Posłuszeństwo Kościołowi

Przyjmując naukę Kościoła, przyjmujmy również i prawo, które on ogłasza jako prawo Boże lub mocą Chrystusową ustanawia jako swoje prawo. Duch samowoli i buntu, objawiający się, jeżeli nie w otwartym buncie, to przynajmniej w sądzeniu i potępianiu władzy duchownej, niech będzie obcy nam, jako duch świata i szatana. Wystarczy wiedzieć, że Kościół tak lub inaczej nakazywał, chociażby życie tych, co te prawa głoszą, nie było tak czyste i święte jak by powinno. Nie odważaj się nigdy choćby na jedno słowo uwłaczające czci i majestatowi Matki Kościoła, bo „przeklęty”, kto znieważa swoją matkę. I nie przekraczaj jej przepisów co do postów, świąt, spowiedzi wielkanocnej itd., ale owszem bądź zawsze dzieckiem posłusznym i kochającym. To chętne posłuszeństwo, szczególnie w rzeczach przykrych, jest znamieniem duszy prawdziwe katolickiej.

Hos1

Stanisław Hozjusz (1504 – 1579)

Pobożny i uczony kardynał Stanisław Hozjusz, jeden z najznakomitszych mężów XVI wieku, miał zwyczaj, mimo wątłego zdrowia, ściśle zachowywać przepisane posty. Gdy mu niektórzy radzili, aby nie był tak surowy dla siebie, odrzekł: ”Czynię to dla własnego dobra,; pragnę bowiem długo żyć, dlatego wypełniam przykazania Boże: Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył. Ojcem moim jest Pan Bóg w niebie, Matką Kościół na ziemi. Otóż Bóg, mój Ojciec, rozkazuje mi pościć, a Matka Kościół przepisuje dni, w które mam pościć. Chętnie słucham tych rodziców, a za to spodziewam się wiecznego i szczęśliwego życia”. Wzór takiego posłuszeństwa zostawił nam również cesarz Teodozjusz I. W uniesieniu gniewu rozkazał stracić wielką liczbę obywateli miasta Tesaloniki, a między nimi wielu niewinnych. Gdy wkrótce potem, otoczony dworskim orszakiem, chciał wejść do kościoła w Mediolanie, zastąpił mu drogę święty biskup Ambroży i odezwał się z apostolską odwagą: „Cesarzu, jak śmiesz wchodzić do kościoła, mając ręce zbroczone niewinną krwią?” Kiedy cesarz przytoczył na swoją obronę, że i król Dawid zgrzeszył cudzołóstwem i mężobójstwem, odrzekł święty biskup: „Skoro naśladowałeś grzeszącego, naśladuj teraz pokutującego”. Pobożny cesarz przyjął wyrok z pokorą i podjął wyznaczoną mu pokutę.

 

Życie duchowe; Św. J.S. Pelczar, t2

Niepokalana – cudem łaski

Pan Bóg miłował Maryję najbardziej ze wszystkich stworzeń i najwyżej chciał ją uczcić. Czym Ją zatem uczcił? Czy dał Jej bogactwa? Nie, bo Maryja była uboga. Czy dał Jej sławę lub zaszczyty? Nie, bo Maryja była pokorna i nieznana. Czy dał Jej szczęście ziemskie? Nie, bo Maryja wiele w życiu wycierpiała. Cóż Jej zatem dał? Swoją łaskę, a z łaską siebie samego. A więc u Boga najwyższym i jedynie cennym darem jest Jego łaska.

Tak też ceni ten dar Niepokalana Dziewica Maryja. Ona nie szuka dostatków, owszem, ubóstwo jest Jej drogie i miłe. Ona nie pragnie błyszczeć między ludźmi, owszem, chce być ukryta i zwać się tylko służebnicą Pańską. Ona nie chce żyć bez bólu i troski, owszem, ciągle w życiu powtarza: Niech mi się stanie według słowa Twego. Ona jest szczęśliwa nawet w Egipcie, gdy ucieka przed zemstą Heroda, nawet pod krzyżem, gdy patrzy na mękę najmilszego Syna, bo Ona ma Boga, a Bóg Jej wystarczy za wszystko. Bóg Jej bogactwem! Bóg Jej zaszczytem! Bóg Jej pociechą i jedynym szczęściem! (…)

Bp_Pelczar_2Najświętsza Panna, otrzymawszy pierwszą łaskę, nie tylko jej nie utraciła, nie tylko się jej nie sprzeniewierzyła przez najmniejszy grzech powszedni, ale owszem, pomnażała ją ustawicznie modlitwą i dobrymi uczynkami. Aby zaś nie utracić łask, patrz, co Maryja czyni. Oto ucieka od świata, chociaż świat nie wywierał na Nią żadnego wpływu. Czuwa ciągle nad sobą, chociaż szatan daleko od Niej uciekał. Jeżeli to czyni Niepokalana, najczystsza, zawsze święta, zawsze łaski pełna, to czego my czynić nie powinniśmy, aby łaski nie utracić – my tak słabi, tak skłonni do złego, targani tylu żądzami, podlegli tylu złudzeniom i powabom świata, wystawieni na tyle pocisków groźnego szatana. Chrzest bowiem, gładząc grzech, nie niszczy w nas skłonności do grzechu ani nie wykorzenia złej pożądliwości, lecz wszystko to zostaje, byśmy mieli możliwość do walki, a tym samym i do zwycięstwa. Pan Bóg pomaga nam w tej walce, lecz i my nie możemy gnuśnieć. Owszem, trzeba ciągle stać na straży i ciągle czuwać, i ciągle się modlić, i ciągle unikać okazji, i ciągle uciekać od zasadzek. Trzeba w jednej ręce trzymać miecz, a drugą wyciągać w niebo po pomoc lub objąć nią nogi Chrystusa; trzeba nam ciągle trwać u stóp Opiekunki walczących – a wszystko w tym celu, aby nie utracić łaski Bożej, ale owszem, pomnożyć ją modlitwą, dobrymi uczynkami i przyjmowanie świętych sakramentów.

 

Życie duchowe; Św. J.S. Pelczar, t2

 

Smutek dobry, smutek zły

Smutek wg św. Tomasza, jest to uczucie przykre i wywołane myślą o czymś bolesnym. Każdy człowiek ma mniejsze lub większe usposobienie do smutku, potrzeba tylko jakiegoś bólu prawdziwego lub urojonego, aby go wywołać. Czasem to uczucie może być skutkiem nawiedzenia Pańskiego lub pokusy szatańskiej. Uczucie samo przez się nie jest ani złe, ani dobre, lecz staje się dopiero złe lub dobre przez wzgląd na przedmiot, który jej wywołuje, i na stopień, w jakim się objawia. Jakikolwiek jednak jest przedmiot, należy panować nad uczuciem, by nie przekraczało należytej miary. Nie wydawaj duszy na pastwę smutku – mówi Duch Święty – ani nie zadręczaj się mędrkowaniem. Radość serca – to życie człowieka, a wesołość męża przedłuża dni jego (Syr 30, 21-24). Apostoł zaś upomina: Którzy płaczą [niech tak płaczą], jakby nie płakali (1 Kor 7,30).

