Święty Karol Boromeusz

KBoromeuszPochodził z arystokratycznego rodu Borromeo z Lombardii. Jego ojciec Gilberto był członkiem senatu mediolańskiego, gubernatorem Lago Maggiore a matka Małgorzata de Medici była siostrą późniejszego papieża Piusa IV. Bardzo wcześnie rodzice zdecydowali przeznaczyć go do stanu duchownego, w wieku dwunastu lat otrzymał tonsurę jak i dochody z zamożnego opactwa benedyktynów. W roku 1558 umiera jego ojciec i rodzina powierza zarządzanie majątkiem rodu dwudziestoletniemu, studiującemu jeszcze Karolowi.
Rok później, w 1559 umiera papież Paweł IV, a jego następcą zostaje wybrany kardynał de Medici, wuj Karola. Przyjmuje imię Piusa IV a swojego bratanka w krótkim czasie mianuje kardynałem oraz Sekretarzem Stanu, co odpowiada stanowisku premiera w rządzie. Karol miał wtedy 21 lat.
Młodość oraz znamienita fortuna sprzyjały wystawnemu i okazałemu życiu. Mimo to potrafił wywiązywać się z powierzanych mu obowiązków i pracować nad swoją duchowością. Zostaje mu przydzielona diecezja mediolańska. W roku 1561 papież postanawia wznowić obrady przerwanego soboru trydenckiego. Karol jest sekretarzem i bliskim współpracownikiem papieża w trakcie tych przygotowań. W połowie roku 1563, mając 25 lat przyjmuje święcenia kapłańskie a pod koniec tego samego roku zostaje wyświecony na biskupa. Przyjęcie święceń jak i spotkanie z ojcami soborowymi jest dla Karola dużym przeżyciem duchowym powodującym całkowitą odmianę w życiu.
Odtąd jego życie wypełnione jest duchem modlitwy i pokuty. Zwalnia dużą część swojego licznego dworu, usuwa zbytek ze swojego otoczenia. Mimo rozlicznych zajęć ma czas na długotrwałe rozmyślania w kaplicy. W pałacu arcybiskupim zajmuje dwa pokoje – jeden służy mu za sypialnię, drugi za biuro.
Jest święty Karol Boromeusz osobą, która zdecydowanie i konsekwentnie wdrażała w życie postanowienia i dekrety soboru trydenckiego. Jest on przykładem pasterza, biskupa, ojca duchowego oraz budowniczego wspólnoty i jej odnowiciela.
Jednym z postanowień św. Karola, zgodnym z duchem soboru było, aby pasterz przebywał w swojej diecezji. Przed jego przybyciem do Mediolanu od osiemdziesięciu lat nie było tam biskupa na stałe – rezydował poza diecezją. Skutkiem wieloletnich zaniedbań autorytet biskupa nie liczył się zupełnie a władze świeckie rządziły się w sprawach Kościoła według własnego uznania. Aby odnowić i uzdrowić diecezję należało włożyć dużo wysiłku w rozwiązywanie konfliktów z władzami świeckimi jak i kapłanami oraz zakonnikami.
O trudnościach i niebezpieczeństwach może świadczyć zamach na kardynała dokonany przez jednego z mnichów, który nie zgadzał się z reformami św. Karola. Z odnową diecezji związana była wizytacja parafii, kolegiat jak i domów zakonnych na jej terenie. Mediolańska archidiecezja była bardzo rozległa terytorialnie. W drugiej połowie XVI wieku obejmowała ok. 800 parafii, 50 kolegiat, setki kaplic, ok. 3 tysięcy księży diecezjalnych i ok. tysiąca zakonnych, sześćdziesiąt zakonów. Aby sprostać ogromowi pracy kardynał Karol Boromeusz dobiera do pomocy wikariuszy generalnych, którzy mieli za zadanie wspomagać go w dziele odnowy. Sam arcybiskup Boromeusz był również wychowawcą i wzorem dla kapłanów. Jednym z jego wymogów było żądanie przestrzegania noszenia tonsury oraz noszenia sutanny a nie świeckich ubrań. Przypominał kapłanom o obowiązku cotygodniowej spowiedzi oraz dbał szczególnie o czystość naczyń sakralnych, bielizny ołtarzowej jak i szat liturgicznych. Opiekę kardynała znać było również w samym wystroju katedry, która miała być stosownym i pięknym miejscem modlitwy. Podzielił nawę kościoła na dwie części, żeby rozdzielić mężczyzn i kobiety podczas nabożeństwa.
Wizytując swoją diecezję stwierdzał te same bolączki, które trapiły cały ówczesny Kościół: nieobecność duszpasterzy, świecki sposób życia, nadużywanie beneficjów, gorszący konkubinat niektórych duchownych. W całej swojej archidiecezji nie było ani jednego kościoła, którego by św. Karol Boromeusz nie wizytował przynajmniej dwa razy w trakcie swojej posługi biskupiej.
Jedną z zasadniczych i koniecznych reform zalecanych przez sobór było otwarcie w każdej diecezji seminarium duchownego. Wykształcenie księży była bardzo słabe i ojcowie soboru mieli tego świadomość. Pierwsze seminarium powstało w Rzymie w 1563 a w następnym roku w Mediolanie jezuici zakładają kolejne na prośbę św. Karola. Działania arcybiskupa nie ograniczają się tylko do seminarium – poleca zakładanie szkół chrześcijańskich dla chłopców i dla dziewcząt. KBoromeusz2
Jedną z ważnych decyzji soboru była redakcja katechizmu. Św. Karol był żywo zainteresowany jego redagowaniem Zachowała się jego korespondencja z kardynałem Stanisławem Hozjuszem, w której wyraża swoją radość z tego dzieła. Katechizm ten przez następne 400 lat był wzorem i przykładem do tworzenia katechizmów diecezjalnych.
Kardynał Karol Boromeusz zwołał 13 synodów diecezjalnych oraz 5 prowincjonalnych, był fundatorem przytułków: dla bezdomnych, dla dziewcząt i kobiet, sierocińców. Kiedy w mieście wybuchła epidemia nakazał otworzyć spichlerze i rozdawać żywność ubogim a on sam w procesji pokutnej, na bosaka szedł ulicami Mediolanu. Interesował się także odnową liturgii, mszału, brewiarza, muzyki kościelnej i śpiewu. Działania podjęte w Mediolanie były wzorem dla innych, dlatego można było napisać: „reforma Kościoła była córką reformy mediolańskiej”.
Abp kardynał Karol Boromeusz umiera w roku 1584 w wieku zaledwie 46 lat z powodu skrajnego wyczerpania organizmu. Jeszcze za życia uważany był za świętego. Proces beatyfikacji został zakończony już w 1602 roku a kanonizacji w 1610. Dzień 4 listopada papież wyznaczył na dzień corocznej pamiątki.
W „Historii papieży” napisano o nim: „Pośród heroicznych postaci Kościoła wieku szesnastego pozostanie, jako jeden z największych; jego zasługi prawodawcze nie były chwilowe; stał się wzorem nieprzemijającym”.
Jest patronem bibliotekarzy, proboszczów, profesorów seminarium, instytutów wiedzy katechetycznej.
Jego relikwie spoczywają w krypcie katedry mediolańskiej a rodzinny zamek w Arona został zamieniony na kościół.
W ikonografii św. Karol Boromeusz przedstawiany jest w stroju kardynalskim. Jego atrybutami są: bicz, czaszka, gołąb, kapelusz kardynalski, krucyfiks, postronek na szyi, który nosił podczas procesji pokutnych. Wyróżniał się szczególnym nabożeństwem do Męki Pańskiej i nigdy nie rozstawał się z krzyżem. Do Polski kult św. Karola Boromeusza dotarł już kilkanaście lat po jego śmierci. Kolebką jego kultu są Niepołomice w archidiecezji krakowskiej. Św. Karol patronuje wielu świątyniom w Polsce – w Warszawie są aż dwie pod jego wezwaniem. Działa też w Polsce (głównie na Śląsku) zgromadzenie sióstr boromeuszek.

