Papolatria

Papolatria jest fałszywą lojalnością wobec Stolicy Apostolskiej, postawą, która, nie widzi w panującym papieżu jednego z 265 następców Piotra, ale uważa go za nowego Chrystusa na ziemi, mogącego dowolnie reinterpretować, przerabiać lub odrzucać magisterium swoich poprzedników, rzekomo rozszerzając i udoskonalając w ten sposób naukę Zbawiciela.

Roberto de Mattei

Papolatria, poza faktem, że jest błędem teologicznym, jest także stanowiskiem wypaczonym pod względem psychologicznym i moralnym. Jej wyznawcami są zazwyczaj konserwatyści lub osoby z natury ugodowe, ulegające iluzji o możliwości osiągnięcia w życiu czegokolwiek wartościowego bez konieczności walki czy wysiłku. Regułą ich życia jest dostosowanie się do każdej sytuacji, podkreślanie jedynie jej plusów. Zwykli powtarzać, że wszystko jest w porządku, że nie ma potrzeby niczym się martwić. Rzeczywistość nie ma dla nich nigdy cech dramatu. Tacy ludzie nie chcą, aby ich życie przypominało dramat, bowiem to zmuszałoby ich do wzięcia na siebie odpowiedzialności, na co wcale nie mają ochoty. Ponieważ życie nierzadko obfituje w różnego rodzaju dramaty, stopniowo tracą poczucie rzeczywistości, aż po całkowite od niej oderwanie. W obliczu obecnego kryzysu w Kościele ludzie o skłonnościach ugodowych instynktownie go negują. A najskuteczniejszym sposobem na uspokojenie własnego sumienia jest twierdzenie, że papież ma zawsze rację, nawet wtedy, gdy jego wypowiedzi są sprzeczne z nauczaniem jego poprzedników czy też wewnętrznie niespójne. W tym momencie błąd w nieunikniony sposób przechodzi z poziomu psychologicznego na poziom doktrynalny i zmienia się w papolatrię, czyli postawę, zgodnie z którą papieżowi zawsze należy okazywać posłuszeństwo, niezależnie od tego, co mówi czy robi, ponieważ jest on jedynym i nieomylnym prawem wiary katolickiej.[…]

W rzeczywistości posłuszeństwo Kościołowi oznacza dla podwładnego obowiązek wypełniania nie woli przełożonego, ale woli Boga. Z tego właśnie powodu posłuszeństwo nie jest nigdy ślepe i bezwarunkowe. Posiada ograniczenia narzucane przez prawo naturalne i prawo Boże oraz Tradycję Kościoła, których papież nie jest twórcą, ale jedynie strażnikiem.

Dla wyznawców papolatrii papież nie jest wikariuszem Chrystusa na ziemi, którego obowiązkiem jest przekazywanie doktryny pozostawionej mu przez jego poprzedników, ale następcą Chrystusa, udoskonalającym doktrynę swych poprzedników i dostosowującym ją do zmieniających się czasów. Interpretacja Ewangelii podlega w ten sposób nieustannej ewolucji, ponieważ dostosowuje się do nauczania aktualnego papieża. „Żywe” Magisterium, w postaci zmieniającego się z dnia na dzień nauczania duszpasterskiego, zastępuje Magisterium odwieczne, i ma swą regula fidei w podmiocie władzy, nie zaś w przekazywanej prawdzie.

Konsekwencją papolatrii jest dążenie do kanonizowania wszystkich uprzednich papieży, tak aby w retrospekcji wszystkie ich słowa i akty rządzenia zostały uznane za „nieomylne”. Co charakterystyczne, dotyczy to jednak jedynie papieży rządzących Kościołem po Vaticanum II, a nie tych, których pontyfikaty przepadały przez nim.

 

Miłość do papiestwa a synowski opór wobec papieża w historii Kościoła; Roberto de Mattei – Wydawnictwo Key4.pl; Warszawa 2020; str: 173-175

Apostolstwo jako objaw miłości ku Najświętszemu Sercu Jezusowemu

Kto prawdziwie miłuje Pana Jezusa, ten przejmuje się gorącym nabożeństwem do Jego Serca i podziela Jego dążności, pomagając wedle sił do ich ziszczenia.

A jakież są te dążności, czyli czego pragnie Serce Jezusowe, królujące dzisiaj na tronie chwały i utajone w Tajemnicy Ołtarza?

Oto tego samego, czego pragnęło w czasie ziemskiego życia, czyli chwały Ojca Niebieskiego i zbawienia dusz; taki jest bowiem, dla którego Syn Boży przyjął ciało ludzkie, ukrywał się w Nazarecie, głosił publicznie Ewangelię, ustanowił widzialne kapłaństwo, umarł na krzyżu i został z nami w Przenajświętszym Sakramencie. Ponieważ osiągnięcie tego celu jest możliwe tylko w Kościele świętym, katolickim, więc Serce Jezusowe gorąco pragnie, aby ten Kościół rozszerzył się po całym świecie, objął wszystkie narody i wieki, zażywał zupełnego pokoju i rozwijał gorliwą działalność ku oświeceniu i uświęceniu wszystkich dusz; cokolwiek więc pomaga Kościołowi w spełnieniu jego posłannictwa, jak swoboda i niezależność Ojca świętego, świętość i gorliwość duchowieństwa, prawowierność rządów i ludów, wzrost misji, rozwój dzieł pobożności i miłosierdzia, jak też stowarzyszeń katolickich – wszystko to jest drogie Najświętszemu Sercu Jezusowemu.

Otóż prawdziwi czciciele i miłośnicy Serca Jezusowego przejmują się tymi dążnościami i nie tylko starają się usilnie o uświęcenie własne, ale stają się apostołami Najświętszego Serca Jezusowego i łączą się ze sobą w święte związki, między którymi prym dzierży Arcybractwo Najświętszego Serca Jezusowego i Apostolstwo Modlitwy.

Dlaczego to łączenie się jest konieczne?

Dlatego że nieprzyjaciele Najświętszego Serca Jezusowego tworzą dzisiaj zwarte falangi, jakby hufce uzbrojone do walki, coraz silniejsze i coraz zuchwalsze. Nie mówimy już o poganach nieznających Chrystusa Pana i mordujących nieraz Jego sługi, jak na przykład w najnowszych czasach w Chinach; ani o Żydach nienawidzących zaciekle samego imienia chrześcijańskiego; ani o heretykach i schizmatykach prześladujących jawnie lub skrycie Kościół katolicki; ale w samym społeczeństwie katolickim ma Najświętsze Serce Jezusowe wielu zaciętych wrogów.

Na czele idą siewcy niedowiarstwa, którzy chcieliby zniszczyć Królestwo Chrystusowe i wszelkich ku temu używają środków, jak rewolucji, uchwał parlamentarnych, stowarzyszeń, szkół, wykładów, książek, czasopism, malowideł, teatrów i tym podobnie; przewodzi im zaś sekta masońska albo wolnomularska, nurtująca przede wszystkim w klasie oświeconej, podczas gdy socjalizm stara się wydrzeć wiarę warstwom niższym.

Niestety, posiew złego staje się coraz bujniejszy, toteż bezbożność i zepsucie obyczajów, zwłaszcza po miastach, przerażająco wzrasta.

Obok jawnych niedowiarków stoi liczny zastęp chrześcijan połowicznych i oziębłych, którzy nie chcę zerwać z Kościołem, ale też wzbraniają się przyjąć wszystkich jego prawd i spełniać wszystkich obowiązków. Rozpościerający się materializm rodzi niemało podobnych ludzi, zimnych dla Boga, uprzedzonych względem Kościoła, stroniących od świątyń i kapłanów, z zajętych zwykle służbą u swoich bożyszczy – miłości własnej, ciała i złota.

Otóż naprzeciwko tych hufców diabelskich trzeba postawić związki zbożne, stojące pod sztandarem Najświętszego Serca Jezusowego, ożywione świętym zapałem, skore do walk, prac i ofiar, gotowe nawet na męczeństwo.

Nie uchylajże się od takich związków, a przynajmniej pragnij należeć do bractw i stowarzyszeń katolickich.

 

 

Nabożeństwo do Najświętszego Serca Jezusowego według objawień danych św. Małgorzacie Marii i żywot tejże świętej; Św. bp Józef Sebastian Pelczar; Wydawnictwo Świętego Biskupa Józefa Sebastiana Pelczara, Rzeszów 2017.

 

Święty Hilary – doktor Kościoła

Urodził się we Francji, w Poitiers ok. 310 roku jako syn w znaczącej, pogańskiej rodzinie patrycjuszów. Rodzice zadbali o jego staranne wykształcenie. Z upodobaniem studiował Pismo Święte. Zafascynowało go szczególnie imię boskie ze Starego Testamentu – „Jestem, Który Jestem”. Uważna lektura Ewangelii według św. Mateusza i według św. Jana zaowocowała nawróceniem i przyjęciem chrztu świętego w 345 roku. Był już wtedy żonaty i miał córkę Abrę (w późniejszym czasie została świętą Kościoła Katolickiego). Gorliwość jego została zauważona i w roku 350 (podawane są również daty 353 jak i 354) zostaje obranym biskupem rodzinnego miasta które wówczas nazywało się Pictavium. Prawdopodobnie był on pierwszym biskupem Pictavium.

W 356 roku uczestniczy, jako biskup, w synodzie w Beziers na południu Francji. Synod ten został nazwany „synodem fałszywych apostołów” gdyż był on zdominowany przez biskupów będących pod wpływem ariańskiej herezji. Ci „apostołowie” zażądali od cesarza Konstancjusza potępienia i wygnania biskupa Hilarego gdyż nie popierał nauki Ariuszowej.

Ariusz był prezbiterem Kościoła w Aleksandrii w Egipcie. W swoim nauczaniu odrzucał on doktrynę o Trójcy Świętej. Według niego syn Boży poddany jest Bogu, został stworzony przez Boga co jednoznacznie mówi, że „był czas, kiedy nie było Syna”. Dotyczy to czasu przed Wcieleniem. Stąd też Duch Święty, pochodzący od Ojca i Syna, nie istniał od wieków.

Hilary otrzymuje sakrę biskupią – Ilustracja z XIV-wiecznego manuskryptu

Jednym z argumentów wykazującym fałszywość poglądu Ariusza jest nakaz misyjny Jezusa w którym dane jest polecenie udzielania chrztu „w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”. Święty Atanazy, biskup walczący z arianizmem pokazywał, że jeżeli uznać argumenty arian to wtedy chrzest polecany byłby Stwórcy i dwóm stworzeniom.

Biskup Hilary z Poitiers udał się na wygnanie do Frygii na terenie dzisiejszej Turcji. Przebywał tam parę lat. Okres ten poświęcił na poznanie dzieł teologicznych Wschodu. Bogactwo tych myśli, ich subtelność i precyzję pojęć starał się po powrocie przekazać swoim wierny. Mimo wygnania prowadził czynne życie i utrzymywał listowne kontakty z Kościołem w Galii. Nauczanie jego i walka z ariańską herezją przysporzyła mu miano „Atanazego Zachodu”. Przebywając na wygnaniu napisał słynne dzieło De Trinitate (O Trójcy) w którym na podstawie ksiąg Starego i Nowego Testamentu dowodzi bóstwa Pana Jezusa. Pokazuje, że Ojciec i Syn mają tę samą naturę. Jeśli nawet jakieś fragmenty Nowego Testamentu mogą sugerować, że Syn jest mniejszy od Ojca, to galijski biskup pokazuje nam precyzyjnie reguły do interpretacji pozwalającej uniknąć błędu: niektóre teksty mówią o bóstwie Jezusa, inne natomiast podkreślają Jego człowieczeństwo. Są fragmenty odwołujące się do Jego prabycia u Ojca, inne pokazują Jego uniżenie aż do śmierci, jeszcze inne kontemplują Go w chwale zmartwychwstania.

