Przesłanki wewnętrzne liberalnego katolika

Jak dziwna by się nie wydawała owa anomalia zwana liberalnym katolicyzmem, nie trzeba daleko szukać jej przesłanek. Jest ona zakorzeniona w fałszywym ujęciu natury aktu wiary. Liberalny katolik zakłada, że formalnym motywem aktu wiary jest nie nieomylny autorytet Boży, objawiający nadnaturalną prawdę, lecz jego własny rozum, raczący uznać za prawdziwe to co wydaje mu się rozumne, zgodne z oceną i miarą jego własnego, indywidualnego osądu. Poddaje on autorytet Boży krytycznemu badaniu ze strony swojego rozumu, a nie – swój rozum autorytetowi Bożemu. Uznaje Objawienie nie ze względu na nieomylność Objawiającego, lecz z racji „nieomylności” odbiorcy. Indywidualny osąd jest dla niego prawidłem wiary. Wierzy on w niezależność rozumu. Uznaje wprawdzie magisterium Kościoła, nie uznaje go jednak za jedyną uprawnioną wykładnię boskiej prawdy. Zastrzega sobie swój własny, prywatny osąd jako czynnik współdziałający przy określaniu owej prawdy. Prawdziwy sens objawionego nauczania nie zawsze jest dla niego pewny i dlatego rozum ludzki ma w tej kwestii coś do powiedzenia – na przykład nauka ludzka mogłaby określać granice nieomylności Kościoła. W tak określonych granicach deklaracje Kościoła są dla niego nieomylne, lecz granice te nie podlegają określeniu przez sam Kościół – czyni to za niego nauka. Jest on oczywiście nieomylny, powiadają, lecz to my będziemy określać, kiedy i w jakich sprawach będzie on wypowiadać się w sposób nieomylny. W taką niedorzeczność popada liberalny katolik, lokując formalny motyw wiary w rozumie ludzkim.

Liberalny katolik nazywa siebie katolikiem, ponieważ wierzy mocno, że katolickość jest prawdziwym objawieniem Syna Bożego, nazywa siebie liberalnym katolikiem, ponieważ uważa, że nikt nie może narzucać mu żadnej opinii, której jego indywidualny osąd nie oceniłby jak doskonale rozumnej. Odrzuca to, co nie jest rozumne, mając intelektualną wolność przyjmowania lub odrzucania. Zgadza się z tym co wydaje mu się dobre, lecz nie jest do niczego intelektualnie zobowiązany. W ten sposób, nieświadomie, staje się łatwą ofiarą sideł zastawionych przez diabła na ludzi owładniętych pychą intelektualną. Podstawił on naturalistyczną zasadę wolnego badania w miejsce nadprzyrodzonej zasady wiary. W konsekwencji nie jest w rzeczywistości chrześcijaninem, lecz poganinem. Nie ma on prawdziwej, nadprzyrodzonej wiary, lecz tylko zwykła ludzkie przekonanie. Przyjmując zasadę, że indywidualny rozum posiada wolność wierzenia lub niewierzenia, liberalni katolicy ulegają złudzeniu, że niewiara jest raczej cnotą niż wadą. Nie potrafią oni dostrzec w niej słabości umysłu, dobrowolnej ślepoty serca, i wynikających stąd słabości woli. Z drugiej strony patrzą oni na postawę sceptyczną jako na uprawnioną sytuację, w której zachowana jest wolność intelektualna, ponieważ sceptyk pozostaje sam dla siebie panem decydującym o wierzeniu lub negacji. Zgrozą napawa ich wszelki element przymusowości w kwestiach wiary; wszelka nagana dla błędu wstrząsa ich wrażliwością i brzydzą się oni wszelkim katolickim prawodawstwem zmierzającym w kierunku, który lubią nazywać nietolerancją. „Syllabus błędów” Piusa IX to dla nich zmora – najbardziej kłopotliwy, władczy, surowy i apodyktyczny dokument, obliczony na ranienie wrażliwości protestantów i nowoczesnego świata; nie należy uznawać go za wypowiedź nieomylną, lecz, o ile w ogóle ma on być uznawany, musi się go przyjmować w sensie bardzo zmodyfikowanym. Jego interpretacja ultramontańska [tradycyjna] jest brutalna i skrajna; przynosi ona więcej szkody niż dobra, odstręczając życzliwych takim pokazem nieliberalności.