 

Tekst pierwotnie ukazał się w miesięczniku „Misericordia” Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim w LISTOPADZIE 2013 roku

Credo trydenckie

XIX Sobór Powszechny, Trydencki (1545-1563) zarządził, że każdy nowo mianowany dostojnik kościelny: biskup, kardynał, kanonik, beneficjariusz, rektor uniwersytetu i profesorowie muszą podpisać prawowierne wyznanie wiary (25 sesja, rozdz. II, „De reformatione”). Formuły jednak nie wyznaczył. Dopiero po zamknięciu Soboru — na prośbę teologów: św. Piotra Kanizego i Possevina — Pius IV już po zatwierdzeniu dekretów bullą „Benedictus Deus” (1564, Dz.1963 n. 1847) opublikował wyznanie wiary, które potocznie zwie się „trydenckim”.
Zawiera ono:
1. Symbol konstantynopolski (381),
2. wszystkie definicje Trydenckiego Soboru,
3. oświadczenie o przyjęciu Kościoła rzymskiego jako „Mater et Magistra”,
4. przyrzeczenie wierności papieżowi.
W 1877 r. Św. Kongregacja Soboru dodała zdanie o nieomylności papieża, a w 1910 r. św. Pius X nakazał, aby dołączono „przysięgę antymodernistyczną”.
Wartość tego wyznania wiary: nie wnosi ono nic nowego poza tym, co zadecydował Sobór Trydencki.
Mają obowiązek podpisać to wyznanie wiary:
1. Biskupi w obecności nuncjusza (wysyłają do Rzymu tekst własnoręcznie podpisany),
2. członkowie kapituły diecezjalnej (w ciągu dwóch miesięcy od dnia promocji),
3. proboszczowie,
4. przełożeni zakonni,
5. doktorzy i profesorowie uniwersytetów katolickich,
6. nowi magistrzy i doktorzy,
7. kandydaci do święceń wyższych stopni,
8. katoliccy cenzorzy dzieł teologicznych,
9. neoprezbiterzy, którzy rozpoczynają pracę apostolską.

 

Ja N… mocno wierzę i wyznaję każdą prawdę z osobna i wszystkie razem, jakie zawiera Symbol wiary świętego Kościoła rzymskiego, a mianowicie:
Wierzę w jednego Boga Ojca Wszechmogącego, stworzyciela nieba i ziemi, wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych; i w jednego Pana Jezusa Chrystusa, jednorodzonego Syna Bożego, narodzonego z Ojca przed wszystkimi wiekami, Boga z Boga, światłość z światłości, Boga prawdziwego z Boga prawdziwego; zrodzonego nie stworzonego, współistotnego Ojcu, przez którego wszystko się stało; który dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba i przyjął ciało za sprawą Ducha Świętego z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem; który ukrzyżowany został dla nas pod Ponckim Piłatem, poniósł mękę i został pogrzebany; zmartwychwstał trzeciego dnia według Pisma św., wstąpił do nieba, siedzi po prawicy Ojca i znowu przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych, a panowaniu jego nie będzie końca; i w Ducha Świętego, Pana i Dawcę życia, który od Ojca i pochodzi, który wspólnie z Ojcem i Synem cześć i chwałę odbiera, który mówił przez Proroków; i w jeden święty, powszechny i apostolski Kościół. Wyznaję jeden chrzest na odpuszczenie grzechów. Oczekuj wskrzeszenia zmarłych i żywot przyszłego wieku. Amen
Najochotniej uznaję i przyjmuję to, co Apostołowie i Kościół podają do wierzenia, oraz wszystkie tegoż Kościoła zwyczaje i ustawy.
Podobnie przyjmuję Pismo św. według tego znaczenia, w jakim je pojmowała i pojmuje święta Matka Kościół, do którego należy wydanie sądu. o prawdziwym znaczeniu i wyjaśnianiu Pisma św. Nigdy nie będę go pojmował i wyjaśniał inaczej, jak zgodnie z jednomyślnym przekonaniem Ojców.
Wyznaję także, że siedem jest w prawdziwym i właściwym tego słowa znaczeniu sakramentów Nowego Prawa, ustanowionych przez Pana naszego Jezusa Chrystusa dla zbawienia rodzaju ludzkiego, chociaż nie w tym sensie, by wszystkie były każdemu niezbędne. Są nimi: chrzest, bierzmowanie, Eucharystia, pokuta, sakrament chorych, kapłaństwo i małżeństwo. Wyznaję, że przynoszą one łaskę, z tym że chrztu, bierzmowania i kapłaństwa nie można powtarzać bez świętokradztwa. Przyjmuj także przyjęte i potwierdzone przez katolicki Kościół obrzędy używane podczas uroczystego sprawowania wszystkich wyżej wymienionych sakramentów.
Uznaje i przyjmuję wszystko w całości i każdą rzecz z osobna, co zostało określone i ogłoszone na świętym Soborze Trydenckim na temat grzechu pierworodnego i usprawiedliwienia.
Wyznaje również, że we Mszy św. ofiaruje się Bogu prawdziwą, właściwą. przebłagalną Ofiarę za żywych i umarłych oraz że w Najświętszym Sakramencie Eucharystii jest prawdziwie, rzeczywiście i istotnie obecne Ciało i Krew wraz z Duszą i Bóstwem Pana naszego Jezusa Chrystusa, że tam dokonuje się przemiana całej substancji chleba w Ciało i całej substancji wina w Krew, którą to przemianę katolicki Kościół nazywa przeistoczeniem. Wyznają także, iż nawet pod jedną tylko postacią przyjmujemy całego i nie umniejszonego Chrystusa oraz prawdziwy sakrament.
Wierzę niezachwianie, że istnieje czyściec i że duszom tam zatrzymanym pomagać może wstawiennictwo wiernych. Wierzę również, że należy czcić i wyznawał świętych, królujących razem z Chrystusem, którzy ofiarują za nas modlitwy swe Bogu i których relikwie trzeba czcią otaczać. Uznają stanowczo, iż należy mieć i zachowywać. obrazy Chrystusa. Najświętszej Panny Matki Bożej i innych świętych oraz oddawać im należną cześć i poszanowanie.
Uznają też, że Chrystus Pan udzielił Kościołowi władzy nadawania odpustów i że korzystanie z nich jest bardzo zbawienne dla wiernych.
Uznaję święty, katolicki i apostolski Kościół rzymski, Matką i Mistrzynię wszystkich kościołów, a Rzymskiemu Biskupowi, następcy Księcia Apostołów błogosławionego Piotra, jako namiestnikowi Jezusa Chrystusa ślubuj i przyrzekam prawdziwe posłuszeństwo.
Podobnie wszystko inne, co przez święte kanony i powszechne soboru; a przede wszystkim święty Synod Trydencki i powszechny Sobór Watykański, zostało podane, wykreślone i wyjaśnione zwłaszcza o prymacie Rzymskiego Biskupa i nieomylnym jego nauczaniu – bez wahania przyjmuję i wyznaję; zarazem wszystkiego, co przeciwne, wszelkich herezji przez Kościół potępionych, odrzuconych i wyklętych ja również nie uznaję, potępiając je, odrzucając i wyklinając.
Tę prawdziwą katolicką wiarę, poza którą nie może być nikt zbawiony, a którą w chwili obecnej bez przymusu wyznaję i naprawdę podzielam, tę samą całą i nieskalaną aż do ostatecznego tchnienia życia z pomocą Bożą stale dochowywać i wyznawać będę oraz dołożę wszelkiego starania, by moi podwładni lub inni, z urzędu mej opiece powierzeni, tę wiarę wyznawali i w niej byli pouczeni – ja tenże sam N… obiecuję i ślubuję, i przysięgam: tak niechaj mi dopomoże Bóg święta Jego Ewangelia.

