Talenty miłości

Przypowieść Jezusa o schowanych talentach jest jedną z bardziej znanych przypowieści – Mt 25,14-30. Mamy tu bogatego człowieka, który udając się w podróż wezwał swoje sługi i dał każdemu z nich majątek swój, w talentach, według ich zdolności. Jeden dostał pięć, drugi trzy a trzeci ze sług dostał jeden talent.

Pierwszy i drugi sługa podwoili powierzony im majątek, a trzeci w obawie przed stratą zakopał podarowany talent. Po powrocie pan rozliczył się ze sługami. Tych, którzy wykorzystali majątek i pomnożyli go, nagrodził a tego, który nic z nim nie zrobił zganił, odebrał mu to co miał a jego samego kazał wyrzucić w ciemność gdzie będzie płacz i zgrzytanie zębów.

Słuchając tej przypowieści najczęściej mamy na myśli talenty w naszym dzisiejszym rozumieniu. Myślimy o dodatkowych umiejętnościach, zdolnościach, czymś co nas wyróżnia, czego nie możemy zdobyć własną pracą, czymś wyjątkowym.Taleny-m

Męka Pana Jezusa, Jego śmierć i Zmartwychwstanie są nam dane z miłością. Dane nam jest na odkupienie naszych grzechów, abyśmy mogli z tego korzystać i dzięki temu osiągnąć zbawienie. Przytoczona wyżej przypowieść z Ewangelii św. Mateusza poprzedza relację o męce i Zmartwychwstaniu Pana Jezusa. Pokazuje, że Miłość i odkupienie jest nam dane jak talenty sługom bogatego pana. Tak samo jak ci słudzy, będziemy rozliczani z otrzymanych łask, będziemy rozliczani z miłości, jaką zostaliśmy obdarzeni. Co zrobiliśmy z miłością, która tak tryumfuje w Zmartwychwstaniu? Czy podzieliliśmy się nią z bliźnimi, czy też zakopaliśmy ją i zachowaliśmy tylko w sobie i dla siebie? Co robimy z daną nam łaską życia? Czy pielęgnujemy i pomnażamy ją na chwałę Boga, czy też samolubnie i egoistycznie skupiamy się na realizacji samych siebie, swoich marzeń, zaspokajaniu zachcianek?

Nasza miłość do Boga wyraża się w przestrzeganiu Jego przykazań („Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać. Kto Mnie nie miłuje, ten nie zachowuje słów moich. A nauka, którą słyszycie, nie jest moja, ale Tego, który Mnie posłał, Ojca”, J 14,23-24) oraz w miłości bliźniego.

Miłość bliźniego jest miarą i znakiem naszej miłości do Boga. Jezus Chrystus cierpiąc i umierając na krzyżu pokazuje czym jest miłość bliźniego. Jest to obdarowywanie drugiego człowieka w sposób pomagający mu osiągnąć zbawienie. Tylko tyle i aż tyle. Zmartwychwstanie Jezusa jest darem służącym zbawieniu każdego człowieka, dlatego też jest wzorem miłości dla nas w każdym czasie i w każdym miejscu.

 

PIERWOTNIE TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W KWIETNIU 2015 ROKU.

Wielkanoc 2016

G.A.Boltraffio-M.dOggiono-_The_Resurrection_of_Christ

Giovanni Antonio Boltraffio i Marco d’Oggiono – The Resurrection of Christ with Sts Leonardo and Lucy XV w.

 

Niedziela Wielkanocna jest najradośniejszym dniem w roku gdyż zmartwychwstały Chrystus otwiera nam drogę do nieba. Otwórzmy się na Boże łaski i podążajmy ku zbawieniu.

Czego sobie i Wam życzymy

Grażyna i Rafał

 

Łaska rozważania Męki Pańskiej

Rzeczą bardzo pożyteczną i świętą jest rozmyślać o męce Pana i nad nią się zastanawiać, albowiem na tej drodze dochodzi się do nadprzyrodzonej łączności z Bogiem. W tej świętej szkole nabywa się prawdziwej mądrości. Tam wyuczyli się jej wszyscy święci.”

