Święty Jan Ewangelista

Jan Ewangelista, zwany również Janem Apostołom, Janem Teologiem zmarł najprawdopodobniej w 100 roku od narodzenia Chrystusa. Według przekazów miał wtedy ok. 100 lat. Jak podaje św. Ambroży w chwili powołania go przez Jezusa miał 22 lub 25 lat i był najmłodszym wśród apostołów. Urodził się w Betsaidzie, ojciec jego Zebedeusz był dosyć zamożnym rybakiem na jeziorze Genezaret, matka Salome być może była krewną Chrystusa. Bratem Jana jest Jakub zwany Starszym lub Większym gdyż było dwóch Apostołów o tym imieniu. Jan razem z swym bratem Jakubem byli uczniami Jana Chrzciciela, a następnie byli pierwszymi powołanymi przez Chrystusa. Jan był również umiłowanym uczniem Zbawiciela, i wraz ze swoim bratem nazwani zostali „Synami Gromu” – Boanerges. Był on świadkiem wskrzeszenia córki Jaira, oraz przemienia na Górze Tabor. Był wśród wybranych w trakcie modlitwy Jezusa w Ogrójcu.

O gorliwości jak również porywczości Jana można znaleźć przykłady w Ewangelii: razem z bratem Jakubem chcieli rzucić ogień z nieba na Samarytan, którzy nie przyjęli Jezusa (Łk 9, 51-54), zabraniał człowiekowi nie będącemu uczniem Jezusa, wypędzać złe duchy w Jego imię, według przekazów w późnym wieku kiedy spotkał w łaźni heretyka Cerynta zawołał – „uchodźmy stąd, aby się na nas mury nie zawaliły, gdyż znajduje się tu wróg prawdy”.

Jan odznaczał się miłością i przywiązaniem do Chrystusa swym czystym sercem – Ojcowie Kościoła i pisarze kościelni są jednomyślni co do bezżenności tego Apostoła. To jemu Jezus pozwolił spoczywać na swojej piersi podczas Ostatniej Wieczerzy. To dzięki niemu św. Piotr został wpuszczony do domu arcykapłana. Jako jedyny spośród Apostołów stał pod krzyżem Zbawiciela. Według objawień św. Anieli z Foligno ból Jana stojącego pod Krzyżem, patrzącego na ból ukochanego Mistrza i Jego Matki był tak wielki, że można go nazwać więcej niż męczennikiem. To właśnie jemu Zbawiciel powierza w opiekę swoją Matkę. Jan, jako jedyny z Apostołów umiera śmiercią naturalną.

Gdy Maria Magdalena zawiadomiła uczniów, że grób Pański jest pusty to właśnie Jan przybył jako pierwszy na to miejsce. Ale zaczekał na Piotra i dopiero za nim wszedł do grobowca. I napisał o sobie w Ewangelii: ujrzał i uwierzył(J 20,8) gdy pozostali Apostołowie wątpili aż do ukazania się im zmartwychwstałego Zbawiciela. Jan razem z Piotrem dokonali pierwszego cudu, gdy w imię Jezusa ukrzyżowanego uzdrowili chromego od urodzenia i to oni obaj zostali aresztowani i uwięzieni za przepowiadanie Chrystusa zmartwychwstałego.

Św. Paweł w Liście do Galatów (Gal 2,9) określa Jana i jego brata Jakuba filarami Kościoła. Po Wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny Jan udaje się do Azji Mniejszej by głosić Dobrą Nowinę. Zanim osiadł w Efezie skutecznie nawracał w Smyrnie, Pergamonie, Tiatyrze, Sardes, Filadelfii(miasto na terenie dzisiejszej Turcji obecnie – Alaşehir) i Laodycei.

Za panowania cesarza Domicjana (81-96 r. AD) Jan zostaje aresztowany i wysłany do Rzymu. Przy bramie prowadzącej do Lacjum zwanej Porta Latina został wrzucony do kotła z wrzącą oliwą. Jak podają zgodnie kronikarze tamtych czasów: św. Hieronim oraz Tertulian św. Jan cudem uniknął śmierci a z tego wydarzenia wyszedł żwawszy i silniejszy niż był przedtem. Jeszcze do roku 1906 obchodzone było święto ku czci św. Jana w Oleju. Cesarz próbował otruć Jana, ale kielich z zatrutym winem pękł gdy Apostoł uczynił nad nim znak krzyża. Zatrwożony Domicjan nakazał zesłać Jana na wyspie Patmos. Na tej skalistej i bezludnej wyspie miał zginąć powolną śmiercią. Chrześcijanie nie zapomnieli o ostatnim Apostole Chrystusa. Według przekazów to właśnie na Patmos powstała Ewangelia św. Jana jak również Apokalipsa – jedyna księga prorocza Nowego Testamentu.

