Trudno jest wytrwać w cierpliwości wobec innych ale znacznie trudniej przychodzi cierpliwość względem samego siebie! Istotnie, ta odmiana cnoty jest tak zaniedbana, że skłonniśmy raczej uważać za zasługę coś wręcz przeciwnego, jakoby niecierpliwość wobec siebie była jakimś bohaterstwem czy zasługującym umartwieniem. Zachodzi wielka różnica pomiędzy nienawiścią samego siebie a niecierpliwością wobec siebie. Im więcej mamy z pierwszej, tym dla nas lepiej; im więcej z drugiej, tym gorzej. Spróbujemy się zdobyć na tę cierpliwość wobec siebie, a droga doskonałości uścieli się przed nami jasno, bez przeszkód.
Lecz cóż rozumiemy przez tę niecierpliwość dla siebie samych! Niecierpliwy jest ten, kto dąsa się na pokusy, prześlepiając ich rzeczywista naturę i prawdziwą wartość, – kto gryzie się grzechem raczej ze względu na własne poniżenie, niźli na Bożą zniewagę, – kogo wytrącają z równowagi i drażnią własne niedopatrzenia i uleganie nędznym nałogom, – kto upada na duchu, gdy mu się przydarzy wybuchnąć gniewem, lub poddać się przygnębieniu, choćby nawet ani w jednym ni w drugim wypadku grzechu nie było, – komu się przykrzy brak uczuciowego nabożeństwa, jak gdyby w ogóle było ono w naszej mocy, a cierpliwość w opuszczeniu nie był najlepszym środkiem do uzyskania słodyczy i pociech duchowych., – kto wreszcie niepokoi się na widok, iż zabiegi stosowane przeciw naszym wadom, zawodzą nasze oczekiwania, a zapomina o tym, że nieskuteczność zabiegów może pochodzić z braku odpowiedniego czasu lub z przeszkód, które może nieświadomie kładliśmy ich działaniu. Do tych objawów niecierpliwości należy dodać narzekania na brak duchowego postępu, jak gdyby zostać świętym można było w przeciągu jednego miesiąca.
Wszystkie te objawy niecierpliwości wobec nas samych mogą pochodzić z czterech przyczyn, dlatego musimy je pilnie wypatrzyć i uśmiercić je zaraz w gnieździe, zanim zdążą rozwinąć swe skrzydła do lotu. To istotnie ptaki drapieżne naszego życia duchowego. Prym wśród nich dzierży miłość własna, która nie może strawić tego, że w chwili doświadczenia nie okazaliśmy się bohaterami. Za nią idzie brak pokory, który przeszkadza nam pojąć naszą nikczemność oraz kalectwo, będące skutkiem grzechów. Trzecie miejsce zajmuje niezrozumienie ogromnych trudności życia duchowego oraz potrzeby zerwania ze światem i odwrócenia się od jego zasad, nim poświęcimy się Bogu. Czwartą jest uporczywy wstręt do poprzestawania na świetle wiary. Po prostu mierzi nas ono. Nasz umysł, nasza natura, miłość własna, słowem wszystko w nas, wyjąwszy samą tylko wiarę, pożąda widzieć, poznać, przekonać się, utwierdzić i nabrać pewności, że nasz postęp jest niewątpliwy.
Cierpliwość wobec siebie to łaska wprost nieoszacowana, to najkrótsza droga do poprawy, a zarazem najszybszy środek do ukształtowania w nas ducha wewnętrznego, wyjąwszy może tylko owo bezpośrednie dotknięcie Boga, uwewnętrzniające duszę w jednym okamgnieniu. Ono to przepaja nasze stosunki z drugimi rozwagą i łagodnością. Pod jej tchnieniem gaśnie żagiew krytyki, stłumiona ciągłą świadomością własnej nieprawości. Jej światło uwydatnia zupełną naszą zależność od Boga i Jego łaski, wlewając nam pogodę usposobienia i równowagę ducha, choć bowiem stanowi ona wysiłek, to przecież wysiłek ten jest spokojny, oparty na Bogu. Cierpliwość ta staje się nam nieustannym źródłem aktów najczystszej pokory. Słowem, przez nią działamy tak, jak gdybyśmy nie byli sobą, lecz panem siebie, swoim aniołem stróżem. Jeśli zaś to usposobienie duszą owładnie w jej życiu wewnętrznym i zewnętrznym, czegóż jeszcze jej brak do doskonałości?
Istnieją różne sposoby rozwijania tej cierpliwości względem samego siebie. Dużo pomaga częste rozmyślanie o własnej nicości, szczególnie rozpamiętywanie różnych upadków, niewierności i występków ubiegłego życia. Nie nastręcza ono żądnego niebezpieczeństwa ze względu na ten wewnętrzny niesmak i to uczucie palącego wstydu, które zwykły towarzyszyć podobnym wspomnieniom.
Ilekroć słyszymy o wielkiej jakiejś zbrodni, myślmy, że sami popełnilibyśmy występek może jeszcze haniebniejszy, gdyby nie pomoc łaski. Spowiedź nasza i nasze do niej przygotowanie winny być staranne, przy czym nie należy mieszać skruchy prawdziwej z uczuciową przykrością; trzeba też modlić się wytrwale o łaskę cierpliwości, zwłaszcza po Komunii św. Musimy się starać – choć jest to rzecz trudna i dopiero z czasem przychodzi – radować się z tych sposobności, które nam odsłaniają naszą potrzebę łaski i naszą skłonność do popadnięcia w najbrzydsze występki. W swoim dążeniu na szczyty nie zapominajmy zbyt prędko o dawnych swych grzechach. Dlatego jeśli nam Bóg udzieli łaski odczuwania żywej przykrości na samą myśl o grzechu, przyjmujmy ją chętnie i z dziękczynieniem bierzmy ją na swoje barki. Błogosławiony niech będzie on ciężar przy całe swej dokuczliwości, skoro sam Bóg włożył go na nasze ramiona. Słowem, cierpliwość wobec siebie samego jest niemal warunkiem postępu duszy; jej patronką jest św. Katarzyna Genueńska.
Postęp duszy czyli wzrost w świętości, O. Fryderyk William Faber