Smutek a samozakłamanie

Pomyślmy o smutku i o tym, z jak wielu szat ogałaca on duszę. Tak, to prawda. Smutek to jeden z najbardziej krzepkich robotników pracujących dla Boga. Dokonuje wielkich rzeczy i pracuje z niezwykłą sumiennością. Jednak smutek nie potrafi poradzić sobie z samozakłamaniem. To nie jego specjalność, a wręcz przeciwnie – często zdarza się, że smutek wzmaga siłę naszego samozakłamania. W wielu wypadkach smutek zagraża nam wielkim oderwaniem od rzeczywistości i przytłumia nasze sumienie. W jednej chwili ustawia on naszą duszę w wystudiowanej pozie, a zaraz potem wtrąca ją w chaos. Smutek stawia przed nami krzywe zwierciadło, w którym widzimy się dziwaczni i zdeformowani. Pocieszenie nagle zamienia się w pochlebstwo, wkradają się pokusy ziemskich wygód, modlitwa zaczyna przypominać zrzędzenie. W domu wypełnionym smutkiem panuje atmosfera przyzwolenia i rozluźnienia, może za wyjątkiem żałobnych domów biedaków. I tym sposobem w smutku bardzo często tracimy z oczu Boga, a bezwiednie koncentrujemy się na sobie. Zbyt wielu jest takich, którzy okresy swego smutku widzą raczej jako przerwy w życiu duchowym, niż jako czas bujnego wzrostu. Nawet wówczas, gdy smutek nas uświęca, nie wyzwala nas z samozakłamania. Po prostu nie ma po temu zdolności. Chwalebny smutek! Niestety, jakże podle się z nim obchodzimy! Jakże często wbrew jego intencjom postawienia nas w prawdzie czynimy z niego tajnego współpracownika naszego samozakłamania! To jednak nie smutku wina, lecz nasza.

 

O samozakłamaniu; Frederick Wiliam Faber; Warszawa 2016

Samozakłamanie

Istnieją pewne sposoby – zarazem niezawodne i niezbędne – by stać się prawdomównym wobec samego siebie. To, czy osiągnęliśmy już tę cnotę, poznamy po tym, czy podjęliśmy środki do jej pozyskania. Całe wewnętrzne zepsucie naszej natury jest ni mniej ni więcej jak tylko surowcem naszego samozakłamania. Przewrotność tego zepsucia leży w jego zafałszowaniu, a osoba, którą najbardziej chcemy w ten sposób oszukać, jesteśmy my sami. Cały świat świadkiem, z jakim powodzeniem to czynimy. Toteż, jeśli rzeczywiście chcemy siebie odkłamać, musimy włożyć ogromny trud w poznanie samych siebie i – jeśli to tylko możliwe – wszystkich plusów i minusów naszej złożonej i wewnętrznie sprzecznej natury, nie mamy po prostu szans działać w prawdzie. Nie jest jednakże rzeczą łatwą poznać siebie. Wprost przeciwnie – to najtrudniejsza rzecz na świecie. Czy więc rzeczywiście podejmiemy trud poznania siebie samych? Czy rzeczywiście uczciwie badamy nasze sumienie? Czy jesteśmy w tym dokładni? Doprawdy możemy swobodnie przypuszczać, że niewiele jest osób troszczących się o zbawienie swojej duszy, dla których codzienne i regularne obowiązki duchowe składają się z czegoś więcej niż tylko rachunku sumienia. Tak więc, jaka jest nasza obowiązkowość w tej sprawie? A nasza dokładność? A wytrwałość? A nasz prawdziwy wgląd na to, jak ważny jest rachunek sumienia? Jeżeli nie staramy się usilnie poznać samych siebie, możemy być w zasadzie pewni, że nie jesteśmy wobec siebie prawdomówni. A że niestety podobne wysiłki są wielce nieprzyjemne, nie można ich podejmować, nic o tym samemu nie wiedząc. Tylko ciężko ranny na polu bitwy może czasem nie być świadom bólu, jakiego doznaje.

