Podwyższenie św. krzyża

  1. Bóg wywyższył krzyż i zatknął go na czole świata jako święty, chwalebny znak, zwiastujący błogosławieństwo i oznaczający wiekuiste zwycięstwo. To znak pociechy, mocy, nadziei, to skarb i pamiątka równocześnie. Wielki jest krzyż, bo korzeń jego tkwi w sercu Jezusa. Krzyż wyrósł z serca, woli i miłości Jezusa. Jego obraz nosił i pieścił Zbawiciel w swojej duszy, na myśl o krzyżu żywiej biło jego serce. Jakże pragnę, wołał, tego dzieła, które wciąż stoi w przed oczyma mego ducha! Krzyż go boli i przyciąga, krzyż zaćmił jego duszę i rozdarł jego serce w ogrojcu. Tak wówczas na nim zaciążył, że wycisnął z niego krew świętą. Gdy żegnamy się znakiem krzyża, czynimy to zawsze z głębokim uszanowaniem.
  2. Wielki jest krzyż, bo jego owocem żywot wieczny. Z niego wykwitły zasługi Jezusa i oplotły go wieńcem. Z tych zasług płynie nam łaska, własna nasza zasługa i życie wieczne. Każda dusza wypływa z morza rozbicia na belce krzyża Jezusowego, każda po tym drzewie przechodzi ponad przepaścią piekła. Krzyż jest kluczem, otwierającym królestwo niebieskie; jest pługiem, którym Jezus rozorał kamienistą, przeklętą ziemię; jest pniem, po którym wspinają się do góry latorośle szczepu winnego, Chrystusa, a zatem my wszyscy. Drzewo to okrywają wieńce męczenników, dziewic, bohaterów i świętych. Chwalebne to drzewo. Krzyż jest moją mocą, przed nim drży szatan pokonany. Krzyż moją tarczą, moim mieczem, moim kijem pielgrzyma!
  3. Wielki jest krzyż, bo wielkim go czyni męka Jezusa, jego pierś oddychająca z trudem, jego ciało, drżące od bólu i zimna, jego głowa zgorączkowana, jego modły, westchnienia i łzy. Drzewo to Pan objął z miłością, ze wzruszeniem ucałował je i poniósł na swych barkach. Na nim się położył i rozpiął blade swoje dłonie. Na tym drzewie go podniesiono, na nim wysączył krew swą do ostatka. Krzyż chwytał bicie jego serca i drgania jego ciała, krzyż trzymał na swych ramionach i podnosił do góry zamęczoną wieczną ofiarę. W rzymskim kościele św. Wawrzyńca znajduje się kamień marmurowy, noszący na sobie plamy krwi i ślady ognia. Z głębokim wzruszeniem spoglądam na nie: ”Boże, jakie to musiały być męki, które zostawiły po sobie takie znaki!” A co byłoby, gdybym ujrzał prawdziwy krzyż Chrystusa, gdybym skroń przycisnął do jego twardego drewna i powiedział sobie: Na tym drzewie dogorywał umęczony i uwielbiony Chrystus – za mnie?! – Bracia, wysławiajmy krzyż, wieńczmy go różami! Niechaj nie padnie nań cień chrześcijanina zwyrodniałego! Krzyż naprawdę sławić możemy tylko własnym życiem.