Smutek dobry płynie z dobrego źródła, bo ma Boga za pobudkę, Jego wolę za wzór, a zawiera w sobie poddanie się Bogu, pokój i słodycz. Jakie są źródła takiego smutku? Mistrzowie duchowi rozróżniają siedem źródeł smutku dobrego, czyli łez świętych.

Pierwsze źródło: jeżeli z poddanie się woli Bożej płaczemy nad niedolą własną lub cudzą. Takimi były łzy Anny, matki Samuela, nad poniżeniem swoim; Tobiasza i Judyty nad klęską ludu izraelskiego; Marii i Marty nad grobem Łazarza.

Drugie źródło: gdy w świetle miłosierdzia Bożego rozważamy nasze grzechy. Takimi były łzy Dawida, Magdaleny i Piotra.

Trzecie źródło: gdy płaczemy z wdzięczności ku Panu Jezusowi za otrzymane łaski lub pociechy. Tak płakał Józef egipski i jego ojciec Jakub, gdy się po długim rozłączeniu oglądali.

Czwarte źródło: gdy czułym sercem rozważamy cierpienia Zbawiciela. Takimi były łzy Matki Bolesnej i wielu świętych.

Piąte źródło: gdy w nieukojonej tęsknocie i gorącej miłości wyrywamy się do Boga. Tak płakał Dawid, „pragnąc Boga żywego”; tak płakała Magdalena, stojąc nad grobem Pana Jezusa.

Szóste źródło: gdy płaczemy z miłości żywej ku naszym bliźnim i z nadprzyrodzonego bólu nad ich grzechami. Tak płakał Samuel nad Saulem, Pań Jezus nad zaślepioną Jerozolimą.

Siódme źródło: gdy płaczemy i smucimy się nad wzgardą Pana Boga i nad prześladowaniem Kościoła. Tak smucili się w ostatnich czasach namiestnicy Chrystusowi i smucą się dzisiaj wszystkie dobre dzieci Kościoła.

Taki smutek jest dobry, a owocem jego jest większe oczyszczenie serca, obfita zasługa i święta pociecha, jak przyrzekł Pan: Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni (Mt 5,4). Takie łzy nazywano słusznie perłami duchowymi, to znowu rosą duszy, bo one zwilżają i zmiękczają pod zasiew łask i pociech Bożych. Trzeba jednak pamiętać, że łzy nie zawsze są dowodem doskonałości, bo źródłem ich może być także przyrodzona czułość.

Smutek jest zły, jeżeli płynie z nieumiarkowanego żalu za dobrami, pociechami i zaszczytami tego świata albo z obrażonej dumy i rozdrażnionej miłości własnej, cierpiącej nad tym, że jej zachcenia i plany zostały zniweczone. Tak się smucił Kain z zazdrości, Haman z pychy, Achab z chciwości, Antioch z upokorzenia itd. Smutek ten łączy się zwykle z drażliwością, gniewem, goryczą, niechęcią do ludzi, nieufnością do Boga. Często posuwa się aż do szemrania przeciw Bogu i do bluźnierstwa. Ulegają mu nie tylko źli, ale czasem nawet pobożni, jeżeli np. smucą się nieumiarkowanie, że w życiu duchowym nie spełniają się ich życzenia, że nie mogą się tak modlić, tyle razy do Komunii św. przystępować, takich uczynków spełniać, jak chcą. Nieraz nawet się łudzą, że takie usposobienie jest4244 święte i korzystne dla duszy.

Jakże zatem odróżnić smutek dobry od złego? Odpowiada o. Scupoli (Walka Duchowa, rozdz. XXV): „Jeżeli cię smutek upokarza, czyni pilniejszym i nie zmniejsza twojej ufności, wtenczas pochodzi od Boga. Jeżeli cię niepokoi, czyni małodusznym, nieufnym, do dobrego leniwym i gnuśnym, wtenczas idzie od diabła”.

 

 

Józef Sebastian Pelczar; Życie Duchowe; t2, Wyd. Św. Stanisława BM; Kraków 2012

Zgadzanie się z wolą Bożą

Aby nabyć cnoty tak wielkiej i cennej, usuwaj najpierw przeszkody, szczególnie zaś wszystkie zbyteczne pragnienia i przywiązania do czegokolwiek, a natomiast staraj się o złotą obojętność co do rzeczy ziemskich. W tym celu pamiętaj, że twoim początkiem i końcem jest Bóg, czyli że służyć Bogu jest twoim ostatecznym i najwyższym zadaniem, wszystkie zaś rzeczy stworzone mają być tylko środkiem do spełnienia tego zadania. Po drugie, powinieneś służyć Bogu w taki sposób, jaki się Bogu, a nie tobie podoba, a stąd być zupełnie poddanym woli Bożej co do wszystkich rzeczy stworzonych, jak np. co do bogactwa i ubóstwa, zdrowia i choroby, zaszczytów i poniżenia, i te tylko wybierać, które bezpieczniej mogą cię doprowadzić do ostatecznego końca i które Bóg sam przeznaczył dla ciebie.

Bp_Pelczar_4Z tą obojętnością łącz we wszystkim świętą wolność. Wolność ta może mieć różne stopnie. Najniższy polega na tym, aby strzec się haniebnej niewoli grzechu i opierać się powabom pokus. Wyższy stopień wymaga oderwania serca nie tylko od grzechu, ale i od rzeczy ziemskich dozwolonych. Kiedy zaś ktoś jest wolny od zbytecznego przywiązania do rzeczy duchowych, wtedy posiada najwyższy stopień duchowej wolności. Wtenczas dusza nie cieszy się zbytnio z posiadania jakiejś rzeczy ani się smuci z jej utraty. Przyjmuje wprawdzie z wdzięcznością pociechy i nawiedzenia Boże, ale też spokojnie znosi ich usunięcie. Modli się, przystępuje do Komunii św., spełnia dobre uczynki, i to ochotnie, ale porzuca to wszystko bez trudności, gdy tego konieczność, miłość bliźniego lub posłuszeństwo wymaga. Nawet gdy krzyże na nią spadną, nie traci świętej wolności ducha, lecz dźwiga je cierpliwie i mężnie.

Aby nabyć podobnego usposobienia, które jest niczym innym, jedynie doskonałym oddaniem się Bogu, pamiętaj zawsze na te trzy zasady:

  1. Bóg jest Stwórcą i Panem wszystkiego, Jego zatem woli wszystko winno być poddane.
  2. Wola Boża rządzi wszystkim i nic nie dzieje się, czego by Bóg od wieków nie przewidział, nie chciał lub nie dopuścił. To się rozumie o świecie fizycznym i moralnym, o porządku przyrodzonym i nadprzyrodzonym, o rzeczach wielkich i najdrobniejszych.
  3. Wszystko, cokolwiek Bóg chce lub dopuszcza, ma za ostateczny cel chwałę Bożą, a odnośnie do stworzeń rozumnych, także ich prawdziwe dobro, to jest szczęście wieczne.

Ponieważ tak jest, zatem dla uwielbienia Boga i zbawienia duszy trzeba w każdej chwili życia, w każdym najdrobniejszym nawet zdarzeniu widzieć Pana Boga, jak pod najmniejszą cząstką Najświętszego Sakramentu widzimy obecnego Pana Jezusa, a stąd spełniać to, co Bóg każe spełniać, znosić to, co każe znosić, powtarzając ciągle: Bóg mnie kocha i działa dla mego dobra.

