Schemat Różańca

Święty Dominik zwalczając herezje albigensów dotarł do Tuluzy. Mieszkańcy miasta nie byli chętni do słuchania nauk zakonnika. Oddalił się on od miasta i w grocie, w pobliskim lesie modlił się do Najświętszej Maryi Panny poszcząc i umartwiając ciało jako zadośćuczynienie za grzechy i zatwardziałość mieszkańców Tuluzy.

Gdy leżał w modlitwie na ziemi podeszła do niego Patronka i Królowa niebios i natchnęła go nadzieją. Obok świętej Królowej niebieskiej stały trzy inne towarzyszące Jej królowe, twarzą i strojem podobne do Niej, jednak Jej nie dorównujące. Obok każdej z nich stało pięćdziesiąt dziewic, jakby im towarzyszących, majestatem swym górujących zad zwykłą ludzką naturą i we wspaniałych szatach. Na twarzy Dominika widać było zdumienie. Czcigodna Dziewica skierowała do niego następujące słowa: „Dominiku, synu mój i serdeczny oblubieńcze, ponieważ natchniony przez Jezusa i wspomagany przeze mnie mężnie zwalczałeś nieprzyjaciół wiary, oto ja sama, ta, którą wzywasz, przychodzę ci z pomocą”. Tak powiedziała i jednocześnie trzy królowe podniosły leżącego niemal bez życia i przyprowadziły z szacunkiem do Maryi. Ona zaś przywrócił go do życia i powiedziała do niego: „Najmilszy synu mój, Dominiku, powiedz szczerze, jaką bronią trzykrotnie posłużyła się Trójca Święta, gdy postanowiła odnowić świat cały?” Na to on: „O Pani świata, wiesz dobrze, że zbawienia świata dokonało się przez Ciebie, i dzięki Twemu pośrednictwu świat został odnowiony i odkupiony”. Ona zaś, uśmiechając się do swego oblubieńca, rzekła: „Chcąc zniweczyć wszystkie przestępstwa świata Błogosławiona Trójca jako najskuteczniejszą broń wybrała Pozdrowienie anielskie, z którego składa się nasz Różaniec, fundament całego Nowego Testamentu. Dlatego jeśli oczekujesz upragnionych owoców swego przepowiadania, głoś mój Różaniec. Wówczas od razu żywo poczujesz wsparcie po trzykroć Świętej Trójcy”.

Następnie przekazała mu schemat Psałterza(Różańca).

Powiedziała: „Na potwierdzenie tego powiem ci, że towarzyszące mi trzy królowe przedstawiają Trójce Świętą.

Pierwsza z nich, przyodziana jasną szatą, ukazuje Moc Ojca, którą ukazał w swoim Synu zrodzonym ze mnie przez najświętsze wcielenie. Te dziewice(pięćdziesiąt), także zasługujące swym blaskiem na cześć, oznaczają zaś pierwszy Jubileusz łaski i chwały, z przy tym moc, która jest w Ojcu i z Niego promieniuje. Druga królowa, odziana w purpurowe szaty, oznacza mądrość Syna, która w Jego męce objawiła w świecie odkupienie. Pięćdziesiąt jej towarzyszek w podobnych purpurowych szatach wskazuje drugi Jubileusz pięćdziesiątego roku łaski i chwały pochodzący od zasług cierpiącego Chrystusa. Trzecia królowa, przyozdobiona gwiazdami, oznacza łaskawość Ducha Świętego i miłosiernie wskazuje na uświęcanie odkupionego świata. Towarzyszące jej pięćdziesiąt dziewic, jaśniejących z wszystkich stron gwiazdami, zapowiada trzeci Jubileusz łaski i chwały, mający źródło w Duchu Świętym i od Niego pochodzący.

Wiedz przy tym, że jako Królowa tych trzech królowych jestem też Królową trzech Jubileuszy, tu na ziemi, i w ojczyźnie. Jestem bez wątpienia Królową prawa naturalnego, prawa spisanego i prawa łaski, które trwają przez wieki dla szczęśliwości błogosławionych. To jest powód, dla którego Święta Trójca dała mi tutaj (na tym świecie) Psałterz ze świętą liczbą stu pięćdziesięciu. W pierwszej pięćdziesiątce jaśniej on bielą wcielenia, w drugiej czerwieni się purpurą męki Syna, a w trzeciej błyszczy gwiazdami zmartwychwstania i chwały świętych.

Dalej więc! Weź ten Psałterz i razem ze mną rozgłaszaj go nieustannie. Wejdź odważnie do miasta, między zastępy nieprzyjaciół i tam, gdzie zbierało się najwięcej ludzi, wysławiaj go i zalecaj. Zachęcaj do modlitwy i wierz, że zaraz zobaczysz przedziwne dzieła Bożej mocy”. To powiedziawszy, znikła ponad gwiazdami.

 

Wg Psałterz Jezusa i Maryi; błogosławionego Alana z la Roche

 

 

Woda z kałuży

Od marca 1984 aż do maja 2019 roku obowiązywał zakaz organizowania pielgrzymek przez parafie, dekanaty, diecezje do Medjugorie. Mimo to takie „wyjazdy” były organizowane, w niektórych parafiach nawet w sposób cykliczny. Spotkałem się z opiniami osób które odwiedziły to miejsce(prywatne nawiedzenia nie były objęte tym zakazem). Nie spotkałem się z krytycznymi uwagami – raczej wszyscy byli zadowoleni, przedstawiali wiele korzyści duchowych, jak i informacji o nawróceniach. Próbując przedstawić oficjalne stanowisko Watykanu oraz początki objawień jak i losy pierwszych księży którzy mieli styczność z widzącymi, otrzymywałem odpowiedź, że przecież są tam nawrócenia, że odmawiany jest Różaniec, że tyle duchowych przeżyć, że nie może to być coś złego. Patrząc na oficjalne stanowisko Kościoła w sprawie „objawień” w Medjugorie nasuwa się porównanie do spragnionego wędrowca na pustyni. On, aby zaspokoić swoje pragnienia, będzie pił wodę z każdej napotkanej kałuży i będzie szczęśliwy, że ją znalazł. Nie patrzy na to czym ta woda jest, skąd jest, co w sobie zawiera – dla niego ważne jest, że gasi pragnienie.

J. Malczewski „Zatruta studnia” (1905)

Medjugorie jest niestety taką duchową zatrutą studnią do której można odnieść obraz Jacka Malczewskiego. Powołana przez biskupa Ratko Perića komisja nie stwierdziła nadprzyrodzoności w wydarzeniach w Medjugorie. Episkopat byłej Jugosławii jak i Kongregacja Nauki Wiary zgadza się z wnioskami tej komisji. Oczywiście modlić się można w każdym miejscu i łaskami jesteśmy obdarowywani na każdej Mszy świętej. Natomiast są miejsca gdzie łaski spływają na nas znacznie obficiej i są to miejsca szczególne. Do nich należą z pewnością miejsca objawień. Miejscami autentycznych i zatwierdzonych przez Kościół objawień są np. Gietrzwałd, Fatima, Lourdes, Guadalupe – te najbardziej znane.

Dlaczego nie gasić pragnienia wodą z czystego źródła, wodą która prawdziwe gasi pragnienie, z której korzystano przez pokolenia?

Tak licznie odwiedzane Medjugorie świadczy o pustyni duchowej w naszym życiu. Świadczy, że naszych potrzeb duchowych nie zaspokaja coniedzielna Msza św. – potrzebujemy więcej duchowości. W naszym pragnieniu zadowalamy się nawet wodą z kałuży, bo jest mokra i również ugasi pragnienie. Nie zwracamy w ogóle uwagi na niebezpieczeństwa, ważne jest dla nas zaspokojenie pragnienia – pragnienia duchowego przeżycia, autentycznej modlitwy, pragnienia sacrum.

 

Medjugorie – pochwała nieposłuszeństwa

O objawieniach w Medjugorie chyba każdy z katolików słyszał. Ale dla porządku przytoczę tło historyczne wydarzeń. Przez czterysta lat Bośnia i Hercegowina, gdzie położona jest diecezja Mostar w której znajduje się Medjugorie, była pod panowaniem tureckim. Dopiero w drugiej połowie XIX wieku ludność uzyskała swobodę wyznawania wiary katolickiej. Kościół katolicki na tym terenie przetrwał dominacje muzułmańską dzięki obecności i pracy franciszkanów. Byli oni tolerowani przez państwo tureckie. Z początkiem XX wieku zaczęto budować normalne struktury kościelne: parafie, dekanaty, biskupstwa. Zakonnicy franciszkańscy niechętnie oddawali dotychczasowe obszary swojej pracy, nie zauważając, że ich praca powinna ulec zmianie wobec zmiany sytuacji polityczno-społecznej. Stąd wynikały nieporozumienia między zakonem franciszkanów a biskupem Mostaru.

Same objawienia rozpoczęły się w dzień narodzenia św. Jana Chrzciciela roku Pańskiego 1981. Miejscowy biskup Pavao Żanić przyjmuje wobec nich postawę otwartą i broni franciszkanów jak i samych widzących przed atakami prasy i władz laicko-komunistycznej Jugosławii.

Tak, jak to jest w takich przypadkach, bp Żanić powołuje komisję celem której jest zbadanie tej sprawy. Pod koniec marca 1984 roku ukazuje się komunikat z pracy komisji. Stwierdza on, że zdecydowaną większością głosów członków komisji – non constat de supernaturalitate (nie stwierdza się nadprzyrodzoności). Zawiera on również zalecenia aby nie organizować pielgrzymek do Medjugorie, nie publikować o nim artykułów, nie składać w prasie oświadczeń o objawieniach i cudownych uzdrowieniach, nie organizować publicznych prezentacji widzących, nie wyróżniać w jakikolwiek sposób widzących w czasie liturgii. W tym samym roku w kolejnym komunikacie zawarte jest zdanie: „W orędziach z Medjugoria zauważa się trudności o charakterze dyscyplinarnym i teologicznym”. Obecny biskup miejsca Ratko Perić stwierdza zaś, że objawienia nie są nadprzyrodzone.

 

W 1991 roku ukazał się komunikat Konferencji Episkopatu Jugosławii na zakończenie prac komisji przez siebie powołanej. Zawarte są tam stwierdzenia: „Na podstawie przeprowadzonych do tej pory badań nie można stwierdzić, że chodzi o nadnaturalne objawienia”. Wnioski tej komisji były zgodne z wcześniejszymi zaleceniami.

