Pracujemy modlitwą i umartwieniem.
Są niektóre dusze, które swoje uświęcenie pokładają w umartwieniu. Co gorsza, znaleźć się mogą i takie, które oglądają się dookoła i powiadają: ja to nie taki – jak tamten. Jest to faryzeizm bardzo zgubny dla duszy.
Dobre jest umartwienie, ale w granicach posłuszeństwa świętego. Najlepsze są umartwienia płynące z obowiązków codziennych, niezależnych od naszej woli, bo te, które sobie sami zadajemy – łechcą miłość własną. Kiedy przychodzi przyczyna niecierpliwości – znieść ją spokojnie; takie umartwienie jest najlepsze: nikt go nie zauważy, a w ciągu dnia jest podobnych okazji bardzo dużo.
Chciałbym zwrócić uwagę, aby w umartwieniu nie postępować nieroztropnie. Niepokalana chce, byśmy byli zdrowi, dlatego w razie jakichś objawów chorobowych – zawiadomić o tym infirmerię, a jeśli nie zwrócą na to uwagi – władzę wyższą.
Najwięcej poleca się umartwienie woli. Każdy z nas ma swoich przełożonych: może się ćwiczyć w posłuszeństwie. Tym umartwieniem możemy przynieść największy pożytek duszom.
Jeśli się zdarzy, że sprawa jest bardzo poważna, a przełożony nieodpowiednio postępuje, należy powiadomić o tym wyższych przełożonych bezpośrednio. W tym wypadku przełożony niższy będzie miał znów okazję do umartwienia z upokorzenia, iż się go omija. I tak wszyscy mamy okazję do łamania swojej woli. Jest to bardzo dobry środek do zdobywania dusz. Nie spodziewamy się nawet, ale zobaczymy na drugim świecie, że w Afryce czy w Chinach były nawrócenia wskutek przełamania naszej woli.
W świecie fizycznym jest prawo które mówi, że materia nigdy nie ginie. W świecie nadprzyrodzonym jest to samo: nic nigdy nie ginie, ale ma swój skutek.
Żadne umartwienie, praca i cierpienie nie ginie.
Niepokalanów, niedziela 8 XI 1936r.
Z „Konferencje św. Maksymiliana Marii Kolbego”, WOF Niepokalanów 2009, wyd IV.