Jako nieodłączna część jest przysięga antymodernistyczna

Tu i Teraz Bóg

Widzieć Boga w bliźnim to chyba najtrudniejsza rzecz. Z kilku powodów.

Trzeba odwrócić wzrok od samego siebie.

rys1Nie jest to łatwe, bo w myśl przysłowia „koszula bliższa ciału” cały czas jesteśmy skupieni na sobie. Czy dobrze wyglądam, czy dobrze wykonałem postawione mi zadanie, czy zasługuję na awans, czy będę miał korzyści, co o mnie myślą inni, ile zarobię, czym sprawię sobie przyjemność? Do tego dochodzi pośpiech, zabieganie, życie w ciągłym napięciu, bombardowanie nas ogromem informacji najczęściej nam zbędnych, powierzchowne prześlizgiwanie się po codziennych wydarzeniach i królujące wygodnictwo. Dla Boga i innych nie ma, według wielu z nas, czasu w życiu.

Trzeba patrzeć na drugiego człowieka tak jak Bóg patrzy na swoje stworzenia.

rys2Tu warto przytoczyć świadectwo z książki redemptorysty T. Forresta i Jose H. Prado Flores „Jezus Chrystus uzdrowiciel mojej osoby”. Kobieta prowadząca ewangelizację na Karaibach miała spotkać się z grupą około 40 prostytutek. Nie wiedziała co im powiedzieć, jak powstrzymać w sobie niechęć i dezaprobatę. Żarliwie modliła się o sprostanie spotkaniu z tymi kobietami. Zwróciła się do nich ze słowami, że są dla Boga jak białe lilie. Takie określenie otrzymała od Boga i przekazała prostytutkom. Tak właśnie je widział Bóg w swojej miłości do każdego, nawet grzesznego człowieka. To patrzenie na wartość osoby, na jej serce ponad jej grzechami. Doświadczenie miłości Boga zmobilizowało kobiety do przemiany i nawrócenia.

 

Trzeba mowę miłości stosować w swojej codzienności.

rys3To okazuje się bardzo trudne. Wymaga samokontroli, wspaniałomyślności, pokory a czasem i heroiczności. A przede wszystkim wymaga uporządkowania swojego wnętrza, oczyszczenia duszy, uwolnienia myśli. Warto obdarowywać innych uśmiechem, sprawiać domownikom przyjemności – takie drobne, codzienne jak udekorowany stół, przygotowany obiad, zrobiony deser, wspólny spacer, szczera rozmowa. Być życzliwym w pracy dla interesantów, dobrze im doradzać, służyć pomocą innym, nie zadzierać nosa, nie wywyższać się z racji swojego pochodzenia, pozycji, wykształcenia czy majętności.

 

A najważniejsze, że trzeba to wszystko robić TU i TERAZ i że nie można niczego odłożyć na później. A my żyjemy albo przeszłością albo roimy plany na przyszłość. Na teraźniejszość, a szczególnie część poświęconą innym, według nas, nie mamy czasu. Ofiarowanie innym: swej obecności, swojego czasu, swoich pieniędzy, swojej troski i współczucia, swojej miłości i zaufania wciąż odkładamy na później. A to później nie istnieje. Bo Bóg jest TU i TERAZ. I czeka na mnie, na mój gest, na mój czyn. Czeka w zniedołężniałym sąsiedzie, w starej ciotce, w zagubionej kobiecie w urzędzie, w zdezorientowanym obcym przybyszu, w moich rodzicach, rodzeństwie, mężu i żonie, moich dzieciach, koleżankach i kolegach z pracy – po prostu w innych, w bliźnich spotykanych codziennie na swojej drodze.

Ogrom MIŁOŚCI BOGA jest nie do opisania ludzką miarą. Człowiek powinien chcieć ją widzieć TU i TERAZ, czyli WSZĘDZIE i ZAWSZE i zanurzając się w niej oddawać innym, to co otrzymał. A każdy z nas wiele otrzymuje przez całe swoje życie. Czasem są to zdolności, talenty, pieniądze, dobra rodzina, troskliwe dzieci, pozycja w społeczeństwie, a czasem cierpienie i dobroć, wyrozumiałość i zdolność przebaczania, zdolność i chęć modlitwy za innych, mocna wiara, współodczuwanie, zrozumienie.

Ewangelista Mateusz opisał wizję Sądu Ostatecznego:

„Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!

Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść;
byłem spragniony, a daliście Mi pić;
byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie;
byłem nagi, a przyodzialiście Mnie;
byłem chory, a odwiedziliście Mnie;
byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie”.

Wówczas zapytają sprawiedliwi: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? Spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? Lub nagim i przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?” A Król im odpowie: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,34-40).

