Sanktuarium MB Pocieszenia w Borku Wielkopolskim

Połączyło je Sanktuarium

Dwa miasta. Borek i Zdzież. Borek ma prawa miejskie od 1435 roku z nadania Władysława Jagiełły a Zdzież od 1392. Po pożarze w roku 1423 z miasteczka Zdzież została tylko gotycka Pieta i obraz Matki Bożej Pocieszenia namalowany przez nieznanego wiejskiego artystę. Wkrótce pojawiło się obok miasto Borek. I trwa do dnia dzisiejszego.
Po tym pierwszym pozostała nazwa ulicy Zdzież, przy której stoi Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia, zwane popularnie „Klasztorem”. Stoi na krawędzi nowego miasta Zdzież-Borek zwanego współcześnie Borkiem Wielkopolskim. Na prawo i na lewo i przed Sanktuarium rozciąga się miasteczko a za nim nie ma już nic. Płynie tylko malutka rzeczka Pogona, która kończy miasto.
BorekKościół obecny zbudowany wg projektu Albina Fontany w latach 1599-1651 z fundacji Stanisława Przyjemnskiego jest czwartą budowlą w tym samym miejscu. Jak głoszą podania, próbowano przenieść kościół na wyższe miejsce (to jest wilgotne, teren zabagniony a mała rzeczka bywa czasami groźna), ale zwiezione materiały budowlane „wracały” na stare miejsce. Można traktować to jako legendę ale Matka Boża wyraźnie wskazywała gdzie chce aby stał Jej Dom. Podobne podania można usłyszeć w wielu innych sanktuariach.
Do połowy XX wieku za ołtarzem było źródełko, przy którym od ponad 600.lat proszący wierni doznawali uzdrowień i otrzymywali wiele łask. Sanktuarium było znane gdyż nawet rycerze wracający spod Grunwaldu odśpiewali w zdzieskiej świątyni uroczyste „Te Deum” i „Bogarodzicę” oraz zostawili cenne wojenne trofea. Już w roku 1619 komisja biskupia badała i potwierdziła cudowne interwencje Matki Bożej ze Zdzieża. W czasie dziejowych zawieruch obraz był wielokrotnie ukrywany m.in. w klasztorze cysterek w Trzebnicy. Okupację hitlerowską przetrwał w prywatnym mieszkaniu w Gostyniu.
Już w roku 1649 anonimowy autor napisał słowa pieśni śpiewanej do dziś przy odsłanianiu obrazu. Ruch pielgrzymkowy w drugiej połowie XVII wieku tak przybrał na sile, że sporządzano kopie obrazu Matki Bożej Boreckiej dla różnych kościołów. Jedna z takich kopii znajduje się w Poznaniu we franciszkańskim kościele św. Antoniego i nosi miano Matki Boskiej w Cudy Wielmożnej Pani Poznania.2011 roku, 19 września, w Święto Matki Bożej w Cudy Wielmożnej arcybiskup metropolita poznański Stanisław Gądecki odnowił akt zawierzenia miasta Pani Poznania.
W 1860 w Borku powstaje dom Sióstr Służebniczek Niepokalanego Poczęcia NMP z Pleszewa a Edmund Bojanowski otwiera jedną z pierwszych ochronek powierzając jej prowadzenie siostrom.
W 2006 roku rada miasta obrała MB Pocieszenia patronką Borku. Jej wizerunek jest na sztandarze miasta i gminy.
Już w kruchcie czujemy, ze jesteśmy w niezwykłym miejscu. Z trzech ogromnych obrazów patrzą na nas przejęci ludzie: cudownie przywrócony do życia po rażeniu piorunem burmistrz borecki idzie w procesji z zapaloną świecą do Matki Bożej Boreckiej podziękować za przywrócenie życia, ciocia z malutką bratanicą po wypadku na moście przy młynie również wracają do świata żywych dzięki modlitwie wszystkich świadków zdarzenia, a tajemnicza kobieta (była nią Matka Boża) przywraca na jeden dzień do życia gospodarza, który targnął się na swoje życie, aby wyspowiadał się i okazał żal za swój czyn.
W tle obrazów widzimy jak wyglądał Borek. To przedstawienia cudów, jakie się dokonały za wstawiennictwem MB Pocieszenia.
Zachowały się księgi łask i cudów z różnych stuleci.
Do wnętrza Sanktuarium wchodzi się przez portal ozdobiony terakotową płaskorzeźbą w medalionie, Białym Orłem, Pogonią i godłem Akademii Krakowskiej z lat 1635-1655.  Wystrój kościoła jest barokowy. Zwraca uwagę ambona w kształcie kuli ziemskiej podtrzymywanej przez anioła. Dla pielgrzymów w świątyni ustawione są drewniane konfesjonały z aniołkami na wieńczących hełmach oraz murowane w kształcie piramid. Na zewnątrz konfesjonałami są wybrzuszenia w murze.
Sanktuarium otoczone jest wianuszkiem grobów. Wywiera to niezwykłe wrażenie. Część z nich to groby powstańców wielkopolskich.
Każda środa gromadzi czcicieli MB Pocieszenia na specjalnym nabożeństwie, kiedy to wierni dziękują za otrzymane łaski i powierzają się opiece Pani Boreckiej.
W trakcie odsłaniania obrazu śpiewana jest stara pieśń:MB-Borek
Panno i Matko, bez wszelakiej skazy,
Któraś Adama nie uznała zmazy,
Niech w Moc piekielną przez grzech nie wpadniemy,
Ciebie prosimy!