św. Paweł od Krzyża

droga-krzyzowaCzasem, może wydawać się nam, że rozważanie cierpienia i śmierci naszego Pana to trudne i przykre zadanie. Musimy przecież dotknąć bolesnej rzeczywistości nie tylko wielkiego bólu Boga-człowieka, ale i naszego grzechu, który do tego cierpienia doprowadził. Jeśli jednak odważnie oddamy się rozmyślaniom nad każdym etapem Drogi Krzyżowej, odkryjemy wielką Miłość i Miłosierdzie. Staniemy w prawdzie, poznając naszą słabość i grzeszność, a zarazem odkryjemy jak wielkim darem jest nasze Odkupienie. Zaczerpniemy sił do niesienia własnego, często niezwykle bolesnego krzyża. Pan Jezus pokazuje nam jak przyjmować wolę Bożą w naszym życiu. Uczy nas, że każde cierpienie przeżywane wraz z Nim, nabiera głębokiego, zbawczego sensu. Wielki Post i okres Triduum Paschalnego jest czasem, który w wyjątkowy sposób zaprasza nas, aby rozważać i kontemplować Mękę naszego Pana. Jest to moment, w którym staramy się w sposób szczególny zgłębić tajemnicę Bożej Miłości, przyjąć naukę płynącą z Krzyża. Pan Jezus przyjmuje wolę Ojca jako najdoskonalszy i jedyny plan ostatecznego wyrwania człowieka ze śmierci. Podejmuje zbawczą mękę pełen ufności, w ciszy i pokorze. Jezus miał świadomość, że na Nim wypełnią się słowa proroka Izajasza o Cierpiącym Słudze Jahwe: “Nie miał On wdzięku ani też blasku, aby na Niego patrzeć… Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem … On dźwigał nasze boleści… On był przebity za nasze grzechy. Zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie… Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich” (Iz 53,2-6). Jezus wziął więc na Krzyż wszystkie nasze grzechy by je zgładzić w swojej śmierci. Droga Krzyżowa pokazuje nam, że Bóg z Miłości do każdego z nas gotów jest ponieść najwyższą ofiarę. To nie pozostawia nas obojętnymi. Pragniemy odpowiedzieć na Jego Dar, z ufnością powierzając Mu naszą drogę. To właśnie w wydarzeniach Misterium Paschalnego Jezus odkrywa przed nami prawdziwą głębię Bożej miłości. On jest bowiem Miłością, która, aby nas zbawić, dobrowolne przyjmuje na siebie cierpienie i śmierć.

Panie Jezu, który jesteś wśród nas i spoglądasz w nasze serca z tej białej Hostii. ubiczowanyDziękujemy Ci, że zgodziłeś się za nas umrzeć. Dziękujemy za Twoją miłość, ujawnioną w Twojej męce i śmierci krzyżowej, dziękujemy za każdy dar odpuszczenia grzechów, za otwarcie nam nieba. Przynosimy ci dziś wszelkie nasze cierpienie, które nas w życiu spotkało, także to, które trwa i które może jeszcze nadejdzie. Przynosimy nasze krzyże. Chcemy je traktować jako wolę Bożą. Wierzymy wbrew wszystkiemu, że cierpienie może stać się dla nas wielką łaską. Wierzymy, że Bóg nie dopuści nigdy na nas takiego krzyża, którego nie potrafilibyśmy udźwignąć. Pomni jednak na naszą słabość, potrzebujemy jednak Twego wsparcia, pamiętając o słowach Apostoła: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” ( Flp 4,13). Dlatego pokornie prosimy, pomagaj nam dźwigać nasz krzyż. Bądź z nami w ciemnych dolinach naszego życia. Spraw, abyśmy mogli z przekonaniem powtarzać słowa psalmu: “Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną” (Ps. 23,4). Amen”. ( modlitwa bp Ignacego Deca)

 

Katarzyna Janus

PIERWOTNIE TEKST  ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W KWIETNIU 2015 ROKU

Niedziela Palmowa

pocztowki-wielkanocne-1924 r.zb. Bibl. Jagiell.

Pocztówka Wielkanocna z 1924 r. zb. Bibl. Jagiell.

 

 

 

 

 

 

 

 

Adam Setkowicz Pzred Niedziela Palmowa

Adam Setkowicz – Niedziela Palmowa

 

 

 

 

 

 

 

Kazimierz Sichulski Niedziela_Palmowa_fragment tryptyku

Kazimierz Sichulski – Niedziela Palmowa fragment tryptyku

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Michal Elwiro Andriolli Niedziela Palmowa

Michał Elwiro Andriolli – Niedziela Palmowa

 

 

 

 

 

 

 

 

0021616 palmy do swiecenia

Pocztówka – Święcenie Palm

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

0021615 swiecenie palm

Pocztówka – Święcenie Palm

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

0021614 swiecenie palm

Pocztówka – Święcenie Palm

 

 

 

 

 

 

 

0021613 swiecenei palm

Pocztówki – Święcenie Palm

 

 

 

 

 

 

Palmowa niedziela

O, nigdy jeszcze słońcem wyzłocona,
co wczesną wiosną wzeszło na błękity,
że ludzkość, patrząc w niebo rozmodlona,
czuje w swych sercach nieziemskie zachwyty,
nie byłaś strojna w wielkie dziejów słowa
jak ty, najbliższa niedzielo palmowa.