 

PIERWOTNIE TEKST  ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W MAJU 2014 ROKU

Niepokalana Wszechpośredniczką Łask

Niezawodną i niezbitą jest prawdą w Kościele katolickim, choć to nie jest jeszcze ogłoszone jako dogmat, że Matka Boża jest Pośredniczką wszystkich łask.

maryja_1Prawda ta była już znana w pierwszych wiekach chrześcijańskich, lecz nie budziła takiego jak w obecnych czasach zainteresowania, a to z tego względu, że Bóg ją zostawił na czasy późniejsze. O tej prawdzie nauczali Ojcowie Kościoła i wielu teologów na ten temat dużo rozprawiało. Heretycy wprawdzie zarzucają Kościołowi świętemu, że ustanawia dogmaty. Lecz zupełnie się w tym twierdzeniu mylą, bo Kościół święty tylko potwierdza, co wierni uznawali i uznają za niezłomną prawdę. Podobnie działo się z Niepokalanym Poczęciem Najświętszej Maryi Panny. Przed ogłoszeniem tego dogmatu mnóstwo teologów, uczonych a nawet znacznych jednostek w Kościele sprzeciwiało się temu, głosząc, że jest niedorzecznością. Matka Najświętsza, objawiając się w Lourdes, sama potwierdziła ten dogmat, który przed czterema laty Kościół święty ogłosił. Wielka i nadzwyczajna liczba cudów, jakie się tam dzieją, potwierdza nieomylność Kościoła świętego.

Działalność Milicji Niepokalanej i „Rycerza” opiera się właśnie na tej prawdzie, że Maryja jest Pośredniczką łask wszystkich [Łk 1,28], bo gdyby tak nie było, próżna jest nasza praca i nasze zabiegi.

W świetle uwag z odczytów, które słyszałem, przedstawia się to mniej więcej w ten sposób: źródłem wszystkiego bytu, tego, co nie jest niczym, jest Bóg, i to pochodzi od Boga. Jednak, według porządku ustalonego od Boga, wszystkie dobra udzielane bywają ludziom przez Maryję. Co do sposobu udzielania łask, to w tym względzie nie możemy wiele powiedzieć, bo nasz umysł jest zbyt ograniczony, by mógł pojmować tak wzniosłe tajemnice nadnaturalne. Wiele jest rzeczy mało lub wcale nam nieznanych w porządku natury, a w porządku łaski tym więcej, bo my mamy zmysły i w życiu naszym przeważnie nimi się kierujemy. Tutaj musimy zamilknąć i najwyżej to powiedzieć, co św. Paweł powiedział porwany do trzeciego nieba: „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani w serce człowieka nie wstąpiło, co Pan Bóg zgotował tym, którzy Go miłują” [por. 1Kor 2,9]. Możemy wprawdzie dużo myśleć i wnioskować o tym, lecz lepiej milczmy i dużo prośmy, żeby ta prawda, że Matka Boża jest Pośredniczką łask wszelkich, jak najprędzej jak dogmat Wiary świętej została ogłoszona.

Wiele się do tego przyczynimy, jeśli się będziemy gorąco o to modlili i gorliwie pracowali dla chwały Niepokalanej

 

Niepokalanów, wtorek 6 VI 1933, na zakończenie akademii ku czci Niepokalanej Wszechpośredniczki Łask.

 

Z „Konferencje św. Maksymiliana Marii Kolbego”, WOF Niepokalanów 2009, wyd IV.

Ilość opozycji w opozycji

Grzech pierworodny Okrągłego Stołu, Magdalenki i „grubej kreski” w znacznym stopniu zdeterminował losy Polski po 1989 r. „Kręgosłup zdrady” stanowiła grupa, która w różnych konfiguracjach wciąż przewija się u steru władzy od wielu lat. Zawsze wymyślano nową hybrydę polityczną, by tylko mieć dostęp do sukna Rzeczpospolitej, wystarczy prześledzić jak przemieniały się jedne ugrupowania w inne, ale personalnie skład ich był podobny. Gdy pojawiły się partie, które mogły zagrozić hegemonii „grupy trzymającej władzę”, takie jak LPR czy Samoobrona, pojawiły się w mediach głośne tzw. Newsy i były szeroko nagłaśniane (wykreowane nierzadko) afery, które miały je kompromitować na przykład(tzw. Seks afera, czy tzw. Afera gruntowa) i przypinano im łatkę oszołomów i ekstremistów. A przecież to, co mówił Lepper o Klewkach i lądujących talibach, z czego zrobiono pośmiewisko, okazało się prawdą, tak jak to, co mówił o udziale Kaczyńskich w zmowie okrągłostołowej Zygmunt Wrzodak. Obu przypięto łatki oszołomów. Gdy po nich pojawili się narodowcy, zaczęto im zarzucać (np. w GP) pro-rosyjskość (skądinąd czas pokazał, że sympatie, które zarzucano niektórym osobom z ruchu narodowego nie tylko nie są prorosyjskie, ale wręcz antyrosyjskie). Byle tylko nie dopuścić do powstania realnej opozycji do układu zawartego z Kiszczakiem.

LK MagdalenkaGrupa trzymająca od dziesiątków lat władzę w Polsce, opracowuje scenariusze z wyprzedzeniem nawet kilkunastu lat. Przygotowuje koncesjonowaną opozycję, która stanie się zaczątkiem nowej władzy, gdy utrata władzy przez obecnie ją sprawującą stanie się nieuchronna, bo straci poparcie społeczne, a więc na tzw, podorędziu musi być opozycja, gotowa do przejęcia władzy. Wszczyna się spory, kłótnie między dotąd bliskimi sobie ideowo ludźmi, politykami, którzy wytykają sobie różne rzeczy, obwiniają się o to i tamto, jedni kierują się na lewo, drudzy na prawo. To nawet nie tak trudno zaobserwować, trzeba tylko wydostać się z kokonu narzucanej nam przez media i polityków „prawdy”, oglądu rzeczywistości. Czasem grupy te nawet szczerze wręcz zażarcie się kłócą o dostęp do władzy i pieniędzy, dzięki temu mamy więcej informacji na temat każdej ze skłóconych grup, bo w tej szarpaninie o polskie sukno zdradzają trochę szczegółów o kolegach-przeciwnikach. Ale chodzi tylko o dostęp do władzy i pieniędzy, nigdy natomiast – i to jest wyznacznikiem ich intencji i to m.in. pozwala ich zidentyfikować – nigdy o wymierne (nie zaś deklaratywne)wzmacnianie polskiego katolicyzmu.

