Spadkobiercy PRL

Jak i kiedy zakończył się PRL? No takie pytania, nawet dziecko w szkole odpowie, że końcem PRL był Okrągły Stół.

A czym był, tak naprawdę Okrągły Stół? Było to przygotowane, przez władze PRL pokojowe, spokojne, bez rozlewu krwi przekazania władzy.
Przekazanie władzy było przygotowywane – najpierw przez wybranie osób, środowisk które zostaną dopuszczone do tego „zaszczytu”(Nie zapominajmy, że do obrad Okrągłego Stołu nie zostały dopuszczone wszystkie środowiska opozycyjne). Przekazanie władzy miało swoją cenę, którą środowiska opozycyjne musiały zaakceptować. Te które się z tym nie zgadzały, nie były dopuszczone do obrad.
Jaka była cena przejętej władzy po PRL? Ceną było nie rozliczanie ludzi z poprzedniej ekipy. Ceną było nie rozliczanie dotychczasowych beneficjentów, nomenklatury, członków PZPR za dotychczasowe – mówiąc bardzo delikatnie – „dokonania”. Aktualny stan z dokonanymi zbrodniami i rabunkami został przyjęty jako istniejący stan zerowy. Zamykamy oczy na istniejące układy i zależności.
Patrząc z perspektywy minionego czasu, widzimy, że plan ten udało się zrealizować. Co prawda są głosy i mówi się o pociągnięciu do odpowiedzialności poszczególnych ludzi z poprzedniego systemu, ale są to zdarzenia pojedyncze, jednostkowe które nie wpływają na całość. Osoby z poprzedniego systemu, ich dzieci, czy też inny spadkobiercy bez skrupułów korzystają z majątku „zdobytego” w bardzo szemrany sposób.

Tak naprawdę to sposób zakończenia PRL nie jest czymś nowym. Nasi rodzimi komuniści mieli wiedzę historyczną i wykorzystali rozwiązanie które było już wcześniej zrealizowane.
Wielka rewolucja we Francji dała im przykład jak można przejść do następnego etapu nie tracąc dotychczasowych zdobyczy, czy też z minimalnymi stratami. Król Ludwik XVIII, w trakcie trwania Kongresu wiedeńskiego, nomen omen, 4 czerwca 1814 roku wydał Kartę Konstytucyjną która wprowadzała rządy liberalne a także zostawiała w rękach nowych właścicieli tzw dobra narodowe (czyli majątki zagrabione prawowitym właścicielom), pensję, rangi i odznaczenia (w tym Legię Honorową) oraz uznanie tytułów „nowej szlachty”.
Tu mamy źródło naszej „grubej kreski”, tu mamy wzór z którego skorzystano w XX wieku w Polsce.
III RP w obecnym układzie jest „córką” PRL, jest jej spadkobierczynią i tak naprawdę jest kontynuatorką PRL. III RP jest tylko inną twarzą PRL.

Historia antykultury według Krzysztofa Karonia

Spotkałem reklamę książki pana Krzysztofa Karonia, jak i wywiady z nim w miejscach, o których wiem, że podchodzą do takich rzeczy poważnie. Zainteresowało mnie to i zacząłem lekturę.

Chcąc mówić czy też pisać o antykulturze autor podaje nam na początku czym jest sama kultura. I jest to podejście jak najbardziej prawidłowe.

Czym zatem jest kultura według Krzysztofa Karonia?

Na początek podana jest definicja angielskiego antropologa Edwarda Tylora. Ma ona chyba dla autora znaczenie, gdyż jej treść jest wyróżniona pogrubioną czcionką.

Kultura lub cywilizacja, ujęta w szerokim sensie etnograficznym, jest to kompleksowa całość obejmująca wiedzę, wierzenia, sztukę, moralność, prawa, obyczaje, oraz wszelkie inne zdolności i nawyki nabyte przez człowieka jako członka społeczeństwa.

Zagłębiając się i wyjaśniając różne odniesienia podanej definicji dochodzimy do takiego stwierdzenie: „Najwięcej nieporozumień budzi często spotykane rozróżnienie pojęć na elitarną kulturę wysoką i masową (popularną) kulturę niską. Wyjaśnienie tego rozróżnienia wykracza poza ramy tego szkicu, wymaga zresztą ustalenia, czym jest sama kultura”(!).

I tu rodzi się pytanie: po co jest podana definicja kultury gdy parę zdań dalej autor podaje, że jeszcze nie ustalił czym ona jest?

I dalej.

Do prezentacji swoim przemyśleń w zakresie kultury Krzysztof Karoń posługuje się pojęciem „mechanizm kultury”. Jest podana jego definicja (pogrubionym drukiem): Wewnętrzny mechanizm automatyzacji skłaniający człowieka do podejmowania nieprzyjemnego wysiłku w celu stworzenia dzieła umożliwiającego przeżycie satysfakcji to podstawowy mechanizm kultury.

I dalszy ciąg już normalnym drukiem: „Kultura w znaczeniu społecznym to taka formacja społeczno-ekonomiczno-polityczna, która umożliwia uruchomienie i działanie w człowieku podstawowego mechanizmu kultury tworzącego motywację do dobrowolnego podejmowania celowego wysiłku prowadzącego do powstania społecznie użytecznego dzieła (produktu, dobra)”.

I taki jeszcze cytat: „Zasadnym wydaje się rozumienie pojęcia kultura jako zbioru tylko takich wzorców zachowań, których celem jest doskonalenie (budowa, konstruowanie, rozwój) osiągane kosztem wysiłku (praca, nauka, trening) zwieńczonego dziełem (materialnym lub niematerialnym) i nagradzanego satysfakcją (podziwem, uznaniem, zachwytem, szacunkiem, pieniędzmi).”

Parę akapitów dalej, dosłownie na sąsiedniej stronie, mamy pogrubione zdanie: Kultura może prowadzić do zbrodni.

 

W jaki sposób „mechanizm kultury”(tworzący społecznie użyteczne dzieła), powodujące zachwyt może prowadzić do zbrodni, tego autor nie wyjaśnia, mimo, że stwierdza, że tak jest i jest to dla niego oczywistością.

 

Podrozdział Kultury dobre i złe zawiera takie stwierdzenie: „Istnieją przecież różne kultury(…), jednak nikt nie ma (a raczej nie powinien mieć) również wątpliwości, że jedynie kultura chrześcijańska stworzyła najwyżej rozwiniętą cywilizację wysokich technologii, powszechnego dobrobytu i powszechnej wolności.” Jasne zauważenie jakiejś sytuacji. Zaraz pojawia się stwierdzenie, że różnice między kulturami sprowadzają się do różnic w systemach wartości wyznaczających ich cel, kierujących nimi w drodze do tegoż celu i hamujących przed rozbiciem się lub stoczeniem w przepaść. Jakie to są wartości? Nie ma wyjaśnienia.

Podobne stwierdzenia możemy znaleźć w podrozdziale Hierarchia elementów: Przykładowo akapit: „Jedyną kulturą, jaka stworzyła cywilizację wysokich technologii, jest kultura chrześcijańska, i tylko system wartości chrześcijańskich (a mówiąc precyzyjniej katolickich – nie ma tu miejsca na szczegółowe uzasadnienie) dzięki upowszechnieniu kultury w postaci etosu pracy umożliwił niespotykane wcześniej poszerzenie sfery wolności. Współcześni ludzie cenią sobie ten cywilizacyjny i wolnościowy dorobek, nawet nie zadając sobie sprawy z jego źródła.”

Jasno z niego wynika, że według autora kultura w stosunku do cywilizacji jest rzeczą sprawczą, że kultura tworzy cywilizacje.

