 1898 roku przez inżyniera Adama Szydłowskiego na potrzeby budowy Kolei Wschodniochińskiej wiodącej z Chity do Władywostoku. Budowa długiej na około dwa i pół tysiąca kilometrów linii kolejowej trwała kilka lat. W Harbinie była dyrekcja kolei a pierwszym jej wiceprezesem był inż. Stanisław Kierbedź, bratanek budowniczego mostu w Warszawie. Stanisław Kierbedź zaprojektował też żelazny most kolejowy na rzece Sanguri, z którego miasto korzysta do dziś. Osiedlali się tu projektanci, budowniczowie, robotnicy, kolejarze i urzędnicy nowo zbudowanej kolei i w niedługim czasie liczba Polaków w Harbinie sięgała 7-10 tysięcy. W ciągu 25 lat społeczeństwo polskie świetnie się zorganizowało. W latach 1915-1949 istniało gimnazjum im. H. Sienkiewicza z bardzo wysokim poziomem nauczania (absolwentem był autor powieści historycznych Teodor Parnicki). W 1918 roku została założona drużyna harcerska im Henryka Sienkiewicza. Związek Młodzieży Polskiej powstał w 1921 roku z sekcją orientalną mającą za zadanie poznawanie Mandżurii i Chin oraz sekcją sportową. Ta druga cieszyła się sporym zainteresowaniem – powstały drużyny hokeja, koszykówki i piłki nożnej, które odnosiły niemałe sukcesy w Japonii, Korei i Chinach. 8 czerwca 1925 roku. w gimnazjum im. H. Sienkiewicza w Harbinie została zorganizowana „Straż Maryi”, organizacja młodzieży gimnazjalnej mająca na celu zrzeszenie całej młodzieży polskiej w Azji na zasadach religijno-narodowych.

Istniały polskie organizacje społeczne, jak np. Stowarzyszenie „Gospoda Polska”. Stowarzyszenie to powstało na bazie istniejącego związku śpiewaczego „Lutnia”. Dnia 28 sierpnia 1907 roku (wg kalendarza prawosławnego) został zatwierdzony statut przez Generał-lejtnanta Bronisława Grąbczewskiego kierującego zarządem Kolei Wschodniochińskiej w Harbinie. Statut musiano drukować w Warszawie gdyż na miejscu nie było drukarni z łacińskimi czcionkami. Stowarzyszenie prowadziło sekcję teatralną, bibliotekę, oraz wydział filantropijny; prowadzono również kurs języka polskiego oraz literatury. Dzięki Stowarzyszeniu powstaje w 1908 roku szkoła podstawowa prowadząca lekcje polskiego oraz religii w języku narodowym. Zakres działania i podejmowane akcje już w 1912 roku zrodziły myśl zbudowania własnej siedziby dla „Gospody Polskiej”. Budowa prowadzona była szybko i już 5 stycznia 1913 roku Gospoda Polska otworzyła swoje podwoje, a w następnym roku została dobudowana sala teatralna.

Pierwszym stowarzyszeniem polskim był „Komitet Kościelny” powstały w 1901 roku, którego celem było zbieranie funduszy na budowę kościoła polskiego w Harbinie. W sierpniu 1917 roku było już 16 polskich Stowarzyszeń a w połowie października 1919 roku 30. Z czasem liczba ich ograniczyła się do 14. Od 1922 roku działało „Towarzystwo Badania Mandżurii”, a od 1930 roku „Polskie Koło Wschodnioznawcze”.

Wychodziła prasa w języku polskim, do roku 1927 wyszło ok. 20 tytułów gazet codziennych, tygodników i innych periodyków. Były wśród nich: Kurjer Polski (2 razy w tygodniu), Niepodległość (tygodnik), Przegląd (dwutygodnik), Ruch Chrześcijańsko-Społeczny (miesięcznik), Tygodnik Polski, Listy Polskie z Dalekiego Wschodu i Polski Kurier Wieczorny Dalekiego Wschodu, Ojczyzna, Listy Harbińskie, Wiaterek. Pismo humorystyczno-satyryczne (dwutygodnik).

Funkcjonowały dwa polskie kościoły katolickie – kościół pod wezwaniem św. Stanisława ukończony w 1909 roku i wyświęcony przez biskupa Jana Cieplaka. W 2004 odzyskany, po szaleństwach rewolucji kulturalnej, ponownie na cele religijne, otrzymał wezwanie Najświętszego Serca Jezusa i jest obecnie katedrą administratury apostolskiej Harbinu. Z uwagi na dużą liczbę katolików w 1922 roku rozpoczęto budowę drugiego kościoła. Z dotychczasowej parafii św. Stanisława wydzielono część handlową tzw. Przystań i w 1924 powstała parafia św. Jozafata, której pierwszym proboszczem był ks. Antoni Leszczewicz. W Harbinie zatrzymał się w 1933 r. ks. Maksymilian Maria Kolbe w drodze do japońskiego Niepokalanowa.

