Przyczyny zniechęcenia

Jakie są przyczyny zniechęcenia? Czasem jest to nawiedzenie Pańskie, czego i sami święci doświadczali. Czasem – pokusy szatańskie, zwłaszcza wtenczas, gdy to zniechęcenie przychodzi niespodziewanie i objawia się tylko w rzeczach duchowych. Czasem są to cierpienia fizyczne lub moralne, np. bolesne zawody, ciężkie zmartwienia i smutki. Czasem jest ono karą za poprzednie grzechy, skutkiem próżnego lęku o przyszłość, lub owocem ukrytej pychy, która od razu chciałaby wedrzeć się na szczyty, a gdy to się nie udaje, niepokoi się i smuci. Najczęściej my sami sprowadzamy podobny stan naszym rozproszeniem, naszym niedbalstwem w obowiązkach i praktykach duchowych, naszym tchórzostwem w walce duchowej , naszą zniewieściałością co do umartwień i naszą niewiernością w wypełnianiu obowiązków czy praktyk pobożnych. Bywa też, że wpływają na nas szkodliwie złe przykłady albo lenistwo tych, którym Bóg powierzył straż nad duszami.

Jeżeli chcesz uniknąć tego zniechęcenia, przede wszystkim nie bądź pobłażliwy dla siebie ani zbyt troskliwy o swoją cześć czy też o swoją pociechę lub korzyść ziemską, czy o swoje zdrowie. Zgadzaj się we wszystkim z wolą Bożą i chodź wiernie drogą Pańską, aby nie przekroczyć żadnego przykazania, nie zaniedbać żadnego obowiązku, nie zmarnować żadnej łaski. Działaj zawsze spokojnie, bez gorączki i pośpiechu, pamiętając, że nie w jednym dniu stajemy się świętymi. Pamiętaj również, że Pan jest twoim wspomożycielem i obrońcą, a więc Jemu zaufaj całkowicie. Wszakże On to sam dodawał ducha św. Teresie wśród jej walk i udręczeń: ”Nie smuć się; w tym życiu dusza nie może być zawsze w jednym stanie; jednego dnia będziesz pałała gorliwością, drugiego będziesz się czuła oschłą i oziębłą; dziś będziesz się ciszyła pokojem wewnętrznym i pogodą duszy, jutro przyjdą na ciebie trwogi i pokusy; ale ufaj Mi i nie bój się niczego[1]”.

Św. Feliks z Kantalicjo

Słusznie zatem zachęca nas autor księgi O naśladowaniu Chrystusa: ”Hajże, bracia, idźmy naprzód razem, Jezus będzie z nami! Dla Jezusa podjęliśmy ten krzyż, dla Jezusa wytrwamy na krzyżu. Wspomożycielem naszym będzie ten który jest naszym Wodzem i Przewodnikiem. Oto przez nami idzie nasz Król, który walczyć będzie za nas. Idźmy za Nim mężnie, niech się nikt nie trwoży, bądźmy gotowi mężnie umrzeć w boju, a nie ubliżajmy naszej sławie ucieczką przed krzyżem”[2]. Pamiętaj wreszcie, że życie duchowe to splot ustawicznych prac i licznych przykrości. Niech cię zatem nie zraża ani ta walka bez wytchnienia, ani ciągłe czuwanie, ani opór natury, ani krzyż umartwień, ani ta nieprzerwana jednostajność, ani powolny postęp, ani próby Boże. Św. Feliks z Kantalicjo przez czterdzieści lat chodził z torbą na plecach, pełniąc w Zakonie Kapucynów obowiązek kwestarza. Gdy go kardynał protektor zapytał, czy z racji podeszłego wieku nie chciałby być uwolniony od tak wielkiego trudu, święty odrzekł wesoło: „Eminencjo, dobry żołnierz powinien umrzeć z pałaszem w ręku”.[3] Obyś i ty był takim dobrym żołnierzem.

Aby nie stracić otuchy, myśl tylko o dzisiejszym, a nie troszcz się o przyszłość. Często bowiem zły duch podsuwa duszom podobną pokusę, aby je odwieść od drogi doskonałości: „Na rzeczy wielki zuchwale się porywasz, bo czy potrafisz przez całe życie czuwać nad sobą, poskramiać złe skłonności i zachować się bez skazy? Nie! To nad moje siły”. Lecz ty zawstydź szatana i staraj się tylko dzisiaj dzień przeżyć doskonale, resztę zaś poleć opiece Bożej, bo dosyć ma dzień swojej biedy (Mt 6, 34). A nawet – jak radzi św. Ignacy – czyń postanowienia tylko na połowę dnia; w ten sposób to, co wydaje się trudne, stanie się łatwiejsze. Czytamy w żywotach ojców pustyni, że pewien pustelnik był bardzo dręczony pokusą obżarstwa. Gdy rano wstawał na modlitwę, czuł głód tak gwałtowny, iż prawie opadał z sił i ledwie mógł wymówić słowo. Aby jednak nie złamać zwyczajnego postu zakonników, którzy dopiero o trzeciej po południu spożywali skromny pokarm, tak mówił do siebie: Jeść ci się chce, to prawda, ale poczekaj jeszcze trzy godziny, przecież wytrzymasz. Po upływie trzech godzin znowu odwlekał trzy godziny, po czym przez trzy godziny moczył chleb w wodzie, a tymczasem nadchodziła wyznaczona pora. Tym sposobem zwyciężał pokusę. W życiu duchowym trzeba używać często podobnych podstępów.

 

Św. J.S. Pelczar Życie duchowe, t2.

 


[1] Św. Teresa od Jezusa, Życie, 40, 18.
[2] O Naśladowaniu Chrystusa, ks. III, rozdz. LVI,6
[3] Słyszałem współczesną wersję odpowiedzi na taką propozycję: „Nie zwalnia się biegu u mety”.