Aby się przejąć taką czcią dla woli Bożej, patrz na wzór najdoskonalszy wszelkiej cnoty, na Jezusa Chrystusa. Wszakże On na to tylko zstąpił na tę ziemię, na to żył, na to cierpiał i umarł aby we wszystkim i przez wszystko spełnić wolę swego Ojca. Z nieba zstąpiłem – mówi sam o sobie – nie po to, aby spełniać swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał (J 6, 38). Tej woli poddaje się ochotnie nawet w obliczu śmierci: nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie! (Łk 22,42), a gdy już miał błogosławionego ducha oddać, mówi z krzyża: Dokonało się! (J 19, 30) na znak, że wszystko wykonał, co mu Ojciec Niebieski polecił.

Wszyscy też Jego słudzy niczego tak gorąco nie pragną, jak by wola Boża spełniała się w nich i nad nimi. Nad wszystkimi góruje Najświętsza Bogarodzica. Można powiedzieć, że Ona oddycha i żyje wolą Bożą, że każde uderzenie Jej serca było ciągłym „niech się stanie” i to nie tylko wtenczas, gdy Jej anioł zwiastował, że będzie Matką Syna Bożego, ale i wtenczas, gdy musiała w nocy uciekać do Egiptu i gdy stała pod krzyżem na Kalwarii.

Wreszcie, aby się wyćwiczyć w tej cnocie, wzbudzaj często odpowiednie akty. Mianowicie mów w każdym zdarzeniu, czy miłym, czy przykrym: Stań się wola Twoja. A w modlitwie, zwłaszcza po Komunii św., zapewniaj Pana: Niczego nie pragnę, niczego nie szukam, o Panie, jedynie by wola Twoja spełniała się we mnie i nade mną; wola Twoja moim prawem, moim światłem, moją pociechą, moim pokarmem. Proś przy tym, aby Pan spełnił w tobie to pragnienie, które w tobie obudził, ufaj Panu całkowicie, służ Mu jak najwierniej i oddaj się Jego Opatrzności tak jak dziecko swojej matce.

To zgadzanie się z wolą Bożą niech się odnosi nie tylko do życia, ale i do śmierci, stąd poleca się wszystkim ten akt heroiczny: „Panie i Boże mój, już teraz przyjmuję z Twojej ręki, z pełnym poddaniem się gotowością, każdy rodzaj śmierci, jaki Ci się będzie podobał, ze wszystkimi jej trwogami i cierpieniami”.

 

Życie duchowe; Św. J.S. Pelczar, t2

 

 

 

Maryja – znalazczyni łask

Maryja wyprasza łaski szczególnie grzesznikom, bo dla grzeszników stała się Matką Bożą. Prawdziwa to Estera, która swoim wstawiennictwem osłania nędznych ludzi przed karą Króla Niebieskiego i nie odrzuca nawet największego winowajcy, żebrzącego Jej litości, ale go przyjmuje na łono swego miłosierdzia. Ona wszystkich, którzy się oddają Jej opiece, strzeże i prowadzi do zbawienia. Słusznie dlatego nazwana jest gwiazdą, świecącą wszystkim w ziemskiej pielgrzymce i drabiną grzeszników do nieba.

Fresk za głównym ołtarzem w kościele górnym Sanktuarium Nawiedzenia

Pewnego razu przyszedł do św. Bernarda jeden wielki grzesznik i zawołał prawie z rozpaczą: „Ach, grzechy moje tak wielkie, że niemożliwe, abym znalazł przebaczenie i łaskę u Boga”, „Nie, mój synu – odrzekł na to święty mąż – nie trzeba rozpaczać, bo choćbyś się lękał, czy znajdziesz łaskę u Boga, to jednak miej nadzieję, że ją znajdziesz u Maryi. Wszakże Ona nie na darmo, jest «łaski pełna», jak Ją nazwał sam anioł”. Po czym otworzywszy Pismo Święte, przeczytał te słowa: „Nie bój się , Maryjo, bo znalazłaś łaskę u Boga”. I tak dalej mówił: „Maryja znalazła łaskę? Jak to, czyż Ona kiedy łaskę straciła, iż ją potrzebowała odnaleźć? Broń Boże! Lecz można także znaleźć to, co inni zgubili. Otóż i ty zgubiłeś łaskę Bożą przez grzechy, a Maryja znalazła tę twoją łaskę. Więc nie smuć się ani nie upadaj na duchu, ale biegnij czym prędzej do Matki Bożej, a upadłszy do Jej stóp, błagaj: „Matko łaski Bożej, wejrzyj na mnie nędznego! Oto ja zgubiłam łaskę Bożą, a tyś ją znalazła. Matko, Matko, wróć mi utraconą łaskę, wyjednaj przebaczenie u Syna, a potem bądź moją Opiekunką i podporą, bym już tak lekkomyślnie nie grzeszył i tak niegodziwie nie lekceważył Niebieskiego Ojca”.

Kimkolwiek zatem jesteś, miły czytelniku, jeżeli chcesz się bezpiecznie zbawić, wzywaj opieki Maryi; bo jak dziecko nie może żyć bez mleka matki, tak chrześcijanin bez opieki Maryi nie może być zbawiony. Jeżeli jesteś grzesznikiem, błagaj Ucieczkę Grzesznych o wyproszenie ci łaski nawrócenia. Jeżeli jesteś sprawiedliwy, módl się do Wspomożenia wiernych o łaskę wytrwania w miłości i o coraz doskonalsze naśladowania Jezusa Chrystusa. W smutku proś o pociechę, w ubóstwie o chleb, w chorobie o zdrowie, w pokusie o zwycięstwo, w całym życiu o zbawienie, a z pewnością doświadczysz, jak potężną jest Ona Pośredniczką, bo wzywając Ją, nie poddasz się rozpaczy; idąc za Nią, nie zbłądzisz; gdy Ona będzie cię podtrzymywać, nie upadniesz; gdy Ona cię zasłoni, nie będziesz się bał; gdy Ona cię poprowadzi, nie zmęczysz się; gdy Ona okaże się łaskawa, szczęśliwie dojdziesz do celu.

 

Św. J.S. Pelczar Życie duchowe, t2.

 

 

Skutki Komunii

Niektóre dusze przyjmują często Komunię Świętą, a mimo to nie postępują w życiu duchowym. Są bowiem próżne, zarozumiałe z powodu swej pobożności, nieumartwione, niecierpliwe, kłótliwe itp. Można te dusze porównać do chorych na płuca, którzy jedzą zdrowe pokarmy, a jednak nie odnoszą stąd należytego pożytku. Jak to się dzieje, że Komunia św. nie daje spodziewanego skutku? Może to wina Komunii Św.? Lecz któż zdoła przypuścić, aby światło nie oświecało, ogień nie ogrzewał, skarb nie wzbogacał, siła nie wzmacniała? Pan Jezus zapewnia, że kto godnie spożywa, „ma życie w sobie”. Ojcowie Kościoła uczą, że jedna Komunia św., należycie przyjęta, może uświęcić duszę. Dlaczego więc tyle dusz, pomimo tak licznych Komunii św. wcale nie należy do świętych?