 

Drugi rozdział książki to Errata do historii kultury a jego pierwszy podrozdział nosi tytuł Instytucje zła.

Co jest, według autora pierwszą instytucją zła? Może to będzie zaskoczenie a może i nie, dla autora jest nim Kościół Katolicki oraz chrześcijaństwo a zwłaszcza katolicyzm.

Jaki jest zdaniem p. Karonia negatywny dorobek chrześcijaństwa?

– wspieranie opresyjnej władzy świeckiej,

– ekspansjonizm ideologiczny,

– monopolizacja systemu edukacji i wychowania,

– restrykcyjna moralność religijna i obyczajowość,

– hamowanie rozwoju nauki,

– hamowanie postępu społecznego,

– ograniczenie wszelkich form wolności słowa i myśli i krzewienie nietolerancji.

 

Prawdę mówiąc każdy z tych punktów wymaga sporego referatu wyjaśniającego błędy. Zwłaszcza, że autor rzuca sformułowania hasłowo, bez uzasadnienia. Opiera się na pobieżnej i obiegowej opinii środowisk antykatolickich, nie chcąc nawet zajrzeć do źródeł – niekoniecznie katolickich. Wystarczy popatrzeć na początki uniwersytetów by zauważyć, że to właśnie Kościół Katolicki a zwłaszcza katolicyzm stał za powołaniem takich instytucji, dawał swoich kapłanów jako rektorów i wykładowców oraz dbał o to by były one nieskrępowane w swoich badaniach. Ciężko również udowodnić monopolizację edukacji, gdy w XIV-XVIII wieku państwo jako takie nie było w ogóle zainteresowane kształceniem dzieci i młodzieży. Kościół nie był monopolistą – był jedyną instytucją, która działa w tym zakresie. Dlatego też nie można mówić o monopolu, gdyż to sugeruje, że były inne instytucje działające na tym polu – a tak nie było.

Dotyczy to również innych zarzutów stawianych przez p. Karonia Kościołowi Katolickiemu.

Czytając tą książkę, dziwię się bardzo, że jest ona promowana przez portale, które chcą uchodzić za katolickie. Z jednej strony chaos myślowy, brak dyscypliny pojęciowej, zlepek myśli i pojęć często ze sobą nie powiązany a nawet stojących w opozycji, trudność z uchwyceniem przyczyny i skutku a z drugiej strony otwarty antykatolicyzm i walka z Kościołem Katolickim dyskredytują promowanie jej gdziekolwiek.

Niewykluczone, że promowana jest ta pozycja jako antidotum na powszechny jeszcze marksizm. Ale niestety książka pisana jest z pozycji marksisty, z pozycji materialistycznej. I tak naprawdę wprowadza ona większy zamęt niż porządkowanie pojęć i zjawisk.

 

E-pacjenci

Na portalu Onet.pl pojawiła się informacja o nowych możliwościach w realizacji zakupów leków na recepty.

Od 8 stycznia 2020 roku nie dostaniemy od lekarza papierowej recepty – przepisując leki specjaliści wystawiają już tylko e-recepty. Jak z nich korzystać? Gdzie szukać? Przedstawiamy najważniejsze informacje i praktyczne porady.

https://kobieta.onet.pl/zdrowie/trzymaj-swoje-e-recepty-w-telefonie-co-warto-o-nich-wiedziec/vqlcjt0

Ministerstwo Zdrowia podkreśla, że e-recepty to sposób na większą czytelność, mniej błędów i zwiększenie bezpieczeństwa. E-receptę trudniej zgubić, ryzyko błędnego jej odszyfrowania przez farmaceutę właściwie nie istnieje, a jeśli tylko nauczymy się, jak z nich korzystać, e-recepty oznaczają również znacznie większą wygodę. To między innymi w trosce o nią Ministerstwo Cyfryzacji wprowadziło aplikację mObywatel. Korzysta z niej już niemal milion osób. Aplikacja jest stale ulepszana i pojawiają się w niej nowe funkcjonalności. E-recepta jest jedną z nich.

Miękki początek zniewolenia – uzasadniając to jako bezpieczeństwo i wygoda. Takie argumenty trafiają do nas, zwłaszcza jeżeli chodzi o nasze zdrowie, lub też zdrowie naszych najbliższych.

A co zrobić z osobami które nie posiadają smartfona lub innego Androida? Co z osobami które mają telefony tylko do dzwonienia – lub też nie posiadają go w ogóle(posiadanie telefonu komórkowego nie jest jeszcze obowiązkowe)?

Pod złudnym argumentem bezpieczeństwa i wygody godzimy się na kolejne ograniczenie naszej swobody, godzimy się na śledzenie naszego zdrowia oraz sposobów i metod jego leczenia. Kolejnym krokiem będzie brak możliwości zakupu poprzez smartfona czy też innego Androida(znamienna nazwa dla aplikacji) usługi czy też towaru, bo mieliśmy wystawioną receptę na jakiś określony środek, czy też takiej recepty nie zrealizowaliśmy. Możliwości nacisku na nasze wybory i decyzję zwiększają się w lawinowy sposób(„pojawiają się w niej nowe funkcjonalności”). Bez posiadania telefonu komórkowego z dostępem do internetu, z odpowiednimi aplikacjami nie będzie można zrealizować recepty, nie będzie można dokonać zakupu, nie będziemy istnieli. Ostrzeżenie z Apokalipsy dotyczyło znamienia na ręku, lub na czole, a tu mamy wstęp do zniewolenia – posiadanie smartfona lub innego Androida.

Dla wielu osób e-recepta jest rozwiązaniem które przyspiesza realizację zakupu leków. Jest coraz więcej urządzeń i sposób które pozwalają zaoszczędzić czas(pralki elektryczne, zakupy przez Internet, itp) a mimo to coraz mniej mamy czasu, coraz więcej ludzi twierdzi, że brak im czasu. Im więcej czasu oszczędzamy tym większy mamy jego deficyt. Znamię współczesności.

 

Przemysł jednorazowy

Palety jednorazowe

Bardzo często korzystamy z produktów jednorazowych – czyli takich, które po ich użyciu najnormalniej w świecie wyrzuca się na śmieci. To są sztućce, kubki do kawy, talerze i wiele innych takich rzeczy. Do produktów jednorazowych zaliczyłbym również takie, których się nie naprawia. Z takimi mamy do czynienia coraz częściej. Są to np. pralki czy też lodówki – po upływie gwarancji zaczynają psuć się na potęgę i lepszym rozwiązaniem jest zakup nowego urządzenia niż naprawianie posiadanego. Obecnie naprawa drobnej rzeczy np. w samochodzie wiąże się z wymianą całego zblokowanego komponentu, którego koszt produkcji kilkudziesięciokrotnie przekracza wartość naszej usterki. Do tego należałoby dodać komputery, telefony. Minęły już czasy, gdy samochody miały po dwadzieścia lat  i jeździły bez problemów, czy też meble przechodzące na kolejne pokolenia.

Z produkcją jednorazowych towarów związane jest nieodmiennie to, że są one zasobożerne. Znacznie taniej (w znaczeniu zużycia energii i zasobów) jest wyprodukowanie jednego produktu i używanie go nawet z naprawami przez dwadzieścia lat niż w tym samym czasie wyprodukowanie takich czterech produktów. Tym to sposobem gospodarka nastawiona na przemysł jednorazowych produktów jest gospodarką produkującą masowo śmieci. Po takich dwudziestu latach przemysłu jednorazowego mamy cztery razy więcej odpadów, złomu i śmieci. Przemysł jednorazowy napędza PKB czyli wielkość i siłę naszej gospodarki stąd też mamy jednorazówek coraz więcej. Z rozmowy z przyjacielem działającym w kulturze  dowiedziałem się, że taniej jest przygotować i zaprezentować nowe przedstawienie teatralne niż wystawić je kolejny raz(!). Produkt jednorazowy w kulturze.

