Rok 2007 rozpoczął się niecodziennym pragnieniem czytania Psalmów. Wewnętrzne wezwanie było tak przekonywujące, że codziennie czytałam po 5 psalmów. W lutym usłyszałam w ogłoszeniach po Mszy św., że jesienią będzie pielgrzymka do Ziemi Świętej. Bez namysłu zapisałam się.
Postanowiłam też sprawdzić jak to jest na pielgrzymkach. W marcu wyruszyłam na jednodniową pielgrzymkę do Sanktuarium w Skępem i do Chełmna. Zaczęłam zapisywać swoje refleksje. Pojechałam na kolejne pielgrzymki aż do tej ostatniej – do Ziemi Świętej.
W kolejnych tekstach można przeczytać jak zmieniałam się ja, grupa, z którą jeździłam i moje postrzeganie świata.
Refleksje są uniwersalne i mam nadzieję, że wielu odnajdzie w nich i swoje spostrzeżenia. Zapraszam do czytania.
1. Refleksje nieuczesane
Wróciliśmy z pielgrzymki do Chełmna i Skępego.
Nie będę opisywała, co mi się podobało i co na mnie wywarło największe wrażenie.
W ciągu kilku dni dzielących wyprawę od spotkania w gronie pielgrzymujących wędrowały mi po głowie różne myśli i refleksje.
Podzielę się teraz nimi z Wami.
Są one następujące:
1. W skali mikro
2. W skali makro
3. Refleksje natury ogólnej
W skali mikro
Chełmno jest dla mnie skarbnicą, ogrodem detali. Detali architektonicznych, krajobrazowych, rzeźbiarskich, malarskich, wyposażenia świątyń, urbanistycznych.
Ich bogactwo na tle surowych gotyckich cegieł we wnętrzach świątyń, na murach budowli, murach miejskich, na tle nieba zachwyca i przyciąga wzrok. Daje wrażenie podróży odkrywającej kolejne skarby.
W skali makro
Bogactwo zabytkowych budowli, pagórkowate ukształtowanie terenu miasta, zamykające mury miejskie i otwierające wspaniałe perspektywy punkty widokowe sprawiają, że chce się być w tym mieście, chodzić jego ulicami, tropić nowe odkrycia. Przy okazji zdumiała mnie zachowana do dnia dzisiejszego funkcjonalność Rynku Wielkiego-za ratuszem targowisko z warzywami, owocami, ciuchami, przed Ratuszem dziedziniec paradny.
Refleksje natury ogólnej
Dopadły mnie aż trzy.
Pierwsza to taka, że potocznie uważa się, że człowiek współczesny i nowoczesny lubi, najlepiej się czuje, akceptuje i utożsamia się z prostotą linii, z geometrycznymi kształtami, z oszczędną kolorystyką. Mając w oczach bogactwo małego miasteczka Chełmna zdałam sobie sprawę, że nam się to wmawia. Człowiek wzrastał przez wieki w otoczeniu bogactwa i różnorodności, takie dzieła też tworzył. Jedyną formą geometryczną w przyrodzie, która przychodzi mi na myśl w tej chwili, to plaster miodu.
Druga to taka, że zwiedzanie nowych miejsc, odbywanie pielgrzymek jest jak poznawanie drugiego człowieka.
Wystarczy tylko chcieć, uwolnić się z pęt codzienności, zmienić na ten jeden dzień pielgrzymki swój harmonogram, zmienić perspektywę. Na ten jeden dzień zostawić zakupy, gotowanie obiadu, pranie i prasowanie, działkę. Tylko jeden dzień i aż jeden dzień.
Trzecia powstała dopiero po pytaniu, które mnie dopadło: Po co jeździmy na pielgrzymki, po co wędrujemy z Księdzem Stanisławem do nowych Sanktuariów?
Mamy w Ożarowie swoje Sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Mamy Chrystusa Błogosławiącego, świętą Faustynę, Matkę Bożą-miejsca, gdzie możemy przynosić swoje modlitwy, dziękować za łaski i dobro, które nas spotyka. Zaraz sama sobie udzieliłam odpowiedzi, że nie chodzi nam o to, aby znaleźć „lepsze”, „skuteczniejsze” miejsca kultu, aby ustawić Sanktuaria według ważności. Przecież Matka Boża, Jezus Chrystus, Święci są jedyni i wciąż ci sami tu i teraz i zawsze i wszędzie.
Po co wiec?
Co nam to daje?
Każdy z nas obecnych na spotkaniu odpowie z pewnością inaczej, każdy może to zrobić w swoim wnętrzu i każdy może to zrobić po swojemu, każdy odpowie „swoimi słowami”.
Ja głośno wypowiem swoje refleksje.
Wędrowanie do Sanktuariów pomaga nam w naszej samotności, w zagubieniu wśród większych i mniejszych problemów życia codziennego, rodzinnego, zdrowia, cierpienia.
Włącza nas do ogromnej rodziny rodzaju ludzkiego i dobitnie pokazuje, że inni tez mają problemy, mają prośby, mają podziękowania, mają marzenia i dziękczynienia.
Nie jesteśmy sami. Przybywamy do miejsc, do których pielgrzymowano od 300, 500 czy 700 lat.
Pielgrzymowanie do Sanktuariów uczy nas dystansu do własnych problemów. Powoduje, że stają się one „oswojone” a przez to znajdujemy siłę do zmagania się z nimi. Zwraca na koniec nas samych w kierunku innych ludzi, chociażby tych współpielgrzymujących, czyni nas współczującymi i otwartymi, wyzwala nas z kręgu własnych problemów, zdejmuje z nas ciężar naszych problemów – a jeśli nawet nie do końca, to sprawia, że staje się on do zniesienia.
To wydało mi się najważniejsze.
19.07.2007 r.