Wszystkie partię obecne w parlamencie (zarówno lewica jak i prawica) mają ten sam program polityczny w kwestiach dotyczących najważniejszych problemów naszego kraju. Jeśli się przyjrzy fundamentalnym decyzjom w sprawie przyszłości Polski jak np.: udział obecnych elit w zmowie „okrągłego stołu”, zmowa z Magdalenki, zgoda na tzw. „plan Balcerowicza”, poparcie do wyjątkowo szkodliwej umowy stowarzyszeniowej z UE, poparcie dla wejścia Polski do UE na nierównych prawach, poparcie tzw. Konstytucji UE(Traktatu Lizbońskiego), zgoda na udział polskich żołnierzy w napaści na suwerenne kraje jak Irak czy Afganistan, wyrażenie zgody by na terytorium Polski były rozmieszczone obce wojska na zasadach eksterytorialności, aktywny udział w ekonomicznym rozbiorze Polski, współodpowiedzialność za „księżycowy” dług publiczny, poparcie dla sprowadzania do Polski żywności i nasion genetycznie zmodyfikowanych, udział w wielkich aferach prywatyzacyjnych ludzi z wszystkich partii rządzących i opozycyjnych, itd. Wszystkie partie w tych kluczowych decyzjach są zadziwiająco jednomyślne, także – podkreślam – PiS, który aktywnie przyczynił się do demontażu naszego państwa, wbrew głoszonym hasłom – podkreśla poseł IV i V kadencji Zygmunt Wrzodak.

 

Z książki: „PRAWICOWE DZIECI CZYLI BLEF IV RPLeszka Misiaka.

Str.210-211

Teresa z Avili – karmelitanka, święta, doktor Kościoła

Panie, pozwól mi cierpieć z Tobą albo umrzeć”

Teresa z Avili znana jest jako Teresa od Jezusa, Teresa Wielka jak i Teresa Hiszpańska. Właściwie nazywała się Teresa Sanchez de Cepeda y Ahumada, urodziła się 28 marca 1515 roku w Avili, zmarła zaś 4 października 1582 w Alba de Tormes. Pochodziła z rodziny, określając to współczesnym językiem wielodzietnej, jak to sama podaje w „Księdze życia” – „było nas trzech braci i dziewięć sióstr”. Wychowała się w domu o głębokiej atmosferze religijnej. Mając 12 lat została osierocona przez matkę Beatriz de Ahumada. Wydarzenie to było dużym wstrząsem w jej młodym życiu. Jej ojciec, chcąc pomóc zagubionej córce umieszcza ją w pensjonacie sióstr augustianek w Avili. tavila-mCiężka choroba nie pozwoliła Teresie wstąpić do zakonu. Powraca do rodzinnego domu a po odzyskaniu zdrowia wstępuje do zakonu karmelitańskiego i 3 listopada 1537 roku składa śluby zakonne.

Św. Teresa nie cieszyła się nigdy dobrym zdrowiem, jak sama podaje: „Co dzień przez dwadzieścia lat miewałam wymioty z rana, tak iż nieraz się trafiało, że do samego południa i dalej nic w usta wziąć nie mogłam… Nie masz, zdaje mi się, chwili, bym nie miała różnych boleści, niekiedy bardzo ciężkich szczególnie w sercu…” Mimo tego jej życie było wypełnione pracą o czym świadczą pozostawione dzieła. Cierpienie związane z trapiącymi ją chorobami było pomocą w rozwoju duchowym. Powiedziała, że w ostatnim etapie ciężkich chorób często otrzymywała obfity „dar błogosławionych łez”.

Po wstąpieniu do klasztoru Teresa nie mogła pogodzić się z panującą tam atmosferą duchowego lenistwa. Mając zachętę od swojego spowiednika św. Piotra z Alkantary poświęciła się założeniu zreformowanej gałęzi zakonu karmelitańskiego. W roku 1567 otrzymała pozwolenie na zakładanie klasztorów według zreformowanej przez siebie reguły. Mimo oporu wewnątrz zakonu karmelitów i wielu trudności, pracę z nią podejmuje św. Jan od Krzyża i Antoni od Jezusa zakładając męskie klasztory według zreformowanej reguły. Do końca jej życia powstało 18 żeńskich klasztorów oraz 15 męskich.

Święta Teresa oprócz innych darów była obdarzona zdolnością do pisania dzieł z dziedziny teologii mistycznej. Oprócz otrzymania łask przeżyć mistycznych, św. Teresa została obdarowana łaską i charyzmą mówienia i pisania o nich. Pierwsze jej dzieło – „Księga życia” będące zbiorem opisów biograficznych i łask mistycznych nie jest doskonałe pod względem literackim ani teologicznym. Natomiast „Twierdza wewnętrzna” stanowi prawdziwy traktat teologiczny gdzie jest jasno i wyraźnie podział na części i gdzie środki literackie służą elementom doktrynalnym. Należy on do jednych z najwybitniejszych dzieł w literaturze mistycznej Kościoła katolickiego.

Fundamentem duchowości św. Teresy była wewnętrzna modlitwa myślna. Uważała, że modlitwa ustna nie może być mechaniczna, ale powinna być złączona ze zrozumieniem jej treści i odniesieniem ich do Boga. W życiu człowieka nie ma takiej przeszkody, która by uniemożliwiała modlitwę wewnętrzną. Główna przeszkoda stawiana jest przez złego ducha gdyż wie on jak przez takie ćwiczenia uciekają mu dusze. „Odwagi, mówię – pisze św. Teresa – bo wielkie i niezliczone są trudności, jakie czart stawia początkującemu, aby nie wstąpił na tę drogę modlitwy wewnętrznej, gdyż wie dobrze nieprzyjaciel zbawienia, jaką z tego szkodę odniesie, iż nie tylko tę jedną duszę utraci, ale i wiele innych za nią. Kto bowiem od początku swego życia duchowego usiłuje przy łasce Bożej piąć się aż na szczyt doskonałości, ten, sądzę, nigdy nie wejdzie do nieba sam jeden; przykładem i wpływem swoim pociągnie za sobą wielu; Bóg dzielnemu wodzowi dodaje towarzyszy, aby z nim i za nim szli”. Modlitwa wewnętrzna jest skutecznym środkiem do osobistego uświęcenia jak i do apostolstwa w swoim bliższym i dalszym otoczeniu.

Św. Teresa pisała, że do dobrego odmawiania modlitwy ustnej należy się przygotować przez modlitwę wewnętrzną. Mamy na wstępie pomyśleć, kto jest Ten, do którego mamy mówić, a jak mały, słaby i grzeszny ten, który chce rozmawiać z Bogiem Najwyższym i Wszechmocnym. „Tak więc, zaczynając modlitwę, zacznijcie ją rozmyślaniem, kto jest Ten, do którego mówić macie, a w ciągu modlitwy myślcie i pamiętajcie, kto jest ten, z którym rozmawiacie. Wszystkie lata waszego życia, choćby i tysiąc razy pomnożone, nie starczyłoby wam na to, byście w zupełności pojęły i zrozumiały, jakiej czci jest godzien ten Pan, przed którego obliczem drżą Aniołowie, którego rozkazom wszystko stworzenie jest posłuszne, którego wola jest czynem”.tavila-2

Dzieła św. Teresy, „Księga życia”, „Twierdza wewnętrzna”, „Droga doskonałości”, „Księga fundacji” jak i „Medytacja nad Pieśnią nad Pieśniami” przez 400 lat wywierały ogromny wpływ na wiernych, były pomocne w dążeniu do poznania Boga i rozwoju życia kontemplacyjnego.

