1 stycznia 1666 roku napisał Bazyli Rudomicz w swoim pamiętniku: „…zaczynam siać na roli nowego roku. Obym z wewnętrzną radością mógł zbierać owoce tego siewu”.
Pamiętniki należą do mieszczanina zamojskiego z XVII wieku, rektora Akademii Zamojskiej.
I my zaczynamy siać na roli Nowego, 2014 Roku.
Patrzymy wstecz i każdy, mimo woli lub w sposób zaplanowany, wyławia z przeszłości minionego roku to, co chciałby zmienić, poprawić, inaczej poprowadzić, rozpocząć. Robimy noworoczne postanowienia: rzucę palenie, będę oszczędzać, na serio zabiorę się za leczenie, pogodzę się z rodzicami, pomogę bratu, siostrze w ich problemach, odwiedzę starego wujka na drugim końcu Polski (czasem na drugim końcu miasta), poświęcę więcej czasu dzieciom, pójdę w tym roku na pielgrzymkę. Mogłabym długo wyliczać nasze obietnice, decyzje, pragnienia i marzenia.
Każdy z przejęciem zapisuje czystą kartę Nowego Roku postanowieniami.
I co się dalej dzieje?
Większość naszych dobrych postanowień wpada w „złe”, czasem nawet „złośliwe towarzystwo”. Posłużyłam się tu wymownym porównaniem księdza Marcina Zych z Bralina. Na spotkanie rekolekcyjne wierni przynieśli ze sobą zapisane na kartkach postanowienia. Zostały one wrzucone do miski pełnej wody. Ksiądz energicznie mieszał je. Po kilku chwilach niektóre postrzępiły się, niektóre namokły wodą i zaczęły rozłazić się przeobrażając w niekształtną masę, z pisanych piórem atrament spłynął do wody i stały się nieczytelne i nie do odgadnięcia, niektóre podarły się i zmieszały ze sobą.
Podobnie dzieje się z naszymi noworocznymi obietnicami, postanowieniami. W kolejnych miesiącach roku wiele z nich blaknie, idą w niepamięć, mamy trudności w realizacji niektórych, odpuszczamy sobie uspokajając się, że mamy jeszcze czas, aby je zrealizować.
„Złe, złośliwe towarzystwo” to nasze słabości, brak wytrwania czy stanowczości, nasze nałogi, nadmierne ambicje, nieczułość, brak dystansu do różnych spraw, uleganie pokusom, unikanie odpowiedzialności.
Można tak wyliczać w nieskończoność, każdy to zna, przeżył i ma z tym problem, bo najczęściej „złe towarzystwo” jest w nas samych.
Jak zatem obronić się przed tym, co robić, aby własne postanowienia udawało się realizować i „z …radością móc zbierać owoce [noworocznego] siewu”?
Wszyscy lubimy, gdy spotyka nas coś miłego, gdy usłyszymy komplement, gdy nasza praca i wysiłek zostaną zauważone i docenione, gdy obdarzają nas miłością, szacunkiem czy zaufaniem.
Mamy 365 dni na zrealizowanie naszego noworocznego postanowienia.
Moje to: Każdego dnia postaram się powiedzieć coś miłego jednej osobie.
A Twoje….?
Tekst był pierwotnie opublikowany w miesięczniku „Misericordia” Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim w styczniu 2010 roku