Nasze cmentarze

Zamość -  cmentarz katedralnyW tym roku zapraszam na krótki spacer po cmentarzu parafii katedralnej Zmartwychwstania Pańskiego i św. Tomasza Apostoła w Zamościu.

Ma on już ponad dwustuletnią historię. Powstał w latach 1810-1812 na ponad hektarowej działce tuż za murami twierdzy zamojskiej. W roku 1984 został wpisany do Rejestru Zabytków.

Możecie przeczytać interesującą inskrypcję na jednym z nagrobków.

Zapraszam też do kwesty, która będzie prowadzona w Dniu Wszystkich Świętych na cmentarzu. Po raz 8 będą zbierane środki na odnawianie zabytkowych a nie mających opiekunów nagrobków.

http://roztocze.net/kwesta-2014/

 

Dusza oziębła

Dusza oziębła nie stara się być doskonała, bo to wymaga zaparcia się, walki i wytrwałej pracy, ale też nie chciałaby być zła. Unika ona wprawdzie grzechów ciężkich, ale lekceważy małe upadki, nie rzuca np. potwarzy, ale za to lubi obmawiać, nie żywi w sercu śmiertelnej nienawiści, ale za to czuje ku tym i owym wstręt lub antypatię, nie zabiera cudzego mienia, ale za to niewłaściwie lgnie do swojego, a gdy jest w zakonie nie kocha się w ubóstwie. Brzydzi się ciężkimi wykroczeniami przeciw czystości, ale utrzymuje nieraz niebezpieczną przyjaźń, chętnie czyta romanse i bywa na takich przedstawieniach w teatrze lub kinie, prowadzi zbyt poufałe rozmowy lub folguje uczuciom, myślom i marzeniom, które tylko jeden włos dzieli od grzechu śmiertelnego. Z drugiej strony czyni nieraz dużo dobrego, ale bez czystej pobudki, chce niby kochać Pana Boga, ale nie z całego serca, chce mu służyć, byle bez wielkiej pracy, modli się, ale bez skupienia i nabożeństwa. Dusza oziębła bada sumienie, ale powierzchownie, spowiada się, ale bez głębszego żalu i bez poprawy, przyjmuje Komunię świętą, ale bez pragnienia i pożytku. Spełnia swe obowiązki, ale zimno i nieraz niedbale, a jeżeli żyje w zakonie, lekceważy sobie drobne przepisy ustaw. Oprócz tego jest rozproszona, zmienna, gadatliwa i chciwa rozrywek lub wrażeń, przywiązana do rzeczy błahych, nieusposobiona do rzeczy poważnej, do posłuszeństwa i pokuty nieskora, łatwo folgująca próżności i miłości własnej. Dusza oziębła jest małoduszna w przykrościach, chwiejna w walce, często ponura i smutna albo przeciwnie, nieumiarkowanie wesoła. Wreszcie, jest zaślepiona co do swego stanu, tak że nic w nim złego nie widzi, a jeżeli czasem coś spostrzeże, nic sobie z tego nie robi. Stąd nie lubi czytać książek ascetycznych i słuchać nauk duchowych, aby nie tracić fałszywego spokoju. Słusznie przyrównano taką duszę do cierpiących na białaczkę, którzy niby nie słabi, wszystko słabo czynią, jedzą niechętnie, śpią niespokojnie i wloką się raczej, niż idą; tak i te blade dusze wszystko blado czynią, a mimo to uważają siebie za zdrowe.

Św. Józef Pelczar biskup

Początek tej niebezpiecznej choroby jest czasem bardzo nieznaczny. Jakie są jej przyczyny? Oto nieposłuszeństwo względem natchnień Bożych, małe ale częste i dobrowolne upadki, brak czuwania umartwiania zmysłów i namiętności, szukanie przyjemności ziemskich, zaniedbywanie modlitwy, rozproszenie ducha i pośpiech w działaniu, nadmiar zajęć zewnętrznych, nadmierne oddawanie się naukom świeckim albo polityce, gospodarstwu, pracy społecznej, zmiana stanu lub przewodnika, wreszcie lekceważenie rzeczy małych.
(…)
Oziębłość jest obrzydliwa dla Boga, bo mówi sam Bóg do duszy leniwego: Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust (Ap 3, 15-16).
(…)
Oziębłość sama przez się rodzi wiele grzechów powszednich, a kto je popełnia z przywiązaniem i bez wyrzutów sumienia, ten osłabia w sobie bojaźń Bożą i łatwo wpada w grzech ciężki, stąd słusznie oziębłość nazwano pobudką diabelską.
(…)
Straszny jest stan oziębłości, gorszy nawet – jak mówią święci – od stanu grzechu i trudny do wyleczenia, bo dusza oziębła nie widzi swojej choroby, a stąd nie chce używać lekarstwa.

 

Józef Sebastian Pelczar; Życie Duchowe; t1, Wyd. Św. Stanisława BM; Kraków 2012

Imperatyw młodości

Jakie są cechy młodości?
Młodość charakteryzuje się radością oraz zaufaniem. Jest postrzegana jako okres zdobywania wiedzy jak i doświadczenia. Młodości wybacza się błędy, gdyż zdobywanie wiedzy wiąże się z poszukiwaniem i błądzeniem. Z młodością związana jest również zabawa. Wiele osób postrzega młodość jako czas „wyszumienia się”, okres beztroski.

Cechy istotne młodości to poczucie potencjalnych możliwości.
Antropologicznie zorientowani historycy (np. Philippe Ariès) przekonują, że wiek młodzieńczy wyodrębnił się na początku XIX stulecia w związku z powoływaniem poborowych do służby wojskowej. To wyraźny kontrast do kultury średniowiecza, w której wczesne wchodzenie w świat dorosłych było czymś naturalnym. Ariès uważa, że zachodzi czasowa i przestrzenna zbieżność miedzy wyodrębnioną klasą wieku młodzieńczego i klasą społeczną. Jedna i druga powstała na przełomie XVIII i XIX wieku w środowisku mieszczańskim. Tym zagadnieniem pasjonuje się też Ludwik Stomma, który w wielu swoich tekstach podkreślał dziecięcy wiek królów, dowódców, małżonków. Społeczności europejskie, ogólnie rzecz biorąc, bardzo długo nie znały młodości jako stanu i nie dopuszczały do jego samodzielnej kulturowej artykulacji. Zawsze podkreślało się kontekst, który deprecjonował młodość lub czynił ją niezauważalną.
Młodość w kulturze społecznej nowożytnej Europy pojawiła się dwukrotnie: na przełomie wspomnianych epok i w XIX wieku, jak pisał inny francuski historyk, Jean-Pierre Bois. W aspekcie politycznym to młodzież dokonywała przewrotów i rewolucji, zawsze zaangażowana, radykalna, gotowa do wojny w imię ideałów. W aspekcie ekspresji kulturowej, przede wszystkim w literaturze, romantyzm był ruchem młodych ceniących wolność i indywidualizm. Tenże autor, przypominając byronowską frazę młodość – „perłę czarowną” (my wskażmy mickiewiczowską Odę do młodości), wymienia w syntetycznym skrócie wypreparowane z twórczości romantyków cechy młodości: intensywne życie, miłość, twórczość, napięcie emocjonalne i szerokie możliwości realizowane czasem w gruźliczej gorączce (Shelley, Keats) lub pijaństwie (Burns). Towarzysząca tym młodym śmierć zastanawia autora, który wytłumaczenia szuka – podobnie jak Kołakowski – w swoistym syndromie zjawisk psychicznych: ucieczką przed niszczącym czasem, chorobami (gruźlica), miłością (samobójstwa), wojną czy gilotyną. Ułożona przez J.-P. Bois lista nazwisk poetów zbieżna jest z postaciami wymienianymi przez Leszka Kołakowskiego.