Św. Jan pisząc swoją Ewangelią znał treść Ewangelii synoptyków (Mateusz, Marek i Łukasz) dlatego też jego opisy nie powtarzają tego co już zostało napisane a uzupełniają wydarzenia bliższymi szczegółami i podają fakty przez synoptyków opuszczone. Jan adresuje swoją Ewangelię do chrześcijan w Azji Mniejszej i wykazuje, że Jezus jest postacią historyczną i jest prawdziwie Synem Bożym. Tradycja przypisuje Janowi za symbol orła gdyż polotem i głębią przedstawionej nauki Zbawiciela przewyższał pozostałych Ewangelistów.

Następcą Domicjana był Nerwa (96-98 r. AD) i według podań to on miał uwolnić św. Jana z wygnania. Św. Jan powrócił do Efezu i tu zmarł śmiercią naturalną. Wśród uczniów św. Jana Teologa był św. Polikarp ze Smyrny(zginął śmiercią męczeńską w 156 r. AD), oraz św. Papiasz z Herapolis (zamęczony razem ze św. Polikarpem ).

Św. Jan Apostoł pochowany został w Efezie, z którego dzisiaj pozostały tylko ruiny a na nich powstała mała wioska turecka. W 1936 roku przeprowadzono badania archeologiczne które potwierdziły istnienia grobu tego Apostoła.

Święty Jan Ewangelista jest patronem Albanii i całej Azji Mniejszej oraz aptekarzy, bednarzy, dziewic, zawodów związanych z pisaniem i przepisywaniem czyli: introligatorów, kopistów, kreślarzy, litografów, papierników, pisarzy jak również owczarzy płatnerzy, ślusarzy teologów i wdów. Wspomnienie Jego obchodzimy 27 grudnia. Atrybutami jego są: orzeł, diakon Prochor, gołębica, kielich z hostią, kielich zatrutego wina z wężem. Kult św. Jana był zawsze bardzo żywy o czym może świadczyć bazylika na Lateranie pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela i Jana Apostoła, Matka i Głowa Wszystkich Kościołów Miasta i Świata.

W Warszawie w kościele pod wezwaniem św. Brata Alberta i św. Andrzeja Apostoła, świątyni środowisk twórczych przy placu Teatralnym, znajdują się relikwie św. Jana Apostoła. W sąsiednich Gołąbkach z części parafii Piastów, Żbików i Babice powołano w 1945 roku parafię pod wezwaniem św. Jana Apostoła.

 

PIERWOTNIE TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W grudniu 2016 ROKU.

Marzycielstwo

To najgroźniejszy wróg pobożności u osób młodych; groźny, bo przychodzi mimo wiedzy i woli, opanowuje sumienie i wprowadza doń zamęt; groźny, gdyż powoduje tysiączne usterki. Zawitało do duszy niby promień słońca o nęcącym blasku i oto maluje przed nami przyszłość jasną, barwną pełną życia; wszędzie wiosna, promienne słońce, wonne kwiaty, upajające wrażenia. Smutki chwili obecnej pierzchają, niebezpieczeństwa przyszłości zanikają we mgle. Odmienia się wszystko, czego dotknie różdżka czarodziejki; ale ta czarodziejka to wyobraźnia, jej moc nie sięga poza granicę marzeń. Po przebudzeniu wszystko znika; a przebudzenie to życie rzeczywiste, jakże często ponure, smutne, pełne rozczarowań!… Chcesz wiedzieć, co się z tobą stanie? Popatrz na swoich rodziców. I oni byli tacy jak ty! Na próżno bronisz się przed widokiem tej okrutnej rzeczywistości, uporczywie otaczając się złudzeniami; na próżno budujesz swoje nadzieje na niepewności; twój los będzie taki sam, jak twoich poprzedników; pod cierpliwym, ale nieubłaganym działaniem czasu, kwiaty twoich marzeń jeden po drugim zwiędną i opadną!

 

Marzycielstwo grozi zrujnowaniem całej przyszłości. Nie dość na tym: ono marnuje chwilę obecną; szkody jakie powoduje, są nie do obliczenia.

Czy nie dostrzegasz, że ono paczy twoje pojęcia! Że ci odbiera właściwe rozumienie życia?

Czy nie czujesz, że wywołuje w tobie obrzydzenie do wszystkiego, co powinnaś kochać: do Boga, cnoty, piękna, nawet do twojej rodziny?