Biskup z Poitiers jest autorem komentarza do Ewangelii według świętego Mateusza. Jest to najstarsza, zachowany ciągły komentarz do tej Ewangelii i można w nim znaleźć ślady nauk wcześniej odebranych oraz lektury pism wcześniejszych autorów.

W 360 roku powraca z wygnania i zwołuje synod do Paryża. Na tym synodzie zatwierdzono dekrety Soboru Nicejskiego z 325 roku potępiające błędy ariańskie. Do dziś wyznajemy we Mszy św.: „Bóg z Boga, światłość ze światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego, zrodzony, a nie stworzony, współistotny Ojcu” – są to słowa odrzucające herezję ariańską. Sednem są słowa „współistotny Ojcu” gdzie wyrażamy prawdę, że Ojciec i Syn mają tę samą istotę, naturę – czyli Syn jest Bogiem, jedną osób Trójcy Świętej.

Według słów papieża Benedykta XVI z katechezy o tym świętym: „Niektórzy dawni autorzy uważają, że ten antyariański zwrot episkopatu Galii był w dużej mierze zasługą męstwa i łagodnego usposobienia biskupa z Poitiers. Był to właśnie jego dar: połączenie siły w wierze i łagodności w stosunkach międzyludzkich”.

Biskup Hilary był przewodnikiem duchowym późniejszego świętego biskupa z Tours – Marcina.

Biskup Hilary umiera w swoim mieście w 367 roku. Pochowany został w bazylice cmentarnej w Poitiers, która obecnie nosi jego imię. Niestety, wojujący heretycy w 1562 roku dużą jej część zniszczyli. Ocalała tylko ta część jego relikwii, która była umieszczona w kościele św. Dionizego w Paryżu i druga znaczniejsza podarowana do kościoła św. Jerzego w Le Puy. Te drugie z nich sprowadzono do Poitiers w 1698 roku i są otoczone szczególną czcią wiernych.

Święty Hilary przedstawiany jest w szatach biskupich, z książkami, przepędzający węże, jako pogromca smoków, wskrzeszający martwo narodzone dziecko.

Jest patronem miast: Poitiers, La Rochelle i Lucon, oraz słabowitych dzieci i ukąszonych przez węże.

Wspomnienie jego w Kościele katolickim obchodzimy 14 stycznia – w Poitiers czczony jest natomiast 26 czerwca.

Należy do pierwszych wyznawców, którym w Kościele na Zachodzie zaczęto oddawać publicznie liturgiczną cześć. Wcześniej było to zarezerwowane dla męczenników.

Święty Hilary z Poitiers był wybitnym teologiem i dopiero św. Augustyn swoim nauczaniem potrafił go przyćmić. Jego wkład w rozwój nauki o Trójcy Świętej został doceniony i 13 maja 1851 roku papież bł. Pius IX zaliczył go do grona doktorów Kościoła.

 

„O, Panie – podaje św. Hilary – spraw, abym zawsze zachowywał wiarę w to, co wyznałem w symbolu mojego odrodzenia, gdy zostałem ochrzczony w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Abym wielbił Ciebie, naszego Ojca, a razem z Tobą Twojego Syna; abym zasłużył na Twojego Ducha Świętego, który pochodzi od Ciebie, przez Twojego Jednorodzonego. Amen” („De Trinitate” 12, 57).

 

TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W styczniu 2020 ROKU.

Różaniec do granic nieba propaguje herezję?

W zaproszeniu do modlitwy różańcowej „Różaniec do Granic Nieba” znajdujemy taką intencję: „Będziemy prosić o wybaczenie te dzieci, którym nie pozwolono się narodzić. Ponadto zwrócimy się do wszystkich dzieci nienarodzonych, także tych zmarłych w sposób naturalny lub zmarłych tuż po porodzie, z prośbą o wstawiennictwo, za nami u Boga.”

 

Czy taka intencja niesie w sobie herezję? Czy dzieci zmarłe bez chrztu mogą dostąpić widzenia Boga w niebie? Nie mogą, gdyż są skalane grzechem pierworodnym. Jest to prawda wiary zawarta w Piśmie świętym i w Tradycji. Sam Zbawiciel zapowiedział: Jeśli się kto nie odrodzi z wody a z Ducha Świętego, nie może wnijść do królestwa Bożego (J, 3,5); i dlatego kazał nie tylko nauczać, ale i chrzcić wszystkie narody (Mat 28,9).

Potwierdza to cała Tradycja katolicka streszczona w tych słowach Tertuliana: „Nikt bez chrztu nie otrzyma zbawienia”; a sobór trydencki orzekł: „Jeżeli kto twierdzi, że chrzest jest pozostawiony każdemu do woli, to jest, że nie jest koniecznym do zbawienia: niech będzie wyklęty” (Sesja 7, Kan 5). Przedtem jeszcze sobór florencki wypowiedział, że dusze tych, którzy w stanie grzechu śmiertelnego albo grzechu pierworodnego umierają, zaraz zstępują do piekła, gdzie atoli nierównym karom podlegają; należy tu jednak zaznaczyć, że słowo infernus (po hebr. sheol) oznacza wszystkie miejsca poza niebem, a więc otchłań, czyściec, i właściwe piekło.

Dzieci, które bez chrztu umierają, nie ponoszą kary ognia piekielnego – jest powszechnym prawie zdaniem teologów; co św. Tomasz tak wykłada: W piekle jest podwójna kara, to jest, pozbawienia widzenia Boga, odpowiadające odwróceniu się grzesznika od Boga, i kara zmysłów odpowiadająca zwróceniu się grzesznika do stworzeń. Otóż dzieci wskutek grzechu pierworodnego zostają w stanie odwrócenia się od Boga, ale nie w stanie dobrowolnego zwrócenia się do stworzeń; a stąd nie jest rzeczą słuszną, aby ponosiły karę ognia.

 

Wg. Św. Bp. Józefa Sebastiana Pelczara; Religia Katolicka (Rozdz. X nr XII)

Modlitwa Różańcowa jest jak najbardziej konieczna a szczególnie obecnie, natomiast należy zwracać uwagę na intencję. One mogą być niekoniecznie w zgodzie z nauczaniem Kościoła Katolickiego.

Utrata wiary

Jest to przedostatni rozdział książki Michaela Davisa „Liturgiczne bomby zegarowe Vaticanum II – zniszczenie katolickiej wiary przez zmiany w katolickim kulcie”.

Najbardziej widocznym przykładem tego, że radykalna zmiana rytuałów prowadzi do radykalnej zmiany wierzeń, jest oczywiście reforma apostaty Thomasa Cranmera. W swej klasycznej historii reformacji w Anglii msgr Philip Huges wyjaśnia:

Niedostrzegalne, w miarę upływu lat, wierzenia – chronione starymi, obecnie nieużywanymi  obrzędami i ożywiane przez te obrzędy w ludzkich umysłach i uczuciach – znikły bez potrzeby jakiejkolwiek systematycznej pracy misyjnej i nauczania.

Tak więc podczas panowania Elżbiety I (1558-1603) większość angielskich katolików i niemal wszystkie ich dzieci utraciły wiarę w przeistoczenie, nie wskutek systematycznego kwestionowania tej prawdy, ale w wyniku uczestniczenia przez dziesięciolecia w liturgii, z której rytualne oznaki czci, ożywiające tę wiarę w umysłach i uczuciach, zostały usunięte. To, że radykalna i rozmyślna przeróbka Mszy po II Soborze Watykańskim musi doprowadzić w nieunikniony sposób do radykalnej zmiany wiary w przeistoczenie, wykazano jasno w „Homiletic and Pastoral Review” z lutego 1995 roku. W swym artykule Germain Griseza i Russel Shaw ubolewają nad faktem, że wiara w przeistoczenie w Stanach Zjednoczonych „nie jest jedynie coraz mniej wyraźna, ale w zasadzie wygasła”. Autorzy obwiniają o to pewne autoryzowane oficjalnie i obowiązkowe zmiany w liturgii po II Soborze Watykańskim, takie jak używanie języka angielskiego w modlitwie eucharystycznej, mnożenie form tej modlitwy, podkreślanie roli celebrującej wspólnoty, skrócenie postu eucharystycznego, i przekazywanie znaku pokoju przed Komunią. Jak skonkludowali: „Ogólnie rzecz biorąc, kryzys Kościoła w USA jest zjawiskiem poważniejszym i bardziej pilnym niż kryzys poszczególnych wiernych”. Badania, na których oparli oni swe opinie, wykazały, że większość dzisiejszych amerykańskich katolików uważa chleb i wino konsekrowane podczas Mszy raczej za „symboliczne wspomnienie” Chrystusa niż za postacie, pod którymi znajduje się Jego Ciało i Krew. Jedynie wśród katolików starszych niż 65-letni niewielka większość (51%) powiedziała, że podczas Mszy świętej chleb i wino zmieniają się w Ciało i Krew Chrystusa, a nie służą jedynie Jego wspominaniu. Wśród katolików w przedziale wiekowym 18-29 oraz 30-44 lat 70% uważało konsekrowaną Hostię i Krew Pana Jezusa jedynie za „symboliczne wspomnienie”.

Podczas 45 lat panowania Elżbiety I wiara angielskich katolików w rzeczywistą obecność Chrystusa w Eucharystii przerodziła się w wiarę w Jego rzeczywistą nieobecność. Od czterdziestu lat w świeci anglojęzycznym dokonuje się proces, który pewien prałat nazywa klęską II Soboru Watykańskiego.

 

Polskie wydanie książki to jest rok 2004.

 

19 września 2019 roku na portalu pch24.pl ukazała się informacja pt „Bp Jenky: prawdziwa Obecność Pana Jezusa w Eucharystii to nie kwestia opinii, lecz fundament Wiary”.

Uznając dowody, że „przez kilka pokoleń” Kościół katolicki nie nauczał w wystarczającym stopniu swoich podstawowych prawd, biskup Daniel R. Jenky wezwał, by wszystkie parafie w jego diecezji (Illinois, USA) „celowo skoncentrowały się” na rzeczywistej obecności Pana Jezusa w Świętej Eucharystii.

Dokument biskupa zatytułowany „Prawdziwa Obecność” wydano 16 września – sześć tygodni po publikacji ankiety Pew Research Center, z której wynika, że ​​większość katolików w Stanach Zjednoczonych nie wierzy, iż chleb i wino używane podczas Mszy św. stają się Ciałem i Krwią Chrystusa.

„Ta porażka wiary i przekonań zdarzyła się pomimo faktu, iż otrzymane nauczanie sięga czasów apostolskich i zawsze było uważane za fundament naszej katolickiej tożsamości” – napisał duchowny. „Więc jako wasz biskup uważam, że jest to dla mnie poważny osobisty obowiązek, aby starać się mówić tak jasno, jak tylko potrafię, o kilku podstawowych prawdach dotyczących Najświętszego Sakramentu” – czytamy w liście.