Maria Janion wielokrotnie przekonywała, że młodość w kulturze europejskiej przez romantycznych autorów narzuciła epoce styl obyczajowy, którego istotą była teatralizacja własnego życia. Ich pozy i maski tworzyły image jednostek nieprzeciętnych, buntowników, skłóconych z otoczeniem indywidualności. Autorka „Projektu krytyki fantazmatycznej” wyróżniła trzy główne postawy, jakie przyjmowali romantycy w życiu i twórczości.
Z amalgamatu romantycznego wyłoniła się pod koniec XIX wieku kultura popularna. Romantyzm ją współtworzył w tym sensie, że kultura popularna oswoiła wiele romantycznych fantazmatów, co doprowadziło do powstania jednego z koronnych gatunków kultury popularnej – melodramatu. A to w nim właśnie znajdziemy korespondujące z wyobrażeniami potocznymi figury myślenia o młodości, co nie zna goryczy życia, jest naiwnym szczęściem pierwszych uczuć albo czystej miłości, o młodości wolnej od szarzyzny codzienności, bo wszystko może.
We współczesnej potocznej świadomości figura młodości jest ponad miarę eksponowana – to kolejne przekształcenie postromantycznego wzorca. Kultura popularna jest całkowicie zwrócona ku młodości. Przez reklamę i sport rozpowszechnił się związany z młodością kult ciała, które musi być młode i idealne. Moda nastawiona na młodzież preferuje styl swobodny, podkreślający jej konstytutywne cechy. Propagowane postawy życiowe: zabawa, gra, sport, podróże – powinny przedłużać swoiście beztroską postawę młodości, nastawioną konsumpcyjnie i hedonistycznie.
Współczesna młodość trwa dłużej, ale jest też trudniejsza. Oferta kulturowa sposobów realizowania się w wielokulturowym, globalizującym się społeczeństwie jest bogata, a wartości – zrelatywizowane. Wyraźnie kiedyś określone role społeczne dorosłości są dzisiaj niejednoznaczne. Biologiczna dojrzałość wdziera się w świat młodości.
Stała się oto rzecz ciekawa: jeżeli to tylko możliwe, nie zamyka się rytualnie stanu młodości (niedorosłości), w podstawowych relacjach społecznych, unika się kategorycznych deklaracji. Tymczasowość, wolne związki partnerskie, rozwody, przemienność ról społecznych, dekontekstualizacja tradycji to zjawiska, w których chcą uczestniczyć i uczestniczą także dorośli. Eksperyment i teatralizacja życia, kiedyś przywilej romantycznej młodzieży, dzisiaj jest powszechnym sposobem uczestnictwa w kulturze. Młodość została więc dopuszczona do dyskursu publicznego, i w tym dyskursie autorytet dorosłych cofa się pod naporem wartości kodowanych w kategoriach młodości (wolność od struktur, szansa, sprawność, sport, seks i wiele innych). Przy tym, z drugiej strony, młodość broni swojej autonomii na wiele sposobów, odgradza się modą, językiem, muzyką, demonstracyjną „głupotą”, kultem siły, rodzajami gier społecznych, nieodpowiedzialnością. Jest to świat magicznie przyciągający tych, co są już poza nim. Próbują oni co prawda z pewnym opóźnieniem oswoić tamte skrypty i klisze, ale im bardziej to czynią, tym bardziej są w tych poczynaniach żałośni.
W tym zwrocie ku młodości przewija się też wyraźny motyw faustowski, widoczny nawet w kulturze popularnej: chęć panowania nad nieuchronnością przemijania czasu.

wybór z http://www.dekadaliteracka.pl/?id=4898

Do tych myśli warto dodać, że stan młodości jest dziś pożądany. Młodość jest przeciągana do granic absurdu (40-letni mężczyzna będący na utrzymaniu matki). Pozwala to zaoszczędzić wiele środków gdyż młodość charakteryzuje się również brakiem stabilizacji. Młodość to szkoła, studia, uczenie się i zdobywanie wiedzy. Młodość nie poszukuję stałego zajęcia, jak i stałe miejsce zamieszkania nie jest w jej priorytetach.

Jest to okres życia który najłatwiej podlega manipulacji. Młodość z jednej strony posiada wiedzę teoretyczną a brak jej doświadczenia. Kontestując doświadczenia rodziców łatwo wpada w pułapki manipulacji mediów.

Trzydziestolatkowie najpierw zatrzymali się w pół drogi między dzieciństwem a dorosłością. Teraz robią w tył zwrot. Wracają do mamy i taty – donosi „Newsweek”.
Tygodnik odnosi się do danych, z których wynika, że aż 34 proc. osób w wieku 26-30 lat prosi rodziców o wsparcie finansowe. „Wśród tych do 35. roku życia jest niewiele lepiej: rękę po pieniądze wyciąga co czwarty” – podaje tygodnik powołując się na dane najnowszego raportu przygotowanego przez instytut badawczy Millward Brown na zlecenie Krajowego Rejestru Długów.
(…)
Jak komentuje dr Marcin Sińczuch, socjolog młodzieży z UW, w dawnym, uporządkowanym świecie 30-latek uważany był za człowieka na progu wieku średniego, kogoś, kto ma już pracę, małżonka, potomstwo. – Dzisiaj takie osoby zatrzymały się w pół drogi między dzieciństwem a dorosłością – puentuje.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Wspolczesni-trzydziestolatkowie-wracaja-do-mamy-i-taty,wid,16459175,wiadomosc.html?ticaid=112579&_ticrsn=3

Wpadliśmy w pułapkę młodości.

Łyżka dziegciu, kropla trucizny

Jest rzeczą oczywistą, że dodanie jednego małego muchomora do garnka pełnego jedzenia powoduje, że jest to trujące danie. Efektem jest zatruta cała potrawa znajdująca się a tym garnku. Wiedząc o tym nie bawimy się w odzyskiwanie możliwych smaczniejszych kąsków. Nie usuwamy zatrutego grzyba aby resztę spożyć. Nie mamy tu żadnych wątpliwości, całość należy wyrzucić w takie miejsce aby osoby postronne nie miały nawet przypadkowego dostępu. Staramy się aby nie zaszkodzić tym jedzeniem innym, przypadkowym osobom.

Muchomor

Takie podejście do zatrutej strawy jest tak oczywiste, że może pojawić się pytanie dlaczego o tym pisać, dlaczego zajmować sobie tym czas. Podejście takie dotyczy nie tylko pokarmów materialnych, strawy fizycznej. Odnosi się to również do nauczania i strawy duchowej. Też wydawałoby się, że jest to oczywiste, ale tak nie jest. W tym drugim przypadku mamy całe spektrum podejść do zatrutego pokarmu. Są ziarna prawdy w całym bagnie twierdzeń (ateizm, protestantyzm) i to ma być podstawą do ich rozpatrywania. Mówiąc wprost: mamy cały garnek muchomorów i w nim wrzucone parę kęsów dobrego jedzenia. Dla wielu współczesnych osób jest to wystarczające aby taką strawą się pożywiać. Jakieś drobne dobra są wystarczające aby zaakceptować całą furę kłamstw i fałszerstw. Przecież wystarczy jeden muchomorek herezji aby całą doktrynę uczynić fałszywą i prowadzącą do śmierci duchowej i wiecznego potępienia. Jeden fałsz, zaprzeczenie jednemu tylko dogmatowi powoduje potępienie, wieczne cierpienia.
Chrystus jest Prawdą. Kościół został założony przez Chrystusa aby przekazywać Jego naukę. Kto odrzuca naukę Kościoła odrzuca Chrystusa. Nie może być prawdy w odrzucaniu Chrystusa czy też w nieznajomości Jego Objawienia.
Nawet zasady logiki pokazują, że wystarczy jeden błąd, jeden fałsz aby całe dowodzenie, całe zdanie było fałszywe. Nie ma znaczenia jak wspaniałe, prawdziwe, niezwykłe i piękne były pozostałe fakty, twierdzenia, dowodzenia – logika bez litości i konsekwentnie wykazuje że jest to fałsz, nieprawda.

List do pewnej zakonnicy

Wielebna i czcigodna Matko,

Nie mówi mi Matka niczego nowego, nie tylko Matkę niepokoją myśli! Nasz umysł jest niezwykle niestały, ale ponieważ to wola jest panią wszystkich naszych sił, przeto powinna go przywoływać i kierować ku Bogu jako ostatecznemu celowi.

Jeśli umysł, który nie był początkowo poddany dyscyplinie, nabył jakichś złych nawyków błąkania się i rozpraszania, stają się one trudne do przezwyciężenia i zazwyczaj pociągają nas wbrew nam samym ku sprawom ziemskim.

Myślę, że lekarstwem na to jest wyznanie naszych win i upokorzenie się przez Bogiem. Nie radzę Matce, aby dużo rozprawiała na modlitwie, ponieważ długie rozprawianie często jest okazją do roztargnienia. Proszę pozostawać przed Bogiem jak ubogi niemowa i jak paralityk u drzwi bogacza. Proszę starać się utrzymywać umysł w obecności Pana. Jeśli niekiedy się rozproszy i oddali, proszę się nie niepokoić, wzburzenie umysłu sprzyja raczej jego roztargnieniu aniżeli przywołaniu; trzeba, aby wola spokojnie przywołała go do porządku. Jeśli Matka będzie wytrwała, Bóg się nad Matką zlituje.

Aby łatwiej przywołać umysł do porządku w czasie modlitwy i utrzymać go w spoczynku, nie należy pozwalać mu w ciągu dnia na nadmierne błąkanie. Trzeba go wiernie utrzymywać w obecności Bożej: gdy przyzwyczai się Matka do pamiętania o niej od czasu do czasu, łatwo zachowa spokój podczas modlitw, a przynajmniej z łatwością będzie mogła przywołać umysł do porządku, gdy się rozproszy.

W innych listach mówiłem Matce obszerniej o korzyściach, jakie można czerpać z praktyki obecności Bożej. Zaangażujmy się w nią poważnie i módlmy się wzajemnie za siebie. Polecam się również modlitwom siostry N. oraz czcigodnej matki N. i pozostaję pokornie oddany Wam w Panu.