Polacy założyli pierwszy w Chinach browar a produkowane piwo Harbin do dziś jest bardzo popularne na chińskim rynku. Powstała też fabryka tytoniu, działająca do dzisiaj a Chinki sprzedają do dziś kiełbasę nie spotykaną gdzie indziej w Chinach. Polacy zbudowali cukrownię w Aszyche a Władysław Kowalski, zwany królem Mandżurii prowadził ogromne przedsiębiorstwo leśne i tartak.
W dwudziestoleciu międzywojennym istniało połączenie kolejowe Harbin-Ciechocinek, którym polscy mieszkańcy Harbinu jeździli do sanatorium luksusowymi wagonami Pullmana. W roku 1924 Rosja Sowiecka i Chiny zawarły porozumienie, że na kolei mogą pracować jedynie Chińczycy i Rosjanie. Spowodowało to, że Polacy zaczęli opuszczać Harbin. Po zakończeniu II wojny światowej w akcji repatriacyjnej setki Polaków przyjechało do kraju. Pozostała cześć wyjechała w latach 50 i 60 XX wieku. Wielu z nich osiedliło się w Szczecinie (19 maja 2015 roku zmarł dr Leon Spychalski prezes szczecińskiego Klubu Harbińczyków, urodzony w 1926 roku w Harbinie). harbin-2Ostatni Polak wyjechał z Harbinu w 1993 roku – było to pan Edward Stokalski. Już w 1957 roku wspólnota polskich harbińczyków zorganizowała pierwszy zjazd w Warszawie.

W 1949 roku komuniści chińscy zlikwidowali wspólnotę polską w Mandżurii. W latach rewolucji kulturalnej, zniszczono cmentarz a na jego miejscu zbudowano park rozrywki z diabelskim młynem. Dzwonnica i fragment kaplicy pozostały jako atrakcje turystyczne. Jedynie cztery imienne polskie nagrobki przeniesione zostały na odległy 20 km od miasta cmentarz, do kwatery prawosławnej.

 

PIERWOTNIE TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W LISTOPADZIE 2015 ROKU.

Malachi Martin „Przejście przez pustynię apostazji. Podręcznik survivalu dla katolików”

Ukazała się kolejna pozycja ks. Malachiego Martina „Przejście przez pustynię apostazji. Podręcznik survivalu dla katolików”.

Ze wstępu do książki:
W czasach dzisiejszych żyjemy na prawdziwej duchowej pustyni. Pustynia ta jest trudna do przebycia, niewiele bowiem znaleźć można na niej pokarmu, ze wszystkich zaś stron czyhają na nasze dusze najprzeróżniejsze zagrożenia.
Pomijając nawet kwestię różnorakich pokus, wiele elementów współczesnej cywilizacji jest wobec chrześcijaństwa zdecydowanie wrogich. Jak stwierdza na kartach niniejszej książki Malachi Martin, w Ameryce religia została całkowicie wyparta ze sfery publicznej.

Dla katolików życie w środowisku wrogim nie jest niczym nowym. Nowością jest natomiast fakt, iż tak wielu duchownych zaniedbuje obowiązek opieki nad powierzoną im owczarnią. Jak często powtarza Ks. Malachi Martin, od czasu II Soboru Watykańskiego duchowni przenieśli swe zainteresowanie z Boga na człowieka, z prowadzenia dusz ku ich wiecznemu przeznaczeniu na próbę budowania raju na ziemi. Szczególnie wyraźnie widoczne jest to w zmianach prowadzonych w liturgii Mszy. Podczas nowej Mszy kapłan zwrócony jest twarzą do wiernych, wyrażając niejako w ten sposób symbolicznie skoncentrowanie się nowej liturgii na człowieku. Skutkiem owej zmiany w orientacji duchownych jest fakt, iż jesteśmy obecnie w trakcie naszej doczesnej pielgrzymki praktycznie osamotnieni.

Choć przemierzanie współczesnej duchowej pustyni jest wyjątkowo trudne, przebyć ją jednak musimy by osiągnąć nasze wieczne przeznaczenie. Na kartach „Przez duchową pustynię” ks. Martin kieruje do nas przesłanie nadziei. Książka ta stanowi niejako podręcznik survivalu dla katolików żyjących w epoce apostazji.
Mamy do swej dyspozycji przebogaty skarbiec pobożnych praktyk, które potrzymają nas i umocnią, gdy napotkamy na drodze naszej doczesnej podróży rozmaite przeciwności. I nie jesteśmy osamotnieni. Możemy przyzywać pomocy aniołów, prosząc ich by pomagali nam utrzymać właściwy kierunek podczas burz piaskowych, jakie napotykamy w naszym życiu. Ks. Martin wyjaśnia obszernie rolę aniołów oraz to, w jaki sposób mogą nam oni pomóc. Choć życie jest bez wątpienia trudne, książka niniejsza pokazuje nam, że zachowując wewnętrzną siłę oraz korzystając z nadprzyrodzonego wsparcia możemy wytrwać na drodze ku naszemu wiecznemu przeznaczeniu.

Zaprasza do lektury
Marcin Dybowski
509458438

Schizmatyk i heretyk

Jakiś czas temu trafiła w moje ręce książka p. Marie-Anne Vanier „Bóg Ojciec Tajemnica Miłosierdzia; Ojcowie Kościoła o Bogu Ojcu”. Przekładu dokonali i przygotowali dla polskiego czytelnika księża: Marek Starowiejski oraz Józef Naumowicz. Przeglądam spis treści i autorów których teksty zostały zamieszczone, jest tu: Filon z Aleksandrii, św. Ireneusz, św. Atanazy, św. Bazyli Wielki, św. Cyryl, św. Ambroży, św. Augustyn, św. Grzegorz z Nazjanzu, Tertulian. I z pewnym zaskoczeniem czytam, raz i drugi – Marcin Luter z tekstem „Zrozumieć Boga, naszego Ojca”.

Parę dni temu kupiłem w księgarni dwie książki  z serii Klasyka Duchowości Wydawnictwa M, zacnego i którego pozycję wydawnicze są mi dobrze znane. Znalazłem w Internecie autorów zamieszczonych w tej serii: Tomasz a Kempis, dwie pozycje, św. Franciszek i św. Klara, św. Ludwik Grignon de Montfort oraz Jan z Kronsztadu(!).

