Marzycielstwo

To najgroźniejszy wróg pobożności u osób młodych; groźny, bo przychodzi mimo wiedzy i woli, opanowuje sumienie i wprowadza doń zamęt; groźny, gdyż powoduje tysiączne usterki. Zawitało do duszy niby promień słońca o nęcącym blasku i oto maluje przed nami przyszłość jasną, barwną pełną życia; wszędzie wiosna, promienne słońce, wonne kwiaty, upajające wrażenia. Smutki chwili obecnej pierzchają, niebezpieczeństwa przyszłości zanikają we mgle. Odmienia się wszystko, czego dotknie różdżka czarodziejki; ale ta czarodziejka to wyobraźnia, jej moc nie sięga poza granicę marzeń. Po przebudzeniu wszystko znika; a przebudzenie to życie rzeczywiste, jakże często ponure, smutne, pełne rozczarowań!… Chcesz wiedzieć, co się z tobą stanie? Popatrz na swoich rodziców. I oni byli tacy jak ty! Na próżno bronisz się przed widokiem tej okrutnej rzeczywistości, uporczywie otaczając się złudzeniami; na próżno budujesz swoje nadzieje na niepewności; twój los będzie taki sam, jak twoich poprzedników; pod cierpliwym, ale nieubłaganym działaniem czasu, kwiaty twoich marzeń jeden po drugim zwiędną i opadną!

 

Marzycielstwo grozi zrujnowaniem całej przyszłości. Nie dość na tym: ono marnuje chwilę obecną; szkody jakie powoduje, są nie do obliczenia.

Czy nie dostrzegasz, że ono paczy twoje pojęcia! Że ci odbiera właściwe rozumienie życia?

Czy nie czujesz, że wywołuje w tobie obrzydzenie do wszystkiego, co powinnaś kochać: do Boga, cnoty, piękna, nawet do twojej rodziny?

Czy nie dostrzegasz – być może z przerażeniem – że skłonność do marzeń rujnuje w tobie wolę, że może bezwiednie jesteś tą skłonnością zupełnie owładnięta? A co jeszcze bardziej smutne, opanowuje cię samolubstwo! Niech kto chce poetyzuje marzycielstwo; nie jest ono niczym innym, jak tylko szukaniem siebie, często bardzo podejrzanego gatunku … Nie o szczęście ludzkości tu chodzi – nie prawda? – ale o twoje osobiste.

A to szczęście, za jakim się ubiegasz, może graniczy z występkiem, może leży tuż nad przepaścią, której sam widok przyprawia cię o zawrót głowy?

Oswajasz się ze złem, przystrajasz je w barwy swoich marzeń, w ich ponęty!

I jaki skutek tego wszystkiego? Natura spaczona, zrujnowana, samolubna, zniechęcona nadwyrężona u samego rdzenia, a może przewrotna, choć nie zdaje sobie z tego sprawy.

Jeśli nie doszło jeszcze do tych wszystkich dewiacji, są one możliwe a nawet prawdopodobne.

 

I cóż się dzieje z pobożnością, gdzie jej zbawienne wymagania, gdzie radości, pełne spokoju? Wygnane, oddane na łup wszechwładnej namiętności! Czy dla takiej duszy może mieć jakiekolwiek znaczenie myśl o Bogu, niewidzialnym, modlitwa w swej jednostajnej formie, czytanie o prawdach oderwanych, liczenie się z sumieniem, tak niezdolnym do skupienia? Jak godny współczucia jest Jezus, gdy musi wstępować do takiej duszy w Komunii Świętej, gdy musi dla niej w Swoim Sercu i w niebie zachować miejsce, którego nie może jej odmówić, gdyż jest ona w stanie łaski!

Jeśli czujesz, że wabi cię ku sobie zdradziecka syrena, która nazywa się marzeniem; jeśli jeszcze nie oplątała cię swoimi sidłami, zatrzymaj się, rozważ, uciekaj do modlitwy, a później zdobądź się na energię. Żadnych półśrodków, żadnych ustępstw! Wytnij całkowicie to, co zepsute, usuń się od wszelkich podejrzanych towarzystw. Szczególnie miej się na baczności w doborze lektur, gdyż są powieści zupełnie moralne, które będą dla ciebie w tym punkcie bardziej niebezpieczne od wyraźnie złych; są również natury zupełnie niewinne, które mają więcej skłonności do marzycielstwa, niż niektóre natury występne.

Unikaj wszystkiego, co pobudza do miękkości, jak niektóre rodzaj muzyki, działające na uczucie powieści, zapachy perfum. Bądź zawsze zajęta; ćwiczenie ciała a zwłaszcza , które wymagają wysiłku, zapobiegają nadmiernej aktywności umysłu.

Nade wszystko zaś uciekaj się do Boga, choćbyś nawet nie czuła do tego żadnej ochoty; nie proś Go jeszcze o pociechy duchowe, które by ci zastąpiły słodycz twoich marzeń; proś tylko o dobrą wolę, o gotowość do używania wskazanych środków, o wytrwanie; pociechy Boże z czasem zostaną ci przydane w dodatku.

Zło zwykło ustępować powoli: nie dziw się, gdy znajdować będziesz w sobie te same skłonności, te same pragnienia; nie dziw się, gdy marzenie będzie miało dla ciebie taki sam urok. Zło budzi się niekiedy na nowo, wzmaga się, ma chwilę przesilenia; wtedy wytrwaj wbrew wszystkiemu, a gdybyś na chwilę upadła, powstań natychmiast. Chwilę przełomu będą coraz rzadsze, mniej gwałtowne i w końcu ustąpią w dal, jak huk oddalającej się burzy.

 

 

 

Wg „Spowiedź Przygotowanie do Sakramentu Pokuty”, Warszawa 2005