W tym całym naszym zagonieniu za nowym samochodem, telefonem, laptopem czy też pralką jest jednak iskierką nadziei. Jest to pomysł na Gospodarkę o Obiegu Zamkniętym.

Gospodarka o obiegu zamkniętym (ang. circular economy) jest koncepcją zmierzającą do racjonalnego wykorzystania zasobów i ograniczenia negatywnego oddziaływania na środowisko wytwarzanych produktów, które – podobnie jak materiały oraz surowce – powinny pozostawać w gospodarce tak długo, jak jest to możliwe, a wytwarzanie odpadów powinno być jak najbardziej zminimalizowane.

Jeśli realizacja takiego podejścia zlikwiduje produkty jednorazowe to będzie znaczyło, że produkcja śmieci i złomu zostanie znacznie zmniejszona.

 

Wartościowanie języka

Trafiła w moje ręce książka Krzysztofa Zanussiego „Uczyń ze swojego życia Arcydzieło”.

Krzysztof Zanussi Fot. Dawid Skoblewski

Tytuł trochę intrygujący – przeczytałem informację z ostatniej strony okładki o rozmowie autora z Umberto Ecco na temat wartościowania języków i zaciekawiłem się do lektury.

Pierwszy rozdział „Wprowadzenie” i znany mi temat, na który również zwracałem uwagę – infantylizacja życia, jak również życie zabawą, traktowanie siebie i otoczenia jako źródło żartów, śmiechu i zabawy. Na dłuższą metę jest to uciążliwe i spłyca nasze życie. Może być dobre z pewnym okresie życie, ale powinno się z tego wyrosnąć.

O klasie autora świadczy również to, że nie boi się przyznać do swoich wad. Jak sam powiada, mimo swojego wieku, jest osobą nieśmiałą. A według niego, człowiek nieśmiały jest w gruncie rzeczy pyszałkiem. Ponieważ, kiedy człowiek myśli za dużo o sobie, zastanawia się jak wypadnie, jak go ocenią inni ludzi, co robi tu i teraz – to zaczyna się zbytnie skupienie na sobie samym, które jedynie nakręca, a nie rozwiązuje problemy.

Jeden z kolejnych rozdziałów zatytułowany jest „Nie uciekaj przez wartościowaniem” – dotyczy oceny zjawisk, sytuacji, zdarzeń ale nie ludzi jako takich. Oceniania ludzi autor nie robi i widać to w każdym jego słowie; stara się odbiorcę nie urazić swoimi słowami. To jednak nie przeszkadza by inne rzeczy wartościować.

Przy tym pojawia się wątek o wartościowaniu w kulturze, na co przytaczane są słowa Samuela Huntingtona, że kultury „zjadają siebie” nawzajem. Przy tych rozważaniach dochodzimy do wartościowania języków i konstatacji, że w XIX wieku językiem dominującym był francuski, dziś jest angielski a w przyszłości może nim być chiński – gdyż jest to potężnym kraj z kulturą liczącą sobie tysiące lat.

Tu przypomina się od razu Feliks Koneczny i jego rozważania o języku w cywilizacji, i o tym że język a właściwie alfabet, a w przypadku języków Dalekiego Wschodu należy powiedzieć, że jest to sposób zapisu, może być warunkiem rozwoju cywilizacji lub jej hamulcem. W jaki sposób zapis języka może być hamulcem? Dobrze to będzie widać na piśmie chińskim. Pismo chińskie składa się z ok. 50 tysięcy znaków. Co w porównaniu do pisma wyrosłego na bazie łaciny czy też greki gdzie ilość liter jest raczej nie większa niż 50, jest ilością przeogromną. Co prawda do codziennego posługiwania się pismem wystarczy znajomość ok 5 tysięcy znaków ale i tak jest ilością bardzo dużą. Pismo chińskie jest pismem otwartym, to znaczy, że powstają nowe znaki(w XX wieku wymyślono znaki na określenie pierwiastków chemicznych). W przypadku pisma europejskiego ilość znaków jest ustalona i niezmienna. Dzięki nim można wyrazić każdą myśl, każde pojęcie nawet bardzo skomplikowane i abstrakcyjne. W piśmie chińskim należy nie tylko opracować, czy też zdefiniować jakiś abstrakt ale również wymyślić i podać sposób jego zapisu. Możemy się zżymać, że nie mamy własnych nazw na komputer, joystick czy też hardware lub software ale do zapisania tych pojęć nie potrzebujemy wymyślać jakichś dodatkowych znaków pisarskich. Inaczej to wygląda w piśmie chińskim czy też japońskim.

Sposób zapisu jaki jest używany w Chinach czy w Japonii jest hamulcem i z pewnością nie pozwoli aby stały się one językami międzynarodowymi jakim był język francuski czy też jaki jest obecnie język angielski.

 

Salome XXI wieku

Najbardziej znana Salome, to ta opisana w Nowym Testamencie – była córką Herodiady, żony króla Galilei i Perery, Heroda Antypasa. Matka jej bardzo chciała uciszyć św. Jana Chrzciciela, który głośno i publiczne piętnował związek Herodiady z królem. Nie mogąc nakłonić męża do pozbycia się proroka, spowodowała, że na uczcie wydanej przez króla, zatańczyła Salome. Król oczarowany jej tańcem obiecał spełnić jej życzenia. Za podpowiedzią matki poprosiła o głowę proroka Jana Chrzciciela. I dostała ją na złotej tacy.

Kim jawi się w tej przypowieści Salome? To tylko dziecko, które tak naprawdę nie zdawało sobie sprawy z toczących się wokół niej zdarzeń. Zaufała dorosłym, a w tym przypadku swojej matce. Została potraktowana przedmiotowo. Została wykorzystana, przez rodzoną matkę, do walki politycznej. Do zmuszenia władcy by dokonał rzeczy, co do której nie był przekonany i miał świadomość, że nie jest to działanie za które poddani będą go chwalić. Salome zaś była zadowolona, że mogła spełnić życzenie swojej matki – nie patrząc na to, że dokonało się to przez śmierć człowieka, a w tym przypadku proroka.

W naszych czasach pojawiły się również sytuację, że dzieci są wykorzystywanych przez dorosłych do osiągnięcia jakichś celów – czy to politycznych czy też ideowych. Za tymi dziećmi również stoją ich rodzice czy też opiekunowie. Mają oni również zaufanie tychże dzieci i tak naprawdę traktują je przedmiotowo. Jeśli nastolatek wypowiada się na tematy, co do których naukowcy (którzy kończyli nie jedną uczelnię) nie mają wyrobionego zdania, to od razu rodzi się pytanie – kto podpowiada takiej młodej osobie, kto nią kieruje? Młodym ludziom wydaje się, że już uczestniczą w życiu dorosły, wydaje się im, że już zmieniają świat. A tak naprawdę są tylko narzędziem w innych rękach, są manipulowani przez dorosłych.

 

 

Czystość pobudek

  1. Mieć Boga za ostateczny cel działania – takie jest prawo życia duchowego.
    Wszyscy uznają wpływ skłonności na życie moralne, ale nie wszyscy zdają sobie jasno sprawę z wpływu zamiarów, czyli intencji. Związek tych ostatnich z naszymi czynami nie jest tak bliski i widoczny, a jednak trzeba pamiętać, że pobudki są pierwszymi sprężynami całego naszego postępowania. Działać z tych czy innych pobudek znaczy mieć zasady, wiedzieć dokąd się dąży.
    Wzgląd wyższy, wzgląd na prawo Boże zajmuje w dziedzinie pobożności miejsce pierwsze. Będziesz miłował Pana Boga twego ze wszystkiego serca twego, z całej duszy twojej i ze wszystkich sił twoich. Tak brzmi prawo, a oto jego zastosowanie:
    Chociaż tedy, jecie, choć pijecie, choć co innego czynicie wszystko ku chwale Bożej czyńcie (1 Kor 10.31).
    Sprawy Boga, Jego chwała, Jego upodobanie – oto pobudka, która ma ożywiać całe życie duchowe i wywierać wpływa na najdrobniejsze nawet czynności.
    Choć rozum nasz uznaje ten obowiązek, natura łatwo od niego odchodzi. Instynktownie uderza nas we wszystkim ta strona, która stanowi o naszej korzyści lub przyjemności. Nawet w pobożności nie przestajemy szukać sami siebie: tak naturalne jest żyć dla siebie.
    Dać Bogu miejsce, jakie mu się należy, unikać wszelkiego przywłaszczania sobie tego, do czego nie mamy prawa: oto na czym polega nieustanna praca oczyszczania intencji.
    Aby uwydatnić piękność i ogrom tego obowiązku, zapożyczamy od św. Ignacego jego mistrzowską naukę, od której jako od podstawy zaczyna on swoje Ćwiczenia.
    Cel człowieka. Człowiek został stworzony na to, aby Pana Boga znał, chwalił Go i służył Mu; taki jest jego cel i dążąc do tego celu, dojdzie on do nieba.
    Zwróćmy uwagę na to, że Bóg jest celem życia: nie jest nim bezpośrednio moje zbawienie, a tym bardziej maja w danej chwili przyjemność; moje zbawienie jest wprawdzie moim celem, ale drugorzędnym.
    Przyczyna istnienia stworzeń. Inne rzeczy, znajdujące się wokół człowieka, stworzone są po to ażeby były dla niego środkiem do chwalenia i kochania Boga oraz do służenia Mu.
    Inne rzeczy, to znaczy wszelkiego rodzaju dobra, radości i cierpienia, wszystko, co mnie spotyka, co stanowi treść mojego życia.
    Prawidło praktyczne. Wynika stąd, że człowiek powinien się tymi rzeczami posługiwać o tyle, o ile pomagają mu one w dążeniu do celu i odwracać się od nich o tyle, o ile są mu przeszkodą… ani mniej, ani więcej.
    To stanowcze sformułowanie zawiera w sobie wiele światła! Jeśli zapatruje się na każdą rzecz z punktu widzenia moje przyjemności czy pożytku, a nie jako na środek uwielbienia Boga i służenia Mu, to mam na względzie siebie, oddalam od przeznaczonego celu i siebie, i te rzeczy, których mam używać.
    Usposobienie umysłu. Powinniśmy zatem czynić się obojętnymi na wszystko co stworzone, tak byśmy nie wybierali sami dla siebie zdrowia ani choroby, bogactwa ani ubóstwa, sławy ani upokorzenia, życia długiego lub krótkiego, pragnąc i szukając tego jedynie, co może nas lepiej doprowadzić do celu, dla jakiego jesteśmy stworzeni.
    Posiadanie, na mocy powziętego postanowienia, takiego usposobienia umysłu dowodzi dobrego stanu woli; trwanie, wskutek długiego nawyku, w takim oderwaniu jest objawem dobrego stanu natury czyli cnoty. Obojętność tę można nazwać usposobieniem przygotowawczym, gdyż ustaje ono z chwilą, gdy wola Boża wskazuje nam jakiś cel, jakiś przedmiot ukochania.
  2. Działać przez wzgląd na siebie samych – takie jest błędne prawo naszej natury. Pogodnie patrzy na świat i pewny jest, że dobrze pokieruje życiem, ten, kto rządzi się względem na chwałę Bożą i na sprawy Boże; własne ja schodzi tutaj na drugi plan. Własne ja to pycha, zmysłowość, zadowolenie, szukanie korzyści osobistych, choćby nawet duchowych.
    Czy poczucie obowiązku nie poprzestaje u mnie na pragnieniu: byle tylko nie zgrzeszyć? Czy ideał doskonałości, jaki sobie zakreślam, nie ogranicza się do unikania niedoskonałości, co jest bardzo nie jasne?
    Ależ źródłem wszelkich niedoskonałości jest szukanie siebie: a przecież, niestety, całe moje życie jest wypełnione szukaniem siebie!
    Ukrywa się ono pod pięknymi słówkami: „Boże mój! Do Ciebie należę całkowicie! Pragnę żyć tylko dla Twojej chwały!” Mówię to z całą szczerością, ale czy także usposobienie wewnętrzne jest w zgodzie z tym, co mówią usta? Czy nie należę raczej do tego, czego pragnę, co mnie zajmuje, nad czym cierpię – czy nie należę w szczególności do tego, co kocham?
    Czy mogą sobie przyznać, że cierpię dla Boga, że raduję się chwałą, jaką On odbiera z każdej rzeczy? Czy ma przekonanie, że wszystkie rzeczy na tym świecie są dla mnie szczeblami, po których mam się ku Niemu wznosić? Że stanowią one drobne cząsteczki dobra, rozproszone i niewyraźne, które mam do Niego doprowadzić, na wzór liści, które ku pożytkowi drzewa zatrzymują na sobie odrobiny węgla przynoszone im przez wiatr?
    Wobec choroby, nędzy, niesprawiedliwości, opuszczenia doświadczam wstrętu – jest to wrażenie czysto naturalne, które samo przez się nie odwraca mnie od Boga. Ale dać się temu wrażeniu opanować i powodować – to już stanowi naruszenie porządku, a czy ja nie robię tego codziennie? Czy nie pragnę zbyt żywo szacunku, miłości, zdrowia, tysiącznych rzeczy, których całą wartość stanowi ta cząstka chwały, jaką Bóg może z nich mieć przez mnie?
    Niektóre osoby, te zwłaszcza, które pędzą życie samotnie, troszczą się nadmiernie o swoje zdrowie. Nie mając żadnych obowiązków, ani głębokich przywiązań, które by je odrywały od tej troski, badają ciągle siebie, wszystkiego się boją, najdrobniejsze wrażenia biorą za groźne objawy i ostatecznie nie są dla nikogo pożyteczne. I w takiej sytuacji mieć polot ducha!
    Inne znowu są wrażliwe na cierpienia moralne: nikt nie cierpi tyle, co one, nikt nie umie ich zrozumieć! Ten bardzo często zdarzający się rodzaj samolubstwa ma to do siebie, że osoby nim dotknięte wcale go w sobie nie widzą.
    Niepokoje sumienia często pochodzą z samolubstwa i jeszcze bardziej to samolubstwo potęgują. Nabrawszy zwyczaju badania swoich usposobień i wrażeń osoby te nieustannie zatopione są w sobie; ich pobożność jest oschła, zawikłana, prawie zawsze znudzona i niezdolna do polotu.
    Lubią się żalić i wzbudzać politowanie innych, nużą uszy przyjaznych sobie osób.
    Duszom tym zagraża jeszcze inne niebezpieczeństwo. Niby to szukając powetowania, gotowe są z łatwością pozwalać sobie na niebezpieczne przyjemności. Gorliwość nie daje się pogodzić z tego rodzaju usposobieniem. Jaki sposobem te biedne dusze mogą robić postępy, skoro postępować znaczy iść do Boga, a one idą tylko same do siebie.
    Wniosek: Dopóki wzgląd na Boga nie wejdzie mi w zwyczaj, dopóki nie zacznę kierować wszystkimi moimi krokami, dopóty nie przestanę być istotą nieświadomą swoje drogi, igraszką sprzecznych prądów. Będę jak kółko w maszynie, które nie jest na swoim miejscu, w wskutek tego źle działa i wprowadza wokół siebie zamęt.
    Boże mój, daj mi poznać niskość moich zbyt samolubnych pobudek, potrzebę uszlachetnienia ich przez wzgląd na Twoją chwałę we wszystkim!… To prawdziwy przewrót, jaki mam zaprowadzić w moich pojęciach – drogowskazem i treścią mojego życia moralnego mam uczynić pierwiastek nadprzyrodzony.