Całość – https://www.pch24.pl/bp-jenky–prawdziwa-obecnosc-pana-jezusa-w-eucharystii-to-nie-kwestia-opinii–lecz-fundament-wiary,70960,i.html

 

Czasami zdarza mi się uczestniczyć we Mszy odprawianej wg NOM(Zwyczajna forma rytu rzymskiego, nowy porządek mszy) w kościele parafialnym, na ślubie, czy też na pogrzebie. Przyglądam się zachowaniu ministrantów. Jak się poruszają, gdzie i kiedy oddają pokłon. Jest to w zdecydowanej większości pokłon oddany stołowi przy którym sprawowana jest liturgia. Dosłownie, tylko parę razy widziałem aby pokłon był oddany przed tabernakulum. Jeśli wystawiony jest na stole ofiarnym Przenajświętszy Sakrament, to wtedy oddawany jest pokłon(no właśnie, w dalszym ciągu stołowi, czy też Chrystusowi obecnemu w Najświętszym Sakramencie?). Po schowaniu Hostii w tabernakulum pokłon oddawany jest stołowi.

Pokłon, cześć oddawana jest stołowi na którym dokonało się Przeistoczenie a nie samemu Chrystusowi obecnemu w tabernakulum.

Refren pieśni śpiewanej w czasie rozdawania Komunii świętej: „Chleb niebiański dał nam Pan, na życie wieczne” nie umacnia, nie podkreśla wiary w rzeczywistą obecność Chrystusa w Przenajświętszym Sakramencie

Protestanci i różokrzyż

Znalazłem w księgarni książkę p. Michała Krajskiego „Luter i różokrzyżowcy” – a znając już autora z wcześniejszych publikacji oraz zachęcony wstępem Grzegorza Brauna, drogą kupna nabyłem tą pozycję. Oczywiście, nie omieszkałem jej przeczytać, gdyż bardzo pochlebna opinia G. Brauna dawała podstawy do lektury przynoszącej nowe informację, jak i nowe spojrzenie na już posiadane wiadomości.

Pierwszym mottem książki jest cytat z autora, który jest różokrzyżowcem – Jan van Rijckenborg: „Raz jeszcze chcieliśmy zwrócić uwagę na wielką reformację kościelną Lutra, która ruszyła pod wpływem Różokrzyża”.

To, że różokrzyżowiec chce przedstawić swoją idee, swoje wierzenia jako starożytne(vide masoneria odwołująca się do budowniczych piramid) lub też mające wpływ na dzieje świata nie jest czymś dziwnym ani też rzadkim.

We wprowadzeniu Michał Krajski jasno mówi o czym będzie ta pozycja: „W książce tej dowodzę, że różokrzyżowcy, którzy następnie założyli masonerię, inspirowali działania Marcina Lutra(…).” Jasno i wyraźnie powiedziane, że różokrzyżowcy byli i działali przed Lutrem, że luteranizm był następcą, wywodził się z różokrzyżowców.

 

W rozdziale I zatytułowanym „Doktryna różokrzyżowców” ostatni podrozdział nosi tytuł „Alchemia” i jego początek brzmi: „Różokrzyżowcy określani są także jako alchemicy. Ich swoistą »Biblią« jest dzieło Alchemiczne gody Christiana Rosenkreutza. Napisał ją Johann Valentin Andrea w 1616 r. uważany za oficjalnego twórcę Różokrzyża”.

Kim był Johann Valentin Andrea? Okazuje się, że to był syn niemieckiego pastora (!). Opisuje on przygody i przeżycia adepta tajemnej i mistycznej sztuki oraz przedstawia założenia tej egipskiej i arabskiej wiedzy będącej kwintesencją poznania hermetycznego. W roku 1619 Johann Valentin Andrea przyznał, że niewidzialne bractwo Christiana Rosenkreutza, opisane w opublikowanym dziele, tak naprawdę nigdy nie powstało. Publikację tę należałoby umieści na jednej półce z Utopią Morusa.

W drugim rozdziale autor przytacza cytat z pracy Tadeusza Cegielskiego Ordo ex Chao: „… poprzedzająca wolnomularstwo formacja Różokrzyżowców w istocie miała protestancki – choć daleki od ortodoksji – charakter.”

To, że różokrzyżowcy biorą swój początek od utopi nie jest czymś dziwnym. Dziwnym i zastanawiającym jest kolejność wydarzeń. Marcin Luter i jego herezja to jest rok 1518, a dzieło początkujące różokrzyżowców to sto lat później, to 1616 rok. Jak w takim razie Marcin Luter(zmarł w 1546 roku) mógł być inspirowany dziełem które powstało 70 lat po jego śmierci???

Niestety w książce Michała Krajskiego nie znajduje odpowiedzi, na to bardzo intrygujące pytanie.

Mogę zrozumieć, że Marcin Luter i różokrzyżowcy czerpali z tych samych źródeł, że mieli wspólne korzenie.

W dalszych rozdziałach autor konsekwentnie trzyma się tezy, że różokrzyżowcy byli prekursorami protestantów, że to oni byli inspiratorami reformacji. Z prostego zestawienia dat wynika, że różokrzyżowcy są dziećmi protestantyzmu, jak i o 200 lat późniejsza masoneria.

Natomiast analiza współczesności, aktualne zdarzenia, jak również wpływów protestantyzmu na katolicyzm jest przedstawiona klarownie i bez zastrzeżeń. Bardzo ciekawym jest dodatek podający 50 argumentów za tym, że protestantyzm to zjudaizowane chrześcijaństwo. Jeśli nie będziemy zwracali uwagi na początkową tezę książki to pozycja w swoim rozwinięciu jest warta zapoznania.

Święty Robert Bellarmin

Robert Franciszek Romulus Bellarmin przyszedł na świat 4 października 1542 roku, w Toskanii, w Montepulciano. Rodzina była zacna i majętna, a matka jego Cintia z domu Cervini była siostrą papieża Marcelego II. W 1557 roku zakon jezuitów otworzył w jego rodzinnym mieście szkołę, w której Robert był jednym z pierwszych uczniów. Po ukończeniu szkoły decyduje się, w 1560 roku, na wstąpienie do zakonu jezuitów. Studiuje w latach 1560-1567 filozofię w Kolegium Rzymskim oraz we Florencji i Mondovi oraz w Padwie i Lowanium (Leuven) w Belgii. W 1570 roku kończy studia w Belgii i otrzymuje święcenia kapłańskie. Zostaje nauczycielem oraz pełni funkcję prefekta studiów i dyrektora duchowego na uczelni w Lowanium.

W Belgii toczą się wówczas zażarte dyskusje między protestantami i katolikami. Robert bierze w nich czynny udział. W tym okresie powstają jego pierwsze pisma w obronie wiary katolickiej: „Wykaz heretyków”, „Konkluzje o sakramentach” oraz „O pisarzach kościelnych”.

Działalność, skuteczność i przywiązanie do nauki Kościoła Katolickiego zostają zauważone i w roku 1576 zostaje przeniesiony do Rzymu. W Kolegium Rzymskim prowadzi zajęcia z tych samych tematów co w belgijskim Lowanium. W latach 1586-1593 w trzech tomach ukazuje się dzieło, które przynosi mu największą chwałę – są to „Dysputy i kontrowersje o spornych kwestiach wiary chrześcijańskiej” w skrócie „Kontrowersje”. Zawarte jest tu podsumowanie nauki Kościoła Katolickiego i wiary katolickiej. Robert Bellarmin przytacza cytaty z ponad 250 autorów katolickich i ponad 50 niekatolickich. W ciągu kolejnych 30 lat ukazało się 20 wydań w różnych językach.

W 1597 roku papież Klemens VIII ustanawia Roberta Bellarmina swoim doradcą oraz egzaminatorem biskupów. Został powołany również na stanowisko inkwizytora. Z uwagi na ilość zleconych zadań miał żartobliwy przydomek „tragarz kurii rzymskiej”. Był skromnym, ascetycznym człowiekiem, tytanem pracy, wzbudzającym podziw swoją wiedzą. W tym samym 1597 roku ukazuje się drukiem „Katechizm”, który niebawem przetłumaczony będzie na 56 języków i doczeka się ponad 400 wydań. Katechizm Bellarmina składa się z czterech zasadniczych części omawiających Credo, modlitwę, przykazania i Sakramenty. W dodatkowych rozdziałach prezentowane są cnoty, błogosławieństwa ewangeliczne, dary Ducha Świętego, grzechy i rzeczy ostateczne. Jest on maksymalnie skondensowanym zbiorem zasad wiary katolickiej, bez zbędnych komentarzy. Został tak skonstruowany by odbiorcy mogli wyuczyć się na pamięć podanych formuł. Z tego to powodu był wzorem dla katechizmów do XX wieku.

Jego publikację spowodowało powołanie na uczelniach protestanckich katedr „antybellarminowskich”.

W 1599 roku zostaje kardynałem a w 1602 roku arcybiskupem Kapui. Jako biskup Bellarmin przyjął zasadę by nie gromadzić majątku, nie wspierać krewnych natomiast wspierać i pomagać ubogim oraz być zawsze zakonnikiem. Postanowień tych trzymał się do śmierci i stąd też nie przyjął wysokiej pensji ofiarowanej mu przez króla Hiszpanii Filipa III.

Dla chwały Bożej nie wahał się sprzeciwić nawet samemu papieżowi – co możemy poznać czytając „O głównym obowiązku papieża” w którym wylicza siedem głównych nadużyć najważniejszego urzędu w Kościele Katolickim.

Jako biskup Kapui okazał się gorliwym duszpasterzem oraz utalentowanym administratorem. W ciągu trzech lat trzykrotnie wizytował całą swoją diecezję oraz zwołał trzy synody. We wszystkie niedzielę oraz dni świąteczne osobiście głosił kazania. W tym też czasie wydał „Wyjaśnienia symbolu dla proboszczów” zawierające materiały do kazań.

Po śmierci papieża Klemensa VIII uzyskał na konklawe nawet kilka głosów przy wyborze kolejnego papieża. Nowy papież Paweł V czyni go członkiem wielu kongregacji.

Robert Bellarmin jako inkwizytor przygotował akt oskarżenia, sprecyzowany w postaci ośmiu zarzutów, w procesie Giordano Bruno. Włoski dominikanin nie został skazany za propagowanie teorii Kopernika ani za poglądy naukowe. Skazany został za negowanie bóstwa Jezusa Chrystusa, za głoszenie, że był On sprytnym sztukmistrzem; twierdzenie, że Duch Święty jest „duchem wszechświata”, że szatan będzie zbawiony. Głoszenie takich poglądów i brak chęci ich odwołania karany był śmiercią również w krajach protestanckich.

Będąc już arcybiskupem i kardynałem Robert Bellarmin brał udział w 1616 roku w procesie Galileusza. Był to pierwszy proces włoskiego naukowca, na którym został upomniany aby nie przedstawiał teorii Kopernika jako faktu ale jako właśnie teorię, co wówczas było zgodne z prawdą.

Drugi proces Galileusza odbył się w roku 1633 i dotyczył złamania nałożonego na Galileusza zakazu (w opublikowanej rozprawie naukowej w formie dialogu jedna z postaci o imieniu Simplicio, co może znaczyć „matołek”, wypowiada się słowami papieża Urbana VII). Skazany został na dożywotni areszt domowy, złagodzony do 3 lat („uwięzienie” odbywał w willi Medyceuszów oraz w pałacu arcybiskupa Sienny, prowadząc działalność naukową, przyjmując gości) oraz odmawianie cotygodniowo siedmiu psalmów pokutnych przez okres trzech lat. Odmawianie tych psalmów Galileusz czynił do końca życia. Należy tu zaznaczyć, że teoria Kopernika nie została uznana przez Kościół Katolicki za heretycką i zakazaną w głoszeniu czy też nauczaniu.