Drobne pokusy

FrSalezy

Św. Franciszek Salezy

Wielkie pokusy są potężne za to małe pokusy są bardzo liczne i swoją ilością powodują, że pokonanie ich jest porównywalne do zwalczenia tych dużych.
Wilki i niedźwiedzie są bez wątpienia bardziej drapieżne od much, a jednak nie tak bardzo nam dokuczają i nie w tym stopniu doświadczają naszej cierpliwości.
Nietrudno powstrzymać się od zabójstwa, trudno natomiast uniknąć drobnego zagniewania, do którego powód przydarza się co chwila. Nietrudno mężowi lub żonie nie dopuścić się cudzołóstwa, ale nie tak łatwo powstrzymać się od niedobrych spojrzeń, od zachceń cudzego serca, od mówienia lub słuchania pieszczotliwych słówek i od przyjmowania podejrzanych grzeczności. Nietrudno dochować mężowi lub żonie wierności co do ciała, ale niełatwo w pełni zachować im wierność co do serca. Nietrudno nie pokalać łoża małżeńskiego, ale nie łatwo nie zmącić miłości małżeńskiej. Nietrudno nie kraść cudzego dobra, ale nie łatwo go nie pożądać. Nietrudno nie mówić fałszywego świadectwa przed sądem, ale nie łatwo nie kłamać w rozmowie. Nietrudno nie upijać się, ale niełatwo być wstrzemięźliwym. Nietrudno nie pragnąć czyjejś śmierci, ale niełatwo nie życzyć zła nieprzyjacielowi. Nie trudno nie osławiać bliźniego, ale niełatwo nim nie pogardzać.
Jednym słowem, te drobne pokusy gniewu, podejrzenia, zazdrości, zalotności, miłostek, płochości, próżności, fałszywości, wybiegów i nieczystych myśli, to pokusy ciągłe, dokuczając nawet tym, którzy są pobożniejsi i mężniejsi w dobrych postanowieniach.
Ile odniesiemy zwycięstw nad tymi drobnymi nieprzyjaciółmi, tyle drogich kamieni ozdobi koronę chwały, którą gotuje nam w niebie nasz Ojciec.
Zanim przyjdzie czas dobrego i zwycięskiego walczenia przeciw pokusom wielkim, trzeba się nam dobrze i pilnie bronić przeciw pokusom słabym i malutkim.

Co do tych pokus drobnych: próżności, podejrzenia, posępności, zazdrości, zachciewań, chęci podobania się i tym podobnych złudzeń, które jak muchy i komary snują się nam przed oczyma i policzkują nas swoim kąsaniem – a od których natarczywości nie sposób się w pełni uwolnić – najskuteczniejszym przeciw nim lekarstwem jest nie trwożyć się nimi. Bo wszystkie te pokusy, aczkolwiek uprzykrzone, nie mogą nam szkodzić, bylebyśmy trwali w postanowieniu służenia Bogu.
Gardź więc tymi drobnymi natarczywościami i nie racz się nawet nad nimi zastanawiać. Niech sobie brzęczą wkoło twoich uszu, ile chcą i niech się wokół ciebie kręcą jak muchy – ty nie zwracaj na nie uwagi. A gdy cię kąsają, to skoro wiesz, że nie dochodząc do twego serca, po prostu je odpędzaj, jakbyś odpędzał muchy, nie uganiając się za nimi i z nimi nie walcząc, to jest, nie rozprawiaj i nie spieraj się z tymi pokusami, ale wzbudzaj akty miłości Bożej. I radzę ci nie wytężać myśli na wyszukiwanie cnót przeciwnych tym pokusom, bo byłby to spieraniem się z nimi. Natomiast jeśli łatwo rozeznałeś pokusę, to po wzbudzeniu aktu jej przeciwnego, jak najspokojniej zwróć swoje serce do Jezusa ukrzyżowanego i aktem miłości ku Niemu, ucałuj Przenajświętsze Rany Jego nóg.
Jest to najlepszy sposób zwyciężenia nieprzyjaciela tak w drobnych, jak i wielkich pokusach, bo miłość Boża, zawierając w sobie wszystkie doskonałości wszystkich cnót – i to w stopniu wyższym niż same te cnoty – jest też najpotężniejszym lekarstwem przeciwko wszelkim wadom. A gdy twój umysł przywyknie uciekać się we wszystkich pokusach do samego źródła i ogniska wszystkich cnót, nie będzie już nawet potrzebował przyglądać się i zastanawiać, jakie to pokusy mu dokuczają, ale gdy tylko poczuje niepokój, ukoi się tym wielkim lekarstwem, które jest zarazem tak straszne dla szatana, że ten, gdy tylko ujrzy, że jego pokusy pobudzają nas do aktów miłości Bożej, przestaje nas kusić.

Św. Franciszek Salezy; Filotea cz. IV, rozdz. VIII i IX

Zły świat

Czym jest zły świat? Czy to może ogół dzieł Bożych? Nie, bo te dzieła, jako pochodzące od Boga, są dobre. Czy może społeczeństwo ludzkie? I to nie, bo ono jest również dziełem Bożym, a to dzieło, ten świat tak Bóg umiłował, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął (por. J3,16); ludzi też Bóg rozkazał miłować jako bliźnich. Natomiast światem złym nazywamy to wszystko, co na ziemi jest zepsute wskutek grzechu i co odwodzi od Boga. Tu należą dobra i przyjemności ziemskie, o ile ich człowiek nie według woli Bożej używa. Przede wszystkim zaś są to źli ludzie z ich błędnymi zasadami i przewrotnymi dążnościami, to jest ci mianowicie, którzy sami nie żyją według prawdy i prawa Chrystusa Pana i innych także na drogę fałszu i zepsucia pociągają. Duszą tego świata i prawem, które on się rządzi jest pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia (1 J2,16); ojcem zaś jego i rządcą jest szatan, którego Zbawiciel nazywa władcą tego świata (J 14,30), szatan bowiem utworzył sobie ten świat, założył w nim swój tron i w nim, i przez niego działała. Świat zły jest królestwem szatana i jakby jego kościołem, bo jak Kościół Chrystusowy ma swoje dogmaty, prawidła, świątynie, uroczystości, swą hierarchię, swoich apostołów i swoich świętych.
Skąd się wziął ten świat? Z błędu i grzechu, a więc jest owocem zepsutej natury i księcia ciemności. Przed Chrystusem i w pierwszych wiekach Kościoła tym światem było pogaństwo, stąd cechy jego były widoczne. Lecz gdy narody stały się chrześcijańskie, a duch wiary począł nieco stygnąć , utworzył się wśród nich „świat”, w którym panują wszystkie błędy i występki pogaństwa. Ponieważ jednak pogaństwo budziło obrzydzenie, dlatego świat ukrył się pod maską chrześcijańską, aby tym łatwiej mógł zwodzić ludzi. Teraz do tego szczególnie dąży, aby jeżeli nie usunąć, to przynajmniej zmienić prawo krzyża, i tak z niektórych prawd Ewangelii i ze swoich błędów utworzyć mieszaninę na pół chrześcijańską, a na pół pogańską. Niestety, to mu się aż nazbyt dobrze udało w znacznej części społeczeństwa, nie tylko świeckiego.
Kto teraz tworzy ten świat? Najpierw jawni nieprzyjaciele Chrystusa Pana, którzy prześladują Jego Kościół, Jego prawdę i prawo, czy to słowem i pismem, czy ustawami państwa, czy otwartą przemocą. Dalej, tworzą go ludzie obojętni na religię, tak zwani materialiści, to jest bałwochwalcy złota i ciała i niewolnicy swoich żądz, jak też ludzie tak zajęci ziemskimi sprawami, że nie mają czasu i chęci myśleć o Bogu i żyć według nauki Chrystusa. Wreszcie półchrześcijanie, to jest ludzie kierujący się bardziej własną mądrością i prawem ciała aniżeli duchem wiary, którzy radzi, by pogodzić „Baala z Jehową”, świat z Bogiem. Stąd kuleją na obie strony, skarżąc się, że droga krzyża jest zbyt przykra, że niektóre prawa Chrystusa, np. umartwienie, pokora, miłość nieprzyjaciół, są niemożliwe dla zwykłych ludzi, że życie prawdziwie chrześcijańskie trąci fanatyzmem i przesadą. Poznać ich można po tym, że jedne prawdy wiary przyjmują, inne odrzucają lub po swojemu tłumaczą i że lekceważą sobie przykazania Kościoła, a mianowicie posty, spowiedź wielkanocną, uczestnictwo we Mszy św. w dni świąteczne.