 

Wg „Spowiedź Przygotowanie do Sakramentu Pokuty”, Warszawa 2005

Przez Belzebuba wyrzuca czarty

Niektórzy jednak z nich rzekli: Mocą Belzebuba, księcia czartowskiego, wypędza szatanów… Ale on, znając ich myśli rzekł do nich: Każde królestwo, szarpane w sobie niezgodą, pustoszeje, a dom na dom się zwali. (Łuk. 11, 15-17).

  1. I oni także byli ludźmi, którzy sądzili, że pragną tego co dobre, z przecież tak krzywo myśleli o Panu. Oto na jakie zaćmienie i spaczenie narażone jest podmiotowa pojmowanie rzeczy. Może ono być całkowicie przesiąknięte pierwiastkami uczuciowymi i dlatego wszystko rozumieć opacznie, nawet Chrystusa. O takich mówi Pan: „Plemię jaszczurcze, pełni jesteście jadu, który wyrzucacie z siebie słowem i czynem. Jesteście jak te zwierciadła wklęsłe, wszystko się w waszym umyśle wykrzywia”. – Bo też do poznania prawdy potrzeba duszy oczyszczonej, kornej, uporządkowanej, podniosłej. Upodobanie i nieupodobanie, niechęć i sympatia silnie na sąd wpływają. Potrzeba badać gruntownie i wyzwalać swój umysł, by osiągnąć cnotę. Tu szerokie pole do pracy.
  2. Ale jeśli palcem bożym czarty wypędzam, zaiste przyszło już do was królestwo boże. O posłannictwie Jezusa wątpić niepodobna. Jego wpływ czyni każdego lepszym i szlachetniejszym i wszystkich zbliża do Boga. To jest właśnie palec boże, ujawniający się w jego dziele. Gdyby był zły, byłoby się to raz po raz okazało. Sam powiada trafnie przy innej sposobności: „Dobry człowiek z dobrego skarbca wydobywa rzeczy dobre, a człowiek zły ze złego skarbca złe rzeczy wydaje”. „Dobry skarbiec” – to zapas dobra, nagromadzonego w duszy. Ja w ulu miód się zbiera z mnóstwa kwiatów, jak w zbiornikach wód górskich mieszczą się kryształowe głębię, tak „dobry skarbiec” powinien się gromadzić w naszych duszach. A nie jest to nic innego, jeno dobra wola, czyli wola odpowiadająca celowi, położeniu i zadaniu. „Zły skarbiec” – to usposobienie ducha zaćmione, zatrute, wypaczone. Smutny to skarbiec, zaiste! Jak wzniosłe wobec tego ono słowo, które zapowiada pokój na ziemi ludziom dobrej woli.
  3. Ale powiadam wam: z każdego słowa próżnego, jakie wymówią ludzie, zdadzą rachunek w dzień sądu (Mat 12,36). We wszystkim należy postępować według prawideł moralnych. Każde słowo, każdy dowcip, dobry humor, konwersacja, gawęda, wszystko powinno być odbiciem pięknej, dobrej duszy. Mowa lekkomyślna, krytykująca, uszczypliwa, nieszanująca, zmrażająca, podobna do słoty jesiennej, która tworzy jedynie błoto i zgniliznę. Zwłaszcza obmową będę się brzydził, wiedząc, że będę musiał z niej zdać rachunek w dzień sądu. Będę się także brzydził owemi niedokładnymi, niesumiennymi sposobami wyrażania się, które osobę drugich stawiają w fałszywym świetle, powiększając lub umniejszając prawdę. Będę się brzydził w konwersacji tym cieniowanie, które jak strzały godzą w bliźniego, ową paplaniną, która obrabia tylko błędy i słabostki drugich i nieświadomie podnieca w nas złośliwość i samolubstwo. Świadomie dobrotliwa i „wykwintna” dusza unika tego wszystkiego, czuwa nad sobą, pobudza się do życzliwości dla drugich, tak przestaje i rozmawia z bliźnim, by w niczym nie przypominać much targowych, os lub żuków.

 

 

Rozmyślania o Ewangelji; ks bp dr. Ottokar Prohaszka; Wydawnictwo Księży Jezuitów, Kraków 1931

Natura i łaska

 

  1. Przemyśl dobrze działanie natury i łaski, bo są one całkiem odmienne i ukryte, trudno je rozpoznać nawet człowiekowi żyjącemu życiem duchowym, obdarzonemu światłem wewnętrznym. Bo wszyscy w jakiś sposób dążą do dobra i zawsze jest coś dobrego w ich słowach lub czynach, toteż łatwo się dać uwieść pozorom.
    Natura jest podstępna, potrafi przyciągać, usidlać i omamiać, a zawsze ma za cel siebie, łaska zaś jest prosta, omija zło pod każdą postacią, nie stosuje żadnych sztuczek i działa wyłącznie dla Boga, bo Jego ma na celu.
  2. Naturze obca jest myśl o śmierci, nie chce być ujarzmiona i tłumiona, nie chce nikomu podlegać ani sama poddawać się komuś, łaska zaś usilnie dąży do śmierci swojego ja, buntuje się przeciwko popędom, chce być podległa, pragnie być pokonana, nie pożąda własnej wolności.
    Lubi trwać w posłuszeństwie, nie pragnie nad nikim panować, ale zawsze chce żyć, trwać i pozostawać pod władzą Boga i gotowa jest poddać się pokornie każdemu dla Boga.
    Natura pracuje dla własnej korzyści i do tego zmierza, aby od drugiego coś skorzystać, łaska zaś szuka nie tego, co dla człowieka wygodne i pożyteczne, ale co potrzebne wszystkim. Natura chętnie przyjmuje oznaki czci i szacunku, łaska zaś odnosi wiernie cześć i chwałę wyłącznie dla Boga.
  3. Natura lęka się pogardy i wstydu, łaska zaś cieszy się, że może cierpieć obelgi dla imienia Jezusa. Natura lubi odpoczynek i spokój fizyczny, laska zaś rwie się do trudu.
    Natura poszukuje rzeczy ciekawych i pięknych, odpycha od siebie szpetne i pospolite, łaska zaś kocha to, co proste i pokorne, nie brzydzi się brzydotą, nie waha się odziać w znoszone łachmany.
    Natura ogląda się na to, co doczesne, cieszy się z zysku, smuci po stracie, złości ją byle krzywdzące słówko, łaska spogląda ku temu, co wieczne, nie przywiązuje się do tego, co przemija, nie zważa na żadną utratę, nie gniewa się z powodu ostrych słóa., bo skarb swój i radość złożyła w niebie, gdzie nic nie ginie.
  4. Natura jest chciwa, chętniej bierze, niż daje, lubi mieć i posiadać, łaska jest otwarta i ogarniająca, unika posiadania, zadowala się małym uważa, że większym szczęściem jest dawać niż otrzymywać.
    Natura lgnie do innych istot, do własnego ciała, do rozrywek i rozmów, łaska ciąży ku Bogu i ku dobru, odrzuca to, co stworzone, odwraca się od światowości, gardzi pragnieniami ciała, nie lubi się uzewnętrzniać, wstydzi się być na pokaz.
    Natura chętnie zatrzymuje sobie jakąś pociechę, w której znajduje swoje zadowolenie, ale łaska tylko od Boga pragnie pociechy i zadowolić ją może ponad wszystko, co widzialne, tylko najwyższe dobro.
  5. Natura robi wszystko dla zysku i własnego dobra, nie umie nic zrobić bezinteresownie, ale zawsze oczekuje za dobro równej mu w cenie albo wyższej jeszcze zapłaty, albo chociaż czci i zaszczytu, zawsze więc starannie wyważa swoje gesty i dary.
    Łaska zaś nie żąda niczego doczesnego, nie czeka nagrody, bo pragnie jako nagrody samego Boga, a z konieczności rzeczy doczesnych wybiera tylko te, które mogą służyć osiągnięciu rzeczy wiecznych.
  6. Natura cieszy się z mnóstwa przyjaciół i bliskich, chlubi się szlachectwem i urodzeniem, uśmiecha się do możnych, zaleca do majętnych, przyklaskuje sobie podobnym, łaska zaś kocha nawet nieprzyjaciół, nie chwali się tłumem przyjaciół nie ceni sobie miejsca społecznego ani urodzenia, chyba że jest z nim związana większa cnota.
    Sprzyja raczej ubogim niż bogatym, współczuje więcej niewinnym niż możnym, raduje się z uczciwym, a nie z przeniewiercą, zachęca dobrych, by o lepsze łaski szli w zawody i upodabniali się w cnotach do Syna Bożego. Natura uskarża się na najmniejszy trud i niedostatek, łaska spokojnie znosi ubóstwo
  7. Natura wszystko do siebie ściąga, o siebie walczy, o swoje się dopomina, łaska wszystko sprowadza do Boga, od którego pochodzi każde istnienie, sobie nie przypisuje nic dobrego i nic zuchwale dla siebie nie żąda, nie upiera się przy swoim i nie wynosi swojego zdania ponad cudze, ale w każdej myśli i w każdym rozumowaniu podporządkowuje się wiecznej mądrości i Bożej ocenie.
    Natura chce wiedzieć to, co niewiadome, i słyszeć ciągle nowości, chce się ujawniać na zewnątrz i doświadczać wszystkiego przez zmysły, pragnie uznania i takiego działania, z którego mogłaby czerpać podziw i sławę, łaska nie dba o nowiny, nie wychwytuje ciekawostek. Wszystko to pochodzi z grzechu pierworodnego, bo nie ma na ziemi nic nowego i nic trwałego.
    Uczy się więc powściągać zmysły, unikać próżnego zadowolenia i ostentacji, pokornie ukrywać się z tym, co godne pochwały i podziwu, a w każdej rzeczy i w każdej dziedzinie wiedzy szukać owocu pożytecznego, czci i chwały Bożej. Nie chce, aby mówiono o niej i o jej sprawach, ale pragnie, aby w darach jej błogosławiono Boga, który wszystko daje z nadmiaru miłości.
  8. To jest łaska, światło nadprzyrodzone, szczególny dar Boży, znamię wybranych i obietnica zbawienia. Ona to unosi człowieka ponad ziemię ku umiłowaniu nieba i z człowieka cielesnego czyni duchowego.
    Im bardziej więc człowiek przezwycięża i opanowuje naturę, tym więcej łaski spływa na niego i tak przez codzienne ponawiane obcowanie z Bogiem człowiek wewnętrzny urabia się na obraz Boga.

 

O naśladowani Chrystusa; Tomasz a Kempis – Cz. III; rozdział LIV

 

 

 

Herbert o powrocie

Pan Cogito – – powrót

1
Pan Cogito
postanowił wrócić
na kamienne łono
ojczyzny

decyzja jest dramatyczna
pożałuje jej gorzko

nie może jednak dłużej
znieść zwrotów
kolokwialnych
–          comment allez-vous
–          wie geht’s
–          how are you

pytania z pozoru proste
wymagają zawiłej odpowiedzi

Pan Cogito zrywa
Bandaże życzliwej obojętności

przestał wierzyć w postęp
obchodzi go własna rana

wystawy obfitości
napawają go znudzeniem

przywiązał się tylko
do kolumny doryckiej
kościoła San Clemente
portretu pewnej damy
książki której nie zdążył przeczytać
i paru innych drobiazgów

a zatem wraca

widzi już
granicę
zaorane pole
mordercze wieże strzelnicze
gęste zarośla drutu

bezszelestne
drzwi pancerne
zamykają się wolno za nim

i już
jest
sam
w skarbcu
wszystkich nieszczęść

2
więc po co wraca
pytają przyjaciele
z lepszego świata

mógłby tutaj pozostać
jakoś się urządzić

ranę powierzyć
chemicznym wywabiaczom
zostawić w poczekalni
wielkich portów lotniczych

więc po co wraca

–          do wody dzieciństwa
–          do splątanych korzeni
–          do uścisku pamięci
–          do ręki twarzy
spalonych na rusztach czasu

pytania z pozoru proste
wymagają zawiłej odpowiedzi

może Pan Cogito wraca
żeby dać odpowiedź

na podszepty strachu
na szczęście niemożliwe
na uderzenie znienacka
na podstępne pytania

 

Zbigniew Herbert ze zbioru – Raport z oblężonego miasta i inne wiersze; 1983 rok.

Utwór Herberta ma ponad 35 lat, a mimo to jest nadal aktualny.

Indywidualizm

W miejsce uniwersalizmu, gdzie dostateczne jest miejsce dla każdej indywidualności, rewolucja, znosząc Boży porządek, postawiła zasadę indywidualizmu. Stąd ta nowożytnego społeczeństwa, socjalizmu zwłaszcza, przesada w troszczeniu się o klasy najniższe i kładzenie ciężarów prawie że niemożliwych na klasy posiadające; stąd rozpętanie indywidualności aż do anarchii, w czym zanika cześć i uszanowanie dla wszelkiej powagi; stąd rozprężenie moralne, wskutek którego porządek społeczny musi być utrzymany przez policję i groźby armat, dlatego, że braknie więzi wewnętrznej.

W takim zrównaniu została zatracona wzajemna cześć jednych ludzi do drugich, ponieważ godność ludzka została zapoznana.

Jak więc jest w państwie, nie lepiej jest w rodzinie, bo i tu władza nie jest we czci, i słabym jest rząd. Odkąd w kobiecie rozbudzono pragnienie, aby się stała we wszystkim równą mężczyźnie, z pominięciem prawa harmonii, zasadniczych różnic w stosunkach społecznych, już ona jako żona nie uznaje władzy męża, już jest uważana jako czcza forma; mąż także abdykuje ze swojego prawa do rządu jako głowa rodziny, w moralnej swej niemocy pozwala żonie nad sobą brać górę, i tak wywraca się porządek w rodzinie. Zatem idzie, że dzieci także nienauczne czci dla rodziców, nic ich sobie nie ważą, tak samo swych nauczycieli; niewdrożone do posłuszeństwa, rządzą się samowolą, a niewyćwiczone w karności, nie umiejąc znosić najmniejszej przykrości ani przeciwności zwalczać, za lada co odbierają sobie życie, którego nie nauczono ich cenić, i stąd smutne zjawisko tak częstych samobójstw u dzieci. To samo trzeba powiedzieć o sługach względem swego państwa. Pracodawcy nie wzbudzając już w nich należnego szacunku i nie umiejąc ich do siebie przywiązać, muszą znosić sługi, z których nie mogą być zadowolonymi, i także sługi, skutkiem duch czasu, często objawiają pretensje wygórowane. Tak to społeczne życie wszędzie zakwaszone, bo zatrute, jest nieznośnym i nieszczęśliwym, i społeczeństwu dzisiejszemu zagraża ruina. Źródło tego wszystkiego złego leży więc w zasadzie indywidualizmu, w braku harmonii między zasadą indywidualizmu a zasadą uspołecznienia, gdy zgoła ludzie zatracili zmysł Boskiej i moralnej harmonii.

 

Ks. Jan Adamski; Pokora podstawą życia chrześcijańskiego; Wyd. św. bp J.S.Pelczara Rzeszów 2017

 

Pałac pokryty korą

Moja Wola dawniej Kuźnica Sośniewska to niewielka osada położona wśród lasów w powiecie Ostrów Wielkopolski nad rzeką Młyńska Woda. Warto zjechać z głównej drogi i zagłębić się w las aby zobaczyć pośród pomnikowych dębów okazały pałac pokryty korą dębu korkowego, podobnie obłożoną korą wędzarnię i budynek mieszkalny oficyny. Podobno w Europie są tylko dwa takie obiekty.

 

Drewniany pałac myśliwski na wysokiej kamiennej podmurówce został zaprojektowany i wybudowany w latach 1854-55 przez polskiego inżyniera Karłowskiego dla księcia brunszwicko-oleśnickiego Wilhelma von Braunschweig-Öls.

Zapraszamy do galerii.

Ślepa uliczka pacyfizmu

Bojowaniem jest żywot człowieka na ziemi  (Hi 7, 1)

Pacyfizm, jak podaje Wikipedia jest to dążenie do pokoju, potępienie wojny oraz przygotowań do wojny. Zwolennicy pacyfizmu postulują ustanowienie trwałego pokoju między narodami oraz rozwiązywania wszelkich konfliktów między państwami i narodami bez użycia sił zbrojnych.

Czy to nie jest szczytna idea, która da ludziom szczęście, radość i będzie dla nich wstępem do nieba? Piękna to idea. Patrząc na nią z punktu widzenia nauczania Kościoła Katolickiego, nie jest ona wystarczająca i tak wspaniała. Wystarczy przypomnieć sobie słowa Jezusa: Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz (Mt 10, 34). Natomiast jest jeszcze jedno z błogosławieństw na górze: Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem będą nazwani synami Bożymi (Mt 5, 9). Aby wyjaśnić tę trudność posłużymy się jeszcze jednym cytatem: Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam; nie tak, jak daje świat, ja wam daję (J 14, 27).

Pokój Chrystusowy, będący owocem przyjęcia nauczania Jezusa, jest tym pokojem, który prowadzi nas do zbawienia. Nie jest to „pokój ziemski” który płynie z chęci życia w spokoju, chęci szczęścia doczesnego, zadowolenia z posiadania, gdyż jest to kolejna utopia obiecująca szczęście na ziemi. Tylko pokój duszy, który daje wiara i życie zgodne z przykazaniami zaspokoją pragnienia szczęścia człowieka.

Bóg stworzył aniołów, z których część poszła za Lucyferem głoszącym Non serviam (Nie będę służył). To było przyczyną wojny między aniołami, wojny w sferze duchowej, wojny, która trwa cały czas. To, że zbuntowane anioły zostały strącone w otchłanie piekielne nie spowodowało, że wojna zastała zakończona. Trwa ona cały czas. Dla nas ludzi, zanurzonych w czasie, okrzyk Lucyfera i bitwa aniołów jest zawsze teraz. Każdego dnia, o każdej porze swoimi wyborami opowiadamy się za jedną lub za drugą stroną tej wojny. W życiu duchowym nie ma pokoju – pokój możemy osiągnąć tylko w Bogu, tylko przez zbawienie duszy.

Kościół Katolicki rozróżniał wojnę sprawiedliwą od wojny niesprawiedliwej. Obrona Ojczyzny, rodziny, wiary była zawsze przez Kościół popierana i taka wojna była w nauczania św. Tomasza z Akwinu określana „wojną sprawiedliwą”.

W dniu dzisiejszym, mordowanie chrześcijan jest wystarczającym argumentem do prowadzenia wojny z państwami gdzie to zjawisko występuje. Jednocześnie nie zwalnia to z obowiązku modlitwy za prześladowanych i męczonych chrześcijan.

Papież Pius XII w orędziu na Boże Narodzenie 1949 roku przestrzegał: „Postawa tych, którzy odrzucają wojnę z powodu jej okrucieństw, a nie ze względu na jej niesprawiedliwość, toruje drogę do zwycięstwa agresorom”. Tu można również przypomnieć przemówienie ministra Józefa Becka z 1939 roku i stwierdzenie, że nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę.

Pacyfizm stawia pod znakiem zapytania dużą grupę świętych Kościoła Katolickiego. Wielu z nich było żołnierzami, walczyli na wojnach, co nie przeszkodziło by ogłosić ich świętymi czyli uznanymi za zbawionych. Wśród świętych żołnierzy znajdujemy między innymi: Longina, Teodora, Sebastiana, bp Marcina, Jerzego, Floriana, Maurycego dowódcę Legii Tebańskiej ze swoimi żołnierzami. Kościół nie stawiał im zarzutu służenia w wojsku czy też brania udziału w wojnie. Jedynie napominał by nie grabili, nie znęcali się nad ludnością cywilną, by opiekowali się słabszymi.

Duchowość św. Ignacego Loyoli i założonego przez niego Towarzystwa Jezusowego oparta jest na walce. Przygotowywani są wojownicy do walki po stronie aniołów zjednoczonych z Chrystusem. Dla nich nie ma pokoju z upadłymi aniołami, walczą ze swoimi słabościami, oraz o wyzwolenie dusz innych z więzienia nałogów, grzechów, uzależnień. To jezuici prowadzili Kościół do walki z kryzysem w czasach Reformacji.

Do zażegnania kryzysu w Kościele potrzebny jest wciąż duch walki. Walki ze swoimi słabościami, z nadużyciami, z zaniedbaniami oraz grzechami. Głoszenie orędzi pacyfizmu i ziemskiego pokoju utrudnia pokonanie zagrożeń i niebezpieczeństw dnia dzisiejszego.

Między Prawdą a fałszem nie ma pokoju – tu jest nieustanna walka. Jeśli nie ma walki, jest pokój to znaczy, że prawda przestała być sobą.

Dla nas, wiernych Kościoła Katolickiego, w modlitwach o pokój bardzo ważnym jest zdanie świętego Agatona: „kto modli się z heretykami, sam staje się heretykiem”.

Modlitwa o pokój nie może żądać ofiary z Prawdy, gdyż nie będzie to pokój prawdziwy a jedynie uspokajanie bieżących konfliktów, odkładanie rozwiązania ich na późniejszy czas. Widać to dobrze po modlitwach o pokój w Asyżu. Pomimo udziału w nich przedstawicieli wielu religii nie przełożyło się to na pokój w świecie. Chrześcijanie a zwłaszcza katolicy są w tej chwili najbardziej prześladowanymi ludźmi na świecie. Codziennie giną w męczarniach gdyż nie chcą porzucić Prawdy. Modlitwy o pokój, takie jak w Asyżu organizowane przez papieży, odbierane są przez inne wyznania jako oznaka słabości. Efektów tych modlitw, między narodami, państwami oraz wyznawcami różnych religii w ogóle nie widać.

 

PIERWOTNIE TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W czerwcu 2017 ROKU.

Muzyka łagodzi obyczaje?

Wolfgang Amadeusz Mozart, 1756 – 1791

Pewien nastolatek nazwiskiem David Merrell, pod koniec XX wieku, postanowił sprawdzić w jaki sposób muzyka wpływa na zachowanie ssaków. W tym celu przeprowadził doświadczenie na tradycyjnych myszach. 72 myszy jednakowe co do wagi i wieku podzielił na trzy grupy. Zanim dokonał podziału na grupy myszy zostały wpuszczone do labiryntu. Potrzebowały średnio 10 minut na jego przebycie.

Przez kolejne trzy tygodnie, co drugi dzień były pojedynczo wpuszczane do tego samego labiryntu. Pierwsza z grup słuchała przez 10 godzin dziennie muzyki Mozarta, druga grupa słuchała muzyki heavy metalowej grupy „Anthrax”, trzecia grupa, kontrolna, natomiast przebywała w ciszy.

Po trzech tygodniach grupa kontrolna zredukowała czas przebycia labiryntu do 5 minut, grupa poddana słuchaniu klasycznej muzyki Mozarta pokonywała labirynt w 1,5 minuty. Myszy słuchające muzyki heavy metalowej potrzebowały średnio 30 minut na pokonanie znanego już labiryntu. Widać było, że są ogłupiałe i nawet nie potrafią znaleźć wyjścia kierując się zapachem poprzedniczek. Doświadczenie zakończyło się niepowodzeniem gdyż myszy z grupy słuchającej ciężkiego rocka pozagryzały się nawzajem.

To doświadczenie pokazuje, że powiedzenie o łagodzeniu obyczajów przez muzykę należy uściślić: „Muzyka klasyczna łagodzi obyczaje” oraz może wpływać pobudzająco lub hamująco na rozwój intelektu.

Odpust cząstkowy

„Uczczenie Przenajświętszego Sakramentu

Piękny jest ten pobożny zwyczaj odkrywania głowy, żegnania się i nawet przyklękania, przechodząc koło kościoła, w którym znajduje się Przenajświętszy Sakrament, bo znamionuje żywą wiarę, wolną od względów ludzkich; wielu też składa zarazem w sercu akt adoracji Boskiemu Gościowi naszych tabernakulów. Dla podniesienia zasługi tego zwyczaju, Ojciec Święty [św. Pius X] udzielił świeżo 300 dni odpustu, z możnością ofiarowania ich za dusze w czyśćcowe, każdej osobie, która przeżegna się lub odkryję głowę, przechodząc koło kościoła, gdzie przebywa Bóg utajony w Najświętszej Eucharystii”.

Informacja ta opublikowana została w miesięczniku religijno-społecznym „Rodzina Seraficka” nr 2, który ukazał się z datą 1 lutego 1911 r. w Warszawie.

Czym jest odpust a zwłaszcza odpust cząstkowy lub zupełny? Każdy grzech jest obrazą Boga, jest przekroczeniem Jego praw, jest nadużyciem wobec Jego Miłości, odwraca nas od Stwórcy i Dawcy życia. W sakramencie pokuty Boże Miłosierdzie przebacza nam wyznane grzechy, odpustza które szczerze żałujemy. Dzięki temu możemy osiągnąć wieczne zbawienie. Przebaczenie win nie uwalnia od kar doczesnych za skutki naszych grzechów oraz ich przyczyny. Aby to naprawić potrzebna jest pokuta. Brak pokuty za popełnione grzechy zatrzymuje nas po śmierci w czyśćcu.

Zgodnie z nauczaniem Kościoła odpust może być zupełny – czyli uwolnieni zostajemy w całości od wszystkich zaciągniętych do danej chwili, kar doczesnych. Do czasów Soboru Watykańskiego II odpust cząstkowy wyrażany był w dniach lub latach. Aktualnie nie stosuje się takiej miary (a szkoda bo to pokazuje, które praktyki są bardziej wskazane i przynoszą większe owoce).

odpust02

Odpust zupełny pod zwykłymi warunkami „dnia każdego, w całym roku od Piusa VII, papieża wiecznie nadany roku 1817” za nawiedzenie sanktuarium w Miedniewicach

Odpustów (cząstkowych jak również zupełnych) nie można ofiarować za innych żywych. Natomiast mogą być ofiarowane za dusze przebywające w czyśćcu. Kościół katolicki bardzo zachęca do ofiarowania odpustów za zmarłych. W ciągu jednego dnia można uzyskać tylko jeden odpust zupełny za to cząstkowych odpustów można uzyskać wiele razy. Odpust cząstkowy może w pewnych określonych sytuacjach być odpustem zupełnym. Adoracja Najświętszego Sakramentu obdarzona jest odpustem częściowym. Jeśli np. adoracja trwa co najmniej przez pół godziny oraz przystąpimy do sakramentu spowiedzi, przyjmiemy Komunię św. i odmówimy modlitwę w intencjach papieża obdarzona jest odpustem zupełnym. Pobożne wysłuchanie kazania lub homilii obdarzone jest odpustem częściowym, natomiast wysłuchanie kilku nauk w czasie misji parafialnych i udział w uroczystym ich zakończeniu (po odbyciu spowiedzi, przyjęciu Komunii św. i modlitwie w intencjach papieża) dają możliwość uzyskania odpustu zupełnego. Spowiedź sakramentalna, Komunia św. oraz modlitwa w intencjach Ojca świętego są warunkami koniecznymi do uzyskania odpustu zupełnego.

Jest wiele modlitw oraz praktyk, z którymi związany jest odpust cząstkowy. Jak widzimy samo oddanie czci przechodząc koło kościoła jest zauważane i można uzyskać odpust cząstkowy. W jaki jeszcze sposób możemy uzyskać odpust:

  • Odmówienie aktów cnót teologalnych i żalu za grzechy – odpust cząstkowy.
  • Odmówienie przed zebraniami modlitwy: Stajemy wobec Ciebie, Panie – odpust cząstkowy.
  • Odmówienie modlitwy: Do Ciebie, Święty Józefie – odpust cząstkowy.
  • Odmówienie modlitwy: Dzięki Ci składamy, Wszechmogący Boże, za wszystkie dobrodziejstwa Twoje. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen. – odpust cząstkowy.
  • Odmówienie modlitwy: Aniele Boży – odpust cząstkowy.
  • Odmówienie modlitwy Anioł Pański, w okresie wielkanocnym Królowo nieba – odpust cząstkowy.
  • Odmówienie hymnu Duszo Chrystusowa – odpust cząstkowy.
  • Nawiedzenie cmentarza w dniach 1-8 listopada i modlitwa za zmarłych – odpust zupełny; w pozostałe dni roku – odpust cząstkowy
  • Odmówienie modlitwy: Wieczny odpoczynek – odpust cząstkowy.
  • Odmówienie psalmu 129: „Z głębokości…” – odpust cząstkowy.
  • Odmówienie jednej z litanii: do Najświętszego Imienia Jezus, do Najświętszego Serca Pana Jezusa, do Najdroższej Krwi Chrystusa Pana, Loretańskiej do Najświętszej Maryi Panny, do św. Józefa, do Wszystkich Świętych – odpust cząstkowy.
  • Odmówienie kantyku: „Magnificat” – odpust cząstkowy.
  • Odmawianie Małych oficjów: O męce Pańskiej, o Najświętszym Sercu Pana Jezusa, o Matce Bożej, o Niepokalanym Poczęciu(Godzinki), o św. Józefie – odpust cząstkowy.

W Polsce za pobożne odmówienie Koronki do Miłosierdzia Bożego możemy uzyskać odpust zupełny pod zwykłymi warunkami (spowiedź, Komunia, modlitwa w intencjach Ojca św.) oraz uczestnictwo w nabożeństwie Gorzkich Żalów jeden raz w okresie Wielkiego Postu w dowolnym kościele.

Odpusty są to nieocenione dary Bożego Miłosierdzia dla nas grzeszników. Są one łaską Boga dla zagubionych, którzy poszukują swojego zbawienia. Korzystajmy z tych darów w jak największym stopniu, by po śmierci czyściec był nam lekki i krótki.

 

 

 

PIERWOTNIE TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM We wrześniu 2016 ROKU.