Wiosna się budzi… W narodów świątynie
poprzez szeroko otwarte wierzeje
Wolność, dostojna Pani wchodzi ninie…
A nim dzień drugi słońcem rozednieje,
polskie się dusze w szczęściu rozanielą
twoim zwycięstwem, palmowa niedzielo.

Hosanna! – Krzykniem. Zwycięstwo jest z nami!
Nim dzienny będzie słońca bieg skończony,
z pieśnią na ustach, a w ręku z palmami
Zwalimy słupy graniczne, kordony.
W historii będzie twych godzin wymowa
mieć złote zgłoski, niedzielo palmowa.

Konstanty Ćwierk

Konstanty Ćwierk, ps. „Szerszeń” (ur. 21 listopada 1895 w Sosnowcu, zm. 20 sierpnia 1944 w obozie koncentracyjnym Mauthausen-Gusen) – polski pisarz i poeta, autor kilkuset wierszy, opowiadań, nowel, słuchowisk radiowych i scenariuszy filmowych. Przez całe życie związany z Sosnowcem – piewca i miłośnik Zagłębia Dąbrowskiego, regionalista, badacz tradycji literackich Zagłębia.

 

 

 

 

Święty Patryk – pierwszy misjonarz

Prawie wszystkie daty dotyczące życia św. Patryka należałby poprzedzać określeniem – około. Jedno nie ulga wątpliwości – żył i nawracał Irlandię i jest dla mieszkańców Zielonej Wyspy patronem, wzorem i duchowym ojcem. Zmarł 17 marca 461 roku w Armagh, w którym założył katedrę i klasztor. Urodził się w 385 lub 389 roku na terenach dzisiejszej Walii. Z pochodzenia był Brytem i nosił imię Sucat. W wieku 16 lat został porwany i sprzedany jako niewolnik. Porywaczami byli Irowie zamieszkujący Irlandię. Z napisanych dużo później „Wyznań” możemy poznać życie przyszłego świętego i misjonarza Zielonej Wyspy. Przebywając w niewoli miał za zadanie paść bydło. Samotność oraz zdanie na własne siły spowodowały mocne zwrócenie się do Boga. „Moim codziennym zajęciem było doglądanie stada i modliłem się bez przerwy od świtu do zmierzchu. Umiłowanie Boga i bojaźń Boża otaczały mnie coraz silniej, a we mnie rosła wiara i budził się Duch, aż doszło do tego, że odmawiałem sto modlitw dziennie, a po zapadnięciu zmroku prawie tyle samo, nawet kiedy przebywałem w lesie lub na górskim szczycie. Budziłem się przed świtem i znów się modliłem, czy to śnieg, czy mróz, czy deszcz, i nie było we mnie śladu owej opieszałości, której doświadczam teraz, bo Duch we mnie był wtedy żarliwy”. Po sześciu latach udaje mu się uciec do portu, dostać na statek i dopłynąć na kontynent. Chciał wracać do swojego domu rodzinnego, ale we śnie usłyszał wezwanie aby wrócił do Irlandii i tam głosił wiarę w Chrystusa. Podjął naukę m.in. w Auxerre w Burgundii u św. Germana, przebywał w Italii jak i na wyspach morza Tyrreńskiego. W tym czasie zmarł s.Patrykśw. Palladiusz, misyjny biskup Irlandii i zapadła decyzja aby Patryka wysłać na jego miejsce. Na biskupa zostaje wyświęcony przez papieża i w roku 432 udaje się ponownie do Irlandii.

Od czasów św. Piotra oraz św. Tomasza Apostoła misjonarza Indii jest to pierwszy misjonarz działający poza strefą wpływu państwa rzymskiego czy też wpływów cywilizacji greckiej. W pierwszych prawie czterech stuleciach chrześcijaństwa nie było misjonarzy. Święci działali w miejscu swojego zamieszkania, wśród rodziny, sąsiadów, znajomych, najbliższego otoczenia. Nie opuszczali granic Cesarstwa Rzymskiego. Święty Patryk sam o tym tak mówi: „Głosiłem Ewangelię aż do punktu, poza którym nie ma nikogo”.

W ówczesnej Irlandii nie było miast takich jak w Cesarstwie, dlatego też św. Patryk zakładał wspólnoty mnisze, klasztory i opactwa, do których dołączali później księża wywodzący się z miejscowej ludności.

Św. Patryk, będąc w niewoli, poznał język i zwyczaje mieszkańców i mógł to wykorzystać w pracy misyjnej. Obchodził poszczególne rejony wyspy, wstępując najpierw do ich władców z prośbą o pozwolenie na głoszenie Ewangelii na ich ziemiach. Dla poszczególnych szczepów, grup etnicznych i ich władców ustanawiał biskupów. Kapłani byli zobowiązani do wspierania biskupów w pracy oraz do życia wspólnotowego na wzór klasztorów.