Czy nie dostrzegasz – być może z przerażeniem – że skłonność do marzeń rujnuje w tobie wolę, że może bezwiednie jesteś tą skłonnością zupełnie owładnięta? A co jeszcze bardziej smutne, opanowuje cię samolubstwo! Niech kto chce poetyzuje marzycielstwo; nie jest ono niczym innym, jak tylko szukaniem siebie, często bardzo podejrzanego gatunku … Nie o szczęście ludzkości tu chodzi – nie prawda? – ale o twoje osobiste.

A to szczęście, za jakim się ubiegasz, może graniczy z występkiem, może leży tuż nad przepaścią, której sam widok przyprawia cię o zawrót głowy?

Oswajasz się ze złem, przystrajasz je w barwy swoich marzeń, w ich ponęty!

I jaki skutek tego wszystkiego? Natura spaczona, zrujnowana, samolubna, zniechęcona nadwyrężona u samego rdzenia, a może przewrotna, choć nie zdaje sobie z tego sprawy.

Jeśli nie doszło jeszcze do tych wszystkich dewiacji, są one możliwe a nawet prawdopodobne.

 

I cóż się dzieje z pobożnością, gdzie jej zbawienne wymagania, gdzie radości, pełne spokoju? Wygnane, oddane na łup wszechwładnej namiętności! Czy dla takiej duszy może mieć jakiekolwiek znaczenie myśl o Bogu, niewidzialnym, modlitwa w swej jednostajnej formie, czytanie o prawdach oderwanych, liczenie się z sumieniem, tak niezdolnym do skupienia? Jak godny współczucia jest Jezus, gdy musi wstępować do takiej duszy w Komunii Świętej, gdy musi dla niej w Swoim Sercu i w niebie zachować miejsce, którego nie może jej odmówić, gdyż jest ona w stanie łaski!

Jeśli czujesz, że wabi cię ku sobie zdradziecka syrena, która nazywa się marzeniem; jeśli jeszcze nie oplątała cię swoimi sidłami, zatrzymaj się, rozważ, uciekaj do modlitwy, a później zdobądź się na energię. Żadnych półśrodków, żadnych ustępstw! Wytnij całkowicie to, co zepsute, usuń się od wszelkich podejrzanych towarzystw. Szczególnie miej się na baczności w doborze lektur, gdyż są powieści zupełnie moralne, które będą dla ciebie w tym punkcie bardziej niebezpieczne od wyraźnie złych; są również natury zupełnie niewinne, które mają więcej skłonności do marzycielstwa, niż niektóre natury występne.

Unikaj wszystkiego, co pobudza do miękkości, jak niektóre rodzaj muzyki, działające na uczucie powieści, zapachy perfum. Bądź zawsze zajęta; ćwiczenie ciała a zwłaszcza , które wymagają wysiłku, zapobiegają nadmiernej aktywności umysłu.

Nade wszystko zaś uciekaj się do Boga, choćbyś nawet nie czuła do tego żadnej ochoty; nie proś Go jeszcze o pociechy duchowe, które by ci zastąpiły słodycz twoich marzeń; proś tylko o dobrą wolę, o gotowość do używania wskazanych środków, o wytrwanie; pociechy Boże z czasem zostaną ci przydane w dodatku.

Zło zwykło ustępować powoli: nie dziw się, gdy znajdować będziesz w sobie te same skłonności, te same pragnienia; nie dziw się, gdy marzenie będzie miało dla ciebie taki sam urok. Zło budzi się niekiedy na nowo, wzmaga się, ma chwilę przesilenia; wtedy wytrwaj wbrew wszystkiemu, a gdybyś na chwilę upadła, powstań natychmiast. Chwilę przełomu będą coraz rzadsze, mniej gwałtowne i w końcu ustąpią w dal, jak huk oddalającej się burzy.

 

 

 

Wg „Spowiedź Przygotowanie do Sakramentu Pokuty”, Warszawa 2005

 

Boże Narodzenie 2017

Arthur Hughes The Nativity with Angel

Niech narodzenie Boga jako człowieka otworzy nas na przyjecie Jego woli w naszym życiu i będzie źródłem miłości bliźniego.

 

 

 

Dlaczego powołuje pasterzy?