Dzieła świętej oparte są na głębokiej znajomości Pisma świętego oraz na doświadczeniu własnym. Jej przeżycia mistyczne są fundamentem nauczania. Cały depozyt swojej nauki otrzymała od Boga poprzez łaski mistyczne, zwłaszcza mowy wewnętrzne. Zapoznając się z dziełami świętej odkrywany, że jest ona prawdziwym człowiekiem, wspaniałą kobietą i doskonałą przewodniczką na drogach do Boga i do świętości.

Teresa Sanchez de Cepeda y Ahumada zmarła dnia 4 X 1582 roku, w dniu wejścia w życie reformy kalendarza dokonanej przez papieża Grzegorza XII, i dzień ten stał się dniem 15 października tego samego roku. W roku 1622 została kanonizowana a w 1970 roku razem ze świętą Katarzyną ze Sieny ogłoszona Doktorem Kościoła.

Św. Teresa jest patronką Hiszpanii, miast Avila i Alba de Tormes, a także karmelitanek, karmelitów bosych, trzewiczkowych, chorych cierpiących na bóle głowy i serca, dusz cierpiących w czyśćcu. Jest też patronką Ruchu Rodzin Nazaretańskich. W ikonografii przedstawia się ją w habicie karmelitanki, a jej atrybuty to anioł przeszywający serce strzałą, krzyż, pióro i księga, gołąb oraz sama strzała.

PIERWOTNIE TEKST  ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W MAJU 2014 ROKU.

Czerwona zorza nad światem

To, co się w Europie rozgrywa, jest gwałtownym zmierzchem epoki, której ducha zatruto. Tę niemoc powoduje bezwładność duchowa. To przesilenie jest następstwem kryzysu moralnego. Ten wstrząs ogólny jest zapadaniem się wszystkiego, co zawisło w próżni, gdy z życia ludów usunięto Boga i jego prawo. Ten ostry załom rozwoju ludzkości, to dowód, że bez pierwiastka Bożego narody nie wytrzymują brzemienia własnych dziejów. Ten bezwład, to gmatwanie się stosunków, to rysowanie i kruszenie się ustrojów jest bankructwem bezbożnictwa wszelkiego stopnia i wszelkich rodzajów, bankructwem bezbożnictwa w etyce, bankructwem bezbożnictwa w socjologii i filozofii państwowej, bankructwem bezbożnictwa w życiu prywatnym i zbiorowym, bankructwem bezbożnictwa w życiu publicznym i w stosunkach międzynarodowych.

august-hlondHasła odmawiające Bogu prawa do ludzkości, zapowiadały przyszłość skąpaną w błyskach postępu ziemskiego, prorokowały rajskie szczęście, nieskrępowane niczym i nikim. A oto narody przekonują się, że są na bezdrożach i że zamiast pomyślności idzie ku nim przez pustkę ludzkich wieszczb i zwodzeń jakaś wielka mścicielna godzina. Zawisł nad nimi złowrogo ten „młot wszystkiej ziemi”, którym sobie z materii wykuwały niebo bez Boga. A czyny ich, wyrosłe ze wzgardy praw Bożych, ciąć poczyna „sierp ostry”, którym anioł Objawienia grzeszne dzieje ludzkie „zbiera i wrzuca w kadź gniewu Bożego wielką”. Nic wesołego nie zwiastuje brzasku tego dnia, którego krwawa jutrzenka odsłania smutne niebo…

Są ludzie, którzy się z radością wpatrują w czerwoną zorzę nad światem, i widzą w niej pożądaną zapowiedź chwili, w której przepaść mają wiara, zasady moralne, prawo przyrodzone, Objawienie, chrześcijaństwo, Kościół. Oni ten krwawy brzask witają jako godzinę swoją, jako godzinę zamieszania i wzburzenia ludów, godzinę walk i mordów, głodu, rozpaczy. W tę godzinę chcą rozwinąć nad światem czarną chorągiew szatana. Przyszłe czasy mają się w ich oczekiwaniu ustalić na zasadzie człowieczeństwa bezwzględnie wyzwolonego od Stwórcy.

Takie są zamierzenia nie tylko bolszewików i bezbożników sowieckich. Takie cele nęcą wolnomyślicieli, racjonalistów, wolnomularstwo, wyznawców, ateistycznego materializmu, bezwyznaniowców. Tę chwilę gotuje laicyzm, który już dziś w wszystkich dziedzin życia zabiera znamiona i ślady religijne. Do tego zmierzają te filozofie i teorie, które ani w dziedzinie społecznej, ani w życiu publicznym nie uznają powagi prawa Bożego. Nad tym już dziś pracują szerzyciele zepsucia i bezwstydu, niszczyciele rodziny, sekty, wrogowie Kościoła.

Ratunek? Przy rozpływaniu się autorytetów, nawet religijnych, tylko katolicyzm zachował pełną świadomość swego powołania. Wszyscy inni poczynili już ustępstwa na rzecz naturalizmu, zdają neopogaństwu obronne okopy wiary i obyczajów i idą na służbę tego, co modne, łatwe, władne i popłatne. Na szańcu pozostał katolicyzm. Na nim spoczął cały ciężar obrony prawa przyrodzonego, przyrodzonych praw jednostki i rodziny. Czy poza nim broni kto jeszcze świętości i nierozerwalności małżeństwa? Czy oprócz niego odgradza ktokolwiek niezłomną barierą moralną życie prywatne i publiczne od barbarzyństwa? Tylko katolicyzm dźwiga jeszcze lud na wyżyny zasad Bożych, których do słabostek i przelotnych zachcianek czasu się nie obniża…

Niestety są w Polsce bezbożnicy i jest bezbożniczy ruch. Oczywiście nie pod tą nazwą, lecz pod wygodniejszą nazwą wolnomyślicielstwa. Pewna część jest zakonspirowana w tajnych związkach. Nie przebrzmiało jeszcze w świecie martwych-wzbudzające tchnienie: Polsko, „wyjdź z grobu”, a już odbywa się w łonie wskrzeszonej ojczyzny śmierciorodne zatruwanie pierwiastków życia i walka z jego stwórczym porządkiem: Chrystusem. Ledwie nas Opatrzność postawiła z powrotem na straży kultury i wiary, niby bramę warowną na rozgraniczenie światów, a już klucze tej bramy wydajemy w ręce Kremla i zachodniej loży. Dopiero zaczęliśmy rozumieć nowe posłannictwo narodowe, a już stajemy się widowiskiem walki z własną przyszłością i z prawdą duszy polskiej, z twórczymi pierwiastkami postępu i z podstawami własnego rozwoju.