A na zasłonięcie:
Nie opuszczaj nas, nie opuszczaj nas,
Matko nie opuszczaj nas.
Matko pociesz, bo płaczemy,
Matko prowadź, bo zginiemy.
Ucz nas kochać, choć w cierpieniu;
Ucz nas cierpieć, lecz w milczeniu.
Sanktuarium w Borku nazywane jest wielkopolską Częstochową i należy do najstarszych miejsc kultu maryjnego w Wielkopolsce.
Główne odpusty obchodzone są 2 lipca w święto Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny (doroczny tygodniowy od 29 czerwca) i 8 września w święto Narodzenia Najświętszej Marii Panny.
Pielgrzymów nie brakuje gdyż czasy współczesne pełne szybkich a często dramatycznych zmian powodują, że wielu z nas czuje się zagubionymi, samotnymi i poranionymi, wielu zmaga się z brakiem pracy i ze swoimi uzależnieniami. Szukamy pomocy i pocieszenia. Warto pielgrzymować do Matki Bożej Boreckiej, która otoczy nas opieką i pocieszy w dramatach codziennego życia.
HM-BorekWykonując zdjęcia sanktuarium z pewnej odległości zobaczyłam na podeście od schodów pierwszego domu przed kościołem staruszkę, która siedząc na krzesełku, pilnowana przez pieska patrzyła na Sanktuarium. To 96.letnia pani Helena Maciejewska, wdowa po organiście, matka 4. synów organistów i córki też organistki. W Sanktuarium pracuje jeden z jej synów. Wnuki też interesują się grą na organach. Pani Helena siedzi, patrzy na kościół i jak powiedziała – modli się …za wielu. I tak od wielu, wielu lat trwa między miastem a Matką Bożą Pocieszenia w boreckim Sanktuarium.

Zdjęcia w galerii Borek Wielkopolski

Tekst ukazał się pierwotnie w miesięczniku „Misericordia” Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowiecki, w listopadzie 2013 roku.

Sanktuarium Róży Duchownej na Świętej Górze Gostyńskiej

Sanktuarium Róży Duchownej na Świętej Górze GostyńskiejZbaczanie z obranej drogi, skok w bok nie kojarzą się najlepiej. Tym razem było zupełnie inaczej. Ogromna zielona kopuła i liczne szczyty wież oraz potężne mury wznoszące się ponad koronami drzew porastającymi niewielkie wzgórze pod Gostyniem, przyciągały wręcz magnetycznie i zmusiły do odwiedzenia tego miejsca.
Na szczycie góry króluje kościół zwany „cudem włoskim na polskiej ziemi” ufundowany w 1675 roku przez Adama Konarzewskiego i faktycznie wzniesiony przez wdowę po nim Zofię Opalińską. Zachwycona kościołem Santa Maria Della Salute w Wenecji zamówiła u jego twórcy Baltazara Longhema projekt dla świątyni na Świętej Górze. Budowę prowadzili sprowadzeni z Włoch Jerzy i Jan Catenacci. Włoski pierwowzór został zmodyfikowany, bo kościół wenecki stał w zwartej miejskiej zabudowie a Święta Góra pod Gostyniem ofiarowała rozległą przestrzeń pod zabudowę. Opiekę nad budową przejęła następnie synowa Teofila z Leszczyńskich Konarzewska, która sprowadziła słynnego architekta Pompeo Ferrariego do wzniesienia głównej kopuły i wykończenia budowli. Włoski architekt pracował wraz z mistrzem murarskim Janem Adamem Stierem około 13 lat (do 1731 roku). Kolejną fundatorką została córka Teofili, Weronika z Konarzewskich Mycielska.
Licząca 50 m wysokości kopuła z 10.metrową latarnią oraz sklepienia zostały pokryte w 1746 roku freskami przez Jerzego Wilhelma Neunhertza. Prawie wiek później Frank i Bauer pokryli freskami mniejsze kopuły w prezbiterium. Nawę główną przykrytą kopułą otacza wianuszek kaplic z ołtarzami św. Józefa, św. Barbary, św. Karola Boromeusza, MB Różańcowej, Jezusa Ukrzyżowanego i św. Filipa Neri. Historia życia i świętości tego ostatniego została przedstawiona na freskach pokrywających kopułę główną.
Związane jest to z faktem, iż miejscem kultu opiekują się od 345 lat księża filipini (z przerwą 45 lat po kasacie zakonu w 1876 roku przez zaborców i 6 lat w czasie okupacji hitlerowskiej).
Z inicjatywy fundatora Adama Konarzewskiego w 1668 roku ks. Stanisław Grudowicz, wykładowca Akademii Lubrańskiego w Poznaniu założył na Świętej Górze Kongregację Oratorium św. Filipa Neri. Dla członków Kongregacji, zwanych ojcami filipinami, wybudowano obok kościoła ogromny klasztor, w którym w dniu dzisiejszym funkcjonuje Dom Pielgrzyma i Centrum Rekolekcyjne. Pracują w nich siostry służebniczki Najświętszej Marii Panny, zgromadzenia założonego przez bł. Edmunda Bojanowskiego urodzonego w nieodległym Grabonogu. Przed bazyliką stoi pomnik jemu poświęcony, bo trudno zapomnieć o jego zasługach, gdy jako świecki człowiek założył nie tylko zgromadzenie służebniczek ale też Bractwo Ochroniarek kształtujące młode osoby chcące się poświęcić pracy z dziećmi i biednymi. W Grabonogu otworzył ochronkę „Dom miłosierdzia” dla sierot, ponadto apteki dla biednych, wypożyczalnie książek oraz czytelnie.
Kościół z przełomu XVII i XVIII wieku, który stoi do dnia dzisiejszego w nie zmienionej bryle i kształcie, jest domem dla cudownego, słynącego łaskami obrazu Matki Boskiej Róży Duchownej Gostyńskiej.
Papież Paweł VI ustanowił dzień 5 października jej świętem i zatwierdził specjalny formularz mszalny ku Jej czci. Papież Benedykt XVI w roku 2012 ofiarował Złotą Różę z okazji Jubileuszu 500.lecia uznania jej cudownych interwencji.
Obraz przedstawia MB siedzącą z Dzieckiem na balkonie. Matka Boża na lewym ręku trzyma Chrystusa a prawą dłonią ofiarowuje Mu rozwinięty kwiat białej róży.
Aniołowie trzymają nad Jej głową złotą koronę a w tle rozpościera się widok na Gostyń. i Świętą Górę ze świątynią z 1512 roku poprzedzającą obecną budowlę. To świadczy, że kult w tym miejscu jest starszy niż wiek obecnej świątyni.
Święta Góra ma aż trzy obiekty słynące łaskami i cudami.
Jest to opisany obraz Matki Bożej Gostyńskiej Róży Duchownej, gotycko-renesansowa Pieta z kościoła szachulcowego z 1512 roku oraz drewniany krucyfiks (obecnie w ołtarzu Chrystusa Ukrzyżowanego).
Kult obrazu Matki Bożej Róży Duchownej został zatMB Roża Gostynskawierdzony przez biskupa poznańskiego już w 1512 roku.  Filipini, którzy objęli Świętą Górę w 1668 roku rozpoczęli spisywanie cudów i łask otrzymanych od Boga za pośrednictwem Matki Bożej Gostyńskiej. Księga cudów posłużyła w kolejnych badaniach przeprowadzonych w 1726 roku w celu potwierdzenia cudownych zdarzeń. Została opublikowana w Poznaniu w tym samym roku pod zawiłym barokowym tytułem: „Prospekt wesoły, Miłosiernych Oczu, Przenajświętszej Maryi, na smutne ludzkiey niedoli przypadki…”. Księga cudów uzupełniana jest do dnia dzisiejszego i stanowi zapis niezmiernej dobroci i miłości Pana Naszego i pełnego oddania się i zawierzenia Bogu za pośrednictwem Gostyńskiej Matki Pana Jezusa.
Księża filipini są strażnikami i opiekunami cudownego wizerunku od prawie trzystu pięćdziesięciu lat. Dali świadectwo swej wiary i patriotyzmu w różnych sytuacjach: w okresie reformacji uchronili obraz, choć łaskami słynąca Pieta została wrzucona do studni a w czasach „Kulturkampfu”, czyli walki rządu pruskiego z kościołem katolickim i przejawami polskości kapłan filipin ks. Bernard Preibisz namalował 14 ogromnych fresków przedstawiających polskich Świętych i Błogosławionych.
Sanktuarium na Świętej Górze Gostyńskiej zaprasza w sposób szczególny w dni swoich największych uroczystości: Tygodniowy Odpust Zesłania Ducha Świętego, Uroczystość św. Filipa Neri (26 maja), Święto Róży Duchownej z poświęceniem kwiatów róż (25 czerwca), Odpust Wniebowzięcia NMP (15 sierpnia), Matki Bożej Bolesnej – Pielgrzymka chorych (15 września) oraz na Flipińskie Dni Młodzieży (ostatni tydzień lipca), Festiwal Muzyki Oratoryjnej MUSICA SACROMONTANA wrzesień/październik. W najbliższym czasie 12 października ks. prałat Jarosław Cielecki COr, dyrektor Vatican Service News z Rzymu poprowadzi rekolekcje przybliżając św. Charbela z Libanu.

