Rekolekcje ignacjańskie – odnowa duchowa

Rekolekcje jest to czas poświęcony Bogu. Mówiąc dokładniej jest to czas poświęcony odnowie duchowej. Odnowa ta dokonuje się poprzez modlitwę, medytację i kontemplację.

Rekolekcje ignacjańskie zostały ułożone przez św. Ignacego Loyolę późniejszego założyciela zakonu jezuitów. Był on pierwszym ich uczestnikiem i służyły one do formacji w założonym zgromadzeniu. Rekolekcje ignacjańskie są prowadzone do dziś w wielu zgromadzeniach zakonnych i seminariach. Zapisane zostały w przewodniku: „Ćwiczenia duchowne” opracowanym w oparciu o własne ćwiczenia i doświadczenia Świętego.loyola

 

Dlaczego rekolekcje, czemu one służą?

Użytkownicy aut wiedzą, że ich samochody wymagają okresowego przeglądu technicznego. Długie i bezpieczne użytkowanie samochodu kierowcy zawdzięczają stałym przeglądom, wymianie oleju, filtrów, oczyszczaniu i smarowaniu łożysk. Jest to tym bardziej konieczne po wypadku samochodu.

Z naszym życiem duchowym jest podobnie.

Trudno jest nam wytrwać w naszych postanowieniach, w obranej drodze życia bez codziennej modlitwy, bez korzystania z sakramentów. Ale jest to zdecydowanie za mało. Szybkość życia, ilość codziennych zdarzeń, bodźców oraz sytuacji stresujących powoduje, że intensywność i żarliwość życia duchowego zaczyna maleć i wypalać się. Dlatego konieczne jest „naładowanie” akumulatorów życia duchowego poprzez uczestnictwo w rekolekcjach zamkniętych.
Trwają one różnie – od 3 do 8 dni – jest to czas milczenia, wyciszenia i odosobnienia. Nie ma możliwości korzystania z komputera, internetu czy też telefonu. Jest to czas poświęcony naszej duszy, naszemu życiu wewnętrznemu. Jest to czas na słuchanie Boga, czas otwarcia na działanie łask, czas na ćwiczenia duchowe, na rozpalenie woli i serca. Ma to być połączone z gotowością do wypełniania woli Bożej, którą można wtedy jaśniej poznać.
Święty Ignacy Loyola przeznaczył cztery tygodnie na realizację „Ćwiczeń duchownych”. W takim zakresie są stosowane dla księży i zakonników. Dla świeckich została opracowana wersja, którą można odbyć w jeden tydzień. Początek rekolekcji jest to przyjrzenie się swojemu dotychczasowemu życiu. Poznajemy, jaki jest cel naszego życia, czym jest grzech, jakie są jego skutki oraz czym jest piekło. Ten etap kończy się spowiedzią generalną, czyli spowiedzią z całego życia, lub od ostatniej spowiedzi generalnej. Służy to oczyszczeniu, pozbyciu się balastu grzechu i możliwości uczestniczenia w ćwiczeniach z czysty sumieniem. „Zasada i fundament. Człowiek został stworzony, aby Boga, naszego Pana, wielbił, okazywał Mu cześć i służył Mu – i dzięki temu zbawił duszę swoją. Inne rzeczy na powierzchni ziemi stworzone zostały dla człowieka i po to, by mu służyć pomocą w zmierzaniu do celu, dla którego został stworzony” (Ćd 23).
Zawarte w kolejnym etapie rozmyślania dotyczą Jezusa Chrystusa – Króla królów i Pana panujących. Owocem ma być wybór drogi na dalsze życie. Jest w ćwiczeniach podana reguła dokonywania wyborów i wskazówki, czym mamy się kierować w ich realizacji.
W każdym dobrym wyborze – o ile to możliwe z naszej strony – nasza intencja powinna być czysta. Na uwadze mieć powinniśmy tylko cel, dla jakiego jesteśmy stworzeni, to znaczy chwałę Boga, naszego Pana i zbawienie własnej duszy. Tak więc cokolwiek wybiorę, musi mi to pomagać do celu, dla którego zostałem stworzony, nie podporządkowując [osiągnięcie] celu środkom, lecz środki celowi”(Ćd 169).
Kolejna część rekolekcji poświęcona jest kontemplacji męki Pana Jezusa. Rozważamy w niej jak nasze grzechy przyczyniają się do męki Pańskiej oraz podziwiamy ogrom miłości Bożej, która chce naszego dobra i zbawienia.
W czwartym etapie rozważana jest chwała Pana Jezusa, Jego wniebowstąpienie oraz królowanie.
Zabierz, Panie, i przyjmij całą moją wolność, pamięć moją, mój rozum, i całą moją wolę, wszystko, co mam i co posiadam. Ty mi to Panie dałeś, Tobie to zwracam. Wszystko jest Twoje. Rozporządzaj tym według Twojej woli. Daj mi tylko miłość Twoją i łaskę, a to mi wystarczy” (Ćd 234).
Ćwiczenia w rekolekcjach ignacjańskich oparte są na podanej metodzie pracy: medytacja zaczyna się od „przygotowania dalszego”, czyli przeczytania zadanego fragmentu Pisma Świętego skupiając się na słowach lub zdaniach, które najbardziej nas poruszają. Później jest „przygotowanie bliższe”, czyli nastawienie myśli i serca na zbliżającą się modlitwę. Wybieramy miejsce i pozycję gdzie przeprowadzamy indywidualne rozważania. Przykładowo rozważamy np. Zwiastowane, wyobrażamy sobie jak Najświętsza Maryja modli się, jak ukazuję Jej się anioł, Jej zaskoczenie sytuacją. Przedstawiamy sobie, co się dzieje wokół, wchodzimy w rolę reżysera mającego taką scenę przygotować. Co się dzieje? Kto i co mówi? Kto i jak się porusza? W zasadniczej części medytacji zastanawiamy się nad słowami, które najbardziej zwróciły naszą uwagę. Na zakończenie ma być chwila refleksji, podsumowanie medytacji i określenie najsłabszych momentów, które należy poprawić w następnej medytacji.rekolekcje
W „Ćwiczeniach duchownych” podane są również reguły służące do rozeznania duchów by wiedzieć, jak odróżnić dobre od złych. Są reguły radzenia sobie ze skrupułami oraz zestaw reguł określających sposoby realizacji przynależności do wspólnoty Kościoła Katolickiego.
Już w roku 1548 papież Paweł III zatwierdził „Ćwiczenia duchowne”, natomiast papież Pius XI w 1922 roku ogłosił św. Ignacego patronem rekolekcji i w pięć lat później wydał encyklikę „Mens nostra” poświęconą „Ćwiczeniom duchownym”.Rekolekcje opracowane przez św. Ignacego Loyolę pozwalają również nauczyć się zarządzania swoim czasem. Są pomocne w organizacji i zarządzaniu oraz mogą być inspiracją do wykorzystania poznanych metod i sposobów nie tylko w życiu duchowym.