Zaciekawiła mnie osoba tego ostatniego gdyż dotychczas o kimś takim nie słyszałem.

wikipedii: rosyjski duchowny prawosławny i działacz społeczny. W Kronsztadzie prowadził szeroko zakrojoną działalność charytatywną i duszpasterską, wspierając materialnie najuboższych mieszkańców miasta i głosząc wśród nich zasady prawosławnej moralności. Zorganizował dom pracy, w którym bezrobotni i bezdomni mieszkańcy Kronsztadu mogli znaleźć zatrudnienie i zakwaterowanie. Z czasem jego sława obrońcy najuboższych i charyzmatycznego kaznodziei rozprzestrzeniła się na cały kraj. Janowi Kronsztadzkiemu przypisywano dary leczenia siłą samej modlitwy i przepowiadania przyszłości. Na jego adres wpływały dary finansowe od osób prywatnych, które następnie przeznaczał na wsparcie dzieł dobroczynności, cerkwi i monasterów. Jego wystąpienia publiczne gromadziły tysiące wiernych. W 1894 został zaproszony do umierającego cara Aleksandra III.

Reprezentował skrajnie konserwatywne, nacjonalistyczne poglądy polityczne, w swoich kazaniach wielokrotnie poruszał tematy związane z bieżącą sytuacją Rosji. Sprzeciwiał się wszelkim reformom w państwie, twierdząc, że Rosja powinna pozostać monarchią absolutną, z prawosławiem jako jedyną panującą religią. Imperium Rosyjskie utożsamiał ze Świętą Rusią i królestwem Boga na ziemi, zapowiadając równocześnie jego upadek, o ile w kraju nadal będą szerzyły się idee liberalne, w tym równouprawnienie różnych wyznań. W ostatnich latach życia był związany z Czarną Sotnią.

Jest autorem wydanego pośmiertnie dziennika Moje życie w Chrystusie, w którym opisywał swoje dążenia do doskonalenia duchowego, pisał o walce z grzesznymi myślami i działaniami, notował modlitwy. Wiernych wzywał do konsekwentnego doskonalenia się w duchu ewangelicznym, oparcia swojego życia na miłości bliźniego, miłosierdziu i współczuciu, łagodności, posłuszeństwie, czystości i gotowości do wyrzeczeń.

Został kanonizowany w 1964 przez Rosyjski Kościół Prawosławny poza granicami Rosji, 14 czerwca 1990 również przez Rosyjski Kościół Prawosławny.

 

Wielce zastanawiające jest traktowanie przez księży katolickich Marcina Lutraherezjarchy na równi z Ojcami Kościoła. Autorzy przekładu w przedmowie narzekają, że wydawcy katoliccy bardzo zwlekali z wydanie jakiejś poprzedniej pozycji tej autorki. Jak widać sami wydawcy mają lepsze rozeznanie niż księża z profesorskimi tytułami.

Wydawnictwo M za to, ma problem z prymatem papieskim. Z jednej strony wydawane jest nauczanie Jana Pawła II, Biblia z komentarzem tego papieża, a z drugiej strony w klasyce duchowości jest autor kompletnie negujący prymat papieża w chrześcijaństwie. Promowany jest autor prawosławny, wyświecony przez Cerkiew rosyjską w czasach komunizmu, gdy Cerkiew była przybudówką rządzącej partii na odcinku „opium dla ludu”, a jej zwierzchnik był współpracownikiem i wykonawcą działań służb specjalnych państwa ateistycznego.

Ludobójstwo wołyńskie a Boże Miłosierdzie

Miłosierdzie Boże nie może stać w sprzeczności ani w żadnej opozycji do Bożej Sprawiedliwości, gdyż w Bogu nie ma żadnej sprzeczności. Boże Miłosierdzie objawia się po wyznaniu grzechów – to grzesznik jest stroną inicjującą. To w odpowiedzi na inicjatywę grzesznika, Boże Miłosierdzie obejmuje skruszonego grzesznika.

Przebaczenie i prośba o przebaczenie w odniesieniu do ludobójstwa na Wołyniu jest obecnie nadużyciem cnoty Miłosierdzia Bożego. Aby prosić o przebaczenie na początku należy jasno określić, za jakie działania, za jakie czyny przepraszamy i prosimy o przebaczenie. Gdy to nie jest określone, gdy pozostawiamy tu niedomówienie cierpi Boża Sprawiedliwość.

Przebaczenie nie może powodować zapominania krzywd (krzywdy wyrządzone przez Niemcy hitlerowskie opisywane są do dnia dzisiejszego a miejsc upamiętniających to ludobójstwo jest wiele, mimo orędzia biskupów polskich ze znamiennym zdaniem „udzielamy wybaczenia i prosimy o nie”). Wtedy nikt nie miał wątpliwości kto jest ofiarą a kto sprawcą zła.

Przebaczenie sprawcom nie może powodować, że ofiary są usuwane z pamięci. Dzisiaj każda nawet próba upamiętnienia ofiar ludobójstwa na Wołyniu wywołuje głosy o Miłosierdziu.

Zanim zaczniemy mówić o przebaczeniu dla zbrodniarzy, najpierw musi być oddany szacunek i hołd ofiarom. Przebaczenie nie może wyprzedzać pamięci o ofiarach. Jeśli ofiary nie są uczczone jako pierwsze, to tak naprawdę akceptujemy i przyzwalamy na zbrodnicze czyny.

Ofiarom należy się szacunek i pamięć a sprawcom można okazać miłosierdzie. Miłosierdzie nie może zastępować pamięci o ofiarach, o ich męce, o ich tragedii.

Nie o zemstę, lecz o pamięć wołają ofiary” – Najpierw upamiętnienie ofiar w później można mówić o przebaczeniu. Nie może być przebaczenia bez hołdu i pamięci dla niewinnych ofiar ludobójstwa.