Tekst był opublikowany w miesięczniku „Misericordia” Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim w październiku 2013 roku.

Kościół a malarstwo

 

„Nie uczynisz sobie obrazu rytego ani żadnej podobizny tego, co jest na niebie w górze i co na ziemi nisko, ani z tych rzeczy, które są w wodach pod ziemią. Nie będziesz się im kłaniał ani służył.” (Wyj. 20,4-5). Zakaz taki zawarty jest w Starym Testamencie w treści I przykazania Dekalogu.
Dlaczego w kościołach katolickich umieszcza się obrazy i rzeźby? Wielu stawia katolikom takie pytanie.
Zakaz ten miał ścisły związek ze Starym Przymierzem, w którym Bóg nie objawił się w widzialnej osobie. Ukazał się wybranym pod różnymi postaciami: Mojżeszowi pod postaciami krzaku gorejącego i obłoku a Noemu pod postacią tęczy.
W Starym Przymierzu Bóg obiecał zesłanie Zbawiciela w ludzkiej osobie. Jezus Chrystus jest „obrazem Boga niewidzialnego” (Kol 1,15), „kto mnie widzi, widzi i Ojca” (J 14,9).
Chrystus poprzez Swoją mękę, śmierć krzyżową i zmartwychwstanie wypełnił Stare Przymierze i zawarł z człowiekiem Nowe Przymierze, na którym opiera się chrześcijaństwo.
Jezus rodząc się w ludzkiej postaci – stał się widzialny a więc zakaz starotestamentowy przestał obowiązywać. calun_turynski Chrystus zostawił nam swój obraz i ślady swojej męki na Całunie Turyńskim. Całun ten potwierdza historyczność osoby Jezusa i ewangeliczne opisy Jego męki. Ślady na Całunie to zapis cierpień Drogi Krzyżowej i śmierci na Golgocie. Jest to do odczytania a z drugiej strony nie wiadomo jak ten obraz powstał. Badania mikroskopowe pokazały, że na Całunie nie ma śladów farb. Jest to acheiropoietos, czyli obraz „nie ręką ludzką uczyniony”. Dopiero technika XX i XXI wieku pozwoliła nam stwierdzić, że nie jest możliwe, aby człowiek mógł sporządzić taki wizerunek. Badając ikony i obrazy z okresu średniowiecza można zauważyć, iż przedstawienia twarzy Chrystusa są bardzo do siebie podobne. Jest kilkanaście szczegółów występujących prawie na wszystkich wizerunkach Chrystusa, np rozwidlona broda, uniesiona prawa brew, dwa oddzielne kosmyki włosów spadające na czoło pośrodku głowy. Potwierdzają one wspólne źródło inspiracji i wskazują pierwowzór w twarzy z Całunu Turyńskiego. chusta_z_manopello Innym przykładem obrazu „nie ręką ludzką uczynionego” jest chusta z Manopello. Jest to kawałek tkaniny z bisioru morskiego o rozmiarach 17×24 cm. Na niej jest umieszczony obraz twarzy Chrystusa. Bisior jest tkaniną bardzo mocną, cienką i zwiewną, zmieniającą barwę w zależności od kąta patrzenia. Nici bisioru są wydzieliną małży morskich. Właściwością tej tkaniny jest to, że nie przyjmuje ona pigmentów, nie można jej farbować, ani na niej malować. Badania naukowe prowadzone od początku XXI wieku nie są w stanie wyjaśnić jak obraz twarzy Jezusa powstał na bisiorze. Naukowcy nie potrafią do dziś wyjaśnić tego, że obraz twarzy jest widoczny po obu stronach tkaniny. W celu potwierdzenia, że jest to również twarz Jezusa przeprowadzono porównanie Chusty z Manopello z Całunem Turyńskim poprzez nałożenie jednego wizerunku na drugi. Wniosek jest jednoznaczny: jest to twarz tej samej Osoby. Na Całunie jest w chwili śmierci, a na chuście jest po zmartwychwstaniu. Twarz z Całunu Turyńskiego była porównywana w podobny sposób z jeszcze jednym obrazem zapisanym na sudarionie (chuście potowej) znanym jako Chusta z Oviedo.
Pochodzi ona z czasów Chrystusa, a charakterystyczne rozmieszczenie plam krwi, które na niej widnieją, wykazuje zadziwiającą identyczność z odbiciem twarzy na Całunie Turyńskim. Chusta z Oviedo poddawana była wieloletnim, bardzo precyzyjnym badaniom naukowym, począwszy od 1955 r. Według tradycji otarto nią twarz Jezusa zaraz po Jego śmierci i zdjęciu z krzyża, a kiedy ciało zostało owinięte w całun i złożone w grobie, chustę położono na Jego twarzy. Chusta z Oviedo to prostokątny kawałek lnianego płótna o wymiarach 855 na 525 mm. Wizerunki acheiropoietos, „nie ręką ludzką uczynione” przedstawiają nie tylko Jezusa Chrystusa i Jego mękę. Mamy również uczyniony w podobny sposób obraz Matki