Efekty pracy św. Patryk były widoczne jeszcze przed jego śmiercią: prawie całkowicie ustał handel niewolnikami a częstotliwość występowania morderstw czy też walk międzyplemiennych zmniejszyła się znacząco.

Przybywając na Wyspę św. Patryk ujął mieszkającą tu ludność swoją odwagą. Przede wszystkim tym, że nie bał się ich samych a następnie, że swoim działaniem pokazywał, że jest gotów życie poświęcić misji, którą realizował. Potrafił obrócić ich pogańskie cnoty – lojalność, dzielność i szczodrość w chrześcijańskie odpowiedniki: w wiarę, nadzieję i miłość.

Praca św. Patryka przyniosła znaczące owoce również w późniejszych wiekach, gdy na kontynencie europejskim upadło Imperium Rzymskie. Mnisi irlandzcy, w swoich klasztorach zajmowali się przepisywaniem ksiąg pisarzy starożytnych oraz z początków chrześcijaństwa. Wiek VI do IX to jest okres, gdy zakonnicy iroszkoccy byli tymi, którzy przenieśli kulturę antyczną w średniowiecze. Zakładali wiele klasztorów w akcji misyjnej sięgającej do Saksonii, Bawarii, Austrii, Italii i Skandynawii.

Święty Patryk pod koniec życia pisał: „Każdego dnia wystawiam się na morderstwo, zdradę, uwięzienie – cokolwiek stanie na mej drodze. A jednak obietnica niebios pozwala mi nie lękać się tych gróźb; albowiem złożyłem siebie w ręku Boga Wszechmogącego”.

s.Patryk-2Zmarł w założonym przez siebie Armagh, data jego śmierci również nie jest znana nam dokładnie. Jest św. Patryk patronem Irlandii, jej misjonarzem i tym, który ochrzcił ten kraj przed swoją śmiercią. Patronuje również Nigerii nawróconej przez irlandzkich misjonarzy, jak i diecezji nowojorskiej, bostońskiej, Ottawie, Kapsztadowi, Adelajdzie i Melbourne a także jest patronem inżynierów, fryzjerów, górników, upadłych na duchu, dusz w czyśćcu cierpiących. Zwracają się do niego lękający się węży jak i ukąszeni przez nie. Według tradycji św. Patryk miał przepędzić te gady z Irlandii. Trójlistna koniczyna jest również jego atrybutem gdyż miała być pomocna w objaśnieniach tajemnicy Trójcy Świętej.

Wspomnienie św. Patryka 17 marca obchodzone jest jako święto narodowe i religijne w Irlandii. Tradycją są radosne parady w kolorze zielonym. Również w USA zielone parady w Dniu św. Partyka mają miejsce od 1737 roku a moda na zabawę tego dnia pojawia się coraz częściej i w Polsce, wpisując się w modę na kulturę celtycką.

W Warszawie na Gocławiu przy ulicy T. Rechniewskiego stoi nowoczesny kościół pod wezwaniem św. Patryka. Otwarto go w 2000 roku a konsekrowano 2 lata później. Przed nim parafianie modlili się w przekazanym przez pallotynów drewnianym baraku, który służył od 1945 roku jako kościół parafialny w Ożarowie Mazowieckim.

 

PIERWOTNIE TEKST BYŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W  Marcu 2015 ROKU.

shamrock trinity    holy-trinity-shamrock

Stpatrick_hilloftaraPomnik św. Patryka na wzgórzu Tara w Irlandii

Legenda
Jedna z legend irlandzkich mówi o spotkaniu św. Patryka z celtyckim królem właśnie na wzgórzu Tara. W 499 roku w dniu świątecznym król rozkazał rozpalić obrzędowe ognisko na wzgórzu i jednocześnie zabronił palenia jakichkolwiek konkurencyjnych ogni w pobliżu. Chronił autorytet władcy. Jednak biskup Patryk prowadzący w Irlandii działalność misjonarską nie posłuchał zakazu i na sąsiednim wzgórzu Slane rozniecił swoje ognisko. Król kazał strażom przyprowadzić śmiałka do siebie, a gdy się spotkali Patryk wyjaśnił królowi dogmat Trójcy Świętej używając do tego celu trójlistnej koniczynki. Jak to w legendzie bywa, król w mig pojął o co chodzi misjonarzowi, pozwolił mu bez przeszkód ewangelizować ludność a sam ugasił ognisko i odszedł w mroki historii.

