Co to jest liberalizm?

Protestantyzm w naturalny sposób rodzi tolerancję dla błędu. Odrzucając zasadę autorytetu w religii, nie ma on ani kryterium ani określonej wiary. Na zasadzie, że każda jednostka czy sekta może interpretować depozyt Objawienia zgodnie z orzeczeniami prywatnego osądu, rodzi on nie kończące się różnice i sprzeczności. Napędzany prawem własnej niemocy, przez brak jakiegokolwiek rozstrzygającego głosu autorytetu w sprawach wiary, zmuszony jest uznawać za ważną i prawowierną wszelką opinię wyłaniającą się ze stosowania prywatnego osądu. Dlatego ostatecznie dochodzi on, na mocy własnych założeń, do wniosku, że jedno wyznanie jest równie dobre jak inne; stara się więc osłaniać swoją niekonsekwencję fałszywym powoływaniem się na wolność sumienia. Pogląd nie jest narzucany przez prawnie i w boski sposób ustanowiony autorytet, lecz wyłania się bezpośrednio i swobodnie z nieograniczonego stosowania jednostkowego rozumu i kaprysu w sprawach Objawienia. Jednostka czy sekta dokonuje interpretacji jak jej się podoba – odrzucając lub przyjmując to co wybiera. Przyjmując tę zasadę, niewierność, pod tym samym pretekstem, odrzuca wszelkie Objawienie, a protestantyzm, dostarczywszy przesłanek, nie ma siły, by protestować przeciwko wnioskom; jasne jest bowiem, że ktoś kto pod pretekstem wolności rozumu ma prawo odrzucić dowolną część Objawienia, która może mu się nie podobać, nie potrafi logicznie spierać się z kimś kto na tej samej podstawie odrzuca całość. Jeżeli w imię wolności rozumu jedno wyznanie jest równie dobre jak inne, to pod tym samym pretekstem brak wyznania jest równie dobry co jakieś wyznanie. Zdobywając pole tym zgubnym orężem racjonalizmu, niewierność szturmowała i zdobyła samą cytadelę protestantyzmu, bezradnego wobec wroga, którego sam stworzył.

(…)

Religia jest bowiem więzią łączącą nas z Bogiem, źródłem i celem wszelkiego dobra; zaś niewiara, czy to praktyczna jak w protestantyzmie, czy otwarta, jak w agnostycyzmie, rozrywa więź łączącą człowieka z Bogiem, usiłując budować społeczeństwo ludzkie na fundamencie absolutnej niezależności człowieka. Dlatego stwierdzamy, że u podstaw swojej propagandy kładzie liberalizm następujące zasady:

  1. Absolutna suwerenność jednostki w jej całkowitej niezależności od Boga i od władzy Bożej.
  2. Absolutna suwerenność społeczeństwa w jego całkowitej niezależności od wszystkiego co nie pochodzi od niego samego.
  3. Absolutna suwerenność obywatelska w zakładanym prawie narodu do stanowienia własnych praw w całkowitej niezależności i przy skrajnym lekceważeniu wszelkich innych kryteriów niż wola ludu, wyrażona w głosowaniach i w większości parlamentarnej.
  4. Absolutna wolność myśli w polityce, moralności i religii. Nieograniczona wolność prasy.

 

Takie są podstawowe zasady liberalizmu. W założeniu absolutnej suwerenności jednostki, to jest całkowitej niezależności od Boga, znajdujemy źródło wszystkich innych zasad. Aby wyrazić je wszystkie z pomocą jednego terminu, powiemy, że w płaszczyźnie ideowej stanowią one RACJONALIZM czyli doktrynę absolutnej suwerenności rozumu ludzkiego. Czyni się tu z rozumu ludzkiego miarę i sumę prawdy. Stąd mamy racjonalizm indywidualny, społeczny i polityczny, zepsute źródło zasad liberalistycznych [którymi są]: absolutna wolność kultu, zwierzchność państwa, świecka edukacja odrzucająca jakąkolwiek więź z religią, małżeństwo sankcjonowane i legalizowane wyłącznie przez państwo itd.; jednym słowem, które łączy wszystko, mamy SEKULARYZACJĘ, odmawiającą religii prawa do jakiejkolwiek czynnej ingerencji w problemy życia publicznego i prywatnego, jakie by one nie były. To prawdziwy ateizm społeczny.

Takie są źródło liberalizmu w płaszczyźnie ideowej; taka, w konsekwencji naszego protestanckiego i niewiernego otoczenia, jest atmosfera intelektualna, jaką stale wchłaniamy w nasze dusze. Zasady te nie pozostają też tylko w płaszczyźnie teoretycznej, utrzymując się na zawsze w sferze myśli. Ludzie nie są samymi myślicielami. Doktryny i wierzenia nieuchronnie przechodzą do działania. Dzisiejsze teoretyzowani staje się jutrzejszym czynem, ponieważ ludzie, na mocy prawa ich natury, dają zawsze wyraz temu co myślą. Stąd też racjonalizm przybiera konkretny kształt w prawodawstwie i w życiu społecznym. Czuć nim prasę świecką, proklamującą prawie jednogłośnym krzykiem absolutny rozdział pomiędzy życiem publicznym a religią. Stał się on sloganem dziennikarstwa, a redaktor nie uznający go w swoim codziennym felietonie poczuje wkrótce ostrze publicznej dezaprobaty. W świeckim małżeństwie i w naszym prawie rozwodowym rozrywa on same korzenie społeczności domowej; w świeckiej oświacie – kardynalna zasada naszego publicznego systemu szkolnego – krzewi się w sercach przyszłych obywateli i przyszłych rodziców; w prawach obowiązkowej szkoły wbija już na wstępie klin socjalizmu; w mowie i w stosunkach życia społecznego domaga się uznania z rosnącą natarczywością; w tajnych towarzystwach, zorganizowanych w duchu niszczenia religii, a często w otwartym celu wykorzenienia katolicyzmu, zagraża naszym instytucjom, wydając kraj w ręce spiskowców, których plany i metody działania, poza polem widzenia opinii publicznej, składają się na tyranię ciemności.

Na tysiące sposobów zasada racjonalizmu znajduje czynny wyraz w życiu społecznym i obywatelskim i choć zróżnicowane są jej przejawy, zawsze jest w tym jedność i system sprzeciwu wobec katolicyzmu. Czy jest to zgrane czy nie, zawsze działa ona w tym samym kierunku, i każda konkretna szkoła w ramach gatunku liberalnego wyznają ją i wprowadza w czyn – czy to w społeczeństwie, czy to w życiu domowym, czy też w polityce – znajdujemy te same zasadnicze cechy szczególne we wszystkich proteuszowych postaciach – sprzeciw wobec Kościoła – i zawsze stwierdzamy, że piętnuje się najżarliwszych obrońców wiary jak reakcjonistów, klerykałów, ultramontanów [fundamentalistów] itd.

Gdzie byśmy go nie znaleźli, jaki by nie był jego mundur, w praktycznym działaniu liberalizm oznacza zawsze wojnę z Kościołem.

Czy intryguje on czy stanowi prawo, czy peroruje czy też morduje, czy zwie się Wolnością czy Rządem, Państwem, Ludzkością czy Rozumem, czy też czymkolwiek innym, jego podstawową cechą jest bezkompromisowy sprzeciw wobec Kościoła.

Liberalizm jest sam w sobie całym światem; ma on swoje hasła, swoje mody, swoją sztukę, swoją literaturę, swoją dyplomację, swoje prawa, swoje spiski, swoje zasadzki. Jest on światem Lucyfera, skrywającym się w naszych czasach pod nazwą liberalizmu, w radykalnej opozycji i ustawicznej wojnie przeciwko tej społeczności jaką tworzą dzieci Boże – Kościołowi Jezusa Chrystusa.

 

Liberalizm jest grzechem; Ks. Dr Felix Sarda y Solvany; wyd. WERS, Poznań 2010; rozdz. II

 

Czym jest modernizm?

Modernizm jest herezją dość subtelną i trudno w kilku słowach ująć jego istotę. Ponadto św. Pius X uznał, że herezja ta jest niezwykle groźna i wymaga dokładnego omówienia. Nie mamy, oczywiście, miejsca, by w wyczerpujący sposób opisać modernizm, dlatego ograniczę się do skrótowego wyliczenia kilku głównych jego zasad.

Pierwszą jest agnostycyzm, czyli założenie, że umysł ludzki poznaje obiektywnie tylko rzeczy zmysłowe, a więc wszystko, co jest ponad nimi, w tym Bóg i cały świat nadprzyrodzony, nie jest przedmiotem pewnego poznania. Dlatego wszelkie dowody prawdziwości religii chrześcijańskiej są niemożliwe do przeprowadzenia. Stąd religia, według modernistów, jest prawdziwa tylko o tyle, o ile jest odczuwana i przeżywana. Stanowi to drugą ich zasadę, a mianowicie immanencję religijną. Religia wynika z doświadczenia religijnego, które przecież u każdego człowieka wygląda inaczej. Uderza to w obiektywność i historyczność religii chrześcijańskiej oraz jej boskiego Założyciela. Nie ma zewnętrznego prawdziwego Objawienia Bożego, a chrześcijaństwo jest tylko wyrazem wewnętrznych przeżyć w świadomości Chrystusa, Apostołów i ich uczniów. Stąd wynika trzecia zasada modernizmu, jaką jest ewolucja. Skoro bowiem religia jest tylko wyrazem doświadczeń ludzkich, to ewoluuje wraz z kolejnymi pokoleniami, z których każde ma odmienne przeżycia. Więcej, każdy z ludzi przeżywa religię na swój sposób i nie sposób orzec o jej prawdzie lub fałszu. W tej heretyckiej koncepcji nie ma, rzecz jasna, miejsca na dogmaty, albowiem są one subiektywnym wyrazem doświadczeń danej epoki. Sakramenty zaś to tylko symbole, a nie ryty przekazujące łaskę Chrystusa. Pismo Święte jest zbiorem doświadczeń, co prawda, nadzwyczajnych, ale jednak ludzkich. Jego natchnienie nie różni się co do istoty od natchnienia poetyckiego. Kościół i władza w nim powstały w wyniku zespolenia się świadomości religijnej różnych ludzi, a więc pochodzi od człowieka, a nie Boga, a poprzez to może się zmieniać zależnie od czasu i okoliczności, również co do swej istoty. „Religia” modernistów jest więc subiektywna i relatywistyczna, więcej, podważa ona wszelkie podstawy prawdziwej religijności i stąd staje się zrozumiałe, dlaczego św. Pius X nazywa ją ściekiem albo sumą wszystkich herezji.

Modernizm nie powstał, rzecz jasna, znikąd. Jego bezpośrednim prekursorem był tzw. amerykanizm, którego twórcą był ojciec Haecker, założyciel zgromadzenia paulistów. Znalazł on wielu naśladowców wśród duchowieństwa amerykańskiego i francuskiego. „Amerykanizm” nie był teoretycznie rozwinięty, ale stanowił raczej zbiór praktycznych postulatów naturalistycznej proweniencji. Żądał on dostosowania Kościoła do cywilizacji współczesnej, wraz z rozluźnieniem dawnej surowości w dziedzinie dyscypliny i w kwestiach dogmatycznych. Kładł nacisk bardziej na cnoty naturalne niż nadprzyrodzone oraz żądał większej autonomii dla świeckich w stosunku do władzy kościelnej, a to pod pozorem rzekomej większej dojrzałości świeckich w dobie obecnej. Leon XIII potępił „amerykanizm”, a większość jego przedstawicieli poddała się – przynajmniej zewnętrznie – wyrokowi.

Głównymi przedstawicielami modernizmu w Europie Zachodniej, a więc tam, gdzie modernizm najbardziej się rozpowszechnił, byli ks. Alfred Loisy i filozof Maurycy Blondel we Francji, w Anglii jezuita Tyrrel, w krajach niemieckich Schell i Wahrmund, a we Włoszech hrabia Fogazzaro i ks. Buonaiuti. Ten ostatni, zmarły zresztą poza Kościołem, był przyjacielem i mistrzem Angelo Giuseppe Roncalliego, znanego później jako Jan XXIII. Asystował mu nawet przy pierwszej Mszy.

