Drugą z trzech cnót teologicznych jest nadzieja.
Według Katechizmu Katolickiego, nadzieja sprawia, że „dla zasług Jezusa Chrystusa oparci na dobroci, wszechmocy i wierności Boga, z ufnością oczekujemy żywota wiecznego i łask potrzebnych do jego osiągnięcia, bo Bóg obiecał żywot wieczny tym, którzy będą wykonywać dobre uczynki”.
Żywot wieczny jest naszym celem, jest szczęściem, do którego zostaliśmy stworzeni, które zostało dla nas przygotowane, którego oczekujemy i do którego dążymy.
W drodze do tego celu cnota nadziei pozwala nam znosić dolegliwości życia doczesnego. Jest dla ludzi źródłem cierpliwości w trudnościach i męstwa w prześladowaniach. To właśnie nadzieja, przypominając o czekającym nas życiu wiecznym, dodaje nam sił, wzmacnia wolę, mimo trudności w życiu osobistym, mimo zalewania nas codziennie informacjami o nieszczęściach, wojnach i katastrofach, mimo niepewności dnia jutrzejszego.
Pojawia się wątpliwość, czy podporządkowanie swojego życia osiągnięciu dla siebie samego szczęścia wiecznego nie jest przejawem egoizmu?
Już kardynał Tomasz Kajetan w XVI wieku zapisał, że tak nie jest gdyż pragniemy własnego zbawienia ze względu na Boga, bo jest dobry.
Dlatego że Bóg jest dobry, pokładamy w Nim nadzieję. Prawdziwa nadzieja zakłada głęboką pokorę, ponieważ jedynie będąc pokornymi możemy dostrzec, że do osiągnięcia szczęścia potrzebujemy Boga. W istocie jednak naszą jedyną nadzieją jest fakt, że Bóg jest dobry i wierny, a my ze względu na Boga pragniemy Go dla siebie.
Cnota nadziei jest nam potrzebna, gdyż mamy braki i niedoskonałości, które jedynie Bóg może uleczyć.
Osoby, które nie potrafią, nie próbują wzbudzić w sobie pokory wobec Boga, są samolubne i pyszne. Pragną rzeczy nie dla siebie, ale ze względu na siebie, ponieważ postrzegają samych siebie jako centrum wszelkiej wartości. Uważają, że mogą być szczęśliwi bez Boga, albo że Bóg ma obowiązek spełniać wszystkie ich zachcianki. Zapominają, że to Bóg jest celem aktu nadziei, a nie my sami.
Rozpacz i zuchwałość to grzechy, które niszczą nadzieję.
W rozpaczy tracimy najpierw poczucie własnej wartości, potem tracimy ufność w Boga i Jego opiekę, czujemy się niegodni łask i darów bożych mających nas doprowadzić do życia wiecznego, porzucamy czynienia dobra. W dobie dzisiejszej rozpacz ma często cechy podobne depresji.
Zuchwałość pojawia się, gdy w swojej lekkomyślności zakładamy, że do uzyskania szczęścia wiecznego nie jest nam potrzebna łaska Boża lub nasze osobiste starania. Twierdzimy, że Bóg nie jest nam potrzebny, że potrafimy sobie dawać radę w życiu bez Niego.
Głosimy, że do Boga uciekają się tylko życiowi nieudacznicy, a człowiek sukcesu nie potrzebuje Boga. Często podkreśla się, że człowiekowi XXI wieku Bóg, wiara, czy też religia nie są już potrzebne a nadzieję pokłada się w osiągnięciach nauki czy też dokonaniach ludzi. Są to złudne nadzieję, które wcześniej czy też później prowadzą do rozczarowania.
Cnota teologiczna nadziei została nam dana przez Boga. Nie zwalnia nas to od jej pielęgnowania. Brak dbałości i troski o zachowanie nadziei powoduje, że osłabiamy się w swoich postawach i zasadach, odstępujemy od nich. Prowadzi to do zerwania więzi łączącej nas z Panem Bogiem.