Mówią, że to powiew Europy, a w rzeczywistości wieje tu woń przykra moralnego rozkładu tej Europy, która „już cuchnie”, wieje trupi zaduch bolszewickiego Wschodu. Jakże Polsce nie do twarzy ta wolteriańska mina bezbożnicza! Z wszystkich brzydactw, którymi fałszowano naszą psychologię, to jest najwstrętniejsze. Dusza polska, z gruntu religijna, łagodna „z samego przyrodzenia chrześcijańska”, nie jest zdolna do bluźnierstwa, a kto ją do bluźnierstwa wykrzywia, dopuszcza się potwornej perwersji. Bezbożnictwo to nie tylko nieznany w tradycjach polskich grzech przeciwko Bogu, ale obraza Polski, jej duszy, jej imienia chrześcijańskiego i całej jej przeszłości.

Na szczęście nie jest to ruch masowy. Ale chociaż nie „wielu ich chodzi”, zaznaczają się jednak w kraju ich wpływy. Jeszcze się w pewnej mierze ukrywają i ukrywają swe istotne zamiary, ale poczynają sobie coraz śmielej i coraz mniej się krępują. Już i w samo południe kąkol w pszenicę sieją. Coraz mniej pseudonimów w ich pismach. Już się przyłączyli do międzynarodowych organizacji bezbożniczych i weszli w ich zarządy. Na kongresach światowych uchwalają z wolnomyślicielami całego świata bezwzględną walkę z wiarą, wzmożenie propagandy antyreligijnej i organizowanie masowych wystąpień z Kościoła. W kraju przeprowadzają te uchwały. Ustawicznymi zamachami na sumienie stępiają zmysł etyczny narodu. Pogłębiają kryzys moralny i deprawują duszę polską przez oswajanie opnii publicznej w wszelką nieobyczajnością. Laicyzują całe życie. Uderzają w katolicyzm, a popierają sekty. Nie ma się co łudzić: celem ich dążeń jest polski bolszewizm. Czyli chcą także u nas początkować erę bez Boga.

Sumienie katolickie narodu wyczuwa wyraźnie grozę tych zamiarów i zdaje sobie sprawę z tego, że to nie jest jakieś chwilowe nieporozumienie lub jakiś przemijający objaw bałamutnej myśli, lecz zdecydowany zamach na polską przyszłość. Rozumie dusza polska, że zwycięstwo bluźnierców oznaczałoby anarchię, upadek, zwichnięcie posłannictwa dziejowego, a może zmarnowanie całego polskiego jutra. Zdrowa część narodu, a więc jego ogromna większość, poczyna się przejmować odpowiedzialnością za przebieg i skutki tej walki z bezbożnictwem i pyta, co przedsięwziąć należy, by „Chrystus”, który był z nami „wczoraj” i „dzisiaj” nam drogi naszego pielgrzymstwa toruje, „pozostał z nami” aż do wieczora dziejów. To jedno wszystkim jest jasne, że losy polskiej kultury i misji polskiej w świecie rozstrzygać się będą w dziedzinie religijnej i że na froncie katolickim dokonywać się powinna zbiórka sił, które pragną ratować naród od barbarzyństwa i zagłady.

 

August kard. Hlond (1881-1948)

 

Socjalizm i komunizm potępiony przez papieży – Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu, Sandomierz 2009

 

„Matko, przyjdź do nas”

Wędrówka obrazu Matki Bożej, która tak wyjątkowo zapisała się w naszej narodowej historii, peregrynacjajest znaną i wypróbowaną formą pobożności Maryjnej. Szczególnie popularne stały się peregrynacje wizerunków Matki Bożej w okresie II wojny światowej oraz bezpośrednio po niej.

Lata pięćdziesiąte dwudziestego wieku to okres szczególnych prześladowań Kościoła w Polsce. Władze komunistyczne internowały ówczesnego Prymasa polski kardynała Stefana Wyszyńskiego. W tak trudnych warunkach przyszło mu przygotowywać duchowe obchody Jubileuszu Tysiąclecia Chrztu Polski. Planując uroczystości ksiądz Prymas poszukiwał symbolu, który byłby czytelny dla całego Narodu, byłby odbiciem polskiej religijności a zarazem mobilizował do odnowy moralnej. Śp. o. Teofil Krauze, paulin, który w pięćdziesiątych latach był kustoszem Jasnogórskiego Sanktuarium opowiadał, że gdy w 1956 roku Cudowny Obraz był niesiony w procesji po Wałach, ludzie wołali: „Matko, przyjdź do nas”. O. Teofil Krauze odczytał to jako inicjatywę peregrynacji kopii Obrazu po parafiach Polski, czym podzielili się z ks. Prymasem. peregrynacja-2Kardynał Wyszyński był wielkim czcicielem Najświętszej Panny a o Matce Częstochowskiej mówił: „ta Jasnogórska ma największy płaszcz, którym otula nie tylko Rzeczpospolitą, ale i całą Polską Diasporę”.

Po zwolnieniu z ośrodka internowania Prymas podzielił się swoim zamysłem wędrówki kopii obrazu Jasnogórskiego po całej Polsce. Początkowo nie zostało to przyjęte przychylnie, ale ostatecznie11 kwietnia 1957 roku na 45. Konferencji Plenarnej Episkopatu Polski zapadła decyzja w sprawie Nawiedzenia wszystkich polskich parafii i diecezji przez kopię Cudownego Obrazu Jasnogórskiego. Peregrynacje rozpoczęto 29 sierpnia 1957 roku od archikatedry warszawskiej. Wędrówce Obrazu towarzyszyły często potężne religijne manifestacjie, które przez wiele lat jednoczyły nasz naród, a także wstrząsały fundamentami komunistycznego reżimu. Władze komunistyczne szykanowały uczestników i organizatorów uroczystości. W efekcie w 1966 r. Obraz został „aresztowany” i więziony przez 6 lat na Jasnej Górze, a milicja pilnowała go całodobowo. W tym czasie poszczególne diecezje nawiedzały puste ramy. Na trasę Obraz powrócił dopiero w 1972 r. W ciągu ponad 23 lat pielgrzymowania Maryja nawiedziła przeszło 8 000 kościołów i kaplic, 7150 parafii. Wszędzie przygotowywano Jej przyjęcie godne Królowej Polski. Trasy przejazdu Obrazu były specjalnie przystrajane, budowano powitalne bramy, przyozdabiano domy. Starannej zewnętrznej oprawie towarzyszyła modlitwa i wewnętrzne skupienie.