Św. J.S. Pelczar – Życie duchowe.

Niedoceniana prostota

Prostota jest to cnota która idzie prostą drogą do prawdy, do obowiązku i do samego Boga.
Jak się ona objawia? Dusza prosta przede wszystkim zawsze i wszędzie szuka Pana Boga, to jest wypełniania Jego woli, rozszerzania Jego chwały, pozyskiwania Jego miłości – nie dba o własne zadowolenie. Oddana jest całkowicie Panu Bogu nie bada zarozumiale, tajemnic wiary, nie sądzi zuchwale wyroków Bożych, nie pyta jak szatan w raju, dlaczego to lub owo Bóg uczynił, ale pokornie wierzy, mocno ufa, i we wszystkim zgadza się z wolą Bożą.
Dusza prosta nie jest obłudna ani dwulicowa czy też nieszczera. Nie mówi kłamstw, ani słów dwuznacznych lub wyrachowanym by wzbudzić cześć, podziw. Nie chce nikogo oszukać, ani wprowadzić w błąd, nie używa podstępu, pochlebstw ani wybiegów. Dusza prosta nikogo nie podejrzewa ani nie osądza złośliwie ale stara się widzieć w bliźnim to co jest w nim dobre. Nie jest wyrachowana i nie podejmuje działań w tym celu aby zobowiązać bliźniego do wzajemności lub do samolubnych zamiarów. Brzydzi się udawaną grzecznością, która często pod ładnymi i okrągłymi słówkami pokrywa niechęć lub obojętność, czy też poglądem, że mowa jest na to dana by ukrywać myśli.
Dusza prosta strzeże się wszelkiego udawania, przesady, zbytku, afektacji, nienaturalności, narzucania się ze swoim zdaniem i uganiania się za niezwykłościami. Zawsze i wszędzie jest taka sama, nie mówi o sobie z dumą i nie upokarza się w tym celu aby ją inni wywyższali. Jeśli popełnia jakiś błąd, nie używa wymówek ani nie zrzuca winy na innych. Nie cieszy się z pochwał ani nie smuci z nagany, z jednakową gorliwością wypełnia obowiązki jawne jak i zakryte, świetne jak i mało znaczące.
Prostota sprzeciwia się szczególnie obłudzie, nieszczerości, światowej roztropności oraz samolubstwu.
Piękna ta cnota jest często przywoływana w Starym jak i w Nowym Testamencie. Chociażby (Mt 18, 3) Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Zbawiciel nasz oraz Najświętsza Maryja Panna są dla nas wzorem tej cnoty. Święci są przykładem jak postępować z prostotą. Św. Franciszek Salezy był człowiekiem wielkiej prostoty, dalekim od nieszczerości, udawania czy oglądania się na wzgląd ludzki miał do czynienia jako biskup z wieloma ludźmi. Gdy pewna zakonnica obrana przełożoną, wymawiała się przed nim swoją nieudolnością, on zamiast zaprzeczyć i chwalić jak to zwykle czynią ludzie rzekł jej: „Tak jest, siostry które cię wybrały, znały twoją nieudolność, nieumiejętność i inne jawne wady, ale Bóg dopuścił, że cię wyniesiono na ten urząd, by cię zmusić do pracy nad własną poprawą”. Przykładem dziecięcej prostoty jest św. Teresa od Dzieciątka z jej nieograniczonym zaufaniem i całkowitym oddaniem się Panu Bogu kroczącą „małą drogą do doskonałości”.
Dzisiaj są nadal aktualne słowa napisane przez św. Grzegorza Wielkiego” „Świat wyśmiewa się z prostoty sprawiedliwego, bo mądrością u świata jest pokrywać serce podstępami, myśl zasłaniać słowami, fałsz przedstawiać jako prawdę”.
Nieszczerość jest jednym z objawów skażenia, jakie sprowadził grzech pierworodny, świat zaś uczynił z niej zasadę.

Życie duchowe; Św. J.S. Pelczar

Ciało nie skala się, jeśli duch się na to nie zgodzi

lucjaŚwięta Łucja żyła w IV wieku, w czasach ogromnych prześladowań chrześcijan za panowania cesarza rzymskiego Dioklecjana. Życie Łucji związane jest z Sycylią i miastem Syrakuzy gdzie się urodziła i gdzie poniosła męczeńską śmierć. Pochodziła ze znamienitego i bogatego rodu rzymskiego Jej matka Eutychia wcześnie owdowiała, wychowywała nastoletnią córkę w pobożności i skromności. Jako jedynaczkę przeznaczono ją do zamążpójścia za młodzieńca równego jej majątkiem i statusem. Eutychia zapadła na ciężką chorobę, z której lekarze nie potrafili jej uleczyć przez cztery lata. Łucja namówiła matkę, aby udały się w pielgrzymkę do groby św. Agaty w Katanii, męczennicy i dziewicy zmarłej 50 lat wcześniej. W miejscu znanym z doznawanych łask i cudów kobiety prosiły o uzdrowienie Eutychii z choroby. Będąc już na miejscu Łucja usłyszała we śnie słowa wypowiedziane do niej przez świętą Agatę: „Siostro Łucjo, czemuż domagasz się ode mnie tego, co sama wyświadczyć możesz swej matce? Wiara twoja pomogła ci, ponieważ Eutychia już odzyskała zdrowie. Przez ciebie zasłyną Syrakuzy, gdyż dziewictwo jest miłym Chrystusowi mieszkaniem”. Łucja postanawia poświęcić się Chrystusowi i składa ślub dozgonnej czystości. Otrzymawszy zgodę matki przeznacza majątek posagowy na pomoc biednym i potrzebującym. Młodzieniec, który miał być jej poślubiony, czując się obrażonym i oburzonym jej „marnowaniem” majątku oskarża ją przed władzami o wyznawanie wiary chrześcijańskiej. Zachował się spisany w V wieku jej żywot wraz z opisem rozmowy Łucji z sędzią Paschazjuszem, namiestnikiem cesarza. Po denuncjacji Paschazjusz wezwał Łucję i kazał wyrzec się wiary chrześcijańskiej i złożyć ofiarę bogom rzymskim. Przy tej sposobności wywiązała się pomiędzy nimi następująca rozmowa:

Łucja: „Wspieranie wdów i sierot, zostających w niedoli, jak to robiłam przez trzy lata, jest ofiarą miłą Bogu. Teraz już nie mam nic do rozdania, sama więc siebie ofiaruję, prosząc Boga, aby raczył przyjąć mą ofiarę”.
Paschazjusz: „Mów takie brednie chrześcijanom, nie mnie. Straciłaś swój majątek z rozpustnikami!”
Łucja, z powagą i godnością: „Majątku dobrze użyłam, a od pokalania duszy i ciała Bóg dobrotliwy ustrzec mnie raczy”.
Paschazjusz: „Zamilkniesz, gdy cię każę ochłostać!”
Łucja: „Powiedziałam tylko to, czym mnie natchnął Duch Święty”.
Paschazjusz: „A zatem Duch Święty mówi przez ciebie?”
Łucja: „Tak jest. Ludzie czyści i niepokalani są przybytkami Boga i mają w sobie Ducha świętego”.
Paschazjusz: „Każę cię zawieść do domu nierządnic, tam cię odstąpi Duch Święty”.
Łucja: „Ciało nie skala się, jeśli duch się na to nie zgodzi. Każdy gwałt zadany mi wbrew woli podwoi zasługę mego dziewictwa”.

Ten dialog pozostawał przez wieki wzorem nauki moralnej i umacniał ducha chrześcijańskiego.

Autor żywota Świętej podał wiele szczegółów jej męczeńskiej śmierci i dowodów szczególnej łaski, jaką była obdarzana przez Pana Jezusa. Po rozmowie z sędzią Łucję zaprowadzono do domu publicznego na pohańbienie, ale tam nikt nie mógł jej skrzywdzić. Kolejną torturą była nieudana próba spalenia Łucji na stosie, ale ogień jej nie tknął. Łucja widząc zachwyt swoich oprawców swoimi pięknymi oczami, kazała je sobie wyłupić, aby nie ściągać na siebie uwagi, widziała jednak mimo ich braku. Przeżyła cudem ścięcie mieczem, przyniesiono ją do domu, gdzie po przyjęciu Komunii świętej zmarła. Było to 13 grudnia 304 r., w 23 roku jej życia.

Wątpliwości co do jej faktycznego życia i śmierci rozwiało znalezienie w 1894 roku na cmentarzu św. Jana w Syrakuzach inskrypcji w języku greckim głoszącej, że grób dla Łucji wystawiła Eutychia.

W czasach papieża św. Grzegorza Wielkiego weszła do Kanonu Rzymskiego. Jest świętą Kościoła katolickiego i prawosławnego. W ikonografii wschodniej przedstawiana jest jako młoda kobieta z krzyżem w ręku i w czerwonym płaszczu symbolizującym męczeństwo a w zachodniej w stroju rzymskiej niewiasty z palmą męczeństwa w ręku i tacą, na której leży para oczu.lucja2 Atrybutami jej są: na tacy oczy, które jej wyłupiono, palma męczeństwa, lampa (jej imię oznacza niosąca światło), płomień u stóp; widzimy ją również z mieczem lub sztyletem i raną na szyi.

Święta Łucja jest patronką Sycylii, miast Syrakuzy i Toledo oraz ociemniałych, pisarzy, krawców, tkaczy i szwaczek oraz orędowniczką w chorobach oczu i chorych na dyzenterię. Wspomnienie Świętej Łucji w kalendarzu juliańskim przypadało 25 grudnia a po reformie gregoriańskiej obchodzone jest 13 grudnia. Na tę pamiątkę w dzień jej dorocznego święta w Syrakuzach niesie się w procesji na drogocennej tacy „oczy św. Łucji”.

W średniowieczu poeta Dante Alighieri umieścił ją w raju w swojej „Boskiej Komedii” (Raj, Pieśń 32,136) i zwracał się do niej gdy chorował na oczy i przeżywał okresy słabości wewnętrznej.

W protestanckiej Szwecji, która nie uznaje kultu świętych i ich wstawiennictwa do Boga od bardzo dawna obchodzony jest 13 grudnia Dzień Świętej Łucji – Dzień Światła. W tym dniu organizowane są pochody na biało ubranych dziewcząt, przepasanych czerwoną szarfą, w wiankach z borówek i koronie z siedmioma palącymi się świecami. Odwiedzają one domy, centra handlowe, szkoły, kościoły, domy dziecka i domy spokojnej starości gdzie przy wtórze pieśni „Santa Lucia” rozdają ludziom tradycyjne bułeczki św. Łucji, czyli rodzaj drożdżówek z serem i szafranem oraz słodkie pierniczki. Dla Szwedów Święta Łucja – „przynosząca światło” jest symbolem nadziei w najciemniejszym miesiącu kalendarza.

lucja3W Polsce są świadectwa historyczne używania imienia Świętej już w 1208 r. w formie Łucyja i w formie Łucza, później również Luca (1431). Jest wiele przysłów, również to sprzed 1582 roku „Święta Łuca dnia przyrzuca”, gdy wspomnienie było obchodzone 25 grudnia. Od dnia św. Łucji przepowiadano pogodę na każdy kolejny miesiąc roku. „Od Łucyi dni dwanaście policz sobie do Wilii, patrz na słonko i na gwiazdy, a przepowiesz miesiąc każdy”.

W warszawskim Rembertowie, w kościele św. Łucji Dziewicy i Męczennicy śpiewany jest hymn:

  1. Przez ręce świętej dziewicy wznosimy ku Tobie pieśń. Dla cierpień Twej męczennicy racz odsunąć zło i grzech.

Ref.:Daj, Panie, byśmy mogli iść Twoją drogą. I nie wódź nas na pokuszenie zła. Zabierz nawet oczy, jeśli do grzechu wiodą. Piękniejsze Twoje światło niż ten świat.