Z tym przeczuleniem w kwestii nauczania chrześcijańskiego łączy się ściśle odraza do wchodzenia w konflikt z cudzymi przekonaniami, niezależnie od tego, jak bardzo sprzeciwiają się one prawdzie objawionej, ponieważ dla liberalnych katolików to co najbardziej błędne jest równie święte jak najprawdziwsze przekonanie, w równej mierze korzystając z zasady wolności intelektualnej. W ten sposób podnoszą oni do rangi dogmatu tak zwaną zasadę tolerancji. Różnice w wierzeniach wynikają, jak przekonują oni z lubością, przede wszystkim z różnic temperamentu, wychowania itd. – nie będziemy ich aprobować w ścisłym tego słowa znaczeniu, lecz powinniśmy przynajmniej je wybaczać.

Już w swoim pierwszym ujęciu ta koncepcja wiary ma charakter naturalistyczny, a przy rozwijaniu i stosowaniu tej koncepcji, czy to do jednostki, czy to do społeczeństwa, rozwija się również tenże element naturalistyczny. Wynika stąd, że akceptacja Kościoła przez liberalnych katolików nie ma oparcia w jego nadprzyrodzonym charakterze. Kościół nie wzbudza w nich sympatii jako nadprzyrodzona społeczność, której pierwszym i nadprzyrodzonym celem jest chwała Boża i zbawienie dusz. Patrzy zaś nań z sympatią od strony ludzkiej i społecznej. Zyskuje ona poklask i aprobatę jako wielka siła cywilizująca i harmonizująca, która podniosła wielu ludzi ze stanu barbarzyństwa, jako strażnik starożytnej literatury i sztuki, jako krzewiciel wiedzy. Ma on pierwszeństwo nie z racji pierwszeństwa jakie posiada sam w sobie, zgodnie z prawem boskim, lecz pierwszeństwo na mocy aprobaty ze strony naszego wielkiego intelektu. Zgodnie z tą fałszywą koncepcją, pisano w naszych czasach apologie i z dziwną niekonsekwencją Kościół bywa często chwalony jako wielki patron i protektor cywilizacji w przeszłości, podczas gdy ubolewa się nad jego wstecznymi tendencjami w teraźniejszości (jak gdyby instytucja, która sama jedna, na mocy boskiego ustanowienia, ma wiecznotrwałą siłę postępu, mogła kiedykolwiek osłabnąć lub zawieść w swojej misji odrodzenia człowieka). Zauroczeni postępem ku mirażowi szczęścia na pustyni tego życia, nasi liberalni katolicy sławią cień, odrzucając istotę rzeczy. Prawdziwy postęp, który można osiągnąć tylko poprzez posuwanie się ku Bogu, nie może być realizowany inaczej niż poprzez owego pośrednika w boski sposób wyznaczonego do tego, by prowadził nas ku Bogu. Może to czynić jedynie Kościół Jezusa Chrystusa, albowiem, z Jego ustanowienia, tak jak On sam, jest on drogą, prawdą i życiem.

Zapominając o boskim i nadprzyrodzonym charakterze Kościoła ( a jest on tylko boski i nadprzyrodzony), liberalni katolicy mówią i piszą o nim jak o zwykłym tworze ludzkim, przyjmując, w zaślepieniu tym fałszywym ujęciem naturalistyczną definicję wiary. Patroszą oni w ten sposób wizerunek Kościoła, pozostawiając tylko łupinę z tego czym jest on naprawdę.

Sama pobożność nie umknie działaniu tej niszczycielskiej zasady naturalistycznej; zmienia się ona w pietyzm – to jest w parodię prawdziwej pobożności, jak widzi się to z przykrością w nabożnych praktykach wielu ludzi, szukających w aktach pobożności tylko sentymentalnych wzruszeń, których źródłem zdolni są być oni sami dla siebie. Są oni nabożni wobec samych siebie, czcząc swoje własne, małe sentymenty i ofiarując kadzidło bałwanom wyrzeźbionym na ich własne podobieństwo. Jest to po prostu duchowa zmysłowość i nic więcej. Na tej zasadzie widzimy w naszych czasach w tak wielu duszach zwyrodnienie chrześcijańskiego ascetyzmu (będącego oczyszczaniem duszy przez tłumienie pożądliwości) i zafałszowanie chrześcijańskiego mistycyzmu, nie będącego ani emocją, ani niskiego rzędu pocieszeniem, ani żadną inną epikurejską słabością ludzkiego odczuwania, lecz związkiem z Bogiem poprzez nadprzyrodzoną miłość do Niego i poprzez absolutne poddanie się Jego świętej woli.