Modernizm od swego zarania wykazywał ścisłą zależność od liberalnej protestanckiej teologii, w tym i od wynikającej z niej fałszywej niemieckiej filozofii idealistycznej. Agnostycyzm modernizmu wywodził się wprost od poglądów Kanta. Protestancki rodowód mają również takie modernistyczne koncepcje, jak indywidualistyczne podejście do wiary i jej interpretacja, odrzucenie, jako ludzkiego wymysłu, kościelnej hierarchii i dogmatów, niejasny stosunek do Bóstwa Chrystusa oraz radykalna krytyka tekstów biblijnych, wraz z odrzuceniem tych z nich, które według mniemania protestantów i modernistów, „na pewno” nie pochodzą, ani od Chrystusa ani od Apostołów.

http://www.opcjanaprawo.pl/index.php/component/k2/item/1416-modernizm-ściek-wszystkich-herezji

 

Wiara i uczynki

Cel i środki

Wiara pokazuje nam cel życia i pokazuje drogę jaką należy przebyć, natomiast uczynki są w tym dążeniu środkami do przybliżania się do celu. Tak jak każdy pielgrzym na ziemi potrzebuje oczu by widzieć dokąd zmierza oraz nóg by mógł podążać do celu. Poganom brakowało oka wiary by widzieć dokąd mają się udawać w swoim życiu. Ludowi izraelskiemu zaś brakowało nóg posłuszeństwa czyli ich czyny nie wynikały z wiary, bo znali prawo Boże ale żyli według własnych chęci.

Czyny nasze wpływają na nasze widzenie świata, wpływają również na wiarę. Gdy czyny nie wypływają z wiary, gdy wiara jest pozbawiona uczynków to zaczyna ona karleć i zanikać. Tak samo jak nieużywany organ, jak mięśnie nieużywane zanikają tak samo jest z wiarą. Jeśli nie jest ona podstawą i źródłem naszych działań, i naszych czynów to będzie ona zanikała, będziemy o niej zapominali w nawale codziennych spraw, w bieżączce doczesności.

Najświętsze Serce Pana Jezusa

Czerwiec poświęcony jest kultowi Najświętszego Serca Pana Jezusa. Związane jest to z prywatnymi objawieniami siostry Małgorzaty Marii Alacoque ze zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Nawiedzenia, popularnie zwanych wizytkami.NSPJ W latach 1673-1675 w klasztorze Paray-le-Monial św. Małgorzacie czterokrotnie objawił się Chrystus z nakazem szerzenia kultu Najświętszego Serca Jezusa. W pierwszym objawieniu usłyszała: „Moje Boskie Serce goreje tak wielką miłością ku ludziom, a zwłaszcza ku tobie, że nie może już powstrzymać w sobie płomieni tej gorącej miłości. Musi je rozlać za twoim pośrednictwem i ukazać się ludziom, by ich ubogacić drogocennymi skarbami, które ci odsłaniam, a które zawierają łaski uświęcające i zbawienne, konieczne, by ich wydobyć z przepaści zatracenia”. Po tych słowach ujrzała bijące Serce Pana – opowiadała później św. Małgorzata Maria.
W trzecim widzeniu dostała polecenie, aby przyjmować komunię tak często jak może, a zwłaszcza w każdy pierwszy piątek miesiąca. Było również polecenie modlitwy w każdy czwartek między godz. 23:00 a 24:00.
Czwarte widzenie miało miejsce 19 czerwca 1675 w oktawie Bożego Ciała. Wtedy Jezus zażądał, aby w pierwszy piątek po oktawie Bożego Ciała odbyła się szczególna uroczystość ku czci Jego Serca, aby w tym dniu przystępowano do komunii i wynagradzano zniewagi, jakich Serce Jezusa doznaje.
Dopiero pod koniec roku 1684, gdy św. Małgorzata Maria została mistrzynią nowicjatu zaczęła urzeczywistniać powierzoną sobie misję. Za jej inspiracją i pod jej kierunkiem nowicjuszki zbudowały maleńki ołtarzyk ozdobiony kwiatami, na którym umieściły wycięte z papieru uwieńczone płomieniami Serce.
W dwa lata później cały klasztor wizytek w Paray-le-Monial dokonał aktu oddania się Bożemu Sercu, a po następnych dwóch latach zbudowano kaplicę poświęconą Najświętszemu Sercu Jezusa biorąc za wzór słowa Świętej: ”Uczyńcie swoje mieszkanie w tym godnym uwielbienia Sercu. Zanieście tam wasze małe zmartwienia i rozgoryczenia, wszystko będzie tam oczyszczone: znajdziecie tam lekarstwo na wasze cierpienia, siłę w waszych słabościach i schronienie we wszystkich waszych potrzebach”.
16 października 1690 roku zmarła św. Małgorzata Maria Alacoque; 18 września 1864 roku została beatyfikowana przez papieża Piusa IX, a 13 maja 1920 r. kanonizowana przez Benedykta XV.
Objawienia św. Małgorzaty Marii były przez jej współczesnych mocno atakowane a Stolica Apostolska nie wypowiadała się w tej sprawie. W 1765 roku Episkopat Polski, ponawiając prośby królów Polski Augusta II Mocnego i jego następcy Augusta III Sasa, wystosował memoriał z prośbą o ustanowienie święta Najświętszego Serca Jezusa. W rezultacie papież Klemens XIII zezwolił na obchodzenie święta Najświętszego Serca Pana Jezusa w Polsce i na Litwie oraz przez zakon wizytek. W 1856 roku papież Pius IX ustanowił to święto, jako obowiązujące w całym Kościele. Uroczystość ta obchodzona jest w piątek po drugiej niedzieli po Zesłaniu Ducha Świętego.
Jednym z zasadniczych sposobów realizacji Bożego posłannictwa miały być działania podjęte na dworze króla Francji Ludwika XIV. Pan Jezus w swych przekazach żądał, aby:
Choragiew

Król wraz z całą swoją rodziną poświęcił się Najświętszemu Sercu;
Czcił Je publicznie;
Zbudował świątynię pod tym wezwaniem;
Szerzył wśród wojska kult obrazu Serca Jezusowego i Nim ozdobił królewskie sztandary.
Miało to owocować szczególną opieką i błogosławieństwami dla państwa francuskiego oraz poddanych króla, którzy mieli być ochraniani przed wrogami. Niestety król Ludwik XIV jak i cała Francja nie spełnili żądań Najświętszego Serca.
Okropności i prześladowania Kościoła Katolickiego w czasach Rewolucji we Francji były następstwem nie wypełnienia objawionych żądań. Król Francji wraz z żoną zostali ścięci na gilotynie, księża i zakonnicy byli mordowani, a naród został doprowadzony do nędzy.
Patrząc na przebieg wydarzeń związanych z św. Małgorzatą Marią i jej objawieniami możemy i powinniśmy wyciągnąć wnioski na dzień dzisiejszy. Widzimy, jakie są skutki lekceważenia Bożych poleceń. Mamy cały czas nie wypełnione polecenie Matki Bożej z Fatimy związane z poświęceniem Rosji Jej Niepokalanemu Sercu. Ukazuje się coraz więcej publikacji pokazujących, że polecenie Matki Bożej nie zostało zrealizowane. Niedługo będzie 100.rocznica objawień i z tego powodu należy usilnie modlić się, aby Ojciec święty w łączności z wszystkimi biskupami świata poświęcił Rosję Niepokalanemu Sercu NMP.
W Polsce wielkimi czcicielkami i apostołkami kultu Serca Jezusowego były Wanda Malczewska zmarła w 1898 roku i szczególnie Rozalia Celakówna zmarła w 1944 w Krakowie.NSPJ_2 Naród polski był trzykrotnie poświęcany Bożemu Sercu. Po raz pierwszy 27 lipca 1920 roku na Jasnej Górze przez biskupów i pod przewodnictwem prymasa kard. Edmunda Dalbora, w trakcie wojny z bolszewikami; powtórnie 3 czerwca 1921 roku w Krakowie z okazji konsekracji bazyliki Serca Jezusowego. W uroczystość Chrystusa Króla 28 października 1951 roku biskupi w swoich katedrach i proboszczowie w swoich kościołach parafialnych dokonali po raz kolejny poświęcenia narodu Najświętszemu Sercu Jezusa. Niestety, władze Rzeczpospolitej nie uczestniczyły w tych aktach. Dla wielu osób kult Najświętszego Serca Jezusowego jest wyrazem sentymentalnej pobożności oraz rutynowych, mało dynamicznych działań. Natomiast prawdziwy kult Najświętszego Serca to nieustanna praca nad sobą samym, nad usuwaniem swoich wad i niedoskonałości, codzienne małe ofiary w ramach pokuty i zadośćuczynienia Sercu Pana Jezusa. Udział w pierwszopiątkowych nabożeństwach może być dobrym początkiem pracy nad sobą, nad swoim charakterem.

 

PIERWOTNIE TEKST ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W CZERWCU 2013 ROKU.

Pseudoekumenizm

 

W książce Koń trojański podane jest prawdziwe znaczenie pojęcia ekumenizm oraz o wielu jego niebezpieczeństwach, fałszywych interpretacjach w okresie posoborowym. Uzasadniony postulat, by nie widzieć w schizmatykach, protestantach, żydach, muzułmanach, hinduistach czy buddystach tylko wrogów, nie podkreślać wyłącznie ich błędów, ale zauważać także pozytywne elementy ich religii, był pierwotnie treścią ekumenizmu. To, że stosunek Kościoła do schizmatyków i do protestantów jest różny, podkreślił już w swojej pierwszej encyklice Ecclesiam Suam papież Paweł VI. Ci pierwsi są tylko schizmatykami, natomiast od protestantów dzielą nas kwestie dogmatyczne. Tym bardziej stosunek wobec wszystkich niechrześcijan jest jeszcze inny. Występują tutaj duże różnice w zależności od tego, czy idzie o monoteistów, jak w przypadku żydów i muzułmanów, czy też o religie, które nie są monoteistyczne. Mimo całej ekumeniczności podtrzymano jednak żądanie, by chcąc osiągnąć jedność, nie iść na żadne kompromisy, które groziłyby odstąpieniem choćby na jotę od depositum catholicae fidei.

Interesuje nas przede wszystkim stosunek wobec żydów. Właśnie z nimi łączy nas silna więź, o ile Stary Testament uznaje się także za prawdziwe objawienie Boga, z drugiej strony jednak dzieli nas jedyna w swoim rodzaju sprzeczność, ponieważ zaprzeczają oni objawieniu Boga w Chrystusie i widzą w tym objawieniu swoiste fałszerstwo.

Tymczasem błędnie rozumiany ekumenizm – choroba, którą można by nazwać mianem pseudoekumenizmu – spowodował najbardziej zaskakujące rezultaty. Powszechna jest dziś w Kościele tendencja, by religię żydowską traktować jak równoległą drogę do Boga, choć być może jest ona nieco mniej doskonała od chrześcijańskiej. Twierdzi się oto, iż nie powinno się nawracać żydów, lecz należy pozwolić im iść własną drogą, zachowując dla nich respekt i szacunek.

Ten pogląd pozostaje w jednak w radykalnej sprzeczności ze słowami Chrystusa i intencją apostołów. Czyż Chrystus nie wyrażał w wielu miejscach bólu z powodu tego, że żydzi Go nie poznali? Czyż apostołowie i uczniowie nie byli żydami, którym On głosił objawienie Boże? Czyż święty Piotr nie powiedział do Chrystusa – w odpowiedzi na jego pytanie: za kogo mnie uważacie? – Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego [65]. A czy pierwszym zadaniem apostołów po Zesłaniu Ducha Świętego nie było nawrócenie żydów do pełnego objawienia chrześcijańskiego? Kiedy żydzi pytali apostołów: Cóż mamy czynić, bracie?, św. Piotr odrzekł: Nawróćcie się i niech każdy z was ochrzci się[66]. Czyż św. Paweł nie mówił o nawróceniu żydów jak o wielkim celu i czyż nie powiedział: Odcięto je na skutek ich niewiary[67] i dalej: A i oni, jeżeli nie będą trwać w niewierze, zostaną wszczepieni[68]. Czyż fakt, iż Nowy Testament jest wypełnieniem Starego, nie jest przekonaniem oczywistym dla wszystkich katolików, a także dla protestantów? Ten związek z religią mojżeszową jest więc o wiele głębszy aniżeli uznanie Starego Testamentu za objawienie Boże.

Abstrahując od tej sprzeczności ze słowami Chrystusa i apostołów, ba, z całym nauczaniem Kościoła, omówiony powyżej pogląd jest największym dowodem braku miłości do żydów.