  1. Chór aniołów w górze i chór pasterzy w dole, majestat i prostota, odprawiały pierwsze nabożeństwo Bożego Narodzenia. Wzniosły i prosty jest także Bóg w tajemnicy Wcielenia. Oblicze jego jaśnieje baskiem wieczności, a przecież jest to twarz dziecięcia. Wiarą, która szuka nieskończoności w prostocie, trafiamy do Boga, do pełni bytu, znajdujemy Pana w Betlejem i w Najświętszym Sakramencie Ołtarza, Co za zdumiewająca i uszczęśliwiająca skromność! Tu poznajemy wartość wiekuistą swych drobnych, powszednich uczynków. Przechodzimy śmiało nad otchłanią nieskończoności, by zbliżyć się do Boga ze słowem: „Ojcze nasz”. – Wszakże nie w Betlejem zniżył się do nas po raz pierwszy. Uczyniło to już wtedy, kiedy w myśli układał świat, ślimaka, falę szemrzącą, ruchliwy promyk słońca. Atoli dowiódł nieskończonej miłości, kiedy stał się dzieciną, by przez swe poniżenie podnieść człowieczeństwo do godności bożej i obdarzyć je mocą łaski. – Kłaniam się Tobie, pokorna Dziecino, przemów do mnie. Przedkładam Ci jedną wielką sprawę, sprawę mej duszy nieśmiertelnej, jedynego mego skarbu. Naucz mię, proszę, odwagi dzieci bożych która nie miesza się bliskością Boga, lecz sercem i usty dziecięcemi odzywam się do Niego. Naucz mię, Panie, prostoty, która wszędzie znajdzie Boga i napełnia serce pogodą, weselem i szczęściem.
  2. Powołuje pasterzy, bo dusz ich nie obciąża jarzmo i brzemię życia światowego, Siła tych ludzi jeszcze nie złamana, ich serca i umysł nie zatrute pracą kulturalną, gorączkową walką ekonomiczną. To nie zwiędłe, zblazowane dusze, które znużyły się i zgorzkniały życiem, dl których wiara i religia co najwyżej maścią kojącą i odrobiną pociechy. Uchowaj Boże! Szukać jedynie plastra i pociechy i na wszystko biadać – to nastrój szpitalny. Religia nie jest chorobliwą uczuciowością, lecz żarliwą służbą, oddawaną Panu i Bogu naszemu. Nie bądźmy trzymającymi się ledwo na nogach wyzdrowieńcami, któryby w Panu chcieli widzieć jedynie pielęgniarza chorych. Nasza służba Bogu powinna być życiem, w którem tętni moc i dzielność, dla Boga winniśmy żyć i umierać. Zabierzmy się tedy do tej służby z zapałem młodzieńczym, z wysoko sięgającymi aspiracjami i bezinteresownie.
  3. Powołuje pastuszków, bo to ludzie zahartowani, nie rozpieszczeni. W deszczu, na wichrze, śród zimowej nocy gwiaździstej czuwają przy swoich trzodach. Do takich typów ma pociąg osobliwy ten, który sam jest pasterzem dusz. – Wybredny komfort nie jest mieszkaniem odpowiednim dla duszy. Jej gniazdo usłane z suchych, chropowatych gałęzi jak gniazdo dzikiego gołębia. I niedostatek także przyczynia się do wychowania duszy, bo roślina ta lubi grunt kamienisty. Można pokochać skały, na których życie wewnętrzne rozwija swój przepych. „I nostri benedetti sassi”, mawiali mieszkańcy wyspy Veglia, kiedy z okolic pięknych i żyznych wracali do domu. Drogie, błogosławione skały, skały wyżyn wiary i zaparcia się! Błogosławione skały, z których wyrasta i na których rozkwita życie słodsze, szlachetniejsze, bardziej duchowe.

 

Rozmyślania o Ewangelji; ks bp dr. Ottokar Prohaszka; Wydawnictwo Księży Jezuitów, Kraków 1931

 

O bojaźni Bożej

Z braku bojaźni na wiele sobie wobec Boga pozwalamy. W pochopnych prośbach, w niegodnie przyjmowanych sakramentach, w pobieżnych rachunkach sumienia, w pozbawionych skupienia medytacjach, w grze pozorów, w skrywanych wspomnieniach, w sposobie, w jaki odsuwamy Go na bok, stawiając inne rzeczy na pierwszym miejscu – oto w czym używamy sobie bez ograniczeń, mając za nic niezmierzony majestat Boży. Próbujemy skryć przed Nim nasz brak synowskiego zaufania, choć wiemy przecież, jak niedorzeczna jest taka próba. Jesteśmy wszyscy doskonale świadomi, że ukryć się przed Nim nie można, jednak świadomość tę upychamy gdzieś w głębi, aby tylko nie wyszła na wierzch i nie zaczęła formować praktyki naszego życia. Zawzięcie bronimy się przed zdaniem sobie sprawy z Jego niezwykłej wielkości, Jego przemożnej świętości, Jego przejmującej dreszczem bliskości i tak – na tysiące krętackich sposobików nie traktujemy Go wcale jak Boga, w którego rzekomo wierzymy. Czymś strasznym jest myśl, że mielibyśmy być nieuczciwi wobec Boga, jednak tak – tacy właśnie wszyscy jesteśmy i to w naprawdę przerażającym stopniu. Panie, pośpiesz nam z pomocą! Żyjemy w świecie pełnym rozpanoszonej i skomplikowanej nieuczciwości, a jednak stanięcie w niewypowiedzianie jasnym świetle Prawdy i porzucenia wszelkiego zakłamania będzie naszą wiekuistą radością i rozkoszą!