 

O samozakłamaniu; Frederick Wiliam Faber; Warszawa 2016

Światowe życie

Jak nieliczni są nawet wśród dobrych ludzi ci, którzy znają samych siebie! Wiele z tego, co uważają oni za działanie łaski w nich, stanowi po prostu opatrznościowy zbieg okoliczności. I tak na przykład, gdy światowość wzbudza w jakimś człowieku słuszną obawę, myśli on sobie- niewykluczone, że nawet z Bożą pomocą – że nie ma w nim ku niej żadnego pociągu. Owszem, sporo w nim zła, jest tego świadom, ale przecież nie ma pociągu do światowości. Lecz naraz okoliczności jego życia ulegają zmianie. Staje się bogaty, albo zaczyna obracać się w nowym towarzystwie, a może poprawia się jego stan zdrowia – i oto może sobie już pozwolić na to, na co wcześniej nie mógł. I patrzcie, już jest przesiąknięty światowością! Wcale nie wchodzi w nią stopniowo lub z oporami, pod presją pokusy, lecz ot, tak po prostu – światowy od razu, beż żadnych dodatkowych zmian, z dnia na dzień pełen światowości, którą od zawsze nosił w swym sercu. Tak jak nikt nie ma siły bardzo się gniewać, gdy mu słabo i mdleje, tak i światowość tego człowieka nie mogła ujawnić się we wcześniejszych okolicznościach jego życia. Jednak drzemała w nim zawsze. Setki ludzi jest przenikniętych światowością, są po prostu światowi aż do szpiku kości, a jednak pochlebiają sobie tym, że świat zupełnie ich nie pociąga. Prawdą jest więc, że bardzo mało wiemy o sobie i o naszych prawie niewyczerpanych możliwościach czynienia zła, zła, które skrywamy w zamknięciu naszych dusz. Czyż życie na każdym kroku nie przysparza nam okazji do przykrych odkryć na temat nas samych? Może nieprzyjemne, ale jednak cenne są to odkrycia i warto na nie zwracać uwagą. Czyż mądre byłoby unikanie tego rodzaju odkryć, tylko dlatego że teraz zakłócają nasz spokój, skoro w dniu sądu będziemy pytani o to, jaki użytek z nich zrobiliśmy? Życie wewnętrzne, w którym nie dopuszczamy sporej dozy zaniepokojenia, życiem wewnętrznym w ogóle nie jest. To tylko jakiś magiczny sposób schlebiania miłości własnej. Wyobraźmy sobie system duchowy, którego celem jest sprawienie, by wszyscy czuli się swobodnie i komfortowo, i w którym naczelną zasadą jest unikanie wszelkich niewygód. Doprawdy byłby on śmiechu wart w samej swej istocie, lecz lepiej się nie śmiać, bo przecież cóż straszniejszego dla duszy niż pomylić się, co do swego przeznaczenia wiecznego?

 

O samozakłamaniu; Frederick Wiliam Faber; Warszawa 2016

 

O bojaźni Bożej

Z braku bojaźni na wiele sobie wobec Boga pozwalamy. W pochopnych prośbach, w niegodnie przyjmowanych sakramentach, w pobieżnych rachunkach sumienia, w pozbawionych skupienia medytacjach, w grze pozorów, w skrywanych wspomnieniach, w sposobie, w jaki odsuwamy Go na bok, stawiając inne rzeczy na pierwszym miejscu – oto w czym używamy sobie bez ograniczeń, mając za nic niezmierzony majestat Boży. Próbujemy skryć przed Nim nasz brak synowskiego zaufania, choć wiemy przecież, jak niedorzeczna jest taka próba. Jesteśmy wszyscy doskonale świadomi, że ukryć się przed Nim nie można, jednak świadomość tę upychamy gdzieś w głębi, aby tylko nie wyszła na wierzch i nie zaczęła formować praktyki naszego życia. Zawzięcie bronimy się przed zdaniem sobie sprawy z Jego niezwykłej wielkości, Jego przemożnej świętości, Jego przejmującej dreszczem bliskości i tak – na tysiące krętackich sposobików nie traktujemy Go wcale jak Boga, w którego rzekomo wierzymy. Czymś strasznym jest myśl, że mielibyśmy być nieuczciwi wobec Boga, jednak tak – tacy właśnie wszyscy jesteśmy i to w naprawdę przerażającym stopniu. Panie, pośpiesz nam z pomocą! Żyjemy w świecie pełnym rozpanoszonej i skomplikowanej nieuczciwości, a jednak stanięcie w niewypowiedzianie jasnym świetle Prawdy i porzucenia wszelkiego zakłamania będzie naszą wiekuistą radością i rozkoszą!

 

O samozakłamaniu; Frederick Wiliam Faber; Warszawa 2016