 

Jednym z powodów zastrzeżeń był np. list wysłany przez Ivana jednego z widzących do biskupa Żanića w którym znalazły się słowa jakoby wypowiedziane przez Gospę: „Powiedz Ojcu Biskupowi, że proszę go o jak najszybsze uznanie wydarzeń w parafii w Medjugoriu (…) Przesyłam mu przedostatnie ostrzeżenie. Jeżeli się nie nawróci i nie poprawi, to dosięgnie go mój sąd, jak również sąd mego Syna Jezusa. Jeżeli nie wprowadzi w czyn tego, co mu przekazuję, to zechciej mu powiedzieć, że nie znalazł drogi mego Syna Jezusa”. W objawieniach pojawiała się również obrona franciszkanów w ich nieposłuszeństwie biskupowi miejsca jak i swojemu generałowi.

 

Kongregacja Nauki Wiary w latach 1995-96 podtrzymała opinie Konferencji Episkopatu Jugosławii dodając: „Z tego wynika, że nie należy organizować oficjalnych, tak parafialnych, jak diecezjalnych pielgrzymek do Medjugoria, rozumianego jako miejsce autentycznych objawień maryjnych, bo byłoby to niezgodne z tym, co stwierdzili poprzednio biskupi byłej Jugosławii”.

 

Jakie są owoce objawień w Medjugorie?

Popatrzmy na trzech pierwszych kapłanów którzy byli przy początkach objawień – proboszcz Jozo Zovko, jego wikary Tomislav Vlasić oraz kolejny opiekun kościelny widzących ks. Slavko Barbarić.

Proboszcz Zovko twierdził, że również ma objawienia – obecnie nie wolno mu mieszkać w Bośni-Hercegowinie ani też publicznie wypowiadać się na temat tych objawień.

Ojciec Vlasić – określał siebie jako „kierownika duchowego wybranego przez Gospę”. Odsunięty od widzących, zakłada wspólnotę „Krajilce mira”, i w późniejszych latach ma dziecko z jedną z sióstr ze wspólnoty. Usunięty z zakonu franciszkanów, porzucił stan kapłański.

Ksiądz Barbarić otwarcie sprzeciwia się biskupowi w decyzji o zakończeniu objawień w kościele parafialnym. W jego postanowieniu popiera go Gospa : „Życzę sobie, aby Slavko pozostał tutaj i zaopiekował się wszystkimi szczegółami i transkrypcjami, abyśmy mieli jasny obraz wszystkiego na koniec mojej wizyty”. Według objawień Gospy ksiądz Barbarić będzie żył aż do końca objawień – tymczasem zmarł on w 2000 roku a objawienia trwają nadal.

Ciężko jest uwierzyć, że Matka Boga wspiera nieposłuszeństwo względem nakazów biskupa. Nieposłuszeństwo jest grzechem pierworodnym człowieka – to nim zgrzeszyli nasi rodzice, Adam i Ewa. Również upadli aniołowie swoim hasłem „non serviam”(nie będę służył) okazali nieposłuszeństwo Bogu.

Trzeba zaznaczyć, że to nie widzący, charyzmatycy, czy też wizjonerzy lecz biskupi ustanowieni zostali przez Ducha Świętego by kierować Kościołem Bożym.

Początek objawień w Medjugorie przypada na pontyfikat św. Jana Pawła II który cały czas w swoim pontyfikacie popierał stanowisko Konferencji Episkopatu z 1991 roku. A mimo to pielgrzymki(określane mianem „wycieczek”) do Medjugorie były organizowane. Pojawiają się informacje, że polski papież prywatnie popierał Medjugorie. To by tylko znaczyło, że papież tak naprawdę, nie popiera własnego oficjalnego stanowiska. Świadczyłoby to tylko o dwulicowości nauczania papieskiego.

W maju 2019 roku został zniesiony zakaz organizowania pielgrzymek do Medjugorie. Zniesienie tego zakazu nie spowodowało aby istniejące zastrzeżenia straciły swoją wartość. „Watykański rzecznik prasowy poinformował, że nie należy tej decyzji interpretować jako uznania domniemanych objawień, do jakich miało tam dojść”.

 

 

Najświętsza Maryja Panna i współczesne grzechy

Maryja pozwala nam zrozumieć, że wiara nie jest jakimś subiektywnym doświadczeniem, uczuciem, stanem emocjonalnym, jakimś głosem wydobywającym się na powierzchnię z głębin samoświadomości czy podświadomości człowieka. Niepokalana wzywa nas do wiary będącej świadomym i dobrowolnym aktem rozumu, który przyjmuje prawdę objawioną nie dlatego, że sam coś zrozumiał, tylko dlatego, że tę prawdę objawił Bóg.

Szczególnie pomocna jest mądrość Maryi w kwestii rozpoznania błędów godzących w czystość wiary. Niektóre błędy noszą jaskrawe znamiona i przez to łatwo je rozpoznać. Inne mają barwy maskujące, co sprawia, że nie tylko trudno je rozpoznać, ale i zapobiec ich wnikaniu do oficjalnych dokumentów Kościoła (jak to miało miejsce podczas ostatniego soboru). Wobec takich uchybień ubranych w szaty prawdy człowiek wydaje się, bez pomocy mądrości Maryi, niemal zupełnie bezbronny.

Przede wszystkim chodzi tu o następujące błędy: ekumenizm z „dialogiem międzyreligijnym”, wolność religijna zrównująca prawdę z fałszem i kolegializm zmieniający ustrój Kościoła. Bez mądrości Maryi trudno też dostrzec istotę różnicy między tradycyjną i posoborową liturgią Mszy świętej. Maryja jest na wskroś antyekumeniczna. Należy w Niej widzieć przeciwniczkę wszystkich herezji, które detronizują Jej Syna. Niemożliwym jest wyobrazić Ją sobie w „dialogu” z wyznawcami pogańskich religii. Ona cała jest afirmacją wyłącznej chrześcijańskiej prawdy. Zapatrzona w Chrystusa, żyjąca tajemnicami Trójcy Przenajświętszej, niejako oddychając prawdą, wobec niechrześcijańskiego świata może tylko pragnąć jego nawrócenia. Każdemu człowiekowi przykładem swego życia chrystocentrycznego mówi, że Chrystus jest jedynym i prawdziwym Synem Bożym, drugą osobą Trójcy Przenajświętszej, wcielonym Bogiem, a nie jedną z wielu wybitnych, równorzędnych postaci w panteonie bohaterów. Przypomina nam, że nikt nie ma prawa do swobodnego wyboru religii bez uwzględnienia tego, czy jest ona prawdziwa czy fałszywa. Wszyscy zaś mają obowiązek wybrać i przyjąć religię prawdziwą. Nie wolno zrównywać religii prawdziwej z fałszywymi wierzeniami, bo Chrystus nie jest równy Mahometowi, Buddzie, Mojżeszowi, Wisznu, Zoroasterowi czy Konfucjuszowi. Mądrość Maryi prowadzi do Chrystusa jako do tego, który jest ponad wszystkimi i który jest prawdą!

Cały wszechświat został stworzony jako jedna wielka hierarchia, na czele której stoi sam Chrystus. Hierarchicznym musi więc też być Kościół. Chrystus uczynił św. Piotra widzialną głową Kościoła. Władza papieska nie może być zależna od takich czy innych „gremiów”, „kolegiów” lub „rad”. Kościół jest organizmem monarchicznym, a nie demokratycznym. Kościół ma w osobie Chrystusa – swego króla, a jeśli tak, to nie może być zarządzany przez reprezentantów większości obywateli republiką.

Maryja pokazuje nam też, że grzech niszczący wiarę powinien nas przerażać nie z powodu kary, ale przede wszystkim jako obraza Chrystusa. Modlitwa dziękczynna jest wznioślejsza od błagalnej, a prośby o dobra duchowe (nawrócenie i uświęcenie) są szlachetniejsze od próśb o pomyślność doczesną. Widzimy, że do poznanej prawdy nie można przylgnąć w jakimś stopniu, częściowo. Prawda wymaga przylgnięcia całkowitego. W jej świetle należy postrzegać całą rzeczywistość, zarówno tę stworzoną (wszechświat), jak i stwarzającą, a więc samego Boga. Postrzegać w prawdzie Boga znaczy wierzyć w Niego. Ta wiara jest obowiązkiem człowieka i źródłem duchowego życia.

Życie Maryi stanowi piękne potwierdzenie słów proroka Habakuka: „Sprawiedliwy przez wiarę swą żyć będzie”(Ha 2,4b). Życie społeczne nie może osiągnąć swej pełni, jeśli jego uczestnicy nie są ludźmi prawdziwie wierzącymi. Wiara jest cnotą wlaną, nadprzyrodzoną; o nią powinniśmy przede wszystkim prosić Maryję.

 

ks. Karol Stehlin FSSPX, Immaculata – Sapientia, Misericordia, Caritas, Te Deum 2014

 

 

Bądźmy z Chrystusem!

Jesteśmy chrześcijanami: bądźmy tedy z Chrystusem, a nie z jego sędziami. O, niech nas Bóg strzeże, abyśmy mieli Chrystusa sprzedać za trzydzieści srebrników! Niech nas Bóg strzeże wydać na niego Kajfaszowe potępienie. Lecz jeśli nie chcemy być Judaszami, strzeżmy oczy nasze i wyobraźnię od pożądania dóbr tego świata i wszelkiej chciwości; nie sądźmy z Judaszem, że pieniądz lepszy niż Bóg. Jeśli z Annaszem spółki mieć nie chcemy, strzeżmy umysł nasz i rozum od ufności w siebie i zarozumiałości. Niech z Annaszem nie sądzimy, że nasz sąd i nasze widzimisie mędrsze, niż prawda Boża. Jeśli nie chcemy Kajfaszem zostać, strzeżmy duszę naszą od chęci panowania, od chęci posiadania innych, od zazdrości bezbożnej. Niech z Kajfaszem nie sądzimy, że nasza wola, chęć świętsze, niż przykazanie Boże. W ten sposób tylko nie będziemy sędziami Chrystusa. W ten sposób także do tego przyjdziemy, że będziemy prawdziwie z Chrystusem. Niech wierzymy, że Bóg Dobro, Prawda, Pan, a przykazania Jego Zakon Żywota. A wtedy dopiero prawdziwie i rzeczywiście z Chrystusem będziemy, kiedy nas chciwość zdradzi, kiedy nas duma odepnie, kiedy nas zazdrość potępi. O, szczęśliwi, trzykroć szczęśliwi kiedy to nas spotka! Cieszmy się wtedy i radujmy, wyskakujmy i weselmy się, bośmy wtenczas prawdziwie z Chrystusem. Tak jak Apostołowie cieszyli się i szli weseląc się, ibant gudentes, sprzed oblicza zboru żydowskiego, iż godni byli z Chrystusem cierpieć, z Chrystusem być osądzeni, z Chrystusem odepchnięci, z Chrystusem potępieni, tak i my wtenczas cieszmy się i weselmy, bośmy wtenczas prawdziwie Chrystusowi, bośmy wtenczas pewni, że jak z Chrystusem współcierpimy, tak z Chrystusem będziemy współuwielbieni!