Duchową głębie peregrynacji pięknie ujął bp A. Nossol: „Pamiętajmy o tym i dołóżmy wszelkich starań, aby Maryjne wędrowanie po wspólnotach parafialnych naszego Kościoła mogło się zamienić w piękny pochód Ewangelii, czyli zbawienne przejście Pana przez naszą ziemię”.

Obecnie w archidiecezji warszawskiej pod hasłem „Odnowić śluby nasze chcemy” trwa druga peregrynacja kopi Obrazu Jasnogórskiego. Kard. Kazimierz Nycz powiedział, iż „Z peregrynacją wiążemy takie nadzieje jak Maryja, idąca do swojej krewnej Elżbiety – Ona pokazała swoją wiarę w to, co wydarzyło się w Jej życiu, czyli poczęcie Pana Jezusa, wyśpiewała swoje dziękczynienie i poszła pomagać.” Jasna-GoraNawiedzenie obrazu Matki Bożej Częstochowskiej w parafiach i kościołach potrwa do 7 czerwca 2015 roku. (…).

          Piękno spotkania z Jasnogórską Panią jest poruszającym, wzruszającym modlitewnym zawierzeniem Jej naszego życia i losów naszego narodu. Święty Jan Paweł II w styczniu1993 r. do polskich biskupów w Rzymie powiedział: „Ten znak Maryi, Królowej Polski, Pani Jasnogórskiej, został na nowo jeszcze odczytany. Wiemy, czym stał się dla nas ten obraz, (…) czym stał się dla nas w zmaganiu o duszę Narodu. (…) Myślę, że ten znak jest wymowny również dla przyszłości. Maryja jest Królową Polskiej Korony, jest Królową Polski. Maryja jest Królową polskich spraw, polskich trudów, polskich cierpień i polskich zwycięstw. (…) Doświadczenia przeszłości uczą nas, w kim szukać oparcia, kto jest tym największym sprzymierzeńcem Kościoła i Narodu. To, co się nawiązało między Matką Bożą, Matką Kościoła, Królową Polski a Kościołem i Narodem w Polsce, jest swego rodzaju przymierzem”.

           Odnówmy więc nasze zawierzenie Maryi Jasnogórskiej, pozostańmy jej wierni, w wymiarze osobistym i narodowym. Przymierze z Królową Polski to przymierze z Jezusem.

 

K. J.

PIERWOTNIE TEKST  ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W PAŹDzIERNIKU 2014 ROKU

Bóg jest wszystkim we wszystkim

„Unus Deus et Pater omnium, qui Est super omnes, et per omnia, et in omnibus nobis”
“Jeden Bóg i Ojciec wszystkich, który jest nad wszystkim i przez wszystko, i w nas wszystkich”
W niebie jest tylko Bóg; Bóg jest wszystkim we wszystkich. Wiekuisty Panie, wyznaję tę prawdę i uwielbiam Cię w owej wzniosłej tajemnicy, pełnej tak wielkiej chwały. Jest jeden Bóg i On napełnia niebo; a wszystko szczęśliwe stworzenie, chociaż zachowują swą indywidualność, są – i na tym właśnie ich szczęśliwość polega – wchłonięte i jak gdyby zatopione w pełności Tego, który jest „super omnes, et per omnia, et in omnibus”. Jeśli kiedyś z pomocą łaski Twojej dotrę do widzenia Ciebie w niebie, niczego nie będę widział oprócz Ciebie, ponieważ wszystkich, których będę widział, w Tobie będę widział i widząc ich będę Ciebie widział. Jak tu na ziemi nie mogę dostrzegać przedmiotów bez światła, a widzenie ich polega na widzeniu promieni przez nie odbitych, tak w Mieście Wiecznym, „claritas Dei illuminavit eam, et lucerna ejus est Agnus” – „chwała Boża oświeciła je, a lampą jego jest Baranek”. Boże mój, uwielbiam Ciebie teraz (a przynajmniej staram się w miarę moich możliwości tak czynić) jako jedno jedyne prawdziwe Życie i Światło duszy, tak jak ujrzę Ciebie w życiu przyszłym, jeśli z pomocą łaski Twojej zdołam dotrzeć do nieba.
Wieczny, niepojęty Boże, wierzę w Ciebie, wyznaję i uwielbiam jako Tego, który jest nieskończenie wspanialszy, bogatszy i większy niż ten wszechświat, który widzę. Spoglądam w otchłanie przestrzeni, w której rozsiane są gwiazdy, i wiem, że gdyby został ponad nią przerzucony most, musiałbym miliony milionów lat pełznąć z jednego jej krańca na drugi. Rozważam przytłaczającą różnorodność, bogactwo, zawiłość Twojego dzieła; żywioły zasady, prawa, skutki, które składają się na nie. Próbuje uświadomić sobie, mnóstwo rodzajów wiedzy i kunsztów, których ono może być przedmiotem. I wiem, że wieki wieków strawiłbym na poznawaniu tego świata, zakładając nawet, iż w ogóle miałbym moc przyswojenia sobie takiej wiedzy. Nowe nauki, dziś nie przeczuwane, wyłoniłyby się, skoro tylko opanowałbym dawne, a konkluzje dzisiejsze byłyby tylko punktami wyjścia dla jutrzejszych badań. A widzę przecież – i im dłużej bym ją badał, tym głębiej bym ją rozumiał – cudowną piękność dzieł Twoich rąk. A potem, po zbadaniu materialnego świata, mógłbym rozpocząć na nowo i znaleźć nowy świat wiedzy, jeszcze wyższy i jeszcze bardziej godny podziwu, w Twoich duchowych tworach, aniołach Twoich i innych duchach, i ludziach. Ale wszystko, wszystko, co jest w tych światach, wysokich i niskich, jest tylko atomem w porównaniu z wielkością, z wysokością i głębokością, i z chwałą, na którą patrzą święci Twoi, gdy kontemplują Ciebie. Jest to treścią wieczności, ciągle nową, niewyczerpaną, niewypowiedzianie ekstatyczną, trwałą treścią i błogosławieństwem egzystencji, tak poić się Tobą i w Tobie się rozpływać.
Boże mój, było to najwyższą szczęśliwością Twoją w całej minionej wieczności, jak jest szczęśliwością Twoją we wszystkich wiecznościach, znać siebie w taki sposób, jak tylko Ty jeden możesz siebie znać. To dzięki widzeniu siebie w Twoim współrównym Synu i współrównym Duchu i w Ich widzeniu Ciebie Ojciec, Syn, i Duch Święty, trzy Osoby, jeden Bóg był nieskończenie szczęśliwy. Boże mój, czymże jestem, żeś postanowił, aby moja szczęśliwość polegała na tym, na czym Twoja własna szczęśliwość polega! Żeś postanowił obdarzyć mnie nie tylko widzeniem Ciebie, ale uczestniczeniem w samej głębi własnej radości Twojej! O, przygotuj mnie do niej, naucz mnie łaknąć jej!

Kard. J. Newman; Rozmyślania i modlitwy