 

 

Pisma i rozmowy o praktyce obecności Bożej; Brat Wawrzyniec od Zmartwychwstania; Wydawnictwo Flos Carmeli Poznań – Kraków 2012; str 118 – 119

Jan III Sobieski – król, mąż, wyznawca

król Jan III SobieskiMija 331 lat od dnia, który zmienił historię Europy. 12 września 1683 roku król Polski Jan III Sobieski stoczył zwycięską bitwę z kilkakrotnie liczniejszą armią turecką pod Wiedniem.
Któż nie zna jego słów: ”Venimus, vidimus et Deus vicit (Przybyliśmy, zobaczyliśmy i Bóg zwyciężył)” napisanych w noc po wiktorii wiedeńskiej do papieża Innocentego XI oraz tych, które napisał do swojej żony Marysieńki „Bóg i Pan nasz na wieki błogosławiony dał zwycięstwo i sławę narodowi naszemu, o jakiej wieki przeszłe nigdy nie słyszały”.
Jan Sobieski pochodził z rodu Sobieskich z Sobieszyna (obecnie województwo lubelskie). Jego ojciec, Jakub Sobieski, pod koniec życia był kasztelanem krakowskim. Był prawnukiem hetmana wielkiego koronnego Stanisława Żółkiewskiego (spokrewniony z Żółkiewskimi po matce Zofii Teofili z Daniłowiczów). Dzieciństwo spędził w rezydencji pradziada w Żółkwi (obecnie na Ukrainie).
Po odebraniu starannego wykształcenia w Polsce i za granicą (studiował filozofię, znał język łaciński, francuski, niemiecki, włoski) wraz z bratem Markiem powrócił do Polski w 1648 roku na wieść o wybuchu powstania Chmielnickiego. Obaj zaciągnęli się do wojska i jako rotmistrze, na czele własnych chorągwi husarskiej i kozackiej rozpoczęli swoją wieloletnią karierę wojskową i polityczną. Sławę w świecie i koronę Rzeczypospolitej przyniosła Janowi Sobieskiemu wyprawa na czambuły tatarskie, kiedy to używając swej trzytysięcznej jazdy pokonał kilkudziesięciotysięczne wojska tatarskie uwalniając 44 000 ludzi z jasyru oraz brawurowe zwycięstwo w 1673 nad 30 000. armią turecką pod Chocimiem, zaledwie rok po pokonaniu Tatarów.
Jan III Sobieski panował 22 lata. Był zręcznym politykiem, dyplomatą a przede wszystkim dbał o polską rację stanu.
Wykorzystując swoje wielkie doświadczenie wojenne Sobieski zreformował wojska Rzeczypospolitej, zmieniając ich organizację i wyposażenie. Zwiększyło się znaczenie artylerii i dragonii, w ataku ciężkozbrojna husaria pozostawała główną siłą. Pod koniec swojego panowania Sobieski zlecił budowę potężnych, nowoczesnych umocnień na granicy z Portą – Okopów Św. Trójcy i Szańców Panny Maryi.
W polityce zagranicznej starał się chronić Rzeczpospolitą przed wykrwawiającymi wojnami z Turcją a poprzez polityczne sojusze odebrać Brandenburgii Prusy Książęce a Habsburgom Śląsk. Zwycięzca spod Chocimia jako pierwszy widział zagrożenie dla ojczyzny ze strony Rosji i ówczesnej Brandenburgii (późniejsze Królestwo Prus). Miał też król plany reform wewnętrznych: zniesienie liberum veto, usprawnienie sejmu, wzmocnienie władzy królewskiej, 100-tysieczne wojsko zaciężne, dziedziczność tronu lub przynajmniej zasada vivente rege.
Nie zrealizował ich gdyż jak to bywa w polityce wrogowie stali się sojusznikami (elektor Brandenburgii i król Francji Ludwik XIV) a i opozycja wewnętrzna magnaterii była bardzo silna.
Od 1665 był żonaty z Marią Kazimierą d’Arquien, zwaną Marysieńką, córką francuskiego markiza Henryka d’Arquien, wdową po wojewodzie sandomierskim, Janie Sobiepanie Zamoyskim.
Ród_SobieskichKról Jan III Sobieski był też mecenasem kultury: opiekował się znanymi architektami (Tylmanem z Gameren, Augustynem Loccim i innymi), humanistami (Wespazjanem Kochowskim, Joachimem Pastoriusem), matematykami i astronomami (Janem Heweliuszem, Adamem Kochańskim). Wielu nobilitował. Był honorowym członkiem pierwszego na świecie towarzystwa geograficznego Accademia cosmografica degli argonauti, założonego przez weneckiego franciszkanina Vincenza Marię Coronelliego. Zgromadził dużą bibliotekę. Wybudował pałac w Wilanowie, ufundował kościół kapucynów (jako wotum za wiktorię wiedeńską, gdzie spoczywa jego serce) i kościół św. Kazimierza (sakramentek) na Nowym Mieście w Warszawie (kolejne wotum) oraz Kaplicę Królewską w Gdańsku. Przebudował również jedną z kamienic na lwowskim rynku. Historię panowania, opis króla, jako człowieka i męża, niuanse polityki królewskiej opisał w książce „The History of Poland” wydanej w 1698 roku w Londynie, wieloletni lekarz, opiekun i powiernik króla, Irlandczyk Bernard O’ Connor.
Król Jan III Sobieski ruszył pod Wiedeń bronić Europy przed zalaniem przez turecką potęgę realizując zapis sojuszu, jakim był związany. Uważał, że musi tak postąpić, aby Turcja nie opanowała południa Europy i tak urosła w siłę, że stałaby się nie do pokonania. Oznaczałoby to koniec cywilizacji łacińskiej – koniec ówczesnego świata. Była więc i polską racją stanu obrona kultury chrześcijańskiej wyrosłej na fundamencie prawa rzymskiego, czyli obrona Krzyża.
Na pamiątkę zwycięstwa nad armią Imperium Osmańskiego papież Innocenty XI ustanowił dzień 12 września świętem Imienia Najświętszej Maryi Panny. Liczne znaki wdzięczności są świadectwem, że mocą Boga i Jej Imienia osiągnięto zwycięstwo. W Rzymie przy Forum Trajana zbudowano kościół Imienia Najświętszej Maryi Panny z obrazem Matki Bożej Zwycięskiej. Papież Innocenty XI polecił wybić medal na cześć polskiego króla i nadał mu tytuł Obrońcy Wiary (Defensor Fidei) a w swoim rodowym herbie Odescalchich dokonał zmiany czarnego orła na białego w koronie.
W Warszawie nieduża figura Matki Boskiej Passawskiej na Krakowskim Przedmieściu w pobliżu kościoła św. Anny upamiętnia wiktorię wiedeńską Jana III Sobieskiego.
Wielu czytających różne relacje i opisy wyprawy wiedeńskiej może zadziwić codzienne uczestnictwo we mszy świętej, nawiedzanie kościołów w drodze pod Wiedeń a w drodze powrotnej pozostawianie w nich wotów dziękczynnych. A przecież Jan II Sobieski był członkiem Sodalicji Mariańskiej a przez to przede wszystkim rycerzem Maryi. Przed bitwą i w czasie niej duchowym przewodnikiem króla i żołnierzy był włoski kapucyn Marek z Aviano (beatyfikowany w 2003 roku), ustanowiony legatem papieskim i misjonarzem Stolicy Apostolskiej pod Wiedniem. To dzięki jego zabiegom dyplomatycznym Jan III Sobieski został głównodowodzącym wojsk sprzymierzonych.
W sam dzień bitwy, o świcie, o. Marek odprawił w zrujnowanej kaplicy klasztoru kamedułów Mszę św. dla króla i dowódców. Jan III z synem Jakubem służyli do Mszy. Wszyscy obecni w kaplicy przyjęli Komunię św. Po Mszy o. Marek odmówił specjalną modlitwę. Był też obecny na polu walki pośród walczących, dodawał otuchy i z uniesionym krzyżem odmawiał słowa egzorcyzmu „Ecce crux Domini, fugite partes adversae – Oto krzyż Pana, uciekajcie wrogie siły”.
Po zwycięstwie król napisał do żony Marii Kazimiery oczekującej na Wawelu wraz z dworem i nuncjuszem papieskim wieści z pola bitwy: „Padre z Aviano, który mnie nacałować nie mógł, powiada, że widział gołębicę białą nad wojskami się naszemi przelatującą”.
To właśnie o. Marek z Aviano powiedział królowi, że „Bóg dał nam victorię, a męstwo Waszej Królewskiej Mości ją wywalczyło” a w liście do papieża Innocentego XI stwierdził, że wyzwolenie Wiednia nastąpiło „w sposób cudowny”.
W roku 2012 w czasie rocznicowych uroczystości kardynał K. Nycz wzywał do obrony europejskiej tożsamości. Opierając się na słowach św. Jana Pawła II o dziedzictwie Europy opartym na trzech wzgórzach: Akropolu, Kapitolu i Golgocie, wzywał „Nie wolno nam się tych filarów wyrzec”.