 

Ks. Piotr Semenenko Kazania o męce i śmierci Pana Jezusa; Viator Warszawa 2001

 

Czym jest Kościół?

Św. bp J.S. Pelczar

Według głębokiej myśli św. Katarzyny Sieneńskiej Pan Jezus jest niejako mostem łączącym dwa brzegi, to jest wieczność z czasem, nieskończoność ze skończonością, Boga ze stworzeniem. Most ten ma tylko jeden łuk, albowiem w Panu Jezusie jest tylko jedna osoba, łącząca dwie natury: Boską i ludzką. Jeden koniec tego łuku spoczywa na brzegu wieczności i przedstawia odwieczne rodzenie się Syna od Ojca, mocą którego Pan Jezus jest prawdziwym Synem Bożym, prawdziwym Bogiem. Drugi zaś jego koniec opiera się na brzegu czasu i stworzenia, a przedstawia wielką tajemnicę Wcielenia w łonie Niepokalanej Dziewicy, prze które Odwieczny rodzi się w czasie, a Syn Boży staje się prawdziwym człowiekiem, nie przestając jednak być Bogiem. Przez ten most Bóg przychodzi do nas, a my przychodzimy do Boga, albowiem Pan Jezus jest naszym Pośrednikiem i tylko przez Niego mamy przystęp do Ojca. Przez Jezusa przychodzi życie nadprzyrodzone, życie Boże i przez Ducha Świętego rozlewa się w nas, przez co stajemy się dziećmi Bożymi, podobnymi do Ojca. Ponieważ Maryja pierwsza przyjęła Jezusa i przyodziała Go w ciało, więc przez Maryję trzeba iść do Jezusa, jak przez Jezusa idziemy do Ojca. Bez Maryi nie ma Jezusa, bez Jezusa nie ma Ojca Niebieskiego. Lecz jak przez Maryję pierwszy raz przyszedł do nas Pan Jezus, tak przez Kościół św. przychodzi ustawicznie aż do skończenia wieków, bo przez Kościół, jako Głowa mistycznego Ciała, udziela nam swojego życia, życia łaski, tak że Kościół na ziemi jest dalszym ciągiem posłannictwa Jezusa Chrystusa, które spełnia przez swoją naukę, władzę, sakramenty i służbę Bożą. Słusznie powiedziano, że Kościół to Chrystus, żyjący i działający w ciągu wieków.

Kościół jest zarazem jakby drugą Bogarodzicą, bo on ciągle rodzi Chrystusa dla świata i daje Go nam codziennie; lecz jest także naszą Matką, bo nas rodzi do życia wiary. Kiedy nas rodzi? Na chrzcie św., gdy nas czyni dziećmi Bożymi.

Kościół wypełnia również wszystkie obowiązki Matki. On nas karmi. Czym? Chlebem słowa Bożego i chlebem Ciała Pańskiego. On bowiem ten podwójny chleb przygotowuje przez swoje sługi, zastawia nim święty stół i zaprasza do niego swe dzieci. On nas poi wodą łaski, którą czerpie z siedmiu krynic, powierzonych jego szafarstwu, to jest z siedmiu sakramentów. On na chrzcie św. odziewa nas szatą niewinności, a tę szatę, podartą lub splamioną, naprawia lub oczyszcza w Sakramencie Pokuty. On nas uczy prawdy Bożej i prawa Bożego, które pod swoją opieką nieskażenie przechowuje, nieomylnie ogłasza i niezachwianie broni przez wykrętami rozumu i szaleństwami namiętności. Duszom idącym do Boga wskazuje drogę zbawienia i doskonałości i wspiera je na tej drodze.

On nas cieszy, ratuje i dźwiga, bo on ma ulgę na każdą niedolę, lekarstwo na każdą chorobę. On ubogiemu otwiera kieszeń bogacza, sierocie dom przytułku, pokutującemu furtę klasztorną. On wprowadza pokój w serce człowieka, zgodę w rodziny, porządek w społeczeństwo. On wszystkie narody zbiera w jedną wielką rodzinę i niesie przed nimi chorągiew prawdziwej wiedzy i prawdziwej wolności; słowem, on wszystko uszczęśliwia, podnosi i uszlachetnia, podobny do słońca, które we wszystkie strony śle swe błogie promienie.

On nas również broni w walce życia. Ponieważ jego dzieci muszą staczać ciężki bój, więc okrywa je zbroją nie do przebicia. Na ich głowy zakłada przyłbicę wiary, w jedną rękę daje włócznię modlitwy, by nią otwierać Serce Boże, a w drugą tarczę ufności, by nią odbijać pociski, przepasuje je pasem umartwienia, a w serce wkłada ogień męstwa. Aby zaś nie ustały w walce posila je „Chlebem mocnych”. Gdy nieprzyjaciel się zbliża, natychmiast Matka-Kościół biegnie wszędzie i ostrzega o niebezpieczeństwie, podobna do kokoszy, która zbiera swe kurczęta, gdy zbliża się jastrząb. Kiedy zaś niektóre z jej dzieci odnoszą w boju rany, zabiera je zaraz z pobojowiska, bierze na ramiona i niesie do szpitala pokuty, gdzie te rany polewa winem skruchy, którą wyprasza swoim dzieciom, i oliwą ufności, którą w nich budzi swoim słowem i łaską Bożą.

Gdy któreś z dzieci ucieknie z domu i zaczyna błądzić po manowcach, zaraz ta Matka za nim biegnie i prosi, i zaklina, by wróciło do domu. Jeżeli zaś zaślepione nie słucha, wtenczas zasmucona wzywa wierne dzieci, by się z nią za zabłąkanego modliły. Co więcej, ta Matka nie zapomina i o tych, którzy się urodzili w ciemnościach bałwochwalstwa lub błędu; ona i do nich śle swoje sługi z pochodnią Ewangelii, by im przynieść światło i życie, bo serce tej Matki jest tak wielkie, że pragnie nim objąć cały świat i wszystkich ludzi zgromadzić w swoim domu.

Kościół wreszcie opiekuje się nami po macierzyńsku, bo każdy krok naszej wędrówki otacza swoją opieką, a nawet w chwili śmierci przyjdzie do naszego łoża, by nas wyprawić w daleką drogę. Kiedy zaś spoczniemy w mogiłach, on te mogiły otoczy poszanowaniem, a o naszych duszach będzie pamiętać w Świętej Ofierze. O Kościele katolicki, jakże dobrą Matką jesteś! Rozważając twoją miłość i opiekę, trudno nie zawołać z prorokiem: Jeruzalem – Kościele katolicki – jeśli zapomnę o tobie, niech [o mnie]zapomni moja prawica. Niech język mi przyschnie do podniebienia, jeśli nie będę pamiętał o tobie (Ps 137, 5-6).

 

Józef Sebastian Pelczar; Życie Duchowe; t2, Wyd. Św. Stanisława BM; Kraków 2012

Św. Tomasz Apostoł

Święty Tomasz jest jednym z uczniów i apostołów. Nie znamy daty ani miejsca jego urodzenia, jak również daty i okoliczności śmierci. Jego imię – Tomasz( z języka aramejskiego – bliźniak) jak i występujący w Piśmie św. przydomek Didymos (bliźniak w języku greckim) mogą świadczyć, że posiadał rodzeństwo. Nie zachowała się żadna informacja o jego rodzinie.
W Ewangeliach wymieniany jest w czterech sytuacjach. Pierwszy raz gdy Pan Jezus zamierza udać się ponownie do Jerozolimy, gdy wcześniej Żydzi chcieli Go ukamienować, Tomasz mówi: „Pójdźmy i my, abyśmy z Nim umarli” (J, 11, 16).
Drugim momentem jest zdarzenie w trakcie Ostatniej Wieczerzy i słowa Pana Jezusa: „A dokąd Ja idę, wiecie, i drogę wiecie. Mówi mu Tomasz: Panie, nie wiemy, dokąd idziesz, a jakże możemy znać drogę? Mówi mu Jezus: Jam jest drogą, i prawdą, i życie. Nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie”