Dzień Świętego Patryka na starych pocztówkach

dzien sw. Patryka

 

clapsaddle 1910 1910 CLAPSADDLE ST PATRICK'S DAY CARDS

 

 

 

 

 

stpats sw. Patryk

vintage-card-with-two-kids-riptheskull1

postcard sw. partyk day

Katowice-Giszowiec

DSC00420 Katowice-Giszowiec lesniczowkaGiszowiec to od 1960 roku dzielnica Katowic. Położony jest 6 km od centrum miasta w zalesionym terenie niedaleko kopalni „Wieczorek”.
Miasta – ogrody kojarzą nam się w pierwszej chwili z miasteczkami położonymi pod Warszawą: Milanówkiem, Podkową Leśną, Otwockiem czy Konstancinem. Z pewnością nie ze Śląskiem.
Tymczasem stworzona i propagowana przez angielskiego planistę sir Ebenezera Howarda w ostatnich latach XIX wieku idea Miast-ogrodów zainspirowała dwóch architektów niemieckich pochodzących z Charlottenburga koło Berlina do zaprojektowania osiedla górniczego zgodnie z założeniami Howarda. Emil i Georg Zillmannowie, na zlecenie koncernu „Giesches Erben” (Spadkobiercy Gieschego) zaprojektowali kolonię Gieschewald, w której mieli zamieszkać robotnicy zakładów należących do koncernu. Do budowy przystąpiono w latach 1907-1910 i na parceli, o wymiarach 800×1200 m, zbudowano osiedle robotnicze wzorowane na zabudowie śląskiej wsi. Niestety w 1969 roku rozpoczęła się budowa nowoczesnego? (raczej koszmarnego) osiedla robotniczego z wielkiej płyty. Wysokie bloki otaczają wianuszkiem zachowane centrum dawnego osiedla–ogrodu.

Więcej informacji i galeria zdjęć.

O duchu modlitwy

Kiedy zajrzałem do kaplicy, zauważyłem bardzo dużo braci adorujących Pana Jezusa. Słyszałem, też że na taką ilość braci za mało jest ojców do urabiania w zakonności. Jednak bardzo się uradowałem, że przez balaskami i za nimi pełno jest braci. I rzeczywiście od tego zbliżenia się, odwiedzania Pana Jezusa zależy urobienie zakonne.
maksymilian16Słyszałem też, że kiedyś jeden z braci nie był w kościele, a więc na Mszy świętej i u komunii świętej. To mnie ogromnie zasmuciło, bo jak nawiedzanie wzmacnia siły ducha, tak opuszczenie posiłku duchowego jest oznaką osłabienia ducha. Jeżeli ktoś nie ma apetytu, pytamy go, co mu jest, czy chory? Jeżeli ktoś traci apetyt duchowy – to słusznie się go też pytają, czy chory. Jeśli się na Mszę świętą nie pójdzie – to już duża choroba. A były wypadki, że taki brat rano nie wstał, z tego też powodu nie mógł być na rannym rozmyślaniu. Przychodzę do celi po wyjściu braci – tuż przed rozmyślaniem, a on się dopiero ubiera. Przyrzekł na wszystko, iż się poprawi. Zachodzę drugi i trzeci raz – to samo. Czemu taka słabość go opanowała? Dlatego, że się za mało polecał Matce Bożej.
Gdyby był pożywał pokarmu duchowego – byłby tak postępował. Nie ma go już dzisiaj.
Ważna to rzecz, żeby pokarmu duchowego nie opuszczać, lecz z czystym sercem pożywać. Jeśli się splami, wyspowiadać się. Jak dusza czuje, że jej ciężko – mamy Matkę Bożą, która nam może wszystko wyprosić.
Co do urobienia zakonnego, bardzo chwalebny jest wysiłek magistra lub prefekta, ale najwięcej urobienia od nas samych zależy. Jeśli sam nie pracuję nad sobą i nie zastanawiam się poważnie – wszystko na nic. Urobić musi nas sama Matka Boża. Dlatego wszystko zależy od naszego zbliżenia do Niepokalanej. Trzeba chcieć zostać świętym. Oddać się Niepokalanej bezgranicznie i zupełnie. Krzyże i trudności będą, ale one nie zdołają nas oderwać od Matki Bożej. Nie chodzi o to, żeby długo się modlić, ale o ducha modlitwy, o tego ducha podniesienia myśli naszych do Boga. Duch modlitwy do Matki Najświętszej niech nam zawsze towarzyszy. Ona sama nauczy nas bez porównania lepiej kochać Pana Jezusa, niż wszystkie książki i wszyscy nauczyciele. Nauczy nas kochać Go tak, jak Ona Go kocha. To jest szczyt i nasze dążenie, aby Ona sama naszym sercem miłowała Pana Jezusa.

Niepokalanów, 3 IX 1937r, przed profesją solemną.

Z „Konferencje św. Maksymiliana Marii Kolbego”, WOF Niepokalanów 2009, wyd IV.