W 1618 Robert Bellarmin został prefektem Kongregacji Indeksu, zajmującej się publikowaniem „Indeksu ksiąg zakazanych” (spis dzieł, których katolikom nie wolno było czytać, posiadać, rozpowszechniać bez zezwolenia władz kościelnych).

W 1620 roku wydaję drukiem „O sztuce dobrego umierania”. Święty Robert Bellarmin zmarł 17 września 1621 roku. Dopiero papież Pius XI w 1923 roku dokonał jego beatyfikacji, w 1930 ogłoszony go świętym i w następnym roku Doktorem Kościoła. Relikwie jego przechowywanie są w Rzymie, natomiast peleryna kardynalska w Muzeum Towarzystwa Jezusowego Prowincji Polski Południowej w Starej Wsi k. Brzozowa na Podkarpaciu.

Wspomnienie liturgiczne św. Roberta Bellarmina obchodzone jest 17 września. Jest on patronem katechetów i kanonistów.

 

 

TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM We wrześniu 2018 ROKU.

Najświętsza Maryja Panna i współczesne grzechy

Maryja pozwala nam zrozumieć, że wiara nie jest jakimś subiektywnym doświadczeniem, uczuciem, stanem emocjonalnym, jakimś głosem wydobywającym się na powierzchnię z głębin samoświadomości czy podświadomości człowieka. Niepokalana wzywa nas do wiary będącej świadomym i dobrowolnym aktem rozumu, który przyjmuje prawdę objawioną nie dlatego, że sam coś zrozumiał, tylko dlatego, że tę prawdę objawił Bóg.

Szczególnie pomocna jest mądrość Maryi w kwestii rozpoznania błędów godzących w czystość wiary. Niektóre błędy noszą jaskrawe znamiona i przez to łatwo je rozpoznać. Inne mają barwy maskujące, co sprawia, że nie tylko trudno je rozpoznać, ale i zapobiec ich wnikaniu do oficjalnych dokumentów Kościoła (jak to miało miejsce podczas ostatniego soboru). Wobec takich uchybień ubranych w szaty prawdy człowiek wydaje się, bez pomocy mądrości Maryi, niemal zupełnie bezbronny.

Przede wszystkim chodzi tu o następujące błędy: ekumenizm z „dialogiem międzyreligijnym”, wolność religijna zrównująca prawdę z fałszem i kolegializm zmieniający ustrój Kościoła. Bez mądrości Maryi trudno też dostrzec istotę różnicy między tradycyjną i posoborową liturgią Mszy świętej. Maryja jest na wskroś antyekumeniczna. Należy w Niej widzieć przeciwniczkę wszystkich herezji, które detronizują Jej Syna. Niemożliwym jest wyobrazić Ją sobie w „dialogu” z wyznawcami pogańskich religii. Ona cała jest afirmacją wyłącznej chrześcijańskiej prawdy. Zapatrzona w Chrystusa, żyjąca tajemnicami Trójcy Przenajświętszej, niejako oddychając prawdą, wobec niechrześcijańskiego świata może tylko pragnąć jego nawrócenia. Każdemu człowiekowi przykładem swego życia chrystocentrycznego mówi, że Chrystus jest jedynym i prawdziwym Synem Bożym, drugą osobą Trójcy Przenajświętszej, wcielonym Bogiem, a nie jedną z wielu wybitnych, równorzędnych postaci w panteonie bohaterów. Przypomina nam, że nikt nie ma prawa do swobodnego wyboru religii bez uwzględnienia tego, czy jest ona prawdziwa czy fałszywa. Wszyscy zaś mają obowiązek wybrać i przyjąć religię prawdziwą. Nie wolno zrównywać religii prawdziwej z fałszywymi wierzeniami, bo Chrystus nie jest równy Mahometowi, Buddzie, Mojżeszowi, Wisznu, Zoroasterowi czy Konfucjuszowi. Mądrość Maryi prowadzi do Chrystusa jako do tego, który jest ponad wszystkimi i który jest prawdą!

Cały wszechświat został stworzony jako jedna wielka hierarchia, na czele której stoi sam Chrystus. Hierarchicznym musi więc też być Kościół. Chrystus uczynił św. Piotra widzialną głową Kościoła. Władza papieska nie może być zależna od takich czy innych „gremiów”, „kolegiów” lub „rad”. Kościół jest organizmem monarchicznym, a nie demokratycznym. Kościół ma w osobie Chrystusa – swego króla, a jeśli tak, to nie może być zarządzany przez reprezentantów większości obywateli republiką.

Maryja pokazuje nam też, że grzech niszczący wiarę powinien nas przerażać nie z powodu kary, ale przede wszystkim jako obraza Chrystusa. Modlitwa dziękczynna jest wznioślejsza od błagalnej, a prośby o dobra duchowe (nawrócenie i uświęcenie) są szlachetniejsze od próśb o pomyślność doczesną. Widzimy, że do poznanej prawdy nie można przylgnąć w jakimś stopniu, częściowo. Prawda wymaga przylgnięcia całkowitego. W jej świetle należy postrzegać całą rzeczywistość, zarówno tę stworzoną (wszechświat), jak i stwarzającą, a więc samego Boga. Postrzegać w prawdzie Boga znaczy wierzyć w Niego. Ta wiara jest obowiązkiem człowieka i źródłem duchowego życia.

Życie Maryi stanowi piękne potwierdzenie słów proroka Habakuka: „Sprawiedliwy przez wiarę swą żyć będzie”(Ha 2,4b). Życie społeczne nie może osiągnąć swej pełni, jeśli jego uczestnicy nie są ludźmi prawdziwie wierzącymi. Wiara jest cnotą wlaną, nadprzyrodzoną; o nią powinniśmy przede wszystkim prosić Maryję.

 

ks. Karol Stehlin FSSPX, Immaculata – Sapientia, Misericordia, Caritas, Te Deum 2014

 

 

Posłuszeństwo św. s. Łucji

Na czym polega posłuszeństwo? Należy być posłusznym tym, którzy są prawowitym głosem woli Bożej. Czy jednak przełożony może wymagać od nas, żebyśmy mówili czy robili coś, co sprzeciwia się Bożej woli?

Gdyby tak się zdarzyło, to w tym konkretnym przypadku nie byłby on narzędziem w rękach Pana Boga. Tak właśnie uczy Kościół; szczególnie wyraźnie widzimy to u św. Bernarda z Clairvaux i św. Tomasza z Akwinu.

W jakiej sytuacji znajdowała się Łucja? W 1917 roku jej zwierzchnikami byli rodzice i miejscowy proboszcz. Jednakże Łucja była im w w zasadniczy sposób „nieposłuszna”, kiedy chcieli na niej wymóc, żeby odwołała swoje słowa dotyczące tego, co widziała w Fatimie: po prostu odmówiła uczynienia tego. Kiedy władze cywilne i kościelne wywierały na nią presję, żeby postępowała niezgodnie z tym, co rozpoznała jako wolę Bożą(np. żeby wyjawić trzecią tajemnicę przed czasem lub żeby  wyjawić ją komuś innemu niż to jej zostało polecone, czyli komuś nie będącym papieżem, lub biskupem Leiria), Łucja nie zgodziła się na to, choć w każdej innej sytuacji była doskonale posłuszna. Objawienie Matki Bożej, szczególnie zaś „wielka tajemnica” z 13 lipca, udzieliły jej głębokiego i nadprzyrodzonego światła, które pozwoliło jej zrozumieć nadchodzący atak na Kościół. Trzeba pamiętać, że w swoim skromnym i prostym życiu karmelitanki s. Łucja nie miała ani możliwości, ani środków, żeby zapoznać się w sposób wystarczająco dokładny z modernistycznymi błędami, takimi jak ekumenizm, wolność religijna czy też nowa Msza. To zupełnie zrozumiałe, zważywszy na okoliczności jej życia – była wszak zakonnicą klauzurową. W karmelu nie było kontaktu ze światem, nie docierały tam informacja o wydarzeniach, które miały miejsce. W jej zgromadzeniu zakonnym nowa Msza była odprawiana w sposób konserwatywny. Pomimo tego, że z pewnością wiele cierpiała, widząc oznaki zanikającej wiary, nabożeństwa maryjne, życia duchowego, w tych wszystkich sprawach nie miała jednak pełnego obrazu i jako że żaden przełożony bezpośrednio nie polecił jej niczego złego, subiektywnie nie miała poczucia, aby żądano od niej czegokolwiek, co byłoby szkodliwe dla jej wiary i moralności. Właśnie dlatego trwała w posłuszeństwie.

Zasada posłuszeństwa jest następująca: jeśli wyraźnie widzimy, że duchowni sprzeciwiają się woli Bożej, musimy wybrać Boga i Jego wolę, nawet za cenę utraty życia. Gdybyśmy rozpoznali ich życzenie czy rozkaz jako grzeszne lub stojące w jawnej opozycji wobec woli Boga, musielibyśmy odmówić, gdyż lepiej jest „słuchać bardziej Boga niż ludzi”. Jeśli jednak w wyniku niemożliwej do pokonania niewiedzy nie mamy pełnej świadomości zła oraz gdy polecenia przełożonych nie wydają się stać w sprzeczności z wiarą ani zasadami moralnymi, wówczas naszym obowiązkiem jest posłuszeństwa.

Pełne zrozumienie obecnego kryzysu jest szczególną łaską i przywilejem. Można nawet powiedzieć, że jest to połączenie wielu łask, które możemy zyskać poprzez kontakt z mądrymi ludźmi, kapłanami bądź wiernymi, literaturą, kinem i innymi środami, które mogą być pomocne w odkryciu Tradycji katolickiej. Motywacja do poszukiwania prawdy, stanowcze dążenie do bycia dobrze poinformowanym, a także umiejętność znalezienia miejsc, gdzie jest odprawiana tradycyjna Msza święta, same w sobie są wielkimi przejawami działania łaski, porównywalnymi w pewien sposób do tych łask i przywilejów, których dostąpiły dzieci w Fatimie.

 

„Gwiazda przewodnia czasów ostatecznych” – cz. II; ks. Karol Stehlin FSSPX

Bizantynizm

…duch bizantynizmu, ażeby mieć tym większy wpływ, ażeby tym bardziej oszukiwać i zwodzić, a tym samym, ażeby tym bardziej odwracać uwagę od wewnętrznego udoskonalenia, przekształcił się w pewien system i przybrał koloryt doktrynerskich zasad. Głównie obrzędowe formalności postawił za cel całej działalności duchowej, zamiast życia z wiary nadprzyrodzonej i łaski, i dlatego pod tą zewnętrzną formalnością wytworzyło się zapuszczenie i zgniły rozkład w całym życiu cerkiewno-religijnym. I tutaj powtórzyło się to, co powiedział Chrystus do faryzeuszy: bizantynizm stał się grobem pobielonym, a wewnątrz pełnym martwych kości i zgnilizny.

Już wcześniej, zanim nastał całkowity podział z Kościołem Katolickim, Cerkiew Bizantyjska pokłoniła się władzy cesarskiej, bo pozwalała świeckim władcom mieszać się do czysto cerkiewnych spraw i o nich decydować, a kiedy nastało całkowite zerwanie, wtedy Cerkiew na Wschodzie stała się całkowitą niewolnicą władzy świeckiej, religijne życie wewnętrzne całkowicie zamarło, a obrzędowa formalność przybrała znaczenie niemal dogmatu, a to stało się tym łatwiej, że Cerkiew Wschodnia, poddawszy się w niewolę władzy świeckiego państwa, przyjęła u siebie także formę i sposób zarządzania świeckiego państwa, które rządzi, używając jedynie zewnętrznej siły fizycznej, a nie dba o wewnętrzne udoskonalenie podlegającym sobie świeckich. I w ten sposób Cerkiew Wschodnia, zamiast poddać się prawemu następcy św. Piotra jako Namiestnika Chrystusowego i zachować swoją siłę i dostojeństwo, wpadła w poniżającą niewolę świeckich władców. Jednym słowem, zwierzchnikiem Cerkwi na Wschodzie stał się świecki władca, wytworzył się cezaropapizm, który podobny jest do dziwadła, bo z ludzkim ciałem, a z głową zwierzęcia.

I ten bizantyjski system zniszczył człowieka wewnętrznego, wprowadził ducha świeckiego, na zewnątrz, niemal w twierdzy, obwarował się granitowym murem sztywnej i martwej obrzędowości, uniemożliwiając w ten sposób powrót i połączenie z macierzystym Kościołem Katolickim.

Z tej przyczyny wszelkie próby Kościoła Katolickiego, ażeby opamiętać i nawrócić Wschód, okazały się dotąd bez powodzenia. Były wprawdzie wypadki, gdzie Wschód szukał połączenia, ale to działo się tylko z zewnętrznych pobudek politycznych, i dlatego nawrócenie było jedynie przejściowe, znów kończyło się schizmą.

Jednym z tych wypadków, i to najznaczniejszym, był Sobór w Ferrarze i Florencji. Wtedy Grekom groziło niebezpieczeństwo do Turków i tym sposobem pokazali ochotę połączenia z Kościołem Katolickim. Jednak ich zachowanie dobitnie pokazało, że ten ich zamiar nie był szczery. Papież Eugeniusz IV dał znaczną sumę na utrzymanie Greków w czasie Soboru. Grecy przyszli prosić o pomoc przeciwko Turkom, a tymczasem ich zachowanie było pełne hardości i zarozumiałości. Chociaż wola ówczesnego cesarza greckiego była dobra, jednak i on chciał zaznaczyć swoją suwerenność, bo chciał wjechać na koniu do kaplicy na pierwsze posiedzenia Soboru i wziął bardzo za złe służbie, która mu w tym przeszkodziła. W końcu kazał zanieść się do kaplicy na tronie. Dopóki nie dano mu satysfakcji, nie chciał brać udziału w żadnym posiedzeniu. Co więcej, aby go udobruchać, musiał Papież nakazać wybić nową bramę w swoim pałacu. Tron cesarza greckiego musiał być dokładnie tak wielki i tak samo przystrojony, jak dla cesarza rzymskiego. Jeszcze większa okazała się hardość patriarchy konstantynopolitańskiego, który raczej chciał wyjechać, niż złożyć należne Papieżowi homagium, który później, ażeby uspokoić Greków, zostawił im do wyboru formę przywitania. Szesnaście posiedzeń zabrała dysputa nad „Filioqe”, a biskup Dozyteusz z Monemavasii krzyczał: „Raczej wolimy umrzeć, niż się zlatynizować”. I to działo się w czasie kiedy Grecy przyszli prosić o łaskę, kiedy państwo bizantyjskie równało się ruinie, kiedy miecz turecki uderzył prawie w bramy Konstantynopola. W końcu podpisano unię, ale na jak długo? Cesarza, który podpisał unię, przy jego powrocie tłum przyjął pokłonami, a mnisi byli tymi, którzy podjudzali publikę. Nienawiść do „Genotyków”(Złączonych) była tak wielka, że w wielu miejscowościach zabroniono im procesji chrześcijańskiej. I to wszystko musiało sprowadzić karę Bożą – i ona nadeszła. Na tronie tureckim zasiadł Mahomet II i za niego skończyła się dola Konstantynopola. Cesarz Konstantyn XII w największym niebezpieczeństwie znów zwrócił oczy do Rzymu, który pomimo wielu zawodów, wysłał swojego legata do Konstantynopola. Dnia 12 grudnia 1492 roku Legat papieski odprawił uroczystą Mszę Świętą na znak, że jedna wiara, jedna modlitwa i jedna święta ofiara łączy Wschód i Zachód. Jednak Grecy, nie widząc zachowanego swojego obrządku, jak na przykład wlewania ciepłej wody do kielicha, opuścili Sobór św. Sofii i udali się po radę do mnicha Genadiusza, który wprawdzie uchodził za świętego, ale zarazem był najbardziej zawziętym wrogiem Kościoła Katolickiego. A ten mnich zarzucił bezbożność Rzymianom i im złorzeczył. Nawet mnisi, „czyści jak aniołowie, a hardzi jak diabli”, zerwali wszelką łączność z łacinnikami, publika przeklinała „Genotyków”, marynarze pili na pohybel Papieża, i „jego niewolników”, a sam admirał Notaras oświadczył, że woli widzieć w Konstantynopolu turban Mahometa niż tiarę papieża albo kapelusz kardynalski. Całkiem podobnie, jak kiedyś krzyczeli faryzeusze, że woleli cesarza rzymskiego niż Chrystusa Króla. Przez całą zimę, ten ostatni czas do opamiętania, trwała szalona agitacja na ambonach przeciwko Genotykom, nie wolno było nawet w chwili śmierci przyjmować Wiatyku z rąk Genotyków. Sobór św. Sofii omijano jako dom bałwochwalstwa… I wyczerpało się miłosierdzie Boże. Turcy zdobyli Konstantynopol, w walce poległ ostatni cesarz grecki, a kiedy zawołanie „Allah” rozległo się na ulicach miasta, wtedy tysiące ludzi schroniło się do Soboru św. Sofii, jednak siekiery wroga wyrąbały drzwi i straszliwe wydarzenia zohydziły to miejsce święte. Tabernakulum połamano, krzyż zerwano, nakryto czapką janczarską i obnoszono z gromkim krzykiem: „Oto Bóg chrześcijan”. Przez osiem godzin trwało mordowanie i rabunek. Tak zakończyło się greckie państwo i Cerkiew na Wschodzie. Patriarcha musiał żebrać u Turków na utrzymanie, Sobór św. Sofii obrócono na turecki meczet, a jeden Grek, który przeżył ten straszliwy upadek Konstantynopola, pisał tak: „Widziałem żołnierzy ubranych w święte szaty, a inny prowadził psy na smyczy, która była zrobiona z pasa wysokiego kapłana; ten pił z kielicha, a drugi jadł z pateny; tam widziałem mniszki z wysokiego rodu, które wcześniej przeklinały Unię, a teraz znieważane stały się ofiarą dla boga Mahometa”.

Państwo Bizantyjskie upadło, a Cerkiew straciła całkiem swoje znaczenie. Pozostał tylko szumny tytuł Patriarchy Ekumenicznego, pozostała forma bez treści, Fanaron, rezydencja patriarchy w Konstantynopolu, bez żadnego wpływu. Duch Bizantyjski zdeprawował cały Wschód, sprowadziwszy rozkład życia duchowego.

Jednak on sam nie zaginął, przeniósł swoje panowanie gdzie indziej, a dokładnie do Rosji, gdzie jego panowanie doszło do pełnego rozkwitu. Tutaj cezaropapizm wykazał pełną swoją władzę. Car rosyjski przywłaszczył sobie pełną, nieograniczoną władzę nad Cerkwią, stał się jej zwierzchnikiem. Patriarchat w Moskwie zlikwidowano, natomiast ustanowiono jako najwyższą instytucję cerkiewną „Świątobliwy Synod”, którego zwierzchnikiem był świecki urzędnik, zwany „ober-prokuratorem”. Cerkiew w Rosji nie miała żadnej możności swobodnych ruchów, była uważana i używana jako polityczna ekspozytura i wypełniała jej funkcje. Mimo wielkich i kapiących złotem świątyń, życie duchowe było w staniu upadku. Państwo gnębiło sumienie poddanych, a cerkiew była bezradna, czy raczej stała na usługach państwa. Zamiast kultu religijnego, który przenikałby wnętrze duszy, było tylko przywiązanie do zewnętrznego obrzędu, które graniczyło z zabobonem. Pod zewnętrzną, powiedzieć można zabobonną religijnością, wzmagał się coraz bardziej rozkład duchowy. Fałszywy i błędny mistycyzm stworzył wiele sekt, które nie mając w państwowej cerkwi zaspokojenia duchowego, szukały go w swoich różnych wymysłach, nieraz rażących albo absurdalnych aż do dziwactwa. Również życie polityczne, społeczne stało się nieznośne. Za każdego mieszkańca miała myśleć policja państwowa i urząd państwowy, a kto by poważył się myślec inaczej, czekało go więzienie lub zesłanie na Syberię. Najwięcej więzień, i najbardziej różnorodnych, znajduje się w Rosji. Pod tym względem przewyższyła wszystkie państwa na całym świecie. Policja zaglądał w każdy zakątek domu, śledziła każdy krok mieszkańców, szpiedzy nawet w czasie pokoju pracowali bez ustanku. Stąd zrodziło się znane przekupstwo i łapownictwo, bo tylko w ten sposób można było uwolnić się od szykan policyjnych czy urzędowych. Jednym słowem, atmosfera była duszna i ciężka. I z tej przyczyny powstały dwie Rosje: jedna państwowa, a druga ukryta, podziemna. Tę ostatnią wychowywali Dostojewscy, Tołstoje, Gorkowie i inni. Tutaj, w podziemiu dojrzewały wszelkie nurty destrukcyjne, począwszy od socjalizmu, a skończywszy na anarchizmie i nihilizmie.

 

 

Błogosławiony Męczennik

Grzegorz Chomyszyn

Biskup Stanisławowski (obrządku greko-katolickiego)

„Dwa Królestwa” – Wydawnictwo AA; Kraków 2017; str 244-248

Św. Melchior Grodziecki SJ

Przyszły męczennik urodził się w Cieszynie w 1582 lub 1584 roku. Ojciec jego Henryk wybudował zamek w rodzinnym Grodźcu. Dziadek Maciej był kasztelanem cieszyńskim oraz założycielem rodzinnej wsi. Stryjami Melchiora był Jan, biskup ołomuniecki oraz Wacław kanonik ołomuniecki i twórca znanej mapy Polski. Obaj braci doprowadzili do powstania nowicjatu jezuickiego w Brnie.

Z zachowanych materiałów źródłowych można wnioskować, że Melchior Grodziecki mógł pochodzić z zamożnej rodziny mieszczańskiej, zamieszkałej w Cieszynie. Precyzyjne ustalenia dotyczące biografii tego świętego czekają na realizację.

Pierwsze nauki Melchior pobierał w Grodźcu a następnie w kolegium jezuickim w Wiedniu. Było to ówcześnie miejsce, gdzie wielu Polaków zdobywało wiedzę – tu uczył się m in. św. Stanisław Kostka. W 1602 roku Melchior został przyjęty do Sodalicji Mariańskiej, gdzie kandydatami byli najlepsi uczniowie. „Błogą czuję radość, kochani rodzice, bo spotkało mnie wielkie szczęście, jestem przyjęty jako sodalis do Kongregacji Mariańskiej”. W roku 1603 Melchior Grodziecki wstępuje do zakonu jezuitów w Brnie. W kilka miesięcy później poznaje w zakonie Stefana Pongracza, Węgra, z którym razem poniosą męczeńską śmierć.