Najbardziej znanym fragmentem z Tomasze jest sytuacja w Wieczerniku gdy Pan Jezus po Zmartwychwstaniu ukazał się uczniom a wśród nich Tomasz nie był obecny. „Tomasz zaś, jeden ze dwunastu, którego zwą Didymus, nie był z nimi, kiedy przyszedł Jezus. Mówili mu więc inni uczniowie: Widzieliśmy Pana. Ale on im rzekł: Jeśli nie ujrzę w ręku jego przebicia gwoździ, a nie włożę palca mego na miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej w bok jego, nie uwierzę. A po ośmiu dniach byli znów uczniowie jego w domu, i Tomasz z nimi. Przyszedł Jezus drzwiami zamkniętymi i stanął w pośrodku i rzekł: Pokój wam! Potem rzekł Tomaszowi: Włóż tu palec twój, i oglądaj ręce moje i wyciągnij rękę twoją, i włóż w bok mój; a nie bądź niewierny, ale wierny.
Odpowiedział Tomasz i rzekł mu: Pan mój i Bóg mój!
Powiedział mu Jezus: Dlatego żeś mię ujrzał, Tomaszu, uwierzyłeś: błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20, 24-29)
Tomasz zwany Didymos wymieniany jest wśród innych apostołów podczas objawienia Chrystusa nad jeziorem Genezaret: „A ukazał się tak: byli razem Szymon Piotr i Tomasz, zwany Didymus, i Nathanael, który był od Kany Galilejskiéj, i synowie Zebedeuszowi i inni dwaj z uczniów jego”.
Według przekazów Tomasz Apostoł miał głosić Ewangelię ludom żyjącym na terenie dzisiejszego Iranu oraz w Indiach. Poniósł męczeńską śmierć po przebiciu włócznią, w Calaminie prawdopodobnie w 67 roku. Pochowany został na przedmieściach Madrasu. W III wieku relikwię jego ciała przeniesiono do Edessy, następnie na wyspę Chios by w roku 1258, za sprawą krzyżowców, przeniesione zostały do Ortony we Włoszech.
O działalności św. Tomasza Apostoła w Indiach dowiadujemy się z zachowanych licznie apokryfów. Co to są apokryfy? Słowo „ápókryphos” pochodzi z języka greckiego i oznacza ukryty, tajemny. Pierwotnie chodziło o księgo przeznaczone dla wtajemniczonych, dla wybranych odbiorców. W szerszym znaczeniu oznacza to dzieło o niepewnej, wątpliwej, podejrzanej autentyczności. W chwili obecnej określenie to stosuje się do ksiąg i pism żydowskich lub wczesnochrześcijańskich które pod względem treści podobne są do ksiąg biblijnych, ale nie zostały uznane przez Kościół Katolicki za natchnione i nie należą do kanonu Pism Świętych. Są wśród nich np.: Apokalipsa Barucha, Apokalipsa Abrahama, Testament Abrahama, Apokalipsa Eliasza, Ewangelia Marii Magdaleny, Ewangelia Judasza, Apokalipsa Piotra jak i te dotyczące św. Tomasza – Historia Abgara, Apokalipsa Tomasza, Dzieje Tomasza i Ewangelia Tomasza.
Apokryf Dzieje Tomasza powstał w IV/V wieku i opisuje podróż Apostoła do Indii jako architekta na zaproszeni tamtejszego króla Gondafora. Tomasz nie zbudował pałacu królowi ale żarliwie głosił Dobrą Nowinę. Dzięki jego nauczaniu król z całą rodziną nawrócił się na chrześcijaństwo. Miał założyć 6 świątyń na wybrzeżu oraz jedną w głębi kraju. Tu może pojawić się pytanie: dlaczego ewangelia św. Tomasza nie jest w kanonie? Ojcowie Kościoła w II i III wieku nie mieli wątpliwości, że są tylko cztery Ewangelię. Św. Ireneusz podaje ciekawy argument: „Jest jasne, że nie ma więcej ani mniej, tylko te cztery Ewangelie. Ponieważ istnieją cztery strony świata, w którym żyjemy, i cztery główne wiatry, a Kościół jest rozsiany po całym świecie. A dalej, filarem i utwierdzeniem Kościoła jest Ewangelia i Duch życia, wobec tego Kościół ma cztery filary, które ze wszystkich stron tchną nieskazitelnością i ludzi darzą życiem”. Wiele współczesnych sensacyjnych doniesień o odkryciu pism starożytnych mających odsłonić skrywane tajemnice Kościoła, lub życia Jezusa, przytacza mało znane apokryfy, które już przez Ojców Kościoła w starożytności zostały uznane za nie w pełni wiarygodne.
Kiedy w 1517 roku portugalscy żeglarze i kupcy dotarli do Mylapore pokazano im grób Apostoła. Z chrześcijan św. Tomasza wywodzi się Kościół Syromalabarski – jeden z katolickich Kościołów obrządku wschodniego.
Wspomnienie Św. Tomasza Apostoła w kościele katolickim obchodzono 21 grudnia, a w roku 1969 przeniesiono je na dzień 3 lipca.
Uważany jest za patrona Indii i Portugalii, Rygi, Zamościa, architektów, budowniczych, cieśli, geodetów, kamieniarzy, murarzy, stolarzy, małżeństw i teologów.
Jest adresatem modlitw wiernych w chwilach zwątpień.
W Polsce jest 14 parafii i 9 kościołów pod wezwaniem św. Tomasza Apostoła. Dnia 10 października 2007 roku ks. abp Carlo Ghidelli z diecezji Lanciano-Ortona uroczyście przekazał część relikwii św. Tomasza Apostoła do kościoła pod wezwaniem tego świętego w Warszawie na Ursynowie.

 

PIERWOTNIE TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W grudniu 2017 ROKU.

Co to jest adwent?

Wstępujemy w szczególni pociągający i miły okres roku kościelnego, w adwent. Cztery niedziele adwentu obchodzić będziemy z należytą gorliwością, a potem zawita w nasze progi święta wigilia, noc najświętsza, rozbrzmiewająca radosnym „gloria”, i dzień uroczysty Bożego Narodzenia ze swą potrójną Mszą.

  1. Cóż to jest ten adwent? Jest to okres przedświąteczny, pamiątka odległej przeszłości. Obchodzimy w tym okresie oczekiwania i tęsknoty dawnych wieków. Śpiewamy na nowo antyfony, w których szlocha ból i płacze nadzieja całych tysiącleci. Cofamy się pamięcią do dni proroków Izraela. Wstępujemy w święty mrok, który ich otaczał, i zakrywamy niejako oblicze duszy naszej zasłoną ich wieszczych wizji. I po co to czynimy? Ażeby tym gorętszą zapłonąć radością, gdy pomyślimy, że oto z tej przeszłości wyłoniła się piękna, słodka teraźniejszość. Zastanawiamy się nad tym, ile to gorących żądz i tęsknot musiało przebić niebiosa, zanim się otworzyły. Ale w końcu się otwarły, a to dla nas rzeczą najważniejszą. Przypominamy sobie, ile łez gorących zrosiło ziemię, by sprowadzić na nią wiosnę. I oto nareszcie ta wiosna nadeszła. Dzięki niebu! Naśladujemy w czasie adwentu matkę, przekomarzającą się ze swym dziecięciem. Matka zasłania sobie twarz przed maleństwem, by zaraz potem spojrzeć na nie z uśmiechem szczęścia. Bo też my jesteśmy „szczęsnymi posiadaczami”, nam dano pożywać owoców owych tęsknic tylowiekowych, nas to Pan tym wszystkim obdarzył.
  2. Atoli ów adwent miniony zwraca uwagę naszą na adwent obecny, w którym Pan dopiero nadchodzi. Tak, Pan ku nam idzie! W tym znaczeniu całe nasze życie jest adwentem. Gody po obecnym adwencie nastaną dla nas, gdy po śmierci ujrzymy łaskawe i pełne miłosierdzia oblicze Chrystusa. Pierwsze to spojrzenie, które dusza, zmarła w stanie łaski, rzuci na Pana, będzie kresem adwentu życiowego. „Mitis atque festivus Christi Jezu tibi aspectus appereat!” Oby to się stało, oby i dusza moja, o Jezu, ujrzała twe łaskawe, promienne oblicze!
  3. Życie nasze do samej śmierci pozostaje pod znakiem adwentu. Jakież jego cechy? 1) Mrok. Drogi życia, prowadzące na tamten świat, są drogami mrocznymi. Umysł nasz pogrążony ciemnościach, poglądy na świat niepewne. Powątpiewanie i kapryśne hasła postępu czyhają dokoła nas. Kto nas tedy poprowadzi pewną drogą śród tej nocy ku naszemu celowi? Jedynie Kościół święty. 2) Oczekiwanie. Z zapartym tchem nasłuchujemy, z natężoną uwagą rozglądamy się wokół i pytamy: Jak stoi sprawa mojej duszy i kiedy umrę? Nie możemy się na dobre uspokoić, nawet we śnie sprawa ta trapi wyobraźnię. Gdy pomyślimy o niepewności naszego zbawienia, dreszcz zimny nas ogarnia. A nasze nadzieje są tak wielkie, tak napięte do najwyższego stopnia. Rozbudzili je prorocy, tyle nam zapowiadając. 3) Wiara i ufność w Zbawicielu-Bogu. Deus ipse veniet. „Bóg sam przyjdzie”, prawda ta uczy nas wierzyć przede wszystkim w niebo, a tylko w piekło, uczy nas wierzyć w Boga-Zbawcę. Ufajmy więc i gorąco pragnijmy zbawienia, módlmy się o nie wołaniem tęsknoty onych trzech tysięcy lat!
    Duch adwentu – to nie duch bierny, ale czynny, naglący do pracy. „Przyobleczcie się w Chrystusa!” woła ten duch. Podczas adwentu życia naszego powinniśmy ukształtować w duszach swoich Chrystusa. Życie człowieka to sznur, rozpięty nad przepaścią między światem zwierzęcości a światem świętości. Przeprawa na drugą stronę odbywa się śród niebezpieczeństw. Bo też wielkość życia ludzkiego na tym właśnie polega, że nie celem jest, lecz jedynie pomostem. Niechaj się więc wypręża, niech weźmie rozmach! Jego psychologią musi być wysiłek, trud i walka. Niech asceza chrześcijańska nigdy nie wyradza się w gnuśność i marnotę! Walcz, człowiecze, i ufaj bez granic!

 

Rozmyślania o Ewangelji; ks bp dr. Ottokar Prohaszka; Wydawnictwo Księży Jezuitów, Kraków 1931

Ląd

To tylko 3 kilometrowy „skok w bok” od autostrady A2, na jej odcinku między Koninem a Wrześnią. Czas jaki poświęcicie na pobyt w Lądzie, to już indywidualna decyzja.

 Położenie wioski jest strategiczne: na wysokim brzegu Warty, w miejscu, gdzie rzeka zmienia bieg z południkowego na równoleżnikowy, skręcając prawie pod kątem prostym na południe. Od VIII do XIII wieku szlaku handlowego i przeprawy przez Wartę bronił gród.

Staraniem księcia Mieszka Starego po 1193 roku przybyli do Lądu cystersi z Altenbergu koło Kolonii. Klasztor w Lądzie był założony już w 1145 roku. Mnisi z Nadrenii przyjeżdżali do Lądu aż do XVI wieku. Dopiero ustawa sejmowa z 1511 roku pozwoliła na wstępowanie do klasztoru Polakom.

Opactwo Cystersów w Lądzie leży na Europejskim Szlaku Kulturowym – Szlaku Cysterskim. Położone jest również u wrót do Nadwarciańskiego Parku Krajobrazowego, z regionalnym ośrodkiem edukacji przyrodniczej w dworku z 1895 roku.

Zapraszamy do Galerii.

 

Święta Gertruda Wielka

Święta Gertruda urodziła się w święto Trzech Króli 1256 roku w Turyngii. Prawdopodobnie we wczesnym dzieciństwie została sierotą i dlatego w wieku pięciu lat została oddana do klasztoru sióstr benedyktynek w Helfcie k. Eisleben (późniejszym miejscu urodzenie Marcina Lutra). Gertruda z Helfty jest jedną z największych mistyczek średniowiecza. Nad wykształceniem dziewczynki pieczę miała św. Mechtylda z Hackeborn, która prowadziła szkołę przyklasztorną oraz była kantorką, a przepiękny głos i zapał w śpiewie sprawiły, że nazywano ją „słowikiem Chrystusa”. Starsza siostra Mechtyldy Gertruda z Hackeborn była ksienią klasztoru. Z powodu zbieżności imion obie Gertrudy są często ze sobą mylone. Święta Gertruda z Helfty nie była ksienią. Otrzymała staranne wykształcenie, biegle opanowała łacinę, retorykę, znajomość Pisma św. oraz pism Ojców Kościoła. Pracowała przez całe swoje życie jako kopista. Dnia 27 stycznia 1281 roku miała przeżycie mistyczne, doświadczyła głębokiego nawrócenia: „nie od grzechu do pobożności oczywiście, ale od pobożności do Boga Żywego”.