Nieposłuszny wyrostek

Cztery znaczenia wyrazu „ojciec”

Trzeci stopień nadużycia to młodzieniec nieposłuszny, przez co świat schodzi z drogi wskazanego przez rozum porządku. Jakże bowiem może liczyć na służebność dla siebie w podeszłym wieku ktoś, kto w młodości gardził okazywaniem posłuszeństwa wobec starszych.

Weszło to nawet w starożytne przysłowie, że nie będzie umiał rządzić taki, co przedtem odmówił komuś służebności. Dlatego to i Pan Jezus w czasie swego życia ziemskiego, gdy jeszcze nie doszedł do wymaganego prawem wieku nauczyciela, posłusznie spełniał polecenia rodziców (Łk 2,51). Zatem, jak od starców wymaga się trzeźwości i dojrzałości moralnej, tak od młodzieży słusznie wymaga się usłużności, podległości i posłuszeństwa. Dlatego to i w przykazaniach Prawa jako pierwszy obowiązek nakazana jest cześć ojca i matki (Wj 20, 12). Chociaż bowiem własny ojciec albo nie żyje, albo jest niegodny, to jednak jest dowiedzione, że aż do osiągnięcia dojrzałego i godnego wieku, synowie powinni darzyć ojcowską czcią jakiegoś żyjącego i jej godnego ojca.

Pismo św. mówi o ojcach w poczwórnym znaczeniu: ze względu na zrodzenie, ród, upominanie i wiek. O ojcu rodzonym mówi Jakub do Labana: „gdyby bojaźń ojca mego Izaaka nie była przy mnie, zabrałbyś wszystko, co moje” (Rdz 31, 4,2). Mówi się o ojcach rodu np. gdy Pan mówił z krzewu gorejącego do Mojżesza: „Jam jest Bóg ojców twoich, Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba”(Wj 3,6). O ojcostwie ze względu na upominanie i wiek mówił Mojżesz: „spytaj ojca swego, a oznajmi tobie; starszych twoich, a powiedzą ci” (Pp 32, 7).

Jeśli więc rodzony ojciec albo nie żyje, albo jest niegodziwy, wyrostek powinien być posłuszny upominaniem kogoś starszego. Bo jakże osiągnie cześć w starości, kto nie wytrzymał trudu dyscypliny w młodości? A nad czym człowiek pracuje, to będzie i zbierał. „Wszelkie karcenie na razie nie wydaje się przyjemne, ale smutne, potem jednak przynosi tym, którzy go doświadczyli, błogi plon sprawiedliwości” (Hbr 12,11). Jak więc nie będzie owoców na drzewie, na którym nie było pączków i kwiatu, tak i nie może osiągnąć w starości powinnej czci człowiek, który w młodości nie pracował nad zdobyciem jakowejś dyscypliny. A jakże można zdobyć dyscyplinę bez posłuszeństwa? Tak więc wyrostek bez posłuszeństwa jest zarazem wyrostkiem bez dyscypliny: ponieważ i samo posłuszeństwo, które jest matką wszystkich dyscyplin, wymaga wielkiego wysiłku, a miarę tego bierze od Chrystusa Pana, który z posłuszeństwa dla Ojca aż do śmierci, podjął się dobrowolnie zniewagi krzyża (Flp 2,8).

Krótkie moralia chrześcijańskie, redakcja naukowa Artur Andrzejuk, Warszawa-Londyn 2000

 

Samolubstwo – to grób

Dlaczego głowa twoja pochylona ku ziemi, dlaczego pogrążasz się w smutku? Cierpisz i zbyt wiele zastanawiasz się nad swoim cierpieniem. Uginasz się pod brzemieniem, które niesiesz samotnie: nikt dokoła ciebie nie spostrzega twoich łez i nawet niebo nie zsyła ci żadnej pociechy, bo źródłem twojego cierpienia jest samolubstwo.

Zamykasz się w samolubstwie, w samolubstwie tak subtelnym, że nawet go sobie nie wyrzucasz, a jednak samolubstwo to niweczy powoli wrażliwość duszy, tamuje jej szlachetne porywy, wyczerpuje siły; pogrążając się w sobie, zaczynasz zwolna obumierać, bo życie jest tam, gdzie miłość, gdzie czyn, gdzie poświęcenie!

 

W tych ponurych głębiach samolubstwa nie dochodzą już nawet do Ciebie wołania cierpień i nędz bliźnich. Tuż obok ciebie bliskie ci dusze żyją z dala od Boga… Przechodzą lata, mijają chwile sposobne, a ty nie zwracasz na to uwagi! Nie widzisz nic oprócz własnych przykrości, zawodów i udręczeń spotęgowanych pod działaniem twojej wyobraźni! A tymczasem, okazując twarz zawsze wesołą, można było dać tym ludziom pojęcie o dobroci Boga; można było dobrocią zjednać je sobie do tego stopnie, żeby mieć prawo odezwać się do nich słowem zbawienia.