  1. Przez wiarę Łucji prosimy, by być blisko Ciebie wciąż. A wiara nasza dla innych niechaj świeci blaskiem w mrok.
  2. O czysta lilio z Syrakuzy, do Ciebie dziś modlę się. Od żądzy ciała i pokus świętą ręką odwiedź mnie.
  3. Przez Ojca, Syna i Ducha, przez Boga, co stworzył świat. Niech nasza droga prowadzi tam gdzie obiecany raj.

Możemy też prosić o wstawiennictwo Świętą Łucję słowami modlitwy zapisanej w „Żywotach Świętych Pańskich na wszystkie dni roku – Katowice/Mikołów 1937 r.”.

Wysłuchaj nas Boże i Zbawicielu nasz i spraw miłościwie, abyśmy obchodząc pamiątkę św. Łucji, Dziewicy i Męczenniczki Twojej, w uczuciach pobożności nabierali wzrostu. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi. Amen.

 

PIERWOTNIE TEKST  ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W grudniu 2013 ROKU.

Wspólny Bóg?

Rozmawiając z ludźmi na temat ekumenizmu często słyszę argument, że wierzymy w tego samego Boga, co żydzi czy też muzułmanie. Mamy wspólnego Boga dlatego nie ma nic nagannego we wspólnej modlitwie. Zdanie takie słyszałem również od osób konsekrowanych.
Czy rzeczywiście wierzymy w tego samego Boga co żydzi i muzułmanie?

Katolicyzm mówi jasno w co ma wierzyć katolik: „Wierzę w jednego Pana Jezusa Chrystusa, Syna Bożego Jednorodzonego, który z Ojca jest zrodzony przed wszystkimi wiekami. Bóg z Boga, Światłość ze Światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego. Zrodzony, a nie stworzony, współistotny Ojcu, a przez Niego wszystko się stało”.
Czy pod tym wyznaniem podpisze się muzułmanin, żyd? Kto z nie będący katolikiem wyznaje tego Boga?

Można powiedzieć, że twierdzenie o wspólnym Bogu zaprzecza Bóstwu Chrystusa, Jego zbawiennemu Zmartwychwstaniu. Jest to negowanie Bóstwa Jezusa Chrystusa. Głosząc takie poglądy stawiamy pod bardzo dużym znakiem zapytania nasz katolicyzm

 

Księża i ich sutanny

O akcji „Nie wstydzę się Jezusa” zapewne słyszeliśmy a i pewnie wielu poparło tę akcję czynnie. Podobnie jest i w mojej parafii, gdzie księża do gazetki parafialnej chętnie się sfotografowali ze znaczkiem tej akcji.

Nie przeszkadza im by sutannę nosić tylko w drodze na Mszę św. którą mają odprawić i koniec. Czy księża wstydzą się nosić sutannę codziennie, czy może boją się jej?
Wielu księży chyba zapomniało o słowach kard. S. Wyszyńskiego – (…) Nie mogę odłożyć pióra, zanim nie dotknę tu jeszcze jednej sprawy, która ma dla wspólnoty kleru większe, niż się wydaje znaczenie, a dla Ludu Bożego jest społecznym wyznaniem wiary. Mam na myśli sutannę kapłańską. Sutanna nie jest ubiorem w szeregu innych strojów, ale jest wyznaniem wiary przed ludźmi, jest odważnym świadectwem danym Chrystusowi, jest przyznaniem się do Kościoła. Dlaczego zdjąłem znak wiary i kapłaństwa. Czy z lęku? Ze słabości? Nie! Zdjęcie stroju duchownego to to samo, co usunięcie krzyża przydrożnego, aby już nie przypominał Boga. (…) Kiedy raz przybrałem ten strój, muszę nie tylko pytać siebie, czy go noszę, ale w rachunku sumienia pytać – jeśli to miałoby się zdarzyć.

Z jednej strony jest narzekanie, że wierni traktują wiarę od święta, że są wierzącymi tylko w kościele. Wychodząc z kościoła stają się osobami jakby niewierzącymi. Poza dniem świątecznym nie myślą o nauce Kościoła, dzień powszedni jest właściwie pozbawiony Boga i Jego nauki.

W tym swoim podejściu można  powiedzieć, że wierni podobni są do księży i ich stosunku do noszenia stroju jednoznacznie wskazującego na stan duchowny. Sutanna noszona jest tylko w kościele, poza kościołem jest strój świecki. Spotkać na ulicy księdza w sutannie to rzadkość prawie niewystępująca. Tak jak duszpasterze podchodzą do stroju tak wierni podchodzą do nauk głoszonych przez tych księży. Księża swoim traktowaniem stroju świadczą o głoszonej nauce a tym jak oni sami podchodzą do swojego powołania.

Wiara i uczynki

Cel i środki

Wiara pokazuje nam cel życia i pokazuje drogę jaką należy przebyć, natomiast uczynki są w tym dążeniu środkami do przybliżania się do celu. Tak jak każdy pielgrzym na ziemi potrzebuje oczu by widzieć dokąd zmierza oraz nóg by mógł podążać do celu. Poganom brakowało oka wiary by widzieć dokąd mają się udawać w swoim życiu. Ludowi izraelskiemu zaś brakowało nóg posłuszeństwa czyli ich czyny nie wynikały z wiary, bo znali prawo Boże ale żyli według własnych chęci.

Czyny nasze wpływają na nasze widzenie świata, wpływają również na wiarę. Gdy czyny nie wypływają z wiary, gdy wiara jest pozbawiona uczynków to zaczyna ona karleć i zanikać. Tak samo jak nieużywany organ, jak mięśnie nieużywane zanikają tak samo jest z wiarą. Jeśli nie jest ona podstawą i źródłem naszych działań, i naszych czynów to będzie ona zanikała, będziemy o niej zapominali w nawale codziennych spraw, w bieżączce doczesności.

O herezji liberalizmu

Zarażony liberalizmem katolik zachowuje skarb swojej tolerancji i swojej miłości bliźniego dla zaprzysięgłych nieprzyjaciół Wiary, dla najbardziej heroicznych obrońców Wiary ma on natomiast jedynie sarkazm i obelgę.

Nie ma zatem żadnego grzechu przeciwko miłości bliźniego w nazywaniu zła złem, jego autorów – podżegaczami, jego uczniów – złymi ludźmi, a wszystkich służących mu czynów, słów i pism – niegodziwymi, złymi i nikczemnymi.

Różnica między katolikami a liberałami polega na tym, że patrzą oni na apostołów błędu jako na wolnych obywateli, praktykujących po prostu swoje pełne prawo do myślenia w sprawach religii tak jak im się podoba. Katolicy natomiast widzą w nich zdeklarowanych nieprzyjaciół Wiary, której mamy obowiązek bronić. Nie widzimy w ich błędach po prostu wolnych przekonań, lecz naganne i formalne herezje, jak uczy nas na ten temat prawo Boże.