Swoje przeżycia mistyczne św. Gertruda zawarła w dziele  „Zwiastun Bożej miłości”. Autorką jest ona sama jak również jedna z sióstr, której mistyczka opowiedziała o otrzymanych łaskach. Święta Gertruda jest samodzielną autorką „Ćwiczeń” – w których zawarte są rady pomocne zakonnicom do przeżywania ważnych wydarzeń, np. śluby wieczyste, konsekracja dziewic, udział w sakramentach.

„Zwiastun Bożej miłości” znany również pod tytułem „Objawienia” powstał na wyraźnie życzenie Jezusa. Podczas jednego z objawień Gertruda usłyszała pytanie, czy pragnie zdrowia czy cierpienia. Zakonnica odpowiedziała: „Wszechmogący Boże, proszę, daj mi to, co podoba się Tobie. Nie dbaj o moje pragnienia. Ja wierzę, że to, co od Ciebie otrzymam, będzie dla mnie najlepszym darem”. Święta Gertruda została obdarzona szczególną więzią z Chrystusem – doświadczyła łaski spoczywania w Sercu Jezusa. Zaczęła szukać początków nabożeństwa do Serca Jezusowego w Piśmie Świętym. Chrystus Pan odpowiedział jej, że nabożeństwo to jest zarezerwowane na czasy ostateczne, na czas gdy wiara ostygnie w sercach ludzi. Wezwania jakie znajdują się w litanii do Najświętszego Serca Jezusowego znaleźć można w pismach mistyczki z Turyngii. Objawienia św. Gertrudy są przygotowaniem do objawień Serca Pana Jezusa jakie miała św. Małgorzata Maria Alacoque w 1674 roku.

Święta Gertruda Wielka jest świętą Chrystusowego człowieczeństwa, pokazuje nam w jaki sposób Bóg jest bliski człowiekowi. Jej miłość do Chrystusa ma cechę poufałości, która jednak nie wyklucza adoracji oraz z zapałem i radością ogarnia wszystkie dary Boże jakie człowiek otrzymał.

Cnota czystości była przez nią szczególnie umiłowana i wspierana przez Boże łaski poprzez zachowania od pokus cielesnych.

Słowa Pana Jezusa zapisane w „Zwiastunie Bożej miłości”: „Jeśli ktoś poświęci Mi codziennie przynajmniej jedną godzinę w pełnym skupieniu, zgotuje Mi przez to miłe, gościnne przyjęcie. Jeśli ktoś będzie się starał dzień w dzień ćwiczyć w jakiejś cnocie, przyjmę to, jakby Mnie okrył piękną szatą. Podobnie, jeśli ktoś odniesie zwycięstwo walcząc z jakąś wadą lub pokusą, uznam, że Mnie odwiedził i otoczył czułą troską w chorobie. Kto zaś by się modlił żarliwie za grzeszników albo za dusze czyśćcowe, przyjmę to z taką wdzięcznością, jakby Mnie często odwiedzał w więzieniu, by złagodzić me odosobnienie czułymi słowami swego pocieszenia”.

Bazylika św. Justyny (Padwa) – Ekstaza Św. Gertrudy – Piotr Liberi

Święta Gertruda z Helfty miała również szczególne umiłowanie do dusz w czyśćcu cierpiących. Złożyła akt heroicznej miłości za te dusze, czyli ofiarowała za nie wszystkie swoje czyny i akty pokuty nie zostawiając sobie nic co mogłoby być zadośćuczynieniem za jej grzechy. Przed śmiercią usłyszała pocieszenie od Jezusa: „Bądź pewna, moja córko, że twoje umiłowanie zmarłych nie będzie ci przeszkodą. Wiedz, że ten hojny dar, jaki złożyłaś ze wszystkich swoich uczynków duszom czyśćcowym, szczególnie mi się spodobał, a na dowód tego oświadczam, iż wszystkie kary jakie musiałabyś znosić w życiu przyszłym, zostały ci odpuszczone,- co więcej, w nagrodę za twą szczodrość tak pomnażam wagę twoich zasług, że będziesz się w niebie cieszyć wieczną chwałą”.

Doświadczenia mistyczne nie powodowały braku cierpienia. Pragnąc naśladować Chrystusa, zadawała sobie rozmaite pokuty i umartwienia, Bóg nie oszczędził jej dodatkowych cierpień, zarówno fizycznych, jak i duchowych. Święta zakonnica cierpiała nie tylko duchowo, ale również z powodu słabego zdrowia. Święta Gertruda zmarła w klasztorze w Helfcie mając zaledwie czterdzieści sześć lat. Jej „Objawienia” pisane po łacinie, przetłumaczono na wszystkie języki europejskie i rozpowszechniono.

Jej kult, na prośbę króla polskiego Augusta II Sasa, w 1732 roku, rozciągnięty został na cały Kościół.

W 2012 roku powołana została Komisja, której zadaniem jest przygotowanie postulatu o nadanie św. Gertrudzie z Helfty tytułu Doktora Kościoła. Atrybutami świętej są: Serce Jezusowe, krzyż i książka.

Święta mistyczka jest patronką Peru i miasta Tarragony w Hiszpanii a jej wspomnienie liturgiczne obchodzimy 16 listopada.

Modlitwa Św. Gertrudy za dusze czyśćcowe (Jednorazowe odmówienie tej modlitwy wybawia z Czyśćca 1000 dusz)

 

 Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci, Najdroższą Krew Boskiego Syna Twego, Pana naszego, Jezusa Chrystusa w połączeniu ze wszystkimi Mszami św. dzisiaj na całym świecie odprawianymi, za dusze w Czyśćcu cierpiące, za umierających, za grzeszników na świecie, za grzeszników w Kościele powszechnym, za grzeszników w mojej rodzinie, a także w moim domu. Amen.

 

PIERWOTNIE TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W listopadzie 2017 ROKU.

Zagubiony Sakrament

Przez prawie dwa tysiące lat Kościół Katolicki w szczególny sposób przygotowywał swoich wyznawców do ostatnich chwil życia doczesnego i początków życia w wieczności. Moment śmierci niesie za sobą wielki lęk któremu podlegał również Jezus Chrystus w Ogrójcu. Zbawiciel został pokrzepiony przez anioła by podołać tej ostatecznej przeprawie. Kościół Katolicki również chce nas pokrzepić, przygotować do tej wielkiej chwili naszego życia czyli do wieczności i otworzyć bramy nieba czyli do śmierci i dlatego ustanowiony został specjalny sakrament: Ostatnie Namaszczenie.

Na początku lat 70 XX wieku został wydany dokument papieża Pawła VI wprowadzający nie tylko nową nazwę – Sakrament chorych, ale również zmianę formy, materii, podmiotu jak i skutku istniejącego Sakramentu.

Według tradycyjnego nauczania zawartego w katechizmie kard. Gaspariego skutki wywierane przez ten Sakrament są następujące:

  1. Pomnaża łaskę uświęcającą;
  2. Podnosi chorego na duszy i pomaga mu w walce z pokusami, zwłaszcza w chwili zgonu;
  3. Gładzi pozostałości grzechów i odpuszcza grzechy powszednie, a nawet śmiertelne, gdy chory niemający świadomości ich, ma przynajmniej żal niedoskonały za nie, a już nie może się spowiadać;
  4. Czasem odwraca chorobę, jeżeli to jest a korzyścią dla duszy chorego.

Każdy z Sakramentów Kościoła Katolickiego został ustanowiony ze względu na jeden skutek, natomiast przyjęcie Sakramentu przez wiernego może powodować również dodatkowe skutki. Jak wyjaśnia św. Tomasz z Akwinu głównym skutkiem Ostatniego Namaszczenia jest leczenie z choroby grzechu, wzmocnienia osłabionej duszy gdy już brak sił potrzebnych do uczynków życia łaski lub chwały. Sakrament ma pomóc w usunięciu pozostałości grzechu – słabości duchowej tkwiącej w umyśle która łatwo może skłaniać do grzechu.

Drugorzędne skutki to zmniejszenie kary doczesnej jak również według nauczania Soboru Trydenckiego – „usuwanie winy, jeśli są jeszcze do odpokutowania, oraz pozostałości grzechu”. Aby przyjęcie Ostatniego Namaszczenia było w pełni owocne należy je przyjąć po spowiedzi lub przynajmniej po wzbudzeniu doskonałego aktu żalu. Jeśli jest to dla zbawienia grzesznika korzystne może nastąpić poprawa zdrowia cielesnego przyjmujące Sakrament Ostatniego Namaszczenia.

 

Według przyjętego po Soborze Watykańskim II nauczania przyjęcie określenia „sakrament chorych” ma znaczenie większe niż tylko słownikowe. Sakrament, używając poświęconego oleju ma dać przede wszystkim zdrowie i uzdrowić chorego. Działanie Sakramentu, według posoborowego nauczania,  przejawia się przede wszystkim w skutkach doczesnych, materialnych w  zdrowiu fizycznym. Sakrament udzielany jest osobom nie będącym w niebezpieczeństwie śmierci.

Zmiany te powodują, że wiele osób przyjmujących Sakrament Chorych przyjmuje go nieważnie.

W instrukcji Episkopatu Polski podane jest:

4.f) Sakramentu chorych można udzielić tym, którzy utracili przytomność, jeżeli roztropnie przypuszcza się, że w stanie świadomości prosiliby o ten sakrament.
Wolno też udzielić namaszczenia warunkowo wkrótce po zgonie.

Słowo biskupów do duchowieństwa z okazji nowej księgi Liturgicznej: Sakramenty Chorych (Instrukcja)
Warszawa, dnia 14 grudnia 1979 roku.
171 Konferencja Plenarna Episkopatu Polski

https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TA/TAL/kkbids/instrukcja_sakrament_chorych.html

Bizantynizm

…duch bizantynizmu, ażeby mieć tym większy wpływ, ażeby tym bardziej oszukiwać i zwodzić, a tym samym, ażeby tym bardziej odwracać uwagę od wewnętrznego udoskonalenia, przekształcił się w pewien system i przybrał koloryt doktrynerskich zasad. Głównie obrzędowe formalności postawił za cel całej działalności duchowej, zamiast życia z wiary nadprzyrodzonej i łaski, i dlatego pod tą zewnętrzną formalnością wytworzyło się zapuszczenie i zgniły rozkład w całym życiu cerkiewno-religijnym. I tutaj powtórzyło się to, co powiedział Chrystus do faryzeuszy: bizantynizm stał się grobem pobielonym, a wewnątrz pełnym martwych kości i zgnilizny.

