Pojawił się ostatnimi czasy pogląd jakoby ocena człowieka była całościowa, gdzie wszystkie uczynki oceniane są łącznie. Nie neguje się, że każdy uczynek rzutuje na ocenę globalną, ale rozstrzygające ma być ogólna intencja woli. Idea globalności moralnej nie mieści się w tradycji Magisterium. Kościół zawsze nauczał o momentalności, punktowości osądu moralnego. Wieczne przeznaczenie chrześcijanina decyduje się w momencie śmierci. Całe życie chrześcijanina jest przygotowaniem do tej decyzji która ma skutki na całą wieczność.
Globalność moralności wydaje się „po ludzku” słuszniejsza, wydaje się, że jakość moralna ludzkiego życia winna być oceniana na podstawie całego życia. Jest to ważna a jednocześnie trudna prawda religii gdyż mamy odmienne odczucia. A jednak religia katolicka naucza, że wieczne przeznaczenie zależy od stanu moralnego w jakim znajduje się człowiek w chwili swojej śmierci. Osąd moralny dokonuje się w punkcie czasowym a nie w całym aspekcie życia. Śmierć i następujący zaraz sąd jest egzaminem do którego przygotowujemy się przez całe swoje życie. Nasze uczynki i nasze zaniechania mają wpływ na nasze przygotowanie do tego najważniejszego sprawdzianu. Tu będzie widać jak wyglądało nasze przygotowanie. I tak jak na egzaminie nie będziemy mogli powiedzieć, „uczyłem się”, trzeba wykazać się wiedzą. Tak samo w momencie śmierci mamy pokazać i przedstawić nasz stan moralny na ten dany moment. Dlatego tak ważne jest przygotowanie się do śmierci a wezwanie modlitewne „od nagłej i niespodziewanej śmierci – wybaw nas Panie” jest tak aktualne. Dlatego dziwi gdy wielu ludzi mówi, że wolą śmierć z zaskoczenia, we śnie.
Pojawi się wniosek – czyli można przez całe życie postępować według własnego widzimisie a w ostatniej godzinie westchnąć do Boga, głęboki żal za grzechy i zbawienie mamy załatwione. Osoby tak mówiące zapominają o grzechach przeciwko Duchowi Świętemu. Pierwszy z nich: Grzeszyć zuchwale w nadziei Miłosierdzia Bożego. Grzeszyć, dlatego, że Bóg jest miłosierny, jest równoznaczne z ubliżaniem Mu i lekceważeniem Jego dobroci. Jeśli przez całe życie omijamy Boga, żyjemy z daleko od niego to siłą rzeczy nie będziemy się uciekali do Niego w godzinie śmierci. Jest to złudne i fałszywe oczekiwanie. Poza tym śmierć i to co po niej następuje jest egzaminem z życia. Powyższe podejście jest podobne do tego jakby uczeń przez 5 lat opuszczał szkołę i nie uczył się w ogóle a przyszedł na egzamin maturalny z nadzieją na jego zdanie.
Czytając Iota Unum