Istnieje tylko jedna prawda, nie pozostawiająca żadnego miejsca na sprzeciw i sprzeczność. Zaprzeczanie tej prawdzie jest nierozumne; to umieszczanie fałszu na poziomie prawdy. Na tym polega głupota i grzech liberalizmu.

 

Z książki ks. dr Felixa Sarda y Salvany, Liberalizm jest grzechem. Wydawnictwo WERS, Poznań 1995.

Doskonała miłość bliźniego

Miłość to nadprzyrodzona cnota, sprawiająca, że miłujemy Boga nade wszystko, a swoich bliźnich jak siebie samych ze względu na miłość Boga. Tak więc po Bogu mamy miłować swojego bliźniego jak siebie samych i to nie w byle jaki sposób, lecz ze względu na miłość Boga i w posłuchu Jego praw. Cóż to jednak znaczy miłować? „Miłować to życzyć dobrze temu kogo się miłuje”. Komu mamy życzyć dobrze zgodnie z nakazem miłości bliźniego? Naszemu bliźniemu, to znaczy nie tylko temu czy tamtemu człowiekowi, lecz każdemu. Czym jest owo dobro, którego życzy miłość bliźniego? Przede wszystkim dobrem nadprzyrodzonym, a następnie dobrami z porządku naturalnego, które nie są sprzeczne z tym pierwszym. Wszystko to zawiera się w sformułowaniu „ze względu na miłość Boga”.

Wynika stąd, że możemy miłować naszego bliźniego także wtedy gdy okazujemy mu swoją dezaprobatę, sprzeciwiamy się mu, wyrządzamy mu jakąś szkodę materialną, a nawet w pewnych przypadkach, pozbawiamy go życia; krótko mówiąc, wszystko sprowadza się do tego, czy w przypadku, gdy okazujemy mu swoją dezaprobatę, sprzeciwiamy się mu lub upokarzamy go, czynimy to dla jego własnego dobra, czy też dla dobra kogoś czyje prawa są większe niż jego, czy po prostu, by bardziej przysłużyć się Bogu.

Jeżeli okaże się, że okazując mu dezaprobatę lub narażając naszego bliźniego działamy dla jego dobra, to jest rzeczą oczywistą, że go miłujemy, nawet sprzeciwiając się mu lub krzyżując jego zamierzenia. Chirurg wypalający tkanki pacjenta lub amputujący mu zgangrenowaną kończynę może mimo wszystko go miłować. Jeżeli karcimy występnych ludzi, nakładając im ograniczenia lub karząc ich, to mimo wszystko ich miłujemy. Jest to miłość bliźniego – doskonała miłość bliźniego.

 

Liberalizm jest grzechem; Ks. Dr Felix Sarda y Salvany

Szóste przykazanie – Nie cudzołóż

 

MagdalenaStary Testament potępiał czyny związane z przekraczaniem przepisów prawa. W Dekalogu pod pojęciem cudzołóstwa rozumie się wszystkie grzechy nieczystości. Znaczenie biblijnych określeń nieczystości obejmuje takie zjawiska jak: nierząd, rozpusta, wszeteczeństwo, moralna słabość, rozwiązłość, lubieżność, wyuzdanie.
Za grzech nieczystości Bóg karze srogo i nieubłaganie. Gdy ludzie dopuszczali się wielkich rozwiązłości Bóg pożałował, że ich stworzył i ukarał ich potopem. Żaden inny grzech nie wywołał takiej reakcji. „A widząc Bóg, że wiele było złości ludzkiej na ziemi i wszystka myśl serca była napięta ku złemu po wszystek czas, żal mu było, że uczynił człowieka na ziemi” (Rodz. 6,5-6).
Drugim przykładem boskiej kary jest całkowita zagłada Sodomy i Gomory. Już samo to, że nazwy tych miast weszły do powszechnego użytku jako określenie bałaganu, rozpusty i rozboju, pokazuje ogrom i natężenie grzechu nieczystości.
W nauczaniu Pana Jezusa zapisanym w Nowym Testamencie grzechem jest również sama chęć dokonania zakazanego czynu. Nazywa je Jezus Chrystus grzechami serca człowieka, który sam decyduje się na taki czyn.

„Albowiem z serca wychodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, porubstwa, kradzieże, fałszywe świadectwa, bluźnierstwa. Te plamią człowieka”(Mt 15, 19-20).

W szczególności Jezus Chrystus wymienia grzech cudzołóstwa. Kojarzy nam się on przede wszystkim jako fizyczna zdrada w związku małżeńskim. Romans pozamałżeński nie jest jedyną zdradą. Jest nią także wycofanie ze związku swoich uczuć, czasu, uwagi i szacunku, dzięki którym małżeństwo żyje, a nie jest polem walki. Zdarza się, że kariera i ambicje jednego z małżonków i ludzie, którzy mogą być pomocni w osiągnięciu celu, stają się ważniejsi niż mąż czy żona.
Brak uczciwości w małżeństwie jest również grzechem cudzołóstwa. Uczciwość małżeńska to także lojalność, wspieranie się w chorobie i niedostatku, nie zawieranie egoistycznych sojuszy przeciw żonie czy mężowi. Przez każde kłamstwo, niewinne oszustwa i mówienie niepełnej prawdy zostaje naruszona uczciwość w związku. Uczciwość małżeńska oznacza, że jeśli współmałżonek w wyniku choroby, kalectwa lub starości straci to, co było jego urokiem, jeśli przez jakiś czas albo już zawsze będzie potrzebował bardziej wsparcia niż będzie je w stanie dawać, to go nie opuszczę.
Szóste przykazanie dotyczy nie tylko obrony życia małżeńskiego. Obejmuje ono każdego człowieka w jego poszczególnych okresach życia – dziecko, nastolatka, osoby niezamężne, narzeczonych, małżonków i wdowców czy osoby samotne. Dotyczy najsilniejszego z instynktów – instynktu zachowania gatunku związanego bezpośrednio z seksualnością człowieka. Jest to najpiękniejszy dar Boga, przez to, że dotyczy powoływania życia. Wymaga od nas szczególnej uwagi oraz uczenia się korzystania z niego.
Do grzechu cudzołóstwa zalicza się: cudzołóstwo w myślach, spojrzeniu i sercu oraz w mowie (nieprzyzwoite żarty, dwuznaczne dowcipy itp.), cudzołóstwo w strojach i zachowaniu (flirt, uwodzenie, tańce itp.), pornografię (czasopisma i zdjęcia pornograficzne, obrazy i filmy erotyczne), bałwochwalstwo równoznaczne z duchowym cudzołóstwem, w tym spirytyzm i wróżbiarstwo, przedmałżeńskie lub pozamałżeńskie życie seksualne, rozwód, konkubinat czy wolne związki.