Najgłębszym wyrazem prawdziwej miłości bliźniego jest troska o jego zbawienie wieczne. Dlatego nie powinno się być obojętnym wobec żadnego człowieka, lecz trzeba w nim dostrzec żywy element mistycznego Ciała Chrystusa lub katechumena in spe. Niech nikt nie mówi: można przecież osiągnąć zbawienie poza Kościołem, czy to protestant, czy jako niechrześcijanin, jest to przecież dogmat zdefiniowany już na I Soborze Watykańskim. Zapewne, ale to niczego nie zmienia w nakazie Chrystusa: Idźcie tedy i nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je, tym bardziej gdy weźmie się pod uwagę ogromne znaczenie uwielbiania Boga w Prawdzie, w Chrystusie, per ipsum, cum ipso, et in ipso[69]. Nieskończona wartość glorificatio Boga zawiera się przecież w prawdziwej wierze, w więzi z Bogiem poprzez łaskę uświęcającą i wszelkie sakramenty. A tego posłania apostolskiego, które wypływa z prawdziwej miłości Chrystusa, nie można oddzielić od budowanej wyłącznie na Nim prawdziwej miłości bliźniego. Gdy miejsce prawdziwej miłości zajmuje uprzejmy szacunek – jest to typowy przypadek zeświecczenia[70].

Jeszcze gorszą rzeczą jest uznawanie przyporządkowania Starego Testamentu Nowemu. Czy Chrystus jest tym Mesjaszem, o którym mówi Izajasz, czy jest Synem Boga, który zbawił ludzi? Jeżeli tak, to oczekiwanie innego Mesjasza jest oczywistym błędem, a nie równoległą drogą do Boga. W świetle prawdy, przed Bogiem twierdzenie przeciwne jest zdradą Chrystusa i zaprzeczeniem faktu, iż Stary Testament jest istotną chrześcijańskiego objawienia. Czy Chrystus jest Synem Bożym, Synem Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba? Czy jest obiecanym przez Boga Zbawicielem? Czyż Chrystus nie rzekł: Abraham rozradował się z tego, że ujrzał mój dzień[71], zaś w innym miejscu: Nie przyszedłem znieść [Prawa], ale je wypełnić[72]?

Jak to możliwe, że pseudoekumenizmu przyniósł owoce, które pozostają w tak skrajnej sprzeczności z Ewangelią, apostołami i nauczaniem Kościoła? Jeżeli oficjalne stanowisko wobec nawracania żydów pozostaje w jaskrawej sprzeczności z całą Ewangelią i z listami św. Pawła, to powszechna dziś gotowość do przyjęcia niekatolika na łono Kościoła świętego stanowi tak samo radykalny sprzeciw wobec Ewangelii. Wielu teologów, duszpasterzy, a nawet misjonarzy reprezentuje pogląd, jakoby nawrócenie pojedynczego człowieka na katolicyzm nie było ich prawdziwym zadaniem, jest nim natomiast połączenie się z Kościołem katolickim jakiejś religijnej wspólnoty jako całości, przy czym nie musi ona zmieniać swej wiary. Jest to jakoby celem prawdziwego ekumenizmu. Pojedynczemu protestantowi, muzułmaninowi lub hindusowi, który chciałby dokonać konwersji w prawdziwym sensie tego słowa, należy ponoć powiedzieć: stań się lepszym protestantem, lepszym muzułmaninem, lepszym hindusem.

Czy ci teologie, księża i misjonarze nigdy nie czytali Ewangelii? A może zapomnieli, iż Chrystus przed Wniebowstąpieniem powiedział: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony[73].

Ten wytwór pseudoekumenizmu łączy w sobie wiele ciężkich błędów. Jest on, po pierwsze, jawnym ignorowaniem polecenia Chrystusa. Po drugie, w stosunku do niechrześcijan stanowi nieszczęsne lekceważenie objawienia Bożego. Udaje się, że objawienie Boże w Chrystusie oraz Jego śmierć na krzyżu były czymś zbytecznym. Albowiem z punktu widzenia pseudoekumenizmu wszyscy, jeżeli żyliby zgodnie ze swoją wiarą, zostaliby zbawieni. Dotyczy to także żydów. Po trzecie, tkwi w tym absolutny brak zainteresowania prawdą. Pytanie która religia jest prawdziwa, nie odgrywa już żadnej roli. Ignoruje się ostateczną powagę prawdy, będącą podstawą każdej religii.

Tym samym niszczy się istotę, rację bytu Kościoła świętego, ba, całej religii chrześcijańskiej. Nauczanie Kościoła jest bądź to głoszeniem prawdziwego objawienia Bożego – objawienia Chrystusa, absolutnego i bezwarunkowo prawdziwego, bądź też jest ono niczym.

Z tym też wiąże się, po czwarte, eliminacja chwały Boga, glorificatio. Jakąś rolę odgrywa jeszcze jedynie zbawienie, salvatio. Wskazaliśmy na to już wcześniej: Bóg wielbiony jest w Prawdzie, co stanowi Jego gloryfikację. Przestaje ona jednak mieć znaczenie, gdy z nieskończonego miłosierdzia Bóg daruje szczęśliwość wieczną także człowiekowi, którzy nie jest częścią Corpus Christi Mysticum[74]. Tak samo nie dostrzega się glorificatio Boga poprzez świętych, oni bowiem mogą istnieć tylko w świętym Kościele, w absolutnym naśladownictwie Chrystusa.

Wreszcie, po piąte, w postawie takiej przejawia się w najwyższym stopniu depersonalizacja i kolektywizm, przy czym nie odgrywa już żadnej roli indywidualna osoba, lecz tylko wspólnota. Pojedynczy człowiek nie potrzebuje już nawrócenia, nie musi być prowadzony z ciemności do światła, nie musi w pełni przyjąć objawienia Chrystusa, nie musi mieć udziału w nadprzyrodzonym życiu w łasce poprzez chrzest ani doznawać strumienia Łask za pośrednictwem sakramentów. Pożądana jest jedynie zewnętrzna jedność wszystkich wspólnot religijnych. Jednak takie połączenie nigdy nie doprowadzi do prawdziwej jedności, pozostanie tylko sumą dodanych części. Dążenie to jest typowym skutkiem takiego oto ciężkiego błędu: przedkładania jedności nad prawdę (o czym będzie mowa nieco później). Czyż nie dostrzega się, że to zewnętrzne połączenie nie byłoby żadną gloryfikacją Boga i w żaden sposób nie stanowiłoby spełnienia uroczystego polecenia Chrystusa i Jego modlitwy Ut unum sint[75]?

Apostolstwo należy do istoty Kościoła świętego, oznacza ono nawracanie każdej pojedynczej duszy, która w oczach Kościoła znaczy więcej niż los jakiejś naturalnej wspólnoty. Apostolstwo jest koniecznym owocem zarówno miłości Boga, jak i prawdziwej miłości bliźniego. Miłość Boga nakazuje Kościołowi, ale i każdemu prawdziwemu chrześcijaninowi, przyciągnąć każdego człowieka do pełnego światła wiary, którą stanowi nauczanie Kościoła świętego. Każdy chrześcijanin winien pragnąć, by wszyscy poznali objawienie Chrystusa i dali prawdziwe świadectwo wiary, by wszyscy ugięli kolana przez Jezusem Chrystusem. Tego samego wymaga prawdziwa miłość bliźniego. Jakże mogę kogoś kochać i nie pragnąć, by poznał Jezusa Chrystusa, Syna Bożego jednorodzonego i Epifanię Boga, aby nie został pociągnięty do Jego światłości, by wierzył w Niego i kochał Go, ba, by wiedział, że jest przez Niego kochany? Jakże mogę kochać bliźniego, nie życząc mu największego szczęścia – uszczęśliwiającego spotkania z Jezusem Chrystusem już na Ziemi? Jak mógłbym zadowolić się tym, iż nieskończone miłosierdzie Boże, być może, mimo błędnej wiary lub niewiary danego człowieka wykluczyłoby go ze szczęśliwości wiecznej?

Doprawdy, wszelkie uczynki miłości bliźniego są ulotne, jeżeli nie interesuje mnie znalezienie przez niego Boga prawdziwego, jego uczestnictwo w mistycznym Ciele Chrystusa, jeżeli pozostanę obojętny wobec tego najwyższego dla niego dobra.

Widzimy, do jak strasznych błędów może doprowadzić pseudoekumenizm i do jakich niestety już doprowadził. Nie ma on nic wspólnego z duchem prawdziwego ekumenizmu, ba, jest z nim w radykalnej sprzeczności.

 

 

Spustoszona winnica; Dietrich von Hildebrand; Wyd. Fronda, Warszawa 2000; rozdz.9 Pseudoekumenizm


[65]Mt 16,16.
[66]Dz 2,37-38.
[67]Rz 11,20.
[68]Rz 11,23.
[69]Per ipsum, cum ipso, et in ipso (łac.) – przez Niego, z Nim i w Nim; słowa kończące modlitwę eucharystyczną.
[70]Zajmiemy się tym w drugiej części.
[71]J 8,56.
[72]Mt 5,17.
[73]Mk 16,15-16.
[74]Corpus Christi Mysticum (łac.) – Mistyczne Ciało Chrystusa; Pawłowe określenie Kościoła.
[75]Ut unum sint! (łac.) – „Aby wszyscy stanowili jedno” (J 17,21).

Słowo w ciszy

Ewangelia św. Jana zaczyna się: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo”.cisza w lesie-d
Słowo było początkiem i jest Bogiem, Ono jest najważniejsze. Słowo jest nadawane przez Nadawcę i musi być odebrane przez odbiorcę. Każdy z nas jest odbiorcą Słowa, nie tylko katolik, ale każdy człowiek. Aby odebrać Słowo należy się wyciszyć gdyż Bóg przemawia do nas w ciszy. Cisza jest Jego domeną, hałas zakłóca nam obraz Boga. Zgiełk i gwar powodują, że Bóg staje się coraz bardziej odległy, mniej wyraźny, w tumulcie coraz trudniej Go odnaleźć, coraz trudniej Go usłyszeć i zrozumieć.

Codzienna bieganina powoduje, że tempo życia jest bardzo szybkie, co chwila nowe wrażenia; tu jesteśmy zdziwieni, za chwilę śmiejemy się by zaraz popaść w smutek nad tragedią przekazywaną w wiadomościach. Stajemy się powierzchowni, tępi się nasza wrażliwość na innych ludzi, szukamy nowinek, sensacji, wrażeń. Przebiegamy poranne wiadomości przy śniadaniu, następnie kupujemy gazetę by dowiedzieć się, co nowego wydarzyło się w polityce, co się dzieje w gospodarce, w pracy słuchamy radia by być na bieżąco, przeglądamy gazetki reklamowe, aby nie ominęła nas żadna cudowna promocja.. Z uwagą śledzimy losy gwiazd oraz innych osób znanych tylko z tego, że są znane. Z ciekawością czytamy, co będzie w następnym odcinku naszych ulubionych seriali. Żyjemy nierealnym życiem. Chcemy odpocząć od pracy, codziennych problemów, stresów i wieczorem zasiadamy przed telewizorem lub idziemy do kina. Zamieniamy jeden zgiełk i hałas na inny.

W takim tumulcie, zgiełku i hałasie nie da się usłyszeć Boga. Aby usłyszeć Boga musi być cisza nie tylko zewnętrzna, ale i wewnętrzna. Gdy w nas samych nie ma spokoju to żaden głos z zewnątrz nie dotrze gdyż uwaga nasza pochłonięta jest wewnętrznym rozgardiaszem. Naszą energię pochłania zaprowadzanie ładu i porządku w naszych sprawach, w nas samych. Dopiero, gdy jesteśmy wewnętrznie poukładani i wyciszeni to jesteśmy zdolni na słuchanie tego, co do nas dociera, na refleksję i kontemplację. Do tego jest potrzebna cisza zewnętrzna. Dlatego mamy ciszę w klasztorach, nie słyszymy tam głośnych rozmów, śmiechów, nawoływań i bieganiny. Cisza jest również w kościele, gdyż chcąc słyszeć Boga nie powinniśmy być rozpraszani hałasami, gwarem rozmów czy też głośną muzyką.