Bożej z Guadalupe. Postać Matki Bożej znajduje się na płaszczu zwanym tilma, wykonanym z włókien agawy. Materiał, na którym znajduje się wizerunek powinien ulec zniszczeniu i naturalnemu rozpadowi po 20 latach używania. Ten jednak pozostaje w cudowny sposób niezmienny mimo upływu ponad 400 lat od czasu powstania. Badania mikroskopowe pokazują, że na tkaninie, podobnie jak na Chuście z Manopello i Całunie Turyńskim nie ma śladu użycia farb. MB_z_Guadelupe Każdy element na tym obrazie ma znaczenie. Gwiazdy widoczne na płaszczu Maryi są rozmieszczone tak, jak były widoczne na nieboskłonie w dniu 9 grudnia 1531 roku w Meksyku. Cała postać Maryi, jej strój i ułożenie ciała (pod stopami ma księżyc a za plecami słońce) pokazywały jednoznacznie Aztekom, że ta Dziewica jest ponad ich bożkami. Obraz objawionej w Guadalupe Matki Bożej spowodował nawrócenie Azteków oraz całej Ameryki Środkowej i Południowej.
Również ten wizerunek „nie ręką ludzką uczyniony” został poddany szczegółowym analizom naukowców. Badając oczy Maryi na wizerunku z Guadalupe odkryto, że posiadają cechy oczu żywych ludzi. Odbiła się w nich scena z momentu powstania wizerunku.
Obrazy acheiropoietos, „nie ręką ludzką uczynione” obroniły powstawanie dzieł malarskich czynionych już ręką ludzką w świątyniach katolickich przed ruchem obrazoburców (ikonoklastów), którzy od V wieku niszczyli ikonostasy, obrazy i figury w kościołach. Ostatecznie sobór w Nicei w 787 roku zezwolił na kult obrazów uzasadniając: „skoro Chrystus się wcielił, wolno przedstawiać fizyczną postać Syna Bożego i malować wizerunki świętych”.
Pozostawione nam opisane powyżej cudowne wizerunki stały się podstawą i inspiracją do rozkwitu malarstwa i rzeźby sakralnej, które zawsze i wszędzie powstają na chwałę Boga.

PIERWOTNIE TEKST  ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W MAJU 2012 ROKU.

 

Następny temat – Śpiew

Nowe Miasto nad Pilicą

Klasztor Braci Mniejszych Kapucynów i Sanktuarium bł. Honorata Koźmińskiego

Przeczytałam w prasie fragment uchwały Senatu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 16 października 2008 roku:
Nowe Miasto nad Pilicą
Senat „uznaje błogosławionego ojca Honorata Koźmińskiego za godny naśladowania wzór Polaka oddanego sprawom Ojczyzny, wzór działacza społecznego, którego nie zniechęcały i nie zniechęciły skrajnie trudne warunki, poświęcającego się obronie godności Polaków w zniewolonym kraju (…) oddaje hołd Jego postawie moralnej, wierności wartościom oraz oddaniu ojczyźnie” by w ostatnich zdaniach zwrócić się do „środowisk wychowawczo-oświatowych i naukowych z apelem o popularyzowanie wiedzy o postaci i zasługach o. Honorata Koźmińskiego”.
Robię szybki rachunek sumienia. Co wiem o błogosławionym Honoracie Koźmińskim? Dlaczego ma być dla mnie i innych Polaków wzorem do naśladowania? Kiedy on żył, gdzie?
Nowe Miasto nad Pilicą

Internet pomaga mi dowiedzieć się czegoś o Błogosławionym jako człowieku: studiował architekturę w Szkole Sztuk Pięknych w Warszawie, przeżył kryzys wiary w młodości (brzmi to całkiem współcześnie), był więźniem Cytadeli Warszawskiej za konspiracyjną działalność antyrosyjską, po nawróceniu wstąpił do zgromadzenia Ojców Kapucynów i otrzymał święcenia kapłańskie w 1852 roku, pracował jako duszpasterz w Warszawie, pisał.
Nadal nie widzę uzasadnienia dla uchwały Senatu RP. Takich jak on było wielu.
Historia, wiara i umiłowanie Ojczyzny uczyniły go bohaterem.
Po upadku Powstania Styczniowego zaborca dokonał kasaty klasztorów 1864 roku ograniczając ich liczbę i czyniąc zakonników więźniami aż do śmierci ostatniego zakonnika.
W trudnych dla Polski i Polaków czasach Ojciec Honorat postanowił podtrzymywać w rodakach ducha narodowego, pomagać w zachowaniu wiary, uczynić z wiary tarczę przed zniewoleniem i rusyfikacją. Obrał drogę powoływania bezhabitowych, tajnie działających zgromadzeń zakonnych opartych na formule III Zakonu Franciszkańskiego.
Założył 26 zgromadzeń zakonnych (20 żeńskich, 4 męskie oraz 2 zakony habitowe żeńskie).
Jak to zrobił? Z konfesjonału i poprzez korespondencję, gdyż zaborca

Nowe Miasto nad Pilicązabronił mu głoszenia kazań. Mógł tylko spowiadać. Zmarł po 24 latach pobytu w klasztorze w Nowym Mieście nad Pilicą w 1916 roku nie doczekawszy odzyskania przez Polskę niepodległości.
Jego dzieło do dziś jest żywe-działa 16 z założonych przez niego zgromadzeń. Jeśli usłyszysz: Felicjanki, Kapucynki, Serafitki, Westiarki Jezusa, wiedz, że to dzieło Błogosławionego.
Członkowie założonych przez niego skrytych zgromadzeń podjęli pracę na rzecz najbardziej potrzebujących (wśród młodzieży szkolnej i rzemieślniczej, w fabrykach, na wsi, w przytułkach dla osób samotnych, starych i upośledzonych). Stworzyli sieć placówek opiekuńczych, szkolnych, pielęgniarskich, ambulatoriów, domów schronienia oraz innych instytucji. Ich dzieła jednoczyły Polaków pod zaborem, dawały siłę do nie poddawania się przemocy i złu, pozwoliły dotrwać do niepodległości.

Nowe Miasto nad Pilicą

Błogosławiony w Nowym Mieście nad Pilicą ma swój klasztor, swoje muzeum, swój pomnik, swój plac, jest patronem miasta.
Honorat Koźmiński pozostawił nam przepis na silne, świadome społeczeństwo, przepis na żarliwość społeczną, przepis na pracę w warunkach skrajnie trudnych.
Ten przepis to rozwój duchowy, który tworzy fundament i rusztowanie dla wartości, według których warto żyć, którym warto być wiernym i które przynoszą owoce nie tylko nam, ale naszym rodzinom, społeczności i Ojczyźnie.
Dodatkowo pokazuje nam, że do podjęcia życia według zasad nie są potrzebne dobra materialne, że potencjalnie każdy człowiek ma takie możliwości.
Skorzystajmy z tego przepisu i zastosujmy go do rzeczywistości każdego z nas. Może warto spróbować? Wiem, że warto spróbować.

Ciekawostki związane z Nowym Miastem nad Pilicą:

– Od 1873 przez następne 40 lat funkcjonował w NMnadP pierwszy w Królestwie Polskim zakład przyrodoleczniczy założony przez dr Jana Bielickiego. Leczono głównie chorych na gruźlicę oraz osoby wyczerpane nerwowo stosując masaże i różnorodne kąpiele. Sanatorium przyjmowało kuracjuszy z Łodzi i Warszawy, ale także przybywali chorzy z Moskwy, Petersburga, Londynu a nawet Nowego Jorku.
– Pałac Granowskich
– Pieta Gostomska z XV w. w kościele parafialnym, odpust 15 września: Matki Bożej Bolesnej – Piety Gostomskiej.
– Obraz drzewo genealogiczne Jezusa w kościele parafialnym
– Muzeum Bł. Honorata Koźmińskiego w klasztorze kapucynów, 2 sierpnia odpust Matki Bożej Anielskiej.
– opis spotkania w 1894 roku z o. Honoratem w NMnadP w książce Władysława St. Reymonta „Pielgrzymka do Częstochowy”
– Muzeum Regionalne

Zdjęcia z Nowego Miasta nad Pilicą

Pierwotnie tekst  został opublikowany w miesięczniku „Misericordia” Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim w styczniu 2010 roku.

Miedniewice

Sanktuarium Matki Bożej Miedniewickiej Pani Mazowsza w Świętorodzinnym Obrazie

Docieram w słoneczne listopadowe popołudnie do Miedniewic.Sanktuarium w Miedniewicach
Pod murem kościoła i klasztoru rękę do gości wyciąga Jezus dźwigający krzyż. Figura wydaje się tandetna, ale gest wymowny. Po chwili jestem na dziedzińcu Sanktuarium. Pielgrzyma wita kolumna z figurą Matki Boskiej depczącej głowę węża. Już wiem, że to kraina Maryi…
Po obu stronach zapraszają krużganki. Pielgrzymi właśnie tu przygotowują się w drodze do cudownego obrazu.
Sanktuarium w MiedniewicachA wszystko zaczęło się tak: Otworzyłam przypadkowo znaleziony w sieci plik pod tytułem „Francuzi i Włosi w okolicach Sochaczewa”. W nim odnalazłam opis sanktuarium pielgrzymkowego w Miedniewicach zaprojektowanego i budowanego przez Włochów w XVIII wieku. Nazwiska projektodawców też nie były obce: Józef II Fontana, Tomasz II Bellotti – to członkowie rodzin słynnych włoskich architektów.
W myśli pojawia się błyskawiczna decyzja na „tak” i rozpoczyna się przygoda…
Budynek świątyni tchnie powagą, mimo że ściany domagają się remontu. W kruchcie tę dostojność miejsca podkreśla tekst wyryty na niewielkiej kamiennej tablicy. Wpadające przez otwarte drzwi światło dnia wydobywa blask resztek złota na płycie. Każdy nawiedzający Sanktuarium uzyskuje odpust zupełny „dnia każdego, w całym roku od Piusa  VII, papieża wiecznie nadany roku 1817”.Sanktuarium w Miedniewicach
Makieta kościoła i klasztoru porusza wyobraźnię.
Wnętrze zaskakuje pielgrzyma. Majestatycznie wyglądają czarne dębowe ołtarze. W centrum ołtarza głównego na straży tabernakulum stoją dwa orły ze świętymi relikwiami, nad nimi dwa Anioły prezentują wiernym cudowny obraz, wyżej króluje Jezus Chrystus na krzyżu a nad nim czuwa i przenika wszystko Duch Święty.
Historia tego obrazu zaczyna się tak:
W 1675 roku pobożny gospodarz Jakub Trojańczyk przywiózł z odpustu w Studziannej drzeworyt przedstawiający Świętą Rodzinę przy posiłku. Wkrótce obraz ten zasłynął cudami.
  Wzruszające jest przedstawienie Świętej Rodziny: „Iezvs, Marya i Iozeph” w barokowych strojach spożywają w blasku świecy posiłek – kaszę, chleb, gruszki, wiśnie i jabłka.
Od razu przychodzi mi do głowy myśl, jak ważnym miejscem dla rodziny jest stół, jak ważne są wspólne posiłki.
Każdy może pielgrzymować do MB Miedniewickiej zanosząc jej radości, rozterki, problemy i trudności, jakie przeżywamy w rodzinach. MB wysłucha każdego wierzącego w Jej pośrednictwo.