Pierwotnie tekst był opublikowany w miesięczniku „Misericordia” Sanktuarium
Bożego Miłosierdzia w Ożarowie Mazowieckim we wrześniu 2013 roku

Wspólny Bóg?

Rozmawiając z ludźmi na temat ekumenizmu często słyszę argument, że wierzymy w tego samego Boga, co żydzi czy też muzułmanie. Mamy wspólnego Boga dlatego nie ma nic nagannego we wspólnej modlitwie. Zdanie takie słyszałem również od osób konsekrowanych.
Czy rzeczywiście wierzymy w tego samego Boga co żydzi i muzułmanie?

Katolicyzm mówi jasno w co ma wierzyć katolik: „Wierzę w jednego Pana Jezusa Chrystusa, Syna Bożego Jednorodzonego, który z Ojca jest zrodzony przed wszystkimi wiekami. Bóg z Boga, Światłość ze Światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego. Zrodzony, a nie stworzony, współistotny Ojcu, a przez Niego wszystko się stało”.
Czy pod tym wyznaniem podpisze się muzułmanin, żyd? Kto z nie będący katolikiem wyznaje tego Boga?

Można powiedzieć, że twierdzenie o wspólnym Bogu zaprzecza Bóstwu Chrystusa, Jego zbawiennemu Zmartwychwstaniu. Jest to negowanie Bóstwa Jezusa Chrystusa. Głosząc takie poglądy stawiamy pod bardzo dużym znakiem zapytania nasz katolicyzm

 

Wotum Narodu dla Matki Bożej Częstochowskiej, Królowej Polski

Kościół Święty i Ojczyznę naszą – Polskę, oraz naród nasz i to, co go stanowi – Tobie Matko zawierzamy, w opiekę oddajemy i o uproszenie Bożego Miłosierdzia błagamy!”

MBczestochowa8 września 2011 r. odbyła się w Kaplicy Różańcowej na Jasnej Górze premiera dokumentalnego filmu w reżyserii Zdzisława Sowińskiego „Prawdziwie spadła z nieba”.
Film opisuje prace nad nowymi koronami i sukienką dla Matki Boskiej w cudownym, jasnogórskim obrazie. Tytuł filmu to słowa papieża Benedykta XVI wypowiedziane w 2010 roku w czasie poświęcenia nowych koron i prezentacji projektu sukienek.
W koronach wykorzystano m.in. ponad 2 tys. diamentów, meteoryty z Księżyca, Marsa i Merkurego, błękitne perły oraz kamienie z Ziemi Świętej, w tym kamień z Golgoty.
Są to dary serca pielgrzymów z Polski i zagranicy.
Nowe szaty i korony, to materialny obraz modlitw błagalnych i dziękczynnych pielgrzymów do Matki Bożej Jasnogórskiej.
Wykorzystana została biżuteria, monety, złoto, srebro, ale także plastikowe różańce, aluminiowe medaliki i zapisane modlitwy zamknięte w metalowych tulejkach.MB-fragment-sukienki Na sukni wyryto elektrokardiogram-wykres pracy serca-Matki Bożej i Narodu powierzającego Jej swoje troski i radości w modlitwach. W koralowych fałdach sukni Pana Jezusa umieszczono niewielki fragment skrzydła prezydenckiego samolotu, który rozbił się 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem oraz obrączkę, którą wraz z adresem żony i modlitwą wyrzucił z pociągu więzień jadący do Auschwitz. Te dwa wota obrazują cierpienie rodzinne i narodowe i wyrażają naszą pamięć i hołd tym, którzy oddali życie za Ojczyznę.
Korony i sukienki są dziełem złotnika Mariusza Drapikowskiego i jego zespołu.
Są to już czwarte korony założone Matce Bożej w jasnogórskim obrazie.
Pierwsze korony papieskie otrzymała Matka Boża Jasnogórska 8 września 1717 r. Była to pierwsza ceremonia koronacji poza Rzymem. Korony podarowane przez papieża Klemensa XI skradziono w 1909 r. Ponowna rekoronacja Obrazu odbyła się w 1910 r koronami ofiarowanymi przez papieża Piusa X a trzecie pobłogosławił papież Jan Paweł II w 2005 r.
Obecne zostały założone we wrześniu ubiegłego roku. Korony i sukienki są wyrazem wdzięczności i miłości, cierpienia i nadziei Narodu Polskiego.
Warto przypomnieć, że papież Pius X w 1906 r. ustanowił dzień 26 sierpnia uroczystością Matki Bożej Częstochowskiej. W 1908 r. zezwolił na wpisanie na stałe do Litanii Loretańskiej wezwania: „Królowo Korony Polskiej”.
Obecnie każdego roku 3 maja obchodzona jest uroczystość Maryi, Królowej Polski.

 Pierwotnie tekst ukazał się w miesięczniku „Misericordia” Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim w październiku 2011 roku

Osiemnaście reguł św. Ignacego Loyoli „o trzymaniu z Kościołem”

Do zachowania prawdziwej postawy, jaką powinniśmy przyjąć w Kościele wojującym  należy przestrzegać następujących reguł.

Reguła 1. Rezygnując z wszelkiego własnego sądu, trzeba mieć umysł gotowy i skory do okazania posłuszeństwa we wszystkim prawdziwej oblubienicy Chrystusa, Pana naszego, czyli naszej świętej Matce, Kościołowi hierarchicznemu.
Reguła 2. Pochwalać spowiedź przed kapłanem i przyjmowanie Najświętszego Sakramentu raz w roku, jeszcze bardziej w każdym miesiącu, a jeszcze lepiej każdego tygodnia, z zachowaniem wymaganych i należnych warunków.
Reguła 3. Chwalić częste słuchanie Mszy świętej, a także śpiewy, psalmy, długie modlitwy w kościele i poza nim. Podobnie godziny ustanowione w pewnych porach, przeznaczone na całe Boże oficjum i na wszelkie modlitwy i godziny kanoniczne.
Reguła 4. Wychwalać zakony, dziewictwo i wstrzemięźliwość, małżeństwo zaś nie tak jak te.
Reguła 5. Wychwalać śluby zakonne posłuszeństwa, ubóstwa i czystości, i inne sposoby doskonałego wyrzeczenia się. Trzeba też zwrócić uwagę, że ponieważ śluby się wiążą z doskonałością ewangeliczną, nie powinno się czynić ślubu co do rzeczy, które od niej oddalają, na przykład, że ktoś będzie kupcem lub że zawrze związek małżeński.
Reguła 6. Wychwalać relikwie świętych, oddawać im cześć i modlić się do świętych. Chwalić trzeba odprawianie stacji, pielgrzymowanie, odpusty, jubileusze, krucjaty i zapalanie świec w świątyniach.
Reguła 7. Chwalić postanowienia o postach i o wstrzemięźliwości, na przykład podczas Wielkiego Postu, dni krzyżowych, wigilii, piątków i sobót. Podobnie pokuty nie tylko wewnętrzne, ale i zewnętrzne.
Reguła 8. Wychwalać ozdabianie i budowanie kościołów, podobnie jak obrazy – i oddawać im cześć odpowiednio do tego, co przedstawiają.
Reguła 9. Wreszcie wychwalać wszystkie przykazania kościelne i być wewnętrznie gotowym do wyszukiwania dowodów w ich obronie, a nigdy do ich zwalczania.
Reguła 10. Powinniśmy być gotowi do uznania i pochwalania zarówno dekretów i poleceń, jak i obyczajów naszych przełożonych. Chociaż bowiem czasami nie są one godne pochwały, to jednak występowanie przeciw nim czy to podczas publicznych przemówień, czy to w rozmowach z ludźmi prostymi zrodziłoby raczej szemranie i zgorszenie wśród ludzi – i to zarówno przeciw przełożonym świeckim, jak duchownym. Toteż jak z jednej strony jest rzeczą szkodliwą mówić źle do ludzi pod nieobecność przełożonych, tak może być rzeczą pożyteczną, jeżeli się rozmawia o złych obyczajach z tymi, którzy mogą temu zaradzić.
Reguła 11. Wychwalać naukę [teologii] pozytywnej i scholastycznej. Jest bowiem raczej właściwością doktorów pozytywnych, na przykład świętego Hieronima, świętego Augustyna, świętego Grzegorza itd. wzbudzanie uczuć , żeby we wszystkim kochać Boga, naszego Pana, i służyć Mu, natomiast cechą teologów scholastycznych, na przykład świętego Tomasza, świętego Bonawentury i Mistrza Sentencji itd., jest raczej określanie lub wyjaśnianie dla naszych czasów rzeczy koniecznych do zbawienia wiecznego i do lepszego zwalczania i ujawniania wszelkich błędów i fałszów. Doktorzy scholastyczni bowiem, ponieważ są bardziej nowocześni, nie tylko opierają się na właściwym rozumieniu Pisma świętego oraz na Doktorach świętych i pozytywnych, ale też oświeceni mocą Bożą, wspomagają się soborami, kanonami i postanowieniami świętej naszej Matki, Kościoła.
Reguła 12. Powinniśmy się wystrzegać czynienia porównań między nami, którzy jeszcze żyjemy, a błogosławionymi, którzy żyli w dawnych czasach. Popełnia się bowiem niemały błąd, jeżeli się mówi, że ten więcej wie niż święty Augustyn, tamten to drugi święty Franciszek albo i lepszy od niego, a ów to drugi święty Paweł w dobroci i świętości itd.
Reguła 13. By we wszystkim utrafić w sedno, powinniśmy być zawsze gotowi wierzyć, iż białe, które widzę, jest czarne, jeżeli się tak wypowie Kościół hierarchiczny, w przekonaniu, że między Chrystusem, naszym Panem i Oblubieńcem, a Kościołem, Jego Oblubienicą, działa ten sam Duch, który nami kieruje i rządzi ku zbawieniu innych dusz. Świętą Matką naszą, Kościołem, rządzi bowiem i kieruje ten sam Duch i Pan nasz, który nam dał dziesięć przykazań.
Reguła 14. Chociaż jest pełną prawdą, że zbawić się może tylko człowiek przeznaczony i mający łaskę i wiarę, to jednak trzeba bardzo uważać na sposób rozmawiania i rozprawiania o tych wszystkich sprawach.
Reguła 15. Nie powinniśmy mieć zwyczaju wiele mówić o przeznaczeniu. Ale jeśli czasami w jakiś sposób się o tym mówi, trzeba tak mówić, żeby ludzi prostych nie wprowadzić w błąd jakiś, jak to się zwykło dziać, kiedy się mówi: już jest postanowione, czy mam być zbawiony czy potępiony – i czy będę dobrze postępował czy źle, nic się już nie zmieni. Przez to [ludzie] gnuśnieją i zaniedbują pełnienie uczynków, które prowadzą do zbawienia i postępu duchowego.
Reguła 16. Również trzeba zwrócić uwagę, żeby mówiąc o wierze wiele i z naciskiem, a bez rozróżnień i objaśnień, nie dawać ludziom sposobności do gnuśności i lenistwa w pełnieniu uczynków, i to zarówno przed tym, nim wiara zostanie ukształtowana przez miłość, jak i później.
Reguła 17. Podobnie nie powinniśmy tak wiele mówić o łasce i kłaść na nią tak wielkiego nacisku, by to zrodziło truciznę [błędu] znoszącą wolność woli. Tak więc można o wierze i o łasce mówić w miarę możliwości i za pomocą łaski Bożej ku większej chwale Jego Boskiego Majestatu, nie w taki jednak sposób – zwłaszcza w naszych tak niebezpiecznych czasach – żeby ucierpiały dobre uczynki i wolna wola, albo żeby je lekceważono.
Reguła 18. Chociaż ponad wszystko należy cenić usilną służbę Bogu, naszemu Panu, z czystej miłości, to jednak powinniśmy wielce wychwalać bojaźń Jego Boskiego Majestatu. Bo nie tylko bojaźń synowska jest rzeczą pobożną i świętą, ale także bojaźń służebna pomaga w wydobyciu się z grzechu śmiertelnego, jeżeli się człowiek nie zdobędzie na coś innego, lepszego albo bardziej pożytecznego. A kiedy się z niego wydobędzie, łatwo dojdzie do bojaźni synowskiej, która w całości jest miła i przyjemna Bogu, naszemu Panu, jest bowiem tożsama z miłością Boga.

(z Ćwiczeń duchowych św. Ignacego Loyoli)

 

A jak to wygląda w naszym przypadku, czy są to reguły którymi jesteśmy w stanie kierować się w życiu?

11. Bajeczka o magicznym słowie

Pamiętacie Różdżkę Czułości? Przybyła niepostrzeżenie jakiś czas temu (w bajce nr 6).
Obiecałem wam, że napiszę, czy udało się nam, tzn. mnie –Jej pocałunkowi i Jego pocałunkowi ją zatrzymać na dłużej-może nawet na zawsze.
Było to tak: Dni toczyły się leniwie, pełne codziennych zajęć. Jej pocałunek mógłby z zamkniętymi oczami wymienić codzienne czynności swojej Pani: wstawanie, ubieranie, jedzenie, praca, jazda autobusem i tramwajem, powroty do domu, sprzątanie, robienie zakupów, gotowanie, pranie…Znacie to przecież-zawsze tak samo i zawsze to samo.
Niezupełnie. Jej pocałunek zauważył, że koniec tygodnia jest nieco inny. Pani więcej pracuje w domu, w mieszkaniu rozchodzi się rozkoszny zapach pieczonego ciasta.
Jej pocałunek lubi zgadywać, co tym razem Pani upiecze. Bawi się tym doskonale. Gdy wieczorem w piątek przyjeżdża Pan, zanim Pani wypaple, co zrobiła, zadaje szybciutko pytanie Jego pocałunkowi. Ten konkurs jest bardzo zabawny. Jego pocałunek też lubi tę zabawę. Nagrody są takie mu miłe, takie czułe i tkliwe. Są też nagrody pocieszenia. Jej pocałunek zawsze ma mnóstwo pomysłów.
Tym razem pyszny sernik czekał w kuchni, obiad był przygotowany, dom wypełniony zapachami.
Jej pocałunek czuł coraz częściej coś bardzo poważnego między Panem a Panią. Nawet Jego pocałunek ostatnio mruczał coś o decydującym spotkaniu.
Na razie postanowił nie analizować przyczyn napięcia tylko przygotować się na dobrą zabawę z Jego pocałunkiem. Konkurs „co Ona upiekła?” odpadał, bo zapach sernika od drzwi zdradzał odpowiedź.
Od samego wejścia Jego pocałunek robił do niego dziwne miny, pokazywał palcem na Pana, a raczej na kieszeń Jego marynarki i łapał się za głowę. Jej pocałunek niewiele zrozumiał z tej migowej i minowej mowy. Już miał się nadąsać gdy usłyszał głos Pana pełen ciepła i czułości. Udobruchany kiwnął na Jego pocałunek zapraszając go do zabawy. Pani wyszła do kuchni zrobić herbatę.
A tu pełne zaskoczenie! Pan szybko wyjął coś z kieszeni, upewnił się czy Pani nie nadchodzi i położył „to coś” obok filiżanki Pani.
Już miał uczynić wyrzuty Jego pocałunkowi, że nie zdradził sekretu tajemniczego, małego pudełeczka, ale ciekawość przeważyła. Wspólnie z Jego pocałunkiem próbowali poważyć wieczko pudełka. Nic z tego. Było mocno zaciśnięte. Nie pozostawało nic innego jak poczekać na Panią. Pocałunki stanęły po obu stronach pudełeczka w oczekiwaniu na rozwój wydarzeń.
bukiet makow Nareszcie Pani przyszła z kuchni z herbatą. Od razu zauważyła niespodziankę przy swoim nakryciu. Popatrzyła z czułością na Pana – Jej pocałunek zauważył lśnienie w Pani oczach – i bez słowa otworzyła czerwone, aksamitne pudełko. W środku był pierścionek. Światło odbiło się od szlifowanego oczka i rozsypało drżące blaski w powietrzu. Jej i Jego pocałunek westchnęły z zachwytu. Było tak, jak gdy przybyła po raz pierwszy Różdżka Czułości (w bajce nr 6).
Pocałunki w pierwszej chwili pomyślały, że to magiczna sztuczka Różdżki.
Padły jednak nieśmiałe słowa: „Kocham Cię. To pierścionek mojej mamy”.
Wszystko stało się jasne. Pocałunki padły sobie w objęcia. Czekały na ten moment, który kończył ich żmudne poszukiwania dotyczące „bycia parą”.
Różdżka Czułości tym razem była również obecna.
Koniec.

Użyczone talenty

Żadnego dobra Bóg nie dał mu [człowiekowi] na własność, lecz tylko użyczył. Kto bowiem zna prawdę, ten wie, że Bóg, Ojciec niebieski, wszystko dobre daje Synowi i Duchowi Świętemu, stworzeniu natomiast żadnego dobra nie daje, lecz tylko użycza. (…)

Zatem jeśli wszystko dobre, pocieszające i czasowe zostało tylko człowiekowi użyczone, jakiż ma powód do skargi, kiedy Ten kto mu pożyczył, żąda zwrotu? Powinien dziękować Bogu za to, że wypożyczoną rzecz zezwolił mu tak długo zatrzymać. Niech Mu też będzie wdzięczny, że nie cofa równocześnie wszystkiego, co pożyczył, byłoby przecież nader słuszne, gdyby odebrał wszystko mu użyczone, wtedy gdy człowiek się oburza, że On odbiera część tego, co nigdy nie było jego własnością, czego nie był panem. Toteż prorok Jeremiasz, gdy spadło nań wielkie cierpienie, słusznie wołał w Lamentacjach: „O, jakże wielkie miłosierdzie Pana, żeśmy nie pomarli!” (Lm 3,22). Gdyby ten kto mi wypożyczył bluzę, kurtkę i płaszcz, wziął mi swoją bluzę, a pozostawił na czas mrozów kurtkę i płaszcz, słusznie powinienem mu dziękować i okazywać radość. Winniśmy sobie jasno zdać sprawę z tego, jak niesłusznie postępujemy, gdy się złościmy i narzekamy z powodu utraty jakiejś rzeczy. Bo jeśli dobro, które mam, chcę uważać nie za wypożyczone, lecz dane mi na własność, wówczas chcę być panem i Synem Bożym wedle natury i w pełnym tego słowa znaczeniu, podczas gdy nie jestem nawet synem Bożym z łaski; bo Synowi Bożemu i Duchowi Świętemu właściwy jest jednakowy stosunek do wszystkich rzeczy.

Księga boskich pocieszeń; Mistrz Eckhart str 103-104

 

Z posługiwania się tym użyczeniem zdamy sprawę na Sądzie. Z tego jak wykorzystaliśmy użyczone nam dary, czy posiadane talenty zakopaliśmy czy też pomnożyliśmy je na chwałę Stwórcy i ku pomocy naszym bliźnim. Z tego będziemy rozliczani.

Stań do Apelu!

Historia Apelu Jasnogórskiego jest bardzo krótka w porównaniu z ponad tysiącletnią historią chrześcijaństwa na polskich ziemiach czy ponad 600.letnią historią JasApelnej Góry. Oficjalnie tradycja ta rozpoczęła się 8 grudnia 1953 roku. To tylko 60 lat. Zdarzenia, które poprzedziły pierwszy Apel i leżały u źródeł jego powstania wydłużają tę historię do 95 lat. To bardzo świeża i młoda tradycja a jakże wrosła w polski kościół. Już nie tylko na Jasnej Górze, ale w wielu kaplicach i kościołach oraz w domach wiernych o godzinie 21 wieczorem, w łączności z modlitwą w Kaplicy Cudownego Obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej, rozbrzmiewają te słowa:
Maryjo, Królowo Polski,
Maryjo, Królowo Polski,
jestem przy Tobie, pamiętam,
jestem przy Tobie, pamiętam,
czuwam
.
Modlitwa w intencji Polski i Kościoła „rozrosła się” do całego nabożeństwa. Na Jasnej Górze, przy uroczystych fanfarach odsłaniana jest ikona, wierni śpiewają „Bogurodzicę”, następnie trzykrotnie antyfonę apelu (wyżej zacytowaną). Potem następuje krótkie rozważanie, często związane z aktualnymi potrzebami Narodu i Kościoła. Następnie odmawiana jest jedna tajemnica Różańca a na prośbę ostatnich papieży począwszy od Jana XXIII, dołącza się Zdrowaś Maryjo w intencji Ojca Świętego. Nabożeństwo kończy się błogosławieństwem kapłańskim. Śpiewana jest antyfona „Pod Twoją obronę” i pieśń maryjna. Apel Jasnogórski jest transmitowany za pośrednictwem katolickich rozgłośni radiowych i telewizyjnych. Apel od 25 marca 1995 roku transmituje Radio Jasna Góra, Radio Fiat, a od 2 lutego 1996 roku Radio Maryja. Od 12 maja 2003 roku modlitwę pokazuje Telewizja Trwam.

Wprowadzony w 1953 roku codzienny Apel w intencji prześladowanego przez władze komunistyczne Kościoła w Polsce, szybko stał się modlitwą uniwersalną w intencji Kościoła i jego wiernych. Nabożeństwo upowszechniło się w innych krajach po wprowadzeniu tekstu w kilku językach współczesnych i z intencjami dotyczącymi kościoła powszechnego przez ręce Maryi Królowej Świata i Kościoła.

Na stronie Duszpasterstwa Akademickiego na Jasnej Górze można przeczytać, że upatruje się początków apelu jasnogórskiego w zdarzeniu z 4 listopada 1918 roku. Polska odzyskała po 123 latach niepodległość. Jasną Górę spod okupacji austriackiej wyswobadzał podporucznik Artur Wiśniewski wraz z 22.Pułkiem Piechoty. Żołnierze tego Pułku stanęli wraz z ojcami paulinami o godzinie 21:15 przed Cudownym Obrazem Królowej Polski, dziękując za odzyskanie wolności przez Ojczyznę.
Kolejną historię leżącą u podstaw Apelu Jasnogórskiego wielokrotnie przytaczał, powołując się na ustną tradycję rodziny, pallotyn ksiądz Michał Kordecki, kapelan AK Grupy „Północ”, ps. Augustyn, słynny rekolekcjonista, pochowany w Ołtarzewie. To zdarzenia z życia oficera, lotnika Władysława Polesińskiego.
Dopiero w roku 2006 ukazała się nakładem wydawnictwa „Soli Deo” książka „Człowiek mocny Bogiem”, będąca biografią prekursora Apelu Jasnogórskiego.
Ksiądz prałat Zdzisław J. Peszkowski, doktor filozofii, harcmistrz, legendarny kapelan „Rodzin Katyńskich” oraz kapelan ZHP we wstępie do tej książki napisał, że Polesiński „był człowiekiem niezwykłej uczciwości, szlachetności i odwagi. Ojczyznę umiłował całą duszą, […]. „Człowiek mocny bogiem” to hasło jego życia”.
Kapitan Władysław Polesiński urodzony w 1906 roku w Żelechowie wstąpił do Korpusu Kadetów nr 2 w Modlinie a następnie ukończył w 1927 roku Oficerską Szkołę Lotniczą i podjął służbę w 2 Pułku Lotniczym w Krakowie. Równolegle studiował prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim, co wymagało od niego heroicznego wysiłku.
W 1931 roku w czasie lotu ze Lwowa miał wypadek na Kujawach. Silniki samolotu odmówiły posłuszeństwa. Wewnętrzny głos nakazał, co ma robić. Działania te uratowały mu życie. Samolot spłonął doszczętnie. Po szczęśliwym powrocie do domu okazało się, że w godzinie wypadku żona poleciła go opiece Matki Bożej. Rodzina uznaje to za cud a kapitan obiera Matkę Bożą za swego dowódcę, swoją Hetmankę i codziennie o 21, w godzinie Jej cudownej interwencji, salutując, staje do apelu zdając meldunek z minionego dnia i prosząc o oświecenie, co ma z pomocą Mocy Bożej dokonać jutro. Kapitan podejmuje pracę apostolską wśród oficerów. Zakłada Rycerski Zakon Krzyża i Miecza, którego żołnierze również o godzinie 21 wieczorem w modlitwie łączyli się z Chrystusem stając do apelu przed Matką Bożą Częstochowską.
Kapitan Polesiński pisał „Z synowskim tedy oddaniem – często, szczerze a z ufnością – prośmy Ją, Królową Korony Polskiej, Patronkę Polskiej Młodzieży Akademickiej i Patronkę naszego Zakonu, o światło dla oczu, o moc dla ramion naszych, moc na to, byśmy zbudowali Polskę Chrystusową, w której panowanie Maryi stanie się w każdej dziedzinie rzeczywistością”. Oddał życie w obronie Warszawy w 1939 roku zestrzelony 16 września przez Niemców.
Zwyczaj wieczornej modlitwy do Jasnogórskiej Matki Bożej był praktykowany w przedwojennych sodalicjach mariańskich w szkołach i na uczelniach.
W okresie okupacji pallotyn, ks. Leon Cieślak skupiał o 21.godzinie młodzież akademicką na tajnych kompletach na modlitwie zawierzenia Maryi, a na Jasnej Górze paulin, o. Polikarp Sawicki gromadził grupy akademickie o tej samej porze przed Cudownym Obrazem Matki Bożej Częstochowskiej.
Po wojnie 8 września 1946 roku Prymas Polski kardynał August Hlond oddał cały naród polski Niepokalanemu Sercu Maryi.
Nabożeństwo Apelu Jasnogórskiego a w szczególności sam apel i pieśń rycerska „Bogurodzica” mają charakter wojskowy, kojarzą się z apelem w wojsku, w szkole, nawet z apelem poległych, z mobilizacją, porządkiem, To wezwanie dla każdego z nas, dla naszych rodzin o codzienne sprawozdanie z naszych działań w ciągu dnia, to powierzenie problemów naszej codzienności i lęków o dobro nas samych, rodziny czy narodu Maryi Królowej Polski, Maryi Matce Jezusa Chrystusa naszego Zbawcy. To modlitwa jak w „Credo” o „jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół”.
Stańmy wszyscy do Apelu!

Pierwotnie tekst był opublikowany w miesięczniku Misericordia Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim w październiku 2013 roku.

Niedziela Palmowa

palmyNiedziela Palmowa jak we fleszu zapowiada to, co wydarzy się w ciągu Wielkiego Tygodnia i zakończy Zmartwychwstaniem Pana Jezusa – czyli wykonaniem planu zbawienia ludzkości przez Syna Bożego.
wjazdSymbolizuje nadejście Królestwa Niebieskiego i przedstawia jego Króla-Jezusa Chrystusa. Wkracza On wraz z orszakiem ludzi do Jerozolimy i jest witany przez rzesze zwykłych ludzi oddających mu cześć, rozścielających przed nim płaszcze i zerwane z drzew gałązki palmowe i oliwne.
Król niebieski przybywa do narodu wybranego, do swojego Kościoła symbolizowanego przez Jerozolimę.
Jego przyjście zapowiedzieli prorocy Starego Testamentu, Jego zbawcza misja została też zapowiedziana. Jezus rozpoczął jej wykonywanie 33 lata wcześniej w dniu swoich narodzin dla świata ziemskiego w Betlejem. Jest oczekiwanym Mesjaszem (Chrystus jest greckim tłumaczeniem hebrajskiego pojęcia „Mesjasz”, które znaczy „namaszczony”).
Zasiada na pokornym ośle jak na tronie a nie dosiada osiodłanego wierzchowca, który symbolizuje w czasach Jezusa ziemskie bogactwo i władzę.
Prorok Zachariasz zapowiadał w Starym Testamencie: „Oto Król twój przychodzi do ciebie łagodny, siedzący na osiołku, źrebięciu oślicy” (Zach 9,9).
Wjazd na zarekwirowanym osiołku realizuje wiec zapowiedziany przez proroków motyw królewski. Rozkładanie płaszczy miało również swą tradycję w królestwie Izraela. Było ono jednym z gestów obrzędu intronizacji króla.
Zwykli ludzie odczytują ten przekaz od razu i wiedzą, że Jezusowi nie chodzi o doczesną władzę ani potęgę Izraela wśród narodów. Lud obwołuje go Synem Dawida, tym, który przynosi im zbawienie. (Łk 1, 32).
„A tłumy, które Go poprzedzały i które szły za Nim, wołały głośno:
Hosanna Synowi Dawida!
Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie!
Hosanna na wysokościach! (Mt.21, 9). A „Hosanna” oznacza „zbaw więc!”, „daj zbawienie!”.
Dzień wcześniej Jezus okazał swoją władzę nad śmiercią. W Betanii, w domu Marii i Marty wskrzesił ich brata Łazarza po 4 dniach od jego śmierci. Tym cudem zapowiedział też Swoje zmartwychwstanie po zbliżającej się śmierci krzyżowej oraz zbawienie dla tych, którzy w Niego uwierzą.
Powiedział: „Choroba [Łazarza] ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą” (J 11,4).
Do Marty zaś wypowiedział te słowa: „Zmartwychwstanie brat twój….Jam jest Zmartwychwstanie i życie; kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Czy wierzysz w to?” (J 11, 23.25).wjazd2
To, co zdarzyło się na chwałę Pana stało się też bezpośrednią przyczyną pojmania, skazania i ukrzyżowania Pana Jezusa. ”Tego więc dnia postanowili Go zabić.” (J 11,53).
Królewski wjazd do Jerozolimy był też zapowiedzią śmierci Syna Bożego, Jezusa Chrystusa, który jako Król Niebios i Ziemi oddaje życie za ludzi poprzez śmierć, aby odkupić nasze winy i zapewnić nam życie wieczne.
Dlatego też w Niedzielę Palmową nie tylko święcimy przed mszą świętą palmy (zwyczaj pochodzi z XI wieku) i idziemy z palmami w procesji wokół kościoła na wzór odbywających się od IV wieku procesji w Jerozolimie, ale też w skupieniu i ciszy rozważamy Drogę Krzyżową i śmierć Chrystusa. Według tradycji rzymskiej nazywana jest ona Niedzielą Męki Pańskiej. Poświęcone palmy powinny być przechowywane, aby w następnym roku mogły zostać spalone na popiół, którym są posypywane nasze głowy w Środę Popielcową.
W Polsce Palmami Wielkanocnymi umownie nazwano gałązki wierzby lub leszczyny o rozkwitniętych pąkach, które z czasem zaczęto przyozdabiać kwiatami, trawami, wstążkami. Gałązki ścinano zwykle w Środę Popielcową i wstawiano do wody, by zdążyły zazielenić się do Niedzieli Palmowej, nazywanej też Wierzbną, Różdżkową lub Kwietną.
Wielkanocnym Palmom przypisuje się nadzwyczajne właściwości; wiążą się z nimi liczne wierzenia i zwyczaje. Połknięcie jednej poświęconej bazi wróżyło zdrowie i bogactwo. Zatykanie palmy za obraz lub krzyż chroniło dom od nieszczęść a z kolei zatknięta w polu miała zapewniać urodzaj, ochronę plonów i Boże błogosławieństwo.
Historia wjazdu Jezusa Chrystusa do Jerozolimy oraz Jego ukrzyżowania w Wielki Piątek pokazuje nam również  jak niebezpieczną rzeczą jest bezkrytyczne korzystanie z demokratycznego prawa do realizacji woli większości i łatwość bycia ofiarą manipulacji. Wielu wznoszących okrzyki „Hosanna!” w czasie Palmowej Niedzieli za kilka dni wołało do Piłata „ukrzyżuj Go!”.
Trzymając palmy w dłoniach na swojej drodze wiary w zbawienie wołajmy do Jezusa: Hosanna, hosanna! Daj zbawienie!.
Swoimi grzechami, zaniedbaniami i zaniechaniami nie dołączajmy do tych, którzy krzyżują naszego Pana.

Tekst pierwotnie ukazał się w miesięczniku „Misericordia” Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim w kwietniu 2012 roku

 

O grzechach naszych w Wielkim Poście

W małym drewnianym kościółku w Słopanowie w Wielkopolsce ujrzałam zabawną polichromię. W XVII wieku, gdy kościółek powstawał, malarz przedstawił diabła trzymającego lewą ręką za kołnierz karczmarkę a prawą zapisującego jej grzechy na wołowej skórze. Karczmarka trzyma kufel w swojej lewej ręce a nad nim wskazany został jej główny grzech.
W mojej głowie natychmiast pojawiają się skojarzenia:

– powiedzenie „I na wołowej skórze by tego nie spisał” oznaczające coś niekończącego się (najlepiej gdyby to nie była niekończąca się lista naszych grzechów),

– mitologiczna Dydona, która odzyskuje ziemie zagarnięte po śmierci jej męża przez chciwego brata, króla Tyru tnąc skórę wołu na paski i obejmując pasem grunta (król obiecał jej ziemię jaką da radę okryć skórą wołu),

– opowieść Wojskiego z „Pana Tadeusza” o sprytnym fortelu, którego użył, aby żaden z pojedynkujących się nie zginął od kuli wystrzelonej z odległości skóry niedźwiedziej- pociął skórę niedźwiedzia na pasy i pojedynkujący znaleźli się w za dużej odległości do oddania śmiertelnego strzału. A pojedynek po czasie doprowadził ich do przyjaźni.
Po tej małej „burzy mózgu” zaczynam analizować.
Polichromia satyryczna w swojej treści i uproszczona w formie.

slopa

Czyżby?
Czy to tylko satyra? Czy to ludowy obrazek, o którym po jakimś czasie zapomnę? Czy przedstawiona sytuacja dotyczy tylko zamierzchłej przeszłości?
Zadałam sobie te pytania. oglądając zdjęcia z wyprawy po Wielkopolsce. I zaczęłam szukać odpowiedzi.
Umieszczenie obrazu przy wejściu głównym do kościoła, pod chórem już było pewnym przesłaniem. Puściłam wodze fantazji i wyobraziłam sobie, co budowniczy i projektodawca oraz malarz polichromii chcieli powiedzieć ówczesnym ludziom: Pamiętaj człowieku, że jesteś grzeszny, że grzechy twoje są liczne, zostaw je za drzwiami, wyspowiadaj się, wejdź czysty, odpowiesz za swoje grzechy przed Bogiem, pamiętaj, diabeł cię kusi a grzechy idą na twoje konto.
Postanowiłam sprawdzić, co diabeł zapisał na wołowej skórze. Jakie grzechy były ważne dla ludzi 300 lat temu? Używając powiększenia i troszkę zgadując odcyfrowałam listę grzechów. Oto ona:
Spał 120 razy,

Gadał 3000 razy,

Nie modlił się 220 razy,

Śmiał się 4000 razy,

Obmawiał 500 razy,

Bluźnił 8000 razy,

Kaczmarze lichwiarze,

Nie dolewała

W odniesieniu do karczmarki wszystko stało się jasne i oczywiste: główny grzech-„nie dolewała” czyli mniej nalewała niż zapłacono, pożyczała pieniądze zarabiając na lichwie i lista jej grzechów osobistych.
Czy to tylko wykaz grzechów sprzed 300 lat?
Patrząc na odszyfrowaną listę robię rachunek sumienia. Nie modliłam się, zapominając choćby o zwykłym znaku krzyża rano? Obmawiałam…? gdy niewinne z pozoru ploteczki sąsiedzkie i firmowe stawały się nagle czymś więcej, Śmiałam się?…  a raczej wyśmiewałam z innych, z sytuacji, nie w porę, czasami, Bluźniłam?… kłóciłam się używając niekoniecznie brzydkich,  ale w gniewie wypowiadanych, raniących słów… wszystko takie aktualne, jakby przez te 300 lat nic się nie zmieniło…
I stawałam się coraz poważniejsza. To i moje grzechy są spisane na wołowej skórze w Słopanowie.
Moje, Twoje, każdego z nas…
W tym szczególnym okresie, jakim jest Wielki Post, stara polichromia stała się dla mnie pretekstem do porządnego rachunku sumienia. Może ten tekst będzie takim pretekstem dla Ciebie…

Galeria zdjęć z kościoła św. Mikołaja w Słopanowie (XVII w.)