Jest anegdota o Arystotelesie, kiedy to pewien uczeń przeszkodził mistrzowi wbiegając do jego pokoju z chęcią przekazania mu bardzo interesującej według niego informacji. Filozof zapytał go najpierw: Czy to coś dobrego? – Raczej nie, odpowiedział uczeń. Czy jest w tym coś budującego? Nic szczególnego. Czy jest konieczne bym o tym wiedział? Niespecjalnie. W takim razie, powiedział Arystoteles, jeśli to nic dobrego, budującego, ani koniecznego, milczenie będzie cenniejsze od wszystkiego, co mógłbym usłyszeć.

Apostoł Jakub w swoim liście pisze: „Niech każdy człowiek będzie skory do słuchania, a powolny do mówienia i powolny do gniewu” (Jak 1,19). Bóg dał dwoje uszu i jeden język i używajmy tych organów w takiej proporcji.

Jezus w Ewangelii św. Marka nakazuje nam słuchanie Słowa Bożego. „Zbliżył się także jeden z uczonych w Piśmie, który im się przysłuchiwał, gdy rozprawiali ze sobą. Widząc, że Jezus dobrze im odpowiedział, zapytał Go: Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań? Jezus odpowiedział: Pierwsze jest: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg, nasz Pan jest jeden” (Mk 12,28-29). Jak widać słuchanie jest wstępem do przykazań, jest tym, od czego zaczyna się wiara. Jest to przypomnienie nauczania Starego Testamentu gdzie nakaz słuchania był na samym początku, był wstępem do Dekalogu: „Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem – Panem jedynym. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił” (Pwt 6,4-5).

Będąc w górach lub na pustyni ma się wrażenie, że Bóg dostępny jest fizycznie. W tych miejscach panująca cisza i bezkres uzmysławiają nam potęgę Boga i naszą słabość. Widzimy swoją małość wobec potęgi świata stworzonego przez Boga i zaczynamy wsłuchiwać się w te bezkresne przestrzenie. Rozpoczyna się poznawanie Boga, bo zaczynamy słuchać, zamieniamy się w słuch.

Św. Paweł w liście do Rzymian wyjaśnia, czym jest słuchanie: „Przeto wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa”(Rz 10,17).

Jak widać nie ma to być słuchanie dowolne, ma to być słuchanie Słowa Bożego. Cytat ten pokazuje również, że słuchanie treści ze słowem Bożym sprzecznych może być źródłem niewiary. Tu widać jak duże znaczenie ma słuchanie. Jest ważne to, czego słuchamy jak również to, jak słuchamy. Jest jasnym, że jeśli nasze słuchanie będzie nieuważne, zakłócane hałasem to nasza wiara będzie płytka, podatna na nastroje i emocje, słaba. Diabeł jest mistrzem hałasu, zagłuszania oraz przekręcania wszystkiego, co mówi do nas Bóg. Dlatego stara się zakłócać naszą ciszę, burzyć ład i tłumić głos Boga.

Wzorem odbierania Słowa Bożego może być Najświętsza Maryja Panna i jej pokorne przyjęcie woli Boga i nasłuchiwanie Jego głosu i poleceń. Drugim przykładem słuchania i wypełniania boskich zaleceń jest św. Józef. Mamy w nim obraz doskonałego wsłuchiwania się w Słowo Boże. Jest on również przykładem posłuszeństwa oraz zaufania usłyszanemu Słowu. Nie było w nim wahania, gdy usłyszał słowa anioła, że ma uciekać do Egiptu.cisza w gorach_m

Błogosławiony, który odczytuje, i którzy słuchają słów Proroctwa, a strzegą tego, co w nim napisane, bo chwila jest bliska (Ap 1,3).

 

PIERWOTNIE TEKST ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W MAJU  2013 ROKU.

Msza Trydencka

Określenie trydencka pochodzi od miasta Trydent gdzie odbył się w latach 1545-1563 sobór, na którym oczyszczono Mszę z naleciałości i dodatków narosłych przez 1500 lat. W konstytucji apostolskiej Quo Primus Papież św. Pius V określił porządek celebracji Mszy. Określenie „Msza Wszechczasów” pochodzi z tej konstytucji. Dodatkowo dokument ten stwierdzał, że w celebracji nic nie może być zmienione, ujęte ani dołożone. W XIX wieku papież Leon XIII ułożył modlitwę do Michała Archanioła, która jest odmawiana po zakończeniu Mszy św., po ostatnim błogosławieństwie.
Pomimo obowiązywania konstytucji apostolskiej św. Piusa V, papież Paweł VI w roku 1969 wprowadził zmiany i to dosyć zasadnicze w sposobie odprawiania Mszy świętej. Wprowadzony ryt Mszy określa się jako NOM (Novus Ordo Missae) lub Msza posoborowa.

Dlaczego Msza Trydencka dziś w XXI wieku?
Nie jest to przejaw jakiejś archaizacji ani tęsknoty za niezrozumiałą dziś łaciną. Zarzutów w stosunku do chcących uczestniczyć we Mszy Trydenckiej jest bardzo wiele. Dlaczego Msza Trydencka w niedzielę a nie „normalna” Msza? Niech każdy sam odpowie sobie na to pytanie. Pomocne może być porównanie Mszy Wszechczasów z NOM (odprawianym około 45 lat), które można znaleźć w sieci (VERBUM TRADITIONIS czy też „Zawsze Wierni”).
Missa_tridentina_002Wybór Mszy Trydenckiej, chęć uczestnictwa w niej i tylko w niej jest przejawem pewnej postawy. To nie jest jednorazowy kaprys czy zachcianka. Wrzawa czy Mszę taką odprawiać czy nie, spory o korzyści jakie mamy z NOM, wytykanie niezrozumienia słów wypowiadanych przez kapłana może skłonić do uczestnictwa we Mszy Wszechczasów. Ciekawość można zaspokoić idąc pierwszy raz na taką Mszę. Każde następne uczestnictwo odmienia nasze patrzenie, uwrażliwia nas i prowadzi do ostatecznej decyzji wyboru Mszy Wszechczasów. Pierwsze wrażenia to piękno liturgii. Tu widać, że każdy gest, każdy skłon, ma swoje znaczenie i swoje miejsce. Widać podniosłość celebracji, tu na ołtarzu jest Bóg,  wiedzą o tym wszyscy i stosownie do obecności Najwyższego się zachowują. Nie ma rozbieżności między deklaracjami a zachowaniem. Jeśli jest tu Bóg to należy Mu się szacunek i należy go okazywać w każdej chwili. Jest tu niezgoda na letniość wiary.
Jak się modlimy tak wierzymy. Msza jest wyrazem naszej wiary. Msza Trydencka swoimi korzeniami sięga do czasów Apostołów. Msza Wszechczasów ma za sobą tysiące lat, i całe zastępy nawróconych na misjach. Poprowadziła do świętości niezliczoną liczbę świętych.
Mamy mnóstwo męczenników, którzy nie wahali się oddać życia za wiarę, za Chrystusa, a często i za możliwość uczestniczenia we Mszy Św.
Ryt Mszy, sposób odprawiania nie może być zmieniany w zależności od mody, czy też świadomości wiernych lub kapłanów. Bóg jest niezmienny w swojej istocie, jest stały wczoraj, dziś i na zawsze. Zmiany świadczą tylko o słabości człowieka, o jego grzeszności. Jeśli mamy oddawać Bogu cześć, chwałę to sposób powinien być stały i niezmienny gdyż dotyczy to Stwórcy całego świata. Sposób odprawiania powinien być niezmienny tak samo jak Bóg któremu składana jest ofiara na Mszy św.

Czy możemy uczestniczyć w takiej Mszy bez żadnych sankcji kościelnych, czy nie grzeszymy będąc na Mszy Trydenckiej?
Papież Jan Paweł II powołał komisję kardynałów którzy mieli udzielić odpowiedzi na dwa pytania:

  1.  Czy papież Paweł VI dał prawo biskupom do zakazywania celebracji mszy trydenckiej?
  2. Czy księża mają prawo do publicznych i prywatnych celebracji mszy trydenckich bez ograniczeń, nawet jeżeli biskup miejsca nie wyrazi na to zgody?

Według opinii 9 kardynałów msza ta nigdy nie została zakazana i żaden biskup nie może zabronić żadnemu katolickiemu księdzu jej odprawiania. Komisja uznała też, że żaden duchowny nie może być zmuszany do celebrowania zreformowanej mszy oraz nie może być karany za przywiązanie do starego rytu. Komisja zarekomendowała papieżowi opublikowanie wniosków z jej prac w formie oficjalnego dokumentu.
Jeśli Msza jest dozwolona dla kapłanów to i wierni mogą w niej uczestniczyć bez żadnych problemów.

Święty Tomasz z Akwinu

sw. TomaszTomasz z Akwinu jest świętym i Doktorem Kościoła Katolickiego. Jest twórcą zasad filozofii uznanych przez Kościół Katolicki, jako podstawa nauczania zasad wiary.

Był Włochem, pochodził z hrabiowskiego rodu Akwinu, urodził się na początku 1225 roku na zamku Roccasecca pod Neapolem. W dzieciństwie został wysłany przez ojca, hrabiego Landolfa do opactwa benedyktynów na Monte Cassino. Mimo dziewięcioletniej nauki u benedyktynów Tomasz postanawia wstąpić do zakonu dominikanów. Bracia jego (był siódmym synem) byli bardzo niezadowoleni z tego wyboru i próbowali zmienić jego decyzję, trzymając go przez rok w areszcie domowym (dominikanie byli zakonem żebraczym a w bogatym i wpływowym zakonie benedyktynów opatem był członek ich rodu). Tomasz przebywając w odosobnieniu ułożył dwa krótkie traktaty z logiki formalnej.

Po uwolnieniu Tomasz udaje się do Kolonii, gdzie na dominikańskiej uczelni pobiera nauki u Alberta Wielkiego. W trakcie czteroletnich studiów poznaje naukę Arystotelesa. Mimo młodego wieku, dzięki wstawiennictwu Alberta Wielkiego, Tomasz rozpoczyna własną pracę naukową w zakresie teologii prowadząc wykłady z tego przedmiotu. W Paryżu, gdzie został wysłany przez przełożonych, rozpoczął dzieło przywracania nauki Arystotelesa ówczesnemu światu. Tomizm – system filozoficzny zbudowany i nauczany przez świętego Tomasza, wykorzystujący naukę Arystotelesa, bywa nazywany też chrześcijańskim arystotelizmem. Nauka Arystotelesa pociągała swoją logiką, pojęciem poznania, filozofią przyrody. Brakowało w niej natomiast uznania, że świat jest stworzony w czasie, że dusza jest nieśmiertelna oraz, że zdarzeniami kieruje Opatrzność. Święty Tomasz biorąc za podstawę pojęcia filozoficzne Arystotelesa rozwinął je oraz zbudował spójny system teologiczny przedstawiający wszystkie artykuły wiary chrześcijańskiej.

Dla podkreślenia wagi tomizmu w czasie Soboru Trydenckiego na ołtarzu umieszczono obok Biblii również „Sumę Teologii” jego autorstwa, a po soborze w roku 1567 ogłoszono Tomasza z Akwinu Doktorem Kościoła.

Dorobek naukowy Świętego Tomasza zapisany jest w wielu traktatach, z których najważniejsze to „Suma Teologii”, „Suma przeciw poganom” (zwana również „Sumą filozoficzną”), „O bycie i istocie”, „O prawdzie”, „O złu”. Zapoznanie z filozofią św. Tomasza wykracza poza ramy tekstu w Misericordii.

Możemy natomiast pokusić się o odpowiedź na pytanie, co daje nam dziś Święty Tomasz i dlaczego jego nauka jest wciąż aktualna mimo upływu ponad 700 lat od jej ogłoszenia?

Poznanie i stosowanie tomizmu uczy precyzyjnego języka i starannego, uporządkowanego myślenia. Nie ma tu miejsca na chaos, przypadek, luźne skojarzenia czy dywagacje. Tok myślenia jest przejrzysty i głęboki.

Święty Tomasz uczy posługiwania się rozumem. Jest to dla nas ważne gdyż często jesteśmy sceptyczni wobec rozumu, skłonni do zabobonów, przesądów, wróżb, kierowania się wskazaniami horoskopów. Akwinata zaś uczy cierpliwego wyjaśniania prowadzącego do zrozumienia istoty rzeczy i zjawisk. Święty Tomasz uczy nas wiary w łaskę Bożą, która jest wezwaniem do współpracy. Pokazuje świat, w którym rozum i wiara wspierają się nawzajem tak jak modlitwa i praca, lekarz i sakramenty (modlimy się o zdrowie i idziemy do lekarza).

Poprzez dociekanie do najbardziej podstawowych pytań i odpowiedzi uczy pokory i zaczynania każdej rzeczy solidnie i od podstaw. Pokazuje, że nie ma sprzeczności miedzy wiarą a wiedzą. Akwinata nakazuje poważnego słuchania zarzutów i wątpliwości. Uczy dyskusji i szukania rozwiązań, które można zaakceptować z pełnym przekonaniem.

Święty Tomasz jest również autorem tekstów liturgicznych do Mszy Świętej i Liturgii Godzin kapłańskich na święto Bożego Ciała. Opracował je na polecenie papieża Urbana IV. Modlitwa była fundamentem jego życia i pracy, szerzył też kult i adorację Świętego Sakramentu. Słowa napisanej przez niego pieśni na wystawienie „Przed tak wielkim Sakramentem” śpiewamy i dzisiaj.

W roku 1256 udaje się do Rzymu by tam nauczać w szkole dominikańskiej. Po trzech latach powraca do Paryża. Na początku roku 1274 papież Grzegorz X wysyła go na Sobór do Lyonu. W drodze umiera 7 marca 1274 roku w klasztorze cystersów. Po jego śmierci nazwano świętego Tomasza z Akwinu Doktorem Anielskim.

Bardzo rzadko Święty występuje, jako patron świątyń (ja znalazłem tylko jeden – kościół dominikanów w Mińsku Białoruskim z XVII w.). Natomiast jest częstym patronem szkół katolickich, uczelni (Papieski Uniwersytet św. Tomasza z Akwinu). W ikonografii przedstawiany jest w białym habicie dominikańskim, w czarnej kapie i białym szkaplerzu. Jego atrybutami są: anioł, gołąb, infuła u nóg (której nie przyjął), kielich z Hostią, księga, laska, monogram IHS, monstrancja, pióro pisarskie, różaniec, słońce na piersiach.

Symbolem św. Tomasza jest też wół, gdyż jeszcze w czasie swojej nauki w seminarium, jego nauczyciel Albert Wielki przepowiedział, nawiązując do potężnej, zwalistej postury Tomasza, ale też do jego nieprzeciętnych umiejętności, że choć wygląda jak wół, to gdy ryknie usłyszy go cała Europa.

Często używamy, jako aforyzmu jego słów: „Nieśmiertelne na świecie mogą być jedynie wiara i marzenia”.

W „Sumie Teologii” można znaleźć:sw. Tomasz_2

  • Pierwszą z rzeczy koniecznych dla chrześcijanina, bez której nie można być prawdziwym chrześcijaninem jest wiara. Niesie ona ze sobą cztery wartości:
    – Najpierw wiąże człowieka z Bogiem.
    – Po drugie, dzięki wierze rozpoczyna się w nas życie wieczne.
    – Po trzecie, wiara jest naszą przewodniczką na ziemi.
    – Po czwarte wreszcie, wiara pozwala nam zwyciężać pokusy.
  • Piękno polega na właściwej proporcji i blasku.
  • Przyjemności cielesne przeszkadzają w używaniu rozumu z trzech powodów – rozpraszają go, krępują i są mu przeciwne.
  • Sprawiedliwie nie oznacza po równo.
  • Sprawiedliwość to mocna, stała wola oddawania każdemu tego, co mu się należy.
  • Wolność prawdziwa, to wolność od błędu i niepewności.

 

PIERWOTNIE TEKST  ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W MARCU 2013 ROKU.

Symbolizm w malarstwie sakralnym

Malowanie zawsze było związane z życiem chrześcijan i Kościoła katolickiego.

Pierwsze malarskie przedstawienia pochodzą z początków chrześcijaństwa z katakumb w Rzymie, ale również w Syrii, Egipcie, Azji Mniejszej. Przedstawiają pierwsze znaki identyfikujące chrześcijan (chleb, ryba, krzyż, oznaczenie imienia Jezus) przedstawienia Jezusa, Maryi i scen biblijnych.
Praktycznie przez 1500 lat do doby renesansu malarstwo religijne dominowało w Europie.
Mówimy o dziełach malarskich w postaci mozaik, obrazów, fresków, malarstwa ołtarzowego, ikon, malowanych Drogach krzyżowych w sanktuariach, krużgankach pątniczych, kalwariach, iluminowanych modlitewników czy mszałów, przenośnych ołtarzyków czy obrazów religijnych do prywatnego użytku.
Przedstawiamy na przykładach, jakim językiem przemawiało malarstwo religijne do oglądających. Powszechnie stosowany i rozumiany przez oglądających był symbolizm.
Dotyczył on praktycznie wszystkich elementów przedstawień malarskich: koloru, wielkości postaci, gestów, tła, owoców, zwierząt, architektury na obrazach – wszystko to miało swoje znaczenie. Wiele z symboli odwoływało się do pierwotnych skojarzeń każdego człowieka, jak to, że światło przenika bez przeszkód przez szklane naczynie i dlatego kojarzy się z dziewictwem, cnotliwością i czystością (dziś powiedzielibyśmy, że z racji przezroczystości jest transparentne, czyli nie ma nic do ukrycia) lub wiązało się z obserwacją przyrody (kwiaty, liście, gałęzie symbolizowały witalność i siłę życia, ale też pokazywały jego przemijalność swoim więdnięciem) czy przekazem biblijnym (jabłko symbolizowało grzech pierworodny i jednocześnie zapowiadało nadejście Zbawiciela). Wiele symboli na przestrzeni wieków zmieniało swoje znaczenie lub mogło posiadać wiele znaczeń jak chociażby róża. Pięciopłatkowa okalała obrazy Vir Dolorum i symbolizowała 5 ran Chrystusa Boleściwego. Biała róża symbolizowała niepokalane poczęcie, dziewictwo i bogactwo cnót, róża czerwona oznaczała cierpienia Jezusa, róża rosnąca w ogrodzie symbolizowała Kościół. Róża wyrastająca spośród kolców jest z kolei symbolem Maryi jako osoby niepokalanie poczętej wśród grzeszników i obrazuje nieprzemijającą miłość Matki Boskiej do Boga i ludzi. Jest też róża symbolem śmierci i zmartwychwstania, życia, piękna intelektu, miłości duchowej, duszy, modlitwy, tajemnicy, milczenia.
Malarstwo spełniało wiele funkcji; czasem było lekcją wiary dla ludzi niepiśmiennych (tzw. Biblia pauperum – np ściany kościoła w Skułach, niedaleko Radziejowic, oklejone są płótnem, na którym namalowano sceny Nowego i Starego Testamentu), przypominało wiernym sceny opisywane w Piśmie świętym lub ilustrowało dokonania świętych (np w kościele pod wezwaniem św. Mikołaja w Słopanowie w Wielkopolsce cztery ogromne polichromie przedstawiają cudowne działania biskupa Mikołaja), zachęcało do pobożności czy wyrażało wdzięczność zamawiającego dzieło malarskie za otrzymane łaski.
Nawet wczesne przedstawienia malarskie kwiatów miały filozoficzną i chrystologiczną symbolikę i wymowę. Późniejsze kwiatowe martwe natury (XVI-XVIII w.) często zawierały przekaz wanitatywny (od łacińskiego słowa vanitas, czyli marność) lub moralizatorski. Przypominały patrzącym o nietrwałości ludzkiego życia. Czasami na nich pojawiały się cytaty z Biblii. Krople rosy, insekty i motyle uzupełniały przekaz. Motyle były oznaką nadziei na zmartwychwstanie, a same kwiaty, z których każdy miał swoje znaczenie, pojmowano jako alegorię życia ludzkiego; niektóre malowano jako zwiędłe.zwiastowanie
Przykładem czytania symboliki może być olejny obraz niderlandzkiego malarza Jan van Eycka, z 1420 roku. Przedstawia on scenę Zwiastowania. Maryja na progu świątyni wysłuchuje posłannictwa Archanioła Gabriela. Mistycyzm i znaczenie dla chrześcijan tego momentu powodowały, że artyści różnymi zabiegami wyrażali i podkreślali moment objawienia Bożej woli. Duch Święty w postaci gołębicy dzieli obraz na część boską (wraz z posłańcem Archaniołem) i ludzką z osobą Maryi. Ona sama pokazana jest z księgą, która symbolizuje jej mądrość. Biała lilia na progu oznacza czystość Dziewicy. Nad nią pusta nisza czeka już na mającego się narodzić Zbawiciela, strzelista kolumna po lewej ręce Maryi symbolizuje ufność, jaką Maryja pokłada w Panu Bogu. Kolumna ta zwieńczona jest postacią małpy, która w malarstwie i rzeźbie symbolizowała szatana zmuszonego do uległości wobec Boga i Matki Pana Jezusa. Maryja ubrana jest w suknię, której czerwony kolor oznacza pochodzenie z królewskiego rodu Dawida.
Posłannictwo Archanioła akcentuje jego dostojny strój. Odziany jest w czerwoną kapę spiętą broszą pod szyją. Strój jest zgodny z opisem, jaki umieścił Pseudo-Dionizy w pracy „Hierarchia niebiańska” z przełomu V i VI wieku. Według niego, anielskie odzienie symbolizuje boskość, a suknia pontyfikalna oznacza zdolność doprowadzania do boskich i mistycznych widzeń i poświęcenia im całego życia.
Z podniosłą sceną zwiastowania przyjścia Zbawiciela kontrastuje zdziczały ogród i rozpadające się ogrodzenie symbolizujące grzeszną ludzkość potrzebującą zbawienia i nadziei. Dwa style świątyni gotycki i romański symbolizują Stary i Nowy Testament.madonna
Vincent Malo (1600-1645), uczeń Dawida Teniersa Starszego i Petera Rubensa, jest autorem obrazu Madonny z Dzieciątkiem w altanie ogrodowej. Do pożaru w 2008 roku obraz był w kościele Środowisk Twórczych pod wezwaniem Św. Brata Alberta i Św. Andrzeja Apostoła w Warszawie. Z obrazu emanuje spokój i radość. Matka pokazuje Dzieciątku trzymany w ręku powój – symbol wskazujący, iż zawsze wspierała się na Bogu, ale też oznaczający miłość bliźniego. Dzieciątko ma w rączce owoc granatu – znak przyszłej męki. Owoc ten może też oznaczać liczne dary Boże i sam Kościół. W tradycji chrześcijańskiej miał różne znaczenie w zależności od umiejscowienia go na obrazie. W rękach Matki Boskiej oznaczał płodność i liczne cnoty, co wiązało się z licznymi ziarenkami we wnętrzu owocu. Wysypujące się ziarenka z pękniętego owocu granatu, jak w godle bonifratrów, oznaczają caritas, miłość bliźniego. Trzymany przez Dzieciątko, z uwagi na swój czerwony kolor, symbolizuje przyszłą mękę.
Na drewnianym płocie siedzi kolorowa papuga. Ptak ten jest rzadko stosowanym symbolem w ikonografii – oznacza posłuszeństwo, ale też macierzyństwo Maryi. W altanie mamy jeszcze kosz wypełniony owocami, draperię. Wydaje się, ze Madonna i jej Dziecko znajdują się w rajskim ogrodzie. Obraz mówi, iż szczęście i pokój zależą od podporządkowania się dobru i od poświęcenia. Świat dopiero wtedy jest piękny, gdy dzieli się go z Bogiem i drugim człowiekiem.

Znajomość znaczenia symboli użytych w obrazach pozwala odkryć nieznane piękno i głębię malarskiego przesłania.

 

PIERWOTNIE TEKST  ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W CZERWCU 2012 ROKU.

Owoce aggiornamento

Dysktując o duchowym stanie współczesnego świata nie sposób nie zauważyć zmian, które głęboko dotknęły również i Kościół Katolicki w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Nie tak dawno silny i stabilny organizm, dziś chwieje się zarówno w swych ludzkich podstawach, jak i traci łączność z Tradycją, Źródłem. Z pełną odpowiedzialnością można stwierdzić, iż jesteśmy świadkami jednego z największych kryzysów w historii Kościoła, a biorąc pod uwagę powszechność zmian, skalę odstępstw oraz ich akceptację, także wśród duchowieństwa, nie  wykluczając najwyższych pasterzy, można wyrazić obawę, że żyjemy w czasach największego kryzysu, wyprowadzenie z którego siła samego człowieka nie wydaje się już być wystarczająca.