 

PIERWOTNIE TEKST  ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM LIPIEC-SIERPIEŃ 2013 ROKU.

 

Bajerze – dobre miejsce na rekolekcje ignacjańskie.

Komunia duchowa

Komunia duchowa jest to obudzenie w sobie gorącego pragnienia przyjęcia Pana Jezusa i połączenie się z nim. Tę Komunię możemy przyjmować niezależnie od Sakramentu Pokuty jak i miejsca przebywania oraz bez ograniczenia częstotliwości. Łaski i zbawienne skutki jej przyjmowania będą tak samo dostępne. Pan Jezus przebywając na ziemi uzdrawiał i odpuszczał grzechy nakładaniem rąk obecnym jak i tym nieobecnym a pragnącym uzdrowienia, tak jak córka niewiasty kananejskiej czy też sługa setnika. Do Komunii duchowej odnoszą się słowa Pana Jezusa: Jam jest chleb żywota; kto do Mnie przychodzi, łaknąć nie będzie, kto wierzy we Mnie, nigdy pragnąć nie będzie (J 6,35).
Przychodzić do Pana Jezusa to nic innego jak zbliżać się do Niego z wiarą, ufnością i miłością. Kto to czyni lub czynić pragnie ten komunikuje się w sposób duchowy i na wieki pragnąć już nie będzie. Łaski Pana Jezusa nie są przypisane tylko do Sakramentów, ale niejednej osobie w Komunii duchowej udzielono więcej łask niż innemu w Komunii sakramentalnej. Święty Alfons Liguori biskup i Doktor Kościoła podaje: „Jak przyjemne są Bogu duchowe Komunie, jak wielkie Łaski bywają nam przez nie udzielane, objawił to Bóg świątobliwej Paulinie Mareska, założycielce klasztoru św. Katarzyny z Sieny, gdy jej pokazał dwa naczynia: jedno złote, drugie srebrne, zapewniając ją że w pierwszym sakramentalne, a w drugim duchowe Komunię przechowuje; a św. Joannie od Krzyża powiedział, że w każdej duchowej komunii otrzymuje potrzebne Łaski, tak jak w Komunii sakramentalnej”.

o. Piotr Faber SJ

Bł. Agata od Krzyża czyniła to dwieście razy dziennie, a pierwszy towarzysz św. Ignacego Loyoli, o. Piotr Faber mawiał, że Komunia duchowa jest wspaniałym środkiem do wielkich łask w Komunii sakramentalnej. Dlatego też wskazane jest aby przy każdej Mszy świętej komunikować się duchowo, a jeszcze korzystniejsze jest aby czynić to trzy razy, na wstępie Mszy św. , w połowie i przy jej końcu.
Jest to łatwe do wykonania gdyż można to robić dyskretnie i niepostrzeżenie, bez konieczności poprzedniej spowiedzi, nie trzeba być na czczo i można to robić tyle razy ile pragniemy.
Wystarczy tylko wzbudzić w sobie akt miłości ku Panu Jezusowi, żalu i serdecznego pragnienia przyjęcia Go, np.:

Akt miłości. „Wierzę, mój Jezu, żeś istotnie i prawdziwie obecny w Przenajświętszym Sakramencie ołtarza. Miłuję Cię nade wszystko! Z miłości ku Tobie brzydzę się wszystkimi grzechami moimi i na wieki nie chcę już grzeszyć. Pragnę Cię obecnie mieć żyjącym w duszy mojej. Ponieważ nie wolno mi teraz przyjąć Cię sakramentalnie, wstąp przeto do serca mego przynajmniej z Łaską Twoją. Przytulam Cię, mój Jezu, jakby już prawdziwie w sercu mym żyjącego i łączę się z Tobą. Ach! Nie dopuszczaj żebym kiedy na nowo miał się rozłączyć z Tobą”.

Albo krócej:

„Mój Jezu, wierzę w Ciebie w tym Najświętszym Sakramencie! Mam nadzieję w Łasce i Miłosierdziu Twoim! Miłuję Cię nade wszystko! Z miłości ku Tobie żałuje serdecznie za wszystkie moje grzechy! Wolę tysiąc razy umrzeć, niżeli Cię obrazić. Pragnę Cię przyjąć. Przyjdź, mój Jezu! Przyjdź do mej duszy!”

 

Wg Marcina z Kohem, Wykład o Mszy Świętej Wyd. „MARIA VINCIT” Wrocław 2006

Problem z lekarzami

Chyba każdy z nas miał do czynienia ze służbą zdrowia i różnymi „problemami” z tym związanymi. Leczenie nie należy do spraw przyjemnych i miłych, związane jest ze stresem. Jesteśmy wtedy bardziej uczuleni na odbiór przez drugiego człowieka. Biorąc to pod uwagę, gdy poprawi się nam zdrowie to zapominamy o tym co nas spotkało w trakcie wizyty u lekarza, w przychodni czy też w szpitalu. Są jednak zdarzenia i sytuację których nie zapominany, takie które nie powinny zaistnieć. Spotykamy się z nimi coraz częściej my sami albo nasi najbliżsi. Jest ich coraz więcej i są coraz bardziej jaskrawe i dotkliwe. Brak udzielenia pomocy z powodu braku funduszy, lub też błędy lekarskie. Coraz niższe standardy etyczne nie burzą naszego spokoju. Przyjmujemy to jako rzecz naturalna i oczywistą.
Co zatem budzi nasze emocję w służbie zdrowia? Co nas porusza? Okazuje się, że lekarz wykonujący prawidłowo swoje powołanie jest problemem dla życia społecznego w Polsce. Lekarz leczący ludzi, niezgadzający się na ich uśmiercanie jest tym który stanowi zagrożenie. Lekarz niezgadzający się na aborcję, który nie chce być tym który odbiera życie jest niewygodnym lekarzem. Ten który leczy, ratuje zdrowie i chroni życie jest dziś zagrożeniem.

Przy okazji deklaracji wiary ze strony lekarzy ciekawi mnie jak ci lekarze będą podchodzili do solidarności zawodowej. Czy będą nadal kryli i tuszowali ewidentne błędy swoich kolegów?

Najświętsze Serce Pana Jezusa

Czerwiec poświęcony jest kultowi Najświętszego Serca Pana Jezusa. Związane jest to z prywatnymi objawieniami siostry Małgorzaty Marii Alacoque ze zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Nawiedzenia, popularnie zwanych wizytkami.NSPJ W latach 1673-1675 w klasztorze Paray-le-Monial św. Małgorzacie czterokrotnie objawił się Chrystus z nakazem szerzenia kultu Najświętszego Serca Jezusa. W pierwszym objawieniu usłyszała: „Moje Boskie Serce goreje tak wielką miłością ku ludziom, a zwłaszcza ku tobie, że nie może już powstrzymać w sobie płomieni tej gorącej miłości. Musi je rozlać za twoim pośrednictwem i ukazać się ludziom, by ich ubogacić drogocennymi skarbami, które ci odsłaniam, a które zawierają łaski uświęcające i zbawienne, konieczne, by ich wydobyć z przepaści zatracenia”. Po tych słowach ujrzała bijące Serce Pana – opowiadała później św. Małgorzata Maria.
W trzecim widzeniu dostała polecenie, aby przyjmować komunię tak często jak może, a zwłaszcza w każdy pierwszy piątek miesiąca. Było również polecenie modlitwy w każdy czwartek między godz. 23:00 a 24:00.
Czwarte widzenie miało miejsce 19 czerwca 1675 w oktawie Bożego Ciała. Wtedy Jezus zażądał, aby w pierwszy piątek po oktawie Bożego Ciała odbyła się szczególna uroczystość ku czci Jego Serca, aby w tym dniu przystępowano do komunii i wynagradzano zniewagi, jakich Serce Jezusa doznaje.
Dopiero pod koniec roku 1684, gdy św. Małgorzata Maria została mistrzynią nowicjatu zaczęła urzeczywistniać powierzoną sobie misję. Za jej inspiracją i pod jej kierunkiem nowicjuszki zbudowały maleńki ołtarzyk ozdobiony kwiatami, na którym umieściły wycięte z papieru uwieńczone płomieniami Serce.
W dwa lata później cały klasztor wizytek w Paray-le-Monial dokonał aktu oddania się Bożemu Sercu, a po następnych dwóch latach zbudowano kaplicę poświęconą Najświętszemu Sercu Jezusa biorąc za wzór słowa Świętej: ”Uczyńcie swoje mieszkanie w tym godnym uwielbienia Sercu. Zanieście tam wasze małe zmartwienia i rozgoryczenia, wszystko będzie tam oczyszczone: znajdziecie tam lekarstwo na wasze cierpienia, siłę w waszych słabościach i schronienie we wszystkich waszych potrzebach”.
16 października 1690 roku zmarła św. Małgorzata Maria Alacoque; 18 września 1864 roku została beatyfikowana przez papieża Piusa IX, a 13 maja 1920 r. kanonizowana przez Benedykta XV.
Objawienia św. Małgorzaty Marii były przez jej współczesnych mocno atakowane a Stolica Apostolska nie wypowiadała się w tej sprawie. W 1765 roku Episkopat Polski, ponawiając prośby królów Polski Augusta II Mocnego i jego następcy Augusta III Sasa, wystosował memoriał z prośbą o ustanowienie święta Najświętszego Serca Jezusa. W rezultacie papież Klemens XIII zezwolił na obchodzenie święta Najświętszego Serca Pana Jezusa w Polsce i na Litwie oraz przez zakon wizytek. W 1856 roku papież Pius IX ustanowił to święto, jako obowiązujące w całym Kościele. Uroczystość ta obchodzona jest w piątek po drugiej niedzieli po Zesłaniu Ducha Świętego.
Jednym z zasadniczych sposobów realizacji Bożego posłannictwa miały być działania podjęte na dworze króla Francji Ludwika XIV. Pan Jezus w swych przekazach żądał, aby:
Choragiew

Król wraz z całą swoją rodziną poświęcił się Najświętszemu Sercu;
Czcił Je publicznie;
Zbudował świątynię pod tym wezwaniem;
Szerzył wśród wojska kult obrazu Serca Jezusowego i Nim ozdobił królewskie sztandary.
Miało to owocować szczególną opieką i błogosławieństwami dla państwa francuskiego oraz poddanych króla, którzy mieli być ochraniani przed wrogami. Niestety król Ludwik XIV jak i cała Francja nie spełnili żądań Najświętszego Serca.
Okropności i prześladowania Kościoła Katolickiego w czasach Rewolucji we Francji były następstwem nie wypełnienia objawionych żądań. Król Francji wraz z żoną zostali ścięci na gilotynie, księża i zakonnicy byli mordowani, a naród został doprowadzony do nędzy.
Patrząc na przebieg wydarzeń związanych z św. Małgorzatą Marią i jej objawieniami możemy i powinniśmy wyciągnąć wnioski na dzień dzisiejszy. Widzimy, jakie są skutki lekceważenia Bożych poleceń. Mamy cały czas nie wypełnione polecenie Matki Bożej z Fatimy związane z poświęceniem Rosji Jej Niepokalanemu Sercu. Ukazuje się coraz więcej publikacji pokazujących, że polecenie Matki Bożej nie zostało zrealizowane. Niedługo będzie 100.rocznica objawień i z tego powodu należy usilnie modlić się, aby Ojciec święty w łączności z wszystkimi biskupami świata poświęcił Rosję Niepokalanemu Sercu NMP.
W Polsce wielkimi czcicielkami i apostołkami kultu Serca Jezusowego były Wanda Malczewska zmarła w 1898 roku i szczególnie Rozalia Celakówna zmarła w 1944 w Krakowie.NSPJ_2 Naród polski był trzykrotnie poświęcany Bożemu Sercu. Po raz pierwszy 27 lipca 1920 roku na Jasnej Górze przez biskupów i pod przewodnictwem prymasa kard. Edmunda Dalbora, w trakcie wojny z bolszewikami; powtórnie 3 czerwca 1921 roku w Krakowie z okazji konsekracji bazyliki Serca Jezusowego. W uroczystość Chrystusa Króla 28 października 1951 roku biskupi w swoich katedrach i proboszczowie w swoich kościołach parafialnych dokonali po raz kolejny poświęcenia narodu Najświętszemu Sercu Jezusa. Niestety, władze Rzeczpospolitej nie uczestniczyły w tych aktach. Dla wielu osób kult Najświętszego Serca Jezusowego jest wyrazem sentymentalnej pobożności oraz rutynowych, mało dynamicznych działań. Natomiast prawdziwy kult Najświętszego Serca to nieustanna praca nad sobą samym, nad usuwaniem swoich wad i niedoskonałości, codzienne małe ofiary w ramach pokuty i zadośćuczynienia Sercu Pana Jezusa. Udział w pierwszopiątkowych nabożeństwach może być dobrym początkiem pracy nad sobą, nad swoim charakterem.

 

PIERWOTNIE TEKST ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W MIESIĘCZNIKU „MISERICORDIA” SANKTUARIUM MIŁOSIERDZIA BOŻEGO W OŻAROWIE MAZOWIECKIM W CZERWCU 2013 ROKU.

Jestem obdarowany, jestem wierny

 

Minął okres Pierwszej Komunii Świętej, Sakramentu Bierzmowania oraz Mszy Prymicyjnej w naszej parafii.
Co łączy te uroczystości?
To 3 z 7 Sakramentów Świętych, a właściwie 5, bo Chrzest i Sakrament Pojednania są też udziałem świętujących osób.
Pomyślałam, że spróbuję przyjrzeć się, czym są te szczególne dary Jezusa Chrystusa.
Zamysł pisania tego tekstu wywołał we mnie falę wspomnień dotyczącą mojej Komunii i Bierzmowania. Co pamiętam z tych uroczystości? Co wtedy przeżywałam? Jakie miało i czy w ogóle miało dla mnie znaczenie przyjęcie tych Sakramentów?

Ze swojej Pierwszej Komunii pamiętam śpiewany w kolegiacie hymn Veni Creator. Śpiewanie w kościele „O Stworzycielu, Duchu przyjdź” napełnia mnie do dziś nieuzasadnioną radością i żalem, że tak rzadko śpiewamy tę uroczystą pieśń. Pamiętam jeszcze wchodzenie do kościoła i oczywiście bardzo dokładnie pamiętam swoją sukienkę. Odkrywam z niejakim zaskoczeniem, że nie pamiętam żadnych swoich przeżyć, uniesień.
Moje Bierzmowanie natomiast wywołuje we mnie złość na samą siebie, że nie przyłożyłam się do świadomego wyboru swojego patrona a tym samym imienia z Bierzmowania. Smutek z powodu niepamięci przeżyć z czasów, gdy przyjmowałam Sakrament Bierzmowania i Pierwszą Komunię Świętą szybko minął.
chwilaTo gdzie teraz jestem, jaka jestem, w jaki sposób kroczyłam przez życie od szkolnych lat, gdy przyjmowałam te Sakramenty, są skutkiem, konsekwencją moich wyborów.
Doszłam do wniosku, że właściwa ocena siebie samego, skutków podjętych decyzji i konsekwentnego ich realizowania wymaga bycia dorosłym, upływu lat, które zapełniają się świadectwami pokazującymi czy udaje mi się kroczyć wybraną przez siebie drogą a raczej drogą, którą zaproponował mi Bóg.
Otrzymałam, jak wielu innych, wspaniałe dary od Boga, dary, które pomagają żyć według systemu wartości, wyznawanego przez moich rodziców, którzy w moim imieniu na Chrzcie Świętym otworzyli mi możliwość pójścia za Chrystusem w miarę mojego dorastania i dojrzewania.
Ja dorastając potwierdzałam tylko świadomie pierwotny wybór. Miałam, podobnie jak każdy, wolną wolę uczynienia ze swoim życiem, co zechcę.
Moim ulubionym motywem są ręce z fresku „Stworzenie Adama” Michała Anioła ze sklepienia Kaplicy Sykstyńskiej w Watykanie. Silna i władcza ręka naszego Pana kieruje się ku wiotkiej i osłabionej ręce pierwszego człowieka-każdego człowieka. Tak działają Boże Dary w postaci Sakramentów. Niosą siłę i wiarę oraz nadają sens naszym działaniom. Są tchnieniem Boga w nasze życie.
Czy będą nas prowadziły, czy będą dla nas źródłem wody żywej, czy pozostaną kręgosłupem wiary – to zależy od nas.
Boża i ludzka ręka kojarzy mi się również ze specjalnym błogosławieństwem księdza Prymicjanta odprawiającego swoją pierwszą Mszę Świętą po przyjęciu Sakramentu Kapłaństwa. Przeżyłam to wiele lat temu, gdy mój szkolny kolega położył rękę na mojej głowie i wymówił słowa błogosławieństwa. Doznałam tego odczucia przepływu Łaski Bożej po raz kolejny w czasie prymicji naszego parafianina.
Moja koleżanka mówi, że powinniśmy nieść w nasze życie, do rodziny, znajomych, bliźnich to, co dostaliśmy od Boga. I oddawać, oddawać…
Porównuje to do działania wody w dzbanie, która utrzymuje przy życiu zerwane kwiaty.
Mnie osobiście najbardziej urzeka w życiu to, że nie można zastygnąć, znieruchomieć. Życie wymaga działania, pracy, trudu, pasji, aktywności i troski.
Wspierani Bożą Mocą z radością kroczmy przez życie pielęgnując Dary płynące z Sakramentów, rozdając je innym, chroniąc je przed uszkodzeniem i zepsuciem.
Nawrócony poeta Jerzy Liebert napisał w wierszu „Jeździec” słowa, które oddają sens życia katolika.

Uczyniwszy na wieki wybór,
W każdej chwili wybierać muszę.

Michał Anioł „Stworzenie Adama”

Michał Anioł „Stworzenie Adama”

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pierwotnie tekst ukazał się w miesięczniku „Misericordia” Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim w maju 2010 roku

Wiara katolika i wiara modernisty

O zasadniczej różnicy istniejącej między nauką modernistyczną a katolicką możemy się łatwo przekonać z prostego zestawienia jednej z drugą. Weźmy przede wszystkim na uwagę naukę o wierze w ogóle. Co znaczy wierzyć? Według katechizmu katolickiego wie­rzyć znaczy uznawać za prawdę co Bóg obja­wił i dlatego, że objawił. Według katechizmu modernistów wierzyć: to odczuwać w duszy coś tajemniczego, lgnąć sercem i uczuciem do tego, co Boskie, co niepoznawalne, doznawać poruszeń i dotknięć Bożych. Gdy więc kate­chizm katolicki uważa wiarę za akt rozumu, nie wykluczając woli, modernizm wyznacza jej siedzibę w sercu i uważa za uczucie szczególniejszego rodzaju. Gdy katechizm ka­tolicki jako przedmiot wiary podaje to, co Bóg objawił, a rozumie przez to pewne prawdy szczegółowe, które krótko zebrane są w Składzie Apostolskim, według modernizmu przedmiotem wiary są wewnętrzne po­ruszenia uczucia religijnego, które początkowo bywają bardzo nieokreślone i dopiero powoli pod wpływem pracy „żywotnej” stają się coraz więcej doskonałe, tak iż dadzą się ująć w formuły religijne zwane dogmatami. Gdy katechizm katolicki jako motyw i pobudkę wiary podaje powagę Boga objawiającego, który jako wszystkowiedzący, nieomylny i najświętszy ani zbłądzić ani w błąd wprowadzić nie może, katechizm modernistyczny podaje za pobudkę wiary doświadczenie osobiste czyli powagę własnego „ja”, własnych aspiracji, własnych potrzeb i korzyści.

Te same różnice istnieją przy nauce poszczególnych artykułów wiary i prawd pokrewnych, a uwydatnione zostały dosadnie w potępionych 65 tezach Sylabusa, jako nie­zgodnych z nauką katolicką, o powadze urzędu nauczycielskiego, o Piśmie św., o objawieniu, o Chrystusie, o Sakramentach, o Kościele. Gdy np. według nauki katolickiej do Kościoła należy wykład Ksiąg św., którego się mają trzymać i uczeni, według modernistów „wy­kładu kościelnego Ksiąg św. nie ma się wpra­wdzie lekceważyć, wszakże powinien on podle­gać dokładniejszemu ocenianiu i sprostowaniu przez egzegetów” (teza 2). Gdy według nauki Kościoła Bóg jest autorem Pisma św., według modernistów „ci, co tak wierzą, zdradzają zbyt wielką łatwowierność i nieuctwo” (teza 9). Gdy według nauki Kościoła objawienie jest faktem historycznym i zewnętrznym w myśl słów św. Pawła, „że Bóg wielu sposobami mówi przez patriarchów i proroków, na koniec mówił przez Syna swego”, według modernistów „objawienie nie mogło być czym innym, jak tylko nabytą przez człowieka świadomością o swoim do Boga stosunku” (teza 20).
Gdy dogmaty w pojmowaniu katolickim są prawdami przez Boga objawionymi, o czym Kościół poręcza swą powagą, według moder­nistów „dogmaty, które Kościół podaje, nie są prawdami z nieba zesłanymi, lecz są wynikiem pewnego tłumaczenia faktów religijnych, które duch ludzki zdobył żmudną pracą” (teza 22). Gdy według nauki katolickiej opartej przede wszystkim na Ewangeliach, Jezus Chrystus to Bóg prawdziwy i człowiek prawdziwy, jednorodzony Syn Ojca niebieskiego, który dla nas i dla naszego zbawienia przyjął za sprawą Ducha Świętego naturę ludzką, narodził się z Maryi Panny, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion, trze­ciego dnia zmartwychwstał, wstąpił na nie­biosa i siedzi na prawicy Ojca; według moder­nistów Bóstwo Jezusa Chrystusa nie da się udowodnić z Ewangelii; miano „Syn Boży” oznacza tylko tyle, co Mesjasz; Chrystus nie zawsze posiadał świadomość swej godności mesjanicznej; Jego zmartwychwstanie nie jest właściwie faktem historycznym, lecz fak­tem należącym wyłącznie do dziedziny nad­przyrodzonej, który ani nie został udowodnio­ny ani udowodnić się nie da; nauka o śmierci przebłagalnej Chrystusa nie jest nauką Ewan­gelii, lecz św. Pawła itp. (tezy 27-38).
Gdy według nauki katolickiej Sakramenty są zna­kami widzialnymi, sprawującymi z ustanowienia Chrystusa łaskę niewidzialną; według moder­nistów „sakramenty stąd wzięły początek, że Apostołowie i ich następcy tłumaczyli myśl jakąś i zamiar Chrystusa pod wpływem pewnych okoliczności i wypadków” (teza 40); a co się tyczy działalności Sakramentów, to według modernistów „zmierzają one jedynie do tego, aby przypominały człowiekowi obecność Stwo­rzyciela zawsze dobroczynną” (teza 41).
Gdy według nauki katolickiej Kościół zostający pod naczelnym zwierzchnictwem Papieża jako na­stępcy św. Piotra, jest pochodzenia Chrystu­sowego – według modernistów „obcą była Chrystusowi myśl ustanowienia Kościoła jako społeczności, mającej trwać na ziemi przez długi szereg wieków; raczej według mniema­nia Chrystusa miało przyjść już w najbliższym czasie królestwo niebieskie wraz z końcem świata” (teza 52), a „Szymon Piotr nie domyślał się nawet nigdy, że Chrystus zlecił mu prymat w Kościele” (teza 55). Gdy według nauki Ko­ścioła prawdy wiary zawsze tak rozumiano jak dzisiaj – według modernistów „główne arty­kuły Składu Apostolskiego nie miały dla pierw­szych chrześcijan tego samego znaczenia, jakie mają dla chrześcijan nowych czasów” (teza 62).

 

Ks. dr Andrzej Dobroniewski tak pisał w: Modernizm i moderniści, ponad sto lat temu.

Pseudoekumenizm

 

W książce Koń trojański podane jest prawdziwe znaczenie pojęcia ekumenizm oraz o wielu jego niebezpieczeństwach, fałszywych interpretacjach w okresie posoborowym. Uzasadniony postulat, by nie widzieć w schizmatykach, protestantach, żydach, muzułmanach, hinduistach czy buddystach tylko wrogów, nie podkreślać wyłącznie ich błędów, ale zauważać także pozytywne elementy ich religii, był pierwotnie treścią ekumenizmu. To, że stosunek Kościoła do schizmatyków i do protestantów jest różny, podkreślił już w swojej pierwszej encyklice Ecclesiam Suam papież Paweł VI. Ci pierwsi są tylko schizmatykami, natomiast od protestantów dzielą nas kwestie dogmatyczne. Tym bardziej stosunek wobec wszystkich niechrześcijan jest jeszcze inny. Występują tutaj duże różnice w zależności od tego, czy idzie o monoteistów, jak w przypadku żydów i muzułmanów, czy też o religie, które nie są monoteistyczne. Mimo całej ekumeniczności podtrzymano jednak żądanie, by chcąc osiągnąć jedność, nie iść na żadne kompromisy, które groziłyby odstąpieniem choćby na jotę od depositum catholicae fidei.

Interesuje nas przede wszystkim stosunek wobec żydów. Właśnie z nimi łączy nas silna więź, o ile Stary Testament uznaje się także za prawdziwe objawienie Boga, z drugiej strony jednak dzieli nas jedyna w swoim rodzaju sprzeczność, ponieważ zaprzeczają oni objawieniu Boga w Chrystusie i widzą w tym objawieniu swoiste fałszerstwo.

Tymczasem błędnie rozumiany ekumenizm – choroba, którą można by nazwać mianem pseudoekumenizmu – spowodował najbardziej zaskakujące rezultaty. Powszechna jest dziś w Kościele tendencja, by religię żydowską traktować jak równoległą drogę do Boga, choć być może jest ona nieco mniej doskonała od chrześcijańskiej. Twierdzi się oto, iż nie powinno się nawracać żydów, lecz należy pozwolić im iść własną drogą, zachowując dla nich respekt i szacunek.

Ten pogląd pozostaje w jednak w radykalnej sprzeczności ze słowami Chrystusa i intencją apostołów. Czyż Chrystus nie wyrażał w wielu miejscach bólu z powodu tego, że żydzi Go nie poznali? Czyż apostołowie i uczniowie nie byli żydami, którym On głosił objawienie Boże? Czyż święty Piotr nie powiedział do Chrystusa – w odpowiedzi na jego pytanie: za kogo mnie uważacie? – Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego [65]. A czy pierwszym zadaniem apostołów po Zesłaniu Ducha Świętego nie było nawrócenie żydów do pełnego objawienia chrześcijańskiego? Kiedy żydzi pytali apostołów: Cóż mamy czynić, bracie?, św. Piotr odrzekł: Nawróćcie się i niech każdy z was ochrzci się[66]. Czyż św. Paweł nie mówił o nawróceniu żydów jak o wielkim celu i czyż nie powiedział: Odcięto je na skutek ich niewiary[67] i dalej: A i oni, jeżeli nie będą trwać w niewierze, zostaną wszczepieni[68]. Czyż fakt, iż Nowy Testament jest wypełnieniem Starego, nie jest przekonaniem oczywistym dla wszystkich katolików, a także dla protestantów? Ten związek z religią mojżeszową jest więc o wiele głębszy aniżeli uznanie Starego Testamentu za objawienie Boże.

Abstrahując od tej sprzeczności ze słowami Chrystusa i apostołów, ba, z całym nauczaniem Kościoła, omówiony powyżej pogląd jest największym dowodem braku miłości do żydów.

Najgłębszym wyrazem prawdziwej miłości bliźniego jest troska o jego zbawienie wieczne. Dlatego nie powinno się być obojętnym wobec żadnego człowieka, lecz trzeba w nim dostrzec żywy element mistycznego Ciała Chrystusa lub katechumena in spe. Niech nikt nie mówi: można przecież osiągnąć zbawienie poza Kościołem, czy to protestant, czy jako niechrześcijanin, jest to przecież dogmat zdefiniowany już na I Soborze Watykańskim. Zapewne, ale to niczego nie zmienia w nakazie Chrystusa: Idźcie tedy i nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je, tym bardziej gdy weźmie się pod uwagę ogromne znaczenie uwielbiania Boga w Prawdzie, w Chrystusie, per ipsum, cum ipso, et in ipso[69]. Nieskończona wartość glorificatio Boga zawiera się przecież w prawdziwej wierze, w więzi z Bogiem poprzez łaskę uświęcającą i wszelkie sakramenty. A tego posłania apostolskiego, które wypływa z prawdziwej miłości Chrystusa, nie można oddzielić od budowanej wyłącznie na Nim prawdziwej miłości bliźniego. Gdy miejsce prawdziwej miłości zajmuje uprzejmy szacunek – jest to typowy przypadek zeświecczenia[70].

Jeszcze gorszą rzeczą jest uznawanie przyporządkowania Starego Testamentu Nowemu. Czy Chrystus jest tym Mesjaszem, o którym mówi Izajasz, czy jest Synem Boga, który zbawił ludzi? Jeżeli tak, to oczekiwanie innego Mesjasza jest oczywistym błędem, a nie równoległą drogą do Boga. W świetle prawdy, przed Bogiem twierdzenie przeciwne jest zdradą Chrystusa i zaprzeczeniem faktu, iż Stary Testament jest istotną chrześcijańskiego objawienia. Czy Chrystus jest Synem Bożym, Synem Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba? Czy jest obiecanym przez Boga Zbawicielem? Czyż Chrystus nie rzekł: Abraham rozradował się z tego, że ujrzał mój dzień[71], zaś w innym miejscu: Nie przyszedłem znieść [Prawa], ale je wypełnić[72]?

Jak to możliwe, że pseudoekumenizmu przyniósł owoce, które pozostają w tak skrajnej sprzeczności z Ewangelią, apostołami i nauczaniem Kościoła? Jeżeli oficjalne stanowisko wobec nawracania żydów pozostaje w jaskrawej sprzeczności z całą Ewangelią i z listami św. Pawła, to powszechna dziś gotowość do przyjęcia niekatolika na łono Kościoła świętego stanowi tak samo radykalny sprzeciw wobec Ewangelii. Wielu teologów, duszpasterzy, a nawet misjonarzy reprezentuje pogląd, jakoby nawrócenie pojedynczego człowieka na katolicyzm nie było ich prawdziwym zadaniem, jest nim natomiast połączenie się z Kościołem katolickim jakiejś religijnej wspólnoty jako całości, przy czym nie musi ona zmieniać swej wiary. Jest to jakoby celem prawdziwego ekumenizmu. Pojedynczemu protestantowi, muzułmaninowi lub hindusowi, który chciałby dokonać konwersji w prawdziwym sensie tego słowa, należy ponoć powiedzieć: stań się lepszym protestantem, lepszym muzułmaninem, lepszym hindusem.

Czy ci teologie, księża i misjonarze nigdy nie czytali Ewangelii? A może zapomnieli, iż Chrystus przed Wniebowstąpieniem powiedział: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony[73].

Ten wytwór pseudoekumenizmu łączy w sobie wiele ciężkich błędów. Jest on, po pierwsze, jawnym ignorowaniem polecenia Chrystusa. Po drugie, w stosunku do niechrześcijan stanowi nieszczęsne lekceważenie objawienia Bożego. Udaje się, że objawienie Boże w Chrystusie oraz Jego śmierć na krzyżu były czymś zbytecznym. Albowiem z punktu widzenia pseudoekumenizmu wszyscy, jeżeli żyliby zgodnie ze swoją wiarą, zostaliby zbawieni. Dotyczy to także żydów. Po trzecie, tkwi w tym absolutny brak zainteresowania prawdą. Pytanie która religia jest prawdziwa, nie odgrywa już żadnej roli. Ignoruje się ostateczną powagę prawdy, będącą podstawą każdej religii.

Tym samym niszczy się istotę, rację bytu Kościoła świętego, ba, całej religii chrześcijańskiej. Nauczanie Kościoła jest bądź to głoszeniem prawdziwego objawienia Bożego – objawienia Chrystusa, absolutnego i bezwarunkowo prawdziwego, bądź też jest ono niczym.

Z tym też wiąże się, po czwarte, eliminacja chwały Boga, glorificatio. Jakąś rolę odgrywa jeszcze jedynie zbawienie, salvatio. Wskazaliśmy na to już wcześniej: Bóg wielbiony jest w Prawdzie, co stanowi Jego gloryfikację. Przestaje ona jednak mieć znaczenie, gdy z nieskończonego miłosierdzia Bóg daruje szczęśliwość wieczną także człowiekowi, którzy nie jest częścią Corpus Christi Mysticum[74]. Tak samo nie dostrzega się glorificatio Boga poprzez świętych, oni bowiem mogą istnieć tylko w świętym Kościele, w absolutnym naśladownictwie Chrystusa.

Wreszcie, po piąte, w postawie takiej przejawia się w najwyższym stopniu depersonalizacja i kolektywizm, przy czym nie odgrywa już żadnej roli indywidualna osoba, lecz tylko wspólnota. Pojedynczy człowiek nie potrzebuje już nawrócenia, nie musi być prowadzony z ciemności do światła, nie musi w pełni przyjąć objawienia Chrystusa, nie musi mieć udziału w nadprzyrodzonym życiu w łasce poprzez chrzest ani doznawać strumienia Łask za pośrednictwem sakramentów. Pożądana jest jedynie zewnętrzna jedność wszystkich wspólnot religijnych. Jednak takie połączenie nigdy nie doprowadzi do prawdziwej jedności, pozostanie tylko sumą dodanych części. Dążenie to jest typowym skutkiem takiego oto ciężkiego błędu: przedkładania jedności nad prawdę (o czym będzie mowa nieco później). Czyż nie dostrzega się, że to zewnętrzne połączenie nie byłoby żadną gloryfikacją Boga i w żaden sposób nie stanowiłoby spełnienia uroczystego polecenia Chrystusa i Jego modlitwy Ut unum sint[75]?

Apostolstwo należy do istoty Kościoła świętego, oznacza ono nawracanie każdej pojedynczej duszy, która w oczach Kościoła znaczy więcej niż los jakiejś naturalnej wspólnoty. Apostolstwo jest koniecznym owocem zarówno miłości Boga, jak i prawdziwej miłości bliźniego. Miłość Boga nakazuje Kościołowi, ale i każdemu prawdziwemu chrześcijaninowi, przyciągnąć każdego człowieka do pełnego światła wiary, którą stanowi nauczanie Kościoła świętego. Każdy chrześcijanin winien pragnąć, by wszyscy poznali objawienie Chrystusa i dali prawdziwe świadectwo wiary, by wszyscy ugięli kolana przez Jezusem Chrystusem. Tego samego wymaga prawdziwa miłość bliźniego. Jakże mogę kogoś kochać i nie pragnąć, by poznał Jezusa Chrystusa, Syna Bożego jednorodzonego i Epifanię Boga, aby nie został pociągnięty do Jego światłości, by wierzył w Niego i kochał Go, ba, by wiedział, że jest przez Niego kochany? Jakże mogę kochać bliźniego, nie życząc mu największego szczęścia – uszczęśliwiającego spotkania z Jezusem Chrystusem już na Ziemi? Jak mógłbym zadowolić się tym, iż nieskończone miłosierdzie Boże, być może, mimo błędnej wiary lub niewiary danego człowieka wykluczyłoby go ze szczęśliwości wiecznej?

Doprawdy, wszelkie uczynki miłości bliźniego są ulotne, jeżeli nie interesuje mnie znalezienie przez niego Boga prawdziwego, jego uczestnictwo w mistycznym Ciele Chrystusa, jeżeli pozostanę obojętny wobec tego najwyższego dla niego dobra.

Widzimy, do jak strasznych błędów może doprowadzić pseudoekumenizm i do jakich niestety już doprowadził. Nie ma on nic wspólnego z duchem prawdziwego ekumenizmu, ba, jest z nim w radykalnej sprzeczności.

 

 

Spustoszona winnica; Dietrich von Hildebrand; Wyd. Fronda, Warszawa 2000; rozdz.9 Pseudoekumenizm


[65]Mt 16,16.
[66]Dz 2,37-38.
[67]Rz 11,20.
[68]Rz 11,23.
[69]Per ipsum, cum ipso, et in ipso (łac.) – przez Niego, z Nim i w Nim; słowa kończące modlitwę eucharystyczną.
[70]Zajmiemy się tym w drugiej części.
[71]J 8,56.
[72]Mt 5,17.
[73]Mk 16,15-16.
[74]Corpus Christi Mysticum (łac.) – Mistyczne Ciało Chrystusa; Pawłowe określenie Kościoła.
[75]Ut unum sint! (łac.) – „Aby wszyscy stanowili jedno” (J 17,21).

Błędy Marcina Lutra

1. Heretyckim poglądem, ale napotykanym jest to, że sakramenty Nowego Przymierza dają łaskę usprawiedliwiającą tym, którzy nie stawiają przeszkody.
2. Przeczyć temu, że u dziecka po chrzcie pozostaje grzech to jest tyle, co znieważać [naukę] Pawła i Chrystusa.
3. Zarzewie grzechu, nawet jeżeli nie ma żadnego aktualnego grzechu, przeszkadza duszy wychodzącej z ciała wejść do nieba.
4. Niedoskonała miłość zbliżającego się do śmierci niesie ze sobą z konieczności wielki lęk, który sam przez się wystarcza, by spowodować karę czyśćca i przeszkadza wejściu do królestwa.
5. To, że są trzy części pokuty – żal, wyznanie i zadośćuczynienie – nie jest oparte ani na Piśmie Świętym ani na nauce dawnych świętych doktorów chrześcijańskich.
6. Żal, do którego prowadzi roztrząsanie, pozbieranie i wstręt do grzechów, wskutek którego ktoś w goryczy swej duszy (por. Iz 38, 15) wspomina minione życie, ważąc ciężar grzechów, ich wielkość, szkaradność, utratę szczęśliwości wiecznej oraz oczekujące na niego wieczne potępienie, taki żal czyni człowieka obłudnikiem, a nawet większym grzesznikiem.
7. Całkiem prawdziwe i lepsze od wszystkich nauk podanych dotąd o żalu jest powiedzenie: „Zresztą nie czynić zła jest najwyższą pokutą; najlepszą pokutą jest nowe życie”.
8. Żadną miarą nie odważaj się wyznawać grzechów powszednich ani nawet wszystkich śmiertelnych, ponieważ niemożliwe jest, abyś poznał wszystkie śmiertelne. Stąd w pierwotnym Kościele wyznawano tylko publiczne grzechy śmiertelne.
9. Gdy chcemy wszystko bezwarunkowo wyznać, nic innego nie czynimy jak to, że miłosierdziu Bożemu nic nie chcemy pozostawić do przebaczenia.
10. Nikomu nie są odpuszczone grzechy, jeśli nie wierzy, że są mu odpuszczane, gdy odpuszcza kapłan; owszem grzech pozostawałby, gdyby nie wierzył, że został odpuszczony; albowiem nie wystarcza odpuszczenie grzechu i udzielenie łaski, lecz należy jeszcze wierzyć, że jest odpuszczony.
11. Żadną miarą nie ufaj, że jesteś rozgrzeszony ze względu na twój żal, lecz ze względu na słowo Chrystusa: „Cokolwiek rozwiążesz itd. (Mt 16, 19). Stąd, powiadam, ufaj, jeśli otrzymałeś rozgrzeszenie kapłana i wierz mocno, że jesteś prawdziwie rozgrzeszony, jakkolwiek nie przedstawiałaby się sprawa żalu.
12. Jeśli – co niemożliwe – wyznający (grzechy) nie żałował albo kapłan nie rozgrzeszał poważnie, tylko dla żartu, jeśli jednak wierzy, że został rozgrzeszony, to z całą pewnością jest rozgrzeszony.
13. W sakramencie pokuty i uwolnieniu od winy Papież lub biskup nie czyni więcej niż najniższy kapłan; owszem, gdzie nie ma kapłana, to samo czyni jakikolwiek chrześcijanin, nawet kobieta i dziecko.
14. Nikt nie musi odpowiadać kapłanowi, czy żałuje, ani kapłan pytać.
15. Wielki jest błąd tych, którzy do sakramentu Eucharystii przystępują, polegając na tym, że się spowiadali, że nie poczuwają się do jakiegoś grzechu śmiertelnego, że odmówili wcześniej swoje modlitwy i uczynili przygotowanie; ci wszyscy sąd wyrok spożywają i piją. Lecz jeśli wierzą i ufają, że osiągną tam łaskę, to tylko ta wiara czyni ich czystymi i godnymi.
16. Właściwą radą wydaje się to, że Kościół miałby na Soborze powszechnym postanowić, że świeccy powinni przystępować do komunii pod obiema postaciami; Czesi przystępujący do komunii pod obiema postaciami nie są heretykami, lecz schizmatykami.
18. Odpusty są pobożnym oszustwem wiernych i zwolnieniem od dobrych uczynków; zalicza się je do rzeczy dozwolonych, lecz nie do tych, które przynoszą korzyść (por. 1 Kor 6, 12; 10, 23).
19. Odpusty dla tych, którzy je prawdziwie zyskują nie mają znaczenia, jeśli chodzi o odpuszczanie kary należnej za grzechy uczynkowe wobec Bożej sprawiedliwości.
20. Zwodzi się tych, którzy wierzą, że odpusty są zbawienne i użyteczne dla owoców duchowych.
21. Odpusty są konieczne tylko dla (odpuszczenia) grzechów publicznych i w sposób właściwy udziela się ich jedynie zatwardziałym i niepohamowanym (w grzechu).
22. Jest sześć rodzajów ludzi, dla których odpusty nie są ani konieczne, ani pożyteczne: mianowicie zmarli lub umierający, chorzy; ci, którzy mają prawną przeszkodę; ci, którzy nie popełnili ciężkich grzechów; ci, którzy popełnili ciężkie grzechy, ale nie publiczne; ci, którzy czynią rzeczy lepsze.
23. Ekskomuniki są tylko karami zewnętrznymi i nie pozbawiają człowieka wspólnych duchowych modlitw Kościoła.
24. Chrześcijan należy nauczyć, że powinni bardziej miłować ekskomunikę, niż się jej lękać.
25. Biskup Rzymski, następca Piotra, nie jest zastępcą Chrystusa ustanowionym nad wszystkimi Kościołami całego świata przez samego Chrystusa w osobie świętego Piotra.
26. Słowo Chrystusa do Piotra: „Cokolwiek zwiążesz na ziemi” itd. (Mt 16, 19), odnosi się wyłącznie do tego, co związał sam Piotr.
27. Pewne jest, że w mocy Kościoła lub Papieża nie leży ustanawianie prawd wiary ani norm moralności, czyli dobrych uczynków.
28. Gdyby Papież z wielką częścią Kościoła myślał w ten lub inny sposób i nawet nie błądził, to nie jest jeszcze grzechem lub herezją myśleć coś przeciwnego, zwłaszcza w rzeczy niekoniecznej do zbawienia, dopóki by Sobór powszechny jednego nie potępił, a drugiego nie pochwalił.
29. Otwarła się przed nami droga osłabienia władzy Soborów i swobodnego przeciwstawienia się ich uchwałom oraz osądzenia ich dekretów i ufnego wyznania, co wydaje się prawdziwe, czy zostało przyjęte czy odrzucone przez jakikolwiek Sobór.
30. Niektóre artykuły Jana Husa potępionego przez Sobór w Konstancji są bardzo chrześcijańskie, bardzo prawdziwe i ewangeliczne i nawet Kościół powszechny nie mógł ich potępić.
31. W każdym dobrym uczynku sprawiedliwy grzeszy.
32. Uczynek dobry, nawet najlepiej wykonany, jest grzechem powszednim.
33. Palenie heretyków jest przeciwko woli Ducha.
34. Walczyć przeciwko Turkom to sprzeciwiać się Bogu, który przez nich nawiedza nasze nieprawości.
35. Nikt nie jest pewny, czy nie popełnia ciągle grzechu śmiertelnego z powodu głęboko ukrytej wady pychy.
36. Wolna wola po grzechu jest pustą nazwą, a kiedy czyni to, co jest w jej mocy, grzeszy śmiertelnie.
37. Czyśćca nie można udowodnić z ksiąg Pisma Świętego zawartych w kanonie.
38. Dusze w czyśćcu nie są pewne swojego zbawienia, przynajmniej nie wszystkie; nie udowodniono ani żadnymi dowodami rozumowymi ani z Pisma Świętego, że są one poza stanem zasługiwania lub pomnażania miłości.
39. Dusze w czyśćcu grzeszą bez przerwy, jak długo szukają odpoczynku i boją się kar.
40. Dusze wyzwolone z czyśćca poprzez wstawiennictwo żyjących są mniej szczęśliwe niż wtedy, gdyby same sobie zadośćuczyniły.
41. Prałaci kościelni i władcy świeccy nie postąpiliby źle, gdyby zniszczyli wszystkie torby żebracze.

 

Wszystkie wyżej wymienione artykuły i każdy z osobna jako błędy, jak jest to już powiedziane, heretyckie lub skandaliczne, lub fałszywe, lub obrażające pobożne uszy, lub zwodzące umysły ludzi prostych i sprzeciwiające się katolickiej prawdzie, potępiamy, obalamy i całkowicie odrzucamy.

 

Leon X. Exsurge Domine – Potępienie błędów Marcina Lutra.

 

Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan w Holandii zdominowała polemika wokół słów katolickiego prymasa tego kraju, kard. Willema Eijka. Oświadczył on, że potępienie nauczania Marcina Lutra na Soborze Trydenckim, np. na temat Eucharystii, jest zawsze aktualne. Dlatego także dzisiaj protestanci nie mogą przyjmować Komunii Świętej w Kościele katolickim.

W wywiadzie dla protestanckiego dziennika „Reformatorisch Dagblad” hierarcha wyjaśnił, że orzeczeń soborowych się nie odwołuje. To, co zostało powiedziane na Soborze Trydenckim jest nadal ważne, tym bardziej że Sobór Watykański II miał jedynie charakter duszpasterski. Na Soborze Trydenckim dokonano korekty nadużyć w Kościele, które doprowadziły do rozłamu w XVI w.

Całość informacji