Na rusztowaniu wysokości czteropiętrowego budynku stoi odgięty w tył lub leży człowiek i pokrywa freskami sklepienie wielkości 1/3 boiska do piłki nożnej. I tak maluje, praktycznie sam, przez 4 lata. Pracuje w systemie dniówkowym gdyż pokryta świeżym tynkiem ściana musi być zamalowana w ciągu 12 godzin, aby farby związały się z podłożem. Ten człowiek przed wejściem na rusztowania długo przygotowywał się do pracy w pracowni. Każda scena do namalowania została narysowana w skali1:1 na kartonie. Kontury obrazu zostały podziurkowane, arkusz przyklejany jest do ściany i sadze lub utarty na pył pigment są wtłaczane przez malutkie otworki. Dopiero po pojawieniu się konturów na murze artysta wielokrotnie pokrywa je farbami. Oczywiście wcześniej teologowie, doradcy papieża i sam malarz opracowali cały projekt malowidła. Artysta wielokrotnie skarżył się w listach do ojca na cierpnie fizyczne, jakie mu towarzyszyło przy pracy.
W 2012 roku minęło 500 lat od zakończenia prac nad freskami.
Artystą, którego dzieło nieustannie zachwyca przybywających do kaplicy, to Michał Anioł Buonarroti. A jego dzieło to freski w Kaplicy Sykstyńskiej w Watykanie.
Gdy Michał Anioł przystępował do pracy kaplica funkcjonowała od ponad 30 lat (została wybudowana w latach 1475-1483 na zlecenie papieża Sykstusa IV). Jej ściany pokryte były freskami przez największych włoskich artystów, takich jak: Botticelli, Perugio, Luca Signorelli, Pinturicchio czy Ghirlandaio (nauczyciel Michała Anioła). Przedstawili oni na podstawie Starego Testamentu historię Mojżesza (m.in. Mojżesza z gorejącym krzakiem, Mojżesza na górze Synaj, Przejście przez Morze Czerwone) oraz na podstawie ksiąg Nowego Testamentu historię Jezusa Chrystusa (m.in. Chrzest Jezusa, kuszenie Chrystusa, Kazanie na Górze, Ostatnia Wieczerza). Kaplica była przeznaczona na najważniejsze uroczystości w Watykanie, odprawiano w niej uroczyste msze święte, a od 1492 roku odbywało się w niej konklawe wybierające kolejnych papieży.
Papież Juliusz II zatrudnił Michała Anioła, uznanego rzeźbiarza, do budowy swojego wspaniałego grobowca w nowobudowanej bazylice watykańskiej. Planował wykonanie przez Michała Anioła 40 posągów. Artysta zaangażował się w prace, sam wybierał w kamieniołomach Carrary bloki marmuru. Nigdy dzieła nie zrealizował gdyż Juliusz II …zmienił plany. Mistrz był dotknięty, gdyż rzeźba była jego ulubionym tworzeniem. Miał już na koncie kilka wspaniałych dzieł jak chociażby posąg Dawida i słynną Pietę stojąca dziś w bazylice św. Piotra.
Kilka lat potem papież zatrudnia Michała Anioła do pokrycia freskami sklepienia Kaplicy Sykstyńskiej. Artysta nie jest freskarzem, ma tylko 2 letnie studium malarstwa. Podejmuje się wykonania tego dzieła. Kończy je a po 23 latach wraca do Kaplicy Sykstyńskiej, aby na zamówienie papieża Klemensa VII namalować nad ołtarzem ogromny fresk Sąd Ostateczny.
Prace w Kaplicy Sykstyńskiej wycisnęły głębokie piętno na artyście. Pod koniec swojego długiego, bo prawie 90. letniego życia, gdy zaczął tworzyć poezje, w sonetach znów opisywał cierpienia duchowe i fizyczne, które towarzyszyły mu w trakcie pracy nad freskami w Kaplicy Sykstyńskiej.
Genialny malarz, rzeźbiarz i architekt w 9. głównych freskach uwiecznił sceny począwszy od stworzenia świata, stworzenia człowieka, poprzez grzech pierworodny do biblijnego potopu. Choć nie zachowały się źródła to potwierdzające, artysta musiał wyliczać, jaką wielkość muszą mieć postaci na różnych planach, aby wchodzący do Kaplicy widział je jednakowej wielkości.
Gdy przed wieloma laty zwiedzałam Kaplicę Sykstyńską trwały prace nad renowacją fresków Michała Anioła. W ogromnym, stosunkowo ciemnym wnętrzu, na sklepieniu pozostającym w większości w barwach żółto- brązowo-ugrowych pojawiały się barwne, wręcz krzykliwe w porównaniu z dotychczasowymi, oczyszczone z pyłu, sadzy, przebarwień oryginalne freski Michała Anioła. Dopiero w 1999 roku zwiedzający mogli ocenić jak doskonałym kolorystą był renesansowy twórca. Znawcy malarstwa odnajdą w malowidłach elementy manieryzmu a nawet sztuki baroku.
Przywrócenie po kilkuset latach pierwotnego wyglądu dzieła zawdzięczamy pracy włoskich konserwatorów i pieniądzom japońskiej telewizji. Prace trwały ponad 10 lat. W kaplicy nie wolno robić zdjęć, Japończycy mają wyłączność na pokazywanie reprodukcji fresków. Podnoszą się głosy, że 5 mln zwiedzających obiekt rocznie stanowi też zagrożenie dla genialnego dzieła.
Jeden z fresków przykuwa uwagę w sposób wyjątkowy. Jest utrwalany od lat w świadomości przez niezliczone reprodukcje i przeróbki.
To fresk „Stworzenie Adama”.
Porusza on moje serce i wyobraźnię za każdym razem. Mam w szufladce od ponad 20 lat przechowywaną kartę z reprodukcją tylko dwóch rąk: Adama–człowieka i Boga. Wyjmuję ją, gdy słabną moje siły życiowe, gdy codzienne problemy przytłaczają a rozum nie podpowiada rozwiązań. Wyjmuję ją też dla przeżycia chwili radości, przyjemności patrzenia na boski akt stworzenia mnie samej, człowieka takiego jak Adam. Uśmiecham się wewnętrznie i każdorazowo spływa na mnie błogi spokój. Jestem dziełem Boga, nie przypadkowym tworem, nie skutkiem eksperymentu, nie zabawką, którą się porzuca. Jestem dzieckiem Bożym. Michał Anioł malując te dwie dłonie oddał w genialny sposób ideę boskiej wszechmocy i miłości do człowieka. Wyraził to, że bez iskry boskości, która wlewa się i wnika w człowieka, ten pozostałby słabym, bezwolnym tworem. Malarskie przedstawienie daru stworzenia przez Boga pierwszego człowieka jak i wszystkich ludzi po wszystkie czasy, jest dla mnie czymś niezwykłym. Zmusza mnie do spoglądania z pokorą na swoje życie i dziękowania za ten akt stwórczy i jego skutki dla mnie osobiście. Przepełnia mnie taka radość z tego faktu, że nie lękam się zobowiązania do dobrego życia, jakie jest konsekwencją stworzenia człowieka na obraz i podobieństwo Boga. Chce mi się tak żyć, aby spotkać się z Miłującą Wszechmocą.