Okrągły Stół i Magdalenka

Uczestnicy obrad Okrągłego Stołu byli zapraszani przez gen. Cz. Kiszczaka. To on decydował kto będzie zasiadał po stronie opozycyjnej. Szef służb PRL decydował z kim będzie rozmawiał. Jasnym jest, że wybrał takich „przedstawicieli” opozycji którzy godzili się z nim co do celów jaki przyświecał tej inicjatywie. Co prawda znaleźli się tacy, którzy widzieli i nie bali się o tym głośno powiedzieć. Mec Siła-Nowicki powiedział na zakończenie obrad, aby strona opozycyjna nie zapominała, że nie jest jedyną siłą opozycyjną w tamtym czasie. Przypomniał, że jest opozycja pominięta w tych obradach. Jakie decyzje i ustalenia zapadły na spotkaniach w Magdalence, uczestnicy ich nie wypowiadają się, lub też bagatelizują te dodatkowego spotkania.

Jednym z efektów ustaleń Okrągłego Stołu były wybory 4 czerwca 1989 roku. Wybory, w których społeczeństwo pokazało swoją wolę „wycinając” listę krajową, będącą częścią ustaleń gen Kiszczaka i jego wybrańców.

Na ile obrady samego Okrągłego Stołu były fasadą do spotkań w Magdalence jest pytaniem które dziś coraz głośniej słychać. Co, tak naprawdę, ustalono w Magdalence jest kolejnym pytaniem bez odpowiedzi.

Kolejna rocznica wyborów z 89 roku skłania do refleksji, czym były i do czego doprowadziły obrady Okrągłego Stołu. Czy ustalenia z Magdalenki są nadal obowiązujące („Wasz prezydent, nasz premier” – zmieniał przyjęte ustalenia gdy sytuacja uległa zmianie), czy utajnienie ich przebiegu jest aktualne?

Czym była i gdzie jest dziś tzw demokratyczna opozycja? Czy opozycja, która nie posiadała „koncesji” gen. Kiszczaka ma rację bytu, jest obecna w III RP?

Klękanie a kucanie

Klękanie i kucanie są to dwie postawy które widujemy często w kościele. Jaka jest ich symbolika, każda z postaw coś symbolizuje, coś przekazuje otoczeniu.

Klęcząc pokazujemy swoją uległość wobec tego, przed czym klęczymy. Jest to uległość jak również szacunek oraz prośba. Postawa klęcząca jest okazaniem posłuszeństwa Bogu oraz uznaniem Jego wielkości i majestatu.

Ze strony http://caddicus.blogspot.com/

A czym jest kucanie? Postawa ta symbolizuje chowanie się. Gdy chcemy być niezauważeni to chcemy kucnąć. Kucanie w kościele to chowanie się przed Bogiem (wydaje się nam, że przed Nim można się schować), a z drugiej strony, jest to chowanie się przed spojrzeniem innych wiernych. Nie stoimy gdy inni klęczą, przyjmujemy postawę podobną, nie zauważając, że w swojej symbolice zupełnie odmienną niż postawa klęcząca. Chowamy się przed wzrokiem innych a jednocześnie oszukujemy samych siebie. Kucając nie oddajemy czci w żaden sposób. Jeśli możemy kucnąć, to również możemy klęknąć. Jeśli nie możemy klęknąć, to cześć Bogu możemy okazać poprzez schylenie głowy. Dbanie o wygląd swojego ubrania wyżej cenimy niż cześć należną Bogu. Nie zdziwmy się zatem, że w ostatecznym rozrachunku będziemy odrzuceni przez Boga, gdy w życiu doczesnym nie potrafimy okazać mu szacunku. To, jak postępowaliśmy za życia będzie nam owocowało w wieczności. Gdy chowaliśmy się za życia przed Bogiem, to po śmierci Bóg będzie dla nas schowany.

 

Współczesne rozproszenia

Lekkomyślność i rozproszenie
Na pozór niby nic złego – jako przewinienie, rzecz drobna – jednak ogromna w skutkach.
Pobożność wymaga powagi, skupienia, czasu – trzech rzeczy, które lekkomyślność trwoni.
spowiedz-il-fkPrawdy Boże są osłonięte cieniem i zarysowują się w naszym umyśle dopiero po długim, powolnym wpatrywaniu się, podobnie jak przedmioty wychodzące na światło dnia o poranku. Co się tyczy wrażeń pobożnych, te są jedynie owocem długich wysiłków.
Rozproszenie to trwonienie tu i ówdzie swoich zdolności, czasu, aktywności, bez celu, bez owocu; to zrzeczenie się szlachetnej roli kierowania swym życiem, poddanie się pod jarzmo płaskich nawyków, zubożenie natury, a w końcu zupełna niezdolność do dwóch rzeczy niezbędnych w życiu: do skupienia i wysiłku.
Wada ta nie daje się pogodzić z gorliwością, wytwarza obojętność, a często niesmak.
A wystarczyłoby, żeby człowiek – bądź co bądź wrażliwy i szlachetny – pokonał swoją lekkomyślność! Odkryje wówczas nieznane światy: Boga i niebo, Jezusa i serdeczny z Nim stosunek, Maryję z całą Jej tkliwością… Żyłby, podnosił się, rozwijał uszlachetnione uczucia… Zapewnił sobie – w długim może życiu – pokój, godność.. Byłby użyteczny dla innych… Oszczędziłby sobie także próżnych żalów, jakie w przyszłości będzie musiał przeżywać, bo świeżość wrażeń, giętkość natury i ogień pierwszego zapału, raz stracone, nie wracają nigdy!
Ukochajmy chwile milczenia… Wprowadzajmy milczenie do duszy. Próbujmy wprawiać się w rozmyślanie. Jak najczęściej zwracajmy się do Boga. W naszych stosunkach z ludźmi, umiejmy się trzymać w panowaniu nad sobą; umiejmy do niego wracać, gdy je stracimy. Nie przejmujmy się zmiennością naszych wrażeń; to nie one, ale świadomie działająca wola stanowi naszą istotę moralną. Bądźmy cierpliwi sami z sobą; nim jakiś stan zdoła się utrwalić, zmiany są do przewidzenia; unikajmy przywiązania do naszych wad, nie przestając walczy z nimi, umiejmy je znosić.