Już wcześniej, zanim nastał całkowity podział z Kościołem Katolickim, Cerkiew Bizantyjska pokłoniła się władzy cesarskiej, bo pozwalała świeckim władcom mieszać się do czysto cerkiewnych spraw i o nich decydować, a kiedy nastało całkowite zerwanie, wtedy Cerkiew na Wschodzie stała się całkowitą niewolnicą władzy świeckiej, religijne życie wewnętrzne całkowicie zamarło, a obrzędowa formalność przybrała znaczenie niemal dogmatu, a to stało się tym łatwiej, że Cerkiew Wschodnia, poddawszy się w niewolę władzy świeckiego państwa, przyjęła u siebie także formę i sposób zarządzania świeckiego państwa, które rządzi, używając jedynie zewnętrznej siły fizycznej, a nie dba o wewnętrzne udoskonalenie podlegającym sobie świeckich. I w ten sposób Cerkiew Wschodnia, zamiast poddać się prawemu następcy św. Piotra jako Namiestnika Chrystusowego i zachować swoją siłę i dostojeństwo, wpadła w poniżającą niewolę świeckich władców. Jednym słowem, zwierzchnikiem Cerkwi na Wschodzie stał się świecki władca, wytworzył się cezaropapizm, który podobny jest do dziwadła, bo z ludzkim ciałem, a z głową zwierzęcia.

I ten bizantyjski system zniszczył człowieka wewnętrznego, wprowadził ducha świeckiego, na zewnątrz, niemal w twierdzy, obwarował się granitowym murem sztywnej i martwej obrzędowości, uniemożliwiając w ten sposób powrót i połączenie z macierzystym Kościołem Katolickim.

Z tej przyczyny wszelkie próby Kościoła Katolickiego, ażeby opamiętać i nawrócić Wschód, okazały się dotąd bez powodzenia. Były wprawdzie wypadki, gdzie Wschód szukał połączenia, ale to działo się tylko z zewnętrznych pobudek politycznych, i dlatego nawrócenie było jedynie przejściowe, znów kończyło się schizmą.

Jednym z tych wypadków, i to najznaczniejszym, był Sobór w Ferrarze i Florencji. Wtedy Grekom groziło niebezpieczeństwo do Turków i tym sposobem pokazali ochotę połączenia z Kościołem Katolickim. Jednak ich zachowanie dobitnie pokazało, że ten ich zamiar nie był szczery. Papież Eugeniusz IV dał znaczną sumę na utrzymanie Greków w czasie Soboru. Grecy przyszli prosić o pomoc przeciwko Turkom, a tymczasem ich zachowanie było pełne hardości i zarozumiałości. Chociaż wola ówczesnego cesarza greckiego była dobra, jednak i on chciał zaznaczyć swoją suwerenność, bo chciał wjechać na koniu do kaplicy na pierwsze posiedzenia Soboru i wziął bardzo za złe służbie, która mu w tym przeszkodziła. W końcu kazał zanieść się do kaplicy na tronie. Dopóki nie dano mu satysfakcji, nie chciał brać udziału w żadnym posiedzeniu. Co więcej, aby go udobruchać, musiał Papież nakazać wybić nową bramę w swoim pałacu. Tron cesarza greckiego musiał być dokładnie tak wielki i tak samo przystrojony, jak dla cesarza rzymskiego. Jeszcze większa okazała się hardość patriarchy konstantynopolitańskiego, który raczej chciał wyjechać, niż złożyć należne Papieżowi homagium, który później, ażeby uspokoić Greków, zostawił im do wyboru formę przywitania. Szesnaście posiedzeń zabrała dysputa nad „Filioqe”, a biskup Dozyteusz z Monemavasii krzyczał: „Raczej wolimy umrzeć, niż się zlatynizować”. I to działo się w czasie kiedy Grecy przyszli prosić o łaskę, kiedy państwo bizantyjskie równało się ruinie, kiedy miecz turecki uderzył prawie w bramy Konstantynopola. W końcu podpisano unię, ale na jak długo? Cesarza, który podpisał unię, przy jego powrocie tłum przyjął pokłonami, a mnisi byli tymi, którzy podjudzali publikę. Nienawiść do „Genotyków”(Złączonych) była tak wielka, że w wielu miejscowościach zabroniono im procesji chrześcijańskiej. I to wszystko musiało sprowadzić karę Bożą – i ona nadeszła. Na tronie tureckim zasiadł Mahomet II i za niego skończyła się dola Konstantynopola. Cesarz Konstantyn XII w największym niebezpieczeństwie znów zwrócił oczy do Rzymu, który pomimo wielu zawodów, wysłał swojego legata do Konstantynopola. Dnia 12 grudnia 1492 roku Legat papieski odprawił uroczystą Mszę Świętą na znak, że jedna wiara, jedna modlitwa i jedna święta ofiara łączy Wschód i Zachód. Jednak Grecy, nie widząc zachowanego swojego obrządku, jak na przykład wlewania ciepłej wody do kielicha, opuścili Sobór św. Sofii i udali się po radę do mnicha Genadiusza, który wprawdzie uchodził za świętego, ale zarazem był najbardziej zawziętym wrogiem Kościoła Katolickiego. A ten mnich zarzucił bezbożność Rzymianom i im złorzeczył. Nawet mnisi, „czyści jak aniołowie, a hardzi jak diabli”, zerwali wszelką łączność z łacinnikami, publika przeklinała „Genotyków”, marynarze pili na pohybel Papieża, i „jego niewolników”, a sam admirał Notaras oświadczył, że woli widzieć w Konstantynopolu turban Mahometa niż tiarę papieża albo kapelusz kardynalski. Całkiem podobnie, jak kiedyś krzyczeli faryzeusze, że woleli cesarza rzymskiego niż Chrystusa Króla. Przez całą zimę, ten ostatni czas do opamiętania, trwała szalona agitacja na ambonach przeciwko Genotykom, nie wolno było nawet w chwili śmierci przyjmować Wiatyku z rąk Genotyków. Sobór św. Sofii omijano jako dom bałwochwalstwa… I wyczerpało się miłosierdzie Boże. Turcy zdobyli Konstantynopol, w walce poległ ostatni cesarz grecki, a kiedy zawołanie „Allah” rozległo się na ulicach miasta, wtedy tysiące ludzi schroniło się do Soboru św. Sofii, jednak siekiery wroga wyrąbały drzwi i straszliwe wydarzenia zohydziły to miejsce święte. Tabernakulum połamano, krzyż zerwano, nakryto czapką janczarską i obnoszono z gromkim krzykiem: „Oto Bóg chrześcijan”. Przez osiem godzin trwało mordowanie i rabunek. Tak zakończyło się greckie państwo i Cerkiew na Wschodzie. Patriarcha musiał żebrać u Turków na utrzymanie, Sobór św. Sofii obrócono na turecki meczet, a jeden Grek, który przeżył ten straszliwy upadek Konstantynopola, pisał tak: „Widziałem żołnierzy ubranych w święte szaty, a inny prowadził psy na smyczy, która była zrobiona z pasa wysokiego kapłana; ten pił z kielicha, a drugi jadł z pateny; tam widziałem mniszki z wysokiego rodu, które wcześniej przeklinały Unię, a teraz znieważane stały się ofiarą dla boga Mahometa”.

Państwo Bizantyjskie upadło, a Cerkiew straciła całkiem swoje znaczenie. Pozostał tylko szumny tytuł Patriarchy Ekumenicznego, pozostała forma bez treści, Fanaron, rezydencja patriarchy w Konstantynopolu, bez żadnego wpływu. Duch Bizantyjski zdeprawował cały Wschód, sprowadziwszy rozkład życia duchowego.

Jednak on sam nie zaginął, przeniósł swoje panowanie gdzie indziej, a dokładnie do Rosji, gdzie jego panowanie doszło do pełnego rozkwitu. Tutaj cezaropapizm wykazał pełną swoją władzę. Car rosyjski przywłaszczył sobie pełną, nieograniczoną władzę nad Cerkwią, stał się jej zwierzchnikiem. Patriarchat w Moskwie zlikwidowano, natomiast ustanowiono jako najwyższą instytucję cerkiewną „Świątobliwy Synod”, którego zwierzchnikiem był świecki urzędnik, zwany „ober-prokuratorem”. Cerkiew w Rosji nie miała żadnej możności swobodnych ruchów, była uważana i używana jako polityczna ekspozytura i wypełniała jej funkcje. Mimo wielkich i kapiących złotem świątyń, życie duchowe było w staniu upadku. Państwo gnębiło sumienie poddanych, a cerkiew była bezradna, czy raczej stała na usługach państwa. Zamiast kultu religijnego, który przenikałby wnętrze duszy, było tylko przywiązanie do zewnętrznego obrzędu, które graniczyło z zabobonem. Pod zewnętrzną, powiedzieć można zabobonną religijnością, wzmagał się coraz bardziej rozkład duchowy. Fałszywy i błędny mistycyzm stworzył wiele sekt, które nie mając w państwowej cerkwi zaspokojenia duchowego, szukały go w swoich różnych wymysłach, nieraz rażących albo absurdalnych aż do dziwactwa. Również życie polityczne, społeczne stało się nieznośne. Za każdego mieszkańca miała myśleć policja państwowa i urząd państwowy, a kto by poważył się myślec inaczej, czekało go więzienie lub zesłanie na Syberię. Najwięcej więzień, i najbardziej różnorodnych, znajduje się w Rosji. Pod tym względem przewyższyła wszystkie państwa na całym świecie. Policja zaglądał w każdy zakątek domu, śledziła każdy krok mieszkańców, szpiedzy nawet w czasie pokoju pracowali bez ustanku. Stąd zrodziło się znane przekupstwo i łapownictwo, bo tylko w ten sposób można było uwolnić się od szykan policyjnych czy urzędowych. Jednym słowem, atmosfera była duszna i ciężka. I z tej przyczyny powstały dwie Rosje: jedna państwowa, a druga ukryta, podziemna. Tę ostatnią wychowywali Dostojewscy, Tołstoje, Gorkowie i inni. Tutaj, w podziemiu dojrzewały wszelkie nurty destrukcyjne, począwszy od socjalizmu, a skończywszy na anarchizmie i nihilizmie.