 

Mówisz, że cierpisz z tego powodu, że wszystko odczuwasz silniej niż inni. Właśnie tacy ludzie skłonni są do najnędzniejszego samolubstwa. Czułość i dobroć to nie jedno i to samo: czułość prowadzi duszę do roztkliwiania się nad sobą – dobroć odrywa ją od siebie i oddaje bliźnim.

Czy lubisz rozmawiać z ludźmi o nich samych, dodawać im zachęty, dziękować im, współczuć z nimi, pocieszać ich? Żeby to robić z pożytkiem, nie wystarczy wysiłek; trzeba być do tego zdolny, a zdolność tę posiądzie jedynie ten, kto się wyrzeknie siebie.

 

Zbytnie zajmowanie się sobą jest jak gęsta mgła, która zakrywa wszystko przed oczami i przenika chłodem; sprawia ona, że nawet zło w sobie spostrzegamy nie tak wyraźnie. Potępiamy co prawda ciężkie winy, ale nie widzimy zaniedbań, uprzedzenia do innych osób, złych skłonności, wobec których wystarczy zachować milczenie, żeby się rozpanoszyły.

Biedna duszo, czy nie zdarza ci się, że nawet przystępując do Stołu Pańskiego jesteś tak zajęta sobą, że, przyjąwszy Jezusa, nie czujesz w sobie Jego obecności i nic Mu nie mówisz?… I czy też twoje strapienia nie pochodzą często z urażonej miłości własnej, czy nie są urojone, czy nie są w każdym razie przemijające? Tak czy inaczej, są to twoje osobiste strapienia, które wyczerpują zdolność do odczuwania cierpień innych.

 

Duszo, która należysz do Boga, która Mu służysz, która Go miłujesz, wyjdź z grobu, wyjdź z siebie samej, zmartwychwstań do nowego życia, zrzuć te więzy, które krępują twoje członki, odetchnij, otwórz oczy i spójrz wokół siebie: ile rzeczy pięknych, godnych pokochania, ile dobrego do zrobienia; oto otwiera się przed tobą całe życie zjednoczenia z Bogiem, pracy i poświęcenia dla ludzi; usłysz nareszcie Mój głos, który woła do ciebie: „Biedna duszo, pogrzebana w samolubstwie, wyjdź z grobu”.

Wg „Spowiedź – Przygotowanie do Sakramentu Pokuty”, Warszawa 2005

Cudowny przepis Maryi

Maryja-pod-krzyzemKażdy z nas pragnie szczęścia, snuje plany na lepszą przyszłość. Jednak życie weryfikuje nasze pragnienia i wyobrażenia, rozczarowuje, nie jest zawsze takie, jakiego byśmy chcieli. Często zmęczeni własnymi słabościami, lękami, brakiem miłości i poczucia bezpieczeństwa poszukujemy cudownej recepty na nasze życie. Bywa także, że nasze dążenie do świętości zdaje się nieosiągalnym wyzwaniem, a ciężkie doświadczenia stawiają nas na skraju rozpaczy. Pytamy o sens, poszukujemy odpowiedzi jak odmienić nasze życie, jaką drogę wybrać. Doskonałym przykładem pozwalającym znaleźć odpowiedź na tak trudne pytania jest życie naszej Matki. Dla pragnących zaufać Bogu Maryja może stać się wspaniałą przewodniczką. Przecież Jej życie naznaczone szczególnym cierpieniem, było jednocześnie tak jasne i piękne. Jaki to więc cudowny przepis na życie, można powiedzieć cudowny przepis na Niebo pośród cierpienia tu na Ziemi, miała Maryja? Co czyniło Jej życie tak niezwykłym, pełnym pokoju?

