Przez Belzebuba wyrzuca czarty

Niektórzy jednak z nich rzekli: Mocą Belzebuba, księcia czartowskiego, wypędza szatanów… Ale on, znając ich myśli rzekł do nich: Każde królestwo, szarpane w sobie niezgodą, pustoszeje, a dom na dom się zwali. (Łuk. 11, 15-17).

  1. I oni także byli ludźmi, którzy sądzili, że pragną tego co dobre, z przecież tak krzywo myśleli o Panu. Oto na jakie zaćmienie i spaczenie narażone jest podmiotowa pojmowanie rzeczy. Może ono być całkowicie przesiąknięte pierwiastkami uczuciowymi i dlatego wszystko rozumieć opacznie, nawet Chrystusa. O takich mówi Pan: „Plemię jaszczurcze, pełni jesteście jadu, który wyrzucacie z siebie słowem i czynem. Jesteście jak te zwierciadła wklęsłe, wszystko się w waszym umyśle wykrzywia”. – Bo też do poznania prawdy potrzeba duszy oczyszczonej, kornej, uporządkowanej, podniosłej. Upodobanie i nieupodobanie, niechęć i sympatia silnie na sąd wpływają. Potrzeba badać gruntownie i wyzwalać swój umysł, by osiągnąć cnotę. Tu szerokie pole do pracy.
  2. Ale jeśli palcem bożym czarty wypędzam, zaiste przyszło już do was królestwo boże. O posłannictwie Jezusa wątpić niepodobna. Jego wpływ czyni każdego lepszym i szlachetniejszym i wszystkich zbliża do Boga. To jest właśnie palec boże, ujawniający się w jego dziele. Gdyby był zły, byłoby się to raz po raz okazało. Sam powiada trafnie przy innej sposobności: „Dobry człowiek z dobrego skarbca wydobywa rzeczy dobre, a człowiek zły ze złego skarbca złe rzeczy wydaje”. „Dobry skarbiec” – to zapas dobra, nagromadzonego w duszy. Ja w ulu miód się zbiera z mnóstwa kwiatów, jak w zbiornikach wód górskich mieszczą się kryształowe głębię, tak „dobry skarbiec” powinien się gromadzić w naszych duszach. A nie jest to nic innego, jeno dobra wola, czyli wola odpowiadająca celowi, położeniu i zadaniu. „Zły skarbiec” – to usposobienie ducha zaćmione, zatrute, wypaczone. Smutny to skarbiec, zaiste! Jak wzniosłe wobec tego ono słowo, które zapowiada pokój na ziemi ludziom dobrej woli.
  3. Ale powiadam wam: z każdego słowa próżnego, jakie wymówią ludzie, zdadzą rachunek w dzień sądu (Mat 12,36). We wszystkim należy postępować według prawideł moralnych. Każde słowo, każdy dowcip, dobry humor, konwersacja, gawęda, wszystko powinno być odbiciem pięknej, dobrej duszy. Mowa lekkomyślna, krytykująca, uszczypliwa, nieszanująca, zmrażająca, podobna do słoty jesiennej, która tworzy jedynie błoto i zgniliznę. Zwłaszcza obmową będę się brzydził, wiedząc, że będę musiał z niej zdać rachunek w dzień sądu. Będę się także brzydził owemi niedokładnymi, niesumiennymi sposobami wyrażania się, które osobę drugich stawiają w fałszywym świetle, powiększając lub umniejszając prawdę. Będę się brzydził w konwersacji tym cieniowanie, które jak strzały godzą w bliźniego, ową paplaniną, która obrabia tylko błędy i słabostki drugich i nieświadomie podnieca w nas złośliwość i samolubstwo. Świadomie dobrotliwa i „wykwintna” dusza unika tego wszystkiego, czuwa nad sobą, pobudza się do życzliwości dla drugich, tak przestaje i rozmawia z bliźnim, by w niczym nie przypominać much targowych, os lub żuków.

 

 

Rozmyślania o Ewangelji; ks bp dr. Ottokar Prohaszka; Wydawnictwo Księży Jezuitów, Kraków 1931