Wszystkie te zjawiska zalewają nas współcześnie szeroką falą. Są obecne wszędzie: w prasie, w telewizji, w internecie, w kinie i teatrze, w reklamach oraz na ulicy. Gwarancją sukcesu filmu stały się tzw. „sceny łóżkowe”, zaparkowane w mieście auta zasypywane są ofertami i reklamami usług erotycznych. Coraz powszechniejszym zjawiskiem są wieczory panieńskie i kawalerskie, które mają pozwolić narzeczonym zabawić się erotycznie przed zbliżającym się ślubem. Od lat 90-tych następuje w Polsce rozwój klubów tzw. „swingersów” praktykujących seks grupowy w swoich związkach małżeńskich i partnerskich. Jak podają statystyki dotyczy to ok. 4% małżeństw czyli ok. 200 tysięcy osób. Opinia publiczna niemal codziennie jest wstrząsana doniesieniami o różnego rodzaju przestępstwach na tle seksualnym a wiele pism swoje wydania zapełnia takimi informacjami. Często nie problemy codzienne naszego życia ale romanse i zdrady aktorów, celebrytów czy polityków są treścią naszych rozmów i komentarzy. Nagość i odwołanie się do skojarzeń erotycznych zdają się gwarantować sukces reklamowanym produktom – nawet jeśli są to ocieplenia budynków.

Sposób ubierania podkreślający seksualność lub nadmiernie eksponujący nagość w połączeniu z wyzywającym czy uwodzącym sposobem zachowania jest stałą prowokacją do grzechu nieczystości. Dajemy się uwieść również innym pokusom takim jak: stanowiska, samochody, podróże, zasobne konta, tytuły naukowe, pochodzenie. Służba zdrowia poszerzyła zakres świadczonych usług o pomoc medyczną w walce z uzależnieniami związanymi z nieczystością (erotomanią, seksoholizmem).

Natężenie przedstawionych zjawisk jest tak duże, że powoduje naszą obojętność i może, w nieodległej przyszłości, spowodować akceptację i zdjęcie z nich znamion grzechu.
Szóste przykazanie Dekalogu pozwala nam zrozumieć i pojąć jak niebezpieczne dla człowieka są skutki grzechów nieczystości.
Pierwszym i zasadniczym skutkiem życia w grzechu nieczystości jest utrata wiary. Rozbudzenie zmysłów, dostarczanie im wciąż nowych doznań i emocji powoduje uzależnienie człowieka, który kierując się zaspokajaniem swoich pragnień coraz bardziej oddala się od Boga. Traci łaskę wiary, przestaje korzystać z sakramentów. Życie w rozpuście skutkuje również utratą innych dóbr, takich jak: szczerość, otwartość, radość życia, szacunek wzajemny, miłość czy zaufanie. Skutki są nie tylko duchowe – jak żaden inny grzech – kara za nieczystość przychodzi już w życiu doczesnym w postaci chorób wenerycznych, AIDS oraz wyniszczenia, wycieńczenia i „wypalenia” człowieka.

Chrystus

Człowiek został stworzony na wzór i podobieństwo Boga, będącego źródłem Miłości. Święty Augustyn napisał:”Stworzyłeś nas Boże dla siebie i niespokojne jest serce nasze, dopóki nie spocznie w Tobie”.
Abyśmy przez grzech nieczystości nie zgubili drogi do Boga pamiętajmy o słowach Jezusa Chrystusa z Kazania na Górze:

„Błogosławieni czystego serca albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5,8).

 

PIERWOTNIE TEKST  ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W CZERWCU 2011 ROKU.

Skromność ubioru w XXI wieku

XXI wiek możemy nazwać wiekiem braku skromności a nawet wiekiem wyuzdania. Nieskromność w ubiorze niewiast jest już tak nagminna, że trudno w tym względzie napisać coś nowego. Zaczęło się od mody na ulicy a teraz króluje w Kościele i rzadko który kapłan zwraca na to uwagę.

Jest to tak powszechne i nagminne, że zaczyna być niezauważane.
Ostatnimi laty brak skromności zaczyna występować w ubiorze męskim. W ubiorze a raczej w jego braku – w okresie letnim zaczyna być normą widok panów paradujących po ulicach naszych miast bez koszuli. Obnażone torsy są (podobno) lekiem na falę upałów. Zaczyna się niewinnie – „bo jest gorąco dlatego zdjąłem koszulę”. Dziwi mnie dlaczego policja i straż miejska nie reaguje na tak nieobyczajny wybryk.
Chodzenie półnago po ulicy miasta jest naganne i jako takie podlega karze grzywny. Dlaczego to jest tolerowane,dlaczego zgadzamy się na takie zachowanie na naszych ulicach, w naszych miastach?

Owoc nieskromności został podany mężczyźnie.

Punktowość moralności

Pojawił się ostatnimi czasy pogląd jakoby ocena człowieka była całościowa, gdzie wszystkie uczynki oceniane są łącznie. Nie neguje się, że każdy uczynek rzutuje na ocenę globalną, ale rozstrzygające ma być ogólna intencja woli. Idea globalności moralnej nie mieści się w tradycji Magisterium. Kościół zawsze nauczał o momentalności, punktowości osądu moralnego. Wieczne przeznaczenie chrześcijanina decyduje się w momencie śmierci. Całe życie chrześcijanina jest przygotowaniem do tej decyzji która ma skutki na całą wieczność.