Po złożeniu ślubów zakonnych w 1605 roku przygotowywał się do pracy przez praktyki odbywane zarówno w kolegium w Brnie jak i w Kłodzku, gdzie też szkolił się z zakresu muzyki. Podstawy nauczania w liceach zgłębiał w seminarium w Budziejowicach.

Studiuje w Pradze gdzie w 1614 roku otrzymuje święcenia kapłańskie.

Zostaje przełożonym bursy dla ubogiej młodzieży. Kieruje chórem i orkiestrą praskiej bursy ubogich studentów przygotowujących się do stanu kapłańskiego. Pracuje jako spowiednik i kaznodzieja w Pradze oraz we wsi Kopanina nauczając w języku czeskim, którego nauczył się w nowicjacie.

W maju 1618 roku wybucha wojna trzydziestoletnia, wojna religijna, wojna między protestanckimi państwami a katolickimi państwami rządzonymi przez dynastię Habsburgów. Czechy w tym okresie były rządzone przez katolickich Habsburgów. Mimo to, liczni protestanci cieszyli się swobodami i wolnością wyznania. Wykorzystując przychylność cesarza zaczęli nielegalnie stawiać zbory w posiadłościach klasztornych. Na zarządzenie cesarza Macieja nakazującego zamknąć zbory podnieśli bunt. Dnia 23 maja 1618 roku na praskim zamku Hradczany przedstawiciele szlachty protestanckiej spotkali się z namiestnikami cesarskimi celem zawarcia układu. Spotkanie zakończyło się gwałtowną kłótnią oraz wyrzuceniem wysłanników cesarskich przez okno. Czyn ten, określany „defenestracją praską”(z języka łacińskiego: de fenestra – przez okno) uważany jest za bezpośrednią przyczynę wojny trzydziestoletniej. Powstaje rząd złożony z trzydziestu dyrektorów, który już dnia 2 czerwca nakazuje jezuitom opuszczenie Czech. Oskarża się ich o wywoływanie zamieszek, zagrażanie prawu, wolności i porządkowi społecznemu. Na początku czerwca jezuici opuszczają Pragę. Melchior Grodziecki znalazł schronienie na Morawach. Tutaj składa tak zwaną trzecią probację – czyli przygotowanie do złożenie ślubów wieczystych. Odbyło się to w okresie sierpień – grudzień 1618 roku.

Na początku maja 1619 roku stany morawskie wydają dekret nakazujący jezuitom, pod karą śmierci, natychmiastowe opuszczenie Moraw i pozostawienie całego majątku.

Melchior Grodziecki udaje na Słowacczynę, do kolegium jezuickiego w Homonnie gdzie w połowie czerwca 1619 roku składa śluby wieczyste.

Wkrótce potem zostaje wysłany do Koszyc jako kapelan wojskowy. Razem z nim wysłany zostaje Stefan Pongracz – Węgier i obaj dołączają do pracującego w Koszycach księdza kanonika Marka Krzyżewczanina (Križ)  – Chorwata.

Koszyce oblegane są i zdobyte przez wojska władcy Siedmiogrodu kalwina Jerzego Rakoczego. Pastor protestancki Alwinczy domagał się wymordowania wszystkich katolików znajdujących się w mieście. Sprzeciwiono się temu, godząc się na wyrok śmierci na trzech kapłanach katolickich. Wszyscy trzej duchowni zostają uwięzieni. W nocy z 7 na 8 września 1619 roku zostają poddani okrutnym męczarniom. Na samym początku próbowana nakłonić ich do porzucenia wiary katolickiej. Jako pierwszy został zamordowany ksiądz kanonik – ścięty toporem. Nad dwoma jezuitami znęcano się bez litości – ciała ich zostały zawieszone wysoko na belce a nogi obciążono kamieniami. Ciała ich były krajane nożami i kawały wyrywane obcęgami. Głowa ściskana okręconym sznurem tak, że oczy wychodziły na wierzch. Mimo takich mąk zakonnicy powtarzali tylko imiona Pana Jezusa i Najświętszej Maryi Panny. Według zachowanych relacji św. Melchior miał powiedzieć do swoich oprawców: „Dręczcie mnie, męczcie mnie, ile chcecie, lecz we wierze mej świętej zachwiać mnie nie zdołacie!” Na koniec mąk toporem odcięto im głowy i ciała ich wrzucono do kloacznych dołów.

Wieść o dokonanej przez hajduków Rakoczego zbrodni, szybko obiegła całe Koszyce i wywołała oburzenie nawet wśród protestantów. Rajcy miejscy nakazali katowi pogrzebać ciała kapłanów. Ciała ich ostatecznie spoczęły w Trnawie w klasztorze urszulanek.

Liczne cuda i łaski przypisywane ich wstawiennictwu na Słowacji, Węgrzech, Morawach i Śląsku spowodowały, że już w 1628 roku rozpoczęto proces beatyfikacji. Dopiero jednak 15 stycznia 1905 roku zostali uznani za błogosławionych. Kanonizowani zostali 2 lipca 1995 roku podczas mszy świętej na lotnisku w Koszycach.
Święty Melchior Grodziecki jest patronem diecezji katowickiej.
Melchior Grodziecki miał w chwili śmierci około 35 lat. Został beatyfikowany 15 stycznia 1905 roku przez Piusa X w kościele św. Piotra i Pawła w Rzymie. W Cieszynie odbyła się trzydniowa uroczystość w dniach 12–15 października 1905 roku, w której wzięli udział profesorowie i uczniowie Sodalicji Mariańskich, a także wszystkie stany i organizacje śląskie. Wspomnienie liturgiczne Melchiora Grodzieckiego obchodzi się 7 września. W ikonografii święty przedstawiany jest w stroju zakonnym, z palmą będącą atrybutem męczeństwa, wspólnie z towarzyszami.

Święty Melchiorze Grodziecki, Męczenniku z Koszyc, módl się za nami.
Św. Melchiorze Grodziecki, który mimo tortur ze strony nieprzyjaciół nie wyrzekłeś się wiary i przez to poniosłeś śmierć, módl się za nami, abyśmy my także trwali mocno w wierze i mimo przeciwności losu jeszcze bardziej się w niej utwierdzali…”

 

PIERWOTNIE TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM We wrześniu 2017 ROKU.

Święty Bonawentura

Jan Fidanza urodził się w 1218 roku niedaleko miasta Viterbo w dzisiejszych Włoszech. W dzieciństwie bardzo ciężko chorował i jego matka zaniosła go do żyjącego jeszcze św. Franciszka. Według przekazów miał on na widok dziecka zakrzyknąć „O, buena ventura!” czyli „o szczęśliwy losie”. Owocem tego nawiedzenia było cudowne uzdrowienie małego Jana. Święty Bonawentura jest filarem Kościoła Katolickiego.

Herb S. Bonawentura (1677)

Jest mniej doceniany niż św. Tomasz z Akwinu czy też wspomniany św. Franciszek, ale nie mniej od nich zasłużony. Jest Doktorem Kościoła nazywanym Doktorem Serafickim, siódmym w kolejności generałem zakonu franciszkanów, biskupem i kardynałem. Jest jednym z najwybitniejszych teologów średniowiecza.
Odbywa studia filozoficzne na uniwersytecie w Paryżu, i tam też mając 25 lat wstępuje do zakonu franciszkanów gdzie otrzymuje imię zakonne Bonawentura. Następnie studiuje teologię i w 1248 roku zostaje bakałarzem biblijnym, w dwa lata później komentatorem sentencji Piotra Lombarda, a w 1253 roku zostaje nominowany na profesora w szkole franciszkańskiej w Paryżu. Był osobą wszechstronną – filozofem, teologiem jak również mistykiem. Znał bardzo dobrze twórczość Arystotelesa lecz bliższy był mu św. Augustyn. Podobnie jak on uważał, że na szczyty poznania można wejść jedynie rozumem oświeconym wiarą. Tworzenie teorii dla samej sztuki tworzenia było mu obce, uważał że teologia musi mieć wymiar praktyczny i służyć człowiekowi w działaniu – uczyć miłości do Boga i bliźniego.
W 1257 roku, dnia 2 lutego zostaje wybrany generałem zakonu franciszkańskiego. Ma zaledwie 39 lat ale pokazał już swoją wiedzę, świętość i zmysł organizacyjny. Wybór ten był dla zakonu opatrznościowy. Od śmierci św. Franciszka w zakonie coraz większe znaczenie zaczęli mieć bracia mający wysokie mniemanie o samych sobie. Nowy generał dawał osobiście przykład pokory i skromności, mimo błyskotliwej erudycji i coraz bardziej znanego talentu kaznodziejskiego. Wysłannicy papieża do ojca generała zastali go w kuchni zmywającego naczynia po swoich współbraciach.
Święty Bonawentura przez 16 lat rządów jako przełożony doprowadził zakon do niebywałego rozkwitu, dlatego też niektórzy historycy określają go drugim założycielem zakonu. Układa pierwsze konstytucje dla zakonu jako wykładnie reguły św. Franciszka i w ten sposób kończy z różnymi interpretacjami spuścizny Założyciela. Herb zakonu franciszkanów jest herbem kardynalskim św. Bonawentury. Jest autorem dwóch życiorysów Biedaczyny z Asyżu – Legenda major oraz Legenda minor.
Według św. Bonawentury istotą powołania franciszkańskiego jest dążenie do osiągnięcia prawdziwego pokoju, to jest zjednoczenia człowieka z Bogiem. Zjednoczenie z Bogiem możemy osiągnąć poprzez miłość. Sentencja „Non est perfecta cognitio sine dilectione – Nie ma prawdziwego poznania bez umiłowania” dobrze pokazuje nauczanie przełożonego franciszkanów.
Cała twórczość świętego Bonawentury przeniknięta jest miłością a w okresie średniowiecza chór Serafinów był jej symbolem dlatego też określany jest on Doktorem Serafickim. Święty Tomasz z Akwinu który żył w tym samym czasie określany jest Doktorem Anielskim. Papież Sykstus parę wieków później określił ich, że są jak dwa kandelabry, które światłem swej nauki rozjaśniają Kościół wojujący na ziemi.
Święty Bonawentura miał duże nabożeństwo do Najświętsze Maryi Panny – to dzięki niemu do kalendarza wprowadzono święto Nawiedzenia świętej Elżbiety. To on, jako generał zakonu, zarządził wprowadzenie dzwonienia na Anioł Pański, w klasztorach franciszkańskich. „Maryja sama szuka takich, którzy by do Niej pobożnie i z uszanowaniem przystępowali: tych bowiem miłuje, tych karmi i zasila, tych za dzieci przyjmuje.”
W 1273 roku zostaje mianowany kardynałem oraz biskupem Albano. Jest jednym z głównych organizatorów soboru w Lyonie. Wyczerpany nadmiarem obowiązków umiera podczas obrad soboru 15 lipca 1274 roku. W pogrzebie uczestniczą wszyscy ojcowie soboru w liczbie 500 biskupów i około 1000 prałatów i teologów. Ciało złożone zostało w kościele św. Franciszka a w roku 1450 przeniesiono je do wystawionej świątyni. Kronikarze podają, że w tym dniu wielu chorych w cudowny sposób odzyskało zdrowie, co jest przypisywane wstawiennictwu świętego franciszkanina.
Święty Bonawentura jest w pierwszym rzędzie mistykiem, określonym jako „książę mistyki” przez papieża Leona XIII. W pozostawionych dziełach przedstawił oryginalną koncepcję trzech dróg do doskonałości – oczyszczenie, oświecenie i zjednoczenie. Pokazał środki i cele tych dróg, kontemplację, relację do stworzeń oraz rozważania o męce Chrystusa.