Kościół w swej historii przechodził różne kryzysy, targały Nim różne siły, a przewodzili niekiedy chwiejni pasterze. Przychodził jednak moment ludzkiego opamiętania i przy działaniu Ducha św. następowało nawracanie nawet grzesznych, tracących rozeznanie biskupów i papieży. Nieodparcie nasuwa się tutaj analogia do czasów pierwszych wieków chrześcijaństwa, kiedy to schizma ariańska objęła niemal cały Kościół. Wtedy to św. Atanazy, nieprzypadkowo zwany Wielkim, jako niemal jedyny sprzeciwił się wyznawanym powszechnie herezjom. Odrzucony przez wszystkich, wyklęty przez biskupów i wyrzucony z ojczyzny nie zawahał się ani na moment w głoszeniu Prawdy. Gdy już wydawało się, że Kościół ziemski oddziela się na stałe od Mistycznego Ciała Chrystusa, Duch święty poprzez tego nieugiętego w Wierze Doktora Kościoła, dokonuje cudu i Kościół zawraca z błędnej drogi. W następnych wiekach podobne historie powtarzały się, gdyż tak ludzka ułomność jak i szatańskie wpływy wielokrotnie ukazywały swą destrukcyjną moc.

Dzisiejszy kryzys Kościoła posiada wiele elementów obserwowanych w przeszłości, lecz zasadniczo różni się zaistnieniem tych wszystkich elementów naraz, czyli: skalą odstępstw dosięgającą najwyższych hierarchów, masowością obejmującą niemal wszystkich wiernych, którzy stracili w supermarkecie oferowanych przez Kościół idei punkt zaczepienia i którzy de facto żyją w świecie apostazji, lecz nade wszystko różni się przyjęciem niektórych elementów dogmatyki i liturgii, które przez wieki uchodziły nie tylko jako niekatolickie, ale nawet jako antykatolickie. Najbardziej tragiczny w tym wszystkim jest jednak fakt odejścia ostatnich papieży od głównej roli chronienia Kościoła, bronienia Go przed wszelkimi nowinkami. Wręcz przeciwnie: obserwujemy od czterdziestu lat niespotykane na skalę historii Kościoła zjawisko wprowadzania innowacji przez Papieży. Jak wyraził to Msgr Klaus Gamber w swym dziele Reforma Liturgii Rzymskiej: „Wprowadzanie reform w Kościele z całą pewnością nie jest funkcją Urzędu Piotrowego. Pierwszą powinnością Papieża jest działać jako główny biskup strzegący tradycji Kościoła – Jego tradycji dogmatycznych, moralnych i liturgicznych.”

Dramatyczny spadek ilości praktykujących wiernych, nowinki liturgiczne, przykłady podważania podstawowych dogmatów wiary przez pasterzy decydujących o losach Kościoła, zanik szacunku do Najświętszego Sakramentu, fałszywy Ekumenizm, błędy teologiczne „zapewniające” człowiekowi pewne i bezwarunkowe zbawienie, zrównywanie kapłaństwa sakramentalnego z „powszechnym kapłaństwem” poprzez zlewanie ich we wspólne pojęcie „Ludu Bożego” – te i inne uderzające fakty są tak widoczne, że tylko osoba naiwna bądź zaślepiona obcą ideą nie przyjmuje ich jednoznaczności. Jednak nie tylko rzut oka na otaczającą nas rzeczywistość, lecz i głęboka, systematyczna analiza statystyczna, której cząstkę przedstawię w niniejszym opracowaniu, odsłania smutny obraz upadku katolicyzmu.

Obok zmian ilościowych, widzimy też zupełnie „nową jakość”, nowy twór Kościoła i wiernych, których cechuje bądź powszechna ignorancja i nieznajomość zasad Wiary, niemal całkowite zatracenie sensus catholicus, bądź też świadome odrzucenie Nauki Kościoła. Taka postawa współczesnych wiernych nie jest jednak produktem przypadku: kształtowana jest nie tylko przez wrogie katolicyzmowi środowisko społeczne, a przede wszystkim medialne, lecz również przez dzisiejszy Kościół, który wysyła sprzeczne ze sobą sygnały i kawałek po kawałku odcina swą przeszłość traktującą jako niepotrzebny bagaż.

 

. „Poznacie ich po ich owocach…”

Spojrzenie na dzisiejszy Kościół

Lech Maziakowski

Całość.

Powyższe opracowanie dotyczy sytuacji Kościoła Katolickiego w USA. W innych krajach  zobrazowana tendencja jest również widoczna. W Polsce okres PRL jak i osoba ks. Stefana Kardynała Wyszyńskiego powodowały, że opisane zjawiska pojawiły się z opóźnieniem. Wybór Kard. Wojtyły na papieża daje złudną nadzieję, że w Polsce jest inaczej znaczy lepiej. Jest to tylko pobożne życzenia, jest to zamykaniem oczu na fakty które są takie same jak w załączonym opracowaniu.

Narodziny zbawienia

Adwent – jest to czas oczekiwania na narodzenie Zbawiciela, jest to również początek kolejnego roku liturgicznego. Daje nam możliwość zastanowienia się nad naszym życiem duchowym i czas na uporządkowanie własnych problemów. Bezbronność każdego dziecka, niewinność Narodzonego Jezusa Chrystusa pobudzają naszą wrażliwość w stosunku do innych ludzi i otwierają serce na trudne problemy współczesności.adwent

Najstarsze ślady Adwentu, jako czasu oczekiwania na przyjście Zbawiciela, sięgają IV w. Początkowo był obchodzony w Hiszpanii i Galii. Przygotowywał wiernych do święta Epifanii (Objawienia Pańskiego) zwanego potocznie świętem Trzech Króli. Dopiero od V wieku Adwent zaczął poprzedzać święto Bożego Narodzenia a w VI wieku za papieża Grzegorza Wielkiego ustalił się czas jego trwania na 4 tygodnie poprzedzające Boże Narodzenie. W pierwszych wiekach celebracji Adwentu skupiano się głównie na liturgicznym przygotowaniu na przyjście Pana. Dopiero od VIII w. nadano mu charakter pokutny, co znalazło swój wyraz w fioletowym kolorze szat liturgicznych, opuszczeniu radosnego hymnu „Chwała na wysokości Bogu” w Mszy św., ograniczeniu ozdób i muzyki w kościele. Po reformie roku liturgicznego w 1969 r., okres ten posiada charakter pobożnego i radosnego oczekiwania, kiedy z tęsknotą wołamy: „Przyjdź, nie zwlekaj! Przyjdź i oświeć nas! Naucz nas dróg swoich!”.
Tradycją adwentu jest specjalna msza święta poświęcona Najświętszej Maryi Pannie, zwana roratami. Nazwa „roraty” pochodzi od zwyczajowej pieśni na wejście (introitu), rozpoczynającej się od słów „Rorate caeli desuper” – „Spuśćcie rosę niebiosa”.
Maryja stanowi wzór, ideał przyjęcia Zbawiciela. Przez Nią przychodzi do ludzi Zbawienie w osobie Jezusa Chrystusa. Matka Boża prowadzi każdego oddającego się w Jej opiekę prostą drogą do swojego Syna. Wierzymy, że Jezus Chrystus nie odrzuci tych, których Ona przyprowadzi do Niego. Dlatego w Adwencie w szczególny sposób podkreślamy Jej rolę Pośredniczki. Z Maryją idziemy poprzez adwentowy czas oczekiwania ku Bożemu Narodzeniu.
narodzenie

Niech nasze oczekiwanie będzie aktywne i owocne, nie zastygajmy w duchowym bezruchu i nie pomijajmy tego, co się dzieje wokół nas. Dzisiejsze czasy są trudne i niebezpieczne dla mających się narodzić, dlatego też postarajmy się im pomóc w miarę naszych sił i możliwości.
Widząc zagrożenia dla życia nienarodzonych w in vitro i w aborcji papież wzywa nas do uczestnictwa na rozpoczęcie tegorocznego adwentu w modlitwie i czuwaniu w intencji każdego poczynającego się ludzkiego życia.
Odpowiadając na wezwanie Benedykta XVI może warto poświęcić nie tylko początek, ale cały okres adwentu na modlitwę w intencji dzieci poddanych aborcji, jak również tych, którzy decydują się na aborcję i tych, którzy tego dokonują. Obejmijmy naszą modlitwą i tych, którzy decydują się i wykonują zabiegi in vitro. Módlmy się w szczególności o oświecenie dla tych, którzy stanowią prawo zezwalające na zło. Niech nasze oczekiwanie na narodzenie każdego poczynającego się ludzkiego życia będzie jak Adwent-pełne radości i nadziei.

 

PIERWOTNIE TEKST  ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W GRUDNIU 2010 ROKU.

Gregoriański śpiew Kościoła

„Chorał gregoriański jest śpiewem własnym liturgii rzymskiej i w liturgii on powinien zajmować pierwsze miejsce”, II Sobór Watykański, Konstytucja o liturgii, rozdział VI poświęcony muzyce.

choral14 listopada 1963 roku II Sobór Watykański zalecił kultywowanie tradycji śpiewu chorału gregoriańskiego. Musimy poznać jego źródła i zrozumieć jego miejsce i zadanie w liturgii.
Pomaga nam w tym wyznanie Tomasza Mertona, konwertyty, cystersa trapisty, pisarza i współczesnego mistyka, dotyczące śpiewu gregoriańskiego: „Ciepło śpiewu gregoriańskiego jest pełne surowej powagi. Ukrywa się głęboko pod powierzchnią zwykłego wzruszenia i dlatego nigdy cię nie nuży. Ta muzyka wciąga cię w głąb, gdzie kołysze cię w skupieniu i pokoju i gdzie odnajdujesz Boga. Spoczywa w Nim i On cię uzdrawia swoją ukrytą mądrością”.
Początki muzyki kościelnej wywodzą się z tradycji synagogalnej, greckiej i bizantyjskiej. Pierwsze śpiewy liturgiczne w kościele to psalmy i hymny. Muzyka w Kościele jest uzupełnieniem liturgii i jej integralną częścią a chorał gregoriański jest śpiewem kościelnym występującym od początku Kościoła katolickiego. Jest on modlitwą śpiewaną przez jedną lub kilka osób. Melodyka dostosowana jest do skali przeciętnego głosu ludzkiego. Nigdy nie miał być śpiewem koncertowym czy też estradowym. Jest śpiewem jednogłosowym, bez względu ile osób śpiewa zawsze brzmi jedna i ta sama melodia (choć nie wszystkie średniowieczne melodie udało się odtworzyć). I ta sama melodia trwa przez wieki aż do dzisiejszych czasów.

choral2Daje to uczestnikom liturgii poczucie trwania w Kościele w czasie i przestrzeni.. Chorał śpiewa się w języku łacińskim.