Wg „Spowiedź Przygotowanie do Sakramentu Pokuty”, Warszawa 2005

 

Dla ludzi, którzy od dziecka nie rozstawali się z multimediami, tradycyjne, analogowe formy komunikacji wydają się ułomne, nużące, za wolne. Kultura cyfrowa nie uznaje bowiem logiki i ciągłości, nudzą ją narracje. Jest to kultura nadmiaru, budowana niczym patchwork z epizodów, cytatów, anegdot. Nie muszą one opowiadać klasycznych historii posiadających początek, rozwinięcie i jakiś finał. Tu każdy element jest równie ważny. I każdy może być z innej beczki. Świat jest dla użytkowników nowych mediów wielką bazą danych rozsianych po tysiącach serwerów i dysków. Czyta się je w biegu, ogląda w kilku okienkach otwartych na ekranie komputera, mając jednocześnie na uszach słuchawki z muzyką lub włączonym radiem. Swobodny dostęp do informacji jest więc kwestią zasadniczą. Licencję na ich selekcjonowanie i upowszechnianie każdy nastolatek nosi w tornistrze… albo tak mu się wydaje. Może ciuch, którym chce zwrócić na siebie uwagę, musi być markowy, ale informacja niekoniecznie. Oczywiście nie jest zupełnie obojętne, skąd ona przychodzi, wystarczy, by autoryzował ją ktoś, do kogo mamy zaufanie. Zbiorowym autorytetem bywa tu najczęściej mniejsza lub większa (Facebook) grupa przyjaciół.

Mity czwartej władzy, Piotr Legutko, Dobrosław Rodziewicz, Poznań 2010

Z tych dwóch cytatów widać gdzie współczesny człowiek ma problem w dotarciu do Boga. Bóg jest wszechmocny i nie ma dla Niego żadnej trudności, żadnych problemów z realizacją swojej woli, z dotarciem do każdego z nas. Natomiast dla ludzi usłyszenie Boga, otwarcie się na Jego wolę wymaga wysiłku, pracy, czasu oraz skupienia. Czas i skupienie są w dzisiejszych czasach bardzo deficytowe i bardzo wiele rzeczy domaga się naszego zainteresowania a przez to utrudnia poznanie siebie i drogi do Boga.

Bitwa pod Komarowem 1920 roku

DSC06581 bitwa pod Komarowem wizytowka95 lat temu ostatniego sierpnia pod Komarowem na Zamojszczyźnie została rozbita konna armia Siemiona Budionnego. Po cudzie nad Wisłą 15 sierpnia, konnica rosyjska wyruszyła 25 sierpnia spod Lwowa na pomoc armii Tuchaczewskiego.Po nieudanym oblężeniu Zamościa skierowała się na południowy –wschód. Napotkała w Wolicy Śniatyckiej koło Komarowa polskie oddziały kawalerii. Siły były nierówne. Niektóre źródła podają, że polskie oddziały liczyły ok. 1500 żołnierzy a sowieckie ok. 4000.

Mordercza bitwa na wzgórzach trwała cały dzień. Szarża polskiej kawalerii przy zachodzącym słońcu przesądziła o zwycięstwie polskich ułanów.

Zapraszamy do galerii zdjęć z rekonstrukcji największej bitwy kawaleryjskiej wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku.

Polskie cmentarze za granicami kraju

Cały miesiąc, nie tylko jego pierwsze dni poświęcony jest modlitwie za dusze zmarłych. Jest już tradycją, że 1 listopada nawiedzamy cmentarze i tam modlimy się nad grobami naszych najbliższych. Nawiedzenie cmentarza i modlitwa w intencji zmarłych opatrzone są wieloma odpustami przez cały listopad, dlatego staramy się nawiedzać je przez ten czas. Często jest tak, że groby są daleko poza granicami kraju. Chciałbym o kilku takich miejscach, gdzie są groby naszych rodaków, napisać, abyśmy również mieli ich w naszych modlitwach listopadowych.

gromNa dalekiej północy położony jest Narwik. W dniach 13-24 maja 1940 roku toczyła się tu bitwa, w której brali udział żołnierze Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich pod dowództwem gen. Zygmunta Szyszko-Bohusza. Poległo w niej 97 polskich żołnierzy. Zostali pochowali obok 59 marynarzy z zatopionego 4 maja 1940 r. niszczyciela „Grom”.

W Narwiku postawiono pomnik, na placu imienia Gromu, upamiętniający marynarzy z zatopionego okrętu.

W roku 1941 na terenie Rosji sowieckiej rozpoczęło się formowanie armii pod dowództwem gen. Władysława Andersa. Dołączyli do niej Polacy z łagrów, dla których była to jedyna możliwość powrotu do ojczyzny. Po ewakuacji armii do Iranu było w niej ponad 115 tys. Polaków – żołnierzy, cywilów oraz ok. 13 tys. dzieci. Nie wszyscy byli w stanie walczyć czy też dalej emigrować. Wielu z nich zmarło i są pochowani na cmentarzu w Teheranie – prawie 2 tys. osób w tym ok. 400 żołnierzy. Pierwszym miastem, do którego przybyli żołnierze gen. Andersa było Pahlevi – tu na miejscowym cmentarzu ormiańskim wydzielono kwaterę polską dla prawie 640 zmarłych. Jest tu tablica z napisem: „Pamięci żołnierzy polskich, kobiet, mężczyzn i dzieci do kraju ojczystego zdążających, na ziemi obcej zgasłych i tu pochowanych w roku 1942”.
Osoby cywilne, które zostały ewakuowane z armią gen. Andersa zostały rozesłane w różne części świata. Około 20 tys. Polaków przesiedlono do Afryki: do Tanzanii, Ugandy i Kenii. Były to głównie kobiety i dzieci oraz w małej liczbie mężczyźni niezdolni do służby wojskowej. W sumie powstały 22 osiedla na terenie Afryki Wschodniej i Południowo-Wschodniej. W roku 1946 przebywało tam jeszcze 18 tys. Polaków. Po wojnie wyemigrowali do różnych krajów, w Afryce pozostały cmentarze. W Tengeru w Tanzanii w Koji i Masindii w Ugandzie.
Indie były pierwszym krajem, który udzielił pomocy Polakom i polskim dzieciom. W latach 1942-48 w Indiach było kilka polskich ośrodków, w których schronienie znalazły kobiety z dziećmi oraz osierocone dzieci. Były to głównie osiedla w Vilavade i Balachadi, ośrodek kuracyjny w Panchagani oraz ośrodki, w których kształciła się młodzież: w Karaczi, Mount Abu i Mumbaju. Istniały też dwa miejsca tymczasowe dla ewakuowanych drogą lądową w Bandrze i Quercie. W Kolhapur powstało największe w Indiach osiedle, które stało się centrum polskiego uchodźstwa w tym dalekim kraju i liczyło ponad 5 tysięcy ludności: dzieci, młodzieży i kobiet. Na cmentarzu w Kolhapur znalazło się miejsce dla 77 Polaków.
W Warszawie na Ochocie znajduje się skwer imienia Dobrego Maharadży ku czci władcy północno-zachodniego indyjskiego księstwa Nawanagar, który przyczynił się w dużym stopniu do przyjęcia polskich uciekinierów w Indiach.

TobrukTobruk w Afryce Północnej, dzisiaj na terenie Libii, tu Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich dowodzona przez gen. Kopańskiego straciła 127 żołnierzy w trakcie obrony oblężonego miasta. Pochowani są na cmentarzu wojskowym pod Tobrukiem.
Newark w środkowej Anglii jest największym cmentarzem polskich lotników. Oprócz ponad 300 pilotów i weteranów Polskich Sił Powietrznych spoczywa tu 57 spadochroniarzy 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej, a także żołnierze innych formacji. Są też groby trzech prezydentów RP na uchodźstwie – Władysława Raczkiewicza, Augusta Zaleskiego i Stanisława Ostrowskiego.
W 1943 roku w Newark pochowany został gen. Władysław Sikorski. Spoczywał tu do września 1993 roku, kiedy to jego szczątki sprowadzone zostały do Polski i spoczęły na Wawelu.
W Edynburgu na cmentarzu Mount Vernon znajduje się polska kwatera zwana „Mogiłą samotnych Polaków”, a w Glasgow – mogiła Józefa Gomoszyńskiego, uczestnika powstania listopadowego, który zmarł tutaj w 1845 roku. We Wrexham w Walii wśród 1600 polskich grobów znajduje się mogiła gen. Waleriana Czumy, dowódcy obrony Warszawy we wrześniu 1939 roku.
Za utrzymanie porządku na tych cmentarzach odpowiedzialne są polskie konsulaty w danym kraju lub też z sąsiednich krajów. W przypadku wielu z nich a zwłaszcza tych z krajów Afryki wygląda to różnie. Na opiekę nad cmentarzem w Tanzanii nie zawsze znajdują się środki finansowe a nie jest to wygórowana kwota.
W dniu dzisiejszym, gdy tak wielu Polaków wyjeżdża z Polski za granicę do pracy warto w tych nowych miejscach, często kilkuletniego pobytu, rozejrzeć się wokół siebie. Często można znaleźć opuszczone groby (nie tylko wojskowe) naszych rodaków. Opieka nad nimi będzie wyrazem naszego patriotyzmu.

Otoczmy ich wszystkich oraz tych spoczywających na innych cmentarzach w różnych krajach modlitwą – szczególnie w listopadzie. Niech nasza modlitwa wyprasza im u miłosiernego Boga skrócenie mąk czyśćcowych.

 

PIERWOTNIE TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W LISTOPADZIE 2014 ROKU.

Tu i Teraz Bóg

Widzieć Boga w bliźnim to chyba najtrudniejsza rzecz. Z kilku powodów.

Trzeba odwrócić wzrok od samego siebie.

rys1Nie jest to łatwe, bo w myśl przysłowia „koszula bliższa ciału” cały czas jesteśmy skupieni na sobie. Czy dobrze wyglądam, czy dobrze wykonałem postawione mi zadanie, czy zasługuję na awans, czy będę miał korzyści, co o mnie myślą inni, ile zarobię, czym sprawię sobie przyjemność? Do tego dochodzi pośpiech, zabieganie, życie w ciągłym napięciu, bombardowanie nas ogromem informacji najczęściej nam zbędnych, powierzchowne prześlizgiwanie się po codziennych wydarzeniach i królujące wygodnictwo. Dla Boga i innych nie ma, według wielu z nas, czasu w życiu.

Trzeba patrzeć na drugiego człowieka tak jak Bóg patrzy na swoje stworzenia.

rys2Tu warto przytoczyć świadectwo z książki redemptorysty T. Forresta i Jose H. Prado Flores „Jezus Chrystus uzdrowiciel mojej osoby”. Kobieta prowadząca ewangelizację na Karaibach miała spotkać się z grupą około 40 prostytutek. Nie wiedziała co im powiedzieć, jak powstrzymać w sobie niechęć i dezaprobatę. Żarliwie modliła się o sprostanie spotkaniu z tymi kobietami. Zwróciła się do nich ze słowami, że są dla Boga jak białe lilie. Takie określenie otrzymała od Boga i przekazała prostytutkom. Tak właśnie je widział Bóg w swojej miłości do każdego, nawet grzesznego człowieka. To patrzenie na wartość osoby, na jej serce ponad jej grzechami. Doświadczenie miłości Boga zmobilizowało kobiety do przemiany i nawrócenia.

 

Trzeba mowę miłości stosować w swojej codzienności.

rys3To okazuje się bardzo trudne. Wymaga samokontroli, wspaniałomyślności, pokory a czasem i heroiczności. A przede wszystkim wymaga uporządkowania swojego wnętrza, oczyszczenia duszy, uwolnienia myśli. Warto obdarowywać innych uśmiechem, sprawiać domownikom przyjemności – takie drobne, codzienne jak udekorowany stół, przygotowany obiad, zrobiony deser, wspólny spacer, szczera rozmowa. Być życzliwym w pracy dla interesantów, dobrze im doradzać, służyć pomocą innym, nie zadzierać nosa, nie wywyższać się z racji swojego pochodzenia, pozycji, wykształcenia czy majętności.

 

A najważniejsze, że trzeba to wszystko robić TU i TERAZ i że nie można niczego odłożyć na później. A my żyjemy albo przeszłością albo roimy plany na przyszłość. Na teraźniejszość, a szczególnie część poświęconą innym, według nas, nie mamy czasu. Ofiarowanie innym: swej obecności, swojego czasu, swoich pieniędzy, swojej troski i współczucia, swojej miłości i zaufania wciąż odkładamy na później. A to później nie istnieje. Bo Bóg jest TU i TERAZ. I czeka na mnie, na mój gest, na mój czyn. Czeka w zniedołężniałym sąsiedzie, w starej ciotce, w zagubionej kobiecie w urzędzie, w zdezorientowanym obcym przybyszu, w moich rodzicach, rodzeństwie, mężu i żonie, moich dzieciach, koleżankach i kolegach z pracy – po prostu w innych, w bliźnich spotykanych codziennie na swojej drodze.

Ogrom MIŁOŚCI BOGA jest nie do opisania ludzką miarą. Człowiek powinien chcieć ją widzieć TU i TERAZ, czyli WSZĘDZIE i ZAWSZE i zanurzając się w niej oddawać innym, to co otrzymał. A każdy z nas wiele otrzymuje przez całe swoje życie. Czasem są to zdolności, talenty, pieniądze, dobra rodzina, troskliwe dzieci, pozycja w społeczeństwie, a czasem cierpienie i dobroć, wyrozumiałość i zdolność przebaczania, zdolność i chęć modlitwy za innych, mocna wiara, współodczuwanie, zrozumienie.

Ewangelista Mateusz opisał wizję Sądu Ostatecznego:

„Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!

Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść;
byłem spragniony, a daliście Mi pić;
byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie;
byłem nagi, a przyodzialiście Mnie;
byłem chory, a odwiedziliście Mnie;
byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie”.

Wówczas zapytają sprawiedliwi: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? Spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? Lub nagim i przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?” A Król im odpowie: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,34-40).

 

PIERWOTNIE TEKST  ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W MAJU 2014 ROKU

Ilość opozycji w opozycji

Grzech pierworodny Okrągłego Stołu, Magdalenki i „grubej kreski” w znacznym stopniu zdeterminował losy Polski po 1989 r. „Kręgosłup zdrady” stanowiła grupa, która w różnych konfiguracjach wciąż przewija się u steru władzy od wielu lat. Zawsze wymyślano nową hybrydę polityczną, by tylko mieć dostęp do sukna Rzeczpospolitej, wystarczy prześledzić jak przemieniały się jedne ugrupowania w inne, ale personalnie skład ich był podobny. Gdy pojawiły się partie, które mogły zagrozić hegemonii „grupy trzymającej władzę”, takie jak LPR czy Samoobrona, pojawiły się w mediach głośne tzw. Newsy i były szeroko nagłaśniane (wykreowane nierzadko) afery, które miały je kompromitować na przykład(tzw. Seks afera, czy tzw. Afera gruntowa) i przypinano im łatkę oszołomów i ekstremistów. A przecież to, co mówił Lepper o Klewkach i lądujących talibach, z czego zrobiono pośmiewisko, okazało się prawdą, tak jak to, co mówił o udziale Kaczyńskich w zmowie okrągłostołowej Zygmunt Wrzodak. Obu przypięto łatki oszołomów. Gdy po nich pojawili się narodowcy, zaczęto im zarzucać (np. w GP) pro-rosyjskość (skądinąd czas pokazał, że sympatie, które zarzucano niektórym osobom z ruchu narodowego nie tylko nie są prorosyjskie, ale wręcz antyrosyjskie). Byle tylko nie dopuścić do powstania realnej opozycji do układu zawartego z Kiszczakiem.

LK MagdalenkaGrupa trzymająca od dziesiątków lat władzę w Polsce, opracowuje scenariusze z wyprzedzeniem nawet kilkunastu lat. Przygotowuje koncesjonowaną opozycję, która stanie się zaczątkiem nowej władzy, gdy utrata władzy przez obecnie ją sprawującą stanie się nieuchronna, bo straci poparcie społeczne, a więc na tzw, podorędziu musi być opozycja, gotowa do przejęcia władzy. Wszczyna się spory, kłótnie między dotąd bliskimi sobie ideowo ludźmi, politykami, którzy wytykają sobie różne rzeczy, obwiniają się o to i tamto, jedni kierują się na lewo, drudzy na prawo. To nawet nie tak trudno zaobserwować, trzeba tylko wydostać się z kokonu narzucanej nam przez media i polityków „prawdy”, oglądu rzeczywistości. Czasem grupy te nawet szczerze wręcz zażarcie się kłócą o dostęp do władzy i pieniędzy, dzięki temu mamy więcej informacji na temat każdej ze skłóconych grup, bo w tej szarpaninie o polskie sukno zdradzają trochę szczegółów o kolegach-przeciwnikach. Ale chodzi tylko o dostęp do władzy i pieniędzy, nigdy natomiast – i to jest wyznacznikiem ich intencji i to m.in. pozwala ich zidentyfikować – nigdy o wymierne (nie zaś deklaratywne)wzmacnianie polskiego katolicyzmu.

Wszystkie partię obecne w parlamencie (zarówno lewica jak i prawica) mają ten sam program polityczny w kwestiach dotyczących najważniejszych problemów naszego kraju. Jeśli się przyjrzy fundamentalnym decyzjom w sprawie przyszłości Polski jak np.: udział obecnych elit w zmowie „okrągłego stołu”, zmowa z Magdalenki, zgoda na tzw. „plan Balcerowicza”, poparcie do wyjątkowo szkodliwej umowy stowarzyszeniowej z UE, poparcie dla wejścia Polski do UE na nierównych prawach, poparcie tzw. Konstytucji UE(Traktatu Lizbońskiego), zgoda na udział polskich żołnierzy w napaści na suwerenne kraje jak Irak czy Afganistan, wyrażenie zgody by na terytorium Polski były rozmieszczone obce wojska na zasadach eksterytorialności, aktywny udział w ekonomicznym rozbiorze Polski, współodpowiedzialność za „księżycowy” dług publiczny, poparcie dla sprowadzania do Polski żywności i nasion genetycznie zmodyfikowanych, udział w wielkich aferach prywatyzacyjnych ludzi z wszystkich partii rządzących i opozycyjnych, itd. Wszystkie partie w tych kluczowych decyzjach są zadziwiająco jednomyślne, także – podkreślam – PiS, który aktywnie przyczynił się do demontażu naszego państwa, wbrew głoszonym hasłom – podkreśla poseł IV i V kadencji Zygmunt Wrzodak.

 

Z książki: „PRAWICOWE DZIECI CZYLI BLEF IV RPLeszka Misiaka.

Str.210-211

Walka z ociepleniem klimatu

Przeszukując internet lub też czytając prasę spotykamy się z informacjami jakie to mogą być skutki ocieplenie klimatu. Po tych przewidywaniach podawane są środki jakie należy przedsięwziąć aby zapobiec tym (wyimaginowanym?) efektom. Jest wiele sposobów i metod jakie zostały na przestrzeni ostatnich lat wdrożone do przeciwdziałania ociepleniu klimatu. Nie znalazłem natomiast nigdzie informacji o efektach wprowadzonych zmian. Nie ma informacji jakie są dotychczas owoce walki z ociepleniem klimatu. Czy rezygnacja z freonu w lodówkach spowodowała zmniejszenie się dziury ozonowej i w jakiej skali?

max_dziura_ozonowa

Zasięg dziury ozonowej w ostatnim 10-leciu:

2005 – 27,26 mln km km.

2006 – 29,62 mln km km.

2007 – 25,19 mln km km.

2008 – 26,97 mln km km.

2009 – 24,40 mln km km.

2010 – 22,60 mln km km.

2011 – 26,07 mln km km.

2012 – 21,12 mln km km.

2013 – 24,01 mln km km.

2014 – 24,06 mln km km.

Źródło: http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/114777,dziura-ozonowa-calkowicie-znikla-co-sie-z-nia-stalo

 

Za dziury ozonowe nad Antarktydą i Arktyką(ciekawe że właśnie tam są te dziury, chociaż freonu tam nikt nie emitował)odpowiada-wodór! Wokół ziemskich biegunów magnetycznych, ochrona przed promieniowaniem kosmicznym jest bardzo mała więc promieniowanie to przenikając przez kilkuset metrową warstwę lodu powoduje wybicie z cząstek zamrożonej wody pojedynczych atomów wodoru. A ten, ma tak małe wymiary że przelatuje przez lód jak woda przez siatkę, i mknie do góry bo jest lżejszy od powietrza .A na pewnej wysokości spotyka trójatomową, silnie aktywną chemicznie, cząsteczkę tlenu i łączy się z nią, i ta cząsteczka trójatomowa przestaje być ozonem.

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/40-lecie-przelomowego-artykulu-od-tamtego-momentu-wiemy-ze-freon-szkodzi,143664,1,1.html

 

Wyeliminowanie freonu z użytku nie spowodowało by tzw dziura ozonowa miała zniknąć.

 

Czy z owocami walki z ociepleniem klimatu jest podobnie? Na ile wprowadzane ograniczenia i obostrzenia zmniejszyły efekt cieplarniany? Czy jest to podobne do zysków z wprowadzaniem czasu letniego w gospodarce? http://oczamiduszy.pl/zmiana-czasu/

Jeśli ktoś z czytelników jest w stanie udzielić odpowiedzi na podane pytania to proszę o podzielenie się posiadanymi informacjami.