Odpowiedzią na to pytanie może być przede wszystkim wierność powołaniu polegająca na pokorze i zawierzeniu, to one przede wszystkim kształtowały Jej życie. Maryja bez wahania przyjmowała to co Bóg Jej przeznaczył, nie oczekiwała, że spełnią się Jej pomysły na życie, ale zgodziła się pójść za Jego wezwaniem. Tu jest dla nas wskazówka, byśmy nie oczekiwali, że Bóg pójdzie za nami, ale to my mamy być do Jego dyspozycji. W Zwiastowaniu fiat Maryi oznacza całkowitą zgodę na Wolę Bożą. „Fiat” w języku biblijnym wyraża znacznie więcej niż zwyczajne „zgadzam się”. Oznacza: „pragnę całym sobą, aby spełniła się wola Boga! „Orygenes pięknie wyraził to słowami iż „tak” Maryi jest jakby mówieniem Bogu: „Oto jestem, tabliczka gotowa do zapisania: niech Pisarz napisze na niej to, co chce, niech Pan wszystkiego uczyni ze mną co zechce”. W tym wszystkim widać niezwykłą pokorę Matki Jezusa. Maryja traktowała naturalnie fakt, że Bóg Ją powołał. Dlatego nie pytała Boga: ,,Dlaczego Ja, a nie ktoś inny?”, zapytała tylko: „Jak to się stanie?”. Bowiem człowiek pokorny to ktoś, kto uznaje całą prawdę o sobie, jest świadomy swej godności i swoich ograniczeń. Taki człowiek wie, że życie, godność, łaskę zbawienia, wolność, miłości, że wszystko to otrzymał zupełnie za darmo, bez najmniejszej nawet zasługi ze swej strony. Pokora Maryi była prawdziwa. Nie taka jak czasem my ją rozumiemy, jako jakąś pogardę wobec własnej osoby, poniżanie samego siebie, czy odrzucenie niezwykłej godności, jaką ma każdy z nas. Prawdziwa pokora Maryi to odważne realizowanie tego, do czego była wezwana. Nie uważała, że jest niegodna tego wezwania, ani że może jest najbardziej godna ze wszystkich. Jeśli Bóg Ją powołał ta taka jest Jego Wola i należy ją przyjąć z wdzięcznością. Tak więc Maryja będąc pokornego serca staje się jednocześnie kimś wdzięcznym. Jej wiara przeradza się w adorację. W Magnificat Maryja przeżywa i manifestuje wiarę, która owocuje radością i zachwytem nad Bogiem, który cudownie działa w Jej życiu. Takie bowiem zawierzenie pełne pokory wprowadza w ludzkie wnętrze klimat bezpieczeństwa i pokoju, pokój zaś budzi radość z życia i wdzięczność. Dlatego naturalną reakcją Maryi na działanie Boga w Jej życiu było uwielbienie. Nie oznacza to jednak, że Maryja żyła w oderwaniu od rzeczywistości. W Kanie powiedziała swojemu Synowi o braku wina. Dostrzegała braki, ale wszystko powierzała Bogu, we wszystkim była posłuszna swojemu Synowi. Kana Galilejska wydaje się przywołaniem słów usłyszanych od Anioła w chwili Zwiastowania: „dla Boga nie ma bowiem nic niemożliwego” (Łk 1, 37). Jednak to na Golgocie wiara Maryi staje się szczytem bezgranicznego zawierzenia- jak pisze ks. Krzysztof Wons – doświadcza wówczas największej próby wiary – większej od tej, którą przeszedł Abraham. Jego wiara była próbowana aż do chwili ofiarowania swego syna Izaaka. Ostatecznie jednak Bóg nie zażądał od niego śmierci syna. Natomiast Maryja musiała przekroczyć próg śmierci swojego Syna i wierzyć nadal, że On jest Bogiem żywym. Maryja nigdy nie odwodziła Jezusa od ofiary krzyża. Nie uciekała od tego, co trudne, dobrze rozumiała, że w drodze za Bogiem jest czas radości i czas bólu. A Ona była wierna w każdym czasie. Ufała i czeka cierpliwie, w milczeniu na poranek Zmartwychwstania. Nie utraciła swojej wiary. Wszystkie trudne sprawy przechowywała w swoim sercu, rozważała i kontemplowała. Tak więc Maryja uczy nas, że człowiek pokornego serca, zawsze pragnie spełniać Bożą Wolę. Maryja czyniła to do czego została wezwana, resztę pozostawiając Bogu.

pieta          Można więc powiedzieć, że Matka Jezusa jest dla nas wzorem i towarzyszką na drodze naszego nawrócenia i uzdrowienia. Uczy nas bezwarunkowego i absolutnego zawierzenia Bogu w każdej sytuacji. Tak abyśmy jak Ona mieli w sobie ufność i miłość, które rodzą pokój i radość. Piękno Maryi, Jej cudowny przepis na życie nie tylko tu i teraz, ale na całą wieczność, to pełne prostej pokory, ufne oddanie się Bogu. Każdy, kto zwraca się do Niej w modlitwach, otrzymuje łaskę Jej miłości, piękna i niezwykłego ducha, a także siłę by przyjąć cierpienie.

Matko Moja, dusza Twa była zanurzona w goryczy morza, spójrz się na dziecię Twoje i naucz mnie cierpieć i kochać cierpienia. Wzmocnij mą duszę, niech jej ból nie łamie. Matko łaski – naucz mnie żyć Bogiem. (Dz. L s. 135) Amen”.

 

Katarzyna Janus

PIERWOTNIE TEKST  ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W MARCU 2014 ROKU