François, Claude (dit Frère Luc) - Saint Bonaventure

François, Claude (dit Frère Luc) – Saint Bonaventure

Oto dlatego, że nie tak przyjmują Komunię św. jak powinni przyjmować. „Jeżeli – mówi św. Bonawentura – nie czujecie żadnych skutków tego pokarmu duchowego, który przyjęliście, znak to, że wasza dusza jest albo chora, albo umarła”. Podobnie twierdzi znakomity kardynał Bona:” Powszechna to jest Ojców świętych nauka, że Bóg zwykle takim się okazuje dla duszy, jaką dusza przedstawia się dla Boga. I dlatego Chrystus Pan w Eucharystii dla jednych jest owocem życia i chlebem anielskim, i manną ukrytą, i rajem rozkoszy, i ogniem pochłaniającym, i trzecim niebem, gdzie słyszą tajemna słowa, których nie godzi się człowiekowi mówić. Dla drugich, przeciwnie, jest chlebem niesmacznym, niemającym żadnej życiodajnej mocy, tak że ich dusza brzydzi się tym bardzo delikatnym pokarmem. W ten sposób śmiercią jest dla złych, życiem dla dobrych, a jakie kto ma serce dla Boga, takim też znajdzie Boga dla siebie”.

Życie duchowe; Św. J.S. Pelczar, str 315 t2

O gniewie dobrym i złym

O gniewie dobrym i złym

Gniew jako skłonność wrodzona, jest rozjątrzeniem albo oburzeniem duszy na coś przykrego i na tego, który sprawia przykrość, wyrządza krzywdę, nadwyręża prawo Boskie albo ludzkie i porządek moralny. Gniew sam przez się jest czymś obojętnym, a staje się dobry lub zły ze względu na swój przedmiot, swoją pobudkę i swoje przejawy.

W znaczeniu moralnym gniew nie jest samym rozjątrzeniem się, lecz zarazem nieuporządkowanym pragnieniem zemsty[1]. Samo rozjątrzenie się, mianowicie pierwszy wybuch, często jest bez winy, bo nie zależy od woli. Dopiero gdy się z nim łączy nieumiarkowana żądza zemsty, objawiająca się albo wewnątrz, albo na zewnątrz, a mająca swą siedzibę w woli, staje się grzechem.

Powiedziałem: nieuporządkowana żądza zemsty, bo nie każda zemsta, a więc nie każdy gniew jest grzechem. Jak długo pies jest trzymany na obroży, nikomu nie szkodzi, ale strzeże domu, lecz gdy zerwie łańcuch, biada temu, na kogo się rzuci. Tak i gniew, dopóki nad nim panuje rozum, może być pomocny, bo podobny do psa broni domu duchowego. Lecz gdy zerwie się spod panowania rozumu, rzuca się nie tylko na ludzi, ale i na Pana Boga. Dlatego wyróżnia się gniew dobry i zły. Jeżeli król karze złych poddanych, ojciec nieposłuszne dzieci, nauczyciel leniwych uczniów, pan niewierne sługi – wtedy gniew jest sprawiedliwy, a więc nie jest grzeszny. Warunkiem jednak jest to, by kara ta była istotnie zasłużona, nie przekraczała słusznych granic, nie była wykonana bezrozumnie i niesprawiedliwie, wreszcie aby wypływała nie z pragnienia zemsty lecz z dobrej pobudki, jaką jest wzgląd na chwałę Boga, dobro bliźniego, lub społeczeństwa i zachowanie sprawiedliwości.

Taki gniew jest obowiązkiem przełożonych, a ci, którzy go nie czują, „są gnuśni, śpiący i jakby umarli”[2]. Takiego gniewu nie miał Heli, dlatego ściągnął na siebie gniew Boży. Taki gniew miał św. Stanisław biskup, gdy upominał okrutnego a rozpustnego Bolesława II, albo św. Benedykt, gdy karcił złych zakonników. Trudno jednak utrzymywać gniew w należytych karbach; dlatego wszyscy przełożeni powinni wyryć sobie w sercu te słowa św. Grzegorza: ”Skoro cię napada gniew, uspokój duszę, zwycięż siebie, odłóż karę i dopiero gdy odzyskasz spokój, karz według sądu. Gniew bowiem w karaniu powinien iść za rozumem, a nie wyprzedzać go”[3].

Wolno również oburzać się na nieprawość i występki, na herezje i odstępstwa, znieważenia Boga, na krzywdy wyrządzone Kościołowi i ojczyźnie, na podłość i zgorszenie, zwłaszcza gdy zło zagraża nam samym, gdy nas ktoś kusi do grzechu albo chce nam odebrać niewinność. Taki gniew jest dobry, ponieważ dobra jest jego motywacja, byleby nie przekraczał należytych granic. Pismo Święte upomina nas: Gniewajcie się, a nie grzeszcie!(Ef 4, 26). Takim gniewem zapłonął Mojżesz, gdy zstępując z góry Synaj, ujrzał swój lud u stóp bałwana. Taki gniew miał w sercu św. Jan Chrzciciel, gdy wołał do faryzeuszów: Plemię żmijowe, kto wam pokazał, jak uciec przed nadchodzącym gniewem? (Mt 3, 7). Taki był gniew Najświętszego Zbawiciela, gdy wypędzał przekupniów ze świątyni albo wypominał obłudę faryzeuszom. Taki był gniew św. Pawła, gdy ukarał czarnoksiężnika Elimasa. Taki był gniew św. Alojzego, gdy karcił starego szlachcica za bezwstydne słowa wypowiedziane w jego obecności. Taki był gniew świętych gdy ich namawiano do grzechu. Taki gniew jest pożyteczny, bo jest dla duszy niejako żołnierzem, stojącym na straży, który chwyta natychmiast za broń, skoro tylko rozum wzywa na pomoc. Wolno wreszcie odczuwać doznane krzywdy i upomnieć się o wymiar sprawiedliwości, byle w godziwy sposób.

W innych razach, mianowicie jeżeli pragnie zemsty ten, do którego zemsta nie należy; jeżeli żądza odwetu płynie z nierozsądnych pobudek, np. z nienawiści czy podrażnionej miłości własnej; jeśli kara bywa wymierzana nienależycie, chociaż jest sprawiedliwa – wtedy gniew sprzeciwia się rozumowi, a więc jest grzechem. O takim gniewie mówimy teraz. Różne są objawy gniewu, bo czasem prędko powstaje i prędko gaśnie, czasem powoli wzrasta i trwa dłużej.

Cóż częstszego niż gniew? Nie ma serca człowieczego, do którego by się nie wcisnął, nie ma położenia i wieku, którego by nie atakował. Przecież już małe dziecko gniewa się w kolebce, a starzec niecierpliwi się w ostatniej chwili. Dopiero wielką pracą dochodzili święci do tego, że się oduczyli gniewać, a niektórzy musieli długo walczyć z wrodzoną drażliwością temperamentu. Tak np. św. Alfons Liguori, chociaż bogaty w cnoty heroiczne, był czasem przykry dla swoich podwładnych, bo żądał za wiele.

Cóż brzydszego niż gniew? Patrz na człowieka miotanego gniewem, jak mu serce bije, całe ciało się trzęsie, język się plącze, twarz płonie, oczy się iskrzą, a z ust wypływa potok szkaradnych słów, istny to obraz szaleńca. Opowiada pogański lekarz Galenus, że raz widział człowieka, który nie mogąc otworzyć drzwi, aż się pienił z szalonej złości, zgrzytał zębami, kąsał klucz, kopał drzwi, a przeciw bogom miotał najstraszliwsze przekleństwa. Ten widok wyleczył Galenusa z choroby gniewu[4].