Kanonizowany został w 1482 roku a w 1588 roku ogłoszony Doktorem Kościoła. W ikonografii przedstawiany jest w habicie franciszkańskim z biskupim krzyżem na piersiach, jako kardynał w cappa magna, jako teolog nad pulpitem. Atrybutami jego są: anioł przynoszący mitrę, kapelusz kardynalski trzymany przez anioła lub leżący u stóp, księga, krzyż w dłoniach, drzewo Krzyża Świętego (jest to aluzja do traktatu Lignum vitae), zwój. Patronuje franciszkanom, matkom oczekującym potomstwa, dzieciom, robotnikom i teologom. W Kościele wspominany jest w rocznice śmierci – 15 lipca.
Relikwie świętego Bonawentury zostały sprofanowane w Lyonie w 1562 roku, w czasie heretyckich rozruchów – pozostałości doczesnych szczątków zostały wywleczone i spalone na jednym z publicznych placów.

 

PIERWOTNIE TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W lipcu-sierpniu 2017 ROKU.

Święty Bazyli

Przyszły święty urodził w 329 roku w Cezarei w Kapadocji, na terenie dzisiejszej Turcji. Rodzina jego była wybitnie chrześcijańska i nie jest to określenie na wyrost. Jego babką jest święta Makryna, rodzicami są św. Bazyli oraz św. Emilia należący do arystokracji kapadockiej, rodzeństwem jego są św. Grzegorz z Nyssy i św. Piotr z Sebasty oraz siostra św. Makryna Młodsza. W dziejach Kościoła jest to wyjątkowe zdarzenie. Ojciec przyszłego Doktora Kościoła prowadził szkołę, do której Bazyli uczęszczał. Naukę kontynuował w Konstantynopolu oraz w Atenach. Tu poznał Grzegorz z Nazjanzu, z którym przyjaźń trwała do samej śmierci. W roku 359 mając 29 lat przyjął chrzest. W tamtych czasach był to powszechny zwyczaj by chrzest przyjmować w dorosłym życiu, po rozeznaniu obowiązków chrześcijanina. W latach 357-369 podróżował po Egipcie, Palestynie, Syrii i Mezopotamii odwiedzając ośrodki życia pustelniczego i mniszego. Mocne przeżycia związane z przedwczesną śmiercią brata Naukracjusza, który opiekował się zniedołężniałymi mężczyznami skłoniło go do poświęcenia się życiu zakonnemu. Rozdaje posiadane majętności biednym i ubogim i zakłada nad rzeką Iris w Neocezarei (obecnie Niksar w Turcji) pustelnię. W tym samym rejonie, w pustelni zamieszkiwała jego siostra Makryna z owdowiałą matką. W niedługim czasie dołącza do niego przyjaciel Grzegorz z Nazjanzu oraz inni uczniowie chcący żyć według zasad Bazylego. Opracowuje z Grzegorzem pisma Orygenesa i piszę pierwszą wersję przyszłej reguły bazyliańskiej, która miała znaczenie nie do przecenienia w powstawania i rozwoju życia zakonnego na Wschodzie. Nosi ona nazwę „Asketikon” i znane jest jako „Mały Asketikon”. Około roku 377 opublikowany został powiększony tekst „Wielki Asketikon”. W obu tych dziełach przedstawione są reguły życia zakonnego w formie pytań i odpowiedzi. Wydanie pierwsze zawiera 286 pytań i odpowiedzi a wydanie drugie zawiera ich 318. Dotyczą one podstawowych zasad duchowości, takich jak: miłość, wyrzeczenie, posłuszeństwo oraz podstawowych problemów związanych z organizacją wspólnoty np.: kryteria przyjęcia do wspólnoty, cenobityzm, roli przełożonego, pracy i modlitwy. Ideałem życia zakonnego według Bazylego była braterska wspólnota, poświęcająca się ascezie, medytacji i służbie Kościołowi poprzez naukę wiary oraz działalność duszpasterską i charytatywną.

Reguła bazyliańska miała również ogromny wpływ na św. Benedykta z Nursji, który był ojcem życia zakonnego na Zachodzie, w Kościele rzymsko-katolickim. Biskup Cezarei Kapadockiej Euzebiusz udziela Bazylemu święceń kapłańskich a po jego śmierci Bazyli zostaje obrany w 370 roku jego następcą. Sprawując ten urząd dał się poznać jako mąż stanu, doskonały administrator i duszpasterz. Na przedmieściach Cezarei nakazał zbudować kompleks budynków przeznaczonych na potrzeby biednych i podróżujących zwanych bazyliadami.

Był jednym z obrońców wiary chrześcijańskiej przez herezją ariańską. Uważał to za jedno ze swoich ważniejszych zadań. Przyczynił się do precyzyjnego przedstawienia dogmatu o Trójcy Świętej i nauce o Duchu świętym. W swoich działaniach odważnie przeciwstawiał się cesarzowi Walensowi będącemu arianinem i popierającemu tę herezje. Zachowała się odpowiedź jakiej udzielił wysłannikowi cesarza, który groził mu niełaską cesarza za walkę z arianizmem: „Gniewu cesarza nie obawiam się, albowiem pojąć nie mogę, czym by mnie mógł dotknąć; jeżeli mnie pozbawi biskupich dochodów, to tych nie mam dla siebie; moją wyłączną własnością jest tylko kilka książek i kawał razowego chleba, wreszcie kilka szmat dla mego niegodnego ciała, na co się cesarz pewnie nie złakomi. Jeżeli mnie zechce wypędzić, toć cały świat jest dla mnie miejscem wygnania, bo tylko Niebo uważam za przyszłą moją ojczyznę. Tortur się nie obawiam, albowiem ciało me jest tak wątłe i słabe, iż pierwsze już ciosy śmierć mi zadadzą. Jeśli mnie zechce zabić to i owszem, bo tym sposobem prędzej dostanę się do Boga, któremu jedynie chcę służyć; powiedz zatem cesarzowi, że się go nie obawiam”. Gdy zdziwiony wysłannik stwierdził, że jeszcze takich słów nie słyszał abp Bazyli dokończył: „W takim razie widocznie nie miałeś jeszcze do czynienia z biskupem katolickim”.

Święty Bazyli Wielki jest twórcą liturgii zwanej od jego imienia Liturgią św. Bazylego stosowaną w Kościołach wschodnich: prawosławnych i katolickich.

Zmarł dnia 1 stycznia 379 roku mając zaledwie 50 lat. Pozostawił po sobie bogatą spuściznę literacką: pisma teologiczne i homilie, w których znajdują się wykłady zasad wiary oraz potępienie błędów herezji ariańskiej jak również ok. 350 listów.

Relikwie jego ciała po śmierci przeniesiono do Konstantynopola wraz z relikwiami św. Grzegorza z Nazjanzu i św. Jana Chryzostoma. Obecnie znajdują się one w Bruges w Belgii przewiezione tam przez Roberta II, hrabiego Flandrii, uczestnika wojen krzyżowych. Część z relikwii znajduje się we Włoszech – głowa w Amalfii koło Neapolu a ramię w kościele w Wenecji.

Święty Bazyli Wielki jest patronem zakonu bazylianów oraz sióstr św. Krzyża. Przedstawiany jest jako biskup w pontyfikalnych szatach rytu łacińskiego, a także ortodoksyjnego, jako mnich w benedyktyńskiej kukulli, eremita. Ma krótkie, czarne, przyprószone siwizną włosy, długą, szpiczastą brodę, wysokie czoło i garbaty nos. W lewej ręce trzyma Ewangelię, prawą błogosławi lub przytrzymuje Świętą Księgę. Jego atrybutami są: czaszka, gołąb nad głową, księga, model kościoła, paliusz, rylec.

 

PIERWOTNIE TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W czerwcu 2017 ROKU.

Święty Atanazy Wielki – Obrońca Prawdy

Urodził prawdopodobnie w Aleksandrii w Egipcie, około 297 roku. Na pewno z pochodzenia był Grekiem. Jest uznawany za jednego z czterech wielkich Doktorów Kościoła, obok Bazylego Wielkiego, Jana Chryzostoma i Grzegorza z Nazjanzu. Był wszechstronnie wykształcony. Jego dzieciństwo i młodość przypadły na okres krwawych prześladowań chrześcijan za panowania cesarzy rzymskich Dioklecjana i Galeriusza. Jako młody człowiek udał się na pustynię egipską gdzie spotkał św. Antoniego Pustelnika, który został jego mistrzem i wychowawcą. W roku 319 przyjmuje święcenia diakonatu i zostaje sekretarzem przy św. Aleksandrze biskupie Aleksandrii. W roku 325 został zaproszony na obrady Soboru Nicejskiego gdzie za sprawą wymowy jak i wiedzy teologicznej przyczynił się w znacznej mierze do potępienia błędów Ariusza. W roku 328 gdy umarł biskup Aleksander, jego następcą wybrano Atanazego.

Ariusz wychodząc z metafizyki platońskiej uznawał Boga za monadę, niepodzielną całość, stąd wniosek, że Syn Boży musiał być późniejszy niż Ojciec. Przyjmował, że był taki moment, że nie było Syna – oznaczało to negację bóstwa Chrystusa Pana jak również samej Trójcy Świętej. Ariusz za Boga uznawał byt, który jest odwieczny, który nie ma początku. Wszystko inne jest stworzeniem. Stąd też w wyznaniu wiary zwanym symbolem nicejskim znalazły się stwierdzenia: „Bóg z Boga, Światłość ze Światłości”, „zrodzony a nie stworzony, współistotny Ojcu” w odniesieniu do Jezusa Chrystusa – Syna Bożego.

Potępienie błędów Ariusza nie spowodowało, że jego zwolennicy nagle zniknęli. W Aleksandrii była spora grupa jego uczniów, którym wybór Atanazego na biskupa bardzo się nie spodobał. Wystosowali do cesarz skargę, że Atanazy jest za młody na taki urząd oraz, że popiera przeciwników politycznych cesarza. Atanazy udaje się na dwór cesarski gdzie udaje mu się wykazać bezpodstawność zarzutów. Intrygi wobec niego nie ustają i w roku 335 cesarz Konstantym skazuje go na wygnanie. Po dwóch latach, gdy zmarł cesarz, wraca do swojej aleksandryjskiej diecezji. Po kolejnych dwóch latach następna intryga arian, dzięki poparciu cesarza Konstansa który im sprzyja, zmusza Atanazego do ucieczki – udaje się do Rzymu, do papieża św. Juliusza I. Dzięki wstawiennictwu papieża wraca do swojej stolicy w Egipcie. W roku 353 kolejny cesarz – Konstancjusz II który przeszedł jawnie na wyznanie ariańskie, zwołał do Arles we Francji synod, na którym potępiono uchwały Synodu Nicejskiego jak również samego biskupa Atanazego. Usilnie nalegano by papież, św. Liberiusz I poparł te ustalenia. Wobec zdecydowanego sprzeciwu, cesarz skazał papieża na banicję, jako heretyka. Święty Atanazy ukrywał się przez sześć lat wśród znajomych i mnichów na pustyni. Kolejnym cesarzem był Julian Apostata, który wydał dekret o uwolnieniu z więzień i banicji prawowitych biskupów. Atanazy wraca na swoją stolicę. Niebawem okazuje się, że cesarz zaczyna coraz bardziej sprzyjać poganom – zachował się list cesarza do namiestnika Egiptu z nakazem usunięcia Atanazego nie tylko ze stolicy biskupiej ale i z całego Egiptu. Julian Apostata ginie w trakcie wojny z Persami a na tronie zasiada Jan, który jest szczerym katolikiem i Atanazy powraca do Aleksandrii. Biskup Atanazy pięciokrotnie był zmuszony do opuszczenia stolicy swojej diecezji i ogółem przez siedemnaście lat przebywał na wygnaniu. Koleje życia pokazują, że miał on bardzo silny charakter a źródła podają, że był nawet szorstki w obejściu.