Pierwotnie tekst był opublikowany w miesięczniku „Misericordia” Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim w marcu 2009 roku

 

Zwiastowanie szkołą pokory

Czas:               ponad 2000 lat temu
Miejsce:           Nazaret (obecnie w Izraelu)
Osoby:

maryja-m

Maryja, córka Joachima i Anny, 14 letnia kobieta z królewskiego rodu Dawida oddana do Świątyni na służbę Bogu

 

 

 

 

arch-mArchanioł Gabriel, jeden z najwyższych rangą aniołów sprawujący władzę nad Rajem, używany do wypełniania specjalnych misji

 

 

 

W Nazarecie, Archanioł Gabriel zjawia się przed zatopioną w modlitwie Maryją.
Archanioł Gabriel: Anioł Pański zwiastował Pannie Maryi i poczęła z Ducha Świętego.
Maryja: Oto ja, służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego.

A Słowo stało się Ciałem i mieszkało między nami.

To zdarzenie rozpoczęło nową erę w dziejach rodzaju ludzkiego. Maryja Panna przyjmując słowo Boga naprawiła grzech Ewy. Stając się matką Zbawiciela stała się również pośredniczką w naszej drodze do swego Syna. Jest również szafarką wszelkich łask, o czym powiedział Archanioł Gabriel w powitaniu Maryi: „Bądź pozdrowiona, łaski pełna, Pan z tobą” (Łk, 1, 28). Jedno słowo „Tak” skromnej, rozmodlonej młodziutkiej kobiety pozwoliło zrealizować obietnicę głoszoną przez proroków Starego Testamentu o nadejściu Odkupiciela świata. To „fiat” Maryi (oznaczające tak) otwiera grzesznemu człowiekowi bramy nieba i pozwala osiągnąć zbawienie; ważne jest szczególnie to, że Bóg szanuje wolną wolę człowieka, i mimo swej Wszechmocy, czeka na zaakceptowanie przez niego bożych planów. Konsekwencją zgody Maryi jest też jej wierne trwanie przy Jezusie Chrystusie od Jego narodzenia aż do męczeńskiej śmierci na krzyżu.
Pamiątkę Zwiastowania Pańskiego obchodzimy 25 marca, na 9 miesięcy przed uroczystością Bożego Narodzenia. Czcimy tego dnia tajemnicę wcielenia Jezusa Chrystusa, Syna Bożego.

bazyl

verbum

 

 

 

 

 

Współczesna Bazylika Zwiastowania Najświętszej Maryi w Nazarecie

W opisanej w Piśmie świętym scenie Zwiastowania Maryja z pokorą przyjęła wolę Boga.
Każdy człowiek w swoim życiu wielokrotnie staje przed koniecznością powiedzenia „Tak”.

            „Tak” rozpoczyna związek małżeński i nie ogranicza się tylko do momentu składania sobie przysięgi. Obowiązuje całe życie jako wypełnianie wymogów miłości małżeńskiej. Wymaga pracy nad sobą i pracy dla drugiej osoby. „Tak” jest zgodą na trudny charakter współmałżonka, jest wzajemną tolerancją dla swoich przyzwyczajeń o ile oczywiście nie wpływają one destrukcyjnie na związek. „Tak” oznacza też czułość i troskę o współmałżonka pięć, dziesięć i więcej lat po ślubie. „Tak„ to wreszcie akceptacja starzenia się, różnych dolegliwości i cierpienia, które są nieuchronne w naszym życiu. Jeśli zbudujemy nasz związek na solidnych podstawach i uczynimy pokorę strażniczką naszej postawy, poradzimy sobie na wszystkich zakrętach naszego życia małżeńskiego.

            „Tak” oznacza przyjęcie roli rodzica i determinuje nasze działania w stosunku do dzieci. Musimy podjąć się trudu wychowania i poświęcenia im maksimum czasu, gdy są małe i niezaradne, kształtują swój umysł i poznają świat. Pociąga to niekiedy za sobą konieczność rezygnacji z kariery zawodowej, z wygodnictwa i lenistwa na rzecz żywego, stałego kontaktu z dziećmi. Wymaga to od nas pracy, uczenia się budowania dobrych relacji, kształcenia charakteru i bycia sprawiedliwym. Czasem wymaga też bohaterstwa, cierpliwości, gdy rodzicielstwo wiążę się z problemami, cierpieniem, chorobą czy śmiercią. Gdy dzieci dorastają zmieniają się ich potrzeby i nasze „tak” znów jest potrzebne do uszanowania ich poglądów czy wyborów życiowych. Przyjęta rola rodzica trwa stale i wciąż zmienia swój kształt. Wypełnianie obowiązku rodzica jest dla nas samych ogromną szkołą wzbogacającą nasze życie osobiste i małżeńskie. Wzór Świętej Rodziny uczy nas troski o życie poczęte, o świętość życia rodzinnego, o wierność tradycji i wartościom; jest szkołą wiary dla rodziców i dla dzieci. Współcześnie rodzina wydaje się ostatnim bastionem, ostatnią ostoją przed światem, który głosi cywilizację śmierci.

            „Tak” określa też nasz stosunek do wykonywanej pracy. Chodzi tu zarówno o pracę zarobkową, prace w domu czy gospodarstwie czy pracę charytatywną. Sposób, w jaki Matka Boża przyjęła rolę przeznaczoną jej od Boga i realizacja tej roli wskazują nam, jak mamy się wywiązać z obowiązku pracy. Nie ma w tym miejsca na bylejakość, na bumelanctwo, na unikanie odpowiedzialności, na ukrywanie swoich możliwości i lenistwo. To, czego się podjęliśmy mamy wykonywać sumiennie, porządnie, dokładając wszelkich starań.

            „Tak” mówi też o naszych obowiązkach względem Ojczyzny. Podobnie jak nasza rodzina, pochodzenie, przodkowie są obdarzani przez nas szacunkiem i są źródłem naszej siły, dumy a czasem i zasobności, tak i naszej Ojczyźnie należy się szacunek i aktywne uczestnictwo w jej budowaniu. Znajomość historii własnego kraju, znajomość dokonań Polaków w jej historii mają być źródłem dumy i powinny skłaniać nas do pozytywnego działania a przede wszystkim powinny powstrzymywać nas przed wykpiwaniem Polski i Polaków na wielu publicznych forach. Każdy z nas buduje Ojczyznę swoim życiem i swoją codzienną pracą. Powinno nam zależeć, aby nasz wkład był wartościową cegiełką a nie styropianowym klockiem.

            Wreszcie „tak” powiedziane Bogu przez każdego z nas, wzorem Maryi, ma odnosić się do postawy wiary w całym naszym życiu. Współczesny świat, przytłaczający ludzi swoją zmiennością, tempem, wymogami, aspiracjami, agnostycyzmem, konsumpcjonizmem i hedonizmem wymaga od nas coraz częściej odważnego i publicznego wyznawania w Credo „wierzę …w Jezusa Chrystusa, Syna jego jedynego, Pana Naszego, który się począł z Ducha świętego, narodził się z Maryi Panny”. Wierzę w Dobrą Nowinę zbawienia człowieka przez Jezusa, wierzę w Ewangelię, która ma możliwość kształtowania wspólnot i pojedynczego człowieka, wierzę, że Kościół jest miejscem udzielania się Jezusa przez Sakramenty. Ten program życia wymaga pokory takiej, jaką widzimy u Matki Jezusa Chrystusa. Maryję Pannę możemy więc prosić o czuwanie i pomoc w odnawianiu naszej wiary. Wstąpmy do szkoły pokory Maryi Panny, aby budować królestwo Chrystusa w naszym świecie.

 

Tekst był pierwotnie opublikowany w miesięczniku „Misericordia” Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim w marcu 2011 roku