Cóż szkodliwszego niż gniew? On zaślepia rozum, odbiera sercu pokój, niszczy w rodzinie zgodę, sprowadza kłótnie, rozdwojenie, przekleństwa, bluźnierstwa, często nawet morderstwa. Przecież srogi król czeski, Wacław, rozgniewawszy się na kucharza, że mu przypalił kapłona, kazał go wbić na rożen i upiec na ogniu. Inny okrutnik, Ludwik Surowy, książę bawarski, kazał w napadzie gniewu ściąć własną żonę i zamordować trzy inne niewinne osoby. Słusznie też zalicza się gniew do grzechów głównych, bo jest ze swej natury grzechem ciężkim. I to tym cięższym, im więcej w nim złośliwości, im dłużej trwa, im gorsze jest zło, które się bliźniemu wyrządza lub życzy, im większe stąd zgorszenie i szkodliwsze następstwa. Nadto gniew jest ojcem wielu innych grzechów. Nie darmo zatem Pan grozi: A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi (Mt 5, 22).

 

 

Życie Duchowe, J.S.Pelczar t.2


[1] Por. św. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna, I-II, q.46,a.4
[2] Św. Jan Chryzostom, Homilia do Psalmu 131.
[3] Św. Grzegorz Wielki, List 51, Do Leancjusza.
[4] Scaramelli, Directorium asceticum, III, X, VI.

Przyczyny zniechęcenia

Jakie są przyczyny zniechęcenia? Czasem jest to nawiedzenie Pańskie, czego i sami święci doświadczali. Czasem – pokusy szatańskie, zwłaszcza wtenczas, gdy to zniechęcenie przychodzi niespodziewanie i objawia się tylko w rzeczach duchowych. Czasem są to cierpienia fizyczne lub moralne, np. bolesne zawody, ciężkie zmartwienia i smutki. Czasem jest ono karą za poprzednie grzechy, skutkiem próżnego lęku o przyszłość, lub owocem ukrytej pychy, która od razu chciałaby wedrzeć się na szczyty, a gdy to się nie udaje, niepokoi się i smuci. Najczęściej my sami sprowadzamy podobny stan naszym rozproszeniem, naszym niedbalstwem w obowiązkach i praktykach duchowych, naszym tchórzostwem w walce duchowej , naszą zniewieściałością co do umartwień i naszą niewiernością w wypełnianiu obowiązków czy praktyk pobożnych. Bywa też, że wpływają na nas szkodliwie złe przykłady albo lenistwo tych, którym Bóg powierzył straż nad duszami.

Jeżeli chcesz uniknąć tego zniechęcenia, przede wszystkim nie bądź pobłażliwy dla siebie ani zbyt troskliwy o swoją cześć czy też o swoją pociechę lub korzyść ziemską, czy o swoje zdrowie. Zgadzaj się we wszystkim z wolą Bożą i chodź wiernie drogą Pańską, aby nie przekroczyć żadnego przykazania, nie zaniedbać żadnego obowiązku, nie zmarnować żadnej łaski. Działaj zawsze spokojnie, bez gorączki i pośpiechu, pamiętając, że nie w jednym dniu stajemy się świętymi. Pamiętaj również, że Pan jest twoim wspomożycielem i obrońcą, a więc Jemu zaufaj całkowicie. Wszakże On to sam dodawał ducha św. Teresie wśród jej walk i udręczeń: ”Nie smuć się; w tym życiu dusza nie może być zawsze w jednym stanie; jednego dnia będziesz pałała gorliwością, drugiego będziesz się czuła oschłą i oziębłą; dziś będziesz się ciszyła pokojem wewnętrznym i pogodą duszy, jutro przyjdą na ciebie trwogi i pokusy; ale ufaj Mi i nie bój się niczego[1]”.

Św. Feliks z Kantalicjo

Słusznie zatem zachęca nas autor księgi O naśladowaniu Chrystusa: ”Hajże, bracia, idźmy naprzód razem, Jezus będzie z nami! Dla Jezusa podjęliśmy ten krzyż, dla Jezusa wytrwamy na krzyżu. Wspomożycielem naszym będzie ten który jest naszym Wodzem i Przewodnikiem. Oto przez nami idzie nasz Król, który walczyć będzie za nas. Idźmy za Nim mężnie, niech się nikt nie trwoży, bądźmy gotowi mężnie umrzeć w boju, a nie ubliżajmy naszej sławie ucieczką przed krzyżem”[2]. Pamiętaj wreszcie, że życie duchowe to splot ustawicznych prac i licznych przykrości. Niech cię zatem nie zraża ani ta walka bez wytchnienia, ani ciągłe czuwanie, ani opór natury, ani krzyż umartwień, ani ta nieprzerwana jednostajność, ani powolny postęp, ani próby Boże. Św. Feliks z Kantalicjo przez czterdzieści lat chodził z torbą na plecach, pełniąc w Zakonie Kapucynów obowiązek kwestarza. Gdy go kardynał protektor zapytał, czy z racji podeszłego wieku nie chciałby być uwolniony od tak wielkiego trudu, święty odrzekł wesoło: „Eminencjo, dobry żołnierz powinien umrzeć z pałaszem w ręku”.[3] Obyś i ty był takim dobrym żołnierzem.

Aby nie stracić otuchy, myśl tylko o dzisiejszym, a nie troszcz się o przyszłość. Często bowiem zły duch podsuwa duszom podobną pokusę, aby je odwieść od drogi doskonałości: „Na rzeczy wielki zuchwale się porywasz, bo czy potrafisz przez całe życie czuwać nad sobą, poskramiać złe skłonności i zachować się bez skazy? Nie! To nad moje siły”. Lecz ty zawstydź szatana i staraj się tylko dzisiaj dzień przeżyć doskonale, resztę zaś poleć opiece Bożej, bo dosyć ma dzień swojej biedy (Mt 6, 34). A nawet – jak radzi św. Ignacy – czyń postanowienia tylko na połowę dnia; w ten sposób to, co wydaje się trudne, stanie się łatwiejsze. Czytamy w żywotach ojców pustyni, że pewien pustelnik był bardzo dręczony pokusą obżarstwa. Gdy rano wstawał na modlitwę, czuł głód tak gwałtowny, iż prawie opadał z sił i ledwie mógł wymówić słowo. Aby jednak nie złamać zwyczajnego postu zakonników, którzy dopiero o trzeciej po południu spożywali skromny pokarm, tak mówił do siebie: Jeść ci się chce, to prawda, ale poczekaj jeszcze trzy godziny, przecież wytrzymasz. Po upływie trzech godzin znowu odwlekał trzy godziny, po czym przez trzy godziny moczył chleb w wodzie, a tymczasem nadchodziła wyznaczona pora. Tym sposobem zwyciężał pokusę. W życiu duchowym trzeba używać często podobnych podstępów.

 

Św. J.S. Pelczar Życie duchowe, t2.