 

O samozakłamaniu; Frederick Wiliam Faber; Warszawa 2016

 

 

Adwent – czas oczekiwania

Wybornie dostraja się do adwentowego okresu długi poranek listopadowy i grudniowy, który zda się nie może wybrnąć z mgły i mroku. Jest to symbol wieków i duszy, które z wolna budzą się, tęsknią za Mesjaszem. Długie to i przewlekłe budzenie się jest początkiem nowego okresu. – Rok kościelnym zaczyna się adwentem. W ten sposób adwent odtwarza mroki owych tysiącleci, które poprzedziły przyjście Chrystusa. A zatem oczekiwanie, przebudzanie, początkowanie – to cechy adwentu, które przypomina także św. Paweł, wołając: „Nox praecessit, dies appropinquavir…” Noc uchodzi, już świta dzień! Zbudźmy się więc do pełnego siły świętego życia, biegnijmy na spotkanie Chrystusa!

  1. Czas oczekiwań – bo Pan nadchodzi. „Błogosławiony sługa czekający na swojego Pana”. Życie wigilią, świętem czuwania. Oblubienice ewangeliczne czuwają w nocy. „Mamy przy sobie kaganki, napełnione oliwą, możemy pospieszyć na przyjęcie Jezusa”. Nocne czuwanie jest wstępem do dnia wielkiego, uroczystego, w którym się nam Chrystus ukaże rzeczywiście. Stoimy niejako przed wejście do tumu gotyckiego. Prorocy, apostołowie i postacie cherubów witają nas z wysokości, atoli brama jeszcze zamknięta, jeszcze stoimy na dworze, w zawierusze życia. „Oczekując błogosławionej nadziei”… czekamy, ufamy mając wzrok utkwiony w bramy wiekuistej światłości… Przyjdź, Panie Jezu!
  2. Czas przygotowania – Nasamprzód na święta, miłą uroczystość, na święto łask i darów, na Boże Narodzenie. Przeżywamy w duchu tęsknoty, niepokoje, nadzieje Adwentu, by w dniu pełnym łaski, w dniu uroczystym Bożego Narodzenia śród blasku jarzących się świec i zapachu choinki móc powitać radośnie małego Jezusa. O trzy szczególnie rzeczy w tym celu dbać nam należy: 1) O pokutę, by serce nasze było czyste. 2) O skupienie. Jak przyroda w tym czasie zbiera się w sobie i gotuje do nowej wiosny, taki my zbierajmy się w sobie, by zdobyć lepsze poznanie i silniejszą wolę. 3) O rozbudzenie w sobie pragnienia życia nadprzyrodzonego. „Spuśćcie rosę niebiosa zwierzchu!..” Panie i Boże mój, budzę się, by garnąć się do Ciebie… Nigdy o Tobie nie zapomnę.
  3. W szczególności zaś Czas rozpoczynania na nowo – Sam Jezus nalega: Zacznij! Wzywa nas i zaprasza do nowego życia, jak ów promień słoneczny, który przez szyby okien, pokryte kwieciem mrozu, świeci wabiąco do naszego pokoju. Zaczynajmy więc, i to nie raz jeden, ale wiele razy! Dziwne to żądanie, jednakże niemałego znaczenia. W każdym początku jest osobliwy rozmach i rozpęd, nie wie się jeszcze, co to zmęczenie i rozczarowanie, żywa jeszcze ochota. Popatrz na wiosnę! Za każdym jej przebudzeniem się na nowo pąki wypuszczają, stuletnie nawet dęby i buki miękną pod wpływem przesycających je soków. Nie pączkowałyby, gdyby chciały pozostać twarde i suche. Bóg namaszcza duszę maścią dobrych chęci, „oliwą radości”. Żwawo więc do pracy w tym czasie adwentu! Wielkie jest zadanie nasze, dopiero pierwsze stawiamy kroki. Ze św. Pawłem ubiegajmy się za tem, co leży przed nami.

 

Rozmyślania o Ewangelji; ks bp dr. Ottokar Prohaszka; Wydawnictwo Księży Jezuitów, Kraków 1931