Chorał gregoriański jest muzyką wokalną dostosowaną do słów. Oznacza to, że tekst jest najważniejszy. Melodie gregoriańskie nie istnieją same dla siebie, są stworzone, aby uwypuklić tekst liturgiczny, z którym stoją w najściślejszym związku; melodia oddaje i podkreśla znaczenie słów. Melodia chorału jest dla tekstu dźwiękową szatą – ubiera go i ozdabia. Unika jednak ozdobników muzycznych i indywidualnych popisów wokalnych gdyż służy modlitwie, czyli rozmowie duszy z Bogiem. Stąd słuchając śpiewu chorałowego mamy odczucie dostojności i powagi, skupienia i „dotykania” Boga. Wszystko, co w naszej muzyce współczesnej, tak świeckiej jak i para religijnej, jest mdłe, sentymentalne, romantyczne, zniewieściałe – nie występuje w chorale gregoriańskim. Można powiedzieć zatem, że bogactwo tkwi w jego prostocie. To powoduje, że ten śpiew jest męski w swoim wyrazie i brzmieniu.
Śpiewy chorałowe są wtopione w liturgię. Chorał i liturgia to jedna nierozerwalna całość, jak dusza i ciało.
Wartość śpiewu gregoriańskiego jest doceniana i jest on stawiany kompozytorom i artystom za wzór, który wskazuje jak kościelna muzyka ma wyglądać i jakie cechy powinna posiadać. Wielu współczesnych wykonawców stylizuje swoją muzykę na wzór średniowiecznej nuty gregoriańskiej.
Chorał gregoriański zajmuje zaszczytne miejsce w liturgii Kościoła.
Jego rozkwit rozpoczął się za pontyfikatu św. Grzegorz Wielkiego w VI w. gdy papież zebrał i uporządkował zbiór używanych w liturgii melodii. Dzieło św. Grzegorza bardzo szybko rozszerzyło się na terenach dzisiejszych Włoch, a przez jego uczniów trafiło do Anglii. We Francji śpiew ten wprowadzany został przez króla Pepina. Na cześć św. Grzegorza Wielkiego nazwano zbiór tych melodii carmen gregorianum. Pierwszy raz użył tego określenia papież Leon IV około 850 roku.

choral3Historycy i badacze dziejów Kościoła wymieniają wśród źródeł chorału gregoriańskiego księgi liturgiczne rękopiśmienne lub drukowane. Najstarsze teksty zawarte są w sakramentarzach: leoniańskim (V w.), galezjańskim (VII-VIII w.) oraz gregoriańskim (VIII w.). Z tych ksiąg powstały następnie mszały (Missalia plenaria), w Polsce najstarszym tego typu mszałem jest rękopis pochodzący z opactwa benedyktyńskiego Niederaltaich k. Pasawy (ok. 1070-1131).
Innymi źródłami są kantatoria, zawierające śpiewy solowe liturgii mszalnej, antyfonarze, graduały oraz procesjonały. Najstarsze rękopisy tych źródeł zawierające chorał gregoriański zachowały się w bibliotekach opactw benedyktyńskich Sankt Gallen, Metz, Einsiedeln, Monte Cassino.
W Polsce opracowano wydanie śpiewów oparte na dawnych rękopisach. Graduał i Antyfonarz zatwierdzone zostały w 1621 i 1628 roku przez Synod Piotrkowski i Uniwersytet Jagielloński.
Prace nad rekonstrukcją chorału gregoriańskiego rozpoczęto w XIX w. Największe znaczenie zyskali benedyktyni z opactwa Solesmes we Francji, którzy zrekonstruowali średniowieczną wersję chorału gregoriańskiego (słynna szkoła solesmeńska). Ich praca została zaakceptowana przez papieża Leona XIII a papież Pius X w encyklice Tra le Sollecitudini z 22 listopada 1903 roku zlecił im nową redakcję ksiąg liturgicznych. (tzw. Editio Vaticana). Następnie Pius XI ogłosił konstytucję Divini cultus, dotyczącą pielęgnowania chorału gregoriańskiego, a Pius XII wydał 2 encykliki potwierdzające dawne przepisy. W 1957 r. benedyktyni przygotowali nowe wydanie Graduału rzymskiego, które zostało ostatecznie zatwierdzone przez Sobór Watykański II zwołany przez papieża Jana XXIII w 1963 roku.

PIERWOTNIE TEKST  ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W LISTOPADZIE 2012 ROKU.

 

Następny temat – Architektura

Plan zniszczenia Kościoła

1. Usunąć Świętego Michała, Opiekuna Kościoła Katolickiego z wszelkich modlitw odmawianych podczas Mszy Świętej oraz poza Mszą – raz na zawsze. Usunąć wszelkie jego figury. Mówić, że to z polecenia Chrystusa.

2. Znosić praktyki pokutne podczas Adwentu, takie jak niejedzenie mięsa w piątki lub poszczenie. Wykluczyć jakikolwiek czyn samoponiżania się. Zastąpić go aktami radości, szczęścia i miłości bliźniego. Twierdzić, że Chrystus już zwyciężył i że niebo jest dla nas. I że wobec tego ludzkie wysiłki są bezużyteczne.

3. Angażować pastorów protestanckich dla deformacji desakralizacji Mszy. Prowokować wątpliwości, że Eucharystia jest bliższa wierze protestanckiej i że jest to tylko chleb i symbol.

4. Usunąć całą łacinę z liturgii Mszy Świętej, modlitw i pieśni. Wnosi ona poczucie tajemnicy i szacunku. Ukazywać to jako zaklęcia wróżbitów. Ludzie wkrótce przestaną myśleć, że kapłani posiadają szczególną mądrość Bożą przewyższającą każdą inną.

5. Zachęcać kobiety do zdejmowania w kościele nakryć głowy, włosy są zmysłowe. I niech żądają one prawa do bycia kapłanami i diakonami. Opierać to na konstytucji Kościoła. Inicjować ruch wyzwolenia kobiet.

6. Zaniechać przyjmowania Komunii Świętej na kolanach. Przykazać zakonnicom, aby nie pozwalały dzieciom trzymać złożonych rąk przed i po Komunii Świętej. Mówić im, że Bóg kocha je takimi, jakimi są i pragnie je widzieć całkowicie zrelaksowane.

7. Zlikwidować kościelną muzykę organową i na jej miejsce wprowadzić gitary, lutnie, perkusje i przytupywanie. Zapobiegnie to jakimkolwiek modlitwom osobistym lub rozmowom z Jezusem. Nie dawać Jezusowi czasu na wzywanie dzieci do religijnych powołań.

8. Profanować hymny do Matki Bożej i Świętego Józefa. Mówić, że są zbyt bałwochwalcze. Zastąpić je pieśniami protestanckimi. To wprowadzi sugestię, iż Kościół Katolicki uznaje, że protestantyzm jest prawdziwą religią lub co najmniej równorzędną religii Kościoła Katolickiego.

9. Zmienić nawet wszystkie hymny do Jezusa. One przypominają ludziom ich słodkie dzieciństwo, co w konsekwencji przypomina im o pokoju, jaki zyskuje się przez umartwienia i pokutę przed Bogiem. Wprowadzać nowe pieśni, by przekonać ludzi, że poprzednie obrzędy były błędne. Zadbać o to, by w każdej Mszy znalazła się co najmniej jedna pieśń, która nie wymienia imienia Jezusa, lecz tylko miłość do ludzi. Młodzi będą entuzjastami miłości bliźniego.

10. Usunąć wszystkie relikwie Świętych z ołtarzy, a następnie zastąpić je ołtarzami pogańskimi, które będą używane do składania żywych ofiar w mszach szatańskich. Anulować prawo kościelne, które mówi, że Msza w kościele może być odprawiana tylko na ołtarzu zawierającym relikwie Świętych.

11. Wstrzymać praktykę odprawiania Mszy przed Eucharystią w Tabernakulum. Nie dopuszczać żadnych tabernakulów na stołach używanych do odprawiania Mszy. Ołtarz powinien wyglądać jak stół w jadalni. Uczynić go przenośnym w celu zasugerowania, że nie jest on Święty, lecz że może spełniać rozmaite zadania, jak np. stół konferencyjny lub stół do gry w karty. Za nim postawić co najmniej jedno krzesło.
I niech ksiądz siada na nim po Komunii dla zaznaczenia jego „odpoczynku pojedzeniu. Nigdy nie pozwolić księżom klęczeć podczas Mszy, jak również ludziom podczas podawania Komunii.

12. Usunąć z Kalendarza Kościelnego Świętych, paru za jednym razem. Zabronić kapłanom mówienia o świętych, chyba że są wymienia w Ewangelii. Mówić, że w świątyni. mogą przebywać protestanci, którym mogłoby się to nie podobać.

13. Podczas czytania Ewangelii opuścić wyraz „Święty”. Na przykład w Ewangelii wg Świętego Jana po prostu mówić Ewangelia wg Jana, To będzie powodować likwidację ich czci przez ludzi. Tak długo Przepisywać Biblię, aż stanie się identyczna z protestancką.

14. Usunąć i zniszczyć wszystkie osobiste książeczki do nabożeństw [wtedy położy to kres odmawianiu Litanii do Najświętszego Serca Jezusa , Błogosławionej Matki, Świętego Józefa oraz utrudni przy przygotowanie do Komunii świętej.

15. Usunąć wszystkie figury i obrazy Aniołów. Po co mieć wokół wizerunki naszych wrogów? Nazywać to legendą złych czasów.

16. Wyeliminować zakon Mniejszych Egzorcystów wyrzucających diabła. Szczególnie mocno nad tym pracować. Ugruntować przekonanie, że nie ma rzeczywistego diabła. Wmawiać, że jest to ewangeliczny sposób ukazywania zła i że nie może być dobrego opowiadania bez czarnego charakteru. W następstwie tego ludzie przestaną wierzyć także w piekło i nie będą się obawiać tam iść.

17. Uczyć, że Jezus był tylko człowiekiem, że miał braci i siostry i nienawidził istniejących instytucji. Mówić, że lubił przebywać w towarzystwie prostytutek, szczególnie Marii Magdaleny. Opowiadać, że nie przebywał w Kościołach i Synagogach.

18. Pamiętaj, że możesz spowodować, by zakonnica porzuciła zakon, przez odwoływanie się do jej próżności, wdzięku i urody. Spowodujecie zrzucenie habitu, co doprowadzi automatycznie do odrzucenia modlitwy różańcowej. Pokazywać światu, że istnieją różnice zapatrywania w ich zakonie, a powołania wyschną.

19. Spalić wszystkie katechizmy. Powiedzieć nauczycielom, by uczyli miłości do ludzi zamiast miłości do Boga. Mówić, że jest dojrzałością kochać otwarcie. Uczynić seks powszechnym wyrazem miłości na lekcjach religii. Uczynić seks nową religią.

20. Zamknąć wszystkie szkoły katolickie przez zredukowanie liczby powołań. Głosić, że zakonnice są niedopłaconymi pracownikami społecznymi i że Kościół bogaci się na nich.

21. Zniszczyć papieża, przez zniszczenie jego Imperium Uniwersytetów. Oddzielić Uniwersytety od Papieża przez głoszenie, że rząd (państwo) chętnie przeznaczy na nie fundusze. Zmienić również nazwy religijnych instytucji na świeckie, jak np. lmmaculate Conception School na Compton High School (Szkoła Niepokalanego Poczęcia na Wyższą Szkołę Komptona). Nazywać je ekumenicznymi (tj. wielowyznaniowymi).

22. Atakować władzę Papieża przez nałożenie ograniczenia wieku w tej służbie. Granicę wieku stopniowo obniżać. Mówić, że to z troski, by nie był przepracowany.

23. Bądźcie śmiali. Osłabiajcie Papieża przez ustanowienie Synodu Biskupów. Papież wówczas będzie figurantem, podobnie jak królowa angielska, dzięki Izbie Lordów i Parlamentowi. Kościół będzie wówczas otrzymywał rozkazy od Synodu Biskupów. Następnie osłabić władzę biskupią przez ustanowienie odpowiednika synodu na poziomie księży. Mówić, iż jest to forma wyrażenia uznania księżom, na jakie od dawna zasługiwali. Potem zaś osłabić władzę księży, przez utworzenie grup świeckich kierujących księżmi. Będzie wówczas wspaniale rozwijać się nienawiść tak,iż nawet kardynałowie. porzucą Kościół. Głosić, że Kościół jest teraz demokratyczny.

24. Zmniejszyć powołania kapłańskie przez utratę szacunku świeckich do stanu kapłańskiego. Chwalić wyrzuconych księży, którzy porzucili wszystko z miłości dla kobiety. Nazywać ich bohaterami. Honorować zeświecczonych księży jako prawdziwych. męczenników, którzy byli tak prześladowani, iż .nie mogli tego dłużej wytrzymać.

25 Zacząć zamykać kościoły z powodu braku księży. Nazywać to oszczędnością i dobrą praktyką biznesową.. Mówić, że Bóg wszędzie słucha modlitw, a więc kościoły są ekstrawagancją czyli zbytkiem.

26. Posługiwać się komisjami. świeckich oraz księżmi o słabej wierze dla potępiania oraz dezaprobaty jakichkolwiek wizji Błogosławionej Matki czy też jakichkolwiek rzekomych cudów, szczególnie zaś Świętego Michała Archanioła. Możecie być pewni, że żadna z: tych rzeczy nigdy nie uzyska aprobaty po Drugim Soborze Watykańskim. Następnie nazwać to nieposłuszeństwem (buntowaniem się) przeciwko władzy, jeżeli ktokolwiek będzie postępował zgodnie z tymi objawieniami łub będzie je rozpowszechniał, czy też chociażby myślał o nich.