 


[1] Św. Teresa od Jezusa, Życie, 40, 18.
[2] O Naśladowaniu Chrystusa, ks. III, rozdz. LVI,6
[3] Słyszałem współczesną wersję odpowiedzi na taką propozycję: „Nie zwalnia się biegu u mety”.

Tauler i żebrak

Uczony i pobożny Jan Tauler przez długi czas, bo przez osiem lat, gorąco modlił się, aby mu Bóg zesłał mistrza biegłego w życiu duchowym. Pewnego poranka słyszy głos wewnętrzny: Idź do kościoła, a znajdziesz tego, kogo szukasz. Tauler pospieszył natychmiast do kościoła i spostrzegł u bramy żebraka w łachmanach. „Dzień dobry, przyjacielu” – rzecze do niego. „Nie przypominam sobie, mój mistrzu – odrzekł żebrak – abym miał kiedy dzień zły”. „A więc szczęść ci Boże”. „Dziękuję za dobre życzenie, lecz ja nie byłem nigdy nieszczęśliwy”. „Niech cię Bóg błogosławi, mój drogi, lecz mów, proszę, nieco jaśniej, bo ja cię nie rozumiem”. „Bardzo chętnie – odrzekł żebrak – Powiedziałeś mi najpierw: dzień dobry, a ja odrzekłam, iż nie miałem nigdy złego dnia. I słusznie, bo gdy głód cierpię, chwalę Boga; gdy mi zimno, chwalę Boga; gdy słońce świeci lub burza wyje, chwalę Boga; gdy mi dadzą jałmużnę lub za drzwi mnie wyrzucą, zawsze chwalę Boga. Życzyłeś mi dalej szczęścia, a ja powiedziałem, że nie byłem nigdy nieszczęśliwy. I znowu słusznie, bo przyzwyczaiłem się pragnąć tego tylko, czego Bóg pragnie. Dlatego cokolwiek mi się zdarza, czy miłe, czy przykre, przyjmuję z radością, jako dar najlepszy, który mi ręka Boża podaje”. „Dobrze mój przyjacielu – odrzekł Tauler – a cóż by się stało z twoim pokojem, gdyby Bóg chciał cię potępić?” „Gdyby mnie Pan chciał potępić, mam dwa ramiona, aby się Go uchwycić. Ramieniem lewym, a tym jest pokora, objąłbym Jego człowieczeństwo; ramieniem prawym, a tym jest miłość, objąłbym Jego Bóstwo, i trzymałbym się tak silnie, że gdyby mnie chciał do piekła wtrącić, musiałby razem ze mną tam zstąpić. Wtenczas zaś byłoby dla mnie stokroć większym szczęściem być w piekle z Panem aniżeli w niebie bez Niego”. „Skąd ty idziesz?” – pyta teolog zdziwiony. „Idę od Boga”. „Gdzie Go znalazłeś?” „Tam, gdzie zgubiłem siebie i stworzenie”.” Gdzie jest Bóg?” „W sercach czystych i ludziach dobrej woli”.”Kto ty jesteś?” – pyta dalej Tauler.”Ja jestem królem”.”Gdzie jest twoje królestwo?” „W mojej duszy, w której nad żądzami panuje rozum, nad rozumem Bóg”. „Skąd nabyłeś takiej mądrości?” „Z milczenia – milczałem wobec ludzi, ale za to rozmawiałem często z Bogiem”. „Skąd nabyłeś takiego szczęścia i pokoju?” „Stąd, iż nie mogąc znaleźć szczęścia w stworzeniach, szukałem go w Bogu i znalazłem”.

Za św. J. S. Pelczar „Życie duchowe”, t.2

Zły świat

Czym jest zły świat? Czy to może ogół dzieł Bożych? Nie, bo te dzieła, jako pochodzące od Boga, są dobre. Czy może społeczeństwo ludzkie? I to nie, bo ono jest również dziełem Bożym, a to dzieło, ten świat tak Bóg umiłował, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął (por. J3,16); ludzi też Bóg rozkazał miłować jako bliźnich. Natomiast światem złym nazywamy to wszystko, co na ziemi jest zepsute wskutek grzechu i co odwodzi od Boga. Tu należą dobra i przyjemności ziemskie, o ile ich człowiek nie według woli Bożej używa. Przede wszystkim zaś są to źli ludzie z ich błędnymi zasadami i przewrotnymi dążnościami, to jest ci mianowicie, którzy sami nie żyją według prawdy i prawa Chrystusa Pana i innych także na drogę fałszu i zepsucia pociągają. Duszą tego świata i prawem, które on się rządzi jest pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia (1 J2,16); ojcem zaś jego i rządcą jest szatan, którego Zbawiciel nazywa władcą tego świata (J 14,30), szatan bowiem utworzył sobie ten świat, założył w nim swój tron i w nim, i przez niego działała. Świat zły jest królestwem szatana i jakby jego kościołem, bo jak Kościół Chrystusowy ma swoje dogmaty, prawidła, świątynie, uroczystości, swą hierarchię, swoich apostołów i swoich świętych.
Skąd się wziął ten świat? Z błędu i grzechu, a więc jest owocem zepsutej natury i księcia ciemności. Przed Chrystusem i w pierwszych wiekach Kościoła tym światem było pogaństwo, stąd cechy jego były widoczne. Lecz gdy narody stały się chrześcijańskie, a duch wiary począł nieco stygnąć , utworzył się wśród nich „świat”, w którym panują wszystkie błędy i występki pogaństwa. Ponieważ jednak pogaństwo budziło obrzydzenie, dlatego świat ukrył się pod maską chrześcijańską, aby tym łatwiej mógł zwodzić ludzi. Teraz do tego szczególnie dąży, aby jeżeli nie usunąć, to przynajmniej zmienić prawo krzyża, i tak z niektórych prawd Ewangelii i ze swoich błędów utworzyć mieszaninę na pół chrześcijańską, a na pół pogańską. Niestety, to mu się aż nazbyt dobrze udało w znacznej części społeczeństwa, nie tylko świeckiego.
Kto teraz tworzy ten świat? Najpierw jawni nieprzyjaciele Chrystusa Pana, którzy prześladują Jego Kościół, Jego prawdę i prawo, czy to słowem i pismem, czy ustawami państwa, czy otwartą przemocą. Dalej, tworzą go ludzie obojętni na religię, tak zwani materialiści, to jest bałwochwalcy złota i ciała i niewolnicy swoich żądz, jak też ludzie tak zajęci ziemskimi sprawami, że nie mają czasu i chęci myśleć o Bogu i żyć według nauki Chrystusa. Wreszcie półchrześcijanie, to jest ludzie kierujący się bardziej własną mądrością i prawem ciała aniżeli duchem wiary, którzy radzi, by pogodzić „Baala z Jehową”, świat z Bogiem. Stąd kuleją na obie strony, skarżąc się, że droga krzyża jest zbyt przykra, że niektóre prawa Chrystusa, np. umartwienie, pokora, miłość nieprzyjaciół, są niemożliwe dla zwykłych ludzi, że życie prawdziwie chrześcijańskie trąci fanatyzmem i przesadą. Poznać ich można po tym, że jedne prawdy wiary przyjmują, inne odrzucają lub po swojemu tłumaczą i że lekceważą sobie przykazania Kościoła, a mianowicie posty, spowiedź wielkanocną, uczestnictwo we Mszy św. w dni świąteczne.