Dodatkowe informacje:
-odpust w  Zesłanie Ducha Świętego i 2 sierpnia, w dniu Matki Bożej Anielskiej,
– tajne przejście w jednym z konfesjonałów,
– krypty w podziemiach świątyni.

Więcej zdjęć Sanktuarium Matki Bożej Miedniewickiej Pani Mazowsza w Świętorodzinnym Obrazie w Miedniewicach

Pierwotnie tekst był opublikowany w miesięczniku „Misericordia” Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim w maju 2009 roku

Po co jeździmy na pielgrzymki?

Rok 2007 rozpoczął się niecodziennym pragnieniem czytania Psalmów. Wewnętrzne wezwanie było tak przekonywujące, że codziennie czytałam po 5 psalmów. W lutym usłyszałam w ogłoszeniach po Mszy św., że jesienią będzie pielgrzymka do Ziemi Świętej. Bez namysłu zapisałam się.
Postanowiłam też sprawdzić jak to jest na pielgrzymkach. W marcu wyruszyłam na jednodniową pielgrzymkę do Sanktuarium w Skępem i do Chełmna. Zaczęłam zapisywać swoje refleksje. Pojechałam na kolejne pielgrzymki aż do tej ostatniej – do Ziemi Świętej.
W kolejnych tekstach można przeczytać jak zmieniałam się ja, grupa, z którą jeździłam i moje postrzeganie świata.
Refleksje są uniwersalne i mam nadzieję, że wielu odnajdzie w nich i swoje spostrzeżenia. Zapraszam do czytania.

1. Refleksje nieuczesane

Wróciliśmy z pielgrzymki do Chełmna i Skępego.
Nie będę opisywała, co mi się podobało i co na mnie wywarło największe wrażenie.
W ciągu kilku dni dzielących wyprawę od spotkania w gronie pielgrzymujących wędrowały mi po głowie różne myśli i refleksje.
Podzielę się teraz nimi z Wami.
Są one następujące:
1. W skali mikro
2. W skali makro
3. Refleksje natury ogólnej

W skali mikro
Chełmno jest dla mnie skarbnicą, ogrodem detali. Detali architektonicznych, krajobrazowych, rzeźbiarskich, malarskich, wyposażenia świątyń, urbanistycznych.
Ich bogactwo na tle surowych gotyckich cegieł we wnętrzach świątyń, na murach budowli, murach miejskich, na tle nieba zachwyca i przyciąga wzrok. Daje wrażenie podróży odkrywającej kolejne skarby.

W skali makro
Bogactwo zabytkowych budowli, pagórkowate ukształtowanie terenu miasta, zamykające mury miejskie i otwierające wspaniałe perspektywy punkty widokowe sprawiają, że chce się być w tym mieście, chodzić jego ulicami, tropić nowe odkrycia. Przy okazji zdumiała mnie zachowana do dnia dzisiejszego funkcjonalność Rynku Wielkiego-za ratuszem targowisko z warzywami, owocami, ciuchami, przed Ratuszem dziedziniec paradny.

Refleksje natury ogólnej
Dopadły mnie aż trzy.
Pierwsza to taka, że potocznie uważa się, że człowiek współczesny i nowoczesny lubi, najlepiej się czuje, akceptuje i utożsamia się z prostotą linii, z geometrycznymi kształtami, z oszczędną kolorystyką. Mając w oczach bogactwo małego miasteczka Chełmna zdałam sobie sprawę, że nam się to wmawia. Człowiek wzrastał przez wieki w otoczeniu bogactwa i różnorodności, takie dzieła też tworzył. Jedyną formą geometryczną w przyrodzie, która przychodzi mi na myśl w tej chwili, to plaster miodu.
Druga to taka, że zwiedzanie nowych miejsc, odbywanie pielgrzymek jest jak poznawanie drugiego człowieka.
Wystarczy tylko chcieć, uwolnić się z pęt codzienności, zmienić na ten jeden dzień pielgrzymki swój harmonogram, zmienić perspektywę. Na ten jeden dzień zostawić zakupy, gotowanie obiadu, pranie i prasowanie, działkę. Tylko jeden dzień i aż jeden dzień.
Trzecia powstała dopiero po pytaniu, które mnie dopadło: Po co jeździmy na pielgrzymki, po co wędrujemy z Księdzem Stanisławem do nowych Sanktuariów?
Mamy w Ożarowie swoje Sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Mamy Chrystusa Błogosławiącego, świętą Faustynę, Matkę Bożą-miejsca, gdzie możemy przynosić swoje modlitwy, dziękować za łaski i dobro, które nas spotyka. Zaraz sama sobie udzieliłam odpowiedzi, że nie chodzi nam o to, aby znaleźć „lepsze”, „skuteczniejsze” miejsca kultu, aby ustawić Sanktuaria według ważności. Przecież Matka Boża, Jezus Chrystus, Święci są jedyni i wciąż ci sami tu i teraz i zawsze i wszędzie.

Po co wiec?
Co nam to daje?