 

 

Błogosławiony Męczennik

Grzegorz Chomyszyn

Biskup Stanisławowski (obrządku greko-katolickiego)

„Dwa Królestwa” – Wydawnictwo AA; Kraków 2017; str 244-248

Św. Franciszek z Asyżu

W 1182 roku od narodzenia Chrystusa, w środkowych Włoszech, w bogatej rodzinie kupców Bernardone przyszedł na świat chłopiec, któremu nadano imię Jan. Rodzice pragnęli by ich syn osiągnął więcej niż oni sami – pragnęli dla niego stanu szlacheckiego. Dlatego też nie szczędzono mu pieniędzy na zabawy, które organizował dla rówieśników. Ojciec jego dostarczał mu ubrania na modłę francuską, dlatego nazywany był Francesco (czyli Francuzik), co stało się jego imieniem. Na początku XIII wieku został okrzyknięty królem  młodzieży asyskiej. Chcąc sprostać pragnieniom rodziców bierze udział w wojnie między Asyżem a Perugią. Dostaje się do niewoli i spędza w niej cały rok, wychodząc osłabionym i trawionym chorobą. Zostaje pasowany na rycerza i w roku 1205 udaje się na kolejną wyprawę wojenną. We śnie słyszy wezwanie Boga, słyszy pytanie: „Franciszku, komu lepiej służyć, Panu czy słudze?” Odpowiedź jego brzmi – „Panu”. Wraca do Asyżu, po drodze zamienia się z napotkanym żebrakiem na ubranie. Oddaje się modlitwie i pokucie. W trakcie modlitwy w kościele św. Damiana słyszy wezwanie: „Franciszku, napraw mój Kościół”. Widząc stan kościoła, w którym się modlił, postanawia  zadbać o zaniedbaną świątynie. W ciągu dwóch lat odrestaurował trzy kaplice w okolicach Asyżu. Chcąc pozyskać potrzebne fundusze wynosi z domu bele sukna. Ojciec Franciszka reaguje bardzo stanowczo i w konsekwencji wydziedzicza syna. Franciszek jest również zasadniczy i stanowczy – postanawia nadać temu urzędowy i oficjalny charakter: na publicznym placu, w obecności biskupa, rozbiera się do naga, składa ubranie przez swoim ojcem i mówi: „Kiedy wyrzekł się mnie ziemski ojciec, mam prawo Ciebie, Boże, odtąd wyłącznie nazywać Ojcem”.

W niedługim czasie znajdują się inne osoby pragnące żyć według zasad Franciszka. Pod koniec lutego 1208 roku słyszy na Mszy Św. czytaną Ewangelię – „Nie bierzcie na drogę torby ani dwóch sukien, ani sandałów, ani laski” (Mt 10, 10). To była droga jego życia. Postanawia spisać regułę życia według Ewangelii i wraz z braćmi udaje się do Rzymu celem uzyskania akceptacji papieża.

Kościół ówczesnego czasu przeżywał poważny kryzys. Wielkie bogactwo dostojników kościelnych oraz ich ambicje powodowały głosy niezadowolenia i krytyki niższych warstw społecznych. Wielkością św. Franciszka było, że naprawę widział wewnątrz Kościoła, w zgodzie z doktryną katolicką, w aprobacie papieża dla wybranej drogi.

Jest 1209 rok gdy papież Innocenty III zatwierdził regułę życia ubogiego według rad Ewangelii i nazwę dla nich – Bracia Mniejsi.

Miły w obejściu i delikatnej budowy Franciszek był obdarzony wrażliwością i bujną wyobraźnią, przenikliwym umysłem, zdolnością do refleksji ale i silną wolą. Miał poczucie realizmu, intuicję jak również szczerość i prostotę wobec innych. Miał duszę poety, kochał życie i odkrywał obecność Boga w całym stworzeniu jak i widział Jego doskonałość w rzeczach materialnych.

 Franciszek wraz ze swoimi braćmi osiada w Porcjunkuli, gdzie wokół kapliczki Matki Bożej Anielskiej było ich centrum wspólnotowe.

W roku 1212 przyłącza się do Biedaczyny z Asyżu Klara Offreduccio, która przyjmując regułę Franciszka zakłada zgromadzenie nazwane od jej imienia zakonem św. Klary. Powstają również wspólnoty pokutników, małżonków, które połączono i nadano im ramy organizacyjne. Jest to początek trzeciego zakonu. Owoce jego działania były wspaniałe: w 1221 roku na kapitule zakonu było trzy tysiące braci a rok później zgromadziło się pięć tysięcy członków jego zakonu.

Franciszek głosił pokutę wędrując od miasta do miasta. Już w 1217 roku chciał udać się do Francji, co się nie udało. Udała się wyprawa na Wschód w celu ewangelizacji pogan. W 1219 roku udaje się wraz z piątą wyprawą krzyżowców do Egiptu. Spotyka się z sułtanem Al-Kemelem i proponuje mu porzucenie Mahometa i przyjęcie Chrystusa. Sułtan propozycji nie przyjmuje, ale daje Franciszkowi glejt na poruszanie się po całym swoim państwie – co Biedaczyna wykorzystuje udając się do miejsc świętych w Palestynie.

Na Boże narodzenie 1223 roku święty Franciszek w Greccio, we Włoszech, wkłada do żłobu, przy którym stoi wół i osioł, małe dzieciątko i odczytuje fragment Ewangelii o narodzeniu Pana Jezusa. Jest to początek jasełek, szopek bożonarodzeniowych oraz teatru nowożytnego.

W połowie września 1224 roku, w trakcie modlitwy i czterdziestodniowego postu przed uroczystością św. Michała Archanioła doznaje łaski objawienia Chrystusa oraz otrzymuje stygmaty – widoczne ślady Męki Pańskiej.

Jego radość, spontaniczność, prostota, dziecinna ufność a zwłaszcza szczerość i prawość powodowały, że znalazł bardzo wielu naśladowców życia w ubóstwie i wielbieniu Boga. Jego wpływ na życie duchowe i artystyczne w średniowieczu był bardzo znaczący oraz jego życie i działania mają oddźwięk również w czasach współczesnych.

Surowe pokuty, trudy apostolstwa a zwłaszcza paląca miłość do Chrystusa wyczerpały siły Franciszka.

3 października 1226 roku umiera w Porcjunkuli, gdzie został przeniesiony tuż przed śmiercią. W dwa lata później papież Grzegorz IX dokonał kanonizacji Franciszka z Asyżu.

Święty Franciszek jest patronem wielu zakonów, Włoch, Asyżu, Akcji Katolickiej, aktorów, ekologów, niewidomych, robotników, ubogich, więźniów, kupców, harcerzy. Przedstawiany jest w habicie franciszkańskim, czasami ze stygmatami, w otoczeniu ptaków, zwierząt. Wspomnienie św. Franciszka obchodzimy 4 października.

 

PIERWOTNIE TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W październiku 2017 ROKU.

Św. Melchior Grodziecki SJ

Przyszły męczennik urodził się w Cieszynie w 1582 lub 1584 roku. Ojciec jego Henryk wybudował zamek w rodzinnym Grodźcu. Dziadek Maciej był kasztelanem cieszyńskim oraz założycielem rodzinnej wsi. Stryjami Melchiora był Jan, biskup ołomuniecki oraz Wacław kanonik ołomuniecki i twórca znanej mapy Polski. Obaj braci doprowadzili do powstania nowicjatu jezuickiego w Brnie.

Z zachowanych materiałów źródłowych można wnioskować, że Melchior Grodziecki mógł pochodzić z zamożnej rodziny mieszczańskiej, zamieszkałej w Cieszynie. Precyzyjne ustalenia dotyczące biografii tego świętego czekają na realizację.

Pierwsze nauki Melchior pobierał w Grodźcu a następnie w kolegium jezuickim w Wiedniu. Było to ówcześnie miejsce, gdzie wielu Polaków zdobywało wiedzę – tu uczył się m in. św. Stanisław Kostka. W 1602 roku Melchior został przyjęty do Sodalicji Mariańskiej, gdzie kandydatami byli najlepsi uczniowie. „Błogą czuję radość, kochani rodzice, bo spotkało mnie wielkie szczęście, jestem przyjęty jako sodalis do Kongregacji Mariańskiej”. W roku 1603 Melchior Grodziecki wstępuje do zakonu jezuitów w Brnie. W kilka miesięcy później poznaje w zakonie Stefana Pongracza, Węgra, z którym razem poniosą męczeńską śmierć.

Po złożeniu ślubów zakonnych w 1605 roku przygotowywał się do pracy przez praktyki odbywane zarówno w kolegium w Brnie jak i w Kłodzku, gdzie też szkolił się z zakresu muzyki. Podstawy nauczania w liceach zgłębiał w seminarium w Budziejowicach.

Studiuje w Pradze gdzie w 1614 roku otrzymuje święcenia kapłańskie.

Zostaje przełożonym bursy dla ubogiej młodzieży. Kieruje chórem i orkiestrą praskiej bursy ubogich studentów przygotowujących się do stanu kapłańskiego. Pracuje jako spowiednik i kaznodzieja w Pradze oraz we wsi Kopanina nauczając w języku czeskim, którego nauczył się w nowicjacie.

W maju 1618 roku wybucha wojna trzydziestoletnia, wojna religijna, wojna między protestanckimi państwami a katolickimi państwami rządzonymi przez dynastię Habsburgów. Czechy w tym okresie były rządzone przez katolickich Habsburgów. Mimo to, liczni protestanci cieszyli się swobodami i wolnością wyznania. Wykorzystując przychylność cesarza zaczęli nielegalnie stawiać zbory w posiadłościach klasztornych. Na zarządzenie cesarza Macieja nakazującego zamknąć zbory podnieśli bunt. Dnia 23 maja 1618 roku na praskim zamku Hradczany przedstawiciele szlachty protestanckiej spotkali się z namiestnikami cesarskimi celem zawarcia układu. Spotkanie zakończyło się gwałtowną kłótnią oraz wyrzuceniem wysłanników cesarskich przez okno. Czyn ten, określany „defenestracją praską”(z języka łacińskiego: de fenestra – przez okno) uważany jest za bezpośrednią przyczynę wojny trzydziestoletniej. Powstaje rząd złożony z trzydziestu dyrektorów, który już dnia 2 czerwca nakazuje jezuitom opuszczenie Czech. Oskarża się ich o wywoływanie zamieszek, zagrażanie prawu, wolności i porządkowi społecznemu. Na początku czerwca jezuici opuszczają Pragę. Melchior Grodziecki znalazł schronienie na Morawach. Tutaj składa tak zwaną trzecią probację – czyli przygotowanie do złożenie ślubów wieczystych. Odbyło się to w okresie sierpień – grudzień 1618 roku.