Św. J.S. Pelczar – Życie duchowe.

Niedoceniana prostota

Prostota jest to cnota która idzie prostą drogą do prawdy, do obowiązku i do samego Boga.
Jak się ona objawia? Dusza prosta przede wszystkim zawsze i wszędzie szuka Pana Boga, to jest wypełniania Jego woli, rozszerzania Jego chwały, pozyskiwania Jego miłości – nie dba o własne zadowolenie. Oddana jest całkowicie Panu Bogu nie bada zarozumiale, tajemnic wiary, nie sądzi zuchwale wyroków Bożych, nie pyta jak szatan w raju, dlaczego to lub owo Bóg uczynił, ale pokornie wierzy, mocno ufa, i we wszystkim zgadza się z wolą Bożą.
Dusza prosta nie jest obłudna ani dwulicowa czy też nieszczera. Nie mówi kłamstw, ani słów dwuznacznych lub wyrachowanym by wzbudzić cześć, podziw. Nie chce nikogo oszukać, ani wprowadzić w błąd, nie używa podstępu, pochlebstw ani wybiegów. Dusza prosta nikogo nie podejrzewa ani nie osądza złośliwie ale stara się widzieć w bliźnim to co jest w nim dobre. Nie jest wyrachowana i nie podejmuje działań w tym celu aby zobowiązać bliźniego do wzajemności lub do samolubnych zamiarów. Brzydzi się udawaną grzecznością, która często pod ładnymi i okrągłymi słówkami pokrywa niechęć lub obojętność, czy też poglądem, że mowa jest na to dana by ukrywać myśli.
Dusza prosta strzeże się wszelkiego udawania, przesady, zbytku, afektacji, nienaturalności, narzucania się ze swoim zdaniem i uganiania się za niezwykłościami. Zawsze i wszędzie jest taka sama, nie mówi o sobie z dumą i nie upokarza się w tym celu aby ją inni wywyższali. Jeśli popełnia jakiś błąd, nie używa wymówek ani nie zrzuca winy na innych. Nie cieszy się z pochwał ani nie smuci z nagany, z jednakową gorliwością wypełnia obowiązki jawne jak i zakryte, świetne jak i mało znaczące.
Prostota sprzeciwia się szczególnie obłudzie, nieszczerości, światowej roztropności oraz samolubstwu.
Piękna ta cnota jest często przywoływana w Starym jak i w Nowym Testamencie. Chociażby (Mt 18, 3) Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Zbawiciel nasz oraz Najświętsza Maryja Panna są dla nas wzorem tej cnoty. Święci są przykładem jak postępować z prostotą. Św. Franciszek Salezy był człowiekiem wielkiej prostoty, dalekim od nieszczerości, udawania czy oglądania się na wzgląd ludzki miał do czynienia jako biskup z wieloma ludźmi. Gdy pewna zakonnica obrana przełożoną, wymawiała się przed nim swoją nieudolnością, on zamiast zaprzeczyć i chwalić jak to zwykle czynią ludzie rzekł jej: „Tak jest, siostry które cię wybrały, znały twoją nieudolność, nieumiejętność i inne jawne wady, ale Bóg dopuścił, że cię wyniesiono na ten urząd, by cię zmusić do pracy nad własną poprawą”. Przykładem dziecięcej prostoty jest św. Teresa od Dzieciątka z jej nieograniczonym zaufaniem i całkowitym oddaniem się Panu Bogu kroczącą „małą drogą do doskonałości”.
Dzisiaj są nadal aktualne słowa napisane przez św. Grzegorza Wielkiego” „Świat wyśmiewa się z prostoty sprawiedliwego, bo mądrością u świata jest pokrywać serce podstępami, myśl zasłaniać słowami, fałsz przedstawiać jako prawdę”.
Nieszczerość jest jednym z objawów skażenia, jakie sprowadził grzech pierworodny, świat zaś uczynił z niej zasadę.

Życie duchowe; Św. J.S. Pelczar

Potrzeba i obowiązek umartwienia

Chrześcijanin jest „nowym człowiekiem”, żyjącym według Chrystusa, żyjącym według innych zasad niż człowiek stary, który żyje według zepsutej natury. Owocami życia według natury jest grzech. Zadaniem naszym jest strzec się grzechu, czynić dobrze zwłaszcza będąc chrześcijaninem. Aby to spełniać, należy naprawiać to co jest zepsute, a do tego konieczna jest walka i umartwienie. Bez walki niemożliwe jest umartwienie, bez umartwienia nie można być prawdziwym człowiekiem. Umartwienie nie jest radą a obowiązkiem któremu wszyscy są poddani.

Obowiązek umartwienia dotyczy nie tylko zakonników i kapłanów, którzy dzięki umartwieniu dochowują wierności powołaniu i są zdolni do prac apostolskich ale także świeckich i tych co żyją w małżeństwie. Obowiązek ten nakłada sam Pan Jezus: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój10 i niech Mnie naśladuje” (Mt 16, 24). Św. Paweł tak określa ten obowiązek: „A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami”(Ga 5,24). Tylko ci co należą do Chrystusa będą zbawienie, dlatego bez umartwienia nie ma takiej możliwości. Każdy z nas jest kamieniem przeznaczonym do budowy górnego Jeruzalem ( por. Ap 21). Każdy z kamieni należy obrobić, wygładzić aby pasował do miejsca w którym ma być umieszczony. Tak i chrześcijanie są wygładzani dłutem umartwienia aby stać się w końcu godnymi przeznaczonego im miejsca. Przywiązanie do bogactw, rzeczy materialnych, wygód ciała jest balastem który powoduje, że ustajemy na drodze do zbawienia. Idąc przez ciasną bramę pokuty i umartwienia możemy być naśladowcami Chrystusa i jego uczniami.

Umartwienie potrzebne jest do zwykłego życia chrześcijańskiego a zwłaszcza w dążeniu do doskonałości. Św. Tomasz rozróżnia trzy stopnie umartwienia.

Pierwszy jest unikanie grzechu śmiertelnego i tego wszystkiego w nas i wokół nas co do niego prowadzi. Unikanie wszelkich ku temu okazji i niebezpieczeństw. Ten stopień jest konieczny do zbawienia i obowiązkowy dla wszystkich.

Drugi stopień polega na unikaniu grzechów powszednich, walce ze złymi skłonnościami, przywarami oraz odmawianiu sobie czasami dozwolonych przyjemności. To jest stopień pobożności.

Trzeci stopień właściwy duszom doskonałym i świętym, polega na wyzbywaniu się wszelkiej niedoskonałości oraz na poszukiwaniu nieprzyjemności i cierpienia dla większej chwały Boga.

Pierwszy stopień obowiązuje pod karą piekła, drugi polecany jest wszystkim pod zagrożeniem czyśćca, trzeci zaś jest radą dla dążących do świętości.

Umartwienie ma dotyczyć nie tylko rzeczy zakazanych, grzesznych i wiodących do złego ale również tych które odwodzą nas od cnoty, tamują w drodze do doskonałości mimo, że są dozwolone.