Każdy z nas obecnych na spotkaniu odpowie z pewnością inaczej, każdy może to zrobić w swoim wnętrzu i każdy może to zrobić po swojemu, każdy odpowie „swoimi słowami”.
Ja głośno wypowiem swoje refleksje.
Wędrowanie do Sanktuariów pomaga nam w naszej samotności, w zagubieniu wśród większych i mniejszych problemów życia codziennego, rodzinnego, zdrowia, cierpienia.
Włącza nas do ogromnej rodziny rodzaju ludzkiego i dobitnie pokazuje, że inni tez mają problemy, mają prośby, mają podziękowania, mają marzenia i dziękczynienia.
Nie jesteśmy sami. Przybywamy do miejsc, do których pielgrzymowano od 300, 500 czy 700 lat.
Pielgrzymowanie do Sanktuariów uczy nas dystansu do własnych problemów. Powoduje, że stają się one „oswojone” a przez to znajdujemy siłę do zmagania się z nimi. Zwraca na koniec nas samych w kierunku innych ludzi, chociażby tych współpielgrzymujących, czyni nas współczującymi i otwartymi, wyzwala nas z kręgu własnych problemów, zdejmuje z nas ciężar naszych problemów – a jeśli nawet nie do końca, to sprawia, że staje się on do zniesienia.
To wydało mi się najważniejsze.
19.07.2007 r.

Tworzenie wartości

Tworzenie wartości

2. Wyznania nieobecnej

Łatwiej jest mówić niż pisać. Spróbuję jednak.
Pielgrzymka do Lublina to dla mnie podróż sentymentalna.
Tu studiowałam matematykę i informatykę na Uniwersytecie, tu studiowała filologię polską moja siostra a teraz studiuje historię moja bratanica. Tu uczyłam się samodzielnego organizowania swojego życia, biegałam do filharmonii, ruszałam na piesze rajdy po Bieszczadach, chodziłam na praktyczne warsztaty z historii sztuki na polonistyce, działałam w Kole Historyków Sztuki, bawiłam się w Juwenalia na ulicach miasta i w miasteczku akademickim, zdawałam i nie egzaminy, umawiałam na randki, tu miałam swoją pierwszą wystawę gobelinów, spacerowałam po Starym Mieście i stąd ruszyłam do Warszawy do pracy.
I choć nie osiadłam ani w Lublinie ani w Zamościu, gdzie się urodziłam i zdałam maturę, to wracam wciąż w te miejsca.
A w sobotę „wróciłam” z Wami -z pielgrzymką z Ożarowa-miejsca mojego pobytu od kilku lat.
I znów zadałam sobie w myślach pytanie:

Po co jadę na pielgrzymkę do Lublina właśnie?
Dlaczego z pielgrzymką ożarowską?
Dlaczego właśnie z Wami – z panią Marią, Jadzią, Elą, panem Markiem i innymi?

Przecież to wszystko znam, już to widziałam (często odwiedzam Lublin).
Pierwsza odpowiedź udzielona samej sobie na powyższe pytania była następująca:
– chcę patrzeć na Lublin Waszymi oczami, chcę usłyszeć Wasze odpowiedzi na tradycyjne już pytanie Księdza Stanisława: „Co Wam się podobało, co wywarło największe wrażenie, co zapamiętaliście najlepiej?”
I znów natrętnie przychodziły myśli:
Dlaczego zależy mi na opiniach, wrażeniach ludzi, z którymi wiąże mnie tylko miejsce zamieszkania?
I tu musiałam głębiej się zastanowić (nie jest łatwo nazywać rzeczy po imieniu). Musiałam zajrzeć do wnętrza siebie samej, dłużej pomyśleć, aby precyzyjnie nazwać i sprecyzować odpowiedź. Oto ona:

– czuję się emocjonalnie związana z Grupą Pielgrzymujących Ożarowian (i nie tylko Ożarowian),
– narodziło się we mnie poczucie wspólnoty,
– sprawia mi przyjemność spotykanie się z Wami na pielgrzymkach, a potem na ulicach naszego miasteczka,
– ma dla mnie wartość wspólna modlitwa,
– nie wstydzę się przed Wami swoich intencji (choć nie podpisujemy ich swoimi nazwiskami ale publicznie je ogłaszamy ustami Księdza Stanisława),
– czekam na to, co Wy odkryjecie w nowym miejscu pielgrzymowania, w nowym Sanktuarium.

To z kolei stało się przyczynkiem do pewnych spostrzeżeń natury ogólnej.
My wszyscy biorący udział w pielgrzymkach wraz z Księdzem Stanisławem tworzymy nowe wartości oprócz tych, które są ważne w naszym codziennym życiu- jak miłość, przyjaźń, współczucie, troska, poczucie obowiązku, pracowitość, religijność, wierność, radość życia, wdzięczność czy przywiązanie.
Jakie wartości tworzymy pielgrzymując wspólnie?

– otwarcie na innych ludzi (niż członkowie naszych rodzin czy znajomi),
– nazywanie naszych odczuć, wrażeń i spostrzeżeń,
– wzbogacanie świata swoich przeżyć,
– życzliwość i troskę w stosunku do obcych,
– poczucie, że każdy z nas ma w sobie takie wartości, którymi może obdarować innych a ci inni z wdzięcznością je przyjmą,
– budujemy świadomość, że my jesteśmy potrzebni innym i inni nas potrzebują.
Lista jest otwarta i wszystko zależy od nas, co zrobimy z możliwościami, które otworzył nam Ksiądz Stanisław rozpoczynając Czas Pielgrzymowania w Ożarowie (tu się podlizuję, aby nigdy nie zabrakło dla mnie miejsca na pielgrzymkowych listach).
Nic materialnego nie wniosłam na spotkanie popielgrzymkowe; dzielę się z wami myślą i słowem. Przyjmijcie je tak samo, jak byście kosztowali mojego ciasta.
04.08.2007 r.

Budowanie wspólnoty

Oswajanie z Bogiem

5. Oswajanie z Bogiem

Rozpoczynamy kolejną pielgrzymkę spod Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim.
Mija godzina jazdy autokarem. Dostaję kawałek białej kartki. Mam napisać intencję, z jaką pielgrzymuję.
Budzi mnie to skutecznie z drzemki pierwszej godziny pielgrzymowania.
Oswajam się z koniecznością wypisania intencji chowając kartkę do śpiewnika a śpiewnik do siatki na sąsiednim siedzeniu. Wyjmuję jednak długopis.
Co wtedy czuję?