27. Wprowadzić prawo rozwiązywania Kurii za każdym razem, gdy nastaje owy Papież. To spowoduje z całą pewnością, że Kuria będzie posiadać wielu radykałów i modernistów.

28. Wybrać Antypapieża. Wmawiać, iż przyprowadzi on protestantów na powrót do Kościoła może nawet Żydów .Antypapież może być wybrany przez przyznanie prawa wybierania biskupom. Będzie wtedy tak wiele nowomianowanych na Papieży, że Antypapież wystąpi jako Papież kompromisowy.

29. Wyeliminować spowiedź przed Pierwszą Komunią Świętą dla klasy drugiej i trzeciej, tak iż nie będzie dzieciom przeszkadzać brak spowiedzi przed Komunią, kiedy przejdą do klas wyższych. Spowiedź wówczas zniknie.

30. Pozwolić kobietom i osobom świeckim na rozdawanie Komunii. Argumentować, iż mamy teraz czas świeckich. Zacząć podawać Komunię na rękę i na stojąco lub siedzącą zamiast na klęcząco mówiąc iż w, ten sposób czynił sam Chrystus. Zgromadzić opłatki dla mszy szatańskich: Następnie zamienić indywidualne przyjmowanie hostii, stawiające naczynie z opłatkami, które będą zbierane podczas opuszczania Kościoła. Mówić, że będą one :przynosić dary Boga w życiu codziennym. Zainstalować maszyny automatyczne do wydawania Komunii, nazywając je tabernakulum.

31. Po zapanowaniu Antypapieża rozwiązać synod biskupów, związki księży, świeckie grupy doradców. Zabronić jakiejkolwiek osobie kościelnej angażowania się w politykę. Mówić, że Bóg kocha pokorę i nienawidzi szukających chwały.

32. Dać najwyższą władzę Papieżowi do wybierania swego następcy. Nakazać pod groźbą ekskomuniki przyjąć znak bestii wszystkim prawdziwie kochającym Boga.

33. Ogłosić, że wszystkie dotychczasowe dogmaty są fałszywe, prócz dogmatu nieomylności. Oświadczyć, że Jezus Chrystus był rewolucjonistą, który dogmatów nie ustanawiał. Mówić, że prawdziwy Chrystus wkrótce nadejdzie.

34. Rozkazać wszystkim podległym Papieżowi walczyć w Świętej Krucjacie dla rozprzestrzenienia jednej ogólnoświatowej religii. Szatan wie, gdzie znajduje się całe zaginione złoto. Bezwzględnie zdobyć cały świat. Da to ludzkości to, za czym zawsze tęskniła: ZŁOTY WIEK POKOJU.

z książki „Szatan istnieje” posiada Imprimatur Prowincjał Karmelitów Bosych
Monachium 19, 3,1973r – Wydawnictwo „Arka”, Wrocław 1991, wydanie 3

Wiele z tu przedstawionych rzeczy już funkcjonuje w Kościele Katolickim. Wiele z nich wzbudza jeszcze emocję a do wiele już zaakceptowaliśmy i nie widzimy w tym nic nagannego.

Rola mężczyzny w Kościele

Często będąc w różnych kościołach w Polsce możemy zauważyć dysproporcje w ilości kobiet i mężczyzn. Tych ostatnich jest coraz mniej. Przeglądając katalogi wydawnictw katolickich czy archiwa prasy katolickiej można znaleźć wiele książek czy felietonów i opracowań dotyczących tego zjawiska. Wygląda na to, że problem jest zauważony i wszechstronnie omawiany. Każdy może zapoznać się z opiniami różnych specjalistów badających lub tylko przyglądających się temu problemowi. Dla mnie kilka czynników wydaje się kluczowych w zjawisku zmniejszania się ilości mężczyzn w kościołach.
Pierwszy czynnik wynika z konstrukcji psychologicznej mężczyzny i kobiety. Język, argumenty, przekaz homilii i nauczania, niektóre obrzędy i celebracje a nawet sposób działania grup formacyjnych skierowane są głównie do kobiet gdyż operują i wywołują emocje. Skupiają się na przeżywaniu wiary. Dla mnie, jako mężczyzny ważne jest natomiast zrozumienie, przyjęcie a potem stosowanie w życiu wiary. Tymczasem bardzo rzadko mamy logicznie i rozumowo wyjaśniane prawdy wiary. Podejściem emocjonalnym kierują się najczęściej kobiety, natomiast męską rzeczą są wybory pokierowane logiką i analizą.
Mężczyzna jest zdobywcą, pragnie pokonywać trudności. Dzisiejszy świat jest nastawiony na przyjemny konsumpcjonizm. Życie ma być łatwe, przyjemne, bez problemów jak zakupy dostarczone pod drzwi mieszkania. Drugą stroną takiej postawy jest zjawisko wypalenia i pustki, gdyż życie staje się nudne, nieciekawe i stąd ucieczka w różnego rodzaju uzależnienia, czy zabawy ekstremalne. Kościół boi się stawiać wymagań wiernym, aby ich nie stracić. Ale właśnie brak wymagań, brak nazywania rzeczy po imieniu, brak przypominania o postach, wyrzeczeniach, grzechach powoduje, że nasze kościoły wypełnione są bardziej kobietami niż mężczyznami a relacje z wiernymi przypominają spotkania z psychoanalitykiem.
Poza tym w życiu społecznym, świeckim również rola mężczyzn została programowo zmarginalizowana. Objawia się to coraz większymi wpływami różnego rodzaju postaw i organizacji feministycznych. Ich postulaty i cele działania są często wprowadzane w życie. Życie wiernych toczy się również w przestrzeni świeckiej i zjawiska oraz zachowania świeckie mają wpływ na nasze postawy w Kościele.
Podejście, że wiara jest od święta, a w dzień powszedni mogę żyć według własnego uznania, również doprowadza do opuszczania Kościoła przez mężczyzn. Jeśli rzecz dotyczy tylko jednego dnia, co prawda ważnego, bo świątecznego, a pozostałe dni są wolne od tych wymagań to można sobie te wymagania odpuścić. Jest to analityczne podejście do wymagań i jeśli się tego nie uwzględni to kościoły będą wypełnione głównie kobietami.
Jednym z zadań dla mężczyzny jest zbudowanie domu. Domu nie tylko, jako budynku, ale również, jako przestrzeni, miejsca, obszaru i struktury relacji osób. Dom taki powinien być dla katolika miejscem uświęcenia dla jego domowników, powinien przybliżać nas do Boga. Ma być drogą do zbawienia. Jest to zadanie dla kobiety i mężczyzny. Budowanie domu ma być nie tylko w wymiarze materialnym, poprzez kupno i wyposażenie. Budowanie domu ma mieć wymiar również duchowy gdyż człowiek składa się z duszy i ciała. Dom (szeroko rozumiany) ma zapewniać harmonię i równowagę miedzy dobrami materialnymi i dobrami duchowymi, aby żyjący w nim ludzie byli szczęśliwi i mogli się rozwijać.
Mężczyzna został stworzony do zarządzania światem, który został mu dany. Jest to zadanie, z którego będzie rozliczany, ale nie może tego realizować opierając się tylko na swoim rozumie, czy też swojej naturze. Natura człowieka jest skażona grzechem i jako taka nie doprowadzi nas do zbawienia. Nasze ludzkie siły są ograniczone, dlatego też potrzebujemy łaski Bożej do realizacji postawionych zadań. Zadaniem mężczyzny jest żyć wiarą na co dzień, prowadzić rodzinę do Boga by jej członkowie zyskali zbawienie. Tylko w zawierzeniu Chrystusowi i Jego nauce jesteśmy w stanie osiągać postawione cele.
Bardzo wiele z powyższych zagadnień było już analizowanych i prezentowanych publicznie. Zastanawia fakt, że mimo rozpoznania problemów, wnioski wynikające z analiz nie są realizowane i brak programu powstrzymującego niekorzystny trend. Działania nie zawsze są w zgodzie z deklaracjami i głoszonymi poglądami. Wynika to z braku konsekwencji, który to brak jest wynikiem wycofania się mężczyzn z kierowania życiem społecznym.

marsz-mezczyznPrezentuję przykład mężczyzn z Wrocławia, którzy podjęli próbę zaktywizowania swojej obecności w Kościele i przestrzeni publicznej. Już trzy lata pod rząd organizują i uczestniczą w Marszach Mężczyzn. Na stronie marszmezczyzn.pl można przeczytać: „Wielu mężczyzn może zadawać sobie pytanie – po co jest ten marsz, jaki jest jego charakter i misja. Jest to pytanie zasadne, bowiem aby zaangażować się i przyłączyć trzeba znać cel drogi”. Celem tym jest świadectwo wiary, obrona katolickiej rodziny, obrona dzieci nienarodzonych, powrót prawdy w relacjach międzyludzkich i mediach publicznych. Stąd hasła marszów: „W obronie Życia”, „Odważnie ku Prawdzie” i „Mocni Wiarą”.

PIERWOTNIE TEKST  ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W MARCU 2013 ROKU.

Religia w szkole

Co jakiś czas pojawia się w mediach temat religii w szkole. Najczęściej jest to na początku roku szkolnego i na jego zakończenie. Mimo istniejących już rozwiązań pojawiają się głosy, że religia w szkole jest błędem, jest szkodliwa, nie przynosi zamierzonego celu, że jej nauka powinna być przeniesiona do kościoła. Kolejnym argumentem jest to że w szkole nie nauczy się porządnie religii gdyż jest hałas i brak skupienia do poznawania nauki o Bogu. Jest też cały zestaw argumentów typu: w mojej szkole, klasie był zły katecheta/nauczyciel i nie potrafił utrzymać dyscypliny, nic nas nie nauczył dlatego należy usunąć religię z nauczania w szkole. Jest jeszcze zdanie, że wiara jest sprawą prywatną a nie publiczną i dlatego nie ma miejsca dla niej w szkole.
Sposób nauczania religii w szkole jak i poziom czy jakość nauczających ma drugorzędne znaczenie. Nikt nie postuluje likwidacji czy przeniesienia lekcji wychowania muzycznego do filharmonii bo na lekcjach odrabia się zadania z innych przedmiotów czy też zajęcia są nudne. Co do tego, że nie wszędzie zajęcia te są na odpowiednim poziomie nie mam wątpliwości.
Szkoła ma przygotować młodego człowieka do życia w społeczeństwie i państwie. Religia jest jedną z najważniejszych o ile nie najważniejszą sferą życia człowieka. Wyłączenie nauki religii z programu szkolnego jest szkodzeniem przyszłym pokoleniom, gdyż przekazywane jest im niepełna, ułomna wiedza o świecie.
Religia w szkole to nie jest nauka duchowości jak i nie jest nauka wiary. Jest to poznawanie podstaw wiary katolickiej, dokonań Kościoła Katolickiego na przestrzeni wieków(prawodawstwo, architektura, ziołolecznictwo, nauka, oświata, malarstwo, muzyka).
Realizowanie nauki religii w salach katechetycznych jest dobrym punktem wyjścia do twierdzenia o rozdziale państwa i Kościoła. Łatwo jest wtedy zaakceptować pogląd, że wiara jest prywatną sprawą człowieka. Jest to widoczna realizacja postulatu rozdziału państwa i Kościoła. To że liberałowie postulują takie rozwiązanie i dążą do jego realizacji jest dla mnie zrozumiałe. Trudno mi zrozumieć, że katolicy popierają takie stanowisko, stają w jego obronie i również dążą do takich rozwiązań.

Zdobyć dziecko, to zapewnić sobie człowieka. Wychować pokolenie z dala od Boga i Kościoła, to karmić ognie liberalizmu do sytości. Gdy szkoła bierze rozwód z religią, to jej grzechem staje się liberalizm (…) Liberalizm zrozumiał straszliwą potęgę oświaty i z szatańską energią zabiega teraz w całym świecie o to, by posiąść dziecko. Usiłując zabić Chrystusa, zarządza on rzeź niewiniątek. „Porwij duszę dziecka z piersi jej matki, Kościoła – powiada liberalizm – a zdobędziesz świat”. Oto prawdziwe pole bitwy między wiarą a niewiernością, kto zwycięża tutaj, ten zwycięża wszędzie.

 

Fragmenty książki ks. dr Felixa Sarda y Salvany, Liberalizm jest grzechem. Wydawnictwo WERS, Poznań 1995.

 

http://www.piotrskarga.pl/ps,496,16,1134,1,PM,przymierze.html