Globalność moralności wydaje się „po ludzku” słuszniejsza, wydaje się, że jakość moralna ludzkiego życia winna być oceniana na podstawie całego życia. Jest to ważna a jednocześnie trudna prawda religii gdyż mamy odmienne odczucia. A jednak religia katolicka naucza, że wieczne  przeznaczenie zależy od stanu moralnego w jakim znajduje się człowiek w chwili swojej śmierci. Osąd moralny dokonuje się w punkcie czasowym a nie w całym aspekcie życia. Śmierć i następujący zaraz sąd jest egzaminem do którego przygotowujemy się przez całe swoje życie. Nasze uczynki i nasze zaniechania mają wpływ na nasze przygotowanie do tego najważniejszego sprawdzianu. Tu będzie widać jak wyglądało nasze przygotowanie. I tak jak na egzaminie nie będziemy mogli powiedzieć, „uczyłem się”, trzeba wykazać się wiedzą. Tak samo w momencie śmierci mamy pokazać i przedstawić nasz stan moralny na ten dany moment. Dlatego tak ważne jest przygotowanie się do śmierci a wezwanie modlitewne „od nagłej i niespodziewanej śmierci – wybaw nas Panie” jest tak aktualne. Dlatego dziwi gdy wielu ludzi mówi, że wolą śmierć z zaskoczenia, we śnie.
Pojawi się wniosek – czyli można przez całe życie postępować według własnego widzimisie a w ostatniej godzinie westchnąć do Boga, głęboki żal za grzechy i zbawienie mamy załatwione. Osoby tak mówiące zapominają o grzechach przeciwko Duchowi Świętemu. Pierwszy z nich: Grzeszyć zuchwale w nadziei Miłosierdzia Bożego. Grzeszyć, dlatego, że Bóg jest miłosierny, jest równoznaczne z ubliżaniem Mu i lekceważeniem Jego dobroci. Jeśli przez całe życie omijamy Boga, żyjemy z daleko od niego to siłą rzeczy nie będziemy się uciekali do Niego w godzinie śmierci. Jest to złudne i fałszywe oczekiwanie. Poza tym śmierć i to co po niej następuje jest egzaminem z życia. Powyższe podejście jest podobne do tego jakby uczeń przez 5 lat opuszczał szkołę i nie uczył się w ogóle a przyszedł na egzamin maturalny z nadzieją na jego zdanie.

Czytając Iota Unum

Rzecz o grzechach cudzych

Są w nauczaniu Kościoła Katolickiego grzechy, które popełniane przez innych, obciążają nasze sumienie. Są to grzechy cudze, za które my odpowiadamy.
Katechizm Kościoła Katolickiego wymienia je wszystkie:

  • do grzechu namawiać
  • grzech nakazywać
  • na grzech drugich zezwalać
  • innych do grzechu pobudzać
  • grzech drugich pochwalać
  • na grzech drugich milczeć
  • grzechu nie karać
  • do grzechu drugim pomagać
  • grzechu innych bronić.

Sama ta lista pokazuje, że każdy z nas codziennie jest narażony na odpowiedzialność za grzechy innych. Nasza postawa, ocena, reakcja wobec tych grzechów decyduje czy sami popełniamy grzech. Tymczasem w codziennym życiu, zagonieniu, braku refleksji często nie zauważamy grzechów cudzych, które obciążają nasze konto, za które będziemy musieli odpokutować. Często zdarza się, że z tych grzechów korzystamy. Coraz częściej nie reagowanie na grzechy jest czynione z wyrachowaniem.
Każdy z nas słyszał niejeden raz:„nie chcę zwracać innym uwagi, bo nie chcę by mnie zwracano uwagę”, „każdy (ja też) ma prawo sam decydować, co jest dobre, a co złe”, „może to jest grzechem, ale wszyscy tak czynią”, „ludzie są wolni i nikt nie ma prawa ich ograniczać”, „nie ma grzechów, bo nikogo nie zabił i nie okradł”, „nie potępiam grzechu innych, bo sam ulegam pokusom” i najczęstsze „to nie moja sprawa”.maupy

Ciche przyzwolenie na grzechy cudze prowadzi do osłabienia, negowania i nie podporządkowywania się normom etycznym, moralnym a nawet przepisom prawa. Za normę określającą, co jest dobrem czy złem często przyjmuje się powszechność jakiejś postawy czy zjawiska.
Przyzwolenie społeczne na zjawisko mieszkania ze sobą młodych ludzi bez sakramentu małżeństwa spowodowało, że w potocznym rozumieniu jest to wyznacznik nowoczesności a nawet znak współczesnych czasów.
Nie zauważa się, że jest to nieustannym łamaniem szóstego przykazania Bożego i grzechem wymienionym w punktach 3, 5 i 6 na początku tekstu.
Z grzechami cudzymi mamy do czynienia w przypadku aborcji. Ci, którzy namawiają do niej, dają pieniądze, uczestniczą w zabiegu (lekarz i pielęgniarki), ustanawiają przepisy zezwalające na aborcję, jak również wyborcy głosujący na partie popierające aborcję popełniają grzech.
Powszechnie już akceptujemy nieskromny, wyzywający ubiór, wulgarny język, agresywny sposób bycia, hałaśliwe zachowanie na ulicy, w środkach transportu i innych miejscach publicznych.
Pozwoliliśmy wszyscy rozplenić się w różnych instytucjach kumoterstwu i nepotyzmowi. Nie dziwi nas zatrudnianie członków bliższej i dalszej rodziny w instytucjach lub firmach im podległych, „ustawianie” przetargów, wydawanie zezwoleń, podpisywanie umów z naruszeniem interesów ludzi a czasem i państwa, załatwianie spraw nieoficjalną drogą.
Nie reagowanie, nie przeciwstawianie się grzechom innych, z którymi się stykamy, jest naszym uczestnictwem w tych grzechach. Ma też destrukcyjny wpływ na naszą postawę moralną, osłabia ją, burzy przyjęty system wartości. W skali całego państwa prowadzi do swoistego zdziczenia społeczeństwa, patologii i poważnych zaburzeń relacji międzyludzkich.
Niedawno odbyły się wybory do Sejmu i Senatu RP. Nie tylko w tych, ale w każdych innych wyborach również ci, którzy nie idą głosować biorą na siebie odpowiedzialność za wynik wyborów. Często nie bierzemy tego w ogóle pod uwagę.
Jeśli nawet będziemy bardziej czujni i zauważymy oraz zareagujemy na grzechy cudze, to trudno nam przyznać się do tego, że sami jesteśmy też dla innych źródłem grzechów, często dając zły przykład czy siejąc zgorszenie.
Nie rażą nas coraz brutalniejsze sceny w filmach i serwisach informacyjnych, gry komputerowe oparte na przemocy i agresji, piosenki pełne obscenicznych treści i wulgarnych słów. Oglądamy, kupujemy, zachwycamy się…
Przy okazji, na własne życzenie niszczymy się również emocjonalnie poszukując coraz większych dawek adrenaliny, coraz bardziej szokujących pożywek dla oka, ucha i ciała.

Życie zgodnie z przykazaniami Bożymi nie jest dla człowieka ograniczeniem, gdyż jest różnica między wolnością a samowolą. Czynienie zła nie jest przejawem wolności a nasze zachowanie nie może być warunkowane modą, reklamą czy wzorcami rodem z seriali telewizyjnych.

 

Tekst pierwotnie ukazał się w miesięczniku „Misericordia” Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim, nr 11(100) 2011