– wpadam w popłoch, że muszę coś napisać,
– biję się z myślami czy ma być ładnie czy prawdziwie, świętoszkowato czy dramatycznie serio, uprzejmie czy prawdziwie,

Odpowiadam sobie w myślach, że prawdziwie.
– zadaję sobie pytanie, który problem zapisać na kartce,
– targuję się z samą sobą, czy pójść na łatwiznę i napisać banalną intencję, zwyczajną, codzienną, może nawet taką o święty spokój, czy tę, która mnie nurtuje, dręczy, leży mi ciężarem na sercu, wzbudza mój lęk, ale i nadzieję,
– wreszcie decyduję się, wyciągam kartkę i szybko zapisuję intencję odczuwając lekkie stremowanie i jednocześnie ulgę, że mam to już za sobą.

Coraz częściej przelatuje mi przez głowę myśl, co by było gdybym musiała głośno wypowiedzieć swoją intencję? A co by było gdybym musiała szerzej opisać okoliczności jej powstania?
Czy istnieje sposób, aby zrobić to tak prosto, jak prosto się mówi „dzień dobry”, „podaj mi rękę”, „zjedzmy coś” czy „uważaj na siebie”?
Wpadłam na pewien pomysł. Podzielę się nim z wami.
Najpierw spróbujmy dziękować za dobro, powodzenie, zdrowie, dzieci, wnuki, radości i szczęście, którego doznajemy na co dzień w naszym życiu.
Wspomnienie ważnych, dobrych, radosnych, szczęśliwych chwil otwiera nas, daje mocny fundament do podjęcia w rozmowie z Bogiem trudnych osobistych problemów.
Oswajamy się, czujemy, że tym razem uda nam się głośno powiedzieć czy napisać w intencjach o tym, co jest dla nas trudne, co skrywamy przed innymi a bardzo często przed samym sobą.
Jest nam łatwiej, gdy mówimy do Boga w ciszy własnego serca, w refleksji naszego umysłu, w przystankach naszych myśli. Okazuje się jednak, że gdy oswoimy się z Bogiem, uznamy go za swojego przyjaciela, możemy rozmawiać z nim w myślach czy głośno o wszystkim.
Spróbujmy sprawdzić (zastosować) tę metodę od następnej pielgrzymki na przykład.
A Ty, co o tym sądzisz? Masz może swój sposób?

12.08.2007 r.

Oswajanie ze śmiercią

Rokitno – Miejsce Łaski

Sanktuarium Matki Bożej Prymasowskiej Wspomożycielki
w kościele pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Rokitno

Trzy lata temu pierwszy raz stanęłam przed sanktuarium maryjnym w Rokitnie koło Błonia. Z frontonu kościoła otwierała szeroko ramiona Matka Boża chcąc objąć każdego przybywającego do Niej w odwiedziny. Barokowe figury aniołów na bramie wejściowej trochę nie pasowały do skromnej, prostej fasady świątyni. Mały aniołek balansując na daszku dzwonił dzwoneczkiem sygnaturki. Na trójkątnym szczycie stała na wiecznej warcie figura w stroju z czasów Cesarstwa Rzymskiego. Przed kościołem otwierał się ogromny plac, zdolny pomieścić kilka tysięcy ludzi, zamknięty murem cmentarza, zza którego tęsknie wyglądały krzyże.
Zza kraty w wejściu zobaczyłam fragment skromnego, jasnego wnętrza. Cudowny obraz był zasłonięty a uwagę przykuł ogromny krucyfiks na filarze po prawej stronie.
Marzyłam aby wejść do wnętrza Sanktuarium i zobaczyć cudowny wizerunek Matki Bożej Łaskawej. Chciałam poczuć atmosferę cudowności, pokornych próśb, cichych przeproszeń i gorliwych modlitw. Chciałam też złożyć hołd Matce Bożej, która z tego miejsca rozdaje łaski od ponad 400 lat.
W minione wakacje spełniłam swoje marzenia.
MB z Rokitna k.Blonia MB z Rokitna

W Internecie znalazłam tytuły, jakimi wdzięczni parafianie i pielgrzymi nazywali Matkę Bożą Rokitniańską: Pocieszycielka Pól i Lasów Mazowsza, Matka Boża od Nawróceń, Prymasowska Wspomożycielka oraz zgodnie z wezwaniem kościoła –Wniebowzięta. Tytuły odzwierciedlają cuda, które za Jej przyczyną otrzymują wierni modlący się w tym kościele.
Przez trzy lata nazbierałam sporo materiałów o sanktuarium. Skromny wygląd, to wynik trwającej około 200 lat, od XVII do XIX wieku, budowy. Pierwsza i druga wojna światowa, zmieniające się fronty, dokonały ogromnych spustoszeń.
Wierni tej świątyni wciąż podejmowali trud jej odbudowy. Dawała też schronienie od ponad 100 lat rzeźbom z kościołów w Warszawie. Figura Matki Bożej i rzymskiego św. Pryma czy też Felicjana z frontonu trafiła tu z kościoła pijarów-obecnej katedry polowej przy ulicy Długiej, gdy została ona zamieniona na cerkiew po upadku Powstania Listopadowego, krzyż pochodzi z kościoła św. Barbary na Koszykach.Rokitno
Przeczytałam o odpustach, które gromadziły w okresie międzywojennym po 20 tysięcy ludzi, o modlitwach kolejnych Prymasów Polski, którzy polecali Kościół i Ojczyznę opiece Matki Bożej Rokitniańskiej, o odbywających się prymicjach księży diecezjalnych w pierwszych latach po II wojnie światowej, gdy zburzona Warszawa nie miała praktycznie kościołów.
Miałam to wszystko przed oczami modląc się przed cudownym wizerunkiem Matki Bożej wraz z innymi wiernymi. Doznałam uczucia ogromnego spokoju.
Rokitno jest Miejscem Łaski. Czeka na Ciebie Matka Boża Łaskawa w cudownym obrazie.

W Sanktuarium diecezjalnym w Rokitnie są dwa odpusty: 15 sierpnia w dzień Wniebowzięcia i 8 września w święto Narodzenia N.M.P.
Świątynia jest odnowiona, udostępnione są też katakumby. Wokół kościoła stoją zabytkowe już maszyny i urządzenia rolnicze.

Więcej zdjęć z Sanktuarium w Rokitnie 

Pierwotnie tekst był opublikowany w miesięczniku „Misericordia” Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim wE Wrześniu 2010 roku