To dlatego katolicyzm wielkiej liczby ludzi w naszych czasach jest katolickością liberalną, a raczej – katolickością fałszywą. Nie jest to w rzeczywistości katolickość, lecz tylko naturalizm, czysty racjonalizm; jest to jednym słowem pogaństwo przebrane w katolickie szaty i używające katolickiego języka.

 

Liberalizm jest grzechem; Ks. Dr Felix Sarda y Solvany; wyd. WERS, Poznań 2010; rozdz. VII

  1. Prosze mi napisać na czym Bractwo się opiera pozbawiając papieza wladzy rzadzenia.
    Proszę o jeden cytat.
    Moze byc jakas encyklika bulla papieska.
    Ewentualnie proszę przytoczyc jakiegos teologa powaznego.
    Ostatnie orzeczenie Rzymu dotyczace Bractwa:

    Benedykt XVI, List Ojca Świętego do biskupów w sprawie zdjęcia ekskomuniki z czterech biskupów konsekrowanych przez abpa Lefebvre’a.

    „Dopóki Bractwo nie ma statusu kanonicznego w Kościele, także jego szafarze nie pełnią prawnie posług w Kościele. Tak więc trzeba dokonać rozróżnienia między płaszczyzną dyscyplinarną, dotyczącą osób jako takich, a obszarem doktrynalnym, dotyczącym posługi oraz instytucji. Precyzując to jeszcze raz: dopóki nie są wyjaśnione kwestie dotyczące doktryny, Bractwo nie ma żadnego statusu kanonicznego w Kościele, a jego szafarze — nawet jeśli została z nich zdjęta kara kościelna — nie pełnią w sposób uprawniony żadnej posługi w Kościele. …”

  2. Jest to jeden z rozdziałów podanej książki. Autor był hiszpańskim księdzem i redaktorem pisma „La Revista Popuplar”. W roku 1886 napisał tą książkę, która w ówczesnej Hiszpanii wzbudziła spore poruszenie. Jeden z księży napisał do niej replikę i obie wysłał do Świętej Kongregacji Indeksu z prośbą o objęcie zakazem pozycji ks Sardy.
    Odpowiedź sekretarz Świętej Kongregacji Indeksu nie pozostawiała złudzeń: książka Felixa Sardo zasługuje na pochwałę za wyłożenie i obronę zdrowej doktryny, przedstawionej solidnie, jasno, porządnie i bez jakichkolwiek osobistych wstrętów. Co do księdza zgłaszającego zastrzeżenia, Kongregacja poleciła wycofanie swojej książki z obiegu i powstrzymania się na przyszłość dyskusji na ten temat.

    Co do pasowania liberalizmu do działania Bractwa Św. Piusa X to jest w tym zarzucie nieznajomość liberalizmu lub celów i metod działania tegoż Bractwa. Na to by określić, że papież jest heretykiem czy odstępcą od wiary, Bractwo nie ma uprawnień. Jedyne co może robić i co robi to określa, że konkretna wypowiedź papieża, jest niezgodna z dotychczasowym nauczaniem Kościoła. Przyzwolenie na grzech przez przełożonego nie jest dla podwładnego usprawiedliwieniem i nie może być wytłumaczeniem do grzechu. Próby zezwolenie na przyjmowanie sakramentów przez osoby żyjące w konkubinacie jest niezgodnie nie tylko z nauczaniem Kościoła Katolickiego ale również ze słowami samego Pana Jezusa, naszego Zbawiciela. FSSPX jedynie co mówi, to że konkretne zdania, twierdzenia jak i czyny są niezgodne z dotychczasowym nauczaniem Kościoła. I tu może pojawić się pytanie, czy mamy być posłuszni nauczaniu 250 poprzednich papieży, czy tylko 3 ostatnim?

  3. Czyli jednym slowem odstepcy przejeli wladze w Kościele.

    „W tak określonych granicach deklaracje Kościoła są dla niego nieomylne, lecz granice te nie podlegają określeniu przez sam Kościół – czyni to za niego nauka. Jest on oczywiście nieomylny, powiadają, lecz to my będziemy określać, kiedy i w jakich sprawach będzie on wypowiadać się w sposób nieomylny.”

    Ponizszy fragment idealnie pasuje do sytuacja Bractwa.
    Odstepca od wiary liberalny papież jest poddawany ocenie przez Bractwo ktore nie uznaje jego wladzy, nauczania oraz rozporzadzen dyscyplinarnych.
    Jednoczesnie twierdzac, ze uznaja papieza.
    Jak to nie jest liberalizm to musi to byc zaburzenie psychiczne

Skomentuj Smigly Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *