Pseudoekumenizm

 

W książce Koń trojański podane jest prawdziwe znaczenie pojęcia ekumenizm oraz o wielu jego niebezpieczeństwach, fałszywych interpretacjach w okresie posoborowym. Uzasadniony postulat, by nie widzieć w schizmatykach, protestantach, żydach, muzułmanach, hinduistach czy buddystach tylko wrogów, nie podkreślać wyłącznie ich błędów, ale zauważać także pozytywne elementy ich religii, był pierwotnie treścią ekumenizmu. To, że stosunek Kościoła do schizmatyków i do protestantów jest różny, podkreślił już w swojej pierwszej encyklice Ecclesiam Suam papież Paweł VI. Ci pierwsi są tylko schizmatykami, natomiast od protestantów dzielą nas kwestie dogmatyczne. Tym bardziej stosunek wobec wszystkich niechrześcijan jest jeszcze inny. Występują tutaj duże różnice w zależności od tego, czy idzie o monoteistów, jak w przypadku żydów i muzułmanów, czy też o religie, które nie są monoteistyczne. Mimo całej ekumeniczności podtrzymano jednak żądanie, by chcąc osiągnąć jedność, nie iść na żadne kompromisy, które groziłyby odstąpieniem choćby na jotę od depositum catholicae fidei.

Interesuje nas przede wszystkim stosunek wobec żydów. Właśnie z nimi łączy nas silna więź, o ile Stary Testament uznaje się także za prawdziwe objawienie Boga, z drugiej strony jednak dzieli nas jedyna w swoim rodzaju sprzeczność, ponieważ zaprzeczają oni objawieniu Boga w Chrystusie i widzą w tym objawieniu swoiste fałszerstwo.

Tymczasem błędnie rozumiany ekumenizm – choroba, którą można by nazwać mianem pseudoekumenizmu – spowodował najbardziej zaskakujące rezultaty. Powszechna jest dziś w Kościele tendencja, by religię żydowską traktować jak równoległą drogę do Boga, choć być może jest ona nieco mniej doskonała od chrześcijańskiej. Twierdzi się oto, iż nie powinno się nawracać żydów, lecz należy pozwolić im iść własną drogą, zachowując dla nich respekt i szacunek.

Ten pogląd pozostaje w jednak w radykalnej sprzeczności ze słowami Chrystusa i intencją apostołów. Czyż Chrystus nie wyrażał w wielu miejscach bólu z powodu tego, że żydzi Go nie poznali? Czyż apostołowie i uczniowie nie byli żydami, którym On głosił objawienie Boże? Czyż święty Piotr nie powiedział do Chrystusa – w odpowiedzi na jego pytanie: za kogo mnie uważacie? – Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego [65]. A czy pierwszym zadaniem apostołów po Zesłaniu Ducha Świętego nie było nawrócenie żydów do pełnego objawienia chrześcijańskiego? Kiedy żydzi pytali apostołów: Cóż mamy czynić, bracie?, św. Piotr odrzekł: Nawróćcie się i niech każdy z was ochrzci się[66]. Czyż św. Paweł nie mówił o nawróceniu żydów jak o wielkim celu i czyż nie powiedział: Odcięto je na skutek ich niewiary[67] i dalej: A i oni, jeżeli nie będą trwać w niewierze, zostaną wszczepieni[68]. Czyż fakt, iż Nowy Testament jest wypełnieniem Starego, nie jest przekonaniem oczywistym dla wszystkich katolików, a także dla protestantów? Ten związek z religią mojżeszową jest więc o wiele głębszy aniżeli uznanie Starego Testamentu za objawienie Boże.

Abstrahując od tej sprzeczności ze słowami Chrystusa i apostołów, ba, z całym nauczaniem Kościoła, omówiony powyżej pogląd jest największym dowodem braku miłości do żydów.

Najgłębszym wyrazem prawdziwej miłości bliźniego jest troska o jego zbawienie wieczne. Dlatego nie powinno się być obojętnym wobec żadnego człowieka, lecz trzeba w nim dostrzec żywy element mistycznego Ciała Chrystusa lub katechumena in spe. Niech nikt nie mówi: można przecież osiągnąć zbawienie poza Kościołem, czy to protestant, czy jako niechrześcijanin, jest to przecież dogmat zdefiniowany już na I Soborze Watykańskim. Zapewne, ale to niczego nie zmienia w nakazie Chrystusa: Idźcie tedy i nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je, tym bardziej gdy weźmie się pod uwagę ogromne znaczenie uwielbiania Boga w Prawdzie, w Chrystusie, per ipsum, cum ipso, et in ipso[69]. Nieskończona wartość glorificatio Boga zawiera się przecież w prawdziwej wierze, w więzi z Bogiem poprzez łaskę uświęcającą i wszelkie sakramenty. A tego posłania apostolskiego, które wypływa z prawdziwej miłości Chrystusa, nie można oddzielić od budowanej wyłącznie na Nim prawdziwej miłości bliźniego. Gdy miejsce prawdziwej miłości zajmuje uprzejmy szacunek – jest to typowy przypadek zeświecczenia[70].

Jeszcze gorszą rzeczą jest uznawanie przyporządkowania Starego Testamentu Nowemu. Czy Chrystus jest tym Mesjaszem, o którym mówi Izajasz, czy jest Synem Boga, który zbawił ludzi? Jeżeli tak, to oczekiwanie innego Mesjasza jest oczywistym błędem, a nie równoległą drogą do Boga. W świetle prawdy, przed Bogiem twierdzenie przeciwne jest zdradą Chrystusa i zaprzeczeniem faktu, iż Stary Testament jest istotną chrześcijańskiego objawienia. Czy Chrystus jest Synem Bożym, Synem Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba? Czy jest obiecanym przez Boga Zbawicielem? Czyż Chrystus nie rzekł: Abraham rozradował się z tego, że ujrzał mój dzień[71], zaś w innym miejscu: Nie przyszedłem znieść [Prawa], ale je wypełnić[72]?

Jak to możliwe, że pseudoekumenizmu przyniósł owoce, które pozostają w tak skrajnej sprzeczności z Ewangelią, apostołami i nauczaniem Kościoła? Jeżeli oficjalne stanowisko wobec nawracania żydów pozostaje w jaskrawej sprzeczności z całą Ewangelią i z listami św. Pawła, to powszechna dziś gotowość do przyjęcia niekatolika na łono Kościoła świętego stanowi tak samo radykalny sprzeciw wobec Ewangelii. Wielu teologów, duszpasterzy, a nawet misjonarzy reprezentuje pogląd, jakoby nawrócenie pojedynczego człowieka na katolicyzm nie było ich prawdziwym zadaniem, jest nim natomiast połączenie się z Kościołem katolickim jakiejś religijnej wspólnoty jako całości, przy czym nie musi ona zmieniać swej wiary. Jest to jakoby celem prawdziwego ekumenizmu. Pojedynczemu protestantowi, muzułmaninowi lub hindusowi, który chciałby dokonać konwersji w prawdziwym sensie tego słowa, należy ponoć powiedzieć: stań się lepszym protestantem, lepszym muzułmaninem, lepszym hindusem.

Czy ci teologie, księża i misjonarze nigdy nie czytali Ewangelii? A może zapomnieli, iż Chrystus przed Wniebowstąpieniem powiedział: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony[73].

Ten wytwór pseudoekumenizmu łączy w sobie wiele ciężkich błędów. Jest on, po pierwsze, jawnym ignorowaniem polecenia Chrystusa. Po drugie, w stosunku do niechrześcijan stanowi nieszczęsne lekceważenie objawienia Bożego. Udaje się, że objawienie Boże w Chrystusie oraz Jego śmierć na krzyżu były czymś zbytecznym. Albowiem z punktu widzenia pseudoekumenizmu wszyscy, jeżeli żyliby zgodnie ze swoją wiarą, zostaliby zbawieni. Dotyczy to także żydów. Po trzecie, tkwi w tym absolutny brak zainteresowania prawdą. Pytanie która religia jest prawdziwa, nie odgrywa już żadnej roli. Ignoruje się ostateczną powagę prawdy, będącą podstawą każdej religii.

Tym samym niszczy się istotę, rację bytu Kościoła świętego, ba, całej religii chrześcijańskiej. Nauczanie Kościoła jest bądź to głoszeniem prawdziwego objawienia Bożego – objawienia Chrystusa, absolutnego i bezwarunkowo prawdziwego, bądź też jest ono niczym.

Z tym też wiąże się, po czwarte, eliminacja chwały Boga, glorificatio. Jakąś rolę odgrywa jeszcze jedynie zbawienie, salvatio. Wskazaliśmy na to już wcześniej: Bóg wielbiony jest w Prawdzie, co stanowi Jego gloryfikację. Przestaje ona jednak mieć znaczenie, gdy z nieskończonego miłosierdzia Bóg daruje szczęśliwość wieczną także człowiekowi, którzy nie jest częścią Corpus Christi Mysticum[74]. Tak samo nie dostrzega się glorificatio Boga poprzez świętych, oni bowiem mogą istnieć tylko w świętym Kościele, w absolutnym naśladownictwie Chrystusa.

Wreszcie, po piąte, w postawie takiej przejawia się w najwyższym stopniu depersonalizacja i kolektywizm, przy czym nie odgrywa już żadnej roli indywidualna osoba, lecz tylko wspólnota. Pojedynczy człowiek nie potrzebuje już nawrócenia, nie musi być prowadzony z ciemności do światła, nie musi w pełni przyjąć objawienia Chrystusa, nie musi mieć udziału w nadprzyrodzonym życiu w łasce poprzez chrzest ani doznawać strumienia Łask za pośrednictwem sakramentów. Pożądana jest jedynie zewnętrzna jedność wszystkich wspólnot religijnych. Jednak takie połączenie nigdy nie doprowadzi do prawdziwej jedności, pozostanie tylko sumą dodanych części. Dążenie to jest typowym skutkiem takiego oto ciężkiego błędu: przedkładania jedności nad prawdę (o czym będzie mowa nieco później). Czyż nie dostrzega się, że to zewnętrzne połączenie nie byłoby żadną gloryfikacją Boga i w żaden sposób nie stanowiłoby spełnienia uroczystego polecenia Chrystusa i Jego modlitwy Ut unum sint[75]?

Apostolstwo należy do istoty Kościoła świętego, oznacza ono nawracanie każdej pojedynczej duszy, która w oczach Kościoła znaczy więcej niż los jakiejś naturalnej wspólnoty. Apostolstwo jest koniecznym owocem zarówno miłości Boga, jak i prawdziwej miłości bliźniego. Miłość Boga nakazuje Kościołowi, ale i każdemu prawdziwemu chrześcijaninowi, przyciągnąć każdego człowieka do pełnego światła wiary, którą stanowi nauczanie Kościoła świętego. Każdy chrześcijanin winien pragnąć, by wszyscy poznali objawienie Chrystusa i dali prawdziwe świadectwo wiary, by wszyscy ugięli kolana przez Jezusem Chrystusem. Tego samego wymaga prawdziwa miłość bliźniego. Jakże mogę kogoś kochać i nie pragnąć, by poznał Jezusa Chrystusa, Syna Bożego jednorodzonego i Epifanię Boga, aby nie został pociągnięty do Jego światłości, by wierzył w Niego i kochał Go, ba, by wiedział, że jest przez Niego kochany? Jakże mogę kochać bliźniego, nie życząc mu największego szczęścia – uszczęśliwiającego spotkania z Jezusem Chrystusem już na Ziemi? Jak mógłbym zadowolić się tym, iż nieskończone miłosierdzie Boże, być może, mimo błędnej wiary lub niewiary danego człowieka wykluczyłoby go ze szczęśliwości wiecznej?

Doprawdy, wszelkie uczynki miłości bliźniego są ulotne, jeżeli nie interesuje mnie znalezienie przez niego Boga prawdziwego, jego uczestnictwo w mistycznym Ciele Chrystusa, jeżeli pozostanę obojętny wobec tego najwyższego dla niego dobra.

Widzimy, do jak strasznych błędów może doprowadzić pseudoekumenizm i do jakich niestety już doprowadził. Nie ma on nic wspólnego z duchem prawdziwego ekumenizmu, ba, jest z nim w radykalnej sprzeczności.

 

 

Spustoszona winnica; Dietrich von Hildebrand; Wyd. Fronda, Warszawa 2000; rozdz.9 Pseudoekumenizm


[65]Mt 16,16.
[66]Dz 2,37-38.
[67]Rz 11,20.
[68]Rz 11,23.
[69]Per ipsum, cum ipso, et in ipso (łac.) – przez Niego, z Nim i w Nim; słowa kończące modlitwę eucharystyczną.
[70]Zajmiemy się tym w drugiej części.
[71]J 8,56.
[72]Mt 5,17.
[73]Mk 16,15-16.
[74]Corpus Christi Mysticum (łac.) – Mistyczne Ciało Chrystusa; Pawłowe określenie Kościoła.
[75]Ut unum sint! (łac.) – „Aby wszyscy stanowili jedno” (J 17,21).