Na początku maja 1619 roku stany morawskie wydają dekret nakazujący jezuitom, pod karą śmierci, natychmiastowe opuszczenie Moraw i pozostawienie całego majątku.

Melchior Grodziecki udaje na Słowacczynę, do kolegium jezuickiego w Homonnie gdzie w połowie czerwca 1619 roku składa śluby wieczyste.

Wkrótce potem zostaje wysłany do Koszyc jako kapelan wojskowy. Razem z nim wysłany zostaje Stefan Pongracz – Węgier i obaj dołączają do pracującego w Koszycach księdza kanonika Marka Krzyżewczanina (Križ)  – Chorwata.

Koszyce oblegane są i zdobyte przez wojska władcy Siedmiogrodu kalwina Jerzego Rakoczego. Pastor protestancki Alwinczy domagał się wymordowania wszystkich katolików znajdujących się w mieście. Sprzeciwiono się temu, godząc się na wyrok śmierci na trzech kapłanach katolickich. Wszyscy trzej duchowni zostają uwięzieni. W nocy z 7 na 8 września 1619 roku zostają poddani okrutnym męczarniom. Na samym początku próbowana nakłonić ich do porzucenia wiary katolickiej. Jako pierwszy został zamordowany ksiądz kanonik – ścięty toporem. Nad dwoma jezuitami znęcano się bez litości – ciała ich zostały zawieszone wysoko na belce a nogi obciążono kamieniami. Ciała ich były krajane nożami i kawały wyrywane obcęgami. Głowa ściskana okręconym sznurem tak, że oczy wychodziły na wierzch. Mimo takich mąk zakonnicy powtarzali tylko imiona Pana Jezusa i Najświętszej Maryi Panny. Według zachowanych relacji św. Melchior miał powiedzieć do swoich oprawców: „Dręczcie mnie, męczcie mnie, ile chcecie, lecz we wierze mej świętej zachwiać mnie nie zdołacie!” Na koniec mąk toporem odcięto im głowy i ciała ich wrzucono do kloacznych dołów.

Wieść o dokonanej przez hajduków Rakoczego zbrodni, szybko obiegła całe Koszyce i wywołała oburzenie nawet wśród protestantów. Rajcy miejscy nakazali katowi pogrzebać ciała kapłanów. Ciała ich ostatecznie spoczęły w Trnawie w klasztorze urszulanek.

Liczne cuda i łaski przypisywane ich wstawiennictwu na Słowacji, Węgrzech, Morawach i Śląsku spowodowały, że już w 1628 roku rozpoczęto proces beatyfikacji. Dopiero jednak 15 stycznia 1905 roku zostali uznani za błogosławionych. Kanonizowani zostali 2 lipca 1995 roku podczas mszy świętej na lotnisku w Koszycach.
Święty Melchior Grodziecki jest patronem diecezji katowickiej.
Melchior Grodziecki miał w chwili śmierci około 35 lat. Został beatyfikowany 15 stycznia 1905 roku przez Piusa X w kościele św. Piotra i Pawła w Rzymie. W Cieszynie odbyła się trzydniowa uroczystość w dniach 12–15 października 1905 roku, w której wzięli udział profesorowie i uczniowie Sodalicji Mariańskich, a także wszystkie stany i organizacje śląskie. Wspomnienie liturgiczne Melchiora Grodzieckiego obchodzi się 7 września. W ikonografii święty przedstawiany jest w stroju zakonnym, z palmą będącą atrybutem męczeństwa, wspólnie z towarzyszami.

Święty Melchiorze Grodziecki, Męczenniku z Koszyc, módl się za nami.
Św. Melchiorze Grodziecki, który mimo tortur ze strony nieprzyjaciół nie wyrzekłeś się wiary i przez to poniosłeś śmierć, módl się za nami, abyśmy my także trwali mocno w wierze i mimo przeciwności losu jeszcze bardziej się w niej utwierdzali…”

 

PIERWOTNIE TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM We wrześniu 2017 ROKU.

Święty Bonawentura

Jan Fidanza urodził się w 1218 roku niedaleko miasta Viterbo w dzisiejszych Włoszech. W dzieciństwie bardzo ciężko chorował i jego matka zaniosła go do żyjącego jeszcze św. Franciszka. Według przekazów miał on na widok dziecka zakrzyknąć „O, buena ventura!” czyli „o szczęśliwy losie”. Owocem tego nawiedzenia było cudowne uzdrowienie małego Jana. Święty Bonawentura jest filarem Kościoła Katolickiego.

Herb S. Bonawentura (1677)

Jest mniej doceniany niż św. Tomasz z Akwinu czy też wspomniany św. Franciszek, ale nie mniej od nich zasłużony. Jest Doktorem Kościoła nazywanym Doktorem Serafickim, siódmym w kolejności generałem zakonu franciszkanów, biskupem i kardynałem. Jest jednym z najwybitniejszych teologów średniowiecza.
Odbywa studia filozoficzne na uniwersytecie w Paryżu, i tam też mając 25 lat wstępuje do zakonu franciszkanów gdzie otrzymuje imię zakonne Bonawentura. Następnie studiuje teologię i w 1248 roku zostaje bakałarzem biblijnym, w dwa lata później komentatorem sentencji Piotra Lombarda, a w 1253 roku zostaje nominowany na profesora w szkole franciszkańskiej w Paryżu. Był osobą wszechstronną – filozofem, teologiem jak również mistykiem. Znał bardzo dobrze twórczość Arystotelesa lecz bliższy był mu św. Augustyn. Podobnie jak on uważał, że na szczyty poznania można wejść jedynie rozumem oświeconym wiarą. Tworzenie teorii dla samej sztuki tworzenia było mu obce, uważał że teologia musi mieć wymiar praktyczny i służyć człowiekowi w działaniu – uczyć miłości do Boga i bliźniego.
W 1257 roku, dnia 2 lutego zostaje wybrany generałem zakonu franciszkańskiego. Ma zaledwie 39 lat ale pokazał już swoją wiedzę, świętość i zmysł organizacyjny. Wybór ten był dla zakonu opatrznościowy. Od śmierci św. Franciszka w zakonie coraz większe znaczenie zaczęli mieć bracia mający wysokie mniemanie o samych sobie. Nowy generał dawał osobiście przykład pokory i skromności, mimo błyskotliwej erudycji i coraz bardziej znanego talentu kaznodziejskiego. Wysłannicy papieża do ojca generała zastali go w kuchni zmywającego naczynia po swoich współbraciach.
Święty Bonawentura przez 16 lat rządów jako przełożony doprowadził zakon do niebywałego rozkwitu, dlatego też niektórzy historycy określają go drugim założycielem zakonu. Układa pierwsze konstytucje dla zakonu jako wykładnie reguły św. Franciszka i w ten sposób kończy z różnymi interpretacjami spuścizny Założyciela. Herb zakonu franciszkanów jest herbem kardynalskim św. Bonawentury. Jest autorem dwóch życiorysów Biedaczyny z Asyżu – Legenda major oraz Legenda minor.
Według św. Bonawentury istotą powołania franciszkańskiego jest dążenie do osiągnięcia prawdziwego pokoju, to jest zjednoczenia człowieka z Bogiem. Zjednoczenie z Bogiem możemy osiągnąć poprzez miłość. Sentencja „Non est perfecta cognitio sine dilectione – Nie ma prawdziwego poznania bez umiłowania” dobrze pokazuje nauczanie przełożonego franciszkanów.
Cała twórczość świętego Bonawentury przeniknięta jest miłością a w okresie średniowiecza chór Serafinów był jej symbolem dlatego też określany jest on Doktorem Serafickim. Święty Tomasz z Akwinu który żył w tym samym czasie określany jest Doktorem Anielskim. Papież Sykstus parę wieków później określił ich, że są jak dwa kandelabry, które światłem swej nauki rozjaśniają Kościół wojujący na ziemi.
Święty Bonawentura miał duże nabożeństwo do Najświętsze Maryi Panny – to dzięki niemu do kalendarza wprowadzono święto Nawiedzenia świętej Elżbiety. To on, jako generał zakonu, zarządził wprowadzenie dzwonienia na Anioł Pański, w klasztorach franciszkańskich. „Maryja sama szuka takich, którzy by do Niej pobożnie i z uszanowaniem przystępowali: tych bowiem miłuje, tych karmi i zasila, tych za dzieci przyjmuje.”
W 1273 roku zostaje mianowany kardynałem oraz biskupem Albano. Jest jednym z głównych organizatorów soboru w Lyonie. Wyczerpany nadmiarem obowiązków umiera podczas obrad soboru 15 lipca 1274 roku. W pogrzebie uczestniczą wszyscy ojcowie soboru w liczbie 500 biskupów i około 1000 prałatów i teologów. Ciało złożone zostało w kościele św. Franciszka a w roku 1450 przeniesiono je do wystawionej świątyni. Kronikarze podają, że w tym dniu wielu chorych w cudowny sposób odzyskało zdrowie, co jest przypisywane wstawiennictwu świętego franciszkanina.
Święty Bonawentura jest w pierwszym rzędzie mistykiem, określonym jako „książę mistyki” przez papieża Leona XIII. W pozostawionych dziełach przedstawił oryginalną koncepcję trzech dróg do doskonałości – oczyszczenie, oświecenie i zjednoczenie. Pokazał środki i cele tych dróg, kontemplację, relację do stworzeń oraz rozważania o męce Chrystusa.

Kanonizowany został w 1482 roku a w 1588 roku ogłoszony Doktorem Kościoła. W ikonografii przedstawiany jest w habicie franciszkańskim z biskupim krzyżem na piersiach, jako kardynał w cappa magna, jako teolog nad pulpitem. Atrybutami jego są: anioł przynoszący mitrę, kapelusz kardynalski trzymany przez anioła lub leżący u stóp, księga, krzyż w dłoniach, drzewo Krzyża Świętego (jest to aluzja do traktatu Lignum vitae), zwój. Patronuje franciszkanom, matkom oczekującym potomstwa, dzieciom, robotnikom i teologom. W Kościele wspominany jest w rocznice śmierci – 15 lipca.
Relikwie świętego Bonawentury zostały sprofanowane w Lyonie w 1562 roku, w czasie heretyckich rozruchów – pozostałości doczesnych szczątków zostały wywleczone i spalone na jednym z publicznych placów.

 

PIERWOTNIE TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W lipcu-sierpniu 2017 ROKU.