O duchu modlitwy

Kiedy zajrzałem do kaplicy, zauważyłem bardzo dużo braci adorujących Pana Jezusa. Słyszałem, też że na taką ilość braci za mało jest ojców do urabiania w zakonności. Jednak bardzo się uradowałem, że przez balaskami i za nimi pełno jest braci. I rzeczywiście od tego zbliżenia się, odwiedzania Pana Jezusa zależy urobienie zakonne.
maksymilian16Słyszałem też, że kiedyś jeden z braci nie był w kościele, a więc na Mszy świętej i u komunii świętej. To mnie ogromnie zasmuciło, bo jak nawiedzanie wzmacnia siły ducha, tak opuszczenie posiłku duchowego jest oznaką osłabienia ducha. Jeżeli ktoś nie ma apetytu, pytamy go, co mu jest, czy chory? Jeżeli ktoś traci apetyt duchowy – to słusznie się go też pytają, czy chory. Jeśli się na Mszę świętą nie pójdzie – to już duża choroba. A były wypadki, że taki brat rano nie wstał, z tego też powodu nie mógł być na rannym rozmyślaniu. Przychodzę do celi po wyjściu braci – tuż przed rozmyślaniem, a on się dopiero ubiera. Przyrzekł na wszystko, iż się poprawi. Zachodzę drugi i trzeci raz – to samo. Czemu taka słabość go opanowała? Dlatego, że się za mało polecał Matce Bożej.
Gdyby był pożywał pokarmu duchowego – byłby tak postępował. Nie ma go już dzisiaj.
Ważna to rzecz, żeby pokarmu duchowego nie opuszczać, lecz z czystym sercem pożywać. Jeśli się splami, wyspowiadać się. Jak dusza czuje, że jej ciężko – mamy Matkę Bożą, która nam może wszystko wyprosić.
Co do urobienia zakonnego, bardzo chwalebny jest wysiłek magistra lub prefekta, ale najwięcej urobienia od nas samych zależy. Jeśli sam nie pracuję nad sobą i nie zastanawiam się poważnie – wszystko na nic. Urobić musi nas sama Matka Boża. Dlatego wszystko zależy od naszego zbliżenia do Niepokalanej. Trzeba chcieć zostać świętym. Oddać się Niepokalanej bezgranicznie i zupełnie. Krzyże i trudności będą, ale one nie zdołają nas oderwać od Matki Bożej. Nie chodzi o to, żeby długo się modlić, ale o ducha modlitwy, o tego ducha podniesienia myśli naszych do Boga. Duch modlitwy do Matki Najświętszej niech nam zawsze towarzyszy. Ona sama nauczy nas bez porównania lepiej kochać Pana Jezusa, niż wszystkie książki i wszyscy nauczyciele. Nauczy nas kochać Go tak, jak Ona Go kocha. To jest szczyt i nasze dążenie, aby Ona sama naszym sercem miłowała Pana Jezusa.

Niepokalanów, 3 IX 1937r, przed profesją solemną.

Z „Konferencje św. Maksymiliana Marii Kolbego”, WOF Niepokalanów 2009, wyd IV.