Święty Atanazy umiera w Aleksandrii 2 maja 373 roku. Św. Bazyli nazwał go jedynym obrońcą Kościoła w czasach gdy szalał arianizm.

Biskup Aleksandrii, przebywając na wygnaniu w różnych miejscach Europy szerzył wiarę według nicejskiego wyznania oraz ideały monastycyzmu egipskiego wypracowane przez św. Antoniego Pustelnika. Ten święty ojciec pustyni, będący wsparciem, nie tylko duchowym, dla Atanazego, przybył osobiście w 335 roku do Aleksandrii aby pomóc swojemu uczniowi w walce z arianami.

Święty Atanazy jest autorem traktatu „O wcieleniu Słowa” – jest to jego najsławniejsze dzieło. Pokazuje w nim rolę jaką w dziejach zbawienia ma przyjście Jezusa na świat. Przedstawia słabość człowieka, który sam nie jest w stanie się zbawić a z drugiej strony inicjatywę Słowa wcielonego, która przywraca człowiekowi godność. Pokazane są w nim skutki wcielenia: gładzi grzech, przywraca poznanie Boga i odnawia Jego obraz, zespala człowieka ze swoim Stwórcą a w końcu zapewnia mu nieśmiertelność. Najbardziej znanym jest stwierdzenie, że „Syn Boży stał się człowiekiem, żebyśmy zostali ubóstwieni”.

Bestsellerem starożytnej literatury chrześcijańskiej jest natomiast „Żywot Antoniego”, czyli biografia św. Antoniego Pustelnika, którego był przyjacielem, u którego Atanazy ukrywał się w czasie wygnania. Szybko została przetłumaczona na łacinę jak i języki wschodnie. Zawarte w nim były również reguły życia zakonnego, dlatego też przyczyniła się do rozpowszechnienia idei monastycyzmu na Zachodzie.

Swoją działalnością pisarką św. Atanazy przyczynił się znacznie do sformułowania dogmatu o Maryi Bożej Rodzicielce.

W czasach panującej w Kościele w IV wieku herezji ariańskiej Atanazy wytrwał przy Prawdzie, i wielu do tego wytrwania umocnił i przysposobił. Wierność Chrystusowi kosztowała go znoszeniem niełaski cesarzy, wrogości i nienawiści ze strony hierarchów, intryg, złośliwych pomówień i oszczerstw oraz pięciokrotnym wygnaniem ze stolicy biskupiej.

W roku 553 na soborze konstantynopolitańskim II święty Atanazy uznany został za doktora Kościoła.

Św. German I (VII/VIII w.) przeniósł ciało św. Atanazego do kościoła Mądrości Bożej (Hagia Sofia) w Konstantynopolu. Król Baldwin w XII w. podarował ramię Świętego mnichom z Monte Cassino, a jego ciało przeniesiono do kościoła benedyktynek w Wenecji. Od 1806 roku relikwie Atanazego znajdują się w kościele św. Zachariasza. Jego czaszka znajduje się w opactwie benedyktynów w Valvanera, a w rzymskim kościele pw. św. Atanazego znajduje się część jego ramienia.

 

PIERWOTNIE TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W maju 2017 ROKU.

Święty Piotr Inkwizytor

Słysząc określenie inkwizytor wielu z nas ma przed oczami obraz inkwizytora jaki przedstawiony został w filmie „Imię Róży”. Jak jest to fałszywy obraz pokazuje nam życie świętego Piotra z Werony, jednego z pierwszych inkwizytorów, który poniósł śmierć męczeńską z powodu wyznawanej wiary a przede wszystkim z powodu pełnienia funkcji inkwizytora. Przyszły męczennik zakonu dominikanów urodził się między 1203 a 1205 rokiem w Weronie. Rodzice należeli do heretyckiej sekty katarów. Katarzy zwani również albigensami byli bardzo liczni w XII i XIII wieku. Uznawali dwóch bogów – dobrego i złego – pierwszy był stworzycielem świata duchowego drugi zaś utożsamiany z szatanem – stworzycielem świata materialnego. W wyniku kryzysu w Kościele, upadku moralnego kleru i zbytniego przywiązania do dóbr materialnych hierarchii kościelnej zyskali katarzy dużo wyznawców. Żyli w ubóstwie, we wspólnotach gdzie kapłanem mógł być każdy, również kobiety, majątek był również wspólny. Wspólnoty ich były podzielone na „doskonałych” i „niedoskonałych” a głoszona pogarda dla świata i ciała ludzkiego prowadziła do zalecenia i pochwały aborcji oraz do rytualnej śmierci głodowej mającej oczyścić ciało. „Doskonali” katarzy wyznaczali osoby do takiego rytuału.

Piotr z Werony otrzymał katolickie wychowanie. W latach 1216-1219 przebywał w Bolonii, gdzie miał możliwość słuchania kazań św. Dominika. Było to inspiracją do własnych poszukiwań i decyzji o przystąpieniu do Zakonu Kaznodziejskiego. Było to prawdopodobnie w czerwcu 1221 roku a dwa miesiące później był na pogrzebie św. Dominika. Powszechność katarów zwłaszcza we Francji skłoniła świętego Dominika do prowadzenie wśród nich misji nauczania doktryny Kościoła Katolickiego, żyjąc w ubóstwie jako wędrowny kaznodzieja. W chwili śmierci Dominika jego zakon był prężny oraz miał dobre rezultaty w walce o czystość wiary katolickiej.

Piotr z Werony do ok. roku 1228 był w konwencie dominikanów w Bolonii, gdzie przyjął święcenia kapłańskie. W roku 1232 papież Grzegorz IX posyła Piotra do miasta Sant Eustorgio z zadaniem zwalczania herezji. Niektórzy przypuszczają, że już wtedy został mianowany inkwizytorem ale nie ma na to żadnego potwierdzenia. W latach 30 i 40 XIII stulecia głosił kazania i skutecznie nawracał heretyków w całych północnych Włoszech. Z dostępnych źródeł wiadomo, że przebywał w Wenecji, Mantui, Vercelli, Bolonii i Rzymie. Znając dobrze heretyckie nauki potrafił z nimi walczyć, obnażać ich fałsz i błądzących prowadzić do poznania Prawdy. Obdarzony był łaską poznania dusz. Jeden z katarów chciał go ośmieszyć i będąc zupełnie zdrowym zgłosił się do Piotra z prośbą o uleczenie z bardzo bolesnej choroby. Dominikanin, posiadając dar prorocki, oznajmił, że jeżeli jest faktycznie chory to prosi Boga o jego uleczenie, jeśli zaś nie jest chory, to prosi Go o zesłanie na tego człowieka choroby którą sobie przypisał. I tak się stało – heretyk rozchorował się. Po kilki dniach walki z chorobą, skruszony zgłosił się do Piotra z prośbą o pomoc. Po uzdrowieniu, nawrócił się i stał się wiernym i gorliwym katolikiem.

Święty Piotr z Werony jest autorem dzieła „Summa contra hereticos” gdzie w formie dialogu Katolika z Katarem pokazane są błędy ówczesnych heretyków. Dla umocnienia owoców swojej działalności powołał do życia trzy stowarzyszenia: Stowarzyszenie Wiary miało za zadanie obronę fizyczną gdyż w czasie sporów dochodziło do regularnych bitew między ich uczestnikami. Stowarzyszenie Marii Dziewicy miało zadanie modlić się w intencji nawrócenia heretyków. Stanowiło ono dodatkowe wsparcie gdyż katarzy poddawali w wątpliwość Boskie Macierzyństwo Maryi. Trzecim była Szkoła Wiernych, tu uczono ludzi świeckich prawd wiary katolickiej by mogli samodzielnie bronić się przed herezją oraz tłumaczyć dogmaty błądzącym sąsiadom.

Dnia 13 czerwca 1251 roku Piotr z Werony zostaje mianowany inkwizytorem Lombardii. Jest to pierwszy znany dokument określający go inkwizytorem. W Niedzielę Palmową roku 1252 ogłasza w Mediolanie dwutygodniowy czas łaski. Heretyccy mieszkańcy miasta postanawiają usunąć zagrożenie dla swoich błędów i dwóch katarów Stefano Confalonieri, Manfredo da Giussano oraz Piotr Carino z Balsamo, który był kryminalistą wynajętym za pieniądze, przygotowują zamach na dominikańskiego zakonnika. Piotr i podróżujący z nim zakonnik o imieniu Domenico zostali napadnięci w trakcie pieszej wędrówki z Como do Mediolanu. Carino zadał Piotrowi kilka ciosów nożem w głowę i zaatakował brata Domenico. Umierający Piotr wypowiedział słowa: „w Twoje ręce Panie oddaję ducha mojego” i zaczął pisać na ziemi „Credo in Unum Deum” – wtedy Carino zadał ostateczny cios który był śmiertelny. Sprawcy uciekli a zwłoki Piotra znaleźli pracujący w pobliżu rolnicy. Brat Domenico zmarł pięć dni później składając zeznanie o przebiegu zbrodni. Ci, co znaleźli ciało zakonnika, złapali również mordercę i oddali go w ręce podesty (w średniowiecznych miastach włoskich najwyższy urzędnik o uprawnieniach sądowniczych i wojskowych). Zeznania Carina doprowadziły do ujawnienia spisku. Nikt ze sprawców nie został skazany na śmierć. Carino da Balsamo niedługo po aresztowaniu uciekł z więzienia i ostatecznie wstąpił do zakonu dominikanów. Zmarł po 40 latach ok. 1293 roku, wiodąc życie pokutnika i został ogłoszony błogosławionym.

Święty Piotr z Werony zginął śmiercią męczeńską 6 kwietnia 1252 roku. Niecały rok po śmierci papież Innocenty IV ogłosił go świętym. Jest patronem Lombardii, włoskich miast: Como, Cremona, Modena oraz matek, piwowarów, cierpiących na bóle głowy oraz inkwizytorów. W Kościele wspomnienie obchodzone jest 29 kwietnia natomiast u dominikanów 6 kwietnia i 4 czerwca. W ikonografii przedstawiany jest z raną w głowie lub mieczem wbitym w głowę. Nóż którym dokonano zabójstwa przechowywany jest jako relikwia w Seveso w kościele jemu poświęconym.

 

Św. Piotrze Inkwizytorze, wspomagaj nas i ucz wiary prawdziwej.

Nie pozwalaj nam wsłuchiwać się w obce i błędne nauki, nie pozwalaj zagubić się na drogach życia i zapomnieć, że nie ma wyższej wartości dla człowieka niż ratowanie własnej duszy.

Uproś nam u Chrystusa wierność i miłość do świętej Matki Kościoła i wstawiaj się za heretykami, by mogli i oni powrócić na łono Kościoła i osiągnąć zbawienie przez Chrystusa Pana naszego. Amen