O bojaźni Bożej

Z braku bojaźni na wiele sobie wobec Boga pozwalamy. W pochopnych prośbach, w niegodnie przyjmowanych sakramentach, w pobieżnych rachunkach sumienia, w pozbawionych skupienia medytacjach, w grze pozorów, w skrywanych wspomnieniach, w sposobie, w jaki odsuwamy Go na bok, stawiając inne rzeczy na pierwszym miejscu – oto w czym używamy sobie bez ograniczeń, mając za nic niezmierzony majestat Boży. Próbujemy skryć przed Nim nasz brak synowskiego zaufania, choć wiemy przecież, jak niedorzeczna jest taka próba. Jesteśmy wszyscy doskonale świadomi, że ukryć się przed Nim nie można, jednak świadomość tę upychamy gdzieś w głębi, aby tylko nie wyszła na wierzch i nie zaczęła formować praktyki naszego życia. Zawzięcie bronimy się przed zdaniem sobie sprawy z Jego niezwykłej wielkości, Jego przemożnej świętości, Jego przejmującej dreszczem bliskości i tak – na tysiące krętackich sposobików nie traktujemy Go wcale jak Boga, w którego rzekomo wierzymy. Czymś strasznym jest myśl, że mielibyśmy być nieuczciwi wobec Boga, jednak tak – tacy właśnie wszyscy jesteśmy i to w naprawdę przerażającym stopniu. Panie, pośpiesz nam z pomocą! Żyjemy w świecie pełnym rozpanoszonej i skomplikowanej nieuczciwości, a jednak stanięcie w niewypowiedzianie jasnym świetle Prawdy i porzucenia wszelkiego zakłamania będzie naszą wiekuistą radością i rozkoszą!

 

O samozakłamaniu; Frederick Wiliam Faber; Warszawa 2016