Istotą doskonałości jest miłość Boża, umartwienie jest koniecznym środkiem prowadzącym nas do niej. Dusza uwolniona od przeszkód jakimi są grzechy i słabości szybko i swobodnie dąży do Boga. Jeśli uwolnimy duszę od tego co jest skażone lub niedoskonałe to będziemy przygotowani na przyjęcie Boga. Umartwienie uwalnia od pożądliwości i jednocześnie daje nam wolność. Usposabia duszę do modlitwy, uwalnia od roztargnień i nieuporządkowanych uczuć. Jak piszę św. Teresa od Jezusa: nie spodziewajmy się zostać człowiekiem modlitwy jeśli nie będziemy człowiekiem umartwienia.

Bez umartwienia życie zakonne, kapłańskie, apostolskie jest tylko igraszką, złudzeniem i kłamstwem.

 

 

W oparciu o Życie Duchowe; św. Józef Sebastian Pelczar

Szacunek dla kościoła

Ten kto miłuje Boga ten miłuje również dom Boży, tęskni i powtarza za prorokiem: Zaiste, jeden dzień w przybytkach Twoich lepszy jest niż innych tysiące (Ps 83, 11). Także i my kochajmy dom Boży, gdyż jest to szkoła wiary, miejsce gdzie zyskujemy wiele łask, mistyczna Kalwaria. To w kościele uczymy się prawd wiary, tu wypraszamy dary i błogosławieństwa, tu przyjmujemy Sakramenty, tu spełnia się Najświętsza Ofiara, tu ukryty jest Król królów w tabernakulum. Odwiedzajmy zatem dom Boży jak najczęściej i tak chętnie jak dziecko odwiedza dom ojca. Będąc w tym miejscu zachowujmy się z głęboką czcią i pokorą, pamiętając kto tu jest obecny.

Gdy jesteśmy w kościele strzeżmy się wszelkiego nieuszanowania: Pan mieszka w swym świętym domu, niechaj zamilknie przed Nim cała ziemia (Ha 2,20). Św. Jan Złotousty podaje: „Pierwsi chrześcijanie szli do kościoła jak do pałacu wielkiego króla, gdzie aniołowie usługują, niebo stoi otworem, Chrystus siedzi na tronie”. Pustelnicy z Tebaidy nie śmieli nawet w kościele zakaszleć lub westchnąć. Św. Marcin, biskup, gdy znajdował się kościele drżał z trwogi: „bo jak nie mam się lękać, gdy wspomnę, iż stoję przed Bogiem, Królem nieba i ziemi, moim Sędzią sprawiedliwym?”. Podobnie pobożna cesarzowa Eleonora, żona Leopolda I, słuchała Mszy św. i kazania na klęczkach, a gdy ktoś zauważył, że powinna się oszczędzać i podczas kazania siedzieć odpowiedziała: ”Nikt z moich dworzan nie odważyłby się usiąść w mojej obecności, wszyscy się korzą przez nędzą grzesznicą, a ja miałabym stać hardo wobec mego Stwórcy i Boga?”. A jak to wygląda dziś to sami możemy widzieć będąc w kościele na Mszy. Patrząc na to jak jest zbudowany i wewnątrz ustawiony kościół mam wrażenie, że budowniczowie i projektanci nie zawsze mieli świadomość dla kogo jest przeznaczony kościół. Pomimo tych trudności okazujmy Bogu szacunek w Jego Domu.

 

wg – Życie Duchowe; t1, św. Józefa S. Pelczara

Dusza oziębła

Dusza oziębła nie stara się być doskonała, bo to wymaga zaparcia się, walki i wytrwałej pracy, ale też nie chciałaby być zła. Unika ona wprawdzie grzechów ciężkich, ale lekceważy małe upadki, nie rzuca np. potwarzy, ale za to lubi obmawiać, nie żywi w sercu śmiertelnej nienawiści, ale za to czuje ku tym i owym wstręt lub antypatię, nie zabiera cudzego mienia, ale za to niewłaściwie lgnie do swojego, a gdy jest w zakonie nie kocha się w ubóstwie. Brzydzi się ciężkimi wykroczeniami przeciw czystości, ale utrzymuje nieraz niebezpieczną przyjaźń, chętnie czyta romanse i bywa na takich przedstawieniach w teatrze lub kinie, prowadzi zbyt poufałe rozmowy lub folguje uczuciom, myślom i marzeniom, które tylko jeden włos dzieli od grzechu śmiertelnego. Z drugiej strony czyni nieraz dużo dobrego, ale bez czystej pobudki, chce niby kochać Pana Boga, ale nie z całego serca, chce mu służyć, byle bez wielkiej pracy, modli się, ale bez skupienia i nabożeństwa. Dusza oziębła bada sumienie, ale powierzchownie, spowiada się, ale bez głębszego żalu i bez poprawy, przyjmuje Komunię świętą, ale bez pragnienia i pożytku. Spełnia swe obowiązki, ale zimno i nieraz niedbale, a jeżeli żyje w zakonie, lekceważy sobie drobne przepisy ustaw. Oprócz tego jest rozproszona, zmienna, gadatliwa i chciwa rozrywek lub wrażeń, przywiązana do rzeczy błahych, nieusposobiona do rzeczy poważnej, do posłuszeństwa i pokuty nieskora, łatwo folgująca próżności i miłości własnej. Dusza oziębła jest małoduszna w przykrościach, chwiejna w walce, często ponura i smutna albo przeciwnie, nieumiarkowanie wesoła. Wreszcie, jest zaślepiona co do swego stanu, tak że nic w nim złego nie widzi, a jeżeli czasem coś spostrzeże, nic sobie z tego nie robi. Stąd nie lubi czytać książek ascetycznych i słuchać nauk duchowych, aby nie tracić fałszywego spokoju. Słusznie przyrównano taką duszę do cierpiących na białaczkę, którzy niby nie słabi, wszystko słabo czynią, jedzą niechętnie, śpią niespokojnie i wloką się raczej, niż idą; tak i te blade dusze wszystko blado czynią, a mimo to uważają siebie za zdrowe.

Św. Józef Pelczar biskup

Początek tej niebezpiecznej choroby jest czasem bardzo nieznaczny. Jakie są jej przyczyny? Oto nieposłuszeństwo względem natchnień Bożych, małe ale częste i dobrowolne upadki, brak czuwania umartwiania zmysłów i namiętności, szukanie przyjemności ziemskich, zaniedbywanie modlitwy, rozproszenie ducha i pośpiech w działaniu, nadmiar zajęć zewnętrznych, nadmierne oddawanie się naukom świeckim albo polityce, gospodarstwu, pracy społecznej, zmiana stanu lub przewodnika, wreszcie lekceważenie rzeczy małych.
(…)
Oziębłość jest obrzydliwa dla Boga, bo mówi sam Bóg do duszy leniwego: Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust (Ap 3, 15-16).
(…)
Oziębłość sama przez się rodzi wiele grzechów powszednich, a kto je popełnia z przywiązaniem i bez wyrzutów sumienia, ten osłabia w sobie bojaźń Bożą i łatwo wpada w grzech ciężki, stąd słusznie oziębłość nazwano pobudką diabelską.
(…)
Straszny jest stan oziębłości, gorszy nawet – jak mówią święci – od stanu grzechu i trudny do wyleczenia, bo dusza oziębła nie widzi swojej choroby, a stąd nie chce używać lekarstwa.

 

Józef Sebastian Pelczar; Życie Duchowe; t1, Wyd. Św. Stanisława BM; Kraków 2012